Dodaj do ulubionych

Jak rozegrać sprawę z alimentami

26.09.10, 19:10
Jakiś czas nie zaglądałem na forum, skupiłem się bardziej na swoim zdrowiu.
Rozwód zbliża się jednak nieustannie, wciąż nie wiem jak postąpić z alimentami. Oboje chcemy rozwodu bez orzekania o winie, ex wkurzyła się bardzo jak w rozmowie wyszło, że zastanawiam się nad rozwodem z jej wyłącznej winy. Zależy jej na szybkim rozwodzie, paroletnie sądzenie nie jest jej na rękę. Dlatego też choć pozew będzie składała ex to mam wpływ co w nim będzie, tak żeby już po 1 czy 2 rozprawach zakończyć sprawę.
Ustaliliśmy kwotę alimentów tylko wciąż nie wiem jak je określić na pozwie.
Dodam, że grozi mi płacenie alimentów na ex z powodu pozostania w niedostatku (proszę nie pisać, że się nie należą)
Więc wariant pierwszy to na wniosku alimenty tylko na dziecko a ex obiecuje, że nie będzie potem składała dodatkowych na siebie. Wobec tego jaka była i jest jakoś nie wierzę w te obietnice. No i teraz myślę nad rozwiązaniem w postaci podzielenia tej kwoty na dziecko i ex, oczywiście nie po równo tylko 2/3 na dziecko a reszta na ex.
Czy to drugie rozwiązanie nie jest bardziej rozsądne? Serce boli, że zdradzała i poniżała a jeszcze po rozwodzie będzie na moim garnuszku być może do końca swojego życia.
Rozwiązanie pierwsze nie budzi takich moich oporów, ale jeśli ex będzie zdolna do pracy lub wyjdzie oficjalnie za mąż to całość kwoty wciąż będę płacił, co prawda to na moje kochane dziecko ale czemu mam wtedy ułatwiać ex za bardzo życie. W rozwiązaniu drugim ex zawsze może wnioskować po podjęciu pracy o zwiększenie alimentów na dziecko ale przecież niekoniecznie musi je dostać.
No i boję się, że wybierając wariant pierwszy plus jak jeszcze dostanie alimenty na siebie to pracując wystarczy mi tylko na marną egzystencję a ex taka kwota zadowoli i kombinując i żyjąc w konkubinacie dalej będzie wygraną.
Obserwuj wątek
    • zmeczona100 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 26.09.10, 19:23
      Najlepiej będzie, jak przedstawisz te warianty w sądzie.
      • zatracony72 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 26.09.10, 19:40
        Tylko, że sąd może kazać mi wybrać między tymi wariantami a na wniosku też nie bardzo widzę, żeby napisać wariant A lub wariant B . Ex przy sądzie może powiedzieć, że nie chce alimentów na siebie a po rozwodzie i tak wnieść nową sprawę. Eh znów się zapętlam, ta sprawa mnie dobija.
        • zmeczona100 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 27.09.10, 09:22
          Zatracony, zapoznaj się z KRiO, wtedy dylematy znikną.
          • zatracony72 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 27.09.10, 19:37
            zmeczona100 napisała:

            > Zatracony, zapoznaj się z KRiO, wtedy dylematy znikną.

            No niestety tak zrobiłem i nie dowiedziałem się niczego nowego sad
            • zmeczona100 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 28.09.10, 09:08
              Zatracony, Ty jednak nie wyczułeś ironii w moich odpowiedziach.

              Powiem wprost- jak dla mnie to kręcisz. Kombinujesz, aby zonie nie płacić alimentów, choć jak sam piszesz, należą jej się" jak psu buda". Tzn., że żona faktycznie nie jest w stanie zapracować na siebie, nie jest w stanie podjąć żadnej pracy. I to ona jednak, mimo 100% pewności, że sama nie będzie zdolna do egzystencji, składa pozew. Mimo swojego stanu zdrowia, który nie pozwala jej absolutnie podjąć pracy, ma kochanków i zostawiasz JEJ dziecko do opieki. I jeszcze piszesz, że mimo tylu "negatywów", będzie ją utrzymywał inny facet... Mnie się ta historia kupy nie trzyma. A wiesz, dlaczego?

              Z opisu wynika, że Twoja żona jest niepełnosprawna i taką była, nim wyszła za Ciebie. Niepełnosprawnym jest bardzo trudno założyć rodzinę, bo mają bardzo ograniczony krąg znajomych, z którymi można się spotkać w realu czy poznać z ich znajomymi i tym sposobem znaleźć partnera. W związku z tym jak już się ktoś taki trafi, to uważają go za ósmy cud świata i robią wszystko, aby z nim zostać. Niestety, ich klapki na oczach mają o wiele większy rozmiar, niż u pełnosprawnych. Zdecydowana większość takich małżeństw po prostu się rozpada- w tych szczęśliwych i trwałych partner jest wyjątkowo odpowiedzialny, dojrzały i dlatego wiedział, że ich związek będzie inny, inne będą oczekiwania, możliwości ich realizacji- własnie przez niepełnosprawność.
              Kiedy ma się różowe okulary i motyle w brzuchu, nie myśli się o trudach życia na co dzień z taką osobą. Wszystko jest piękne do momentu przełomowego, np. pogłębienia się niepełnosprawności, urodzenia dziecka czy utraty pracy przez zdrowego. Bo udział osoby w życiu rodzinnym, w wypełnianiu obowiązków jest inny, niż w przypadku osób zdrowych, a wiedzą o tym i są na to przygotowani tylko dojrzali, odpowiedzialni partnerzy.
              Natomiast odpady genetyczne zaczynają traktować niepełnosprawnych partnerów jak piąte koło u wozu, zaczynają się znęty, przemoc ekonomiczna, psychiczna, fizyczna, bo przecież nie tak żyją inni. Inni mogą sobie pojechać w góry, a tu trzeba zająć się dzieckiem, zrobić zakupy, remont i jeszcze iść do pracy, a taki "ktoś" siedzi w domu i nawet obiadu nie ugotuje, nawet dzieckiem się nie zajmie i trzeba go obsługiwać. Za jaka karę tak musi żyć? Może odskocznia i skok w bok? Bo przecież zdrowy ma swoje potrzeby i gdzieś je musi realizować. A potem taka bezczelna, niewdzięcznica ma czelność składania pozwu o rozwód...

