Dodaj do ulubionych

toksyczne związki

21.04.06, 17:49
taki termin pojawia się ostatnio czesto.Skoro jesteśmy panami swego losu to
dlaczego wikłamy się w toksyczne związki. Jakie uzależnienia istnieją między
ludzmi wiążącymi się - i okazuje się że nie mogącymi być ze sobą.Karma?
Obserwuj wątek
    • motyvvacja Re: toksyczne związki 21.04.06, 18:41
      Pieknie ukazuje ten problem Pia Mellody w swojej ksiazce-Toksyczna milosc-


      Jedna strona jest skoncentrowana na partnerze i wzajemnych stosunkach; druga
      stara się uniknąć poufałej bliskości z partnerem, najczęściej poprzez uleganie
      jakimś innym nałogom. Pierwsza osobę nazywam Nałogowcem Kochania, drugą-
      Nałogowcem Unikania Bliskości. Układ stosunków między nimi nazywam związkiem
      wzajemnego współuzależnienia (co-addicted relationship)
      Osoby wzajemnie uzależnione są często małżeństwem, ale ów problem może się
      pojawić w przypadku niemal każdej realnej lub wyimaginowanej pary:rodzic-
      dziecko,przyjaciel-przyjaciel,doradca-klient,szef-podwładny,lub wyimaginowanego
      układu między jakąś osobą a osobistością publiczną lub popularnym idolem, np.
      Elvisem Presleyem (którego Nałogowiec Kochania mógł nigdy nie spotkać
      osobiście).
      Podstawą układu wzajemnego nałogowego uzależnienia nie jest zdrowa miłość, lecz
      duża intensywność emocji, pozytywna i negatywna. Szczególnie Nałogowiec
      kochania może doświadczać silnych, obsesyjnych i niezależnych od jego woli
      odczuć, myśli i zachowań związanych z układem wzajemnego uzależnienia, a także
      intensywnych odczuć wobec partnera, takich jak oburzenie, lęk, nienawiść,
      pożądanie i ,,miłość”

      To bardziej dziecinstwo-niz karma.Choc karme pzreciez tez nazywamy tym co sie
      za nami ciagnie.ALe ja wole nazwac to jednak patologia dziecinstwa.



      Usposobienie czlowieka jest jego losem". /Sofokles/
    • nadia338 Re: toksyczne związki 21.04.06, 20:44
      w karme nie wierze. mysle, ze ludzie wiaza sie, gdyz ich dusze musza przerobic
      jakas lekcje, nauczyc sie czegos z danego zwiazku. najciekawsze dla mnie jest
      to, jak spotykaja sie soulmates i - wydawaloby sie, ze ich powiazania sa tak
      mocne, ze beda zyli dlugo i szczesliwie, a moze sie przeciez okazac, ze wlasnie
      te dwie osoby tworza toksyczny zwiazek. czytalam, ze zwiazek z naszym soulmate
      niekoniecznie jest szczesliwym zwiazkiem. tak bylo w moim przypadku, spotkalam
      soulmate, ale nie moglismy ze soba byc. nasz zwiazek stal sie toksyczny, az sie
      rozpadl. a dlaczego byl toksyczny? bo ja na to pozwolilam. moj strach przed
      strata, przywiazanie zupelnie mnie zmienily, ogolnie jestem silna osoba, a w
      tym zwiazku stalam sie kims innym, uzalezniona i poddana. on to wykorzystal,
      ale ja to rozumiem, to moj strach sprawil, ze zwiazek stal sie toksyczny.
      • i33 Re: toksyczne związki 22.04.06, 09:57
        ... a ja już opadam z sił, robie wszystko co możliwe, żeby się z tego wyrwać i
        nie wychodzi szukam sposobów rwe kajdany i nic...niejedna osoba mówiła mi że
        jestem silna, ja tego nie widze nie wiem gdzie tkwi problem?
        • i33 Re:help 22.04.06, 13:21
          -różnica potencjałów?.Jest tu jakiś energopatolog hobbysta, uczeń Einsteina,
          ktokolwiek?
    • i33 Re: toksyczne związki 22.04.06, 20:55
      radż sobie sam jak b. potrzebuje pomocy to jest zawsze cisza- radz sobie sam!
      • szuwary4 Re: toksyczne związki 23.04.06, 09:17
        Tak sie złozyło, ze nie mam osobiscie takiego doswiadczenia jak tkwienie w
        toksycznym zwiazku, ale obserwowałam podobne. Zauwazyłam,ze opieraja sie one
        nan jakiejs bardzo istotnej potrzebie zaspokajanej przez toksycznego partnera.
        Istotnej , ale -co tu jest najwazniejsze - nierozpoznawanej. Ofiara w takim
        zwiazku czuje sie z jednej strony nieszczesliwa , bo wiele z jej uswiadomionych
        potrzeb jest niezaspakajanych, a z drugiej cos nie do konca zrozumiałego ja
        "trzyma". Pierwszy krpk do wyrwania sie z takiego zwiazku jest sprobowac
        dokładnie czy przez autoanalize, czy przez rozmowy z kims innym uswiadomic
        sobie co sie z tego zwiazku ma, jaka potrzeba jest w nim zaspokajana. Jesli to
        sie juz uda ustalic, zastanowic sie czy to mozliwe , by to czego pragniemy
        znalezc w innym ukladzie. Nastepnie przeanalizowac szanse znalezienia innego
        układu (nie wiem jak ty sie na to zapatrujesz i uznajesz takie metody, ale
        mojej kolezance kiedys bardzo pomogła wrozka, pod wpływem rad której zerwała
        pewien nieciekawy układ a kilka miesiecy potem poznał swego obecnego meza,
        calkiem pozytywnego faceta). Nastepnie zadaj sobie pytanie, czy gdybys zerwała
        i pozostała sama - to zniesiesz i zdołasz jakos twórczo i satysfakcjonujaco
        zagaospodarować te samotnosć. Ale najwazniejsze -powtarzam- jest uswiadomienie
        sobie tej korzysci, dla której w tym zwiazku tkwisz. Bo nawet jesli sie
        zdecydujesz kontynuowac go, to pamietanie o niej - pozwoli ci łatwiej znosić
        towarzyszace przykrosci; potraktuj je wtedy po prostu jako cene.
        Moze tych kilka uwag Ci troszke pomoze. Ja w kazdym razie zycze duzo szczescia
        Tobie, i Komus z Toba.
        • i33 Re: toksyczne związki 23.04.06, 13:59
          no dzięki za dobre słówka
          wszystko o czym pisałeś juz było, ide ratować się nad morze, dotlenić...
    • mskaiq Re: toksyczne związki 23.04.06, 08:53
      Mysle ze toksyczne zwiazki powstaja kiedy jedna albo dwie strony wybieraja
      toksycznosc zamiast milosci. To jest wybor, czesto drobne sprawy, zlosci
      przeslaniaja to co jest wazne i wtedy znika magia a pojawia sie toksycznosc.
      • tom40gda Re: toksyczne związki 24.04.06, 01:08
        Toksyczny zwiazek to na pewno nie jest karmasmile))))))
        Przygotowania do takich zwiazków, zaczynaja sie juz w dzieciństwie. Swietnymi
        "nauczycielami" sa nasi rodzice. Potem, powielamy schematy, w których
        funkcjonowalismy przez lata, i nie ma to nic wspólnego z miłoscia i innymi
        takimi "drobiazgami". Nigdy zaburzona kobieta nie wybierze sobie partnera, który
        z tego zaburzenia by ja wyprowadził. Spotkałem sie raz z sytuacją, gdzie kobieta
        odeszła od partnera, BO BYŁ DLA NIEJ ZA DOBRY!!!!!!!!
        Odeszła do pijaka, który maltretował ja psychicznie i fizycznie. I, co
        niesamowite, była z nim szczęsliwa. To porzucony partner szukal poradysmile)))))))
        Tak wiec, nie ma sensu pisać o wyborze, bo jestesmy zdeterminowani juz w
        dzieciństwie. Jedyna rada, to samopoznanie i poznanie "świata", czyli
        uzmyslowienie sobie, ze MOZNA ZYC INACZEJ. Jeśli zaczynamy zadawać sobie
        pytania, to juz jest krok naprzód. Potem nalezy przeanalizować swoje kryteria
        doboru partnera (w przysłowiach jest wiele prawdy), potem poznac siebie, poznac
        swoje cele, sprawdzic na ile partner nadaje sie do "resocjalizacji" i..... do
        roboty, albo do rozwodu.
        Pisze to troche zartobliwie, ale prawda jest taka, ze wraz z samopoznaniem,
        wzrasta wiara we własne siły i opcja rozstania nie jest juz "koncem świata".....
        Kubuś Puchatek mawiał: "przed 30-tka szukamy w partnerze przeciwienstw, po
        30-tce zaś podobienstw....."
        Pozdrawiamsmile

        Jak napisal w innym temacie Agnitum, warto poczytac o DDA. Nazwa jest troche
        myląca, bo dotyczy to tez rodzin abstynenckichsmile)))))
        • i33 Re: toksyczne związki 24.04.06, 08:05
          Tom, o tym wszystkim wiem i to juz było--samoanaliza itd---otóż jest tak że
          druga strona robi wszystko żeby nic nie zmienic i dzieje się tak że wszystko
          idzie po jej myśli, wszystkie wydarzenia tak się układają że przedłuża się to
          rozejście, a mnie to wykańcza psychicznie i fizycznie
        • jakasiek Re: toksyczne związki 24.04.06, 09:56
          tom40gda napisał:
          "Toksyczny zwiazek to na pewno nie jest karmasmile)))))) (...)
          Tak wiec, nie ma sensu pisać o wyborze, bo jestesmy zdeterminowani juz w
          dzieciństwie. Jedyna rada, to samopoznanie i poznanie "świata", czyli
          uzmyslowienie sobie, ze MOZNA ZYC INACZEJ (...) Potem nalezy przeanalizować
          swoje kryteria doboru partnera (w przysłowiach jest wiele prawdy), potem poznac
          siebie, poznac swoje cele, sprawdzic na ile partner nadaje sie
          do "resocjalizacji" i..... do roboty, albo do rozwodu."

          Czy zdajesz sobie sprawę że oprócz ciała, mózgu i kodowanej od dzieciństwa
          podświadomości masz jeszcze serce i duszę i rodzisz się z przeznaczeniem
          spotykania w życiu kokretnych ludzi, wchodzenia z nimi w związki?
          Ludzie kochają SERCEM, a nie zimną logiką analizującą "kryteria doboru
          partnera".
          Przeżyłeś kiedyś stan "zakochania" z poczuciem absolutnej pewności, że
          spotkałeś człowieka, z którym chcesz spędzić resztę życia? Nie ma to nic
          wspólnego z logiką, spotykasz wielu ciekawych, wspaniałych ludzi, a zakochujesz
          się tylko w jednym, który niekoniecznie spełnia wszystkie kryteria.

          Znasz powiedzenie "Losem człowieka jest drugi człowiek"?

          Może za dużo myślisz i analizujesz, to często bywa pułapką dla ludzi
          inteligentnych.
          wink



          • i33 Re: toksyczne związki 24.04.06, 10:41
            Jakasiek poczułam tu solidarnośc kobiecą...
            Myśle że Tom nie chciał żle mówiąc konkretnie---do roboty albo do rozwodu, ja
            postawiłam sprawę dośc ogólnie bo do samego końca nie chcę mówić jakie mam
            problemy
            Kocha się sercem,wszystko powinno iść przez serce nawet przefiltrowac myśli,
            takie jest moje zdanie lecz nie chodzi tu przecież by bez końca kogoś
            resocjalizować a samemu padać " na pysk". Tom wspomniał o przysłowiach
            ludowych, ja zwracam na nie uwagę i w moim przypadku " czara przelała się"...
            Od strony fizycznej patrząc na zerwanie więzów--nie jest to takie proste gdy
            się ma do czynienia z pijawką energetyczną i to nie jedną w swojej rodzinie,
            nie stać mnie na ciągłą pomoc więc robie pewne rzeczy intuicyjnie i prosze o
            pomoc powiem to a niech tam--anioły...ostatnio cisza w eterze tymże albo ja nie
            słysze albo czegoś tam jeszcze nie "przerwałam". Nie chodzi mi o psychologiczne
            wyjaśnienia bo ta dziedzina wyjaśnia jeden problem na 10 sposobów, na tyle na
            ile jest jej twórców, nie jest ona jeszcze całkiem usyst.Autopsychoanaliza jest
            mi " bliska", dzięki niej wybabrałam się częściowo z depresji. Do psychologów
            jestem powiem szczerze4 zrażona---bo jak słysze na początek wizyty ---5 pytań z
            niedowierzaniem--na pewno pani nie pije?, albo prosze wziążć się w garść.. i
            nie chce pisać więcej, na 10 psuch. jeden pomógł mi coś sobie uświadomić a było
            to 1 zdanie wysypłane z 2 godz. rozmowy za 50 zł.
            To do czego nas przyzwyczajono w dzieciństwie, schematy, wzorce widziane i
            rodzaj miłości jaką nas otaczano, lub jej brak, to czy nas słuchano, czy kazano
            nam się tylko słuchać, to czy byliśmy pod kloszem, czy byliśmy bici, czy
            molestowani---to wszystko odbija się na zachowaniach, związkach, umiejętności
            kochania i partnera i dzieci lub nieumiejetności---bo jestesmy ciągle w
            powijakach, i czy to zauważamy czy nie to--może być poczatek do drogi----
            wychowac się samemu co jest w wieku dojrzałości fizycznej niełatwe---to
            połączone jest z uzysk. wiedzy o sobie swoich zdoln. potrzebach, kompleksach,
            zahamowaniach....
            wiążąc się z kimś ---mamy swoje rodzinne "plecaki" i po cześci plecak rodzinny
            partnera, czyż nie---być może jest coś co musimy odfajkować z tamtą rodziną, co
            nie było dokończone przez dziadziusiów karmicznych...więc nie mówcie mi że nie
            ma tu nigdy karmy--a karma niesie tez ze sobą naukę, jak to dokończysz
            przerobisz nauczysz się to ...dalej do góry tym razem a nie w tył zwrot- i
            napraw popraw, dokończ...
            to jest mz i karma i nauka i dziecińwo i nauka.
            • tom40gda Re: toksyczne związki 24.04.06, 18:22
              No dobra...smile))))))
              Co to jest karma? Karma jest nie tyle Przeznaczeniem, ile Programem, który
              musimy zrealizować. Ów Program, owe cele bedą nas tak dlugo "meczyły", az sobie
              z nimi poradzimy. Natomiast mamy WOLNA WOLE, i to my decydujemy, czy ów Program
              zrealizujemy, jak to zrobimy i kiedy.....
              Czy kochałem sercem?
              smile))))) Jasne!!!!! Nie raz!!!!!
              Ale predzej czy później głos serca zostaje zrównowazony przez głos rozsądku. To,
              o czym piszę, nie tylko dzisiaj, nie bierze sie z ksiązek, tylko z realnego,
              prozaicznego, codziennego zycia. I zgadzam sie z Autorką tematu, ze do
              psychologów nie ma zaufania, bo ich wiedza często (nawet zbyt często) jest
              wiedza teoretyczną, książkową. Co z tego, ze ktoś napisze, ze Miłośc jest
              najwiekszą silą, zdolna przełamać wszelkie bariery, jesli dookoła widzimy
              mnóstwo przykładów przeciwnych. Ja sie moge z tym zgadzać, ale jestem zbyt
              stary, by w to bezkrytycznie wierzyć.
              Kolejna sprawa. Jako mężczyzna, ZAWSZE bede miał inne spojrzenie niz kobiety, a
              Was, miłe i urocze Panie jest tutaj wiekszoścsmile)))))))
              Jestesmy innymi gatunkamiwink
              Dla przykładu. Kazdy z nas jest pełen podziwu dla Matki Teresy z Kalkuty. Jeśli
              zaś jakiś facet ozeniłby sie z taką kobietą, to jestem pewien, ze po kilku
              latach miałby jej dość.
              Jest jeszcze jedna sprawa. Często zaczynając rozwijać sie duchowo, czy nawet
              tylko intelektualnie (np po kilku latach małzeństwa idziemy na studia), nie
              zdajemy sobie sprwy, ze niszczymy własnie układ, który funkcjonował iles tam
              lat, wszyscy znali swoje role, wszyscy w danym układzie czuli sie bezpiecznie.
              Nagle, układ przestaje istniec. Partner, a często dzieci, tworza nam bariery a
              my zaczynamy mieć dylematy, czy nasze postepowanie jest słuszne. Musimy wiec
              działac na "dwa fronty". Rozwijac siebie i wyjasniac to partnerom, by pomóc im
              odnależc sie w nowej rzeczywistości.
              Teraz spróbujcie sobie wyobrazić sytuacje, w której partner robi wszystko, by
              stary układ nie uległ zmianie. Co wtedy zrobicie?
              I33 pisze o pijawkach energetycznych. Oczywiście mozna przeczytać tuzin mądrych
              ksiązek, z których moze (aczkolwiek nie musi) nic nie wyniknąć. Jedynym wyjściem
              bedzie odcięcie sie od takiej pijawki. Czego wtedy posłuchac. Serca, które mówi,
              to jest Miłośc, karma itd...., czy rozumu, który mówi "chroń SIEBIE".
              Zrobiłaś/-eś wszystko, co mogłas/-eś, by pomóc partnerowi, teraz zdbaj o siebie.
              I tu dochodzimy do sedna sprawy. Kazdy z nas ma swoja filozofię zycia, swoje
              cele, poparte wiarą, wychowaniem itp. I kazdy z nas udzieli sobie odpowiedzi wg
              w/w kryteriów. Ale czegokolwiek nie zrobimy, nigdy nie bedziemy pewni, czy
              postapilismy słusznie. Niestetysad
              Na koniec rzecz bardzo ciekawa. W wiekszości przypadków, z którymi miałem do
              czynienia, "ustawiac" próbowały sie osoby nie zaburzone!!!! To one miały
              poczucie winy, za to, ze nie akceptują swoich związkow, ze "cos je uwierało", a
              ci partnerzy, którzy powinni zgłośic sie albo na terapię, albo na rozmowę do
              psychologa, czuły sie fantastycznie i było im dobrze. Wniosek z tego, ze do
              psychologów chodza nie ci, co powinnismile)))))))

