andrew.wader
20.04.14, 20:03
W niedawno otwartym wątku pt.: "Mini - teorie egzystencjonalne" napisałem.:
[" Zauważyłem, że czasami w różnych źródłach publikowane są omówienia poglądów, przekonań, lub relacji z własnych przeżyć, z własnego życia - które są niezwykle celne. Znajomość takich mini - teorii może być bardzo użyteczna. Postanowiłem aby w ramach wolnego czasu zamieszczać notatki, krótkie fragmenty z zapisów dotyczących takich teorii"]
......................................................................................
Ciekawym tekstem jest artykuł, który ułatwia "przewidywanie tego co zapewne będzie się dziać". To przewidywanie jest dość pewne, gdyż dotyczy ono naszego sąsiada, w którym przywódca nie musi obawiać się wyników kolejnych wyborów. Tekst jest dostępny pod.:
wyborcza.pl/magazyn/1,137863,15826118,Co_Bog_polecil_Putinowi.html
...........................
["... A kogo Putin słucha?
- Mogę powiedzieć o swoich spostrzeżeniach. W tej chwili najbardziej wpływową grupą są ludzie skupieni w powstałym w 2012 r. Klubie Izborskim. To grono samozwańczych ekspertów - pisarzy, myślicieli, rzadziej ekonomistów. Przewodniczącym jest Aleksandr Prochanow, ideolog starej daty. Barwna postać, kiedyś radziecki reporter w Afganistanie, autor poczytnych książek. Niedawno był outsiderem, dziś stał się bardzo wpływowy i niebezpieczny.
Izborsk? Gdzie to jest?
- Na Pskowszczyźnie. To nie przypadek, że Prochanow i jego ludzie obrali na ideową stolicę to nieduże miasto twierdzę koło Pskowa.
Izborsk to jeden z najstarszych grodów na Rusi Nowogrodzko-Kijowskiej. Legenda w najsłynniejszej rosyjskiej kronice ''Powieści minionych lat'' mówi, że w 862 roku Ruryk, założyciel Rusi, osiedlił się właśnie w Izborsku. Potem Izborsk i Psków były pogranicznymi twierdzami atakowanymi przez Szwedów, Niemców i Stefana Batorego, zagarnianymi przez Estonię albo zdobywanymi przez Wehrmacht. Słowem - miasta symbole. Dla prochanowowców to siedziba duchowa. Tam się zbierają, jak biesy u Dostojewskiego, jeżdżą po innych regionach i przygotowują ideowy plan, który Putin ma wcielić politycznie w życie.
To było jasne od niemal dekady: ''Putin wraca do czasow carskich''
Prochanow już dawno mówił - również Polakom, np. w wywiadzie ''Liczą się mity, nie fakty'' w ''Nowej Europie Wschodniej'' w 2009 r. - że bez świętej wojny się nie obejdzie. Wojna o Krym i Ukrainę jest w jego opinii sprawiedliwa i oczyszczająca. Apeluje więc, aby Putinowi - którego jeszcze w 2009 r. surowo krytykował za minimalizm - nadać przydomek ''Taurydzki'', od miasta na Krymie, w którym Włodzimierz Wielki przyjął chrzest. Tak kiedyś Katarzyna II nazwała swego kochanka Grigorija Potiomkina - nie za wyczyny w alkowie, lecz za to, iż w kwietniu 1783 r. odebrał Tatarom Krym.
Czego chce Prochanow?
- Odbudowy Związku Radzieckiego. Ale Putin zdaje się mierzyć wyżej. To nie jest tylko próba rekonstrukcji wpływów na terytorium dawnego ZSRR. Ma tak szalone zamiary, jakie mieli panslawiści w XIX w.: aby zmierzyć się z Turcją, zająć kraje prawosławne, stworzyć imperium słowiańsko-grecko-prawosławne. Popierają go różni wyznawcy, nie tylko Prochanow, ale też narodowy bolszewik Edward Limonow oraz Aleksander Dugin, darwinista geopolityczny, który wymordowałby inne nacje, aby tylko pomnożyć ''ruskie ziemie''.
Duginowi warto się przyglądać, bo jego pomysły są znacznie bardziej niebezpieczne niż Prochanowa, a jest bardzo popularny. W Rosji stał się - co znamienne - gwiazdą telewizyjną. W ostatnich latach jego marzenia przesunęły się z Azji ku Europie. Kraje bałtyckie, Białoruś to jego minimum, ale myśli wręcz o stworzeniu ogromnego kontynentalnego państwa, na którego czele stanie Rosja z Niemcami. Twierdzi, że Rosjanie powinni się dogadać z Niemcami, bo łączy ich ten sam duch bizantyjsko-germański.
A co z Polską?
- Dla Polaków czyni wyjątek. Rosyjscy panslawiści zawsze mieli problem z Polską i Dugin też nie liczy na to, że Polskę uda się przyłączyć do tego monstrum. Twierdzi, że będziemy czymś w rodzaju buforowej marionetki między dwoma mocarstwami.
Co Putina urzekło w wizji panslawistów? Imperialny rozmach?
- Putin przeżywa coś w rodzaju mistycznego nawrócenia. Nigdy nie był bliski Cerkwi, rok temu przyznał w wywiadzie dla Russia Today, że nie wziął ślubu cerkiewnego. I nagle polityk, któremu religia była raczej obca, zaczyna głosić potrzebę duchowego odrodzenia Rosji. W orędziu uzasadniającym anszlus Krymu przypomniał nawet chrzest Włodzimierza Wielkiego w 988 r.! Chętnie powołuje się na rosyjskich myślicieli religijnych przełomu XIX i XX wieku, o których ja i inni historycy pisaliśmy książki, ale do głowy by nam nie przyszło, że staną się tak absurdalnie aktualni. Nigdy nie pomyślałbym, że Putin każe urzędnikom czytać ''Filozofię nierówności'' Nikołaja Bierdiajewa czy ''Nasze zadania'' Iwana Iljina. Ledwie kilka dni temu zrozumiałem, dlaczego to najważniejsze dzieła w katalogu Putina.
Dlaczego?
- Bo są antyrewolucyjne. Bierdiajew w arystokratycznej, konserwatywnej ''Filozofii nierówności'' wykazał, że wszelka rewolucja jest zgubna. Zresztą Bierdiajew może być jeszcze bliższy Putinowi, a zwłaszcza Prochanowowi, za sprawą książki ''Nowe Średniowiecze'', która - napisana w latach 20. XX w. - była apologią faszyzmu typu włoskiego. Prochanow pisze w duchu ''Nowego średniowiecza'': gardzi prawem i głosi chwałę ''mistycznej modernizacji'' nowej Rosji.
Wy, Polacy, łączycie się z posteuropejską Europą, która zrezygnowała z wielu wartości europejskich - z nacjonalizmu państwowego, z chrześcijaństwa, z tradycyjnych stosunków między płciami. My zaś jesteśmy ostatnim mocarstwem europejskim: ''Rosji będziecie się bać''..."]