kalomira11 02.08.08, 23:07 Wątek wiary był juz poruszany na forum, ale ja czuję niedosyt. Napiszcie jak to jest u Was? Myślicie,że bycie DDA "zniekształca i zakłóca" sferę duchową.Wierzycie??? Podzielcie się... odczuciami Odpowiedz Link Obserwuj wątek Podgląd Opublikuj
smith78 Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 03.08.08, 05:31 Daaawno temu, tj, jak miałem 8lat, wymyśliłem sobie coś takiego: Jest kilka wielkich religii, w sumie wtedy wiedziałem o kk, islamie, buddyzmie, prawosławiu. Każda z nich twierdzi że jej bóg jest jedyny. KTOŚ KŁAMIE Postanowiłem nie dać się manipulować i oszukiwać, od tego czasu jestem ateistą. Sporo też wycierpiałem z tego powodu, bo wtedy akurat zaczęto tych głupot nauczać w szkole. Katecheci nie mogli ścierpieć tego że mam własne zdanie i próbowali różnymi metodami zmusić mnie do chodzenia na te lekcje. Kłamstwem, oszustwem, naciskami, metodami administracyjnymi, etc. Teraz nie chcę mieć nic wspólnego z kk, zastanawiam się nad złożeniem apostazy. Odpowiedz Link
kalomira11 Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 03.08.08, 09:03 Wniosek, wizyta w kancelarii parafialnej, podpis,w obecności świadków lub nie,postawią znaczek w księdze chrztu i po sprawie...no i kolejny apostata. Publicznie zamierzasz się wyrzec? Odpowiedz Link
smith78 Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 04.08.08, 01:16 Procedurę znam, daleko też nie mam. Ale na razie tylko się zastanawiam, bo zysku żadnego w tym nie widzę, a ewentualne problemy owszem. No i musiałbym też podjąć działanie, a to mi ciężko przychodzi :/ Odnośnie topicowego pytania, myślę że bycie dda, a właściwie ddd, miało wpływ. Wychowałem się w zasadzie sam. I jak to się ładnie mówi nikt mi nie pokazał świadectwa swojej wiary. Odpowiedz Link
log222 Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 03.08.08, 18:22 Zdefiniuj "zniekształcanie i zakłócanie sfery duchowej" Odpowiedz Link
gorodecka82 Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 03.08.08, 19:38 Hmm chyba na to akurat bycie dda u mnie nie wpłyneło. Może czasem pojawiają się takie myśli takie pretensje do Boga że ja akurat mam takie życie a nie "normalne" ale przeciez Bóg nie kazał mojemu ojcu pić...każdy ma wolną wole.../może niestety/ Odpowiedz Link
anciax wierzycie? 03.08.08, 20:50 nic nie dodam do tego, co tu forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=25314&w=71816009 napisalam Odpowiedz Link
moniczka72 Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 04.08.08, 08:11 Kalomira11 troche o mojej sferze duchowej. Przechodzilam rozne koleje losu, poczawszy jako nastolatka gdy aktywnie uczestniczylam we wszelkiego rodzaju oazach, pozniej po bierzmowaniu zupelne odejscie od kosciola na mysle jakichs 10 lat. Potem powrot, najpierw taki sobie, pozniej bardzo gorliwa religijnosc wlacznie z dokladnym studiowaniem Pisma Sw. Ten okres nauczyl mnie czegos fajnego, a mianowicie modlitwy, takiej spontanicznej i tego ze duzo rzeczy zawierzam Bogu. Pozniej na skutek problemow osobistych (rozpadajace sie malzenstwo) mialam duzo przemyslen dotyczacych wiary, duzo rozmow z przedstawicielami roznych religii, ale glownie chrzescijan. To mi otworzylo oczy na kilka rzeczy, doszlo do mnie, ze to co jest w kosciele rzymsko-katolickim czesto jest sprzeczne ze soba, co mi sie nie spodobalo. Moja duchowasc poszla jakims wlasnym torem. Wierze w Boga w tej chwili chyba mozniej niz kiedys, ale teraz szukam Go tez w sobie, a nie na zewnatrz. Bliskie sa mi rzeczy ktore wystepuja chociazby w buddyzmie. Wierze w mozliwosc reinkarnacji takze (czemu nawet nie zaprzecza Pismo). Czyli zrobil mi sie taki misz masz. Pomimo wiary w Boga, czasem mam takie dni jak wczoraj, ze zrzucam na Niego wine za swoje wlasne decyzje, mowiac ze mnie zawiodl i opuscil. Czy bycie DDA wplynelo na to? Mysle ze nie, kazdy myslacy czlowiek przechodzi okres poszukiwan w swoim zyciu. Pozdrawiam Odpowiedz Link