              Pozdrawiam smile


          • tom40gda Re: toksyczne związki 24.04.06, 18:34
            Przezyłem taki stan, oczywiście!smile))))))
            Tylko ze jedyna pewna rzecza we Wszechświecie jest zmiana......wink
            Byłem w punkcie X, zakochałem sie straszliwie.
            Po kilku latach ja znalazłem sie w punkcie X+7, a moja miłośc X+2....
            Minęło nastepnych kilka lat i dystans powiekszył sie. Ja czułem sie spełniony,
            realizowałem sie w róznych dziedzinach, a Partnerka koniecznie chciała, bym
            cofnał sie do punktu X+2. Jeszcze kilka lat walczyłem ze soba, w koncu
            powiedziałem NIE.
            Nie powiem Tobie, czy zrobiłem dobrze, czy zle, bo sam nie wiem. To sie dopiero
            okaze. Najwazniejsze jest, ze była to moja decyzja, za którą ja, i tylko ja
            ponoszę odpowiedzialnośc.
            Mógłbym powiedziec przewrotnie, ze tym samym daje sobie szansę na kolejne
            zakochanie sie sercemsmile))))))))
            WTEDY miałem absolutną pewnośc, co wynikało z wieku i braku doświadczeniasmile))))
            Teraz jestem pewien tylko tego, ze niczego nie nalezy byc pewnymsmile)))))))))
            Ale jestem starym cynikiem (w rozumieniu greckimsmile )
            Pozdrawiamsmile
            • motyvvacja Re: toksyczne związki 24.04.06, 20:27
              Moze to zabrzmi dziwnie ,ale ja powiem wam tak
              Czlowiek sie rodzi samotnie i samotnie umiera.
              Rodzina:maz,dzieci,babcie ciocie,i te wszystkie morale nazucone wokol rodziny.
              Bo to tzreba zrobic tak,a tamto inaczej.Bo nie mozna skrzywdzic osoby odchodzac
              od niej,albo to czy tamto.Przyszlismy tu bo sami chcielismy-morale sami sobie
              narzucamy-to one nas gryza.Sa zbedne moim zdaniem.Oczywiscie ze nie mozna
              krzywdzic-zostaje nam wybor,trzeba byc madrym czlowiekiem zeby wiedziec jak
              wybrac-a najwarzniejsze to -to ze czlowiek potrafiacy dobrze wybrac,musi
              pzredewszystkim byc czlowiekiem wyzwolonym.Tym wyzwolonym zmienia sie obraz
              zycia,patrza innymi oczyma,widza zupelnie inne morale.Moralnosc wyplywajaca z
              serca-nie nazucana kulturowo.Boimi sie zrobic krok w innym kierunku(przeciwnym
              do kultury) zadrapali by nas.Zle by o nas mowili,wyszydzali i obgadywali.
              Dlatego pisze,ze zeby wybrac moralnosc plynaca z serca-nie z kultury,trzeba byc
              wolnym.
              No ale jak wpadles miedzy wrony musisz krakac jak i one.Trudno jest w takim
              wypadku ryknac jak lew.Wrony by sie pzrestraszyly,lub staraly zadziobac.

              Ale w zadnym wypadku czlowiek nie powinien bawic sie w cierpietnika.Bo
              narzucona mu zostala kulturowa moralnosc,i on sie jej trzyma.w tym wypadku
              cierpi nie tylko z wlasnej glupoty,a i za wszystkich ktorzy ustalili takie
              kryteria.Wszyscy sa za niego odpowiedzialni i on jest odpowiedzialny za
              wszystkich.Bo tworzy ogniwo z innymi swoim byciem w grupcie moralnikowsmile

              nie jestes szczesliwa,to sam w sobie znak ze cos trzeba zmienic.Czlowiek
              urodzil sie szczesliwym.Nieszzcescie sam sobie nazucil
              • motyvvacja Re: toksyczne związki 24.04.06, 20:46
                A jeszcze zeby bylo smieszniej to dodam,ze jestes silna.Wszyscy jestesmy silni.
                Poprostu trzeba w to uwierzyc.Nie chcesz ,nie dasz.Czasami sa sytuacje gdzie
                nie ma wyjscia,poprostu drzwi zamkniete,zastoj.Szukasz ucieczki,okna pozabijane
                deskami,drzwi zaryglowane.Jestes w szachu-to podobne jest do karmy,do
                odrobienia czegos(jakas lekcja do zrozumienia-cos nie skonczone,cos nie
                skumane).Bo czy chcesz czy nie TKWISZ W TYM.Milosc to antydotum na karme.Czysta
                nie sfalszowana plynaca milosc.Ona otwiera drzwi.
                Piszesz o toksycznych zwiazkachsmilesmiesznie to zabrzmi moze.Ja ucieklam z
                najtoksyczniejszego zwiazku zycia, w ktorym mialam naladowany pistolet
                przystawiany do glowy przez zakochanego we mnie szalenca.ALe to wlasnie on
                skierowal mnie na moj rozwoj duchowy.Widocznie bylam oporna hihihismile
                • i33 Re: toksyczne związki 24.04.06, 21:03
                  Motywacyjko--masz racje nie warto dawać się niszczyć, sami jesteśmy za to
                  odpowiedzialni tak...ale jak są dzieci to staje się fizycznie
                  trudniejsze...pomyślałam też w tym mom. o wielu kobietach na wsi, czy w inn.
                  miast. gdzie jest wysokie bezrobocie, gdzie nie ma dokąd uciec...a jeszcze
                  powiem jeśli miałaś dowód czy świadka tej sytuacji o której ty mówiłaś to
                  dobrze--bo bywa tak bardzo czesto że nie można uwolnić się od męża bo sędzina
                  jest wredna albo nie stać na adwokata... można robić wszystko co możliwe ale to
                  nie zawsze takie proste cięcie. pozdrowionka
                  szok trauma --złe dośw. można wykorzystać to prawda
            • i33 Re: toksyczne związki 24.04.06, 20:53
              Tom- nie posadzam Ciebie o cynizm
              z tą ilością to no nie wiem---Mrallciu robi za 2, 3 facetów, więc statystycznie
              nie stoisz żle
              to prawda że to czego potrzebowaliśmy wczoraj niekoniecznie chcemy dziś, a
              jutro nie wiadomoco co nam strzeli do głowy
              jesteś dość konkretny jak na muzyka mz i nie mam nic do tego
              ja już troche więcej wiem niż wczoraj--musiałam się tego nauczyć co było...
              mężczyzna i kobieta są tacy sami, tylko inaczej siebie wyrażamy, powiem że te
              małe nieporozumienia są nawet przyjemne,byle było też zrozumienie bez słów...
              ja wiem że jak bedzie mi dobrze z kimś bardziej za dnia niż w nocy, chociaż
              noc będzie bardzo upojna, jak wszystko będzie szło do przodu, a nie w dwie
              strony na boki, i będzie jak Puchatek mówił---to będzie to . pozdrowionka
            • kinia16 Re: toksyczne związki 24.04.06, 20:55
              Toksycznosc pieknie i moim zdaniem trafnie opisala Nadia.Rowniez jest to pewne
              doswiadczenie,lekcja do przerobienia,zupelnie nie zgadzam sie z teoria dziecka,
              jednym z powodow toksycznosci moze byc niewlasciwy rozwoj duchowy ktory nie jest
              rownomierny na poszczegolnych poziomach zycia,tworzy zatory energetyczne.
              Aby to zmienic nalezy harmonizowac przeplyw energi na wszystkich poziomach
              zycia.Dla osob chcacych uwolnic sie bez cierpien od
              toksycznosci,rodzicow,zwiazkow,dzieci,urazow,krzywd z ktorymi trudno sie
              pogodzic,nalezy odciac negatywna energie,dzialanie jest bardzo lagodne i daje
              zaskakujace rezultaty. Nalezy kartke A5 podzielic na polowe i zapisac ja slowem
              WYBACZAM,WYBACZAM itd. potem ja dokladnie cala spalamy i wrzucamy do toalety
              splukujac wode,czynnosc ta wykonuje sie przez siedem dni.Powodzenia.
              Pozdrawiam cieplo kinia.
              • i33 Re: toksyczne związki 24.04.06, 22:09
                tajemnice wybaczania prosperita. terramail.pl/wybaczanie.html
                • motyvvacja Re: toksyczne związki 24.04.06, 23:25
                  Szukalam przez cale zycie na zewnatrz tego co tak naprawde nosilam zawsze przy
                  sobie.W sobie i dla siebie.Czekalo to na mnie w milczeniu w lekcjach zycia,w
                  smiechu dziecka, w milosciach i w traumie, w skandalach i w rozpaczy.W
                  podziwie i we wstydzie.Zaden czlowiek nie potrafil mi tego dac,Choc blagalam
                  prosilam bylam w stanie oddac wszyystko .Wyzec sie siebie.Pozwalajac innym mnie
                  krzywdzic,lub nagradzac.

                  ALe niestety ludzie ktorzy nic nie maja,lub sami sa zagubieni.Nie potrafia nic
                  dac,ani nie pokaza drogi wyjscia.
                  Jesli ktos nie kocha siebie a tym samym wiadomo ze nie potrafi kochac.Jak
                  bedzie kochal mnie? Jak da mi to czego oczekiwalam?
                  Jesli ktos sam sie nie akceptuje,jak bedzie akceptowal mnie?
                  Jesli ktos nie potrafi sam sobie wybaczyc,jak bedzie w stanie wybaczyc mnie?
                  Jesli ktos nie jest asertywny,jak nauczy mnie asertywnosci?
                  Jesli ktos nie potrafi byc szczesliwy,jak nauczy mnie byc szczesliwa?

                  Ludzie cale zycie prubuja sie znalesc w ramionach innego czlowieka,liczac na to
                  ze wypelnia ich pustke.Nasza wewnetrzna pustke,i nadzieje sami musimy wypelnic.
                  Gdy ja wypelnimy sami,bedziemy w stanie cos dac innym.
                  Inaczej laczac sie z kims,albo sie klamiemy wzajemnie,albo zyjemy wieczna
                  nadzieja ze ktos nas wybawi i zapelni wewnetrzna pustke.Co bardzo zadko sie
                  zdarza bo pustakow jest prawie polowa globusmile
                  Spotykaja sie dwa pustaki i mysla ze beda ceglatongue_outPPPP
                  Nima tak latwo,cegla jest zupelnie inna forma.
                  Zabierac sie do pracy,a nie szukac za darmoche od kogos innego,kto tez zreszta
                  szuka
                  Jak se poscielisz tak sie wyspiszsmile

                  Pozdroweczka.smile)
                  • mrall Re: toksyczne związki 25.04.06, 10:24
                    > ALe niestety ludzie ktorzy nic nie maja,lub sami sa zagubieni.Nie potrafia
                    > nic dac

                    Nie czekaj na dawanie. Bierz bo Ci daja. Z cala pewnoscia kazdy ma cos, co
                    daje. Jesli kazdy jest boska istota, to kazdy ma cos do dania i daje.

                    Czy juz zauwazasz, jak wazna umiejetnoscia jest branie? Szczegolnie branie od
                    tych, ktorych uwaza sie, ze niczego nie maja, niczego nie daja....
                    • motyvvacja Re: toksyczne związki 25.04.06, 13:00
                      heheh.Ty mrall jedna rzecz mi dajesz.Doswiadczanie siebie-i nic wiecejsmileA to
                      juz duzosmile
                      Ja pisalam o pustce;Pustce i zapotrzebowaniu.Pisalam o tym ze chcemy dostac od
                      drugiego czlowieka to czego sami nie mamy w sobie.
                      Owszem dostajemy od nich wiele,ale nie kazdy potrafi zauwarzyc chocby lekcje
                      zycia jakie od nich dostajemy.Lekcje ktore nas prowadzic maja do wlasnego
                      wnetrza.

                      Jesli piszesz o tym dawaniu-to sie zgodze

                      WAzna umiejetnoscia jest branie.Chocby dlatego ze powinno byc UWARZNE.
                      • mrall Re: toksyczne związki 25.04.06, 18:04
                        > heheh.Ty mrall jedna rzecz mi dajesz.

                        No to wez i druga:
                        www.huna.net.pl/name-News-article-sid-386.html
                        > Ja pisalam o pustce;Pustce i zapotrzebowaniu.Pisalam o tym ze chcemy dostac
                        > od drugiego czlowieka to czego sami nie mamy w sobie.

                        Pustka i zapotrzebowanie to dobry krok w kierunku brania. Oby tak dalej.

                        > Lekcje ktore nas prowadzic maja do wlasnego wnetrza.

                        A moze do zauwazenia wszystkiego... w tym i siebie.

                        > WAzna umiejetnoscia jest branie.Chocby dlatego ze powinno byc UWAZNE.