              Sorry, tak mi się tylko skojarzyło.
              • zatracony72 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 28.09.10, 21:13
                Ex też mi mówiła ciemniaku, ale spoko nie obraziłem się na Ciebie. No i ex nie jest i nie była niepełnosprawna w sensie w jakim to rozumiesz. Miała przejścia zdrowotne dawno temu a zus za długo przetrzymał ją na rencie. Było to dla niej/nas wygodne ale gdy młody człowiek siedzi stale w domu, poza najbliższymi znajomym i rodziną i nie ma innych kontaktów, nie ma żadnego hobby to gnuśnieje, nudzi się. Drobne sprawy urastają do problemów, nie ma racjonalnego podejścia do życia, jak obraża się to na całego, wszystko albo nic. Taka przynajmniej była moja ex. Chciała mnie całkowicie zdominować a jeśli nie podzielałem jej myśli byłem wspomnianym wyżej ciemniakiem, kretynem czy co jej przyniosło na język. Nie zasługiwałem na szacunek, mówiła to wprost, na moje stwierdzenia, że daję innej osobie to co otrzymuję i nie potrafię być miły jak ona jest niemiła. Ona była niemiła, ja nie miałem ochoty z nią być, izolowałem się. To małżeństwo powinno się skończyć dawno temu, ona była jak teraz mówi nieszczęśliwa, ja byłem przekonany, że w życiu nic dobrego mnie już nie spotka. Koszmar. Ona znalazła z tego wyjście, już po fakcie jak dowiedziałem się czym było parę ostatnich lat naszego życia, jaką szmatą byłem przez tak długo, myślałem, że mam żonę a ona się puszczała, wyśmiewała za plecami. Mimo tego wszystkiego chciałem odbudować nasz związek, może nieudolnie bo gdy ból wiedzy jest nie do wytrzymania a depresja podstępnie odbiera siły to i moje działanie było być może niewystarczające. Zresztą ex sama kiedyś wyznała, że gdybym nie wiedział o wszystkim to może i by coś z tego było. Czasami wiedza jest przekleństwem ale mimo wszystko jest lepsza od zakłamania, obłudy.
                Nie byłem więc całkowicie niewinny ale czy to jest powód by cierpieć za to do końca życia? To ex nie potrafiła wytworzyć ciepła, więzi w małżeństwie a i tak całą winę z tego powodu zwaliła na mnie i moją matkę. Obie zresztą były siebie warte, trzeba było dawno temu wyprowadzić sie gdziekolwiek, byle nie były blisko siebie. No ale ja bałem się, tak to mogę teraz określić, że gdy będziemy mieszkać sami to oprócz problemów finansowych żona całkowicie mnie stłamsi. Psychicznie zawsze górowała nademną, niestety nie dorównywałem jej może i intelektualnie, bo co z tego, że mam większą wiedzę jeśli nie potrafię jej należycie użyć, brakuje mi sprytu, przebojowości czy nawet zaradności.
                Dlatego dziecko jest z ex i nie chcę tego zmieniać, zawsze było bardziej związane z matką.
                No i dochodzę do sprawy alimentów. To ex jeszcze w czasie trwania naszego pożycia miała całkowite inne plany na przyszłość, była pełna optymizmu, że trafiłą na odpowiedniego faceta, stan zdrowia jej się poprawi a potem to już pójdzie do pracy, będzie rozwód a potem nowa rodzina. Niestety stan zdrowia się pogorszył a teraz nie wiadomo jak będzie.
                Więc to wygląda tak, że biedna schorowana kobieta, bez środków do życia odeszła ze w sumie jeszcze małym dzieckiem z pretekstem, że niedobra teściowa a jednocześnie bez alternatywnej możliwości kontynuowania małżeństwa, dając momentami wyrafinowane nadzieje, że jeśli się dostosuję do jej życzeń to może coś jeszcze będzie z tego związku. No a ja przeżywałem prawie rozdwojenie jaźni bo z jednej strony rodzina, dziecko i ex na której mimo wszystko mi zależało a z drugie strony poznana prawda, ból.
                Wypadało mi więc ex przeprosić za jej zdrady, ukoić się, że to była moja wina i spełnić jej wymagania. No i nawet nie wiedziałem na ile to co chciała było szczere a na ile wyrachowane na zasadzie, że stawiam takie warunki, których on na pewno nie spełni.
                No i teraz rozwód, uzgodniony na razie na zasadzie nie orzekania o winie. Wnosi ex bo może będzie taniej, zresztą wniosek ja jej napisałem. Jak to rozegram taką będę miał przyszłość. Co planuje ex tego nie wiem, choć muszę rozważać najgorsze warianty dla siebie bo po rozstaniu przekonałem się co ona potrafi, jak potrafi mną zakręcić a na dokładkę powiedzieć, że mnie jeszcze kocha.
                Moim problemem są finanse, bo przy dużych alimentach jak mogę myśleć o swoim przyszłym życiu. No a jeśli będę zmuszony zmienić pracę na gorzej płatną to jak wtedy będzie? Pozostanie tylko....................

