jan440
23.10.15, 18:25
Być może cześć z Was nie wie o czym napisałem. Wyjaśniam, to terapia z wykorzystaniem jadu pszczelego, ja zastosowałem ją antybakteryjnie - do boreliozy, konkretnie wypróbowałem jej najbardziej naturalną wersję czyli nie sztucznie otrzymane preparaty jadowe tylko konkretne użądlenia pszczół.
Wcześniej bardzo mnie zainteresował film na youtubie www.youtube.com/watch?v=vZpk6eID0n8
Dotyczy on wykorzystania jadu kobry - też na boreliozę. Co prawda w filmie praktycznie nie ma żadnych konkretów typu dawki, postać, jest sprzeczność w użytych rozpuszczalnikach, ale chodziło o ideę - zastosowanie jadu zwierząt w terapii bakteriobójczej, konkretnie boreliozy. Film dość ciekawy ale rady tam zawarte są nie do zastosowania dla 99,9% ludzi.
Dotychczas apitoksynoterapię stosowano głównie w sprawach "stawowo-reumatycznych"
Mnie poza wcześniej wymienionym filmem bardzo inspirował konkretny przypadek konkretnie poznanej osobiście osoby. Chodzi o Emilię - to koleżanka poznana rok temu na warsztatach u dr Różańskiego w Międzyborowie, spotkałem ją ponownie w sierpniu na kursie zielarskim w Krośnie. Emilię pamiętałem doskonale ponieważ jej stan boreliozowy był dość poważny. Teraz w Krośnie wyglądała na zdrową osobę, potwierdziła to, czuje się zdrowo, nie ma żadnych dolegliwości boreliozowych. Ten stan osiągnęła poprzez zastosowanie użądleń pszczół.
Postanowiłem sam spróbować. Najpierw chciałem się sam dowiedzieć czegoś więcej na ten temat. Źródeł wiedzy na ten temat praktycznie w j.polskim nie ma, same ogólniki, nie warto nawet szukać. Poza potwierdzeniem, że podstawowy składnik jadu melitonina nie ma praktycznie nic, nawet 10 zdań o składzie czy działaniu. Nie natknąłem się na jakieś polskie badania na temat działania jadu na jakieś konkretne schorzenia.
Ponieważ teoria nie istnieje postanowiłem przejść do praktyki. Wcześniej, w sierpniu u kolegi Darka z kursu zamówiłem parę pszczół a potem we wrześniu przy pomocy koleżanki Emilii na kursie w Krośnie dostałem parę użądleń. Ja już długo choruję na boreliozę. Niestety chyba dzięki ILADS nabawiłem się biofilmu i choroba zawsze wraca. Objawia się lekkimi bólami głowy, serca, czasem stawów, dalej nie rozwija się bo nie dopuszczam do tego. Stosuję terapię pulsacyjną i jestem dzięki ziołom w dobrym czy też raczej bdb stanie. Ja reaguję na każdy środek antybakteryjny - nie ma znaczenia czy jest to antybiotyk (biorę raz w roku Doxy przez tydzień czasu), olejek, nalewka czy jakieś inne zioła. Po ziołach czy lekach syntetycznych nie mam silnych klasycznych herxów lecz jedynie czuję lekki ból przez kilka, max kilkanaście minut i potem wszystkie bóle przechodzą. Wtedy akurat miałem nawrót brałem jakąś nalewkę i zaraz po pierwszym użądleniu poczułem silny ból głowy.
Dla mnie właśnie ból głowy i jego nasilenie jest najlepszym miernikiem skuteczności danego środka. Dla mnie to było właśnie najlepsze możliwe potwierdzenia działania jadu pszczelego. Zaczęliśmy od jednego, potem 2, potem cztery użądlenia i zabrakło nam pszczół. Był koniec września.
Koniecznie wszystkich uczulam na aspekt wcześniejszego sprawdzenia czy nie jesteśmy uczuleni na jad pszczeli.
Wróciłem do domu i tam poznałem przypadkowo znanego w naszych okolicach popularyzatora pszczół - p. Andrzeja Langrzyka, właściciela pasieki Wiktoria z Czyżowic, koło Wodzisławia Śląskiego. Pan Andrzej ma wprawę i już wcześniejsze doświadczenia z przykładaniem pszczół więc nie było żadnych problemów. Niestety był już początek października - o tej porze pszczoły często już "idą spać" czyli zbijają się w kłąb i nie da się ich złapać nie ryzykując utraty całego roju.
Jednak zaczęliśmy terapie. Na początek 4 potem 6, potem 8, potem 6 użądleń i nastał 12 październik i temperatura 3 stopnie i pszczoły poszły spać i musiałem skończyć terapię. Według tego co zaplanowałem to było jedynie 1/3 cyklu. Oczywiście nie wiem co by było przy pełnym cyklu.
W czasie terapii nie miałem żadnych dolegliwości, niestety za tydzień tradycyjnie wszystko wróciło.
Dlaczego piszę o czymś co w sumie było nieudane. Z paru powodów, po pierwsze Emilii pszczoły pomogły, nawet jeśli nie wyleczyła się do końca (nie robiła testów) to jednak przez rok była bezobjawowa. Mnie by to wystarczyło.
Po drugie sam wyraźnie odczułem działanie i doszedłem do wniosku, że gdyby wzmacniać jeszcze terapię ziołami to szanse powodzenia są większe. Poza tym olejkami na pewno trzeba sprawdzać stopień zainfekowania organizmu przed rozpoczęciem terapii.
Po trzecie użądlenia chyba są jedyną terapią teoretycznie nie wpływająca w żadnym stopniu na grzybicę.
Na pewno argumentów za, jest trochę więcej, na pewno też są przeciw, jest to terapia nowa i raczej skuteczna. Jest wiele niewiadomych. Czy w 100% skuteczna u przewlekle chorych - nie wiem, ja brałem za krótko, poza tym ze względu na siłę jadu czy biofilm chyba raczej nie. Ale przy świeżych zakażeniach czy pierwszych terapiach wydaje się, że szanse są zdecydowanie większe.
Ja w każdym razie do tego tematu wrócę osobiście wiosną a niezależnie od tego być może zajmę się tematem profesjonalnie. Mam już trochę literatury anglojęzycznej, poczyniłem parę praktycznych doświadczeń i obserwacji. Rozmawiam z innymi zielarzami, drążę sprawę różnych preparatów pszczelarskich. Napiszę tylko tyle - działają nie tylko żądła. Temat na pewno jest ciekawy, dobrze rokuje i warto się nim zająć. W każdym razie jest to bezdyskusyjnie działający środek antybakteryjny, działa na boreliozę, przypuszczam, że nie tylko na nią, z pewnością chlamydie też będą się poddawać.
Więcej konkretów na razie nie jestem w stanie podać. Wątek na pewno będę uzupełniać.