martha31 Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 15.09.08, 17:47 Moniczka, reinkarnacja jest sprzeczna z Pismem: "Nie zapominaj, że nie ma powrotu "(Syr 38, 21); "Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd" (Hbr 9, 27). Gdyby reinkarnacja istniala, zmartwychwstanie,które jest centrum chrzescijanstwa nie miałoby sensu... Pozdr:)))) Odpowiedz Link
antykret_live Re: Co z tą wiarą? 16.09.08, 13:37 Teoria reinkarnacji jest może sprzeczna z Pismem św., bo władze kościelne wiele razy zmieniały je i cenzurowały odpowiednio do swoich potrzeb i zamysłów, aby skuteczniej wpływać na stan umysłow swoich wiernych. Natomiast z apokryfów wiadomo, że Jezus wspominał o czymś takim jak reinkarnacja, ale zostało to wycięte z Pisma dość wcześnie. Poza tym to nie zmartwychwstanie jest "cenrum chrześcijaństwa", tylko zbawienie duszy, a to zupełnie co innego. Odpowiedz Link
antykret_live Re: Co z tą wiarą? 16.09.08, 14:46 Nie, o zmartwychwstaniu ciał wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek żyli na tej ziemii... Odpowiedz Link
ladynemeyeth Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 04.08.08, 09:41 Myślę, że księża nie rozumieją dda i pójście do spowiedzi do takiego księdza, który nie ma przygotowania żadnego, byłoby trudne. Bo co mógłby powiedzieć, gdybym się wyspowiadała, że wielokrotnie życzyłam mojemu ojcu śmierci? Więc to jest pewne utrudnienie (moim zdaniem nie bycie dda, tylko ich brak przygotowania i styczności z tą prblematyką). Natomiast sama wiara dźwiga mnie bardzo i działa zawsze wtedy, kiedy wszystko inne zawodzi: kiedy nie pomaga sesja z terapeutą, arkusz wybaczania, autoterapia, medytacja - wtedy w najgorszej bezsilności dostaję zastrzyk najpotężniejszej siły we wszechświecie - siły od Boga. Modlitwa ma niesamowitą moc. Doświadczam zwłaszcza ostatnio. Odpowiedz Link
antykret_live Re: Co z tą wiarą? 05.08.08, 15:31 ladynemeyeth napisała: > Natomiast sama wiara dźwiga mnie bardzo i działa zawsze wtedy, kiedy wszystko inne zawodzi: kiedy nie pomaga sesja z terapeutą, arkusz wybaczania, autoterapia, medytacja - wtedy w najgorszej bezsilności dostaję zastrzyk najpotężniejszej siły we wszechświecie - siły od Boga. Modlitwa ma niesamowitą moc. Doświadczam zwłaszcza ostatnio. To bardzo cenne doświadczenie, taki zastrzyk energii i nadziei wywołany modlitwą. Potwierdza, ze warto zawierzyć i zaufać BOGu, jakkolwiek Go pojmujemy. Nie nalezy też mylic wiary z religią i obarczac Boga za grzechy ludzi, którzy często w swojej gorliwości zapominaja, że to duchowość jest najwazniejsza (jako związek człowieka z Bogiem), a nie same praktyki religijne. Odpowiedz Link
antykret_live Re: Co z tą wiarą? 05.08.08, 17:53 ladynemeyeth napisała: > Natomiast sama wiara dźwiga mnie bardzo i działa zawsze wtedy, kiedy wszystko inne zawodzi: kiedy nie pomaga sesja z terapeutą, arkusz wybaczania, autoterapia, medytacja - wtedy w najgorszej bezsilności dostaję zastrzyk najpotężniejszej siły we wszechświecie - siły od Boga. Modlitwa ma niesamowitą moc. Doświadczam zwłaszcza ostatnio. To bardzo ważne świadectwo. BARDZO. Odpowiedz Link