                • zmeczona100 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 29.09.10, 21:56
                  Ja do Ciebie "ciemniaku" nie napisałam.
                  A co do tego, czy miałbyś się na mnie obrazić, czy nie- powiem tak: guzik mnie by to obeszło.
                  Tak czytam, jakiż Ty to nieszczęśliwy jesteś i aż mnie skręca- niepełnosprawna kobieta, która nie jest w stanie zapracować na siebie, mieszka z niedorajdą życiowym i jego matką...
                  Rozwód z Tobą to dla niej wybawienie- bedzie żyła bez takiego obciążenia, jak Ty i bez teściowej. Ot, maminsynek, który bał sie życia bez mamusi przy boku.

                  Kiedys wyczytałam, że tylko mądry mężczyzna jest w stanie stworzyć szczęsliwy związek z kobietą bardziej inteligentną od siebie.
                  • zatracony72 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 30.09.10, 08:51
                    NIGDY nie myślałem o niej jako osobie niepełnosprawnej. Mój błąd bo może wszystko potoczyło by się inaczej.
                    • zmeczona100 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 03.10.10, 18:47
                      A to całkiem zrozumiałe, w przeciwnym razie musiałbyś mieć wobec niej inne oczekiwania, wymagania, no i sam musiałbyś swoje dostosować do jej. A po co tak sobie przyjemne zycie, bez nadmiaru obowiązków, psuć.
                      Z tego samego powodu niektórzy nie myślą, że ich partner/ małżonek, który bierze tone leków i co kilka tygodni musi byc u lekarza, jest chory. Bo jakby pomysleli, to musieliby zweryfikować swoje postawy wobec życia w rodzinie z osobą chorą/ niepełnosprawną.
                      • zatracony72 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 04.10.10, 19:48
                        Jakie oczekiwania? Wiedziałem, że nie pracuje i jest na rencie, nie oczekiwałem od niej niewiadomo czego. Miała się tylko ( a może aż ) zająć posprzątaniem 2 pokoi i resztą domowych obowiązków tzw czysto kobiecych. I to były jej jedyne zajęcia przez prawie 4 lata kiedy to pojawiło się dziecko. Pomagałem, pomagały obie babcie, niestety byłem w depresji więc na pewno nie była to pomoc idealna ani nawet dobra. Starałem się ale im bardziej sie starałem tym gorzej szło. Depresję leczyłem dość krótko bo naprawdę silnym jej ataku, biorąc jedynie lek.
                        Ex nie potraktowała tego poważnie, pewnie nawet nie przeczytała co to depresja i z czym się wiąże. Nie miała czasu bo za bardzo absorbowali ją internetowi znajomi, z niektórymi nie była to jedynie online-owa, niewinna znajomość. Natomiast ciągle skupiała uwagę na sobie, wciąż nowe dolegliwości, częste kontuzje związane z nieuwagą.
                        Zresztą jej podstawowa choroba ograniczała się do zażywania lekarstwa i wizyt w szpitalu 2 razy w roku. W końcu lekarze orzekli, że jest wyleczona i może pracować.
                        Obecna choroba jest inną przypadłością bezpośrednio nie związana z poprzednią.
                        Jakbym miał zdefiniować ex to była zawsze chodzącym nieszczęściem, chora, uszkadzająca się, zawiedziona mężem i jego postawą, z najgorszą na świecie teściową i wieloma innymi smutkami a jednocześnie harda, pewna siebie, często bezwzględna istota.
                        Nie wiem po co Ci to piszę, w pewnym sensie pomaga mi to bardziej zdystansować się od niej, bo wciąż czuję się za nią odpowiedzialny a jednocześnie po tym jaka była powinna być już dla mnie całkowicie obcą osobą. Dlatego muszę wybierać i dążyć do tego, aby żadnemu z nas nie było bardzo źle ale i nie dać się całkowicie zniszczyć.
                        • zmeczona100 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 04.10.10, 19:55
                          OK, to teraz napisz, jak - jej oczyma- wyglądało jej życie po zamążpójściu.
                          • zatracony72 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 04.10.10, 20:54
                            Oczekiwała dobrego życia, bo jak to powiedziała jeszcze przed małżeństwem nie mogła już wytrzymać z rodzicami. Po ślubie jej rodzina nagle stała się świętością a moja matka diabłem wcielonym. To nic, że od swoich rodziców nie dostała praktycznie nic, a moi zapewnili nam dach nad głową a w przyszłości cały dom. M/innymi o to były zgrzyty, moja matka uważała że dzieciom trzeba pomagać a jej praktycznie się nie angażowali. Byłem ja z marną pensją ( ex wiedziała przecież o tym przed ślubem) i ex z najniższą rentą. Wstrętne materialistyczne podejście ktoś powie, pewnie tak ale poza ideami trzeba jeszcze gdzieś mieszkać, coś jeść i myśleć kiedyś w przyszłości może o dziecku. Jakie warunki mu się stworzy pod przysłowiowym mostem ?
                            Pierwsze lata to walka o dominację, kto będzie rządził - niestety ja ze swoimi spokojnym charakterem nie dawałem sobą jawnie manipulować, miałem swoje zdanie i swój upór.
                            To powodowało konflikty między nami, normalną formą rozmowy stała się kłótnia, jak ex nie wystarczało argumentów pojawiała się przemoc.
                            Ex nie była szczęśliwa, nie czuła ciepła, bliskości, więzi. Nudziła się w domu, nie miała wtedy żadnego hobby, ja za to miałem ich aż za dużo. No i w ten sposób odpychała mnie od siebie a jednocześnie chciała bliskości. To się nie mogło udać i stopniowo mnie wypalało. Może to nawet nie była jej wina, zawsze byłem pesymistą i człowiekiem jakby to powiedzieć z charakterem depresyjnym a takie życie to dodatkowo pogłębiło.
                            No i jej konflikty z moją mamą. Oględnie mówiąc ex zajmując się domem i tylko domem niespecjalnie miała ochotę to robić, wszystko było na zasadzie bo jak już muszę to zrobię.
                            Moja mama chciała też pomocy, w końcu nie była najmłodsza, nawet nie żeby jej sprzątać tylko pomóc w zakresie wspólnego użytkowania typu naprzemiennego mycia klatki czy wspólnej kuchni. No a nie dość tego, że czegoś takiego nie było to jeszcze w naszych pomieszczeniach był zazwyczaj bałagan. Jak podczas naszej nieobecności w domu moi rodzice posprzątali nam mieszkanie to był prawdziwy błysk a wywołało to totalną wojnę.
                            Ja wiem, że tak nie powinni zrobić ale moja mama chciała nauczyć ex pewnych spraw, co częściowo jej się udało ale kosztem nienawiści. Grunt to odpowiednia dyplomacja a tej moja matka nie miała i nie ma. W ostrych kłótniach poruszyła dodatkowo sprawę rodziców ex, stawiając siebie za wzór postępowania i im umniejszając. To były pierwsze lata małżeństwa i ten koszmar trwał dalej. Potem każda dobra rada mojej matki, nawet słuszna była wtrącaniem się w nasze życie, drobne rady w związku z wychowaniem dziecka były źle odbierane.
                            Jeśli matka nie miała racji to jej to mówiłem, często bywało tak, że to ex nie miała racji a i tak stawałem po jej stronie bo była przecież moją żoną. Na pewno nie byłem typowym maminsynkiem, miałem swoje niezależne zdanie, niestety nie podążyłem drogą niezależności.
                            Czy by to coś dało? No nie wiem, być może ex byłaby inna lub swoją nienawiść wyładowała na kimś innym a nie mojej matce, np na mnie i to małżeństwo skończyło by się wcześniej.
                            Gdybanie. Ex po prostu nie umiała się dostosować do innych relacji, podobny problem miała potem w pracy gdy każdą uwagę przełożonego traktowała jako osobistą porażkę i w sumie o nic robiła dramat zalewając się łzami.
