andrew.wader
14.07.15, 18:41
W dniu 25.06.2015 wydrukowano w Gazecie Wyborczej artykuł Ireny Cieślińskiej pt.: "Panowie są zaprogramowani do zdrady?"
Podtytuł artykułu jest następujący .:
Nowa partnerka podkręca libido mężczyzny - skraca czas potrzebny do wytrysku, zwiększa objętość ejakulatu, poprawia jakość nasienia. Potwierdza to eksperyment amerykańskich badaczy. Można to wykorzystać w klinikach leczenia niepłodności.
Początkowa część artykułu jest dostępna pod.:
wyborcza.pl/1,75400,18245050,Panowie_sa_zaprogramowani_do_zdrady_.html
Poniżej wklejam w P.S. fragmenty tego artykułu. Dane oparte o badania naukowe należą do tego typu "wiadomości" (tematów) o których lepiej nie mówić w towarzystwie.. w szczególności w towarzystwie mieszanym, w skład którego wchodzą kobiety.. Jeśli ktoś z Państwa nie wierzy to proszę streścić dla próby treść tego artykułu na jakimś przyjęciu..
Z drugiej strony, ..moim zdaniem, jeśli skrzętnie omijamy jakieś dane, to mamy skrzywiony obraz rzeczywistości, co może się źle odbijać na rezultatach naszych zachowań ..
Nawiasem mówiąc poprzez link u dołu tego artykułu mozna przejść do reklamy książki.:
Deborah Anapol. Poliamoria - Miłość i intymność z wieloma partnerami i partnerkami
Wydawca:Czarna Owca, e-book
Książka ta niewątpliwie sugeruje "możliwe wyjście" dla tych osób, którym doskwiera omówione poniżej zjawisko. Tematyka tzw. "Poliamorii" - jest przy tym jeszcze bardziej niewdzięcznym tematem dla rozmów w towarzystwie. No ale ponownie,... czy unikanie omawiania takiego rozwiązania jest korzystne. Poliamoria nie jest dobrym rozwiązaniem dla wszystkich par. Niektórzy partnerzy potrafią jednak poskromić fenomen zazdrości. ~ Andrew Wader
Podana informacja o książce.: "Poliamoria" jest następująca.:
["..Pamiętajmy, świat nie kończy się na małżeństwie! Tam, gdzie miłość, erotyczne potrzeby i chęć przekraczania granic tworzą istotę związku, nie warto ograniczać się ze strachu czy lęku przed osądem...
Poliamoria, czyli utrzymywanie intymnych relacji z więcej niż jedną osobą jednocześnie – bywa często źle rozumiana. Ta owiana tajemnicą i otoczona lękiem przed dewiacjami praktyka intryguje nas i jednocześnie niepokoi.
Deborah Anapol – jako doktor psychologii klinicznej na Uniwersytecie Waszyngtońskim, doświadczona trenerka relacji i specjalistka w dziedzinie poliamorii – jest idealną przewodniczką po tym temacie. Wyjaśnia m.in., jak radzić sobie w związkach z zazdrością, jak dzielić obowiązki i przyjemności między partnerami, jak żyć w nieprzyjaznym otoczeniu.
Łącząc w książce wyniki badań i fakty, przedstawia kompetentną i bezstronną analizę poliamorii jako stylu życia oraz umieszcza ją w kontekście psychospołecznym i historycznym. Zaczerpnięte z życia anegdoty pozwalają czytelniczce i czytelnikowi lepiej zrozumieć zjawisko poliamorii oraz osoby, które ją praktykują i cieszą się nią.
Deborah Anapol doktor psychologii klinicznej na Uniwersytecie Waszyngtońskim. Jako trenerka relacji specjalizuje się w pracy z osobami odkrywającymi i zgłębiającymi poliamorię oraz świadome związki. Prowadzi seminaria i wygłasza wykłady na całym świecie. .."]
P.S.
30. prezydent Stanów Zjednoczonych John Calvin Coolidge zwiedzał pewnego razu wraz z małżonką fermę drobiu. Gdy prezydent oddalił się na chwilę, farmer z dumą wskazał pani Coolidge bardzo zapracowanego koguta, zapewniając, że ów "kopuluje z kurami cały boży dzień, godzina po godzinie, dzień za dniem, bez ustanku". Prezydentowa zasugerowała, żeby gospodarz opowiedział to panu Coolidge'owi. Prezydent go wysłuchał i spytał: "A czy kogut robi to za każdym razem z tą samą kurą?". "O nie! Za każdym razem z inną" - odpowiedział farmer. Prezydent westchnął i polecił: "Niech pan powie to teraz pani Coolidge!".
Inspirując się tą anegdotą, pół wieku temu amerykański etolog Frank Beach nazwał efektem Coolidge'a obserwowany w naturze wzrost libido u samców, którzy zmienili partnerki.
Skąd ta skłonność samców do nowości?
Na ogół przyjmuje się - i bardzo słusznie! - że skoro samice ponoszą wyższy koszt stosunku płciowego (ciąża i długi czas opieki nad potomstwem), to muszą być bardzo wybredne w wyborze partnera. Dokonują go starannie, a potem skłonne są przy nim trwać. Tym gorliwiej, im bardziej liczą na wsparcie przy wychowaniu potomstwa. Zła inwestycja może się bardzo zemścić.
Co innego samce, które mogą być (i często bywają) dużo bardziej beztroskie w sprawach seksu, chętnie kopulują i chętnie zmieniają obiekt swoich zainteresowań. Koszty, jakie przy tym ponoszą, są niewielkie, a spodziewany zysk - w postaci szeroko przekazywanych genów - znaczny. Jednak choć inwestycja samca w stosunek jest nieporównywalnie mniejsza, to także on ponosi pewien wysiłek. Chodzi tu już nie tyle o wysiłek fizyczny podczas zbliżenia, ile o koszty produkcji nasienia. Nasienie też kosztuje, więc samce nie szafują nim bez potrzeby. Co to znaczy "bez potrzeby"? Na przykład kryjąc po raz kolejny tę samą partnerkę.
Nawet ślimaki lubią skoki w bok
W głośnym eksperymencie z 1956 r. zamknięto szczura w klatce wraz z pięcioma szczurzycami w rui. Natychmiast zaczął kopulować ze wszystkimi samicami po kolei, aż... opadł z sił. Samiczki usiłowały go sobą zainteresować, trącały go pyszczkami i lizały, ale on był tak wyczerpany, że nie podnosił się z podłogi. Do czasu, kiedy do klatki wpuszczono nową samicę - wtedy podniósł się i podjął swoje obowiązki.
Od tego czasu efekt Coolidge'a zaobserwowano u wielu gatunków ssaków, ptaków, ryb, a nawet u pszczół i chrząszczy! Ba, zjawisko to badano u zwierząt tak prymitywnych jak ślimaki, które także kopulują chętniej, dłużej i efektywniej z nowo poznanymi partnerami. Ślimaki! Zwierzęta, o których nie powiedziałbyś, że odróżnią partnera od sałaty. Efekt Coolidge'a zanotowano u śródziemnomorskich much Ceratitis capitata i małych chrząszczy - trojszyków gryzących - a także wołków zbożowych.
U niektórych zwierząt efekt Coolidge'a objawia się nie tylko większym zainteresowaniem samca nowymi partnerkami, ale też... oszukiwaniem jego obecnej partnerki. Samiec wprawdzie z nią kopuluje, ale oszczędza na spermie, a przynajmniej na spermie lepszego gatunku (np. kryje ją nasieniem z małą ilością białka i mało ruchliwymi plemnikami). Albo - jak to robią koguty (z anegdoty o prezydencie Coolidge'u) - kopuluje z zaliczoną wcześniej kurą, znacznie ograniczając ilość ejakulatu w wytrysku, zachowując zapas na wypadek spotkania nowej partnerki. Czytając to, zapewne zadajecie sobie pytanie:
A jak to jest u ludzi?
Jakiekolwiek systematyczne obserwacje nad zachowaniem naszego gatunku są prowadzone w tym obszarze zaledwie od dziesięciu lat.
Wiemy - dla przykładu - że mężczyźni onanizujący się przy zdjęciach pornograficznych, które przedstawiają sytuacje konkurencji o samicę (np. takie, gdzie uwidoczniono jedną kobietę i dwóch lub więcej mężczyzn), produkują spermę o wyższej procentowej zawartości mocno ruchliwych plemników niż mężczyźni przeglądający zdjęcia przedstawiające trzy panie solo - bez męskiej konkurencji (badanie wpływu merytorycznej zawartości pornograficznego obrazka na jakość nasienia wykonali Sarah Kilgallon i Leigh Simmons z Uniwersytetu Zachodniej Australii).
Niemniej liczba tego typu badań jest zdumiewająco skromna. Tym bardziej cieszy ostatnia publikacja Paula Josepha i Laury Sirot z Wydziału Biologii The College of Wooster w amerykańskim stanie Ohio. Sprawdzali oni, w jaki sposób zmieniają się parametry ejakulatu w zależności od tego, czy mężczyzna kopuluje ze swoją dotychczasową, czy też z nową partnerką.
Badania na ludziach są rzeczą niełatwą, a badania tak drażliwych i delikatnych kwestii - niełatwą podwójnie. Dlatego i tym razem nie badano realnych stosunków, ale jedynie - podobnie jak w badaniu australijskim - parametry nasienia panów masturbujących się podczas oglądania filmów pornogr