ych Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 04.08.08, 11:53 > Myślicie,że bycie DDA "zniekształca i zakłóca" sferę > duchową Bo tak twierdzi ideologia DDA, ściągnięta z ideologii AA? Może zamiast określać siebie poprzez generalizujące opisy DDA przydałoby się wielu osobom poczuć, że są indywidualnościami. Krążące listy charakterystyk DDA wywołują ekscytację ("wow! to wszystko o mnie!"), ale tak naprawdę nie pozwalają na przyjrzenie się _swoim własnym_ cechom, zachowaniom, sposobom reagowania i postawom. (No bo po co, skoro ktoś już za mnie zrobił taki opis mnie?). Są ludzie, którzy mają zakłóconą sferę duchową i są tacy, którzy nie. Są ludzie, których to obchodzi i są tacy, którym to zwisa. Są ludzie, którzy nie są DDA i są DDA (osobiście nie lubię tej etykietki, mimo że mnie to nie dotyczy). Tyle można o tym uczciwie powiedzieć. Odpowiedz Link
dnhl Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 06.08.08, 00:20 Moge zrozumiec, ze wiara jest pewnym elementem zycia, jakims sposobem, zbiorem zasad ktorymi czlowiek sie kieruje. Natomiast jakkolwiek bym sie staral, nie moge zrozumiec jak mozna wierzyc w istnienie BOGA jako kogos, kto gdzies tam istnieje, rozmawia z kims, daje sile i dalej-zeslal swego syna na ziemie by wybawil ludzkosc, etc, etc. Moim zdaniem czlowiek to tylko kolejny gatunek, jeden sposrod wielu, ktory dostal nieco wiekszego kopa ewolucyjnego i stal sie tym kim sie stal. Bog natomiast zostal stworzony tylko i wylacznie przez niego, widocznie z jakies potrzeby(moze samotnosci, moze braku mozliwosci wytlumaczenia sobie wlasne wyjatkowosci). Juz samo "czlowiek zostal stworzony na podobienstwo Boga" smierdzi mi troche proznoscia. Druga sprawa to msze, ktore tez sa dla mnie zagadka. Ludzie padaja na kolana, przepraszaja, obwiniaja siebie, blagaja o litosc, wybaczenie, czczą coraz to wieksze i wspanialsze figurki, spiewaja o Bogu wielkim, wspanialym, litosciwym, sprawiedliwym, a ja ciagle nie rozumiem dlaczego. Czy wiedzial bym o istnieniu Boga, gdyby nikt mi o Nim nie powiedzial? Zeby uprzedzic czekajacych na "przywalenie w morde" dodam-to tylko moja opinia, nie chce nikogo urazic. zdrowka.:) Odpowiedz Link
antykret_live Re: Co z tą wiarą? 06.08.08, 12:26 No comment... Ale przypominam: na naszej planecie żyje ok. 6 miliardów ludzi, z czego ponad 5 miliardów jest wierzących (w tym ponad 1 miliard to chrześcijanie). Myslisz, że to ta w-nic-nie- wierząca mniejszość ma rację?... Odpowiedz Link
ola_1182 Re: Co z tą wiarą? 06.08.08, 23:49 Jestem DDA i moim zdaniem ma to wpływ na nazwijmy to "sferę duchową".Nie szukam wiary, staram się szukać prawdy...brzmi może patetycznie, może jest dla wielu nielogiczne.Nie chcę i nie potrafię bezkrytycznie podchodzić do wielu spraw, czasem bardziej trafiają do mnie słowa niewierzącego z szeroko otwartymi oczyma niż ślepo wierzącego. Po wielu bolesnych przejściach na wiele rzeczy patrzy sie zupełnie inaczej.Przyznam się szczerze, że mnie wiara nie pomogła w trudnych momentach,kiedyś prosiłam, płakałam i modliłam się...i nic. Z modlitwą czy bez jest chyba tak samo.W czasie mojej praktyki (czyli ciągłe wzloty i upadki= sinusoida)usłyszałam tyle sprzecznych ze sobą stwierdzeń, że po pewnym czasie nie potrafiłam powiedzieć co jest prawdą a co nie...np. wiara jest łaską,niewiara też jest łaską (no weźmy np. pod lupę żywoty świętych i czas tzw. oschłośći duchowej). Bardzo rzadko coś do mnie trafiało na tyle, że kołatało się w mojej głowie.Nie jest też łatwo trafić w środowisku duszpasterskim na księży, którzy znają problem i co "ułatwiłoby" współpracę.Chyba , że dobry ksiądz to ten , który odsyła do specjalisty i na terapię... A poza tym wiele z tego co "oferuje" Kościół jest dla mnie jako DDA na dzień dzisiejszy nie do przyjęcia, przebrnięcia...czcij matkę i ojca swego, wybaczanie itp. Odpowiedz Link