                            To co opisałem było w większości w tej prawdziwej części małżeństwa, potem doszedł całkowity brak szacunku do mnie, jej romanse, miłości, oszukiwanie.
                            Byłem marnym mężem, nijakim, nieobecnym - zapewne to przez depresję albo jedynie teraz wszystko na nią zwalam by jakoś się zrozumieć. Teraz na pewno inaczej bym postępował i mam wrażenie, że wtedy to małżeństwo nie przetrwałoby za długo.
                            Zawsze mówiłem ex, że jeśli nie dostaję ciepła to go nie oddaję, teraz chyba budzi się mój instynkt samozachowawczy i być może już niedługo będę mógł powiedzieć, że jeśli dostaję zło to złem odpowiadam. Nie chcę tego bo to nie w moim charakterze ale może pora się już zmienić.
                            • zmeczona100 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 04.10.10, 22:32
                              zatracony72 napisał:
                              > Oczekiwała dobrego życia, bo jak to powiedziała jeszcze przed małżeństwem nie m
                              > ogła już wytrzymać z rodzicami.
                              Czyli miała motywację, aby dążyć do tego dobrego życia z Tobą.
                              Po ślubie jej rodzina nagle stała się świętości
                              > ą a moja matka diabłem wcielonym. To nic, że od swoich rodziców nie dostała pra
                              > ktycznie nic, a moi zapewnili nam dach nad głową a w przyszłości cały dom.
                              O piekle życia z teściową nie zapominaj.
                              >M/in nymi o to były zgrzyty, moja matka uważała że dzieciom trzeba pomagać a jej pra
                              > ktycznie się nie angażowali.
                              A skąd przekonanie, że to Twoja matka ma rację?? Skąd w ogóle przekonanie o obowiązku pomagania dorosłym dzieciom??
                              Byłem ja z marną pensją ( ex wiedziała przecież o
                              > tym przed ślubem) i ex z najniższą rentą. Wstrętne materialistyczne podejście
                              > ktoś powie, pewnie tak ale poza ideami trzeba jeszcze gdzieś mieszkać, coś jeś
                              > ć i myśleć kiedyś w przyszłości może o dziecku. Jakie warunki mu się stworzy po
                              > d przysłowiowym mostem ?
                              No własnie. Ty, jako głowa rodziny, wiedząc, że macie do dyspozycji te marne grosze, nie pomyslałes, jak i gdzie zapewnić swojej rodzinie byt?? Nie wiedziałes o tym, że będziecie skazani na życie z Twoją matką?? A może wiedziałeś, że tak będzie i że to genialny pomysł na życie z marnej pensji i renty??
                              > Pierwsze lata to walka o dominację, kto będzie rządził - niestety ja ze swoimi
                              > spokojnym charakterem nie dawałem sobą jawnie manipulować, miałem swoje zdanie
                              > i swój upór.
                              Czyli chodziło o pokazanie siły, a nie o to, kto miał jakie pomysły i na ile one były trafne??
                              > Ex nie była szczęśliwa, nie czuła ciepła, bliskości, więzi.
                              Nie no, wprost cudnie!
                              Ciekawe, kto miał jej dawać te uczucia...
                              Nudziła się w domu,
                              > nie miała wtedy żadnego hobby, ja za to miałem ich aż za dużo.
                              A czy Twoja żona była wśród tych hobby??
                              No i w ten spos
                              > ób odpychała mnie od siebie a jednocześnie chciała bliskości.
                              A tego zupełnie nie rozumiem- jak hobby lub jego brak może wpływać na to, że ktoś kogoś odpycha...
                              To się nie mogło
                              > udać i stopniowo mnie wypalało.
                              No przy takim "dojrzałym" podejściu, o jakim do tej pory piszesz, to faktycznie, że nie miało prawa się udać. O związek trzeba dbać, a nie zostawić go samemu sobie, zajmując się swoim hobby.
                              > Może to nawet nie była jej wina,
                              Niee, no coś Ty! Ona niewinna? Przecież Ty ideał jesteś!
                              zawsze byłem
                              > pesymistą i człowiekiem jakby to powiedzieć z charakterem depresyjnym a takie ż
                              > ycie to dodatkowo pogłębiło.
                              Współczuję Twojej żonie serdecznie- nie dość, że sama chora, to na głowie dziecko, facet, na którego nie może liczyć i teściowa, wkładająca nos w nie swoje sprawy! Brawo! Piękne życie jej zgotowałeś!
                              > No i jej konflikty z moją mamą. Oględnie mówiąc ex zajmując się domem i tylko
                              > domem niespecjalnie miała ochotę to robić, wszystko było na zasadzie bo jak już
                              > muszę to zrobię.
                              A była u siebie?? Poślubiła Twoją matkę, bo znała ją i wiedziała, że się dogadają i będą żyć w przyjaźni i wielkiej miłości?? Chłopie, ona nie wyszła za nią, tylko za Ciebie! Twoja matka jest dla niej obcą osobą i nie ma obowiązku jej lubić!!
                              > Moja mama chciała też pomocy, w końcu nie była najmłodsza, nawet nie żeby jej s
                              > przątać tylko pomóc w zakresie wspólnego użytkowania typu naprzemiennego mycia
                              > klatki czy wspólnej kuchni.
                              O matkobosko! Zabiłabym, gdyby moja mama grzebała w mojej kuchni! O teściowej nawet nie wspomnę!
                              No a nie dość tego, że czegoś takiego nie było to
                              > jeszcze w naszych pomieszczeniach był zazwyczaj bałagan.
                              A przed ślubem była porządnicka czy raczej bałaganiara?
                              Jak podczas naszej nie
                              > obecności w domu moi rodzice posprzątali nam mieszkanie to był prawdziwy błysk
                              > a wywołało to totalną wojnę.
                              Spakowałabym swoje manatki w jednej sekundzie i tyle mnie by tam widzieli, a moja noga nigdy by tam nie postała, póki mieszkałaby teściowa! CUDNIE!!! Obcy ludzie zaglądali jej w kosz na bieliznę, garnki czy pościel!
                              > Ja wiem, że tak nie powinni zrobić ale moja mama chciała nauczyć ex pewnych spr
                              > aw, co częściowo jej się udało ale kosztem nienawiści.
                              Wiesz co? Nauczyć to można swoje dziecko, kiedy uczy się dopiero życia. A nie dorosłą osobę! Gdyby było inaczej, to nie byłoby problemu i każdy mógłby się nauczyć zgodnego życia z każdym jednym partnerem. Cudnie!! Była traktowana jak dziecko, a jej "mąż" nawet na to nie reagował, ba! nawet był za!!!
                              Grunt to odpowiednia dyp
                              > lomacja a tej moja matka nie miała i nie ma.
                              Jak nic- wina Twojej żony. Przecież mieszkała w domu teściów, więc powinna się przystosować do wymagań nieswojego domu...
                              W ostrych kłótniach poruszyła doda
                              > tkowo sprawę rodziców ex, stawiając siebie za wzór postępowania i im umniejszaj
                              > ąc.
                              No tak- dała dach nad głową, wspólną kuchnię i nawet sprząta! A to niewdzięcznica!!

