Gość: Onaaa
IP: 83.238.210.*
07.10.06, 07:53
Jestem mamą dwóch studentek (i syna w 6 klasie podstawówki). Starsza córka
jest na 4 roku studiów (1 rok magisterskich), a młodsza na 2 roku. I wiem, że
niełatwo być mamą studentek. Bo z jednej strony wiadomo studia to nie szkoła
podstawowa i uczyć się trzeba porządnie zatem moja odpowiedzialność jako
rodzica powoduje, że powinnam się ich studiami interesować, z drugiej jednak
strony córki mają poważny argument w postaci dowodu osobistego i
pełnoletności. Nie ma więc - jak to na studiach - mowy o wywiadówkach, nie
mogę też przecież jak w przypadku syna wpływać bezpośrednio i otwarcie na
naukę i wyniki w nauce. Mimo wszystko ja jednak wobec takiej sytuacji
znalazłam całkiem rozsądny sposób. Stosuję tzw. kontrolę dyplomatyczną czy
też nieoficjalną. Mianowicie od czasu do czasu sprawdzam i przeglądam córkom
zeszyty i notatki, ale one nawet o tym nie wiedzą. Bo robię to pod ich
nieobecność i nie zostawiam żadnych śladów na to wskazujących.
Trochę inaczej sprawa ma się co do indeksów. Córki bowiem - pewnie
świadomie - noszą indeksy zazwyczaj przy sobie, w torebce. Dlatego nie mam
możliwości poufnego przejrzenia, nie mogę przecież robić tego otwarcie i
stanowczo tego żądać. Pozostaje mi zatem liczyć na to, że córki z łaski swej
zechcą same pokazać mi indeksy, co niestety zdarza się rzadko.
Ta "niesprawdzalnośc indeksów" powoduje czasem inne sytuacje, w których
muszę znaleźć kompromis i zachować się dyplomatycznie. Tak było w czerwcu
tego roku, wiadomo sesja egzaminacyjna, a mi oczywyście nie było dane ujrzeć
indeksu. Chodzi o młodszą córkę, a wiadomo jak to jest na 1 roku.
I pewnego dnia przyszedł do niej list polecony z uczelni, który odebrałam ja
bo tylko ja byłam w domu. Stanęłam przed dyletamtem, który na szczeście udało
mi się rozwiązać skutecznie, acz dyplomatycznie. Mianowicie otworzyłam ten
list, przeczytałam, okazało się, że to jakaś mało ważna sprawa formalna, po
czym włożyłam z powrotem i zakleiłam kopertę jakby nigdy nic. W ten oto
sposób i ja byłam spokojna, bo przekonałam się na własne oczy, że wszystko
OK, i córka była spokojna bo o tym nie wiedziała i otworzyła sobie normalnie
list.
Zatem bycie mamą studentek to czasem takie właśnie przygody, którymi
pozwoliłam sobie podzielić się na forum.
Proszę o poważne komentarze, pozdrawiam serdecznie:)