ola_1182 Re: Co z tą wiarą? 07.08.08, 00:11 jeszcze o mnie...Jeśli traktować bycie DDA jako tzw. "dopust" Boży to tu już robi się bałagan w mojej głowie... Dopust, który wichruje ludziom psychikę, odbiera radość życia,przysparza trudności w funkcjonowaniu w małżeństwie, w grupie, w pracy, popycha w samotność...Szczęśliwi ci , którzy nie zwątpili albo zwątpili a jednak odnaleźli, no cóż człowiek wątpiący to człowiek myślący. Odpowiedz Link
anciax maly off topic 14.09.08, 10:50 > człowiek wątpiący to człowiek myślący. a jednak przez wielu katolikow czlowiek watpiacy jest odsuwany. Zatem czy katolicy to ludzie myslacy? Odpowiedz Link
smith78 Re: Co z tą wiarą? 07.08.08, 00:58 Znaczy się według Ciebie prawda podlega pod głosowanie? Odpowiedz Link
dnhl Re: Co z tą wiarą? 07.08.08, 08:03 slaby to argument, bo nierzeczowy. Wiemy wszyscy, ze kiedys ludzie mysleli iz ziemia jest plaska. I w stosunku pewnie wiekszym niz 1 bez racji do 5 z racja. Byc moze i religie zweryfikuje kiedys nauka. Odpowiedz Link
antykret_live Re: Co z tą wiarą? 07.08.08, 11:16 Aktualnie to religia weryfikuje naukę, bo okazało się, że najnowsze badania i teorie naukowe (np. z dziedziny fizyki kwantowej) dopiero odkrywają te prawa rządzące wszechświatem, które najstrasze religie znają juz od tysiecy lat. Odpowiedz Link
smith78 Re: Co z tą wiarą? 07.08.08, 11:28 Eeeee... a konkretnie które? te o dysku czy o słońcu kręcącym się wokół ziemi? Ja wcale nie przeczę że ludzie już kiedyś coś wiedzieli i to pewnie całkiem sporo. Ale Twoje wywody sprowadzają się do tego że jeśli napisał bym odpowiednio dużą liczbę stwierdzeń, nieważne jak bzdurnych, i nagle jedno się okaże prawdziwe, to ogłosił bym się mędrcem od dawna znającym 'prawa rządzące wszechświatem' Odpowiedz Link
antykret_live Re: Co z tą wiarą? 07.08.08, 18:27 smith78 napisał: > Twoje wywody sprowadzają się do tego że jeśli napisał bym odpowiednio dużą liczbę stwierdzeń, nieważne jak bzdurnych, i nagle jedno się okaże prawdziwe, to ogłosił bym się mędrcem od dawna znającym 'prawa rządzące wszechświatem'. Nic takiego nie napisałam. Sugerowałam tylko, aby nie lekceważyć odczuć, wierzeń i przekonań 5/6 ludzkości. I nie ma to wbrew pozorom nic wspólnego z arytmetyka, tylko z wiedza intuicyjną. Natomiast co do praw rządzących wszechświatem, to wywodza się one z praw duchowych/energetycznych. Ale wpadali na to tylko geniusze, bo byli obdarzeni wieksza intuicją niz ludzie przeciętni. Np. Newton, Tesla, Einstein, Bohr czy Heisenberg mieli nie tylko ogromna wiedze naukową, ale także zdolności parapsychiczne, które umozliwiły im dokonanie odkryć, które pchnęły nauke na nowe tory. Odpowiedz Link
smith78 Re: Co z tą wiarą? 07.08.08, 21:26 Nie pozostaje mi nic innego niż zakończyć tą wymianę poglądów. Pozdrawiam. Odpowiedz Link
dnhl Re: Co z tą wiarą? 07.08.08, 23:50 Pozostaje tylko zapytac: jakie prawa masz na mysli?. Dlaczego caly cywilizowany swiat uczy sie ewolucji czlowieka od prymitywnego australopitka z trzykrotnie mniejszym mozgiem niz dzisiejszy czlowiek, skoro religia podaje, ze zostal on stworzony na podobienstwo Boze?. Odpowiedz Link