                              > To były pierwsze lata małżeństwa i ten koszmar trwał dalej.
                              I co- dziwisz się temu??
                              Potem każda dob
                              > ra rada mojej matki, nawet słuszna była wtrącaniem się w nasze życie, drobne ra
                              > dy w związku z wychowaniem dziecka były źle odbierane.
                              Noż kurva, nie daję rady!!! To było wtrącaniem się w WASZE życie!!! Rady dotyczące wychowania dziecka?? Panie Boże trzymaj mnie! Jakim prawem ktoś oprócz rodziców ma wpływać na wychowanie ich dziecka??? I jeszcze oczekiwać, że będą spełnione?? I Ty na to pozwalałeś????????????????? Twoja matka miała już możliwość wychowania swoich dzieci, więc WARA jej od nie swojego!!!
                              > Jeśli matka nie miała racji to jej to mówiłem, często bywało tak, że to ex nie
                              > miała racji a i tak stawałem po jej stronie bo była przecież moją żoną.
                              A po cholerę matka i żona miały się nawzajem przekonywać do swoich racji???? To są dwa oddzielne życia! Ty już nie byłes mamusi, ani Twoja żona! Swoje rady powinna schować w kieszeń i zatrzymać dla siebie!!!
                              Na pewn
                              > o nie byłem typowym maminsynkiem, miałem swoje niezależne zdanie, niestety nie
                              > podążyłem drogą niezależności.
                              Tiaaaa....
                              > Czy by to coś dało? No nie wiem, być może ex byłaby inna lub swoją nienawiść wy
                              > ładowała na kimś innym a nie mojej matce, np na mnie i to małżeństwo skończyło
                              > by się wcześniej.
                              A może stworzylibyście jednak rodzinę, zamieszkując oddzielnie, bez wtrącania się Twojej matki w Wasze życie? Może miałbyś wtedy motywację, aby się leczyć, zamiast zwalać wszystkie problemy na głowę żony, biorąc pod uwagę, że w pobliżu jest mamusia i zadziała, jak tylko będzie sposobność??
                              > Gdybanie. Ex po prostu nie umiała się dostosować do innych relacji,
                              A Ty? A Twoja matka? Nie mogliście obydwoje stworzyć coś tylko dla siebie, bez włączania w "relacje" kobiety kłótliwej, wsadzającej nos w nie swoje sprawy, dającej "dobre" rady i oczekującej ich wykorzystania??
                              podobny pro
                              > blem miała potem w pracy gdy każdą uwagę przełożonego traktowała jako osobistą
                              > porażkę i w sumie o nic robiła dramat zalewając się łzami.
                              Jeśli ktoś żyje z teściową, która jej wypomina, jaka to ona niezaradna, nic nie potrafi, jak ją źle wychowali rodzice, to potem przenosi sie to i na inne sfery życia, niestety.
                              > To co opisałem było w większości w tej prawdziwej części małżeństwa, potem dosz
                              > edł całkowity brak szacunku do mnie,
                              Wcale jej się nie dziwię. Oczekiwałes szacunku od niej, nie traktując jej z szacunkiem, to co się dziwić?
                              • zmeczona100 cd 04.10.10, 22:47
                                > jej romanse, miłości, oszukiwanie.

