czarny_dol
24.05.14, 21:35
Będzie emocjonalnie i nieobiektywnie i będę przeklinać. Bo jeszcze nie ochłonęłam.
Wracamy z dzieciorami ze spaceru i tak sobie peplamy. Nagle mąż wyskakuje z tekstem czy ja się kiedyś zastanawiałam jakie nasze życie byłoby fajne gdyby nie było dzieci. Hę?! Znaczy co? Teraz masz niefajne życie pytam. No nie czuję żeby było FAJNE - mówi mąż. Nosz kurwa mać. Facet zdrowy, ma dwoje fajnych, wesołych i zdrowych dzieciaków, dobrą pracę, którą uwielbia, za naprawdę dobrą kasę, ma czas na swoje hobby, na jakieś projekciki z kolegami, ma własne mieszkanie, jeszcze nie ciasne, ma dwa samochody, ma oszczędności, plany na przyszłość, ma żonę co lata na wysokości lamperii żeby chałupa funkcjonowała (z racji tfu! urlopu rodzicielskiego to ja piorę, robię zakupy, myję podłogi, okna, gotuję, zmieniam pościel, ręczniki etc.). Ale to ON kurwa ma niefajne życie. Moje hobby padło i zdechło 3 lata temu. On ma czas na swoje MOIM kosztem. Bo to ja wtedy zamiast też się bawić zajwaniam w chałupie. ALE to ON ma niefajne życie. Ja, jak mam kryzys, to mówię, że jest ciężko, ale kurwa NIEFAJNIE?! Może żona mu zbrzydła? Może to żona niefajna? Sflaczała po dwóch ciążach, wiecznie zmęczona i poirytowana. Kurwa no...