Dodaj do ulubionych

Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1

IP: *.chello.pl 29.07.07, 20:43
Witam
Zgodnie z obietnica zamieszczam dziennik podrózy do Rumunii i na Wegry
. Dziennik jest subiektywny i zawiera moje i mojej rodziny odczucia. Nie
zamierzam nikogo obrażać - nie goraczkujcie sie drodzy Forumowicze, jezeli
któraś z notatek nie będzie po Waszej mysli.
Załoga: my -rodzice i 2 córki 8 i 12 lat. Przejechaliśmy 4200 km.
Wyjazd z Gdańska 15 lipca. Wiadomo - my zawsze mamy najdalej (chyba , że do
skandynawii - ale tam juz byliśmy). Z premedytacja podzielilismy trase na
odcinki. Nie chcielismy skatować sie drogą. Droga niespodziewanie byla
całkiem przyjemna - może dlatego, ze była to niedziela. Poza tym widać jak
Polska zmienia sie "drogowo" na lepsze. Plan mielismy taki aby przekroczyć
granicę ze Słowacja - przenocowac i ruszyć dalej dnia nastepnego.Dojechalismy
do Liptowskiego Mikulasa. Ja przezorny jak zawsze po polskiej stronie na
stacji wymieniam złote na korony i kupuje winietke - jak sie okazuje
przepłaciłem W Polsce kupiłem za 28 zł . W drodze powrotnej na stacji na
słowacji za 15 zł. Przestroga - strzez sie polskich stacji benzynowych na
granicy. Granice przekroczylismy w Zwardoniu - miło, szybko i przyjemnie. W
Mikulaszu mieliśmy problem ze znalezieniem noclegu. Bardzo dużo Polaków, a
Słowacy jak słyszeli tylko o 1 noclegu robili niezadowolone i miny i
odmawiali. Nocleg znalazł nas sam - podjechał na rowerze i zapytał czy
szukamy ubytowania. Nie zraził Jaro nawet 1 nocleg. Pojechalismy za nim i po
15 minutach rozpakowywaliśmy sie w czysciutkim pokoju z pachnącą świeżościa
pościelą. Koszt noclegu - 100 koron (ceny będę podawał za naszą 4, chyba że
będzie inaczej).
Pojechalismy na kolację. Ok. 22 niestety przykra niespodzianka. Wszystko albo
pozamykane, albo można piwa się napić (nie do zaakceptowania dla naszych
córek). W końcu jest - Slovensko Jedlo - pysznie duzo i miło (koszt ok 80
koron + duzy napiwek dla sympatycznego kelnera)
Następnego dnia rano szybkie śniadanie i jazda do Tokaju. Po drodze
przepiekne widoki i doskonała droga , częściowo autostrada. Na zboczach gór
ruiny zamków. Droga prawie pusta - u nas tak luźnych nie uświadczysz.
Dojechalismy do Tokaju. Lubimy to miejsce po naszej pierwszej wyprawie na
Węgry 3 lata temu. Zaczęliśmy od włócxzęgi po pustych uliczkach. Temp pow 30
stopni. Czemu jest tak pusto? 3 lata temu były wycieczki Niemców i Polaków -
teraz nic. Spotykamy sympatyczne 2 pary z Warszawy - spotkamy ich jeszcze w
Rumunii 3 razy bez umawiania sie i to w odległosci ileś set kilometrów od
siebie. Idziemy na obiad do naszej ulubionej knajpki. Ja oczywiście halaszle.
Moja żona indyka z bananem w sosie malinowym i ziemniaki (ta to zawsze coś
ciekawego zamówi - na rzyczenie dam przepis- wczoraj podjęliśmy tym daniem
przyjaciół). Rachunek - ileś tysiecy forintów - kurde ile to jest? Acha ok
80 zł za naszą czwórke - do przezycia a nawet chyba tanio.
(1 zł - 68 forintów, 1 zł - 100 koron, 1,3 zł - 1 lej{ron})
Szukam noclegu. Włąściwie w pierwszym miejscu - cukraszda czyli cukiernia na
poczatku deptaku ma miejsca noclegowe, działa na zasadzie hoteliku , z
zamykanym parkingiem. 2pokojowy nocleg z łazienka lodówka i tv to koszt ok
150 zł. Snujemy sie po ulicach. Pijemy super 5-ioputonowy tokaj w jednej z
winiarni. Węgry mam wrażenie, że potaniały. 3 lata temu miałem wrazenie że
jest drożej niż w Polsce - teraz wręcz przeciwnie.Na ulicach polskie akcenty -
tablica w 2 jezyku po polsku i węgiersku upamiętniająca polskie kontakty. W
kościele obraz Madonny Częstochowskiej z polskim napisem. W ogóle dobrze sie
tu czujemy.