antykret_live Re: Co z tą wiarą? 11.08.08, 16:28 > Pozostaje tylko zapytac: jakie prawa masz na mysli? Np. prawo akcji i reakcji (czyli prawo karmy), prawo zachowania energii (ujemny bilans energetyczny powoduje długi karmiczne) itp. > Dlaczego cały cywilizowany swiat uczy sie ewolucji czlowieka od >prymitywnego australopitka z trzykrotnie mniejszym mozgiem niz >dzisiejszy czlowiek, skoro religia podaje, ze zostal on stworzony >na podobienstwo Boze? Bo teoria ewolucji Darwina jest wymyśloną teorią naukową, a szkoły świeckie uczą światopoglądu laickiego, podbudowanego nauką. Człowiek jako twór energetyczny - łącznie ze swoim polem enrgetycznym (aura, czakry) - i swoim spiritus movens (czyli duszą) jest tworem bardzo skomplikowanym, i bez DUCHA nie mogłby istniec. Odpowiedz Link
zawsze.milka Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 08.08.08, 02:50 Już od najmłodszych lat, czułam, że bozia w chmurkach, patrząca na mnie i karząca za złe, to wymysł moich, dziadków, rodziców. Wyrosłam w takiej atmosferze. Trzeba, należy, powino się, aby ludzie nie gadali. W czterech ścianach można wszystko, potem kościół i należyte przebaczenie. A czego mozna spodziewać się po ludziach o ciasnych umysłach? Niewiedza i brak poszukiwania sprawiły, że ludziom łatwiej idzie się przetartymi szlakami. Kiedyś uważałam, że wcześniej czy później znajdę coś dla siebie, myślałam, że to kwestia wyboru religii. Dziś wiem, że chodzi o dużo więcej. Moja dusza potrzebuje pozytywnej karmy, otaczam sie ludźmi otwartymi, a tych o ciasnych umysłach staram się zrozumieć. Zawsze zastanawiam się dlaczego ktoś postępuje w taki sposób ..... może dźwiga na sobie bagaż doświadczeń, może nikt nie pokazał mu, że można inaczej. Wiara to dla mnie coś więcej niż niedzielna msza w butach dopasowanych do reszty odświętnego ubrania. Otwartość na drugiego człowieka, dobroć, uśmiech, a nie etykieta katolika, jest mi osobiście potrzebana by żyć. Tego sie uczę i mam nadzieję, że nigdy nie przestanę. Pozdrawiam :) Odpowiedz Link
antykret_live Re: Co z tą wiarą? 15.09.08, 16:38 zawsze.milka napisała: > Otwartość na drugiego człowieka, dobroć, uśmiech, a nie etykieta >katolika, jest mi osobiście potrzebana by żyć. Tego sie uczę i mam >nadzieję, że nigdy nie przestanę. Podobnie mówi Dalajlama: "Nieważne czy jesteś wierzący czy nie. Ważna jest Twoja dobroć serca, zdolność do współczucia i wybaczania". Odpowiedz Link
ola_1182 Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 14.09.08, 10:42 Dzięki Boże za ten dopust... co uśpił i zranił moje serce, dzięki za gorycz samotnośći i że teraz kochać nie umiem i już wcale miłości nie szukam i nie chcę, bo tylko znam strach i choć go nie lubię... to mój najbliższy znajomy.Wciąż uciekam,zmieniam miejsce, próbuję się wpasować...wszędzie odstaję. Wiary już nie mam, nadzieja...Miłość znam ze słyszenia... "Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość." Odpowiedz Link
martha31 Re::)) 15.09.08, 17:05 Hej, jestem na tym forum dosc przypadkowo(załozyłam jeden watek),ale jestem osobą wierzaca dosc zaangazowana w rozwoj swojej duchowosci i w działanosc w Kosciele(moze tu mniej) i jestem z tym wszystkim dosc krytyczna. Mam przyjaciólkę, ktora jest DDA, mieszkałysmy kiedys razem na stancji, obie byłyśmy praktykujace. Nie chcac uogolniać wydaje mi sie,ze u DDA moga byc tendencje(choc nie musza!): - robienia z wiary ideologii (tj. nie jest najwazniejsza miłosc Boga i człowieka,ale zbior zasad,ktorych trzeba się ostro trzymać), - fałszywy obraz Boga( zbyt