maja_utrecht
15.03.05, 12:18
witajcie, po ostatnim weekendzie znowu ciut mniej lubie Holendrow. troszke
sie zbulwersowalam, bo chociaz wiem, w jakim tempie najczesciej pracuja i
jaki jest poziom uslug, to mimo wszystko dawno mnie tak nie "obsluzono."
jakos najbardziej mi sie to rzuca w oczy w restauracjach. bylismy w ten
weekend z lubym nad morzem, jedlismy w niedziele w Grand Tropez (czy jakos
tak). zaznacze na poczatku, ze jestem cierpliwa osoba, nie robie publicznych
awantur, nie jestem agresywna, raczej wyrozumiala, rozumiem, ze ludzie
popelniaja bledy itp. ale jakos we mnie siedzi tak wizyta w restauracji,
miarka sie przebrala. przyszlimy, siedzimy jakies 15 minut, kelnerki defiluja
wiele razy, nic nie niosac, nie czyszczac itp. po 20 minutach podchodzi mloda
dziewczyna i odbiera od nas zamowienie. czekamy na nasze zimne napoje jakies
10 minut i nic. wkrotce nadchodzi moja zupa. zjadlam zupe, bo glodna bylam.
dalej czekamy na napoje. przyszla kelnerka - inna niz poprzednio - zabrac
talerz po zupie. moj facet pyta, gdzie nasze napoje. ona: ja nic o tym nie
wiem, ale zobacze. dobra, przynosi nam w koncu napoje, ja dostaje brudna
szklanke - odciski palcow, szminka na brzegach, w srodku reszta wody, po
prostu nie umyta. po jakims czasie - kolejne 10 minut - prosze kelnerke, zeby
mi wymienila szklanke, bo jest brudna. ona patrzy na mnie jakby nie wiedziala
o co chodzi: ...oh... ok! po chwili przynosi mnie te sama szklanke, lekko
oplukana woda(!). w tym momencie zaczelam pic z butelki, dalej czekamy na
jedzenia, juz w sumie z 70 minut. itd. itd. ja nie wiem, ale jakbym ja tak
pracowala, to wylecialabym z pracy, po maksymalnie 1 dniu. czy to naprawde
taka norma? czy jest jakis sens zwracac uwage w takiej sytuacji? rozumiem, ze
inna mentalnosc itd. ale w koncu za wiele rzeczy sie placi, czy nie mam prawa
wymagac chociazby czystej szklanki (albo przynajmniej nieuzywanej? ;)
pozdrawiam tych z anielska cierpliwoscia :)
maja