Następnego dnia rano śniadanie i ruszamy do Rumunii. Przejście w Satu Mare.
Pogranicznik każe otworzyć nam bagaznik. Nie wygladamy jednak chyba na
przemytników. Ruszamy dalej. W satu mare po raz pierwszy gubie drogę - nie
mamy GPS-a. W końcu postanawiam zapytać o drogę. W banku nikt nie zna
angielskiego - ING bank, nie ma bankomatu. Pasuje i ruszam na czuja. W jakieś
wiosze pytam o drogę - nikt po angielsku. Moja córka zaczyna uczyć sie
rumuńskiego z rozmówek. Jeżeli chodzi o rzyczliwość Rumunów - jest 100%owa.
Naprawde sa super - uśmiechnięci i chętni do pomocy. Byłem pod duzym
wrażeniem. Węgrzy niby tez - ale choćby i godzine tłumaczyli to i tak bym nie
zrozumiał a tu przynajmniej zadziałała moja łacina sprzed lat.
Jedziemy dalej w kierunku Sapanty kolorowego cmentarza. Jedziemy piekielnie
kiepska drogą - nagle kończy sie asfalt. Oczom własnym nie wierzę - moje
autko również. Oczywiście pomyliłem drogę. Po nastepnych kilku km dojeżdzamy
do rozjazu na własciwą droge. Ta właściwa to rozpływający sie asfalt
posypany drobnymi kamyczkami - serce mi się kraje jak pomyśle o moim
półrocznym autku. Jedziemy przez góry i lasy. Nagle krzyk - moja żona
wrzeszczy - w lesie widzi niedźwiedzia na żywo. Próbuję na wstecznym cofnąć
ale niestety jacyś Hiszpanie napieraja od tyłu. Pobocza brak. Ja nie zobaczę
niedżwiedzia . Udało sie to później mojej starszej córce w Karpatach.
Szczęściara. Z zalem jadę dalej.
Dojeżdzamy do cmentarza. Jest niesamowity a wszystko w temperaturze pow. 40
stopni. Marzymy o powrocie do klimy w samochodzie. Nie jestem fanem
cmentarzy , ale ten rzeczywiście jest niesamowity. Kolorowy? tak. Czy wesoły?
Mnie cmentarze nie bawia. Napewno jedyny w swoim rodzaju. Malowane przede
wszystkim w niebieskościach nagrobki przedstawiaja to , w jaki sposób ktoś
zginął lub co było jego hobby. Ciekawe. Zwiedzacze międzynarodowi - ale robić
zdjęcia z nagrobkami. Hm ... co by tu rzec. Moja żona kupuje w przykościelnym
stoisku 1 prezent z rumunii - recznie robiony obrus. Na gadżety - małe
malowane nagrobki patrzyliśmy jednak z niesmakiem.
Ruszamy dalej do Birszany przepiekna Dolina Izy. Po drodze oglądamy
bezimmienna cerkiew. Wspinamy sie po stromych schodach - na górze - dzień
dobry po polsku. Oczywiście Polacy - para z Gliwic na motorach .
Zaqimponowała nam kobieta, która na własnym motorze przemierza Ukraine i
Rumunie. Namawiamy ich na Węgry. Gadamy jak opętani jak ze starymi
przyjaciółmi. Tak to czasami bywa , że obcy nadają na tych samych falach -
byli chyba po prostu podobni do nas. Pozdrawiamy, jeśli to przeczytacie.
Na dole wiejskie dzieciaki daja nam kwiaty - dajemy im słodycze - głupio sie
z tym czujemy, ale one tak na to czekają. - jakoś serce sie dziwnie przy tym
ściska.
Birszana - kompleks monastyrów i muzeum wsi rumuńskiej . Całość góruje na
wysokiej górze. U jej podnurza chyba 4 samochody z Polski w tym jeszcze jeden
z Gdańska (terenowy - wiedzieli co robią). Birszana to coś co bezwzględnie
trzeba zobaczyć. Nie jest to jeden monastyr ale kompleks drewnianych budowli
w styluklasztornym z drewna. Przepiękny. Do tego widok z góry rewelacyjny.
Jedziemy dalej do Borszy. Chyba najbrzydsze miasto na naszej trasie, choć w
pięknym otoczeniu gór. Hotel w centrum porażka - pokój 2osobowy - 80 leji.