                                A ja daję głowę, że żadnych romansów, miłości nie było. Pewnie poznała przyjaciół, z którymi miała coraz lepsze relacje, coraz bardziej otwierały jej się oczy na to, czym jest małżeństwo, szacunek, miłość, a Ty - zazdrosny chorobliwie- dopisałes sobie historyjkę, aby zagłuszyć własne sumienie.

                                > Byłem marnym mężem, nijakim, nieobecnym - zapewne to przez depresję albo jedyni
                                > e teraz wszystko na nią zwalam by jakoś się zrozumieć.

                                Widocznie zależało Ci na tym, aby mieć tę depresję. Nią tak wszystko mozna logicznie wytłumaczyć... Gdyby Ci było naprawdę źle, nieznosnie, to po prostu leczyłbyś się jak lekarz przykazał, a nie krótko (bo status chorego można było utracić...).


                                Teraz na pewno inaczej b
                                > ym postępował i mam wrażenie, że wtedy to małżeństwo nie przetrwałoby za długo.

                                No z takim podejściem to w ogóle dziw, że się ożeniłes.

                                > Zawsze mówiłem ex, że jeśli nie dostaję ciepła to go nie oddaję,

                                A dlaczego Ty oczekiwałes tego, czego nie dawałes sam?? Kompletny brak zaangażowania, bierność!!

                                teraz chyba bu
                                > dzi się mój instynkt samozachowawczy i być może już niedługo będę mógł powiedzi
                                > eć, że jeśli dostaję zło to złem odpowiadam. Nie chcę tego bo to nie w moim cha
                                > rakterze ale może pora się już zmienić.

                                Ty już wystarczająco dużo złego tej dziewczynie narobiłes, więc daj jej spokojnie odejśc, skoro nie miała możliwości na normalne, spokojne życie z Tobą.

                                Na twoim miejscu zastanowiłabym się bardzo powaznie nad udziałem Twojej matki w Twojej depresji. SERIO.
                                • zmeczona100 Re: cd 04.10.10, 22:49
                                  PS Nie bronię Twojej żony, bo jej nie znam; odniosłam się tylko do tego, co tu pisałeś.
                                  Nie chciałabym Cie w żadnym razie spotkać w realu- jesteś wampirem energetycznym, a ja nie spotykam się z osobami, które wpędzają mnie w fatalny nastrój. Szkoda mojego zdrowia.
                                  • zmeczona100 Re: cd 04.10.10, 22:57

                                    www.kobieta.pl/uczucia-i-seks/psychologia/zobacz/artykul/jak-sobie-radzic-z-maruda/

                                    www.puellanova.pl/1165,0,Wampiry-energetyczne-sa-wsrod-nas.html
                                    • zatracony72 Re: cd 05.10.10, 09:18
                                      zmeczona100 napisała:

