cashoob
15.01.07, 03:42
jako ze poszlo wek z jasyrowymi postami to zamieszcze jeszcze raz, nazwiska
zmienione na prosbe zainteresowanego.
Po odbyciu lektury godzinnej (z relacji Rysia, notabene usunietej wiec juz sie
nei poczyta) musze tutaj pare korekt wprowadzic bo inaczej to sie nie da
czytac i kazdy bedzie zaraz do nz jechac:
1. Rysio przyjechal na wizie turystycznej (3 miesiace) z wymagana iloscia kasy
przez rzad Nz.
2. Angielskiego nie zna chlop niestety nawet w podstawach.
No i zaczynamy:
Zachwyt miastem i kobietami jest to sprawa subiektywna i jej komentowac nie bende.
Jako ze mialem przyjemnosc goscic Rysia tak wiem jak sie cala sprawa ma i chce
przedstawic sytuacje jako wzor dla kazdego innego osobnika ktory chce tu
przyjechac, prosze tego nie traktowac jako opis Rysia a jako opis sytuacji na
przykladzie. do Rysia nic nie mam ale dzieki jego osobie jestem w stanie
opisac sytuacje calej kupy ludzi ktorych mialem przyjemnosc tak samo goscic w
takich samych warunkach i na mej stronie od dawna naswietlalem ten problem,
jako ze Rysio mej strony nie czytal tako i nie wiedzial i sie dowiedzial jak
przyjechal i dziwnym sposobem stwierdzil ze mam na stronie zaskakujaco wierny
opis zycia i sytuacji nz, tak wiec tu to pisze jako przestroga.
Po blisko dwuch miesiacach pobytu w Nz kolega nic nie zalatwil jako ze nie
potrafil sie komunikowac z kimkolwiek jak kolwiek (jezyk angielski uzywany
jest w kraju anglojezycznym tak jak polski w polsce). Gdyby nie mieszkal u nas
jako gosc to by juz nie mial kasy a przez poltora miesiaca mimo zerowych
wydatkow kasy mu ubylo dokladnie polowa. Mimo szczerych checi nie udalo mi sie
mu udzielic jakiejkolwiek pomocy w sprawie pracy bo nikt nie chcial goscia bez
jezyka i wizy (szef u mnie w firmie sie tylko zasmial jak zaczolem z nim
rozmawiac o ewentualnych mozliwosciach), PRACY NA CZARNO NIE MA W NZ TAK JAK
JEST W USA I SE TO PROSZE WBIC DO GLOWY!!!. Na prace trzeba miec wize i ciezko
ja dostac bo najpierw trzeba dostac oferte pracy a jej raczej nie daja bez
wizy i tak w kolko. Mimo prob moich znajomych efekt byl taki sam. Kiwusi z
ktorymi go poznalismy albo sam sie poznal zignorowali go bo dla nich to
kolejny przyjezdny i nie widzieli powodu zeby sie nim przejmowac. po miesiacu
nie moglismy poswiecac 100% naszego czasu na pomoc. w efekcie dwa miesiace
blisko z 3 na wizie zostaly stracone. spacery po parkach i siedzenie na lawce
w parku tez nie daly skutkow zadnych. z ograniczonymi finansami szanse na
dluzszy pobyt sa zerowe. aplikacja o wize turystyczna do roku zajmuje w
auckland do 5 tygodni. nie wiadomo czy bedzie rozpatrzona pozytywnie z racji
masy szczegulowych pytan o stan zdrowia, historie pracy, sluzbe wojskowa i
inne takie tam, i wsio zalezy od agenta rozpatrujacego wniosek. dodam ze
nalezy wykazac 1000 dolarow na miesiac co na rok daje 12000 dolcow czyli
blisko 25000zl i nie kazdy ma szanse wykazac sie takimi kwotami. Jako ze nie
ma sensu siedziec w auckland i czekac na znaki na niebie i ziemi tak to po
namowach Rysio pojechal szukac mozliwosci pracy na farmach. Dziekuje beatrix
za pomoc w tej sprawie i mimo ze beatrix nie lubie co sekretem nie jest tako
dziekuje jej za ludzki odruch. Na moje oko szanse Rysia na pozostanie w nz sa
20% w tej chwili. Facet przyjechal tutaj na pale calkowicie i mimo checi
pomocy kazdy jeden osobnik jak ja ma swoje limity i gor nie przeskoczy.