surowego, nieprzystepnego, ignorujacego), - popadania w skrajnosci- od idealizowania po glebokie rozczarowania - niskiego poczucia wartosci,a wiec uwazania wszytskich za madrzejszych ode mnie i glebokiego rozczarowania gdy okazuje sie,ze inni to tez tylko ludzie, -braku własnych przemyslen duchownych np, wyjasniania skad i po co sa niektóre dogmaty,przykazania itd, czyli brak traktowania wiary z punktu widzenia intelektualnego, -zaczynania niektorych rzeczy z duzym entuzjazmem i szybkiego ich porzucania Oczywiscie to wszystko tyczy sie wielu ludzi, nie tylko DDA ,ale takie tendencje moze ktos zauwazyć. Co nie znaczy,ze trzeba na tym etapie zostac. Wiare trzeba rozwijac-pisze to w kontekscie tego,ze ktos napisał o porzuceniu wiary w wieku lat 8. A gdybys porzucil szkołe w wieku 8 lat to na jakim etapie intelektualnym bys teraz był? I w kontekscie tego,ze ktos napisal,ze katolicy(czemu akurat katolicy??) nie mysla. Oczywiscie ,ze mysla, teologia skads sie bierze-wlasnie z przemyslen i poszukiwań, przeciez nie spada z nieba "gotowa", tylko trzeba troche zainwestowac uwagi i czasu aby ja poznac i zrozumiec. Ot takie latajace ,moje mysli. Wybaczcie jesli ktos poczuł sie urazony... Odpowiedz Link
megg2003 Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 16.09.08, 08:12 Ja wierzę, słabo (rzadko chodze do kościoła i sie modlę), ale wierzę. W momentach totalnego kryzysu odwołuję się do woli Bożej. Tłumaczę sobie, że tak musiało być, to musiało czemuś służyć, np. mojemu rozwojowi duchowemu, emocjonalnemu Odpowiedz Link
kata_da Re: ...ale to juz było.Co z tą wiarą? 25.09.08, 15:00 Witam :) ola_1182 piszesz, że mało jest księży którzy znają problem DDA. Fakt, ale coraz więcej osób duchownych jest świadome tego problemu i tego, że możemy mieć nie do końca właściwie ukształtowane sumienie(chociaż nie koniecznie musi dotyczyć to wszystkich DDA). W innym wątku już wspominałam o tym, że podczas terapii miałam i mam nadal styczność z siostrami zakonnymi, z klerykami, którzy meli podobne doświadczenia do nas. Obawiam się jednak, że ta świadomość jest większa jedynie w dużych miastach, gdzie pomoc dla DDA jest bardziej rozwinięta. Warto jednak szukać takich duchownych i porozmawiać jeśli się ma taką potrzebę. Księża powinni mieć wg mnie dużo lepsze przygotowanie psychologiczne w swojej posłudze duszpast.,a jeśli księża wysyłają na terapię dla DDA to dobrze, bo wydaje mi się, że jest to jedyna droga do uzdrowienia siebie. Myślę, że wydarzenia z dzieciństwa mogły mocno wpłynąć na wiarę niektórych ludzi i z tego co zauważyłam częste są dwie skrajne opcje. Albo odrzucenie Boga, gdyż nie pomógł On nam w najtrudniejszych chwilach, albo mocne trzymanie się Boga, wiary, Kościoła, duża religijność, która pomaga przetrwać bo daje nadzieję.. Ja do pewnego momentu prezentowałam tą drugą opcję i myślę, że dzięki niej przetrwałam ten cały koszmar. Ba! miałam nawet takie myśli, że może zakon jest moim powołaniem.. Teraz wiem, że te myśli były powodowane olbrzymim strachem, w jakim permanentnie żyłam i potrzebą bezpieczeństwa, którą niewątpliwie taka wspólnota daje. Wydaje mi się, część osób która wybiera zakon, seminarium może nie do końca być w stanie rozeznać na ile tak na prawdę Bóg go tam wzywa, a na ile jest to potrzeba zaspokojenia pragnień których każdy człowiek łaknie, szczególnie dziecko. Zdarza się, że po terapii część osób występuje z takich zgromadzeń, bo widzą że to nie jest ich droga. Jeśli o mnie chodzi to studia, teraz terapia, pozwoliły mi spojrzeć na moją wiarę i na Kościół katol. dużo bardziej krytycznie, jestem przeciwna niektórym elementom nauki Kościoła, z ciekawością patrzę w kierunku innych wyznań i religii. Odczuwam pod tym względem dużą ulgę, ale mam też spory mętlik w głowie. Unikam takich mszy św, gdzie wiem, że ciężko mi będzie wysiedzieć, a kazanie podniesie mi tylko ciśnienie. Chyba jedynie o. Dominikanie(w Krakowie) potrafią stworzyć taką atmosferę na mszy, że przychodzę tam często. Oni nie oceniają, a pokazują jak można żyć owocnie, z Bogiem. Wiem, że po zakończeniu terapii sporo się może jeszcze we mnie zmienić, może całkiem przedefiniuję swoją wiarę, ale zależy mi na tym żeby żyć w prawdzie i w zgodzie ze sobą. Potrzebuję Boga i nie chcę wyrzucać go ze swojego życia, ale zauważyłam, że postrzegam Go trochę przez pryzmat mojego ojca.. po prostu się Go boję. Jego ocen i tego, że będzie ze mnie w jakiś sposób niezadowolony, że mnie zawiedzie. A to chyba nie jest najwłaściwszy obraz Boga. Namawiam wszystkich wierzących lub niewierzących w Boga, praktykujących lub niepraktyk. jakąkolwiek religię, aby spojrzeli na nią przez pryzmat swojej przeszłości, swoich problemów, swojej zranionej duszy, niezaspokojonych potrzeb. Może się okazać, że Wasze dotychczasowe życie religijne jest nie do końca prawdziwe, wynika bardziej ze strachu. Inni mogą zauważyć, że tak na prawdę nie chcą żyć bez Boga, ale całkowicie wyparli go ze swojego umysłu, wycieli nożyczkami, a może tak na prawdę Go potrzebują tylko nie wiedzą jak się do niego zbliżyć, nie są na Niego otwarci. I dajcie sobie czas, nic na siłę. Bóg też jest cierpliwy. Wybaczcie, jeśli przynudzam i jeśli zabrzmiałam jakoś moralizatosko. Jestem od tego bardzo daleka. Acha, jeszcze jeśli chodzi o wybaczenie to mitem jest, iż jest to obowiązek moralny, że trzeba wybaczyć, a jeśli nie to się mocno grzeszy (mówię to na podst. zajęć na temat wybaczaniu, które były przeprowadzone w oparciu o książkę napisaną przez księdza - terapeutę). Do tego nie da się zmusić, do tego trzeba przejść długą i ciężką drogę. Ale wydaje mi się, że warto, dla samej/samego siebie, by pozbyć się balastu negatywnych uczuć i emocji w stosunku do innych ludzi, by rany mogły się zabliźnić i nie bolały gdy się ich dotyka. Do tego jest myślę potrzebna pomoc terapeuty. Jeśli się natomiast nie chcemy wybaczyć, to wg mnie mamy też do tego prawo. Pozdrawiam :) Odpowiedz Link
antykret_live Re: Co z tą wiarą? 25.09.08, 16:03 >jeśli chodzi o wybaczenie to mitem jest, iż jest to obowiązek moralny, że trzeba wybaczyć, a jeśli nie to się mocno grzeszy Nie jest to żaden mit, tylko jeden z podstawowych kanonów chrześcijaństwa. Jezus wszak nauczał bardzo dużo o wybaczaniu, bo bez tego nie ma miłości: ani bliźniego ani siebie samego. Trzymanie urazy jest więc grzechem przeciwko tym dwóm przykazaniom. > Do tego nie da się zmusić, do tego trzeba przejść długą i ciężką drogę. To oczywiste! Nikt odpowiedzialny przeciez nikogo do niczego nie zmusza... > Ale wydaje mi się, że warto, dla samej/samego siebie, by pozbyć się balastu negatywnych uczuć i emocji w stosunku do innych ludzi, by rany mogły się zabliźnić i nie bolały gdy się ich dotyka. Przeciez każda terapię i uzdrawianie robi się dla siebie, a inni korzystają z jej skutków posrednio, poprzez nasze zachowania wobec innych osoób. >Do tego jest myślę potrzebna pomoc terapeuty. W cięższych przypadkach tak. Ale jeżeli stale stosujemy zasady chrzescijańskie i od razu "odpuszczamy naszym winowajcom", możemy sami uporac się na bieżąco z tym problemem. >Jeśli się natomiast nie chcemy wybaczyć, to wg mnie mamy też do tego prawo. Mamy prawo do doświadczania wielu rzeczy, w tym niewybaczenia także. Ale czy warto w tym tkwic i zatruwac zycie sobie i innym toksycznymi emocjami? Prędzej czy później wyjdą nam przez ciało w postaci chorób. Odpowiedz Link
kata_da Re: Co z tą wiarą? 25.09.08, 17:20 > Nie jest to żaden mit, tylko jeden z podstawowych kanonów > chrześcijaństwa. Jezus wszak nauczał bardzo dużo o wybaczaniu, bo > bez tego nie ma miłości: ani bliźniego ani siebie samego. Trzymanie > urazy jest więc grzechem przeciwko tym dwóm przykazaniom. >jeżeli stale stosujemy zasady > chrzescijańskie i od razu "odpuszczamy naszym winowajcom", możemy > sami uporac się na bieżąco z tym problemem. To prawda, że Jezus dużo nauczał o wybaczeniu i wspaniale jeśli potrafi się to zrobić bez żadnych trudności. Ale wybaczenie nie polega tylko na powiedzeniu sobie: "wybaczam temu człowiekowi, czy naszym winowajcom", nie wystarczy podać sobie ręki na zgodę. To jest proces i nie każdy ma siłę się z nim zmierzyć, nie na każdym etapie swojego życia. Ja nie namawiam tutaj do niewybaczania, przeciwnie uważam że jest to człowiekowi potrzebne i Bóg też pewnie chciałby tego od nas. Ale szanuję ludzi, którzy mają z tym problem, a jeszcze mówi się im, że grzeszą i nie prezentują postawy chrześcijańskiej. Stąd też nierzadko przestają oni wierzyć, bo czują się niegodni wyznawania tej religii, a Jezus wydaje się być niedoścignionym wzorem. Wiele osób czuje przymus wybaczenia, bo tak nakazuje im religia, Twoja postawa też jest dosyć radykalna i mało w niej empatii. Wiele ludzi wybaczyło (lub myśli, że wybaczyło), bo chce żyć zgodnie z wartościami które wyznaje. A według mnie można być chrześcijaninem i mieć problem z wybaczeniem. Można też kochać osobę, której ciężko jest wybaczyć. Wiele ludzi (w tym ja) nie dopuszcza do siebie negatywnych uczuć wobec rodziców, takich jak gniew, wściekłość, nienawiść. A z nimi też się trzeba zmierzyć, bo jesteśmy ludźmi i takie emocje mieliśmy prawo odczuwać w chwilach gdy nas raniono, one się gdzieś przez lata kumulowały i nie daliśmy im upustu. Warto zmierzyć się z wybaczeniem, jak już wspominałam, przede wszystkim dla siebie. Masz rację, nie warto tego w sobie trzymać i dusić. To może być destrukcyjne dla naszego zdrowia psychicznego i fizycznego. Ja byłam przekonana, że wybaczyłam, że nie mam z tym problemu, bo przecież nie czuję nienawiści wobec osób które mnie skrzywdziły, nie ma we mnie chęci zemsty, poza tym kocham te osoby mimo wszystko. Poza tym jestem chrześcijanką i wyznaje te wartości. Kiedy jednak zapoznałam się bliżej z tym, co to jest wybaczenie, to zrozumiałam że jeszcze długa droga przede mną, chociażby dlatego że nawet nie do końca zdefiniowałam ogrom krzywdy, którą mi wyrządzono. Wiele rzeczy do siebie nie dopuszczałam, usprawiedliwiałam rodziców, wszystko racjonalizowałam. Terapia pomaga mi zobaczyć wszystko w innym świetle, stąd uważam, że terapia pomaga w procesie wybaczenia. Przede mną właśnie etap terapii grupowej, wiem że będzie ciężko i po niej wiele się może jeszcze we mnie zmienić, więcej też zobaczę i zrozumiem. Oczywiście nie jestem "ekspertem w wybaczaniu", mogę się mylić w wielu kwestiach. Dzielę się tylko z Wami tym, czego dowiedziałam się na temat tego procesu od świetnych terapeutów i z czym się wewnętrznie zgadzam. I opowiadam o tym przez pryzmat swojej niedoskonałej wiary. Pozdr.! Odpowiedz Link