                        Zeby byla rownowaga miedzy dawaniem i braniem.
              • tom40gda Re: toksyczne związki 25.04.06, 01:42
                Kiniu, mozesz sie nie zgadzac z teorią dziecka, jednak symptomy DDA nabywamy
                jako dzieci, później tworząc toksyczne związki. Co z tego, ze wybaczymy, jak w
                dalszym ciagu bedziemy w toksycznym otoczeniu?
                Wybaczyc nalezy sobie, jak słusznie napisała Motywacja, tkwimy w standartach
                moralnych, które nie pozwalaja nam na myslenie o sobie. I33 zwróciła uwage na
                los kobiet w tzw Polsce B, które nie mają szansy na zmianę swojego zycia. Nie
                twierdzę, ze wybaczanie jest złe. Wrecz przeciwnie! Ale jest to koncowy etap
                wychodzenia z tego typu związków. Co do lekcji, ok. Ale po odrobieniu zadań moge
                iśc do domu, prawda?smile
                Nie ma prostej recepty. Dziecko moze wybaczac rodzicom setki razy, tylko czy to
                zmieni rodziców? Watpię. Moge wrecz powiedziec, ze nie.
                Energetycznie mozna zmienić otoczenie, ale do tego potrzebne są silniejsze
                procedury i bedzie to niestety ingerencja w zycie innych.
                Pozdrawiamsmile

                Jak na muzykasmile)))))) Nie gram juz wiele latsmile Natomiast kobiety i męzczyżni
                NAPRAWDE inaczej postrzegaja rzeczywistośc, wierzcie mi, nawet testy
                psychologiczne maja inne szablony dla obu płcismile Warto miec to na uwadze,
                analizując zachowanie partnera/-ki.smile))))))
                • i33 Re: toksyczne związki 25.04.06, 07:49
                  może Kini chodzi o ten brakujący element- by przeciąć CAŁKOWICIE pępowinę, nie
                  dot to tylko poł. z rodzicami--tak jak mówisz końcowy element, ale
                  niekoniecznie końcowy, przełamywanie nienawiści do osoby która" coś nam
                  zrobiła" jest też w pewnym sensie wybaczeniem, chodzi o to by nie kultywować
                  też mentalnego "ciągu dalszego",zemsty--jak mi, tak ja, jak ja nie miałem to ty
                  też nie będziesz mieć,... ujrzeć, zaanalizować, wybrać, wyrzucić,
                  wybaczyć...może i ja powinnam "widzieć" go inaczej i wtedy i on wyciszy swe
                  emocje- może o to chodzi
                  Jestem wdzięczna że poruszyła ten temat.
                  własciwie Tom mówimy o tym samym, my wszyscy tylko trochę inaczej , Ty
                  stanowczo,my kobity zataczamy woalki mgiełki uczuciowej mz
                  Uważam też,że należysz do mężczyzn, którzy potrzebują stałej inspiracji w
                  postaci kobiety, więc nie może ona także intelektualnie pozostawać w tyle,a i
                  są tacy którym wystarczy cicha myszka, byleby nie przeszkadzała,.... mamy różne
                  potrzeby--ta różnorodność jest wspaniała, nieprawdaż?
                • kinia16 Re: toksyczne związki 25.04.06, 21:07
                  Dziecko z toksycznego otoczenia odejdzie nie jest skazane na rodzicow do konca
                  ich zycia i zacznie budowac wlasny swiat.Nie ma prostej recepty to co
                  zaproponowalam nie odnowi nikomu zycia,jedynie pomoze usunac bol i negatywna
                  wiez,ktora przeszkadza osobie zagubionej odbudowywac.Sposob ten to pomoc dla
                  osoby,ktora chce zmian a potem sama musi budowac to co chce i jak chce.Ta metode
                  polecilam kiedys kobiecie,ktora nie umiala odmowic corce opieki nad
                  wnuczka,efekt ja zaskoczyl.Inna osoba po rozstaniu z mezem palala
                  nienawiscia,ktora prowadzila ja do destrukcji,odbilo to sie na jej zdrowiu.Byla
                  bardzo zaskoczona kiedy odkryla,ze moze normalnie mowic o bylym mezu,przestala
                  sie nawet awanturowac z nim podczas jego odwieczin u dzieci,ich relacje sie
                  poprawily.Mysle,ze to bardzo duzo,to sprawdzona metoda.Kazdy sam jednak musi
                  dalej budowac swoje zycie.Slowo wybaczam pisane na kartce nie ma nic wspolnego
                  z wybaczaniem,usuwa zatory negatywnej energii zbieranej w roznych sytuacjach.
                  Czlowiek sam musi chciec sie zmienic,a energia moze bardzo wiele.Jest wiele
                  osob chcacych zmian i ktorym energia pomogla w przemianie.Jest wiele sposobow,
                  nie kazdy chce sie jedynie dzielic wiedza,nie wszystko tez moze wykonac sam
                  zainteresowany.
    • mskaiq Re: toksyczne związki 25.04.06, 07:39
      Kinia16 napisala

      >Przeżyłeś kiedyś stan "zakochania" z poczuciem absolutnej pewności, że
      >spotkałeś człowieka, z którym chcesz spędzić resztę życia? Nie ma to nic
      >wspólnego z logiką, spotykasz wielu ciekawych, wspaniałych ludzi, a
      >zakochujesz się tylko w jednym, który niekoniecznie spełnia wszystkie kryteria.

      Taki stan moze trwac nieustannie, mozna byc zakochamym cale zycie. Problem
      pojawia sie kiedy przychodzi strach. Kiedy zaczynamy wierzyc ze druga strona
      nas wykorzystuje, kiedy milosc odchodzi daleko a pretensje dyktuja zycie. Znika
      wtedy wybaczenie, milosc i magia, pojawia sie realnosc ktore ocenia i szuka
      przyczyn dla ktorych chcemy byc z druga osoba ale kiedy nie ma milosci nie ma
      przyczyny.
      • i33 Re: toksyczne związki 25.04.06, 08:29
        takie niszczace pretensje są też udziałem niedojrzałej miłości [ co nie znaczy
        że właśnie proces nie trwa], myślę że potrzeba i rozumu żeby zastanowić się co
        czuje,czy jestem w stanie wybaczyć i żyć dalej nie wypominając i nie
        zadręczając siebie...co łączy, powrócić do początku...
        Problemy- im ich więcej tym trudniej żyć, jeśli dochodzi do tego jeszcze
        ingerencja innych,dużo kłopotów z dziećmi, zdrady, nie mówię tu tylko o
        zdradzie fizycznej bo tę akurat ja dopuszczam, tzn jestem b. skłonna wybaczyć
        zrozumieć, ale nielojalność opieki, zrozumienia w trudnych chwilach,
        złośliwość, brutalność,-bez skruchy...nie zwracanie uwagi na czyjś ból
        emocjonalny czy fizyczny, gnębienie psychiczne, manipulowanie dla utrzymania
        swej pozycji---to nie ma nic wspólnego z miłością to jest wykorzystywanie,
        dewiacja
        a co za tym sie kryje niskie poczucie wartości, niezrealizowane pragnienia
        aspiracje, wychowanie i poglądy
        Twierdzę też że życie osłabia miłość,dlatego powinno się ją pielęgnować, tylko
        czy wiemy że to miłość czy przywiązanie, co czuje ta druga
        osoba...zastanawiałam się próbowałam , nie można nikogo dopasować na siłę,
        można naprawić miłością jezeli ludzie naprawdę chcą wzajemnie się nią ubogacać,
        jak jest więcej "rączka w rączkę", więcej wspólnego, dużo kompromisów, jesteś
        inny, ale kocham, szanuje nie za coś a pomimo wszystko, w piżamie, w chorobie,
        na kacu zawsze jest to sedno tego kochania pomimo zdenerwowania,
        wydaje mi się też że jak zachwycisz się twarzą,możesz na nią patrzeć b. długo
        pomimo jej niedoskonałości wydaje ci się ona niesamowicie piękna,..a reszty
        jakby za bardzo nie dostrzegasz to też może być miłość,,przecież
        niezaanalizowana
        znam takie " dziwne" szczęśliwe układy że nic mnie już nie dziwi, a co para to
        definicja miłości
        po swych doświadczeniach jestem za --długim poznaniem się bez wiązania,
        meldowania; pokazaniem się od tej gorszej strony, długimi rozmowami, poznaniem
        rodziny i jej poglądów, oddzielnym mieszkaniem, beczką soli,szansą i
        uwagą,obow. prezerwatywą...[i tak pewnie nie raz zgłupieje]
        pozdrawiam wszystkich i życzę wg potrzeb ciągłego zakochania albo WIELKIEJ
        DOZGONNEJ PRZYJAŻNI
        • tom40gda Re: toksyczne związki 25.04.06, 08:36
          Pięknie to napisałas!!!!!

          POzdrawiamsmile
          • i33 Re: toksyczne związki 25.04.06, 11:31
            rzucam ciepłym moherowym beretem w stronę Zaspy
            • motyvvacja Malzenstwo-to smierc milosci 26.04.06, 16:01
              Tak,tak,zaraz powiecie ze znowu recytuje osho.
              Ale taka jest prawda,przychodza obowiazki,jeden chce posiasc drugiego.Przez 24
              na dobe widze ta sama twarz,znika nutka sekretnego bycia samemu.
              W toalecie slychac jak opruznia sie mazsmileOgladacie jego brudne
              skarpetki,wydmuchuje nos z calej sily wydmuchu, pod kolderka slychac dzwieki
              gazowych wystrzalow,bekanie po obiedzie,dlubanie w nosie przy stole.Zucanie
              paznokci na dywan--A FEEEEEEEEEE
              Gdzie tu miejsce na romans?
              I jak tu kochac w takiej sytuacji?
              Ja dziekujesmile

              No dobra panowie moze nie wszyscy jestescie tacy sami,ale w wiekrzosci tyle sie
              o was dobrego slyszysmile)
              • eevvaa Re: Malzenstwo-to smierc milosci 26.04.06, 16:31

                Motywacjo jesteś niesamowitasmile...Nie jest tak źle z tym romansem w
                małżeństwie.Trzeba tylko spotkać odpowiednią osobę.

                ewa
                Życie jest piękne -tylko trzeba to jeszcze zauważyć.
                • i33 Re: Malzenstwo-to smierc milosci 26.04.06, 16:57
                  no właśnie odpowiednią osobę!!! A wtedy niech se beka itd, ja tam nie jestem
                  przewrażliwiona na tym punkcie...a my to co z lateksu jesteśmy?
                • motyvvacja Re: Malzenstwo-to smierc milosci 26.04.06, 19:53
                  Evvosmile
                  WIem wiem-chcialam tylko utrzec nosa naszym panasmile)

                  Pozdrawiam serdecznie
    • motyvvacja Moralnosc Pani Dulskiej 27.04.06, 00:57
      Ludzie,kultury,nacje, nazucaja sobie moralnosc.Co dobre a co zle.
      Kazda kultura ma zupelnie cos innego za dobre i za zle.
      Afrykanki chodza z cyckami na wierzchu i jest to ok,
      W krajach muzelmanskich zenia sie z 4 zonami-i jest to ok
      Niektore nacje w indiach-(kobiety placa mezczyznie za slub-i to one musza
      pracowac na rodzine)Ps: wile gosposi z czerwonymi kropkami na czolach mi mowilo
      osobisciesmile
      Nazucili nam co dobre a co zle - morale,ktore dostalismy w spadku po dziadku.
      gdy czlowiek zrobi cos wedle nazuconych moralow kulturowych ''zlego''Pojawia
      sie poczucie winy.
      Poczucie winy-nie ma nic gorszego-wszystko sie z niego wywodzi,cale zlo bierze
      z niego poczatek,niska samoocena,brak wiary w siebie,brak
      asertywnosci,trudnosci z ustalaniem granic,az po choroby psychiczne
      Pod plaszczykiem moralnych zachowan-dzieje sie tyle zla ktore wyrzadzamy sami
      sobie.
      Jak mozna krzywdzic dzielo boga-czyli samych siebie.co z nami robia te
      kulturowe morale?To jest jedyne prawdziwe zlo.Krzywdzic samego siebie.
      Gdy wszystko co robisz przynosi ci zadowolenie-wiedz ze to co robisz jest
      dobrem.
      Nawet gdy moralnie jest to zakazany owoc,potraktuj go jak jablko z raju.
      Odsun moralnosc ,wczuj sie w siebie,i idz z glowa podniesiona do gory.smile
      • i33 Re: Moralnosc Pani Dulskiej 27.04.06, 09:22
        Tak co kraj to obyczaj
        ale czy zmuszanie kobiety do małżeństwa w wieku 10 lat, "wyłącznie" do pracy,
        słuchania się, rodzenia dzieci facetowi którego nie wybrała a kupiła jej
        rodzina..., wogóle utrzymywanie hedonistycznej pozycji mężczyzny--który nic nie
        robi tylko płodzi, bije, pali, ćpa faje , żuje trawkę [ameryka indie afryka],
        przesiaduje w knajpie słucha się klanu pod wodzą mamuśki[włoskie mafioza], no i
        polskie męskie powiedzonko--"mężczyżnie wypada kobiecie nie"-jest tradycją
        obyczajem który warto podtrzymywać...jeżeli część męskiego rodu jest taka [ no
        nie moge- etykieta]---poza tym "określanie"!!!...to czy my mamy wet za wet stać
        się neo- amazonkami, to już było, rządziły i kobiety, odgrywają sie na nas
        faceci i tracą na tym --bo mądry facet słucha mądrej kobiety i mwie że jak ona
        jest szczęśliwa to on będzie miał dobry obiad, uprane skarpetki, w szafie nie
        znajdzie sąsiada,a jak będzie b. grzeczny--to jego fantazje staną się
        rzeczywistością-
        • motyvvacja Re: Moralnosc Pani Dulskiej 27.04.06, 10:53
          jest szczęśliwa to on będzie miał dobry obiad, uprane skarpetki, w szafie nie
          > znajdzie sąsiada,a jak będzie b. grzeczny--to jego fantazje staną się
          > rzeczywistością-
          • i33 Re: Moralnosc Pani Dulskiej 27.04.06, 13:10
            szukam siebie i prawdy dla mnie z dala od dulskich swej rodziny, dulskich
            przyjaciół itd---do tej pory to dostawałam chaosu przekonań i poglądów-poczucia
            win, niskiej samooceny z powodu zapachu kota,niemocy pośród ich mocy, nie ich
            mojej fryzury, wolnej miłości, za krótkiej bluzki, zapalonego papierosa[ bo
            przecież tylko dziwy palą!]---wyrzutek, czarna owca, obcy," "jak tak można", "
            co ludzie powiedzą"....dulscy nie widzą
            że nie mają monopolu na prawdę...
            • tom40gda Re: Moralnosc Pani Dulskiej 30.04.06, 23:06
              Moze to nie jest a propos tematu, ale warto o tym pomysleć. To jest fragment
              rozmowy z psychologiem, z majowych Charakterów. Od siebie dodam, ze tak jest w
              rzeczywistości. Dotyczy to tez kolejnych związków.
              "....Trzeba najpierw umieć zyc samemu, zanim zacznie sie zyc z kimś. Wielu
              ludzi, jeszcze dobrze nie wypadnie z objęc rodziny, a juz wpada w objecia
              związku. Jeśli nie potrafię zyc na własny rachunek ekonomiczny i emocjonalny,
              jesli nie umiem uporac sie z samotnoscia, to nie bede umiał zyc z kims. Bo na
              przykład mogę sie nadmiernie bać, ze partner odejdzie. Dobrze, jesli partner
              jest dla mnie najwazniejsza osoba na swiecie, ale nie jest mi niezbedny. Jak
              mnie zostawi, nie bedzie to koniec świata. Rozwód z rodzicami jest trudny, takze
              dla rodziców. Kochamy nasze dzieci, aby je stracić. Jak sie z tym nie pogodzimy,
              wychowamy kaleke......."