Jest brudno i niezachęcająco. W mieście brak drogi chodników. Jest awaria
prądu i nic nie działa. Zdesperowani wracamy nieco. Przed borszą zatrzymujemy
sie przy zajeżdzie porzadnie wygladajacym - ups - w srodku kilkanaście
młodych, pięknych dziewczyn zalewa się alkoholem z kilkoma facetami. Zmykam
szybko. Jadę dalej - budynek z rysunkiem łóżka . Za nocleg płacimy 100 leji.
Auto zaparkowane na zamykanym brama podwórzu. Własciciel klepie mnie
bezustaniie po ramieniu - ramie juz mnie boli. Mamy do dyspozycji pietro domu
z łazienka , ciepłą wodą. Jest ok. Szkoda tylko , że to przy samej drodze i
słychać mocno samochody.
Idę robić kolację . Jeżeli mam pisać dalej to to napiszcie , ze tak. Dalej
dam też namiary na kilka noclegów
Obserwuj wątek
    • Gość: viking2579 Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 29.07.07, 21:24
      Pisz dalej, koniecznie!
      A na pocieszenie: ze Sztokholmu mam jeszcze dalej niz Wy z Gdanska,
      gdziekolwiek bym nie pojechal, z malymi wyjatkami (kolo podbiegunowe itd :))
      Pozdr
      • gdansk-oliwa Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 29.07.07, 22:36
        a tu kilka zdjęć dla zachęty
        fotoforum.gazeta.pl/u/gdansk-oliwa.html
      • Gość: jacenty Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.sferia.net 30.07.07, 17:44
        Pisz koniecznie bo jua również wróciłem z pięknej rumuni i jeszcze nie ostygłem
        od wrażeń. Podobnie jak wy przemierzyłem prawie 4500 km.
    • Gość: Małgorzata Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.internetdsl.tpnet.pl 30.07.07, 19:22
      Proszę pisać - czekam niecierpliwie na relacje. Też chcemy w sierpniu pojechać. Wybieramy się z przyczepą campingową. Nie wiecie jak wygląda sprawa campingów? Chcemy też zabrać rowery na jednodniowe, krótkie wypady. Jak wyglądają szlaki turystyczne? Intresują mnie tylko łatwe, latek sporo na karku i kondycja marniutka niestety...
      Pozdrawiam
    • Gość: GDANSK-OLIWA Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.2 IP: *.chello.pl 30.07.07, 20:26
      Nastepnego dnia rano ruszamy dalej. Cel - malowane monastyry. Wydaje mi się, ze
      dla samych monastyrów w Bukowinie warto pojechac do Rumunii. Droga wiedzie ok.
      1400 m npm. Kolejno ogladalismy monastyry Mołdovicy, Sucewicy, Góra Humurului,
      Voronet. Po drodze zajechalismy do polskiej wsi - Nowy Sołoniec.
      Czai sie cos niezwykłego w tych monastyrach - niby turyści i komercja przed
      wejsciem a jednak czuć skupienie i oderwanie od tego co ziemskie. Zadume burzy
      batiuszka rozmawiajacy przez "komórke" ale zaraz wraca - mniszka na klęczkach
      kiwa się w modlitwie przed Chrystusem Pankratorem - nie mam odwagi, zeby
      uwiecznić ja na zdjęciu. W Voronet przy zakupie biletów wstepu - młoda mniszka
      usmiecha sie na nasz widok - nasze córki nosza medaliki z Matka Bożą - dostają
      obrazki ze świetymi - w jej oczach widac sympatie.
      Bilety wstępu to zazwyczaj kilka leji - ok. 5. Czasem trzeba zapłacić za
      mozliwość robienia zdjęć. W niektórych monastyrach mężczyźni podobnie jak
      kobiety dostaja rodzaj materiałowej spódnicy aby zakryć gołe nogi, w krótkich
      spodniach. Tak w ogóle zalecałbym strój, który nie wzbudzi zniesmaczenia u
      duchownych. Paniom radze zabrać jakiś szal, czy apaszke. Ułatwi to napewno
      pobyt na terenie monastyrów.
      Po zwiedzaniu jedziemy przez Suczawę dalej w dół. Załozylismy , że jedziemy do
      momentu aż będę zmęczony. Potem szukamy noclegu. Najpierw znajdujemy
      restauracje z pysznym jedzonkiem - koszt ok. 35 euro. Po raz pierwszy jem
      rumuńskie przysmaki - siorba de burta i mamałyge z mięskiem jajkiem niby to
      sadzonym i z rodzajem białego sera - wydaje mi sie , że z owczego lub bawolego
      mleka. Jedzenie dobre , ale jakoś bardzo mocno mnie nie powala - no cóz moze
      dlatego, że duzo gotuję i to co mi podali nie było zbyt finezyjne. Ale co tam -
      było dobre - zachęcam zeby spróbować i samemu wyrobić sobie zdanie.
      Potem jedziemy. Przejechalismy Suczawe i jeszcze jakieś miasteczko. Zmienia sie
      krajobraz - zaczyna być płasko. Kurde - nigdzie nie ma miejsć noclegowych -
      wszystko pozajmowane. W końcu jest - zajazd przydrozny naprzeciwko stacji
      benzynowej. Nocleg to 120 leji za naszą czwórke. Jest łazienka i... straszna
      duchota!!!. Niestety auto na parkingu przed zajazdem a tam na podszybiu rzeczy,
      których juz nie mieścilismy w bagażniku. Pani w recepcji zapewnia mnie , że
      jest bezpiecznie i nigdy nic sie tam nie stało. Zfrajerowalismy sie , bo obok
      sa domki campingowe, gdzie można wprowadzić samochód ale alae iacta est - juz
      sie zainstalowalismy. W nocy budze sie kilka razy sprawdzić czy wszystko ok z
      autem. Ja wiem - Rumunia jest w takim samym stopniu bezpieczna jak Polska, ale
      swiadomość , że jakby co to jestesmy 2,5 tyś km od domu była silniejsza.
      W nocy ciekawe spostrzezenie. Na parkingu zaparkowało kilka samochodów - ludzie
      powyciągali jakieś kołdry i poduchy z aut i spali miedzy samochodami na ziemi.
      Rano zwijali to wszystko. Myli sie lejąc wodę z baniaków i jechali dalej. Hmm -
      a ja sie bałem o samochód a tu tacy stróze tuz obok.
      Jedziemy dalej - za oknami równiny i stepy. Przedziwnie wyglądają pasterze
      pasacy stada owiec i krów. Widać , że całe dnie spędzaja na dworze. Ogorzali,
      spokojni w czapach na głowach pomimo wysokiej temperatury z wielkimi dragami w
      dłoniach. Jak jechać? Oto jest pytanie - decydujemy, że nie chcemy Bukaresztu -
      w czasie wakacji raczej uciekam od miast - ruszamy do Sigishoary przez wąwóz
      Bicaz.
      Jedzcie tam koniecznie - wąwóz Bicaz jest przepiekny. Na poczatku nie mielismy
      świadomosci jak wyglada. Zatrzymalismy sie obok kliku autek i ogladamy jakis
      strumień, uskok skalny. Mysleliśmy , że to to. Ale Bicass zaczął sie tak
      naprawde kilka kilometrów dalej. Pionowe ściany ok 400 m wysokosci. Przewężenia
      i uskoki skalne. Przepiekne i docenić to może chyba tylko ktos , kto jak ja
      wychował sie na Żuławach.
      Ruszamy dalej - oczywiście moja żona wynajduje skrót, który nie skraca drogi -
      wręcz przeciwnie - asfalt pomimo oznaczenia na mapie , że jest to droga ok.
      zamienia się w dziury i szrutowa nawierzchnie - obiecuje , że nigdy nie będę
      narzekał na drogi w Polsce - tak naprawdę są super. Mijamy kilka ekspedycji w
      terenowych autach - aha - juz wiem, że trafiłem nie do swojego firtla.
      W końcu dojeżdzamy do Sigishoary - po drodze kolejne spostrzeżenia - RUMUNIA
      JEST BRUDNA! Wiem narażę się kilku fanom Rumunii, ale ja też jestem fanem
      Rumunii, więc moge to napisać. Po drodze zwracaja uwagę całe kupy śmieci - tak
      wygladało kiedys i w Polsce. Wiem, ze sie to zmieni ale musi się coś pozmieniac
      w głowach Bardzo częsty obrazek to Rumuni odpoczywający nad rzeka , czy w lesie
      obok kup śmieci. Tak jak by im to w ogóle nie przeszkadzało. Nie chodzi o
      papierek - to są kupy smieci pozostawione przez poprzedników, to widać że leżą
      od dawna. Tragedia. Inna sprawa to wyrzucanie śmieci przez okna samochodów -
      raz dostałem puszką po piwie . Innym razem stojąc w korku z 2 aut przede mna
      przez okna były wyrzucane papiery po kanapkach, pazłotka po lodach (te które
      będa się rozkładać przez 15 lat co najmniej) plastikowe butelki. Nie chcę aby
      ktos powiedział "przyganiał kocioł garnkowi" ale zyczę Rumunom aby jak
      najszybciej przestawili sie na utrzymanie otoczenia w czystości.
