andrew.wader
23.08.15, 14:26
W dniu 01.08.2015 w dodatku do Gazety Wyborczej wydrukowano artykuł Anny Zaleskiej pt.:
Jane i Paul Bowles: Grzech za Grzechem. Ona - lesbijka, on - gej. Jedno z najbardziej oddanych sobie małżeństw wśród artystów XX wieku
Zamieszczam to obszerne fragmenty tego artykułu, gdyż przestudiowanie życiorysu Jane Bowles i Paula Bowles umożliwia przybliżenie się do wielu "niepojętych" fenomenów z zakresu relacji mężczyzna - kobieta. Jak wiadomo - prócz tego ponoć powieść Paula Bowles pt.: "Dom pająka" umożliwia zrozumienie dlaczego tzw. "ludzie Zachodu" nigdy nie zrozumieją wyznawców Islamu i odwrotnie.
[".. Jane początkowo odbiera Paula jako "swojego wroga", ale wkrótce zaczynają razem żartować, jakby to było zabawnie wziąć ślub i wywołać tym powszechne przerażenie. Kilka tygodni później są już małżeństwem
Kto znał osobiście Jane Bowles, wiedział, jak cienka jest granica między nią a szalonymi bohaterkami jej opowiadań i powieści. Urodzone w dobrych domach, z manierami, w spelunach szukały grzechu, a przy typach spod ciemnej gwiazdy i kobietach, które mogłyby być pacjentkami szpitala psychiatrycznego - szczęścia i spełnienia.
Skąd więc w jej życiu Paul? Mężczyzna wrażliwy i delikatny, o którym ktoś powiedział, że jest w nim piękno daniela? Ona - lesbijka, on - homoseksualista. Stworzyli jedno z najbardziej oddanych sobie małżeństw w kręgach artystycznych XX wieku. Ale musiało się zacząć od skandalu.
Ten okropny dzieciak
Co z całą pewnością mogło zbliżyć Jane Auer i Paula Bowlesa, to dziwaczne i trudne dzieciństwo. Paul, urodzony w 1910 roku w Nowym Jorku, dorasta w przekonaniu, że własny ojciec go nienawidzi. Babcia powiedziała mu kiedyś, że chciał go zabić zaraz po narodzinach. Potem robił wiele, by z życia syna uczynić piekło. W autobiografii Bowles wspomina: "Mając pięć lat, nigdy nie rozmawiałem z innym dzieckiem ani nie widziałem bawiących się rówieśników. Wyobrażałem sobie, że świat jest zamieszkany przez dorosłych". Jego całym życiem były wtedy książki i muzyka. Pierwsze opowiadanie napisał po piątych urodzinach, jako ośmiolatek stworzył operę w dziewięciu aktach. Gdy ojciec go kiedyś uderzył, Paul przysiągł, że poświęci życie na to, by go zniszczyć. Uwielbiał robić rzeczy, które wyprowadzały starego Bowlesa z równowagi: związki z mężczyznami, małżeństwo z Żydówką, wstąpienie do partii komunistycznej.
Jane Auer też w dzieciństwie uchodzi za odmieńca. Urodzona w 1917 roku w zamożnej żydowskiej rodzinie, nie jest typową dziewczynką z dobrego domu. Wygląda jak elf: wielkie oczy i nos jak skocznia narciarska. W okolicy mówi się o niej "ten okropny dzieciak". Potrafi porysować maski kilkudziesięciu samochodów zaparkowanych w sąsiedztwie. Albo strącić perukę Bogu ducha winnej kobiecie. Matka mimo to jest w córce zakochana, nazywa ją "swoim maleństwem wartym milion dolarów". Ojciec - przeciwnie. Jane nigdy nie napisze o tym wprost, ale wydaje się, że relacje z nim pozostawiły w niej głębokie rany. Do końca życia się z tym nie upora. Gdy ma 13 lat i jest akurat na letnim obozie, pan Auer nagle umiera.
"Domy wszystkim ludziom łamią serca", napisze po latach Jane. Nie tylko ta tragedia naznacza jej dzieciństwo. Dwa lata później zaczyna chorować na gruźlicę kości. Długie miesiące spędza w szwajcarskim sanatorium przykuta do łóżka. Z nudy zaczyna czytać: Proust, Gide, Céline, wszystko w oryginale. Literatura staje się jej największą pasją. Drugą jest grzech. Przed zaśnięciem zawsze studiuje "Czekając na Boga" chrześcijańskiej filozofki Simone Weil.
W tym czasie zaczynają się też lęki i obsesje, które będą ją prześladować przez całe życie. Boi się ognia, wody, gór, wind, rekinów Ale najbardziej - własnej niemocy. Nie potrafi podjąć decyzji w najbłahszej sprawie. Zanim włoży gorset, wpatruje się weń godzinami. Każdy wybór - choćby między fasolką szparagową a groszkiem - traktuje jak wyzwanie o fundamentalnym znaczeniu.
Wziąć ślub, wywołać przerażenie
"Bądź co bądź nie jestem typem osoby, którą korciłoby życie z wariatką; zresztą takie osoby nie istnieją". Jane Bowles musi się uśmiechać pod nosem, gdy wkłada te słowa w usta jednej z bohaterek powieści "Dwie poważne damy". Ona już wie, że niektórych życie u boku wariatki może korcić.
Ma 20 lat, gdy poznaje o siedem lat starszego Paula Bowlesa. Drobny, przystojny, o kąśliwym poczuciu humoru, zyskał już sławę w nowojorskich kręgach artystycznych jako kompozytor hipnotyzującej muzyki do spektakli teatralnych. Niespełniony pisarz - gdy wiezie do Paryża plik swoich wierszy, by pokazać je Gertrudzie Stein, słyszy od wielkiej pisarki: "Paul, ty się lepiej zajmij muzyką".
Jane nie jest piękna, za to tajemnicza, ekscentryczna, błyskotliwa. Czarująca. Kocha flirtować i z mężczyznami, i z kobietami. Początkująca pisarka o niewielkim dorobku i dużych aspiracjach krąży po salonach Greenwich Village, słynnej dzielnicy nowojorskich literatów i artystów, z nieodłącznym cygarem i szklaneczką ginu w ręce. Sama o sobie mawia "kulawa lesba, Żydówa", ale ludzie ją uwielbiają. Jest zabawna, nigdy nie traci okazji, by wyskoczyć w rozmowie z czymś dziwacznym.
Paula początkowo odbiera jako "swojego wroga", ale wkrótce zaczynają razem żartować, jakby to było zabawnie wziąć ślub i wywołać tym powszechne przerażenie. Ledwie się znają, gdy decydują się na wspólny wyjazd do Meksyku. Kilka tygodni później są już małżeństwem. Nawet w ich środowisku, które trudno posądzać o drobnomieszczańskie przesądy, wzbudza to konsternację. Nie jest tajemnicą, że oboje od lat eksperymentują z seksem, przy czym Paul mężczyzn przedkłada nad kobiety, a Jane - odwrotnie. W liście do Paula tłumaczy: "Mężczyźni wszystko uzewnętrzniają, nie są interesujący. Nie ma w nich tajemnicy. Kobiety są głębokie, tajemnicze. I obsceniczne"...."] Cdn