czarny_dol
08.02.14, 12:03
Mój Najmłodszy jest dzieckiem nie śpiącym. No nie śpi i już. A ja razem z nim. I jestem bliska obłedu. Przykład z wczoraj/dzisiaj. Zasnął ok. 19.30. Jak tylko zasnął zajęłam się Starszym, kąpanie, czytanie bajki, usypianie. Ponieważ w przedszkolu miał wczoraj bal karnawałowy emocji było dużo i oczywiście nie mógł zasnąć. Wyszłam od niego z pokoju o godz. 21.40. Zjadłam obiado-kolację. Wzięłam prysznic. Zamieniłam dwa zdania z panem mężem i już była 23.00 czyli pora karmienia Najmłodszego. Położyłam się spać o 23.30. No i o 3.30 Najmłodszy już nie spał. I nie zasnął aż do 5 rano. Pospał 1,5 godziny i wstał rześki o 6.20. I wyobraźcie sobie nie śpi od tamtej pory. A jest 12.00. Ratunku!
Jak można funkcjonować przy tak małej ilości snu? Ja już ledwo ciągnę. Jestem nerwowa, rozdrażniona, ciągle się dre na wszystkich. Jestem złośliwa. Prowokuję kłótnie - bo niby czemu tylko mi ma być źle?? Niech wszyscy chodzą z nosem na kwintę (sarkazm). Doradźcie!!
Nie dziwię się, że pozbawianie ludzi snu to jedna z tortur.