Marzenia o zyciu pod namiotem sa tez nikle bo to sie da robic
do czasu jesieni a potem bida w nocy a cos jeszcze trzeba jesc. Jak poradzilem
Rysiowi na samym poczatku po obadaniu sytuacji jedynym sensownym wyjsciem z
sytuacji jest powrot do europy i praca w UK albo irlandii dla zdobycia jezyka
i historii pracy w kraju ze wspolnoty brytyjskiej, a potem powrot do nz. Jako
ze Rysio tego nie bierze pod uwage nic nie mozemy zrobic. jezeli drogi
czytelniku jestes w polsce lub w brazylii to zamiat walic do nz tak jak Rysio
wal na wyspy brytyjskie i sie przygotuj a potem dawaj tutaj jak juz musisz.
dokladnie wydatki na statusie Rysiowym w nz wynosza ponad 1000 baksow na
miesiac zakladajac ze sie oszczedza i ma sie gdzie spac wiec tez nalezy brac
pod uwage swoje mozliwosci finansowe. Moje poczatki byly takie same w nz i juz
prawie sie pakowalem kiedy dostalem prace w zawodzie. roznica byla taka ze po
3 miesiacach bylem w stanie sie porozumiewac jak kali doic krowa. jesli tego
sie nie ma to sa nikle szanse na powodzenie jakiekolwiek. Jedyna nadzieje jest
w tym ze Rysio dostanie prace na farmie i wize na ta prace i bedzie w stanie
zarobic na swoje utrzymanie bo jego zasoby finansowe niechybnie sie skoncza
niedlugo. jesli dostanie przedluzenie wizy to bedzie mial szanse porobic
dluzej na farmie, chwycic jezyk i moze jakos mu sie uda. Ja po 3 miesiacach
pobytu w NZ stracilem jakies 15000zl dokladajac koszty biletu i takie tam
wyszlo 22000zl. Ja nie wiedzialem co i jak bo tez przyjechalem na pale
calkiem, Rysio mial tyle lepiej ze mial mu kto wytlumaczyc zasady zycia w nz.
Mamy nadzieje ze praca na farmie mu sie uda i bedzie w stanie cos ze sobom
zrobic, inaczej skonczy mu sie kasa i skonczy mu sie wiza i albo zostanie
nielegalnie w nz co sie wiaze ze siciganiem przez policje i deportacja z nz
oraz czerwonom pieczatkom w paszporcie albo pojedzie spowrotem do PLu
zrujnowany finansowo ze skazom na charakterze.
Kazdy kto to czyta niech sobie to wezmie dobrze przemysli zanim tu przyjedzie
na pale. Jak bym mial wybor jeszcze raz to bym nie ryzykowal bo udalo mi sie
jak glupiej swini do koryta i nie kazdemu sie tak udaje jak mi sie udalo. Znam
wiele przypadkow Rysiuw wracajacych do polski z racji kompletnego
nieprzygotowania na emigracje do NZ. Przed Rysiem goscilem czecha i czech juz
jest w czechach i dal se spokuj po miesiacu, nawet nie probowal bo stwierdzil
ze sensu nie ma jako ze nz nie dosc ze jest biedna to jeszcze 100 lat za
murzynami i woli siedziec w europie jak chrzanic sie tutaj. i musze powiedziec
ze to byl rozsadny czlowiek i nie marnowal czasu i kasy a reklama nz go nie
pochwycila w swoje szpony.