              Pozdrawiamsmile

              • motyvvacja Re: Moralnosc Pani Dulskiej 30.04.06, 23:45
                Dokladnie Tom,podpisuje sie pod tym !"£"£%£% smile
                Dodam od siebie ze facio pisal o milosci zdrowej,nie o codependency-
                uzaleznieniu.Z czym spotykamy sie najczesciejsmile
                Ale najwiekrze kalectwo to takie gdy rodzina nie nauczyla prawdziwie
                kochac,niestety wiekrzosc spoleczenstwa to kalecy,i ta praca spada na nas lub
                na psychologow.Jak ci teraz psycholog wysunie formulke ''milosci'' i
                zachowan,to bedziesz wiedzial co to jest.ALe zaden z nich nie powie ci jak czuc.
                DLatego odsylaja cie do pokochania siebie samego,i krag sie zamyka,bo tez
                wlasciwie nie wiesz jak to zrobic.Wiec odsylaja cie do yoginow lub do
                mistrzow,lub kaza isc do kosciola-sie pomodlicsmile
                Jak trwoga to do BOgasmileByle by do wewnatrz,bo tam znajdziesz ukojenie i milosc.
                Bo ta prawda jest tylko i wylacznie osobista prawda,nie da sie jej
                zaporzyczyc.Jedynie mozna ja odkryc w sobie
              • motyvvacja Istota samotnosci 01.05.06, 01:03
                Trzeba najpierw umieć zyc samemu, zanim zacznie sie zyc z kimś. Wielu
                > ludzi, jeszcze dobrze nie wypadnie z objęc rodziny, a juz wpada w objecia
                > związku. Jeśli nie potrafię zyc na własny rachunek ekonomiczny i emocjonalny,
                > jesli nie umiem uporac sie z samotnoscia, to nie bede umiał zyc z kims. Bo na
                > przykład mogę sie nadmiernie bać, ze partner odejdzie. Dobrze, jesli partner
                > jest dla mnie najwazniejsza osoba na swiecie, ale nie jest mi niezbedny

                Tu chciala bym jeszcze dodac cos sama od siebie.Nauczyc sie zyc samotnie,to nie
                to samo co przyzwyczaic sie do samotnosci,a te pojecia sie dosc czesto ludzia
                myla.Pamietacie ten film, o facecie ktory spedzil na bezludnej wyspie 7
                lat,rozmawial sobie z pilka,nawet gdy pilke zabralo morze,byl w stanie
                poswiecis swoje zycie zeby odratowac pilke.Bynajmniej nazwal pilke Johny.smile
                Nie pamietam nazwy tego filmu.
                A wiec przyzwyczaic sie mozemy do wszystkiego,do bycia samotnym,do zycia w
                tlumie, do zycia w roznym stylu i pzrestrzeni.To nam dala naturasmile
                ALe polubienie swojej wlasnej samotnosci,to inaczej medytacja i powracanie do
                siebie wewnatrz siebie.Sam wtedy nie czujesz sie samotny,nie czujesz sie nie
                kochany,nie czujesz sie niezrozumiany.Masz ta cala game kolorow w sobie.
                Wiec gdy sam sie z soba dobrze czujesz i niczego ci nie brakuje,bedziesz w
                stanie dobzre sie czul bedac z innymsmileA gdy inny zawiedzie-no kochany ----> tam
                sa drzwismile)
                • szuwary4 Re: Istota samotnosci 21.05.06, 18:54
                  Kiedy popadłaś w taką samotność i ile lat tak żyłaś? Odpowiedz proszę, jesli
                  oczywiście możesz i chcesz.
      • iokepine Re: Moralnosc Pani Dulskiej 20.05.06, 16:04
        motyvvacja napisała:

        > Jak mozna krzywdzic dzielo boga-czyli samych siebie.co z nami robia te
        > kulturowe morale?To jest jedyne prawdziwe zlo.Krzywdzic samego siebie.
        > Gdy wszystko co robisz przynosi ci zadowolenie-wiedz ze to co robisz jest
        > dobrem.
        > Nawet gdy moralnie jest to zakazany owoc,potraktuj go jak jablko z raju.
        > Odsun moralnosc ,wczuj sie w siebie,i idz z glowa podniesiona do gory.smile

        Nawet wtedy, gdy krzywdzisz innych?
        Brzmi to z lekka psychopatycznie imo.

        Jest takie powiedzenie: granice mojej wolności kończą się tam, gdzie zaczynaja
        sie wolność innych.
        • i33 Re: Moralnosc Pani Dulskiej 20.05.06, 17:02
          iokepin-masz racje zawsze trzeba zerknąć w "byciu sobą" czy kogoś to boleśnie
          nie zahacza-mysle że Motywacji chodziło by nie być pruderyjnym--pozwolić sobie
          na bycie szczęśliwym a nie trzymać się konwenansów, moralności"powierzchownej"--
          -pseudoetyki, jestem też zdania że lepiej kochać poza związkiem niż nie kochać
          wcale...
          • iokepine Re: Moralnosc Pani Dulskiej 21.05.06, 01:03
            i33 napisała:

            > pozwolić sobie
            > na bycie szczęśliwym a nie trzymać się konwenansów, moralności"powierzchownej"-

            smile

            nie trzymam się konwenansów do tego stopnia, że niektórzy patrzą na mnie jak na
            kosmitę.

            > - -pseudoetyki, jestem też zdania że lepiej kochać poza związkiem niż nie kochać
            > wcale...

            a ja jestem zdania, że zawsze jest ktoś do kochania - choćby ty sama.
            Kiedy kochasz siebie, nie musisz się tak bardzo przejmować tym, czy kocha cie
            kto inny. Bez względu na zewnętrzne okoliczności - jesteś przy sobie obecna.

            Jeśli jesteś w związku, który cię niszczy, lepiej zakończyć go tak szybko, jak
            jesteś w stanie.

            Kochanie poza zwiążkiem - czyli romanse, jak rozumiem, prowadzą do rozdarcia, i
            to na wielu subtelnych poziomach, zwłaszcza, jeśli się oszukuje oficjalnego
            partnera.

            Jeśli oficjalny partner już nim nie jest, lepiej przestać go tak tytułować,
            traktować i ciągnąć profity z jego pozycji, umiejętności itp. W końcu to nie
            śrubokręt, tylko drugi człowiek, nawet jeśli sie już między wami nie układa.






            A co do
            • i33 Re: Moralnosc Pani Dulskiej 21.05.06, 09:39
              Iokepine---rozumiem o czym mówisz
              widzisz życie nie jest takie proste jak go nieraz widzimy, jakie sami mamy
              ja zaczynając ten wątek-szukałam pomocy --ezoterycznego podejścia do zrywania
              więzów, których formalnie nie moge przeciąć do końca nie z własnego
              niewiedzenia czego chcę i co jest dobre-----tylko z powodu splotu okoliczności--
              które są mi kłodami, a że związek jest naprawdę toksyczny do tego stopnia że
              padam fizycznie dlatego temat też i "własny" podjełam--nie znaczy to że takie
              osoby nie mają świadomości---co robić, gdzie się udać, jakie kroki podjąć...
              do tego żeby rozstać się po ludzku---trzeba zgody obydwojga ludzi..
              znając wiele takich syt. rozwodowych powiem ci---ma się do czynienia z takim
              draństwem---i ze strony współm. i sądu-przeżywam to na własnej skórze---ZWYKŁA
              LUDZKA PODŁOŚĆ--to coś co trudno przeskoczyć...
              realia życia są takie---[nie moje to akurat]podam ci przykłady kobiet które
              rozwodzą się z facetami którzy znęcali się nad nimi:
              -sędzina w odpowiedzi na zeznania bitej kobiety odpowiada---"szkoda że pani nie
              zabił",,,,do maltretowanej kobiety która z nerwów zacięła się przy wymawiamiu
              swojego nazwiska---sędzina "no i kto tu ma problem"--opiekę nad dzieckiem
              przyznano agresywnemu ojcu,,,,facet po przyznaniu pzez sąd dzieci matce---
              wchodzi do mieszkania byłej żony przez okno i robi kupkę na dywanie, co
              wcześniej robił--za dużo by pisać; ja sama na sali sądowej----
              usłyszałam "zamknąć się"--bo za dużo chciałam wyjaśnić.....w sądach dzieją się
              bardzo dziwne rzeczy, jestem tego świadkiem więc nikt mi nie powie, że
              wystarczy powiedzieć FINITO I KONIEC CIERPIENIA
              wymeldować można z domu osobę której udowodni się agresję wobec rodziny[zdaje
              się obowiązuje tak naprawdę od tego roku--nakaz eksmisji]------ale sąd może nie
              uznać "wystarczających dowodów znęcania się"
              realia znalezienia pracy za wynagr. wyst. na utrzymanie przez matkę z małymi
              dziećmi------są niewielkiebig_grinZIECI
              i wiele innych zależności
              a co do nazywania byłego partnera, męża----jest to tylko nazwanie----jak
              myślisz gdybym nie mówiła w sądzie--były mąż--A np per ON--jak by to wyszło?
              oczywiście że można nawet poiedzieć że jeśli nie ma miłości tak naprawdę nie
              było żadnego autentycznego partnerstwa-----moim jednak wyborem i jakąś tam
              kulturą w tym względzie jest [moim przekonaniem i wybranym postępowaniem]----
              nazywanie były mąż a nie np frajer--a tym bardziej publicznie
              jeżeli chodzi o związki----ciekawe jak czuli się władcy posiadający harem i
              prawowitą małżonkę--czy też byli zaburzeni ---np Salomon
              ważne są intencje i kochanie naprawdę nie dla korzyści, czy samego seksu,
              chociaż i taki układ rozumiem jeśli obydwoje o tym wiedzą--mz lepsze to niż
              chodzić do agencji, a tym bardziej "gdzieś kogoś na siłę"
              a że nieobce są mi wszelkie te rzeczy wiem o czym mówię, więc nie ma mowy o
              śrubokręcie
              • iokepine Re: Moralnosc Pani Dulskiej 21.05.06, 15:35
                i33 napisała:

                > Iokepine---rozumiem o czym mówisz
                > widzisz życie nie jest takie proste jak go nieraz widzimy, jakie sami mamy
                > ja zaczynając ten wątek-szukałam pomocy --ezoterycznego podejścia do zrywania
                > więzów, których formalnie nie moge przeciąć do końca nie z własnego
                > niewiedzenia czego chcę i co jest dobre-----tylko z powodu splotu okoliczności-
                > które są mi kłodami, a że związek jest naprawdę toksyczny do tego stopnia że
                > padam fizycznie dlatego temat też i "własny" podjełam--nie znaczy to że takie
                > osoby nie mają świadomości---co robić, gdzie się udać, jakie kroki podjąć...
                > do tego żeby rozstać się po ludzku---trzeba zgody obydwojga ludzi..

                dlatego też piszę wcześniej - wtedy, kiedy jesteś w stanie. Nie natychmiast - bo
                rzadko kto może tak sobie wstać i wyjść z wieloletniego związku - tworzy się
                przecież całą siatka zobowiązań i zależności.

                Sądy jakie są, każdy widzi. Niestety.


                > a co do nazywania byłego partnera, męża----jest to tylko nazwanie----jak
                > myślisz gdybym nie mówiła w sądzie

                hmm, to nie było w kontekście sądu, tylko na tym forum oraz twoich kontaktach
                przywatnych. To jest zupełnie inna relacja.
        • motyvvacja Re: Moralnosc Pani Dulskiej 20.05.06, 17:18
          iokepine napisała:

          > motyvvacja napisała:
          >
          > > Jak mozna krzywdzic dzielo boga-czyli samych siebie.co z nami robia te
          > > kulturowe morale?To jest jedyne prawdziwe zlo.Krzywdzic samego siebie.
          > > Gdy wszystko co robisz przynosi ci zadowolenie-wiedz ze to co robisz jest
          >
          > > dobrem.
          > > Nawet gdy moralnie jest to zakazany owoc,potraktuj go jak jablko z raju.
          > > Odsun moralnosc ,wczuj sie w siebie,i idz z glowa podniesiona do gory.smile
          >
          > Nawet wtedy, gdy krzywdzisz innych?
          > Brzmi to z lekka psychopatycznie imo.
          >
          > Jest takie powiedzenie: granice mojej wolności kończą się tam, gdzie zaczynaja
          > sie wolność innych.

          Brzmi psychopatycznie jesli w ta strone patrzysz.''nie rob blizniemu co tobie
          nie mile''Krzywdzac innych krzywdzisz siebie.Inny tez jest dzielem BOga-czytaj
          uwarznie i nie patrz przes swoje perespektywy-otwurz sie bardziej na slowa.
          To co tobie przynosi zadowolenie przyniessie i innemu,to co tobie przynosi bol
          innemu tez przyniesie.Patrzac sie na namego siebie i na innych jak na calosc-
          nie bedziesz w stanie skrzywdzic nikogo i niczego.Wczuj sie w siebie-i odsun
          moralnosci -religijne,spoleczne i kulturowe.Wtedy bedziesz wolnym
          czlowiekiem,szczesliwym i wyzwolonym.Co niepozowli ci krzywdzic innych,a i nie
          pozwoli byc krzywdzonym-to jest cos wiecej niz asertywnosc.Asertywnosc
          spoleczna,nie jest wyzwoleniem.
          • iokepine Re: Moralnosc Pani Dulskiej 21.05.06, 01:18
            motyvvacja napisała:

            > To co tobie przynosi zadowolenie przyniessie i innemu,to co tobie przynosi bol
            > innemu tez przyniesie.

            otóż nie. to co jednemyu lekarstwem, drugiem trucizną. Nie jesteśmy jakąś masą
            jednorodną, ludzie mają różne potrzeby, pragnienia, i różne rzeczy różnych ludzi
            bolą. Zwracanie uwagi na innych, oczywiście bez zapominania o sobie, to
            życzliwość, która jest jednym z dobrych wyznaczników rzeczywistego rozwoju
            duchowego. Nie odlotu pt. "patrzcie, jaki jestem wyzwolony", a właśnie rozwoju.

            >Patrzac sie na namego siebie i na innych jak na calosc-
            > nie bedziesz w stanie skrzywdzic nikogo i niczego.

            To bardzo wygodna perspektywa. Oczywiście, z tego punktu widzenia nie możesz
            zrobić nikomu nic złego, bo w sumie i tak wszystko wyjdzie na dobre.

            Ileż znam sytuacji, gdy ludzie wierząc, ze czynią dobrze, łamali innym, a czasem
            i sobie życie. Właśnie w imię tego typu idei.


            >Wczuj sie w siebie-i odsun
            > moralnosci -religijne,spoleczne i kulturowe.Wtedy bedziesz wolnym
            > czlowiekiem,szczesliwym i wyzwolonym.

            Nie muszę ich odsuwać - to nie są moje bajki.
            Nie jest nią także jakże silne ostanio przyzwolenie na hedonistyczne podejście
            do zycia...

            mam stestowa

            >Co niepozowli ci krzywdzic innych,a i nie
            > pozwoli byc krzywdzonym-to jest cos wiecej niz asertywnosc.Asertywnosc
            > spoleczna,nie jest wyzwoleniem.

            To, co nie pozwala krzywdzić innych, to nie wolnosc, a odpowiedzialność i
            zyczliwość właśnie. Ponieważ zrozumienie na głębokim poziomie, że jesteśmy
            Jednością uruchamia poza wolą takie cechy jak życzliwość, empatia i zrozumienie.

            Owszem, możesz wszystko, ale za wszystko zapłacisz - i zapłącą ci, którzy byli w
            pobliżu. Pięknie o tym mówił Serge Kahili King w zeszłym roku: to, ze nie ma
            granic, oznacza totalną wolność, ale nie jest jednoznaczne ze stwierdzeniem, ze
            cel uświęca środki.

            Wolność bez etyki rodzi potwory.
            • motyvvacja Re: Moralnosc Pani Dulskiej 21.05.06, 11:41
              otóż nie. to co jednemyu lekarstwem, drugiem trucizną. Nie jesteśmy jakąś masą
              > jednorodną, ludzie mają różne potrzeby, pragnienia, i różne rzeczy różnych
              ludz
              > i
              > bolą. Zwracanie uwagi na innych, oczywiście bez zapominania o sobie, to
              > życzliwość, która jest jednym z dobrych wyznaczników rzeczywistego rozwoju
              > duchowego. Nie odlotu pt. "patrzcie, jaki jestem wyzwolony", a właśnie
              rozwoju.




              Widzisz dokladnie sie zgadzam.Ludzie sie roznia , spolecznosci kulturowe.
              Nie tylko kazdy ma swoj swiat,ale i swiaty sie dziela.Tam gdzie mezczyzna jest
              mezem dla jednej kobiety,w innym kraju moze byc mezem dla 4 kobiet.I jest
              ok.Piszesz o etyce?-etyka sie zmienia wraz z moralnoscia narzucana kulturowo.
              Ja pisalam o zlotym srodku''nie rob drugiemu co tobie nie mile''

              To bardzo wygodna perspektywa. Oczywiście, z tego punktu widzenia nie możesz
              > zrobić nikomu nic złego, bo w sumie i tak wszystko wyjdzie na dobre.
              >
              > Ileż znam sytuacji, gdy ludzie wierząc, ze czynią dobrze, łamali innym, a
              czase
              > m
              > i sobie życie. Właśnie w imię tego typu idei.

              To co-uwarzasz ze maja isc jak barany?Zycie jest po to aby doswiadczac.WLasnie
              rozwijac sie-dosc czesto na bledach.ty chcesz im nazucac twoje idee?Uwarzasz ze
              wtedy im bedzie lepiej zyc?