                                      >
                                      > www.kobieta.pl/uczucia-i-seks/psychologia/zobacz/artykul/jak-sobie-radzic-z-maruda/
                                      >
                                      > www.puellanova.pl/1165,0,Wampiry-energetyczne-sa-wsrod-nas.html
                                      >
                                      dziwnym trafem bardziej to pasuje do ex niż do mnie.
                                      To nie ja psułem cały nastrój super wakacji fochem, że nie mamy łazienki w pokoju tak jak znajomi a tylko obok drzwi ( tylko dla siebie)
                                      Drobnostki stawały się wielkimi problemami, większy problem tragedią. ja tak nie działam, starałem cieszyć się chwilą i mieć nadzieją że w przyszłości nie będzie gorzej.
                                  • zatracony72 Re: cd 05.10.10, 09:00
                                    Ładnie mnie podsumowałaś, dzięki za trafne spostrzeżenia. Byłem zły przez swoja bierność, ex dodała do związku zła "czynnego" i żyliśmy w swoim piekiełku.
                                    Szkoda, że ex nie miała odwagi skończyć tego wszystkiego wcześniej. Kochała mnie i to uczucie zniszczyło jej życie. Nie uroiłem sobie zdrad, nie byłem nawet zazdrosny, o wszystkim dowiedziałem się już po jej odejściu, przyznała się zresztą.
                                    Jedyne co mogę teraz zrobić to pozwolić jej odejść w spokoju, bez zbytnich nerwów.
    • niutka Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 26.09.10, 20:13
      Skoro prawie ex jest szczera, to mozecie pojsc do notariusza spisac wasze postanowienia odnosnie alimentow. Jesli nie bedzie chciala, to masz jasna sytuacje...
      • zatracony72 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 26.09.10, 20:20
        czytałem, że alimentów nie można się zrzec. Jakby tak było to byłoby świetnie.
        • fragile66 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 27.09.10, 11:52
          Nie można się zrzec alimentów na rzecz dziecka.

          Alimenty na siebie to osobna sprawa - tu decyduje uprawniony.

          Ale faktem jest, że kombinujesz strasznie. Pamiętaj, że tylko do momentu gdy zapadnie wyrok masz wpływ na swoją sytuację - potem jesteś praktycznie ubezwłasnowolniony.

          Na twoim miejscu raczej kazałbym się żonie bujać i złożył samemu pozew z żądaniem ustalenia jej wyłącznej winy oraz przyznania sobie wyłącznej opieki nad dzieckiem - najwyżej później skończy się zmianą na orzeczenie winy obu stron.

          Skoro żonie nie zależy na wieloletnim wałkowaniu rozwodu, to znaczy że jest to dla niej niewygodne - nie za bardzo rozumiem, dlaczego w twoim stanie uczuciowym (pokrzywdzony misio) chcesz jej to ułatwiać. No ale pewnie o wszystkim nie napisałeś i sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
          • zatracony72 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 27.09.10, 19:04
            fragile66 napisał:

            > Nie można się zrzec alimentów na rzecz dziecka.
            >
            > Alimenty na siebie to osobna sprawa - tu decyduje uprawniony.

            muszę tą sprawę "zbadać"

            > Ale faktem jest, że kombinujesz strasznie. Pamiętaj, że tylko do momentu gdy za
            > padnie wyrok masz wpływ na swoją sytuację - potem jesteś praktycznie ubezwłasno
            > wolniony.

            No właśnie, dlatego staram się przewidywać co będzie po rozwodzie
            >
            > Na twoim miejscu raczej kazałbym się żonie bujać i złożył samemu pozew z żądani
            > em ustalenia jej wyłącznej winy oraz przyznania sobie wyłącznej opieki nad dzie
            > ckiem - najwyżej później skończy się zmianą na orzeczenie winy obu stron.

            nie byłem idealny, te kilka % mam swojego udziału a że % są sobie w sądzie równe to nie chcę się szarpać parę lat

            > Skoro żonie nie zależy na wieloletnim wałkowaniu rozwodu, to znaczy że jest to
            > dla niej niewygodne - nie za bardzo rozumiem, dlaczego w twoim stanie uczuciowy
            > m (pokrzywdzony misio) chcesz jej to ułatwiać. No ale pewnie o wszystkim nie na
            > pisałeś i sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
            Ułatwić jej i sobie, piekła rozwodowego jak pójdzie na noże nie zniosę
    • tricolour Ty tą sprawę juz przegrałeś... 27.09.10, 11:02
      ... głównie tym, że żona pisze pozew przeciw TOBIE. Fakt, że na pozew masz wpływ niczego nie zmienia, bo papier mówi wyraźnie, że żona składa pozew przeciw Tobie.

      Jeśli chcesz się układać, to boleśnie odczujesz skutki układania się z żoną - będziesz bulił alimenty wedle obstalunku zony.
    • tully.makker Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 27.09.10, 11:29
      Jak dla mnie, za duzo tu kombinacji. Choc rozumiem brak zaufania do zony, po wywijanych przez nia numerach,.

      ja bym wykorzystala fakt, ze zona najwyrazniej nie chce rozwodu z orzeczeniem winy by wynegocjowac korzystne warunki - majac na uwadze dobro dziecka, ale bez narazania sie na dozywotnie utrzymywanie jego niezdolnej do pracy, za to zdolnej jak najbardziej do romansow mamusi.
    • pan-kowalski Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 28.09.10, 10:18
      Moim zdaniem druga propozycja jawi się niezbyt klarownie, z racji tego że z góry, na własne życzenie i trudno powiedzieć na jak długo pakujesz się w sponsorowanie małżonki (czego właściwie chciałeś uniknąć), a zaniżoną kwotę na dziecko łatwo jej będzie potem zweryfikować.
      Jeśli ona nie chce alimentów na siebie w pozwie żądać to niech tak zostanie.
      • zatracony72 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 28.09.10, 21:22
        pan-kowalski napisał:


        > Jeśli ona nie chce alimentów na siebie w pozwie żądać to niech tak zostanie.

        Może ich zażądać już po rozwodzie i wnieść nową sprawę. Może wtedy sąd uzna, że i tak płacę sporo na dziecko i przyznać jej nie za dużo a równie dobrze może to być parę stówek więcej co mnie kompletnie rozłoży.
        • pan-kowalski Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 05.10.10, 11:44
          zatracony72 napisał:

          > Może ich zażądać już po rozwodzie i wnieść nową sprawę.