      Kurcze musze zmykać - moje dziewczyny zamówiły na dziś carry z indyka a moja
      zona kurcze w sosie cytrynoiwym z kaparami - ale odezwe sie jeszcze.pozdrawiam
    • volta2 Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 30.07.07, 23:35
      Gdańsku pisz koniecznie, mam nadzieję, że będziesz się udzielał z poradami, bo
      u nas stanęło wstępnie, że w przyszłe wakacje będziemy w rumunii.
      Chcemy zrobić tydzień w górach(możliwie wysoko) i tydzień plażowania(to może
      akurat w bułgarii, ale jeszcze nie wiem?
      Więc pytań będę trochę miała.

      Mapy nie studiowałam, więc póki co te miejscowości mi nic nie mówią - czy wy
      byliście na górskich szlakach?
      • Gość: Filoo2000 Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.era.pl 31.07.07, 08:57
        Małgosiu,

        kilka wątków poniżej umieściłem holenderski ranking kempingów w Rumunii.

        Pozdr, Filo2000.
        • Gość: Małgorzata Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.internetdsl.tpnet.pl 31.07.07, 20:52
          Dzięki, odwaliłeś kawał pięknej roboty
          Pozdrawiam
          Małgorzata
      • Gość: gdansk-oliwa Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.chello.pl 16.08.07, 22:21
        Wydaje mi sie , że trzeba postanowić o wyjeździe i zrealizowac go ,
        nie czekając, chociaz ... W tym roku pomimo namów przyjaciół w maju
        na wyjazd do Prowansji zdecydowałem - jedziemy do Wilna - byłem tam
        kilka razy, ale moje cory nie - i... 1 maja zgarnialem snieg z
        samochodu!Ale w Rumunii było tylko ciepelko, jesli bede mógł słuzyc
        rada , to pytajcie. Chetnie pomoge radą.
    • Gość: gdansk-oliwa Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.3 IP: *.chello.pl 31.07.07, 22:02
      witam - to znowu ja.
      Sigishoara jest piekna. Czuję jakbym cofnał sie o 20 lat? Nie! O conajmniej 3
      wieki w przeszłość - różnobarwne kamienice z patyna starości. Sa zniszczone ale
      nie czuć tu zaniedbania - po prostu czuć ducha przeszłości. Czujesz pewien
      specyficzny klimat, że mury oddychaja przeszłoscia - czuję sie tak w Gdańsku na
      ul. Mariackiej ale nie latem, gdy jest zatłoczona przez turystów ale wczesnym
      rankiem jesienia, gdy krople mgły opadaja z "rzygaczy" i jestem sam na ulicy.
      Mury mówia - bylismy, jestesmy, będziemy. Urocze w Sigishoarze jest to , że tak
      naprawdę to wszystko mozna obejrzeć bez tłumów turystów. To dokładnie ten
      moment , kiedy wręcz trzeba zobaczyć Sigishoarę. Za 5 lat będzie to wygladac
      zupełnie inaczej. W tej chwili czuć , że Sigishoara jest własnie dla Ciebie -
      dla nikogo innego.Snujemy sie po uliczkach. Sa krzywe i rozkopane. Co trzeba
      zobaczyć? Oczywiście dom Wlada Palownika. Nad placykiem centralnym stoi dom pod
      Jeleniem. Z pewnościa go zauważycie. Schody szkolne - drewniana konstrukcja
      prowadzaca na góre z kościołem i szkoła też wzbudzi zaufanie. W kościele
      recital organoway (istnieje coś takiego?) - brzmi jak muzyka do filmu o Draculi.
      Schodzimy na dół - dziewczyny zarządziły - chcemy jeść! Przy głownym placu
      idziemy do pizzerii - moja starsza córa je pizze 3 razy dziennie - dlaczego nie
      tyje? My zamawiamy paste. WEszystko jest pyszne - płacimy ok. 80 zł . Potem
      udajemy sie na nocleg. 3 gwiazdkowy pensonat w okolicach dworca kosztuje 200
      lleji. Jest wart tych pieniedzy. Super czysciutko. Czyste łazienki przy
      pokojacj - oczywiście tv z kanałem muzycznym i ciaglym teledyskiem małej
      Kleopatry - 4letniej Rumuneczki, której piosenki do tej pory nuca moje córy.
      Pensjonat posiada wspólna , wyposarzona w naczynia, kuchnie gazowa , tostery i
      mikrofalę. Następnego dnia rano jemy śniadanie i ruszamy do Braszowa. Tym razem
      postanawiamy znaleźć najpierw nocleg. Tu przezyliśmy kilka zawodów - noclegi...
      Albo ich nie ma, albo są dla nas zbyt drogie. Nie chcemy wydawać 120 leji za
      2osobowy pokój. Tak to dojeżżamy do Raschnowa - zdaje sie że w którymś z
      przewodników przeczytałem , że jest to poprzemysłowa , brzydka miejscowość. A
      super-rewelacyjny zamek chłopski to co? Po prostu rewelacja. Zamek wznosi sie
      na górze ,poniżej ściele sie miasto. Zamek jest pokrzyżacki - ale nie
      doszukujcie sie podobieństwa do Malborka. Najlepiej wejść do niego po schodkach
      przez Casa Culture - dom kultury przy głównym placu Raschnowa. Wejkscie zajmuje
      ok. 15 minut. U góry zamek (jest na zdjęciu w fotogalerii w linku wcześniej
      podanym - dołoże tam kilka zdjęć). W zamku muzeum i punkt widokowy - ale radzę
      zabrać lornetkę.
      W raschnowie do tego znaleźliśmy nocleg - chyba najciekawszy w Rumunii - tu sie
      wyspałem. Pokój z łazienka dla 4 osób - wszystko czyste i świerze kosztował 85
      leji. sniadanie dla naszej 4 - następnego dnia ok. 40 leji - okazało sie nie do
      zjedzenia tak było obfite i pyszne - omlety z szynka i serem, drzem sery.
      Wszystko podane na ładnej zastawie i profesjonalnie jak w najlepszej
      restauracji. Nie spodziewałem sie tego. Wydaje mi sie, ze ten pensjonat nadaje
      sie na bazę na dłuższy pobyt i miejsce gdzie można wrócić po całym dniu
      zwiedzania. Właściciel gdy się instalowalismy zaopatrzył nas od razu w mape z
      atrakcjami okolicy - ten to wie na czym polega ten biznes. W następnej części
      zamieszcze adresy i namiary na noclegi Ten polecam bardzo Nazywa sie bodajże
      Pension Rashnow i dojeżżą sie do niego skręcając w lewo przy stacji
      bernzynowej. Jest mały brązowy drogowskaz i takie drogowskazy was tam
      zaprowadza.
      Musze kończyć -moje dziewczyny uwielbiają łososia w sosie pomarańczowym - ale
      napisze coś jeszcze. Pa
      • gdansk-oliwa Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.3 31.07.07, 22:08
        ciągle dodaję zdjęcia - zapraszam
        fotoforum.gazeta.pl/u/gdansk-oliwa.html
        • Gość: leszekja1@wp.pl Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.3 IP: *.bielsko.dialog.net.pl 12.08.07, 11:06
          Wybieramy się z Bielska-Białej w 2 samochody do Bułgarii(na południe od Burgas)
          przez Rumunie po 20.08.07r.
          Proszę jeśli to możliwe o jak najlepszą, bezpieczną trasę przez Rumunię.
    • Gość: Małgorzata Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.internetdsl.tpnet.pl 09.08.07, 23:02
      Adres tej knajpki w Tokaju to jaki jest?
      • bialyzibi Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 10.08.07, 07:42
        Proszę , napisz coś jeszcze. Wyjeżdżam już w środę.Piszesz WSPANIALE
        • Gość: gdańsk-oliwa Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.internetdsl.tpnet.pl 10.08.07, 12:37
          przepraszam. Nie było mnie ale dziś wieczorem coś dopisze - ciag
          dalszy
          • Gość: gosik Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.net 11.08.07, 13:10
            jestem zachwycona twoimi opisami wyjeżdzamy w środę do bułgarii ale
            po drodze zwiedzimy siedmiogrod mam pytanie w jakiej knajpce
            jedliści w tokaju też planujemy tam zanocować
            • Gość: bialyzibi Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.internetdsl.tpnet.pl 13.08.07, 19:41
              Nasz przyjaciel zamilkł,nie pomogły wyrazy wdzięczności i podziwu.
              Szkoda, nie wiem czy byli w górach. Mimo wszystko ,dziękuję
              • Gość: GDANSK-OLIWA Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.internetdsl.tpnet.pl 16.08.07, 12:26
                STRASZNIE PRZEPRASZAM WSZYSTKICH - OBIECUJę DZIś NASTEPNA CZęść. nIESTETY PRACA
                POCHłONęłA MNIE BEZ RESZTY. wYBACZCIE. DZIś WIECZOREM NADROBIę Z NAWIąZKA
                • Gość: antyradiowiec Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 16.08.07, 18:23
                  3mam za słowo ;-)
                  • Gość: gdansk-oliwa Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.4 IP: *.chello.pl 16.08.07, 22:07
                    witam
                    Z Rashnowa jedziemy do zamku Draculi w Branie. Ja jestem nieco
                    rozczarowany. Spodziewalem sie nieco bardziej cukierkowego widoku.
                    Ale dziewczyny byly w niebowziete. Mnóstwo zakamarków i zaulków ,
                    mnóstwo wiezyczek. Jest ok. Na zewnatrz patelnia nie do wytrzymania.
                    Najwieksza zaletą jest cień. Wlasciwie spodziewałem sie czegoś
                    innego - moze Draculi , który nagle wyskoczy zza wegła. Nic z tych
                    rzeczy. Bran wydaje mi sie ze jest najbardziej wyzyskany
                    turystycznie z wszystkich miejsc , w których byliśmy w Rumunii.
                    Przed zamkiem mnóstwo budek i kramów z pamiątkami made in china.
                    Chociaz mozna tez znaleźć perelki rekodzieła wsi rumunskiej. Na
                    podzamczu kupujemy pyszne ciacho - kto wie jak sie nazywa? - Jest to
                    rodzaj skreconego ciasta drożdżowego na słodko w posypce z
                    drobnoposiekanych orzechów - pychota. Zamek rzeczywiście wyglada
                    niezwykle, ale chyba komercja turystyczna zabija wrazenia. Ocencie
                    sami.
                    Z Branu jedziemy do zamku Peles w Sinaja. To jest coś
                    nieprawdopodobnego - zamek Hohenzolernów z zzachowana oryginalna
                    tkanka wewnątrz prawie 100%. Przewodnik anglojezyczny mówi rumunskim
                    angielskim - nawet moja najmło0dsza córka radzi sobie ze
                    zrozumieniem. W drodze powrotnej , juz w Polsce , zahaczyliśmy o
                    Łancut ale zapewniam Was , ze Łańcut to jedna dwudziesta tego co
                    mozna zobaczyc w zamku Peles-naprawdę warto.
                    Przed wyjazdem do Rumunii ostrzegano mnie przed fatalnym stanem
                    sanitariatów - nie odczułem tego. Przyjęte jest chyba , że w
                    przypadku ,gdy jest potrzeba skorzystania z toalety,po prostu sie z
                    niej korzysta. Własciwie tylko w restauracji pod zamkiem w Peles
                    kazano nam zamówić cos jesli chcemy skorzystać z toalety. Chcialem
                    zapłacić za toaletę - nie było mowy. Właściwie uwazam, ze zapłata za
                    toalete, gdy nie jest sie klientem jest to uczciwe podejscie do
                    sprawy i akceptuje to w 100%. Zdziwiłem sie , ze kazano nam cos
                    zamówić- ale co tam moja córka naprawde cierpiała.
                    Dlaczego tak sie rozpisuje o toaletach? Kilka lat temu nasi znajomi
                    przejeżdzali przez Rumunie - wszyscy się pochorowali i mieli
                    straszne problemy z dostępnościa do toalety. My zachowywaliśmy 100 %
                    higieny a jednak po kolei dostalismy dolegliwości żoładkowych. To
                    nie tak, ze bolały nas brzuchy tylko następował atak i konieczność
                    skorzystania z toalety - dlatego było to dla nas byc albo nie
                    być.Ale generalnie nie bylo źle. Z przykrościa moge tylko
                    powiedzieć, że polskie toalety na stacjach benzynowych i w innych
                    miejscach po okresie euforii europejskościa znowu zaczynaja być
                    brudne.
                    Z Peles jedziemy do Braszowa. Przeurocza starówka rzeczywiście
                    tchnie europejskoscia, ale porównanie jej do starówki krakowskiej
                    (przez 8 lat pracy w krakowskiej firmie bywałem na niej raz w
                    miesiącu) to duza przesada. W Braszowie tankujemy na stacji Mol -
                    silimy sie na jakies słowka po rumunsku - a pani odpowiada ze mozna
                    mówić po węgiersku, bo jest wegierka (niezłe nie? po wegiersku!!!) n
                    ARYNECZKU W Braszowie idziemy na obiad - dziewczyny zarządziły KFC -
                    ok niech bedzie tylko dlaczego KFC jest przez ściane z cerkwia
                    Zasniecia Najświetrzej Marii Panny. Braszow kojarzy sie z Holywood.
                    Wielki napis Braszów góruje na górze nad miastem. Jest to coś
                    uroczego - nazwa miasta górujaca nad zabudowaniami. W braszowie z
                    pewnościa warto zobaczyć Czarny kościól. Dlaczego czarny ? - kilka
                    pożarów strawilo go do cna - ostatni osmalił mury i dach.
                    Z braszowa jedziemy do Sibiu.
                    Sibiu to w tym roku europejska stolica kultury.
                    Co warto w nim zobaczyć?
                    Moje dziewczyny wyliczaja po kolei:
                    1. Oczy miasta - charakterystyczne swietliki w dachach , ktore
                    sprawiaja , że domy wygladaja jak zaspane misie.
                    2. Muzeum farmacji - tu zaciagnęła nas moja żona - w domu -muzeum
                    miał swoje laboratorium Haneman - wynalazca chomewopatii
                    3.Most kłamców - podobno jak skłamiesz stojąc na moscie , to się
                    zawali - ale podobno przemawiał z niego czesto caucescu, i co? nic
                    4. Jajo gada - hm. Moja mlodsza córka (pseudonim Picidziecko)
                    przyszlo i mówi "to jajo gada" wskazujac na rzeźbe na srodku placu w
                    formie jaja na nogach. "jakiego gada?" "-Nie , to jajo gada".
                    Okazało sie, ze po poklepaniu jajka wydawalo jakieś dzwieki po
                    rumuńsku.
                    5. W sibiu widzielismy kapeluszników - ludzie w fantazyjnych
                    kapeluszach spacerowali po ulicach. Robotnicy w fantazyjnych
                    kapeluszach naprawiali kościól. Wygladali bardzo zagadkowo i jakby z
                    innej bajki.
                    W sibiu spotykamy naszych znajomych poznanych w Tokaju. Na swój
                    widok wszyscy mówimy jak jeden mąż - no nie , to przeciez niemozliwe.
                    Idziemy na pyszny obiad. Niesamowite sa lemoniady w półlitrowych
                    dzbankach z mnóstwem ćwiartek cytryny , lodu i cukru - tego nam bylo
                    trzeba. Pijemy i jemy - dziewczynki pizza, moja żona - kurczaka w
                    sosie cytrynowym z kaparami, Ja salatke z kurczakiem. Wszystko jest
                    pycha. Płacimy ok. 120m zl. Ruszamy do granicy w Oradei.
                    Przejeżdzamy obok sznura tirów i juz jestesmy na granicy (to
                    oczywiscie w skrócie). Na granicy celnicy usmiechaja sie na nasz
                    widok, chyba nie przejeżdza tu zbyt wielu Polaków. Sa bardzo mili,
                    zarównoWegrzy jak i Rumunii - wyczuwamy sympatię - Celnik Rumun mówi
                    na pozegnanie "Do widzenia" po polsku. Cofamy zegarek o godzine do
                    tyłu. W Rumunii jest później o godzine.
                    Wjeżdzamy na Węgry.
                    Muszę kończyc - będzie jeszcze 1 odcinek podsumowujacy i opis pobytu
                    w Tiszaujvaros na Wegrzech. Postaram sie też zamiescic kilka
                    namiarów.
                    Dzisiaj gotuje bogracz - to mi pasuje do tej częśći
                    • avroml "Ciasto z grilla" 16.08.07, 23:22
                      Na
                      > podzamczu kupujemy pyszne ciacho - kto wie jak sie nazywa? - Jest to
                      > rodzaj skreconego ciasta drożdżowego na słodko w posypce z
                      > drobnoposiekanych orzechów - pychota.

                      Chodzi o kurtos-kolacs, to węgierski przysmak, który jest przebojem na wszystkich rumuńskich jarmarkach :) Faktycznie, pyszny!
      • Gość: gdansk-oliwa Re: Własnie wróciłem-dziennik podróży cz.1 IP: *.chello.pl 16.08.07, 22:17
        jest to knajpka naprzeciwko parkingu nad Tisza. Jest bardzo
        charakterystyczna bo ma owalna ściane. 3 lata temu przywieźlismy z
        niej przepis na kurczaka z ananasem, brzoskwinia i grubo mielonym
        pieprzem. W tym roku polecam indyka z bananem z sosem malinowym i
        ziemniakami. Maja odważnego kucharza - to pewne. Przy tym zna sie na
        rzeczy - mysle że nie powstydziłaby sie go zadna restauracja - a
        zapewniam Was ze uwielbiam gotowac i jeś i przyjmowac przyjaciół w
        goscine i wiem co mówie.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka