karolina17w
01.10.14, 14:15
Dawno nie pisałam, nie wiem czy jeszcze ktoś mnie pamięta
Ale mam dylemat. Umowa o pracę kończy mi się w grudniu. Zarabiam najniższą krajową, która ledwo starcza na pokrycie wszystkich niezbędnych opłat, może nie uwierzycie ale już dziś, po odłożeniu na rachunki zostało mi 50 zł. Czasem ktoś mnie wspomoże dobrowolnie 200 zł/miesiąc. Praca którą wykonuje - cóż, na umowie mam jako zwykła pracownica biurowa, tymczasem jestem klasyczne przynieś-zanieś-pozamiataj. Robię zakupy dla szefostwa, piele ogródek, wieszam pranie, dużo pomagam przy niepełnosprawnej córce szefowej i masa innych. Wiem, że mnie wykorzystuje i godzę się na to. Czemu? Bo lepsze te ok. 1.200 niż nic. I mimo, że umowa mi się kończy w grudniu szefowa powiedziała, że może, ale to może przedłużą mi umowę. I tu mam dylemat - nienawidzę tego co robię aktualnie, ale zaciskam zęby i robię bo muszę. Gdyby nie to że mam dziecko już dawno poszłabym w świat.
A tak... Czy może zgodzić się, zawsze to więcej pieniędzy niż to co na kuroniówce bym miała. A skoro najniższa krajowa mi nie starcza to co w przypadku mniejszych dochodów? Psychicznie mnie dobija ta praca po prostu. Przychodzi wypłata i zawsze pierwsze co myślę - ile mi zostanie na jedzenie i czy w ogóle.
Pewnie pomyślicie o innej pracy - szukam od miesięcy, wysyłałam CV. Nic. W mojej okolicy dużo jest ofert pracy fizycznej, na 2-3 zmiany. A ja nie mam co z synem z robić, z kim go zostawić.
Póki były partner płacił alimenty było znośnie. Przestał w czerwcu. We wrześniu złożyłam pozew. W tym miesiącu mam rozprawę. Ale zanim i o ile w ogóle ujrzę te pieniądze to pewnie minie sporo czasu.
Jest mi ciężko, mam dług u rodziców, którzy domagają się spłaty, u szefowej która też domaga się spłaty i nawet u dyrektora przedszkola...
Wg Opieki Społecznej jestem za bogata na jakąkolwiek pomoc. Jedyne co przyznali to dofinansowanie w wysokości 50% na dożywianie syna w przedszkolu. Ciesze się i z tego bo lepsze to niż nic.
Nie mam sił. Męczy mnie ta egzystencja, ten strach czy zostanie chociaż kilka zł na jedzenie na dany miesiąc. A nieprzewidziane wydatki w ogóle mnie paraliżują bo i skąd brać na nie.
Czuje się żałośnie bo i żałosne życie prowadzę.