              Wolność bez etyki rodzi potwory.
              Etyka bez wolnosci rodzi barany.
              • i33 Re: Moralnosc Pani Dulskiej 21.05.06, 13:27
                prawdziwa wolność to prawda
                prawda jest miłością i miłość jest prawdą
                prawdziwa wolność jest miłością
                • i33 Re: Moralnosc Pani Dulskiej 21.05.06, 13:31
                  prawdziwa miłość jest mądra i odpowiedzialna
                  prawdziwa wolność nie zwalnia z odpowiedzialności
                  prawdziwa miłość może doświadczyć ale nie skrzywdzić
              • iokepine Re: Moralnosc Pani Dulskiej 21.05.06, 16:21
                motyvvacja napisała:


                >
                > Widzisz dokladnie sie zgadzam.Ludzie sie roznia , spolecznosci kulturowe.
                > Nie tylko kazdy ma swoj swiat,ale i swiaty sie dziela.Tam gdzie mezczyzna jest
                > mezem dla jednej kobiety,w innym kraju moze byc mezem dla 4 kobiet.I jest
                > ok.

                zabawne, jak często przywołujesz ten przykład. Czytałaś, w jakie życie prowadzą
                te kobiety? Chciałabyś mić wyciętą łechtaczkę? Nawet jeśli są zadowolone z
                takiego stanu rzeczy, trzeba pamiętać, ze nie doświadczyły niczego innego. To,
                ze ktoś jest zadowolonym i nawet nieźle traktowanym niewolnikiem, nie zmienia
                tego, z nadal jest niewolnikiem.


                >Piszesz o etyce?-etyka sie zmienia wraz z moralnoscia narzucana kulturowo.

                Nie zmienia się jednak to, ze dobre jest to, co przynosi ci korzyści i
                szczęście, a złe to, co przynosi problemy i nieszczęście. Dotyczy to także tego,
                co robisz innym.

                Tego żadne kulturowe przepisy nie zmieniają, to jest ponad kulturą i lokalną
                moralnością.

                > Ja pisalam o zlotym srodku''nie rob drugiemu co tobie nie mile''
                >

                Nie brzmiało to tak.

                > To bardzo wygodna perspektywa. Oczywiście, z tego punktu widzenia nie możesz
                > > zrobić nikomu nic złego, bo w sumie i tak wszystko wyjdzie na dobre.
                > >
                > > Ileż znam sytuacji, gdy ludzie wierząc, ze czynią dobrze, łamali innym, a
                >
                > czase
                > > m
                > > i sobie życie. Właśnie w imię tego typu idei.
                >
                > To co-uwarzasz ze maja isc jak barany?Zycie jest po to aby doswiadczac.WLasnie
                > rozwijac sie-dosc czesto na bledach.ty chcesz im nazucac twoje idee?Uwarzasz ze
                >
                > wtedy im bedzie lepiej zyc?


                Jak na razie widzę, ze tych chcesz narzucać swój punkt widzenia innym.
                To bardzo wygodne iść za emocjami, dodać do tego trochę ideologii typu "jako
                całość jesteśmy dobrzy, więc cokolwiek zrobię, jest dobre".

                Nie piszę nigdzie o nie podejmowaniu nieraz trudnych decyzji. Irytuje mnie
                natomiast realizacja własnych, niezbyt świetlanych chciejstw i interesów (w tym
                seksualnych apetytów) pod płaszczykiem dobra, miłości, rozwoju duchowego i co
                tam jeszczcze kto ma sobie ochotę wstawić.

                Robili to inkwizytorzy (pod pozorem ratowania zbłąkanych duszyczek), hitlerowcy
                (pod pozorem tego, że nordycy są nadludźmi i mogą traktować całą resztę jak
                zwierzęta) i robią to na dziś dzień przeróżne sekty, większe i mniejsze.


                Nigdzie nie piszę o bezmyślności. Wrecz przeciwnie, piszę o odpowiedzialności,
                empatii, wgglądzie w siebie, zyczliwości wobec innych - to wszytsko wiąże sie z
                przytomnnym życiem.
                >
                > Wolność bez etyki rodzi potwory.
                > Etyka bez wolnosci rodzi barany.

                Zgodzę się, ale czemu tylko jedno ma być dostępne? Jeśli ma być zdrowo, to imo
                warto postarać się, zeby to był pakietsmile
                • motyvvacja Re: Moralnosc Pani Dulskiej 21.05.06, 18:17
                  zabawne, jak często przywołujesz ten przykład. Czytałaś, w jakie życie prowadzą
                  > te kobiety? Chciałabyś mić wyciętą łechtaczkę? Nawet jeśli są zadowolone z
                  > takiego stanu rzeczy, trzeba pamiętać, ze nie doświadczyły niczego innego. To,
                  > ze ktoś jest zadowolonym i nawet nieźle traktowanym niewolnikiem, nie zmienia
                  > tego, z nadal jest niewolnikiem.

                  Wyobraz sobie ze nie czytalam,nie.
                  Zylam z tymi ludzmi,i zadna z moich kolezanek nie miala wycietej
                  lechtaczki,natomiast byla bym zwolenniczka wycinania jezykow, tym ktorzy nie
                  wiedza nic na ten temat a glosza swoje prawdysmileniewolnikiem jest kazdy-kto dal
                  sie zniewolic,czy kulturowo czy psychicznie.

                  Jak na razie widzę, ze tych chcesz narzucać swój punkt widzenia innym.
                  > To bardzo wygodne iść za emocjami, dodać do tego trochę ideologii typu "jako
                  > całość jesteśmy dobrzy, więc cokolwiek zrobię, jest dobre".

                  tyle jest punktow widzenia co ludzismile nikomu nic nie narzucam,dziele sie swoim
                  pukntem widzenia


                  Nie piszę nigdzie o nie podejmowaniu nieraz trudnych decyzji. Irytuje mnie
                  > natomiast realizacja własnych, niezbyt świetlanych chciejstw i interesów (w
                  tym
                  > seksualnych apetytów) pod płaszczykiem dobra, miłości, rozwoju duchowego i co
                  > tam jeszczcze kto ma sobie ochotę wstawić.


                  to dlaczego nie zglosisz sie do klasztoru?Tam mozna sie realizowac tylko
                  moralnie,nie bedziesz miala sexualnych apetytow na mezczyzne, jedynie tylko na
                  mizerie.smile

                  Zycie jest nauka,czlowiek sam musi wiedziec co jest dla niego dobre co zle.Moim
                  zdaniem im bardziej bedzie sie kierowal do srodka,tym lepiej bedzie traktowal
                  innych ludzi.Im bardziej pokocha siebie -bedzie potrafil obdarzyc miloscia
                  innych-nie dajac sie samemu krzywdzic.
                  Powturze i powtarzac bede,najwiekrza zbrodnia jest zdradzic siebie samego.
                  Najwiekrza zbrodnia jest robic samemu sobie krzywdze.
                  To wulkan,predzej czy puzniej wybuchnie na zewnatrz.

                  Pod plaszczykiem? widzisz NIE!...to naga prawda....Ci ktorzy mowia o tym
                  otwarcie-nie robia tego pod zadnym plaszczykiem,sa przynajmniej uczciwi sami z
                  soba.
                  Kazda akcja rodzi reakcje,no ale coz-to zyciowa lekcja.Lekcja wolnosci ,nie
                  wycinania lechtaczek.smile
                  • iokepine Re: Moralnosc Pani Dulskiej 22.05.06, 17:51
                    motyvvacja napisała:

                    >
                    > Wyobraz sobie ze nie czytalam,nie.
                    > Zylam z tymi ludzmi,i zadna z moich kolezanek nie miala wycietej
                    > lechtaczki,

                    jasne, dlatego w krajach skandynawskich takim problemem są przemycani do tych
                    krajó znachorzy, którzy wycinają dziewczynkom łechtaczki około 10- 12 roku
                    życia. I to jest standard.

                    Może akurat byłaś w takim kraju arabskim, w którym tego nie robią. A moze nikt
                    ci o tym nie powiedział...

                    >natomiast byla bym zwolenniczka wycinania jezykow, tym ktorzy nie
                    > wiedza nic na ten temat a glosza swoje prawdysmile

                    sposób żartowania wiele mói o żartownisiu.

                    niewolnikiem jest kazdy-kto dal
                    > sie zniewolic,czy kulturowo czy psychicznie.

                    to, co tu napisałaś, jest sensowne. Czy przyjmujesz, ze dotyczy to także ciebie?

                    >
                    > Jak na razie widzę, ze tych chcesz narzucać swój punkt widzenia innym.
                    > > To bardzo wygodne iść za emocjami, dodać do tego trochę ideologii typu "j
                    > ako
                    > > całość jesteśmy dobrzy, więc cokolwiek zrobię, jest dobre".
                    >
                    > tyle jest punktow widzenia co ludzismile nikomu nic nie narzucam,dziele sie swoim
                    > pukntem widzenia
                    >

                    ok.

                    >
                    > Nie piszę nigdzie o nie podejmowaniu nieraz trudnych decyzji. Irytuje mnie
                    > > natomiast realizacja własnych, niezbyt świetlanych chciejstw i interesów
                    > (w
                    > tym
                    > > seksualnych apetytów) pod płaszczykiem dobra, miłości, rozwoju duchowego
                    > i co
                    > > tam jeszczcze kto ma sobie ochotę wstawić.
                    >
                    >
                    > to dlaczego nie zglosisz sie do klasztoru?Tam mozna sie realizowac tylko
                    > moralnie,nie bedziesz miala sexualnych apetytow na mezczyzne, jedynie tylko na
                    > mizerie.smile
                    >

                    Czy to ma być argument? 'Argumentujący' co?


                    > Zycie jest nauka,czlowiek sam musi wiedziec co jest dla niego dobre co zle.Moim
                    >
                    > zdaniem im bardziej bedzie sie kierowal do srodka,tym lepiej bedzie traktowal
                    > innych ludzi.Im bardziej pokocha siebie -bedzie potrafil obdarzyc miloscia
                    > innych-nie dajac sie samemu krzywdzic.
                    > Powturze i powtarzac bede,najwiekrza zbrodnia jest zdradzic siebie samego.
                    > Najwiekrza zbrodnia jest robic samemu sobie krzywdze.
                    > To wulkan,predzej czy puzniej wybuchnie na zewnatrz.
                    >

                    z pewnością.

                    > Pod plaszczykiem? widzisz NIE!...to naga prawda....Ci ktorzy mowia o tym
                    > otwarcie-nie robia tego pod zadnym plaszczykiem,sa przynajmniej uczciwi sami z
                    > soba.

                    naga prawda?
                    rotflsmile)))))))
                    w necie, pod pseudonimem... możesz sobie pisać wiele odważnych i wyzwolonych
                    postów. Ciekawe, czy zdajesz sobie sprawę, z czego warto się wyzwalać, a z czego
                    nie... Pewien stary Grek powiedział kiedyś, że panować nad naturą mogą tylko ci,
                    którzy żyją w zgodzie z jej prawami - i podpisuję się pod tym obiema rękami.

                    Zyczę ci, zeby twoje przebudzenie ze snu o życiu w stylu bonobo było łagodne.
                    Ponieważ jesteś człowiekiemsmile

                    • i33 Re: Moralnosc Pani Dulskiej 22.05.06, 18:07
                      iokepine-nie chodzi o obrone czy zrozumienie Motywacji---ale o "poznanie" osoby-
                      -widzisz tylko wycinek emocji--czy to wystarczy by oceniać człowieka?
                      zgadzam się z tobą że należy zwracać bacznie uwagę na to czy łapie się sczęście
                      czy pławi się w egocentryżmie, ale ani narzucanie ani uporczywe czepianie się
                      inności--nie jest ŻYCZLIWE--a takiej postawie jak twierdzisz hołdujesz...może
                      poznaj kogoś lepiej ...?
                      • motyvvacja Re: Moralnosc Pani Dulskiej 22.05.06, 22:08
                        ikuniasmile
                      • iokepine Re: Moralnosc Pani Dulskiej 24.05.06, 23:35
                        i33 napisała:

                        > iokepine-nie chodzi o obrone czy zrozumienie Motywacji---ale o "poznanie" osoby
                        > -
                        > -widzisz tylko wycinek emocji--czy to wystarczy by oceniać człowieka?

                        Oceniam to, co widzę, tak jak i ty robisz to w tej chwili ze mną.


                        > zgadzam się z tobą że należy zwracać bacznie uwagę na to czy łapie się sczęście
                        >
                        > czy pławi się w egocentryżmie, ale ani narzucanie ani uporczywe czepianie się
                        > inności--nie jest ŻYCZLIWE--a takiej postawie jak twierdzisz hołdujesz...może
                        > poznaj kogoś lepiej ...?

                        Hmm, właśnie poznaję w trakcie tej rozmowy...
                        Natomiast życzliwość nie polega tylko na słodkich słówkach, ale i na zwracaniu
                        uwagi na to, ze ktoś swoim postępowaniem - sobie przede wszystkim - może zrobić
                        krzywdę.

                        Jeśli masz dzieci, chyba wiesz o czym mówię?


                        • i33 Re: dobrymi radami piekło wybrukowane 27.05.06, 13:00
                          iokepine----czy uważasz się za księgowego czyjegoś życia----
                          jeśli idzie o rady----to akurat gdy ich posłuchałam---wyszłam na tym najgorzej
                          czemu twoja pseudo życzliwa uwaga ma być mądrzejsza od mojej intuicji?
                          z mojego doświadczenia i wiedzy---uwazam że---dawanie rad jest najczęściej
                          podszyte "o jakiż ja to jestem wszystkowiedzący"
                          żeby komuś wytykać trzeba też umieć przyjąć wytknięcia
                          zwracanie uwagi niekonieczne jest życzliwością, to że ktoś jest bardziej
                          racjonalny nie znaczy że człowiek bardziej emocjonalny--jest zawsze w błedzie...
                          pozdrawiam


                          • iokepine Re: dobrymi radami piekło wybrukowane 27.05.06, 14:44
                            i33 napisała:

                            > iokepine----czy uważasz się za księgowego czyjegoś życia----
                            > jeśli idzie o rady----to akurat gdy ich posłuchałam---wyszłam na tym najgorzej

                            nikt nie każe ci słuchać czyichś rad. Zresztą ci nie radzę, tylko wyrażam swoją
                            opinię na temat tzw. "wolnych związków".

                            Przypomnę, ze zaczęłąś ten temat:
                            "taki termin pojawia się ostatnio czesto.Skoro jesteśmy panami swego losu to
                            dlaczego wikłamy się w toksyczne związki. Jakie uzależnienia istnieją między
                            ludzmi wiążącymi się - i okazuje się że nie mogącymi być ze sobą.Karma? "

                            Soro pytasz, jak myślę, szukasz odpowiedzi.
                            Następnie obrazasz się i taktujesz personalnie to, co piszę, na dodatek nawet
                            nie do ciebie tylko do motywacji, która sobie odpuściła i jakoś sie nie burzy na
                            to, ze odpieram pewne sprawy inaczej, niż ona.

                            > czemu twoja pseudo życzliwa uwaga ma być mądrzejsza od mojej intuicji?

                            A czemu traktujes zto w takich osobistych kategoriach?
                            Jeśli ci twoja intuicja świetnie służy, to super. Korzystaj z niej ile wlezie.

                            Natomiast nie wiem, czemu tak bardzo przeszkadza ci to, ze mam inne zdanie...

                            Skoro sama wiesz najlepiej, trzeba było nie zadawać pytania w pierwszym poście...

                            > z mojego doświadczenia i wiedzy---uwazam że---dawanie rad jest najczęściej
                            > podszyte "o jakiż ja to jestem wszystkowiedzący"

                            To twoje doświadczenie, nie moje.
                            Jeśli tak się czujesz, kiedy dajesz rady, moze lepiej faktycznie tego nie róbwink

                            > żeby komuś wytykać trzeba też umieć przyjąć wytknięcia

                            ha ha, czy stosujesz to do siebie?

                            > zwracanie uwagi niekonieczne jest życzliwością,

                            niekoniecznie, to prawda.

                            >to że ktoś jest bardziej
                            > racjonalny nie znaczy że człowiek bardziej emocjonalny--jest zawsze w błedzie..

