Dodaj do ulubionych

Pozytywne strony zycia w Holandii

15.02.07, 13:54
Coraz wiecej dziewczyn tu zaglada planujacych wyjazd, jedna z forumowych
kolezanek ja sama wystraszylam moimi postami o tesknocie za Polska, a my
wszystkie postami narzekajacymi na lekarzy, wiec moze dla odmiany bardziej
optymistyczny watek?
Obserwuj wątek
    • kasia191273 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 15.02.07, 17:19
      ja nie tęsknię szczególnie za Polską, za to bardzo lubię Holandię, również za:

      - sos sate
      - przychylną podatkową atmosferę dla początkujących ondernemers/ rodzin z
      dziećmi
      - tolerancję i luz (choćby ta tolerancja = ignorancja, to wolę ją od wtrącania
      się i komentowania wszystkiego, jak to bywa w PL. Można sobie wyjść choćby i w
      garnku na głowie i nie ma tych wszystkich 'oburzonych' spojrzeń lustrujących od
      stóp do głów)
      - sympatycznych dziadków, nie stetryczałych wcale i pogodnych wobec młodszych
      pokoleń- może to i powierzchowne to 'daaaaaag' na ulicy, ale poprawia mi
      nastrój i więcej nie potrzebuję
      - sympatycznych kierowców autobusów, motorniczych i kolejarzy
      - optymistyczne, normalne podejście do ciąży, dzięki czemu ją przeżyłam tak
      wspaniale mimo maili i telefonów mojej osławionej teściowej (lekarza), która co
      miesiąc kazała robić morfologię i rozpisywała się o licznych 'zagrożeniach',
      które ja rzekomo ignorowałam)
      - ludzkie warunki w szpitalu podczas porodu, wielka osobna sala, wszyscy
      nastawieni na dobro i komfort rodzącej, intymność
      - możliwość studiowania i pracowania jednocześnie, mimo moich aż 33 lat
      - fajny język;)))
      - ścieżki rowerowe
      - odległość 1300 km od mojej teściowej
      - możliwość wiązania końca z końcem nawet przy niewielkich zarobkach w sumie...
      jednak jest tu dużo łatwiej niż w ojczyźnie...
      - dużą ilość zieleni
      - plażę w Sceveningen kilka przystanków od domu
      - poczucie bezpieczeństwa na ulicy wieczorową porą

      to się nawychwalałam i lecę do córci;)))))
      • go.ga Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 15.02.07, 17:49
        Dopisze sie pozytywnie, tez lubie Holandie.

        - mozliwosc latwego przemieszczania sie na rowerze
        - mozliwosc ubierania sie bardziej na luzie, rowniez do pracy, pamietam te
        lustrujace spojrzenia w Polsce ;-)
        - tolerancje dla innych
        - solidarnosc spoleczna, stosunek do slabszych, niepelnosprawnych
        - niewtracanie sie w cudze sprawy, dotyczy to rowniez holenderskich tesciowych,
        hura!
        - generalnie ludzie zadowoleni z zycia, wyluzowani
        - polozenie geograficzne, dobra baza wypadowa do zwiedzania reszty Europy
        - kulinarne, mozliwosc zakupu przypraw i skladnikow do gotowania dan z calego
        swiata, kupienia dobrego wina w rozsadnej cenie
        - rodzinnosc, mniejszy "wyscig szczurow" niz w Polsce, "aardappels op tafel" o
        18.00 to swietosc
        • a.polonia Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 15.02.07, 18:35
          Podpisuje sie pod tym, co napisaly dziewczyny, i jeszcze tylko w temacie
          niepelnosprawnych dodam, ze mnie rozwala (pozytywnie) fakt, ze w Holandii mysli
          sie o tym, zeby obnizyc skrzynki na listy, wlasnie dla niepelnosprawnych. Czy
          kiedykolwiek w Polsce beda rozwazac takie rzeczy? Nie sadze.


          PS. Nadal nie rozumiem, jakim cudem ludziska wyrabiaja sie, zeby miec o 18
          obiad na stole.
          • kingusia1974 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 15.02.07, 19:22
            Oh! Jak sie ciesze z tego pozytywnego wątku! Już trochę sie bałam wyjazdu. Ja
            bardzo lubie Holandie, ale niewiele mogę o niej powiedzieć. Bo wszsytko co
            widziałam do tej pory (zadowoleni, radosni i grzeczni ludzie) to mogą być tylko
            pozory
          • efkamarchefka2 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 15.02.07, 21:11
            o 18, he! ja o 16 jestem tak glodna, ze umieram. wiec mam obiad o 16 ( w PL
            zawsze tak mialam, po powrocie z pracy, wiec przyzwyczajenie). no, ale nie
            pracuje, wiec moge. oczywiscie koledzy Latajacego kwicza ze smiechu, jak slysza
            o obiedzie o 16. trudno.
            a pozytywne strony NL (chociaz jestem tu krotko, wiec jeszcze malo mam
            obserwacji i doswiadczen):
            - zielone, czyste trawniki, teraz z lanami krokusow, ktorych nikt nie zrywa i
            nie depcze;
            - ograniczniki predkosci na ulicach - nie ma wiec smigajacych wsciekle
            samochodow;
            - psy wyprowadzane na smyczach;
            - tanie kwiaty - mozna sobie kupic bukiet tulipanow w supermarkecie i nie
            zbankrutowac;
            - mozliwosc wybrania sobie osoby, ktora udzieli slubu w gemeente;
            jak sobie cos przypomne, to dopisze.
            a.polonia a u nas - w Bialowiezy - byla skrzynka obnizona dla niepelnosprawnych
            przy poczcie. co prawda nie bylo podjazdu, a ni obnizonego kraweznika, zeby do
            niej dojechac, ale skrzynka obnizona jak byk. i nawet jeszcze dzwonek pod nia.
            jakby ktos i tak nie mogl wrzucic lub mial cos wiekszego, co sie do skrzynki
            nie miesci mogl zadzwonic i ktos pewnie wychodzil zbudynku. nigdy nie
            widzialam, zeby ktos z niego korzystal, ale byl!
            • kingusia1974 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 17.02.07, 20:42
              Jeszcze jeden pozytyw
              - ślub cywilny bierzemy w Holandii, gdyż w przeciwieństwie do urzędu polskiego
              w urzędzie holenderskim nie będzie problemów aby ślub wziąć w języku
              angielskim. W polskich potrzebowałabym tłumacza przysięgłego (i dodatkowe
              koszty) a w Holandii nie ma kłopotu. Wszystkie dotychczasowe sprawy w urzędzie
              holenderskim mogłam załatwić w języku angielskim (wskażcie mi polski urząd w
              którym ktokolwiek załatwi coś w języku angielskim). W Holandii nawet nie ma
              kłopotu, że moi świadkowie nie mówią ani po angielsku ani po holendersku ...
              jeśli tylko nie będzie to problem dla mnie, jeśli wszystko im przetłumacze.
              Jaki polski urząd by się na to zgodził.
              • kingadpl Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 18.02.07, 11:14
                pozytywne: nie ma fitnesu wypchanego po same brzegi :) wolne w pracy bo
                karnawal (Limburgia), skladniki potraw :)
                negatywne: Moj A. mieszka w beznadziejnym miasteczku gdzie kzdy kazdego
                obgaduje. Choc na razie mieszkam gdzie indziej, to sie bede musiala
                przeprowadzic :) No i tesciowa jest czasami paskudna! :D
                • agnieszkaela Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 19.02.07, 10:31
                  Zeby nie bylo, ze ja nie widze pozytywow :-)

                  - umiejetnosc swietowanie-karnawal, parady, zajecia artystyczne dla doroslych,
                  kluby bingo, dekoracje przed domem z roznuch okazji
                  - miejsca rozrywki rodzinnej-poczawszy od dzieciecych kinderboederij na kazdym
                  kroku, ciekwae muzea, wesole miasteczka, po wielkie parki rozrywki z
                  delfinarium Harderwijk na czele
                  - swietowanie narodzin maluszka-dekoracje przed domem, geboortekaartej i wizyty
                  w domu
                  -dostepnowsc wszystkich miejsc dla inwalidow albo kobiet z wozkami-nie ma
                  wysokichg kraweznikow, schodow bez podajazow, kartek na sklepach ze z wozkami
                  nie wolno-malo tego sprzedawca sam podbiegnie drzwi przytrzymac
                  -opieka nad ciezarna w czasie ciazy i porodu-podmiotowe traktowanie,
                  rekompensuje brak wszystkich robionych w Polsce badan
                  -bezplatna opieka lekarska-co prawda trzeba sie nameczyc, aby przeknac
                  domowego, ze jest sie chorym, ale jak juz sie cos dzieje pobyt w szpitalu nie
                  jest koszmarem, i nie trzeba dawac lapowek aby miec lepsze warunki, szybsza
                  operacje, czy moc zostac z dzieckiem na noc w szpitalu
                  -przystepnym jezykiem pisane formularze, listy urzedowe-w urzedzie skarbowym,
                  ubezpieczalni itd w Polsce nie wystarczy znac polski aby je zrouzumiec, tu
                  wystarczy znac jezyk w stopniu podstawowym
                  - opieka nad niepelnosprawnymi-sa czescia spoleczenstwa, pracuja, wychodza na
                  ulice, swietuja, maja wlasne kluby, organizacje
                  -rowery i sciezki rowerowe
                  -styl zycia starszych ludzi-aktywny, radosny. Babcie spotykajace sie na bingo,
                  dziadkowie grajacy w Bulle, grypy staroszkow na rowerach albo poprzebierani na
                  paradach karnawalowych
                  -estetyczne domy, zadbane ogrodki, ladne ulice
                  -kwiaty
                  • azza4 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 19.02.07, 11:23
                    Z tymi formularzami w urzedach to masz racje.Przypomnialo mi sie jak
                    wypelnialam wniosek o przyznanie numeru Regon w Polsce.Ze cztery strony toto
                    mialo i doslownie co drugi punkt nie byl zrozumialy dla przecietnego
                    Kowalskiego.Nie dalo sie tego zrobic na miejscu bez fachowej pomocy.
                    • maxijo Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 19.02.07, 11:56
                      wczoraj wrocilam z Polski i tesknilam juz za Holandia, bo
                      - jest lepszy klimat (zwlaszcza o tej porze roku) i z dzieckiem przyjemniej
                      jest wyjsc na dwor
                      - jest czysciej, w Polsce niestety jak nie psie kupy na placach zabaw, to
                      trawniki zarzucone sa najrozniejszymi smieciami i odpadkami z jedzenia i trudno
                      bylo mi malego utrzymac z dala od tego syfu
                      - ogolnie wiecej mozliwosci zabawy z dziecmi, choc bylam w stolicy
                      - personel w sklepach i w urzedach jest tutaj zdecydowanie milszy i
                      wydajniejszy
                      - przykro mi to mowic ale przyzwyczailam sie do holenderskiego jedzenia i
                      wcale na dobre nie wyszlo mi biesiadowanie po polsku
                      - bardzo niebezpiecznie na drogach, w Polsce jezdza za szybko, bez pasow,
                      rozmawiaja przez komorki, kierowcom brakuje wyobrazni, a przejscie przez
                      jezdnie bez swiatel z wozkiem to ogromne ryzyko
                      - nie ma kompletnie nic w TV, no oprocz mini mini:)
                      - sasiadka tlukla codziennie schabowe dla calej rodziny na wywoz i bylo to
                      uciazliwe i bardzo polskie:)
                      Takie sa moje spostrzezenia na szybko i zaczynam doceniac Holandie majac male
                      dziecko. Oczywiscie poza tymi "wpadkami" bylo jak zwykle bardzo rozrywkowo i
                      glosno, jak to w Polsce.
                  • mad_die Agnieszko.... 19.02.07, 15:17
                    Chyba z tą opieką Ci się coś pomyliło - jak ona może być darmowa, jak co miesiąc płacisz za ubezpieczenie po około 100 euro lub więcej? Dla mnie to nie jest darmo.
                    • go.ga Re: Agnieszko.... 19.02.07, 15:42
                      mad_die napisała:

                      > Chyba z tą opieką Ci się coś pomyliło - jak ona może być darmowa, jak co
                      miesią
                      > c płacisz za ubezpieczenie po około 100 euro lub więcej? Dla mnie to nie jest
                      d
                      > armo.
                      >

                      Dla dzieci do 18-tego roku zycia jest darmowa, nie placi sie za ubezpieczenie.
                      • mad_die Re: Agnieszko.... 19.02.07, 18:23
                        O dzieciach to wiem, ale chyba o dorosłych rozmawiamy nie? Poza tym, jak dorosły nie zapłaci, to dziecko też nie będzie ubezpieczone, nie? Więc ja nie widzę tu nic GRATIS ;)
                        • agnieszkaela Re: Agnieszko.... 19.02.07, 19:07
                          Nie, sorry faktycznie zle sie wyrazilam. Ubezpieczenie sie placi, ale na
                          szczescie placi sie TYLKO ubezpieczenie, a nie jakies dodatkowe 5zl za
                          wypisanie recepty, koperte za szybsze przyjecie do szpitala, spore pieniadze na
                          badania konieczne do prawidlowej diagnozy.
                          • ada9611 polskiego chleba mi tu brakuje 19.02.07, 21:39
                            • a.polonia Re: ada, o pozytywach mialo byc nt. 19.02.07, 23:26
                          • kasia191273 Re: Agnieszko.... 19.02.07, 22:24
                            w PL też ściagają niezłą kasę na ubezpieczenie, ale i tak wszyscy latają
                            prywatnie- zwłaszcza w czasie ciąży i z małym dzieckiem. Więc bez sensu-
                            podwójne płacenie, bo i tak mało kto korzysta z NFZ.
                        • go.ga Re: Agnieszko.... 20.02.07, 10:51
                          mad_die napisała:

                          > O dzieciach to wiem, ale chyba o dorosłych rozmawiamy nie? Poza tym, jak
                          dorosł
                          > y nie zapłaci, to dziecko też nie będzie ubezpieczone, nie? Więc ja nie widzę
                          t
                          > u nic GRATIS ;)

                          Tzn. uwazasz, ze dzieci nie sa gratis ubezpieczone? Ciekawy tok rozumowania....

                          • mad_die Re: Agnieszko.... 20.02.07, 15:56
                            Przecież napisałam, ze jak dorosły nie zapłaci, to dziecko nie będzie ubezpieczone.
                            Czytaj ze zrozumieniem, proszę...
                            • go.ga Re: Agnieszko.... 20.02.07, 16:28
                              mad_die napisała:

                              > Przecież napisałam, ze jak dorosły nie zapłaci, to dziecko nie będzie
                              ubezpiecz
                              > one.
                              > Czytaj ze zrozumieniem, proszę...

                              Dorosly placi za _siebie_. Tyle samo, niezaleznie czy ma 0,1 czy 10 dzieci.
                              Mysl, prosze...
                              • mad_die Re: Agnieszko.... 20.02.07, 17:56
                                Złośliwości nigdy za dużo, nie? ;)
                                • go.ga Re: Agnieszko.... 20.02.07, 18:38
                                  mad_die napisała:

                                  > Złośliwości nigdy za dużo, nie? ;)
                                  >
                                  Sama zaczelas....
                                  • mad_die Re: Agnieszko.... 20.02.07, 19:41
                                    A Ty podłapałaś ;)
                                    • beba3 Re: Agnieszko.... 09.03.07, 05:06
                                      Ja sie jeszcze zalaapalam na placenie za ubezpieczenie dla na dziecko. To byla
                                      mniejsza kwota ale razy dzieci dwoje to slono nam wychodzilo. Po reformie
                                      akurat nam wyszlo lepiej. Dla doroslych podniesli skladke ale dzieci juz placic
                                      nie musialy.
                                      Bezdzietnym to na plus reforma nie wyszla?
                                      Moze cos myle?
                    • meliloti Re: Agnieszko.... 11.03.07, 11:49
                      W Polsce placisz Zusowi ok600zl miesiecznie (jesli masz wlasna dzialalnosc gosp.
                      A w zamian nie otrzymujesz zadnej opieki, ja praktycznie z kazda dolegliwoscia
                      chodzilam do prywatnych lekarzy, nie wspominajac ile wydalam na dentyste. Wydaje
                      mi sie ze system ubezpieczen zdrowotnych w Holandii jest bardzo dobry i
                      sprawiedliwy. Rzeczywiscie lekarze daja mniej lekarstw, ale przynajmniej w
                      przypadku moich dolegliwosci okazuja sie one 100%towo wystarczajace. W Polsce
                      wydawalam fortune najpierw na lekarza, potem na apteke, a tu wszytko pokrywa
                      ubezpieczenie.
                      • anitax Re: Agnieszko.... 11.03.07, 18:10
                        Meliloti, te tutejsze leki moze w koncu pomoga, tylko szkoda, ze np. nadmiernie
                        obciazaja zoladek albo maja inne skutki uboczne (ktorych ich nieco drozsze -
                        nowoczesniejsze - odpowiedniki nie maja). Ja bym wolala miec wybor i mozliwosc
                        np. doplacenia roznicy w cenie.
                        Zeby lecze w Polsce placac z wlasnej kieszeni, bo tutejszemu dentyscie
                        calkowicie przestalam ufac, a dobrego nie udalo mi sie znalezc.
                        Ale mialo byc pozytywnie, wiec pomijajac FATALNA opieke lekarska, slabe wiezi
                        rodzinne i socjalistyczny system, widze tu wiele pozytywow.
                        • kasia157 Re: Agnieszko.... 11.03.07, 20:18
                          Ja zgadzam sie z Meliloti, jak dla mnie opieka zdrowotna to jeden z nielicznych
                          plusow zycia tutaj. Widze Anitax, ze nie mialas i pewnie na szczescie nigdy nie
                          bedziesz miala nikogo powaznie chorego w rodzinie w Polsce, wtedy dopiero
                          zobaczylabys, ze nawet matka lekarka ( jesli nie jest ordynatorem szpitala) nie
                          mogla by Ci wiele pomoc. Jak sa traktowane powaznie chore dzieci i ich rodzice w
                          szpitalach w Polsce to mozna sie dowiedziec na przyklad ze strony domu misi czy
                          innych.
                          Co do lekarstw to lekarze czasami proponuja alternatywe - drozsze za doplata i
                          tansze 100% refundowane. Moja mama na przyklad przeszla zawal tutaj i nigdy juz
                          pozniej (w Polsce) nie dostala takich dobrych lekarstw jak tu w Holandii.
                          • anitax Re: Agnieszko.... 11.03.07, 21:55
                            No to wszystkich z dobrymi doswiadczeniami prosze o namiary na lekarzy, ktorzy
                            proponuja leki inne niz najtansze z listy, stomatologow, ktorzy potrafia
                            porzadnie wyleczyc zeby i na szpitale, w ktorych glownym kontaktem dla pacjenta
                            nie sa stazysci. Jakos mimo ponad 7 lat w Holandii, nie udalo mi sie do takich
                            dotrzec. Mnie nawet grupe krwi pomylili, a bylam o wlos od transfuzji.
                            Ale mialo byc pozywnie, wiec dodam, ze atmosfera w szpitalu - mimo razacego
                            braku kompetencji personelu - byla bardzo mila

                            Kasia157, nie rozumiem, skoro leki byly takie dobre, to czemu mama nie poprosila
                            w Polsce zeby jej przepisali te same?
                            • kasia157 Re: Agnieszko.... 12.03.07, 08:25
                              Te leki ktore dostawala w Holandii byly nie do dostania w Polsce. Jeden z nich
                              byl wogole nie do przepisania ( nie bylo go wogole na rynku Polskim) inne ktore
                              dostala to niby te same leki ale pochodzace od rodzimych producentow ( i
                              niestety duzo gorsze) . To troche tak jak z vitaminami te ktore sa w kruidvat za
                              4 eur sa nieco "inne" od tych za 12 EUR od davitamon. Jedyne co mogla zrobic to
                              prywatnie spropwadzac sobie z zagranicy odpowiedniki tych drozszych lekow, ktore
                              dostawala w Holandii. Jezeli by byla holenderka, dostawalaby te wszystkie dobre
                              leki za dormo, poniewwaz miala "pecha" urodzic sie w Polsce placi krocie za duzo
                              gorsze leki, a tych lepszych to ani nie ma glowy, ani pewnie funduszy ( jeden
                              lek na cos ok. 2 tygodnie kosztuje ok. 100EUR)aby sobie je "zalatwiac".
                            • kasia157 Re: Agnieszko.... 12.03.07, 08:36
                              Jeszcze cos dotyczece stazystow. W Holandii jest zupelnie inny sytem ksztalcenia
                              lekarzy niz w Polsce i zwykle ci stazysci wiedza praktycznie duzo wiecej niz nie
                              jeden lekarz po specjalizacji w Polsce. Jak wyglada taka specjalizaja w Polsce
                              to akurat troche wiem. Najpierw placi sie ogromna lapowke, aby sie na nia
                              dostac, a pozniej chodzi sie za lekarzem, obserwuje i co najwyzej dadza takiemu
                              stazyscie zmierzyc cisnienie i przepisuje karty chorobowe. Wszystko co wie uczy
                              sie z ksiazek, ale nie chca go dopuscic do pacjenta. Wiedzy sie w Polsce nie
                              przekazuje, a lekarze zaczynaja na prawde leczyc w wieku 40-lat. Dlatego tez
                              moja ciotka bedac sama lekarzem i majac meza lekarza wyslali swoja corke na
                              studia medyczne we Francji. Takie studia sa zarowno tam jak i w Holandii
                              nastawione duzo bardziej praktycznie . Nie wiem po co masz widziec, nie stazyste
                              jezeli on powie Ci dokladnie to samo co lekarz prowadzacy.
                        • nesla Re: Agnieszko.... 12.03.07, 09:40
                          Wiesz co, anitax, mialas pecha najwyrazniej ale nie uogolnialabym. Moj pierwszy
                          lekarz domowy tez byl do bani, po zmianie praktyki jestem bardzo zadowolona.
                          Dentysci w Polsce sa dobrzy (szczegolnie ci z dyplomami z Kanady.. hehe) ale ja
                          tutaj tez mam dobrego dentyste (cala klinika z ortodoncja, implantami, itd) i
                          wszystko pokrywa mi ubezpieczyciel (!) w Polsce leczenie czy prostowanie zebow
                          kosztuje krocie.
                          I wiesz, tu jest jeszcze tak, ze nie mozna leczyc sie u rodziny. Lekarz ojciec
                          oficjalnie nie moze operowac swojego syna itd. Co bys zrobila w Polsce gdyby
                          twoja mama nie byla lekarzem? ;)
                          • anitax Re: Agnieszko.... 12.03.07, 23:16
                            Nesla, szkoda, ze mam do Ciebie tak daleko, bo wlasnie poswiecilam urlop na
                            leczenie zebow w Polsce. Moj holenderski dentysta niestety okazal sie
                            nieudacznikiem, na szczescie w Polsce wszystko profesjonalnie naprawiono.
                            Ubezpieczenie oczywiscie nic nie zwroci.

                            Uwazam, ze o pechu mozna mowic gdy sytuacja sie zdarzy raz, dwa, ale ja na
                            palcach jednej reki moge policzyc trafne diagnozy. Porod odbieral stazysta i tak
                            mnie zalatwil, ze otarlam sie o transfuzje krwi, a przez kilka tygodni nie bylam
                            w stanie normalnie chodzic. Jak moja mama wyladowala na pogotowiu, stazystka
                            sama nie odpowiedziala na zadne pytanie, tylko kursowala do lekarza tam i z
                            powrotem. EKG oczywiscie odczytac nie umiala, nie umiala tez zinterpretowac
                            wynikow badania krwi. Lekarza moja mama widziala tylko na pozegnanie, zszedl na
                            dol jej reke podac, jak sie na wlasne zyczenie wypisala do domu.
                            Opowiadala mi znajoma jak tu wygladaja staze. Jeszcze jako studentka odbierala
                            porod, lekarz stal z boku cos tam pisal i nic go nie obchodzilo co ona robi.
                            Rodzaca nadmiernie popekala, kazal jej zeszyc i tyle.

                            Gdyby moja mama nie byla lekarzem, wykupilabym prywatne ubezpieczenie, znalazla
                            dobra klinike i tam sie leczyla. Proste.

                            A co do lekow, moze rzeczywiscie mama Kasi dostala dobre leki. Moje
                            doswiadczenia sa takie, ze jak nie moge w Polsce znalezc tego, co mi tu
                            przepisali to dlatego, ze juz te leki dawno wycofano z uzycia jako przestarzale.
                            Nowoczesne leki chyba tu dochodza ze sporym opoznieniem, bo chyba jeszcze sie
                            nie zdarzylo zeby tutejsi lekarze znali leki, ktore przywoze z Polski - podaje
                            im oczywiscie substancje czynne nie nazwe handlowa, a leki na ogol sa
                            produkowane przez znane miedzynarodowe koncerny farmaceutyczne.

                            Czekam na namiary lekarzy, do ktorych nie strach pojsc.
                            • tijgertje Re: Agnieszko.... 13.03.07, 00:39
                              Anitax, widocznie mialas zlozonego pecha:-( Osobiscie moge polecic moego
                              domowego i jego ostatniego stazyste. Babke, ktora miala staz wczesniej i potem
                              do nas wrozicla na stale omijam z daleka. Przymoim porodzie byl ginekolog z
                              ponad 20-letnim stazem. I co? Ano to, ze zadufany w sobie zupelnie mnie
                              zlekcewazyl, za co juz ponad 3 lata dzien w dzien przyplacam bolem, wiecerj
                              dzieci miec nie moge i mam nadzieje, ze nie za wczesnie sie na wozek przesiade,
                              bo wczesniej czy pozniej i tak to nastapi. Jak tu przyjechalam, mialam bardzo
                              kiepskie ubezpieczenie jako au-pair, zaczal mnie bolec zab, pojechalam do
                              Polski do ponoc bardzo dobrego dentysty (dobry byl, jak zaczynal, potem majac
                              stala klijentele totalnie sobie olewal) W ciagu 2 tygodni zab sie ukruszyl,
                              zaczal znowu bolec, poszlam tu do dentysty mojego wtedy nie-meza, zrobil
                              mi "tymczasowe" wypelnienie, ktore w ciagu pol roku do roku mialam wymienic na
                              korone. Minelo 6 lat, zeba nie ruszylam i mam z nim chyba najmniej problemow.
                              Dentysta uznal polskich kolegow, ktorzy moje zeby leczyli za rzeznikow, no coz,
                              widocznie zle trafilam... A ponoc do tych najlepszych w okolicy chodzilam:-(
                              O tutejszej sluzbie zdrowia moglabym ksiazke napisac, rozne cyrki mialam,
                              troche przeszlam, na roznych lekarzy trafilam, fure specjalistow zaliczylam, 2
                              operacje na koncie wlasnym koncie, dzis sie dowiedzialam, ze czeka nas usuwanie
                              migdalow, Kasperka i mnie. Chyba po to,zebym statystyki sobie nie zepsula:-)))
                              Laryngolog byl przesympatyczny, odpowiedzial na wszystkie moje pytania, nie
                              potraktowal mnie jak to niektorzy: w Polsce niech sobie tak robia, my tu robimy
                              inaczej... Bardzo rzeczowo udalo mu sie rozwiac moje watpliwosci. Juz sie
                              stresuje, ale trudno, jak trzeba to trzeba, mam nadzieje, ze sie szybko
                              uwiniemy, bo ten lekarz w kwietniu na emeryture odchodzi.
                              Jak to ktos kiedys napisal, na konowalow mozna wszedzie trafic.

                              Co do ubezpieczen. Dziewczyny, meczcie ich jak macie watpliwosci! Robia duzo
                              wiecej, niz wielkszosc ludzi ma pojecie, wystarczy czasem tylko zadzwonic. Dzis
                              rano dzwonilam z pytaniem o witaminki mlodego. Normalnie zadnych witamin nie
                              pokrywaja. Kasper jest alergikiem, od poltora roku dostaje suplement :wapn z
                              magnezem i wit D3, ktory zawsze oplacalam z wlasnej kieszeni. Normalnie
                              ubezpieczenie pokrywa produkt mlekozastepczy przepisany przez lekarza. Kasper
                              takowego nie dostaje, dlatego bierze wapn. Kosztuje mnie to 15E miesiecznie. No
                              dobrze, niby nie duzo, ale jednak se sklada... Zadzwonilam, zapytalam, jak to
                              wyglada w naszej sytuacji, pani bardzo uprzejmna sprawdzila, powiedziala, ze z
                              naszym dodatkowym ubezpieczeniem musze poprosic lekarza o recepte, wowczas w
                              aptece sama zaplace, ale mi ubezpieczenie zwroci. Alleluja!!! Tylko dlaczego ja
                              na to wczesniej nie wpadlam???

                              anitax napisała:
                              Nowoczesne leki chyba tu dochodza ze sporym opoznieniem, bo chyba jeszcze sie
                              > nie zdarzylo zeby tutejsi lekarze znali leki, ktore przywoze z Polski - podaje
                              > im oczywiscie substancje czynne nie nazwe handlowa, a leki na ogol sa
                              > produkowane przez znane miedzynarodowe koncerny farmaceutyczne.

                              Z tym tez sie nie moge zgodzic. W czesci to prawda, ale porownanie Polski i
                              Holandii jest dosc kiepskie. Zupelnie inaczej sie leczy, mam wrazenie, ze w
                              Polsce jest moda na rozne leki, bralam ich mase. Jako dziecko faszerowana bylam
                              Biseptolem, jako studentka w kazdej chorobie dostawalam duomox, przed nim albo
                              po nim byl augmentin. Ciekawe, ze tak w jednym okresie to byly cudowne leki na
                              kazda jedna dolegliwosc. W ciagu ostatnich kilku lat widze wsrod znajomych, ze
                              leki typu Zyrtek sa w czolowce... Czy tak zle jest w Holandii??? To tu, a nie w
                              Polsce w ubieglym roku wprowadzili obowiazkowe szczepienie na pneumokoki:-)))
                              • nesla Re:Tijgertje 13.03.07, 09:41
                                Tijgertje, zainteresowalo mnie to co piszesz o witaminach i zwrocie kosztow
                                przez ubezpieczyciela. Ja Milenie podaje Nurofen (wiadomo z jakich powodow) i
                                idzie mi 1 buteleczka na tydzien (5 Euro/tydzien), w skali tygodnia to nic, ale
                                w skali roku sie uzbiera.. Oczywiscie to lek przepisany przez specjaliste
                                reumatologa, ale jego kosztow NIE pokrywa mi ubezpieczyciel. WYszukalismy ze
                                mozna dostac zwrot od fiskusa z tej racji, ale jesli masz jakies wiadomosci nt
                                zwrotow kosztow przez ubezpieczyciela jesli chodzi o leki przepisane przez
                                specjaliste to napisz cos wiecej ! My mamy tez Menzis ale II, wy chyba macie III
                                (to ma znaczenie?).
                                • tijgertje Re:Tijgertje 13.03.07, 13:48
                                  Nesla, zadzwon do nich i sie upomnij, powiedz ile ci tego schodzi i ile
                                  kosztuje. Powiedz, ze lek przepisany bez lekarza, ja dlugo juz dziecko bierze.
                                  Nie wiem, jaka jest w tym wzgledzie roznica miedzy II i III, wiem tylko tyle,
                                  ile mi powiedziano, w polisie zwykle pisze ogolnikami, a co szczegolowo
                                  niektore dzialy zawieraja, to sie trzeba osobiscie dopytywac.
                            • kasia157 Re: Agnieszko.... 13.03.07, 11:48
                              Gdyby moja mama nie byla lekarzem, wykupilabym prywatne ubezpieczenie, znalazla
                              > dobra klinike i tam sie leczyla. Proste.
                              Wcale to nie jest takie proste. Dla wyjesnienia w Polsce jeszcze nie istnieja
                              zadne prywatne kliniki porownywalne swoim zasiegiem do szpitala. To co jest to
                              sa zwykle prywatne porodowki ( a i tak rodza w nich najodwazniejsze bo zwykle
                              bez oddzialu dla noworodkow), roznej masci kliniki plastyczne, leczenia
                              bezplodnosci itp. Nie istnieja tez jeszcze ubezpieczenia komercyjne, ktore
                              wychodzilyby poza podstawowy pakiet uslug takich jak badanie kontrolne i kontakt
                              ze specjalista. Jesli jednak okazaloby sie, ze jestes faktycznie chora to
                              szpitale nie uznaja skierowan od prywatnych gabinetow i i tak musialabys odstac
                              swoje w panstwowej przychodni.

                              A propos szczepien to w Polsce nie szczepi sie rowniez na minokoki ( a w tej
                              zacofanej Holandii jednak tak). Polacy lubia zazywac leki dlatego firmy
                              farmaceutyczne wypuszczaja tam tysiace lekow podobnych do siebie). W Holandii
                              jedanak patrza bardziej praktycznie i nie jest tak latwo zbijac im tu kase na
                              kazdym medykamencie. Moja mama na przyklad dostwala tu lek, o ktorym sie jeszcze
                              w Polsce kardiologom nie snilo. ( wszystkich bardzo interesowal bo niestety nie
                              byl dostepy w Polsce nawet przez zagraniczne apteki).
    • nesla Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 20.02.07, 12:26
      Mnie sie wydaje to taki temat rzeka ze nie wiedzialabym od czego zaczac i na
      czym skonczyc..
      • napolnoc Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 21.02.07, 10:01
        Ja lubie to, ze holendrzy sa aktywni :) Praktycznie kazdy, duzy i maly ma jakies
        hobby, zajecia ktoremu oddaje sie conajmniej raz w tygodniu. Jest atmosfera do
        tego, by zostawic nawet male dziecko i pojsc z mezem na kurs tanca czy karate :)
        Uwazam ze to bardzo zdrowe.

        Podoba mi sie tez to, ze mozna zyc za to co sie zarobi, bez kombinowania do
        pierwszego.

        No i lubie przeceny :DDD

        I to ze jadac z punktu A do punktu B pociagiem, nie musze kupowac 17-stu roznych
        biletow, kazdy na inny rodzaj pociagu i innej klasy, tylko z jednym swistkiem
        zmieniam, przesiadam sie, po prostu bezstresowo podrozuje.
        • mad_die Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 21.02.07, 10:30
          To fakt, aktywność Holendrów jest wzorem aktywności dla mnie - chciałabym umieć znaleźć czas i chęci ;) na basen czy jakąś inna formę ruchu... Muszę podpatrzeć, jak oni to robią :) Bo wybór zajęć jest ogromny, i może to z tego względu nie moge się zdecydować ;)

          Co do pieniędzy - zgadzam się - one mają tutaj wartość. Za jedną, wcale nie wysoką pensję można spokojnie żyć i jeszcze odłożyć trochę. Poza tym, jak idzie się do sklepu na zakupy żywnościowe, to 30 euro spokojnie wystarcza na takie najpotrzebniejsze rzeczy, a czy kto widział, żeby w Polsce 30 zł wystarczyło? ;)

          Mi się podoba ilość ścieżek rowerowych i to że rower jest środkiem transportu, a nie wybrykiem natury na drodze ;)

          No i generalnie im dłużej tu jestem, to widzę plusy NL - co nie oznacza, ze minusy mi uciekają ;)
    • anyaa2 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 07.03.07, 22:35
      Obok wielu minusów życia w NL,moge też wymieniać długo i plusy.Ocziwście zgadzam
      się ze wszystkim,co napisały poprzednie osoby w wątku,czyli:
      -ścieżki rowerowe
      -mozliwość wyjścia na ulicę w dowolnym stroju bez narażnia się na obelgi i
      nieprzychylne spijrzenia
      -i inne ,które zostały wymienione...dopisuję też:
      -bardzo dobre traktowanie zwierząt,nigdzie nie widziałam żeby psy ,koty i inne
      domowe zwierzęta łącznie ze świniami ,kozami,kurami i innym,miały tak dobre
      warunki do bytowania
      -wolność pod każdym względem ,szczególnie wyznania religii.
      • martaj7 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 08.03.07, 08:09
        anyaa2 napisała:

        >> -mozliwość wyjścia na ulicę w dowolnym stroju bez narażnia się na obelgi i
        > nieprzychylne spijrzenia

        No chyba ze sie wyjdzie w legginsach i butach zer szpicami:):):)
        • beba3 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 09.03.07, 05:11
          Widzialam juz osoby w butach ze szpicami i osoby w legginsach ale nikt na nie
          nie krzyczal w Holandii na ulicy.
          Moze sie teraz pozmienialo? I moze ta kumulacja 'piekna' rozjusza Holendrow? ;-P
          Widzialm tez wylewajacy sie tluszcz z przyciasnych biodrowek i obojetne
          spojrzenia Holendrow.
          W Polsce natomiast bylam wielokrotnie swiadkiem glosnego i hamskiego
          komentowania.

          Wiecie, ja sie z czasem boje Polski...
        • a.polonia Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 09.03.07, 09:59
          > No chyba ze sie wyjdzie w legginsach i butach zer szpicami:):):)

          ----ale wtedy zostanie sie skomentowanym przez Polki raczej, a nie Holenderki.
          • martaj7 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 09.03.07, 11:03
            No:) Ale nas coraz wiecej, Pooolakooow...
            • azza4 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 09.03.07, 11:18
              A mi ta obojetnosc na wyglad innych czasem przeszkadza.Jak w Polsce szlam do
              pracy czy gdziekolwiek to staralam sie jak moglam zeby ladnie wygladac.Potem
              milo bylo uslyszec kompement od kogos.Czasem ktos skrytykowal,ale zawsze to
              swiadczylo o jakims zainteresowaniu drugim czlowiekiem.A tutaj to juz zupelnie
              mi sie nie chce.
            • a.polonia Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 10.03.07, 12:43
              > No:) Ale nas coraz wiecej, Pooolakooow...


              Otoz to. I za pare lat Holendrzy beda narzekac na Polakow, ktorzy usiluja
              narzucac swoje dziwne obyczaje, takie jak fanatyczne mycie rak :)). A w
              gazetach beda pisac o protestach matek Polek, ktore beda rzadac zmiany menu w
              przedszkolach i skandowac: precz z kanapkami z pasztetem i woda kranowa :).
              • martaj7 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 10.03.07, 17:48
                Matki Polki placace 1200 eurasow miesiecznie za kranowe i pasztetowke mialy
                prawo narzekac, jednakze wiedzialy ze nie moga przebic glowa muru bezmyslnej
                holenderskiej formy karmienia maluchow w przedszkolach...I mogly tylko poprosic
                o niepodawanie tego dania wlasnemu dziecku.
                Marta
                • a.polonia Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 10.03.07, 19:27
                  Chyba musze uzywac wiecej emotikonow, coby osoby bez poczucia humoru umialy
                  wyczuc ironie moich postow.
                  • martaj7 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 10.03.07, 22:17
                    Nic nie musisz. Masz racje, twoj post nie byl zlosliwy. Nie zrozumialam.
                    Przyzwyczajona jestem do zlosliwosci i bronie sie na oslep.
                    • beba3 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 13.03.07, 04:31
                      A niesusznie Martaj!
                      Nie wiem czy chodzi o to konkretnie Forum, o net czy o 'zycie', ale lepiej
                      chyba potraktowac wypowiedz zartobliwe niz doszukiwac sie zlosliwosci. Nawet
                      jesli odrobina jej jest.
                      Mi w kazdym razie ciezko jest sobie odpuscic (zlosliwosci), szczegolnie jak
                      jest okazja ale pracuje nad tym! ;-)
                      Chcialabym wiecej Twoich postow poczytac a nie tylko okazjonalne komentarze.
                      Odnosze wrazenie, ze inni odnosza wrazenie ;-) ze Twoje krotkie komentarze
                      czasmi jednak sa zadziorne. Moze mylnie?
                      W kazdym razie chetnie poczytalabym co u Ciebie slychac i jak rozwija sie Agata.
                      Pomysl o tym. :-)
                    • go.ga Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 18.03.07, 20:06
                      > Przyzwyczajona jestem do zlosliwosci i bronie sie na oslep.

                      Zupelnie niepotrzebnie to robisz, bo czesto bronisz sie _zanim_ ktos faktycznie
                      zacznie byc zlosliwy...
                      Kiedys sie Ciebie duzo przyjemniej czytalo, naprawde.
                      • martaj7 Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 19.03.07, 07:16
                        A ktoz by to mogl byc goga? Ten, ktory by faktycznie zaczal byc zlosliwy? I
                        skad ja to wiem, ze ten ktos zacznie????
                        • go.ga Re: Pozytywne strony zycia w Holandii 19.03.07, 10:39
                          martaj7 napisała:

                          > A ktoz by to mogl byc goga? Ten, ktory by faktycznie zaczal byc zlosliwy? I
                          > skad ja to wiem, ze ten ktos zacznie????

                          Martaj7, wyluzuj pliz, to tylko forum ;-)
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka