rrozsypana80
25.09.16, 15:45
Przyszla mi do głowy taka mysl, zeby powymieniac sie tu doświadczeniami co nas tak uksztaltowalo, ze siegnelismy po karty tarota. Co bylo takim zapalnikiem? Mysle, ze w wiekszosci przypadkow to jakas sprawa uczuciowa, z ktora sam człowiek nie daje sobie rady wiec szuka pomocy gdzies gdziekolwiek i wtedy otwiera sie tarot.
U mnie to bylo tak, ze tarot mnie kusil od zawsze. Moj maz mi mowil, ze to niebezpieczna zabawa i odciagal mnie od pomyslu. Od dawna czytalam sobie wpisy na szkolce. Ale tylko czytalam. Interpretowac odwazylam sie jak kolezanka miala zalamanie uczuciowe i powiedziala o układzie jaki postawila jej wrozka. Potem poznalam inna kolezanke, ktora tez sie podzielila ukladem od wrozki i kminilam go razem z nia. Potem zaczelam interpretowac wiecej i wiecej cudzych ukladow. Traf chcial, ze i u mnie pojawil sie watek sercowy. Poprosilam o wrozbe. Inaczej zinterpretowalam karty, ktore otrzymalam i stwierdzilam, ze to pora, zeby samej zaczac stawiac karty. Sila napedu zaczelam stawiac sama na wszystko prawie. Sobie i innym rowniez. Moje karty sprawdzaja sie zawsze, tylko interpretacje czasem sa o kant tylka potluc ale wciaz sie ucze. Czerpie ta swoja wiedze zarówno z moich doswiadczen jak i Waszych. Wszystko, nawet krytyczne spojrzenia, odnotowuje sobie skrupulatnie w pamieci i uzywam. Moja wiedza jest o niebo wieksza niz pol roku temu ale wciaz mi daleko do mistrza. Wsluchuje sie w siebie i w Was. I wiecie co? Tarot to fantastyczna droga. Jest jak zycie. Niewazne ile przezyles, zawsze do samego konca masz cos do zrobienia do nauczenia i ciagle Cie cos zaskoczy. I tak samo tarot.