                            owszem, zdarza się tak.
                            • i33 Re: dobrymi radami piekło wybrukowane 27.05.06, 15:17
                              zadałam pytanie tak-----a naprowadzić może na właściwe rozwiązanie wszystko
                              czyjaś wypowiedż też...napisałam wcześniej----ezoteryczne powiązania...
                              pisałas do motywacji ale i do mnie także jw...nie będę powtarzać
                              otóż nie chcę słuchać wywodów typu---jak mam się zwracać do męża czy powinnam
                              tak czy inaczej to ujmować--i czy ja ciągnę z tego profity czy on wykorzystuje
                              moje profity---posunęłaś się za daleko w radzeniu i osądzaniu osoby o której
                              wiesz niewiele--dlatego ci nie odpuszczę----WŁAŚNIE Z POWODU POKOCHANIA SIEBIE
                              I NALEZNEGO SZACUNKU....
                              to że inaczej myślę i czuję wyrażam się nie znaczy że robię krzywdę innym...
                              widzisz w kwestii hedonizmu mam podobne zdanie, a na temat krzywdzenia kobiet
                              na świecie tez co nieco wiem---ale też nie znaczy to że my tu teraz nie mamy
                              prawa do szczęścia, do bycia kochanym...
                              a kobiety które czerpią profity i z mężów i kochanków----nie mają dylematów
                              tutaj poruszanych...
                            • motyvvacja Re: dobrymi radami piekło wybrukowane 28.05.06, 14:27
                              No ioklepane,ja ci powiem tak.Ze krytyka nigdy nie przyczyni sie do tego zeby
                              czlowiek zmienil zdanie(tym bardziej do pomocy innym).Ludzie raczej zmieniaja
                              zdanie z pochwal-(jezeli dac tu za przyklad nasza podswiadomosc,lub w hunie ku)
                              ALbo cokolwiek innego.

                              > A czemu traktujes zto w takich osobistych kategoriach?
                              > Jeśli ci twoja intuicja świetnie służy, to super. Korzystaj z niej ile wlezie.

                              Intuicja potrafi rowniez czytac pomiedzy wierszami,i to nie jest projekcja
                              naszego wymyslu.To sie czuje odrazu.

                              zwracanie uwagi niekonieczne jest życzliwością,
                              >
                              > niekoniecznie, to prawda.

                              Zwracanie uwagi nawet nam najblizszym,jest trudne-bo obawiamy sie reakcji,inie
                              chcemy ich skrzywdzic.To co ioklepana pisala to nie zyczliwosc-a krytycyzmsmile
                              no ale coz-widac sama w sobie widzi duzo bledow do skorygowaniasmile

                              Nie bede pisala wiecej-bo po co?
                              Napisalam tylko zeby ikunia wiedziala ,ze inni dokladnie odbieraja ioklepana
                              tak samosmile

                              Pozdrawiam obydwie Paniesmile
                              • i33 Re: dobrymi radami piekło wybrukowane 28.05.06, 16:27
                                wiesz jak ja słysze takie radzenie---to przypominają mi się moje znajome, które
                                po czasie znalazły się w podobnych trudnych sytuacjach---inaczej śpiewały!!!
                                jest tez takie powiedzenie---najlepiej się radzi w sprawie która nas nie
                                dotyczy----czyjaś sytuacja jest zawsze prostsza i bagatelna z boku
                                IOKEPINE-mam nadzieję że tym razem zrozumie--że nie o radzenie chodzi i nie o
                                wytykanie, powiem ci że wiele osób mówiło mi że będąc na moim miejscu--palnęło
                                by sobie w łeb----więc postaraj się nie traktować mnie z góry---nikt tego nie
                                lubi- i nikt tego ma prawo nie chcieć...patrząc na wypowiedzi innych---a każdy
                                patrzał na to z innej strony---nie ma tam radzenia, są delikatne sugestie,
                                odczucia----i to jest właśnie pomocne,to może pobudzić do refleksji weryfikacji
                                poglądu---ale nie wyręcza nikogo z jego decyzji i myślenia analizowania----a
                                radzenie----typu "mów. nie mów"---to już jest narzucanie ingerencja---może
                                zarówno i pomóc jak i zaszkodzić---A PAWDZIwE I NAJLEPSZZE POMAGANIE POLEGA NA
                                WZBUDZANIU DO DZIAŁANIA--NIE WYRĘCZANIU W DECYZJI...i to poparte doswiadczeniem
                                nie oczytaniem tylko
                                a tak poza tym to też pozdrawiam wszystkich
                      • iokepine Re: Moralnosc Pani Dulskiej 24.05.06, 23:40
                        i33 napisała:

                        > iokepine-nie chodzi o obrone czy zrozumienie Motywacji---ale o "poznanie" osoby
                        > -
                        > -widzisz tylko wycinek emocji--czy to wystarczy by oceniać człowieka?
                        > zgadzam się z tobą że należy zwracać bacznie uwagę na to czy łapie się sczęście
                        >
                        > czy pławi się w egocentryżmie, ale ani narzucanie ani uporczywe czepianie się
                        > inności-

                        "czepianie się" to swoją drogą bardzo oceniające z twojej strony.

                        To, co ty nazywasz czepianiem się jest dla mnie wyrazem troski, po prostu.
                        Smutne, ze tego nie widzisz.

                        Cóż, każdy prędzej czy później płaci swoje rachunki życiu sam. A za promysły,
                        które są z nim niezgodne, kosztują bardzo wiele...




                    • motyvvacja Re: Moralnosc Pani Dulskiej 22.05.06, 22:26
                      Jesli chodzi o wycinanie lechtaczek arabskim dziewczynka-to robia to tylko na
                      Egipskich wsiach,i to bardzo sporadycznie.wiec nie uogolniaj,bo poprostu nie
                      wiesz o czym piszesz!.

                      naga prawda?
                      > rotflsmile)))))))
                      > w necie, pod pseudonimem... możesz sobie pisać wiele odważnych i wyzwolonych
                      > postów. Ciekawe, czy zdajesz sobie sprawę, z czego warto się wyzwalać, a z
                      czeg
                      > o
                      > nie... Pewien stary Grek powiedział kiedyś, że panować nad naturą mogą tylko
                      ci
                      > ,
                      > którzy żyją w zgodzie z jej prawami - i podpisuję się pod tym obiema rękami.
                      >
                      > Zyczę ci, zeby twoje przebudzenie ze snu o życiu w stylu bonobo było łagodne.
                      > Ponieważ jesteś człowiekiemsmile


                      Skoro wyroznilas moje czlowieczenstwo-znaczy ze je doceniasz.Za co ci dziekujesmile

                      Nie pisalam o necie,pisalam o zyciu.Ty widac o necie w taki sposob myslisz,i
                      pod tym katem sie ustawiasz.Ale to twoje oceny i projekcjesmile

                      Czlowiek jest prawdziwy,gdy sam sie nie oszukuje-nie musi wrzeszczec w
                      nieboglosy wszystkim na okolo..np:
                      Ludzie nie kocham swojego meza i zdradzam go ze stasiem-powiedzmy.
                      Warzne jest to ze wie ze meza nie kocha,ze sie nie obwinia za zdrade(wiedzac ze
                      ma PRAWO DO MILOSCI)prawo do szczescia,a ze sa powiedzmy dzieci-to dzieli
                      szczescie na cwiartki i raduje sie tym co zostaje dla niej.
                      Pisalas ze niemorlane jest dawac sie ponosic sexualnym podnieta.
                      Co jest moralne dla ciebie-nie moralne jest dla innych.Dla czlowieka ktory
                      SIEBIE za wyzwolonego.morale zmieniaja oblicze.Nie trzeba chodzic z flaga
                      wywieszona na plecach LUDZIE MAM WAS GDZIEC.Nie trzeba-wyzwolony czlowiek,to
                      czlowiek bez winy i strachu.Co nie oznacza ze jest zlym czlowiekiem bo ma inne
                      zdanie i inne morale.
                      zyje sie w spolecznosci i spolecznosc trzeba szanowac-ale nie swoim
                      kosztem,dlatego w takich sytuacjach trzeba nauczyc sie przeslizgiwac.
                      Nawet jezus na pytanie czy tzreba placic tax,odpowiedzial dajcie krolowi co do
                      niego nalezy.A pzreciez Jezus byl(bynajmniej dla mnie wyzwolonym czlowiekiem)
                      Wolnosc jest w srodku-na zewnatrz czlowiek musi przybierac roznorodne maski
                      zeby zyc.I TO JEST WPORZADKU!.Do puki-do puty-wie ze to maski,nie jego
                      naturalne self.
                      PA malenka!
                      • mrall Re: Moralnosc Pani Dulskiej 22.05.06, 22:53
                        > (wiedzac ze ma PRAWO DO MILOSCI)

                        A kto to prawo dal? Skad sie ono wzielo?

                        > wyzwolony czlowiek,to czlowiek bez winy i strachu.Co nie oznacza ze jest zlym
                        > czlowiekiem bo ma inne zdanie i inne morale.

                        Wiekszosc zloczyncow zamykanych za kratki twierdzi, iz jest bez winy...
                        Kto wiec ma oceniac wine?
                        • motyvvacja Re: Moralnosc Pani Dulskiej 23.05.06, 02:02
                          Co to znaczy zloczyncow mrall?.I kto jest dla ciebie zloczyncem?
                          Nie rozumie pytania?Czy ten ktory ukradl bulki zeby nakarmic rodzine,czy ten
                          ktory ukradl bulki zeby spzredac i sie wzbogacic.Oboje sa zlodziejami.
                          • mrall Re: Moralnosc Pani Dulskiej 23.05.06, 15:33
                            > Co to znaczy zloczyncow mrall?.I kto jest dla ciebie zloczyncem?
                            > Nie rozumie pytania?Czy ten ktory ukradl bulki zeby nakarmic rodzine,czy ten
                            > ktory ukradl bulki zeby spzredac i sie wzbogacic.Obaj sa zlodziejami.

                            Zloczynca czyni zlo.
                            Wiekszosc z nich w sadzie twierdzi, ze jest niewinny.
                            Kto wiec ma oceniac wine?

                            > (wiedzac ze ma PRAWO DO MILOSCI)

                            A kto to prawo dal? Skad sie ono wzielo?
                            • motyvvacja Re: Moralnosc Pani Dulskiej 23.05.06, 16:38
                              Dalam ci przyklad o bulkach-odpowiadajac na twoje pytanie.Zloczyncy czyniacego
                              zlo.Jak widac czlowiek ustanowil co jest zle a co dobre.Co jakis czas tez
                              ludzie zmieniaja swoje formy zlego a dobrego.Kiedys palono wiedzmy na stosach-
                              bo byly bee. zloczynice..Teraz juz tego nie robia.

                              Kto nam dal prawo do milosci?Sami je sobie dajemy.Przez czlowieka czasem tez
                              przemawia dusza-czy intuicja.W Chilach emocjonalnych dokladnie wie co ma
                              zrobic,i skacze do wody ratowac dzieciaka,ciekawe dlaczego?
                              Teraz mi powiesz ze to instynkt tatusia.A co jak babcie wskoczy wyratowac? -
                              instynkt wnuczka.Dobra mrallciusmile ide se pa.
                              • mrall Re: Moralnosc Pani Dulskiej 24.05.06, 15:15
                                > Teraz juz tego nie robia.

                                Tak, bo sa inne metody pietnowania, ale i badania takich spraw.

                                > Kto nam dal prawo do milosci?Sami je sobie dajemy.

                                Na jakiej podstawie i dlaczego?
                                • motyvvacja Re: Moralnosc Pani Dulskiej 24.05.06, 16:57
                                  Na podstawie naszej wlasnej boskosci
                                  Dlaczego? Bo Bog jest miloscia

                                  Pozdrawiam
                                  • mrall Re: Moralnosc Pani Dulskiej 24.05.06, 17:29
                                    > Na podstawie naszej wlasnej boskosci
                                    > Dlaczego? Bo Bog jest miloscia

                                    Prawo do milosci dla milosci?
                                    • motyvvacja Re: Moralnosc Pani Dulskiej 24.05.06, 18:10
                                      nio-jesli przyjmiemy ze w ten wlasnie sposob Bog sam sie doswiadczasmile
    • koniczynka72 Re: toksyczne związki 05.05.06, 22:51
      Piszecie o toksycznych związkach.

      Coś Wam napiszę o moich "przeżyciach".
      Spotkałam kogoś. Oczywiście okoliczności i przebieg znajomości dość zaskakujące.
      I to co czułam do tej osoby dość niezwykłe - przeznaczenie? smile Stwierdziliśmy,
      że chcemy być razem smile i... Nie mogliśmys się dogadać. Rozstaliśmy się w końcu sad
      Wiec jak to jest, że serce bardzo chce i wola jest z obu stro,
      że się spotyka kogoś i mówi się "to ON", "to ONA",a potem...
      A potem zostaje smutek w sercu i jakaś pustka i przeświadczenie nadal, że "to
      przecież był ON", a jednak dlaczego?
      Pozdrawiam

