dr700411
04.05.06, 17:50
Już kilka razy spotkało mnie coś takiego.
Mianowicie...
Firma robi rekrutację... Na stanowisko "jakieś-tam", nieważna nazwa.
Zgłasza się "ileś-tam" osób, w tym i ja (naiwność?)
Mija kilka (minimum 2-3) tygodni. Po pierwszym "sicie", jest druga rozmowa
(albo i nie).
Wszystko zaczyna się klarować...
Są nawet telefony (obustronne).
I kiedy już, już ma dojść do zatrudnienia, słyszę: "nie było kandydata, który
by się mógł z panem równać, ale firma zrezygnowała z uruchomienia tego
stanowiska, dziękujemy za uwagę". Znowu jestem naiwny, że daję się na to nabierać?
I co wy na to?
P.S.: Aha, czasami po 2-3 kolejnych tygodniach pokazuje się w mediach anons o
naborze... na to samo stanowisko, z którego firma "zrezygnowała"... Teraz już
nie jestem naiwny tylko... głupi. Może ja ukończyłem nie te szkoły co potrzeba?