naise
14.04.05, 19:41
Mój pies umiera, męczy się. Nawet jeśli uda się go postawić na nogi to nie na
długo, może cierpieć, może go boleć. Jest marna szansa że będzie funcjonował
jak dawniej. A ja nie umiem pozwolić mu odejść. Boję się że podejmując
decyzję o eutanazji skreślam go, skazuję na śmierć, a może nie zrobiłam
jeszcze wszystkiego, może jeszcze można zaczekać, pomóc mu jakoś. Nie chcę
być samolubna i zatrzymać go tu na siłę za wszelką cenę, ale tak trudno jest
mi zdecydować. Nie chcę już patrzeć na jego cierpienie, bo mi się serce
kraje, ale nie umiem sobie wyobrazić jak będzie bez niego, nie chcę innego
psa, nie chcę już nigdy przeżywać takiej utraty przyjaciela, przyjaciela
który kocha bezinteresownie i na zawsze. Ja też go kocham. Był z nami 15 lat.
Nie umiem sobie z tym poradzić, z jego odejściem, mam wyrzuty sumienia, że
mogę coś jeszcze zrobić.