a_weasley
10.02.07, 13:49
Powtarza się to dość regularnie. Dzisiaj trafiło na mnie.
Kupuję dwie Warki, czytam cenę - 2,09.
Daję w kasie 4 zł 20 gr.
- Jeszcze 10 gr.
- Słucham?
- Kosztują po 2 zł 15 gr.
- Nie, proszę pani, po 2,09.
- Mi kasa wybija 2,15.
- A ja wziąłem towar wystawiony z ceną 2,09. Może pani sprawdzić.
- Nie mogę, nie mogę zejść z kasy. Może pan źle przeczytał? MOże to inna
odmiana, mocniejsza?
- Pani sobie żarty robi? Warka jest zwykła i strong, strong kosztuje 2,55, a
to jest zwykła, wystawione na półce "Warka puszka 2,09" razy dwa to jest 4,18,
reszty nie trzeba. Ewentualnie niech pani woła kierownika.
Kasjerka ma już minę PRLowskiej sprzedawczyni zmuszonej do podania książki
zażaleń.
- Ma pan! Ze swoich dołożę! Może panu będzie lepiej smakowało!
Sprzed sklepu specjalnie wróciłem, żeby zobaczyć. Owszem, pomyliłem się: cena
na półce nie jest 2,09, tylko w ogóle 2,05.
I takie rzeczy są na porządku dziennym. Co parę wizyt w Albercie widzę takie
sceny. Pewnie bym złożył to na karb burdelu w sklepie, gdyby nie ciekawy
szczegół: zawsze kasa wybija więcej niż na półce, nigdy mniej.