5boleslaw
07.05.16, 23:43
W moim domu (zabudowa szeregowa) zakończył się gazowy sezon grzewczy. Mam dwóch sąsiadów, którzy nie lubią ciepła, a wiec zimą grzeją gazem na pół gwizdka. To najlepiej było widać w Święta Bożego Narodzenia (mieli gości, a więc grzali dobrze), kiedy zużycie gazu przez mój piec było naprawdę na niskim poziomie. Mój dom wybudowany w 1988 roku nie jest ocieplony wełną, ani broń boże styropianem (na innych osiedlach mieszkaniowych już pokazują się grzyby...), bo ma dość grube mury z ceramicznych pustaków. W miarę możliwości i umiejętności osobiście uszczelniłem niektóre mostki cieplne, chociaż pewne miejsca wymagałyby jeszcze interwencji. Ponadto okna i drzwi mam dobrze dopasowane i ocieplone. Mam nowy dwuobiegowy piec gazowy, który służy jako jednoobiegowy, o czym się dowiedziałem dopiero po jego montażu w październiku 2015 roku. Ten piec sam sobie pobiera tlen do spalania poprzez komin. Do ogrzewania wody wykorzystuję przepływowy piec gazowy, który znajduje się w kuchni. Także w kuchni mam piec gazowy do gotowania.
Ogrzewałem 120 m kwadratowych powierzchni mieszkalnej (ogólna temp. 18,5 stopni C regulowana czujnikiem w jednym pokoju i na grzejnikach w pozostałych pomieszczeniach) + pokój bardzo rzadko używany o powierzchni około 12 m kwadratowych (temperatura około 15 stopni C regulowania na grzejniku).
A teraz do rzeczy.
W okresie od 28.10.2015 roku do 27.04.2016 roku (sześć miesięcy) całkowite zużycie gazu (ogrzewanie + ciepła woda + gotowanie na kuchni gazowej) kosztowało mnie 2290 zł (800 zł + 960 zł + 530 zł), czyli średnio niespełna 385 zł miesięcznie. Gdy weźmie się pod uwagę, że za ciepłą wodę i gaz zużyty do gotowania posiłków na kuchni gazowej cały rok miesięcznie płacę około 100 zł, co należałoby odjąć, to faktyczny miesięczny koszt ogrzewania minionej zimy u mnie wyniósł 285 zł.
Wobec powyższego, jak to się ma do ogrzewania zwłaszcza węglowego. Proszę o opinie.