          To prawda, ale napisałeś, że żona otrzymuje świadczenie rentowe, więc sąd niekoniecznie uzna, że pozstaje ona w niedostatku. Tymczasem godząc samemu godząc się na alimentowanie żony niejako sam przyznajesz, że jej sytuacja tego wymaga.
          A co do ewentualnego zrzeczenia się przez nią uprawninień wynikających z art. 60 KRiO, to przy tym art. znalazłem komentarz, że "przysługujące rozwiedzionemu małżonkowi prawo do świadczeń alimentacyjnych jest niezbywalne", więc taki akt pewnie i tak byłby tu nieskuteczny.
    • jumanji_7 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 30.09.10, 03:55
      zatracony72 napisał:

      > Jakiś czas nie zaglądałem na forum, skupiłem się bardziej na swoim zdrowiu.
      > Rozwód zbliża się jednak nieustannie, wciąż nie wiem jak postąpić z alimentami.
      > Oboje chcemy rozwodu bez orzekania o winie, ex wkurzyła się bardzo jak w rozmo
      > wie wyszło, że zastanawiam się nad rozwodem z jej wyłącznej winy. Zależy jej na
      > szybkim rozwodzie, paroletnie sądzenie nie jest jej na rękę. Dlatego też choć
      > pozew będzie składała ex to mam wpływ co w nim będzie, tak żeby już po 1 czy 2
      > rozprawach zakończyć sprawę.
      > Ustaliliśmy kwotę alimentów tylko wciąż nie wiem jak je określić na pozwie.
      > Dodam, że grozi mi płacenie alimentów na ex z powodu pozostania w niedostatku (
      > proszę nie pisać, że się nie należą)
      > Więc wariant pierwszy to na wniosku alimenty tylko na dziecko a ex obiecuje, że
      > nie będzie potem składała dodatkowych na siebie. Wobec tego jaka była i jest j
      > akoś nie wierzę w te obietnice. No i teraz myślę nad rozwiązaniem w postaci pod
      > zielenia tej kwoty na dziecko i ex, oczywiście nie po równo tylko 2/3 na dzieck
      > o a reszta na ex.
      > Czy to drugie rozwiązanie nie jest bardziej rozsądne? Serce boli, że zdradzała
      > i poniżała a jeszcze po rozwodzie będzie na moim garnuszku być może do końca sw
      > ojego życia.
      > Rozwiązanie pierwsze nie budzi takich moich oporów, ale jeśli ex będzie zdolna
      > do pracy lub wyjdzie oficjalnie za mąż to całość kwoty wciąż będę płacił, co pr
      > awda to na moje kochane dziecko ale czemu mam wtedy ułatwiać ex za bardzo życie
      > . W rozwiązaniu drugim ex zawsze może wnioskować po podjęciu pracy o zwiększeni
      > e alimentów na dziecko ale przecież niekoniecznie musi je dostać.
      > No i boję się, że wybierając wariant pierwszy plus jak jeszcze dostanie aliment
      > y na siebie to pracując wystarczy mi tylko na marną egzystencję a ex taka kwot
      > a zadowoli i kombinując i żyjąc w konkubinacie dalej będzie wygraną.



      Tymi trzema ostatnimi słowami na wszystkie nurtujące Cię pytania sam sobie odprowadziłeś i czego jeszcze?
      • zatracony72 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 30.09.10, 09:01
        No niezupełnie, bo w obu wariantach tak się to może skończy. Rożnica taka, że w wariancie z alimentami na ex wiem co mnie czeka przynajmniej do momentu wniosku o ich zwiększenie, a w wariancie z alimentami tylko na dziecko mogę polegać tylko na jej dobrej woli i czekać kiedy zaatakuje wnioskiem o alimenty na siebie.
        • jumanji_7 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 03.10.10, 22:38
          zatracony72 napisał:

          > No niezupełnie, bo w obu wariantach tak się to może skończy. Rożnica taka, że
          > w wariancie z alimentami na ex wiem co mnie czeka przynajmniej do momentu wnios
          > ku o ich zwiększenie, a w wariancie z alimentami tylko na dziecko mogę polegać
          > tylko na jej dobrej woli i czekać kiedy zaatakuje wnioskiem o alimenty na siebi
          > e.

          W takcie spraw kołorozwodowych naiwnością jest raczej na czyjąś dobrą wole liczyć ?
          Ale kto nie ryzykuje ren w kącie nie siedzi i nie beczy . wink
          • zatracony72 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 04.10.10, 19:55

            > W takcie spraw kołorozwodowych naiwnością jest raczej na czyjąś dobrą wole li
            > czyć ?
            > Ale kto nie ryzykuje ren w kącie nie siedzi i nie beczy . wink

            Racja, rozsądniej jest załatwić wszystko od razu a nie żyć w niepewności i być dalej trzymanym w szachu przez ex.
            Jeszcze jedynie muszę zaciągnąć porady prawnika, że zrzeczenie się prawa od alimentów przez ex przed rozwodem u notariusza jest prawomocne po rozwodzie.
    • yoma Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 05.10.10, 12:04
      > wciąż będę płacił, co pr
      > awda to na moje kochane dziecko ale czemu mam wtedy ułatwiać ex za bardzo życie

      Żenada
      • zatracony72 Re: Jak rozegrać sprawę z alimentami 05.10.10, 12:21
        najłatwiej krytykować ale sensownie doradzić już znacznie trudniej

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka