anuszka_ha3.agh.edu.pl
31.03.16, 19:54
Jest taki artykuł: kulturaliberalna.pl/2016/03/31/zakaz-aborcji-sejm-kaczmarek/
Znalazłam tam interesujący argument za swobodą w wybieraniu aborcji:
Jak, jeszcze w latach 70., zauważyła amerykańska etyczka Judith Jarvis Thomson, nawet w przypadku uznania, że płód jest pełnoprawną osobą, całkowity zakaz aborcji nie może się obronić. Przeformułujmy nieco argumentację Thomson i wyobraźmy sobie następującą, hipotetyczną sytuację. Wracając piechotą do domu, jesteś świadkiem wypadku. Obok ciebie zderzają się dwa samochody. Karetka przyjeżdża natychmiast i ratownicy wyciągają z aut zakrwawionych pasażerów. Jeden z nich jest na granicy śmierci. Nagle, ratownicy biegną w twoją stronę i łapią cię za ręce. Mimo twoich krzyków i protestów ciągną cię w stronę wypadku. Ponieważ ofiara wypadku potrzebuje krwi, wbrew twojej woli przetaczają jej twoją krew. Następnie zabierają was do szpitala. Kiedy leżysz skrępowany/skrępowana na szpitalnym łóżku, lekarze informują cię, że musisz zostać podłączony/podłączona do ofiary wypadku jeszcze przez dziewięć miesięcy. Jeśli się uwolnisz i uciekniesz, ofiara wypadku umrze. Co należy zrobić w tej sytuacji? Oczywiście, byłoby bardzo ładnie z twojej strony, gdybyś poświęcił/poświęciła się dla podtrzymania życia tej drugiej osoby. Nikt jednak nie może tego od ciebie wymagać, nie może twierdzić, że jest to twoim prawnym obowiązkiem.
Jak zauważa Thomson, „żadna osoba nie jest moralnie zobowiązana do czynienia poważnych ofiar dla podtrzymania życia innej osoby, która nie ma prawa domagać się tego od niej, i to nawet wtedy, gdy te poważne ofiary nie obejmują samego jej życia” [1]. Funkcjonujemy w świecie, w którym potrzeba ratowania życia jednej osoby nie uzasadnia naruszenia integralności cielesnej drugiej osoby. Nie pobieramy od nikogo nerek do przeszczepów siłą, mimo że z jedną nerką da się żyć, a inni tych nerek naprawdę potrzebują. Ba! Nie zmuszamy do takich poświęceń nawet rodziców, którzy mogą dzięki nim uratować życie własnych dzieci!
Oczywiście rodziców, którzy z obawy o własne zdrowie czy ze strachu przed zabiegiem nie zostają dawcami organów dla własnych dzieci lub nie chcą im nawet oddać swojej krwi, możemy uznać za rodziców wyrodnych. Dalej jednak nie dopuszczamy do przymusowego pobierania krwi czy narządów od rodziców dla ratowania życia ich potomstwa. Skoro nie zmuszamy do tego nawet tych, którzy dobrowolnie zostali rodzicami, jak możemy zmuszać do podobnych poświęceń zgwałcone kobiety? Przeszczep lub oddanie krwi jest tutaj oczywiście analogią ciąży – zakładając, że płód jest osobą, w obu przypadkach mamy do czynienia z „użyczaniem” własnych narządów drugiemu człowiekowi.
Co o tym myślicie?
Dla mnie to interesująca analogia, ale nie wiem, czy jednak spójna.
Jeśli trzymać się tego argumentu, że w ramach powszechnej moralności nie ma obowiązku podtrzymywać cudzego życia kosztem własnej integralności cielesnej - to jak jest, gdy dziecko się już urodzi? Trzeba je karmić piersią. OK, w dzisiejszych czasach nie jest to konieczne, bo można dać sztuczną mieszankę. Ale wyobraźmy sobie trudną sytuację, np. wojnę - matka rodzi dziecko i nie chce go podtrzymywać przy życiu kosztem swojej integralności cielesnej, a jedyna możliwość to karmienie piersią. Ma prawo przestać karmić dziecko i zagłodzić je?