jazz-use1
20.07.06, 09:39
wszystko zaczęło się od wizyty u nas koleżanki mojej żony dwa tygodnie temu...
niby nic, ale pouruchamiała mi się kupa zapadek w głowie...
i w zeszły weekend (w ten, kiedy było nasze, forumowe spotkanie) po jakiejś głupiej pyskówce po prostu wyszedłem z domu powiedziawszy, że idę na piwo...wróciłem po ponad 30 godzinach przejechawszy autostopem pół górnego śląska....najlepiej się czułem, stojąc w środku nocy na trasie w okolicach miejscowości wolbórz, czy jakoś tak....
była noc, a ja byłem święcie przekonany, że za żadne skarby świata nie złapię dzisiaj stopa i że chyba szykuje mi się nocleg w trawie...czułem się bosko...coś tam w końcu się zatrzymało i pojechałem dalej..
do domu wróciłem w niedzielę w nocy, pijany, brudny, nie śpiący od ponad 30 godzin...
jak się okazało, wyskok ten będzie mnie chyba kosztował więcej, niż by się można było spodziewać, mianowicie, nie wiadomo, czy to się nie skończy rozpadem związku....magda ma w końcu dosyć mojego "dzikiego serca"...
na razie nic więcej nie napiszę, mam pustkę w głowie, a jednocześnie tyle się w niej dzieje....ale, jak by co, to do niedzieli, nie?