    • janusz.przeradzki Re: toksyczne związki 11.05.06, 19:04
      witam Cię

      Związki, które się zakończyły na wojennej sciezce można oczyścić poprzez zdjęcie
      kodu energetycznego w obu osobach. Jest to coś na zasadzie oczyszczania relacji
      partnerskich - jednak różni się w zależności od badanego związku. Związek może
      być między mężczyzną a kobietą a także syn-matka.
      • i33 Re: toksyczne związki 11.05.06, 19:43
        witamy...no jak coś więcej masz do powierzenia to mów, mów...wiesz nie wiem czy
        to działa jak ktoś uprze sie robić na złość....
      • wladi3 Re: toksyczne związki 20.05.06, 21:55
        Jak to zdejmowanie kodu energetycznego ma się do chęci , lub niechęci jednej ze
        stron ? Czy to można przeprowadzić na odległość i to bez wiedzy a raczej zgody
        jednej ze stron konfliktu ? Jak to się ma do Wolnej Woli człowieka , który nie
        chce oczyszczenia relacji i jak napisała i33 - trwa w złości i nienawiści ?
        Jak to się ma do "przywiązania" człowieka do złej energii ?
        Pomimo iż znam zasadę działania Dobrej Energii - Dobrych Myśli i Otaczam moją
        byłą żonę Nieustanną Energią Miłości - nie mogę Jej Pomóc . Owszem czasowo zła
        Energia , która Jej Towarzyszy zostanie usunięta - jednak wraca zawsze do Niej
        i nie daje Jej spokoju .
        Uważam iż aby oczyścić relacje potrzeba Wolnej Woli rezygnacji ze zła a
        Oczyszczanie bez wiedzy i zgody /gdy takowej Osoba nie ma zamiaru wyrazić /
        jest bezcelowe . Oczywiście pozostaje zawsze Droga jednostronnego Wybaczenia i
        Oczyszczenia i nieustanna Modlitwa za drugą stronę konfliktu . Nieustanne
        płynące z Serca i Duszy Wybaczenie i Usprawiedliwienie - Nieustanne wysyłanie
        Dobrej życzliwej Energii ! Energii Miłości ! To moje zdanie poparte moją wiedzą
        i doświadczeniem interesuje mnie jednak zdanie Kogoś , kto zdaje mi się że zna
        temat zawodowo ? Proszę o odpowiedż i Pozdrawiam .
        Kocham Cię Boże Ojcze ! Twój syn Władek .
        • i33 Re: toksyczne związki 21.05.06, 13:45
          Władi--powiem ci z mojego podwórka nie starcza mi sił na "uciszenie" sposobami
          Tobie znanymi, o których nie bedę pisać ---a są to skrajne ...cyzmy..
          nie dziwię się że nie ma wielu ludzi którzy b. skutecznie w tych problemach
          pomagają-chwila złości pychy niesumienności, egoizmu braku wiary---i wszystko
          idzie w łeb--------trzeba być czystym, całkiem oddanym ufnym, pełnym miłości do
          ludzi i ZROZUMIENIA-krzty pogardy nawet dla najgorszego drania, wieczne
          oczyszczanie i stała pomoc----gdzie znajdziesz takich--jesteśmy tylko ludzmi
          złościmy się jak dotyka nas chamstwo, jak podajesz ręke a ktoś ci pluje w
          twarz, jak uczciwość brana jest za głupote, ofiarność za dewocję, szczerość za
          cynizm-----ja wiem że ty to rozumiesz!!!
          • wladi3 Re: toksyczne związki 21.05.06, 20:10
            A jednak mimo tego - musimy nauczyć się Kochać ! Miłość nie szuka swego ,
            Wszystko Wybacza i Wszystko zniesie . To Nadludzkie nauczyć się Tak Kochać !Ale
            też w Jezusie jesteśmy Zaproszeni do Boskości i do współkrólowania - a Bóg Jest
            Miłością ! Nie jest to łatwe a żeby się nie załamywać trzeba jedynie pamiętać
            słowa Biblii "...niech nie zachodzi słońce nad twoim gniewem ..." . To znaczy
            kiedy już w słusznym gniewie nie wytrzymasz i uniesiesz się gniewem - nim
            zaśniesz należy Przebaczyć . Wcześniej nawet - nim staniesz przed Panem do
            Rozmowy . To nie jest łatwe ... .
            Ja Trwałem 22 lata w chorym związku bez Miłości , nie byłem bez winy , lecz to
            nie ja byłem stroną atakującą . Gdy zaś juz przy setnej zniewadze Upadłem w
            złości i tak - ja byłem Winny a atak złego był jeszcze silniejszy .
            Prawdziwa Miłość Uzdrowiła mnie i Moją Duszę , gdyz Zrozumiałem że Bóg jest
            poza tym co ludzkie i nie Sądzi z Pozoru . Dał mi Poznać Swoją Miłość i Dał mi
            Świętą Towarzyszkę życia .
            Teraz zas nie jestem jeszcze doskonały w Przebaczaniu , lecz Naprawdę Patrzę na
            drugiego Człowieka z Bożej Perspektywy . Naszym Wrogiem nie jest Człowiek taki
            sam słaby jak i my , lecz Zły Duch ! To On jest kłamcą i omamia umysł i Duszę
            Człowieka kierując nasze emocje przeciwko Siostrze , lub Bratu .
            Zło ma podwójne Ostrze - człowiek słucha złego Ducha i rani drugiego
            Człowieka , ale złemu Duchowi to nie wystarcza - On chce abyśmy Odpowiedzieli
            złem na zło - a wtedy zło się wzmaga !
            Śmieję się w Duchu gdy Zły Duch Oczekuje Riposty - a ja wysyłam Dobre
            Usprawiedliwiające Myśli Drugiemu Człowiekowi ! Jezus powiedział :"...nie
            dajcie odporu złu ..." Nadstawcie drugi policzek "
            Poza tym zasada Energii jest taka że jak ja wysyłam Komuś Dobre
            Usprawiedliwiające Myśli - Energię Miłości - to drugi Człowiek musi
            odpowiedzieć wczesniej czy póżniej Tym samym .
            Tak zostaje złamane ostatecznie Ostrze zła - jednak to Trwa czasami lata i to
            Boli , lecz nie można się załamywać i czerpać siły od Jezusa - od Boga Który
            Jest Nieskończoną Miłością ! Stawanie się Obrazem Boga wymaga wyrzeczenia się
            zła i Odpowiadania złem ! dziecko Boże nie może korzystać z narzędzi złego
            Ducha ! Nawet za cenę Cierpienia ! W końcu nasze życie to nie tylko
            cierpienie , lecz również Ogrom łask od Boga Ojca i Dużo Radości .
            Kocham Cię Boże Ojcze ! Twój syn Władek.
            • wladi3 Re: toksyczne związki 21.05.06, 20:22
              Przepraszam opiekunów forum , gdyz niechcący wpisałem swój adres . Mam zapisaną
              kopię tego postu a więc nie ma problemu .
              Pozdrawiam i przesyłam Energię Miłości .
    • i33 Re: toksyczne związki 23.05.06, 15:44
      ZANIM cI Władi odpowie--to ja napomknę, że jeżeli chcesz kogoś wysmiać to wiedz
      że to nie to forum...miłego dnia iza
      • motyvvacja Re: toksyczne związki 23.05.06, 16:45
        dokladnie,stawiam sie za ika z biala bronia w reku( moj 20cm bucik)
        • i33 Re: toksyczne związki 23.05.06, 22:55
          no i wycięto gościa--teraz żeby Władi nie myślał że my do niego "startujemy"--
          WŁADI WSZYSTKO OK!!!
          • wladi3 Re: toksyczne związki 24.05.06, 14:04
            Na tym forum są pewne zasady - ja to rozumiem , ale narazie mnie nie "wycięto"
            z tego wątku .Dziekuję za wsparcie i ja Was Wspieram i przesyłam Energię
            Miłości.
    • krytyk2 Re: toksyczne związki 30.05.06, 16:54
      i33 napisała:
      >Skoro jesteśmy panami swego losu to
      > dlaczego wikłamy się w toksyczne związki.

      Słuszna /pozornie/ implikacja, tyle ,że jej pierwszy człon jest fałszywy.
      Prawdziwa wygląda tak:
      Skoro jesteśmy panami swego losu,nie wikłamy sie w toksyczne związki
      I druga prawdziwa:
      Skoro wikłamy sie w toksyczne związki ,nie jesteśmy panami własnego losu.
      Ludzie wchodzą w toksyczne związki w zyciu dorosłym ,bo w dziecinstwie
      wchłonęli dokładnie podobny model toksycznych relacji.Jest to więc jedyny
      wzorzec relacji ,jaki widzieli w swoim zyciu.Ponieważ organizmy ,aby
      przeżyc ,potrafia sie przydstosowac do każdych /nawet toksycznych /warunków,nie
      dziwi zatem ,że u takich osób toksyczne związki to ich przeznaczenie i sposób
      na /prze/życie.Osoby takie nauczyly się nawet czerpać przyjemności, żyjąc w tak
      toksycznych realacjach/Dziwimy sie czasem ,ze na dnie oceanu zyja bakterie
      beztlenowe i dobrze sie maja ,a jednak.../.Pozdr
      • i33 Re: toksyczne związki 30.05.06, 17:25
        słuszna uwaga...
        z obecnej pespektywy to zupełnie inaczej bym to sformułowała...
        są też i inne zalezności--ucieczka w małżeństwo--z domu
        brak wiary w siebie----"nie stać mnie na lepszego partnera" i wiele innych,
        przynajmniej tak było u mnie, to o czym mówisz było jednak decydujące...pzdr.też
        • krytyk2 Re: toksyczne związki 30.05.06, 19:47
          Nosimy w sobie naszą przeszłość.Nawet wybierając w swojej subiektywności
          zaprzeczenie tego,czego nienawidziliśmy i co nas kiedyś ograniczało ,nie zawsze
          potrafimy uciec od tej przeszłości.
          Pewnym zwiastunem i zarazem "gwarancją" powtórzenia sie sytuacji jest właśnie
          ucieczka "od"i wybory przez zaprzeczenie.
          Tylko w uwolnieniu się emocjonalnym , w osiągnięciu dystansu "do" widzę
          mozliwość prawdziwego wyzwolenia się ..
          Te zaś nie mogą z kolei być pojedynczymi aktami wyboru ,lecz musza zawierac w
          sobie zarzewie odnowy całej osobowości..
          Życzę Ci i33 powodzenia w zmaganiach z życiem i własną przeszłością!
          Wszystko, co napisalem ,jest zapisem z moich dośwaidczeń.Stąd mogę Cie
          zapewnić ,że jest to możliwe.smile))
          • i33 Re: toksyczne związki 30.05.06, 19:52
            tak-myśle że jest możliwe odnależć pradziwą swą naturę-siebie choć wymaga trudu
            konsekwencji...
            • krytyk2 Re: toksyczne związki 30.05.06, 19:59
              Do niedawna też kładlem nacicsk tylko na atrybuty intelektualne i
              techniczne.Teraz wiem ,że jednego tylko trzeba,żeby móc zacząć dlugotrwałą
              walkę o odzyskanie samego siebie:miłości i akceptacji skierowanej w naszym
              kierunku
              • krytyk2 Re: toksyczne związki 30.05.06, 20:04
                Potrzebujemy wyjść na słonce,uznas w swietle dziennym nasz problem i zyskać dla
                siebie pełną akceptację.Potrzebujemy bezgranicznej miłości ,która nie stawia
                warunków.Warunki sa zaprzeczeniem miłości.Są jak płot ,wyznaczajacy duszy
                swobodę ruchów.
                • i33 Re: toksyczne związki 31.05.06, 08:31
                  ...wiesz ja odnosze wrazenie że to pragninie to jeszcze ten moment---kiedy nie
                  umiemy cieszyć się sobą właśnie kiedy słońce jest za chmurami-
                  to pragnienie pradziwej miłości u niektórych jest tak ogromne[nikt mi nie powie
                  że u każdego jednakowe]---że przeszkadza w pokochaniu siebie, bo czy pokochać
                  siebie swoje dziecko wewnętrzne nie jest trudniej niż samowychowywanie go....w
                  rezultacie bez pracy nad jednym i drugim jednocześnie---nie jest możliwe
                  odzyskać siebie do końca----to ogromne pożadanie czystej miłości przeszkadza---
                  przynajmniej ja tak czuje---nie chodzi o odrzucenie jej[broń Boże-za żadne
                  skarby]--ale "zniesienie" jej pożądania---wykształcenie jej sobie i zarazem w
                  stosunku do innych-----NIE CZEKAJĄC NA JEJ DOSWIADCZENIE...
                  ale są płoty...ba nawet betonowe mury,,,ja to odczuwam jak wieczny brak tlenu---
                  jak siedzenie w ciasnym bunkrze-naloty nie grożą---a strach i lęk jeszcze
                  istnieje....
                  no ale dziś jest gorace słońce---można wysuszyć i ROZŁOZYĆ skrzydła
                  mów, mów...
                  • krytyk2 Re: toksyczne związki 31.05.06, 11:46
                    Jest jakaś głęboka niesprawiedliwość w logice emocji:
                    -im mniej dostalismy kiedys miłości - tym bardziej jej teraz potrzebujemy
                    -im bardziej potrzebujemy teraz miłości -tym mocniej odczuwamy jej brak i tym
                    natarczywiej dopominamy sie jej otrzymania
                    -im bardziej tej miłosci potrzebujemy -tym wyżej stawiamy miłosci poprzeczkę -i
                    tym wyzsze mury grodzimy wokół siebie
                    ...i tym głębiej spadamy na dno rozpaczy,gdy kolejna miłość zawiedzie...
                    Najbardziej niebezpieczna jest -zauważyłem to ostatnio u siebie- nie duża
                    intensywność potrzeby ,lecz jej uporczywość.Dopomina sie ona pokarmu nie w
                    duzych jednorazowych dawkach ,lecz musi byc karmiona codziennie od nowa.Ciągłe
                    nienasycenie - to złowróżbny sygnał konstytutywnego braku miłości.
                    ***
                    Spojrzenie zwrócone na zewnątrz uniemozliwia wejrzenie w głąb samego
                    siebie.Tak więc -tak jak pięknie to napisałaś-takie intensywne pragnienie
                    miłości blokuje możliwość obdarzenia nią samego siebie.Byc dla siebie
                    samego/swego wewn dziecka/dobrym ojcem i matka zarazem-jest chyba
                    najtrudniejszą rzeczą na świecie.Ten mój początkowy tekst o wielkiej miłości
                    płynącej z zewnątrz był intencjonalny,miałem w nim na mysli cos bardzo
                    konkretnego.Miłośc,która zawiązuje się pomiedzy dwoma konkrtetnymi osobami,
                    jest niedoskonała.Obarczona jest egoizmem,,interesem,wzajemnymi -trudnymi
                    często do zspelnienia -oczekiwaniami.Ta ,którą miałem na mysli,nie ma tych
                    niedoskonałości.
                    /co nie znaczy ,że nie marzę o tej jedynej,wyśnionej.../
                    pozdrawiam serdecznie, wink
                    K2
                    • i33 Re: toksyczne związki 31.05.06, 12:08
                      ładnie ujałeś ---niesprawiedliwość w logice miłości--
                      tak też to czułam i ty to ładnie ubrałeś w słowa-
                      wkurzałam się na Stwórce--jak możesz-to okrutne
                      dopóki nie zrozumiałam że to Bastion do zdobycia--właściwie--do odrzucenia-
                      przestać chcieć--i znowu pozorny brak logiki----skoro z niej jesteśmy, mamy ją
                      okazywać, nią żyjemy...?no właśnie jak piszesz nie wiemy tylko jakiej pragniemy
                      i dlaczego...myślisz, że prawdziwą miłością kocha tylko Bóg?...
                      a jeśli prosi się go nieustannie o przepływ czystej miłości---to i ta najwyższa
                      jest możliwa między mężczyzną i kobietą
                      życie i tak podmywa czyste relacje uczuć i religijnych też---boimy się by nam
                      coś cudownego nie zabrały fale---a to ten strach jest największą nawałnicą...
                      za ciepło mi się zrobiło...pzdr.
                      • krytyk2 Re: toksyczne związki 31.05.06, 12:30
                        Nie musi to być Bóg.Może to być skumulowana siła miłości większej grupy
                        ludzkiej/np grupy wsparcia/.Ważne ,żeby ten wielki strumień akceptacji nas
                        wpłynął i wypełnił po brzegi pustkę naszego braku miłości wlasnej.
                        Tak długo jak nie pokocham samego siebie do końca,tak dlugo nie będę zdolny do
                        pokochania innej osoby.Poryw ,namiętność-tak to jest proste i zamiennie
                        uważane /także przeze mnie często/ za miłość.Kryterium sprawdzającym jest
                        kryzys/może być drobny/albo kumulacja problemów /mogą byc drobne-kazdy ma swija
                        wyporność/.Częśto po jednym kryzysie nie ma tez i związku.
                        Zaufanie-jak wielką masz wiarę w partnera?
                        Ile potrafisz znieść sytuacji próby?
                        Jak daleko twoja miłość może byc wystawiona na zwątpienie?
                        Jeśli jeden podmuch wiatru zasiewa w tobie niepokój ,co warte jest
                        uczucie ,którym kogoś darzysz?
                        Ile masz wiary w siebie ,że przetrwasz każdą próbę?
                        • i33 Re: toksyczne związki 31.05.06, 16:35
                          mówisz że nie musi być Bóg?a jeśli założe że On jest czysta miłością
                          jesli podziw dziękczynienie, radość poranka zapach wyjście z grajdołka
                          skopanego własnymi emocjami,uśmiech i wyjście po kolejnej nieudanej próbie
                          sprawdzania--czy juz dostatecznie sie kocham?----no w końcu!!!że uświadomienie
                          jego,jej nauki--tejMIŁOŚCI PRZEZ WIELKie M
                          właściwie te wieczne próby są piękne-może jestem masochistką doprawdy....
                          ale te wszystkie próby wyznaczają kawałek ciepłego miejsca dla każdej osoby,pod
                          warunkiem że odrzuci się wszystko co nie było bezwarunkowe----to cudownie
                          smakować miłość ...wokół..
                          takie porównanie przyszło mi do głowy----wolę pójść do kogoś i nie być
                          poczęstowaną , niż wpuścić do siebie i nie móc się niczym podzielić--
                          może to niezbyt trafnie---ale chciałam powiedzieć że jeśli chcemy kochać-to
                          mamy co dać,czym się dzielić--i nie obchodzi mnie już czy coś kiedyś dostałam
                          czy nie--jak mówisz najważniejze by nie być pustym...

                          • krytyk2 do i33 01.06.06, 11:13
                            Pięknie piszesz o tych próbach!Jest dużo wiary i nadziei w Tobie,i entuzjazmu!
                            Nie moge Ci tu na forum napisać szczegółowo ,o co mi chodzi.Wolalbym wormie
                            bardziej indywidualnej-np pocztę w Gazecie lub gg,co o tym sądzisz?
                            • i33 Re: hmm 01.06.06, 12:48
                              mam skype a ale na czat tam wchodze kam. nie moge zainst. a słuchawki dzieci
                              zepsuły, wogóle swobodniej moge porozmawiać za dnia...
                              kazda rozmowa z meżczyzną---np porada typu--gdzie mozna kupić specyfiki
                              chińskie na łojotok---była wzięta przez mojego "separowanego" partnera,
                              przymusowego współmieszkańca
                        • motyvvacja Re: toksyczne związki 31.05.06, 18:35
                          Zaufanie-jak wielką masz wiarę w partnera?
                          > Ile potrafisz znieść sytuacji próby?
                          > Jak daleko twoja miłość może byc wystawiona na zwątpienie?
                          > Jeśli jeden podmuch wiatru zasiewa w tobie niepokój ,co warte jest
                          > uczucie ,którym kogoś darzysz?
                          > Ile masz wiary w siebie ,że przetrwasz każdą próbę?

                          Nie nie To''' co warte jest uczucie ,którym kogoś darzysz?''' nie ma nic
                          wspolnego z uczuciem ktorym kogos darzysz..To raczej ma duzo wspolnego z toba-
                          powierzchownym toba-tym za kogo sie masz.Wytworem przeszlosci i wyobrazeniami o
                          przyszlosci-przywlaszczamy sobie cudze opinie o nas ,tworzymy z nich nasza
                          osobowosc.
                          ANo taki to tworek.
                          Ale nic nie ma wspolnego z uczuciem-a proby ktore przechodzimy sa NASZYMI
                          probami.Zebysmy sie wkoncu ockneli.Zauwarzyli ze to co nosimy-a wlasciwie za
                          nami LEZIE-to nie prawdziwe nasze oblicze.To ubior.

                          Ikunia,pokochac siebie (to moje zdanie) To pokochac nasze prawdziwe ja.Nie ten
                          ubior-dlatego sie tak w tym platamy i nie wiemy jak zaczac.chodzi o to zeby
                          zlapac kontakt z Bogiem w nas(poprzez medytacje-skojarzenia,uczucie).Pokochac
                          nasze prawdziwe istnienie od wiekow wiekow--ta wiaska milosci,zrobi cala
                          terapeltyczna prace-zastapi tysiace psychologow.Poustawia ,tak jak powinno byc.
                          Mury czyli nasze wyobrazenie o nas,tak zwany self concept( ktory czesto
                          naprawiamy wizualizacja,afirmacjami,itd.)Zostanie ROZBROJONY i juz nie grozny-
                          bo nie bedziesz sie z nim identyfikowac-bedziesz go urzywala jako ubioru-zeby
                          zyc wsrod ludzi.Bo jest potrzebny-ale zniknie identyfikacja.A jak zniknie
                          identyfikacja.To Bol zostanie tylko na ubraniu,plamy i cierpienia.Nie na tobie.
                          A wtedy mozesz i zostac krawcowasmile
                          buzka i zycze duzo milosci do siebie ikunia!! DUZOOOOOOOOOO
                          • krytyk2 Do Motywacji 01.06.06, 11:06
                            Trudno się nie zgodzić z tym,co piszesz.
                            Niewątpliwie masz rację oddzielając ja=ubiór od ja =prawdziwego.
                            Tyle ,że problem ktory próbowałem z i33 dotknąć,to pytanie jak dojść do tego ja
                            prawdziwego i -po drugie-jakie konkretne nasze zachowania są emanacją ja
                            prawdziwego bardziej/w przykładzie -czy i jak kochamy prawdziwie/a jakie
                            świadczą o tym ,że nadal pozostajemy w okowach ja =ubioru/posługując sie Twoja
                            terminologią/
                            Problem ten nie jest wydumany.
                            Jeśli przechodze od związku do związku i kolejne nadzieje sypią sie w
                            gruzy,powstaje pytanie "dlaczego?" i "co to w takim razie było?" /wydając się
                            najpierw wielką miłością/
                            Poszukiwanie wlasnej tożsamości to nie jest -jak mi sie kiedyś wydawało-
                            uchwycenie substancjalnego ego rozgrywającego sie tu teraz w sytuacji/ w
                            przelozeniu na język subiektywny wyrażone w zdaniu :"czuję ,że ten ,ktory teraz
                            mówi ,porusza sie,odczuwa to jestem ja"/.
                            W o wiele większym stopniu jest to olbrzymi obszar, ukrytych przed nami samymi
                            potencjalnych skłonności reagowania w okreslonych sytuacjach ,w określony
                            sposób.Dobrze sie walczy z przeciwnikiem ,ktorego twarz i sylwetke
                            widzisz,natomiast jesli wszystko jest zakryte-bładzisz po omacku i bardziej
                            przypomina to szamotaninę i kręcenie się w kółko niz walkę i rozwój.Dziękuje za
                            życzenia i też zyczę dużo miłości.
                            K2
                            • motyvvacja Re: Do Motywacji 01.06.06, 12:37
                              Krytyk masz racje,zlozone jest nasze JA-i bardzo blisko odczuwalnesmile

                              Moim zdaniem milosc ktora odczuwamy jest zawsze prawdziwa, zawsze i w kazdym
                              przypadku wyplywa ona od''prawdziwego ja''.Natomiast o jej przeplywie
                              swiadczy ''ubrane ja''.Milosc jest czyms naturalnym-stworzeni jestesmy do tego
                              zeby sie kochac wzajemnie.Czasami wybor nie jest wyborem,a tesknota za
                              miloscia.Otwarciem sie na nia.Oziebly nasze zwiazki(milosc wygasla),ale nasza
                              gotowosc nie.Wiec zakochujemy sie ponownie.Znowu to samo-poniewaz-nasz system
                              przeplywu wcale sie nie zmienil,i tak mozna trwac wieki,w tym samym systemie
                              wartosci.Udowodnione jest rowniez to,ze zmieniajac sie, zmieniamy wlasne
                              upodobania,czyli wybieramy zupelnie kogos innego,przyciagamy zupelnie inne
                              osoby.Wiec wtedy mozna liczyc na bardziej udany zwiazek.Problem w tym,ze
                              trwajac w zwiazku malzenskim,nie tak latwo powiedziec bye-komus z kim sie ma
                              dzieci i jest sie zwiazany po uszy.Jeden moze sie rozwinac,a jego partner nie.
                              ''Czy najwiekrza miloscia jest ta pierwsza,czyta ostatnia''
                              Czlowiek mlody kocha inaczej,czasem bardziej-bo nie zdarzyl sie jeszcze
                              uksztaltowac-tym samym jego przeplyw uczucia jest wiekrzy(nie skalany jak to
                              mowia).Czlowiek starszy przeszedl przez pewne stopnie -a wiec mogl powrocic
                              emocjonalnie do pewnego wieku.DLatego tak trudno okreslic wielkosc i
                              prawdziwosc uczuc.
                              To tylko zalezy od nas samych,jak duzo odczuwamy.
                              Przyciagajac zglodnialych partnerow (milosci),karmimy sie wzajemnie tym co mamy.
                              No i z tego wynikaja-uzaleznienia,albo toksyny-bo wsumie nikt nie jest
                              najedzony.Zapraszajac do golego stolu kogos na uczte,mozna go niezle
                              podirytowacsmile

                              Milosc poety,od milosci grabarza rozni sie,nie tylko wykonywanym zawodem,ale
                              podejsciem do zyciasmile

                              Pozdrawiam
                              • i33 Re:miłosc w nas 01.06.06, 13:45
                                ja mysle że to nie tylko to
                                kazdy z nas ma swą barwę , poziom oodczuwania i dawania miłości i tej do
                                partnera też ---sek w tym by tego nie zamykać...
                                nosimy zatrute strzały, które to maja do siebie że trucizna wyłazi przy każdej
                                trudnej sytuzcji, kryzysie, przy każdym ewentualnym odczuciu--zagrożenia
                                ego,,bo ego nie lubi wybaczać i innym i sobie..
                                w koncu można tak sie potruć że i sami nie wiemy co jeszcze jest nie tak co
                                mamy do przerobienia...
                                nie wiem jak to przyjmiecie--ale ja skłonna jestem wierzyć w karmiczne związki--
                                które pokrywaja się z życiowymi"odrobieniami" siebie i nauką i poznawaniem i
                                kształtowaniem--czyli rozwojem....taszidelek pisał bodajże na temat"seks i
                                rozwój duchowy"--o powiazaniach z innymi duszami, znajdę to wkleje--ja to
                                bynajmniej odnosze do swoich powiązań---po prostu za dużo tego...
                                w trakcie zrastania pewności siebie i rozwoju samoswiadomości --czyż nie
                                zmieniaja się nam również "potrzeby" odpowiedniego partnera, na tych samych
                                falach wibracjach..
                                jak powiedział Tom----na poczatku szukamy przeciwieństw, pózniej podobieństw----
                                dlaczego---cały czas czegoś się uczymy

                                trochę mi głupio---ale ja sama dziś przyznam się że taki jeden "potencjalny"
                                znajomy zrobił taki numer, że nic tylko łaciną sobie ulżyć... bolało a owszem,-
                                -tez sie pytam siebie czego to miało służyć--ta kolejna lekcja---
                                bezwarunkowej przyjażni tym razem chyba...motyle wraz z nadzieją odfrunęły
                                zdradliwe stworzenia!!!
                                • i33 Re:miłosc w nas 02.06.06, 09:20
                                  tak --masz racje namiętność potrafi byc jak zdradliwa dz.... -manipulantka
                                  zgłodniałymi miłosci-przy niej jak bóg sie poczujesz jak odejdzie--jak
                                  przedmiot....
                                  ten cały temperament potrzebny po to by wznieść się na wyżyny ekstazy i upaść
                                  boleśnie na dupę
                                  oj sorki za sarkastyczny smutek
                                  może to przedświt w nocy emocji
                                  ku błogosci przebudzenia do miłości
                                  albo po prostu bycia tu i teraz
                                  z refleksją nad
                                  facetami którzy bardziej nie szanują siebie niż mnie
                                  spadaj ego
                                  nic ci do tego
                                  szpile wyjmuje i niczym sie nie przejmuje
                                  pzdrwiam
                              • krytyk2 Re: Do Motywacji 01.06.06, 23:45
                                motyvvacja napisała:
                                Czasami wybor nie jest wyborem,a tesknota za
                                > miloscia.
                                Różnica pomiędzy Twoim stanowiskiem a moim jest subtelna ,ale istotna.To ,co Ty
                                w tym zacytowanym fragmencie podajesz jako jedną z mozliwości realizacji
                                potrzeby miłości/ktora zawsze jest w czystej,pierowtnej postaci prawdziwa /,ja
                                uważam ża radykalnie różniące się jej formy.
                                Po pierwsze uważam ,że nie kazdy jest zdolny do miłości/w aspekcie jej dawania/
                                Po drugie,byc moze pierwotna postać potrzeby miłości jest czysta ,ale juz jej
                                kolejne emanacje ,zbliżające sie do "powierzchni" rzeczywistości,potrafią
                                przyjmować totalnie chore i nie do przyjęcia postacie
                                Piszesz:
                                > To tylko zalezy od nas samych,jak duzo odczuwamy.

                                Zawarty jest w tym zdaniu element woluntarystyczny/tj brzmi to tak jakby od
                                woli kazdego z nas,zależalo "ile" energii przeznaczy na miłość/.Nie jest
                                to ,moim zdaniem ,w naszej mocy,żeby kierować wydatkowaniem tej energii.Nie
                                pomogą tu żadne nauki i treningi/to jest bliskie temu ,co nazywamy
                                temperamentem a w tym względzie jesteśmy skazani na własną ,daną nam, "z góry"
                                naturę/.Jeśli tu źle odczytalem Twoje intencje ,to mnie popraw.

                                Na koniec chciałbym podzielić się z Tobą jeszcze jedną wątpliwością.Bardzo
                                często miłośc bywa w praktyce mylona z namiętnością.Nie wiem ,czy de Mello ma
                                rację,ale jeśli ją ma,to ten najczęściej podnoszony i utożsamiany z miłościa
                                aspekt, wcale na miano miłości nie zasługuje.W tym sensie z pojęcia miłości
                                należałoby "wyrwać" jej aspekt przyjemnościowy /ta chemia, która nas odurza w
                                początkowej fazie każdego związku.../
                                Pozdrawiam.K2
                          • i33 Re: moti 01.06.06, 12:57
                            serce ogromne w twym lotosie.....własciwie lotos ładnie kraży w okolicy twego
                            serca ...a może inaczej...no miłe to ...trzymam się jakos tam gorzej ze staniem
                            na ziemi, grunt czasami grząski --ale wychowana blisko plaży--myśle że mi sie
                            uda na boso...oj bredze!!!
                            pozdrowionka słodziutka
                            • wladi3 Re: moti 01.06.06, 13:51
                              Nie macie pojęcia , jak Jestem Pełen Miłości i jak mi JEJ ciągle mało !
                              Kochałem Boga i szukałem GO zawsze , nikomu nic w życiu nie zazdrościłem oprócz
                              Jednego - Kochajacej Osoby u swego Boku ! Mówiłem : Boże dlaczego mnie nikt nie
                              Kocha ?/ Miłości Rodziców nie liczę/
                              Patrząc na szczęśliwe pary zazdrościłem im tylko Miłości i szacunku wzajemnego !
                              Kiedy spotkałem Miłość Mego Życia - Prosiłem Boga abyśmy mogli być Razem . Tak
                              się Stało ! Nie dowierzałem przez długi czas , że można Tak Kochać i Być
                              Kochanym ! Po pewnym czasie tak nasyciłem się Miłością , że Uleczyła wszelkie
                              zranienia i Niedowierzania - typu czy Naprawdę Jestem Kochany ?
                              W tej chwili Moja Pewność Bycia Kochanym Uleczyła mnie Całkowicie , a Miłość
                              Przelewa się dalej na Całe Stworzenie ! Na Wszystkie Dzieci Boga !
                              Mamy znajomego Przyjaciela - Stanisława - Ten Święty wręcz Człowiek -
                              Powiedział : Musicie wylewać i Obdarzać Tą Miłością Innych - I Tak się Dzieje !
                              Niech Wszystkich Dotknie W Tej Chwili MOC Miłości ! Niech w Was Rośnie i Leczy
                              Zranienia , Niech Was Wypełni i Rozlewa się w Nieskończoność ! Niech Prowadzi
                              Was do Boga Ojca Żródła MIŁOŚCI !
                              Kocham Cię Boże Ojcze !Twój syn Władek .
                              Dzisiaj Dzień dziecka ! Nie myślcie że Ojciec o Nas nie pamięta !!!
                            • motyvvacja Re: ikunia 01.06.06, 18:10
                              rownowaga w kosmosie-to swiete odwieczne prawo.
                              Tak samo z kochaniem bliznich,i siebie.Wspolczuc bliznim i sobie.itd.itd.

                              Czytamy o rownowadze i konca nie ma.
                              ALe jak nas nikt nie nauczyl kochac,tak naprawde,to skad ma sie znac ten smak?.
                              A ja ci powiem ze (w moim przypadku) To smak bezwarunkowej ,jest taki dokladnie
                              sam,jak stan zakochania.Na poczatku,bo puzniej to wszystko szlag trafiasmileA ja
                              sie tak glowilam,jak ona smakuje:jest slodka i szczesliwa,wypelnia cie na
                              wysokosci zoladka,po szerokosc zeber,latasz...

                              Nie wiedzialam dopuki nie zostalo mi to udowodnione.Poprosilam o milosc i
                              dostalam.choc byly to sekundysmile) mnie pomogly zrozumiec,ze smak jest taki sam
                              jak wpadam po uszy w kims.smile niezle co?smile)
                              A ze to czlowiek majacy 82 lata nie moglam poczuc nic innego niz bezwarunkowosmile
                              choc kto wie jarny z niego dziadziussmile))

                              Pozdrowka ikunia,slowa nie sa w stanie ubrac uczuc..
                              Duuuuuuuzoooo tego co ja przez kilka sekund poczulam zycze Tobiesmile
                              /i reszcie duszyczek
                              • i33 Re: ikunia i inne boże stworki 01.06.06, 19:05
                                wszystkiego najlepszego w dniu dziecka--dla wewnętrznego dziecka...

                                moti-są ludzie których nie nauczono kochać, a mają to niejako wpisane w
                                osobowość i omieją mimo wszystko i są tacy co sami się uczą i życie i partnerzy
                                och uczą a oni są otwarci, ale tez są tacy co lubią być zamknięci dla nauki
                                miłości lub otwierają się do pewnego stopnia--mimo normalnego dd--
                                także od reguły odszczepieńcy są....mz
                                na rany--najlepszyświeży ok z młodego aloesu--np[że też mi sie jeszcze...]
Inne wątki na temat:

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka