anuszka_ha3.agh.edu.pl
29.11.14, 01:30
Sebalda narzeka, że za mało dyskusji o wierze. Więc mam do was pytanie.
Jest takie często bębnione hasło duszpasterskie, że "trzeba nawiązać osobową relację z Bogiem". Co to w ogóle jest za idea i skąd się wzięła? Nie jest to dogmat. Ale w ustach duszpasterzy zawsze brzmiała jak kryterium prawdziwej wiary.
Czy jesteście przywiązani do tej koncepcji? Jeśli tak, to jak ją rozumiecie?
Bo niestety, ile razy się nad tym nie zastanawiałam, to wychodziło mi jedno: Według mnie wzięcie na poważnie tego wymogu "nawiązania osobowej relacji" sprowadza się do stworzenia sobie "wymyślonego przyjaciela".
W teologii używa się filozoficznego pojęcia "osoby" do opisu Boga, ale jak lepiej w to wniknąć, to owo pojęcie nie jest równoznaczne z potocznym pojęciem osoby czy psychologicznym pojęciem osobowości. Więc chyba ta koncepcja duszpasterska wzięła się stąd, że duchowni sami nie rozumieją pojęcia osoby w teologii i wyobrażają je sobie w sposób kompletnie ludzki i potoczny, a do tego dokładają psychologizowanie - "relacja" z osobą. No i wtedy wychodzi na to, że trzeba by sobie wyobrażać kogoś, z powinniśmy gadać w myślach, wyobrażać sobie, że ten ktoś ma emocje (np. cierpi z powodu naszego zachowania, można go urazić), no i wyobrażać sobie że ten ktoś nas kocha. Słowem, wymyślony przyjaciel. Wiele dzieci ma takiego.