Dodaj do ulubionych

Wpadusie w McDusi

02.10.12, 16:52
Czyli wpadki, nieścisłości i nieprawdopodobieństwa. Już są! Już ssą!

- McDusia przygląda się Grzesiowi i Miągwie, stwierdzając, że są do siebie tak podobni i przystojni. Jak Ignaś by jeszcze tylko zapuścił taką CIEMNĄ brodę jak ojciec, to dopiero wyglądałby korzystnie!
MM już zapomniała, że Grzegorz okularnik wygląda jak Elka z burzą orzechowych loków i takąż afrobrodą, a Miągwa to brunet z gładkim loczkiem po mleczarzu czy Kryptopyziaku.

- przy Wigilii borejczej jest solennie czytana Ewangelia z fragmentem o Kwiryniuszu namiestniku Syrii, co to urządził spis ludności. Ignac tak się podnieca, jakby Kwiryniusza znał osobiście. Tylko jeśliby byłby naprawdę filologiem klasycznym, co tak zna osobiście historię imperium rzymskiego, wiedziałby, że akurat Kwiryniusz urządził spis ludności w roku 6 n.e. w tym samym roku też Żydzi odwołali Heroda Archola-jak mu tam, syna Heroda Wielkiego (rzekomo tego właśnie, co urządził rzeź niewiniątek), a kontrolę nad Judeą przejęli całkiem Rzymianie, bez królów marionetkowych. Poza tym żaden spis ludności nigdy nie wymagał powrotu do miejsca narodzin dziadka męża. Jednym słowem, fragment ten lepiej pomijać i po prostu czytać o stajence itd.

- Aztecy wg. MM / ustami kibola Gabzinka / grali w piłkę nożną pęcherzem zwierzęcym napełnionym powietrzem. Tymczasem grali piłką kauczukową i nie nogami, tylko łokciami i głowami, starając się trafić w pierścień na ścianie.

- w dzień ślubu 27 grudnia Łałry pada śnieg, aż tu nagle jeden, niesłychany nigdy w grudniu, grzmot, co wszyscy przyjmuja jako fatum i znak od Jowisza.

- Pyziak ma udar w grudniu? Nie pił już od dwóch lat, może to dlatego?

- gdzieś po dziewiątej rano Bernard zabiera suknię z Poznania. Jest minus trzy i zawieja śnieżna. O trzeciej po południu w zawiei śnieżnej Bernard dojechał jużż do Lubelszczyzny, i dzwoni do Gaby, bo znalazł suknię i czy ma z tym przyjechać. Gaba twierdzi, że nie trzeba, bo i tak to nic nie zmieni. Zadziwiające jak szybko i daleko można dojechać w Polsce i to podczas zamieci śnieżnych.

- prowadzanie panny młodej przez łojca do łołtarza jest nagle staropolską tradyncją.
Obserwuj wątek
    • iwoniaw Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:01
      O Pyziaku wywalonym po udarze ze szpitala zanim jeszcze zdążył tam piżamę założyć już pisałam w wątku obok.
      "Staropolski" obyczaj prowadzenia panny młodej przez ojca wkurza mnie przeokrutnie ogólnie, a w tak przekłamanym kontekście szczególnie. No ale jak to Boreje operomydlane obyczaje kopiują to jest git i cymes, a nawet staje się staropolskie per se bez względu na fakty :-/
      • kosheen4 a ja się nie znam 02.10.12, 17:05
        czyja to tradycja przed ołtarz z ojcem pod pachą w zasadzie?
        • lezbobimbo Re: a ja się nie znam 02.10.12, 17:10
          kosheen4 napisała:
          > czyja to tradycja przed ołtarz z ojcem pod pachą w zasadzie?

          W Hameryce holywódzkiej to tradyncja. Podobnież jak rzucanie bukietem w tył, manie czegoś nowego, pożyczonego itd. (już czekam aż te motywy podczytane tutaj pojawią się w Tłuczce do orzechów)
          • iwoniaw Re: a ja się nie znam 02.10.12, 17:42
            A holiłódzki, owszem. Protestancka tradycja, w której ojciec ODDAJE córkę zięciowi, któremu w czasie zaślubin panna ślubuje m.in. posłuszeństwo (sic!)
            • croyance Re: a ja się nie znam 02.10.12, 18:15
              Mnie, mnie ojciec wlokl, to znaczy, wiodl pod cywilny oltarz :-D
              • iwoniaw Re: a ja się nie znam 02.10.12, 18:39
                Ale tyś nie wzdragała się wcześniej na zagramaniczne mody i nie prychała z pogardą na to Pospólstwo, Co Tradycje Rodzime Badziewiem Anglosaskim Zastępuje, tak?
                • croyance Re: a ja się nie znam 02.10.12, 18:56
                  Nie, nie, tak mi sie tylko sentymentalnie przypomnialo *lezka*
              • anutek115 Re: a ja się nie znam 02.10.12, 18:45
                croyance napisała:

                > Mnie, mnie ojciec wlokl, to znaczy, wiodl pod cywilny oltarz :-D

                Lecz w kraju anglosaskiem to było, to raz, i do anglosaskiego męża cię wlókł, to dwa, oraz nigdy nie pochylałas sie nad slowiańskimi, przasnymi, naszokrajowymi tradycjami, w przeciwieństwie do tej nowomody ze zgnilego, nieprawda, Zachodu, to trzy.
                • croyance Re: a ja się nie znam 02.10.12, 18:55
                  Gdybym wiedziala, ze dzialam wbrew Tradycji to ho ho kto wie, moze bym i ze dwa czy trzy razy sie dala poprowadzic :-D
            • dakota77 Re: a ja się nie znam 02.10.12, 18:46
              Amerykanska tradycja, niemajaca nic wspolnego ze staropolskimi zwyczajami. Ale przepraszam, co slubuje protestancka panna mloda? Jakie posluszenstwo?
              • dakota77 Re: a ja się nie znam 02.10.12, 19:38
                Wciaz czeka na wyjasnienie slubowania posluszenstwa;-)

                To sa najpopularniejsze anglosaskie przysiegi:

                "I, ___, take you, ___, for my lawful wife/husband, to have and to hold from this day forward, for better, for worse, for richer, for poorer, in sickness and health, until death do us part."
                Or:
                "I, ___, take you, ___, to be my husband/wife. I promise to be true to you in good times and in bad, in sickness and in health. I will love and honor you all the days of my life."

                Episcopal Wedding Vows:
                "In the name of God, I, ___, take you, ___, to be my husband/wife, to have and to hold from this day forward, for better or worse, for richer or poorer, in sickness and health, to love and to cherish, until we are parted by death
                • ananke666 Re: a ja się nie znam 02.10.12, 20:00
                  Bride: I,_____, take thee,_____, to be my lawful wedded Husband, to have and to hold from this day forward, for better for worse, for richer for poorer, in sickness and in health, to love, cherish, and to obey, till death us do part, according to God's holy ordinance; and thereto I give thee my troth. - Book of Common Prayer
                  • dakota77 Re: a ja się nie znam 02.10.12, 20:15
                    I naprawde to jest wersja, ktora przecietny protestant slubuje? Ja, jakem protestantka, bralam slub cywilny, wiec nie wiem, ale wydawalo mi sie, ze obecnie obowiazujaca wersja przysiegi jest dosc krotka i nic nie mowi o posluszenstwie...
                    • minerwamcg Re: a ja się nie znam 02.10.12, 21:36
                      No więc ja też brałam protestancki ślub z metodystą i nijakiego posłuszeństwa tam nie było :) A nawet gdyby było, ja składałam według katolickiej roty, bo tak chciałam, a pastor nie miał nic przeciwko. I nie, u metodystów też tatuś nie prowadzi panny młodej do ołtarza!
                      BTW, spróbowałybyście się skrzywić na ten idiotyczny zwyczaj na "Ślubie i weselu", hi, hi, hi... Każda tam zasuwa z tatusiem i wstawia głodne kawałki o staropolskiej tradycji i wdzięczności wobec tatusia, jakby mamie się nie należała.
                      • meduza7 Re: a ja się nie znam 02.10.12, 21:42

                        A to nie jest tak, że to posłuszeństwo zostało cichcem-chyłkiem wycofane? W katolickiej przysiędze też kiedyś było, tekst zmieniono chyba dopiero po Soborze Watykańskim II (tak mi się wydaje). Z kolei czytałam kiedyś, że żona Martina Luthera Kinga składała przysięgę małżeńską bez wzmianki o posłuszeństwie, co na owe czasy (lata 50-te) było jeszcze wyjątkiem.
                        • minerwamcg Re: a ja się nie znam 02.10.12, 23:01
                          meduza7 napisała:

                          > A to nie jest tak, że to posłuszeństwo zostało cichcem-chyłkiem wycofane? W kat
                          > olickiej przysiędze też kiedyś było, tekst zmieniono chyba dopiero po Soborze W
                          > atykańskim II (tak mi się wydaje).

                          Wydaje się. Zdecydowanie :) Jedna moja babcia wychodziła za mąż w 1929 i jeszcze ślubowała posłuszeństwo, druga w 1935 i już nie. Więc gdzieś-kiedyś w tych latach, na początku trzydziestych. Do Soboru Watykańskiego II jeszcze wieki całe.
                        • a_weasley A ja się trochę znam 02.10.12, 23:13
                          Meduza7 napisała:

                          > A to nie jest tak, że to posłuszeństwo zostało cichcem-chyłkiem wycofane?

                          Być może gdzieś zostało, natomiast przede wszystkim mówienie ogólnie o "protestanckiej przysiędze" jest piramidalnym nieporozumieniem, bo protestantyzm to nie jest jeden związek wyznaniowy ani nawet, jak prawosławie, kilka. To są co najmniej setki większych i mniejszych związków wyznaniowych, w których znajdziesz wszystko, od amiszów (bez gwarancji, że dalej jest już tylko ściana) po szwedzkich "luteran" z ich żonatymi biskupKami nie uważającymi Biblii za autorytet (jak wyżej, choć nie mam pomysłu, jak by ich ktoś miał przebić).
                      • ding_yun Re: a ja się nie znam 02.10.12, 22:37
                        > BTW, spróbowałybyście się skrzywić na ten idiotyczny zwyczaj na "Ślubie i wesel
                        > u", hi, hi, hi... Każda tam zasuwa z tatusiem i wstawia głodne kawałki o starop
                        > olskiej tradycji i wdzięczności wobec tatusia, jakby mamie się nie należała.

                        A ja szczerze mówiąc kompletnie nie rozumiem tego zżymania się na każdę kobietę, która ma życzenie, zeby ojciec ją prowadził do ołtarza. Niemal zawsze taka delikwentka jest klasyfikowana albo jako bezwolna owieczka albo przygłupia pożeraczka hollywoodzkiego chłamu. Może i to jest zwyczaj wywodzący się z czasów, kiedy ojciec oddawał córkę zięciowi, ale zwyczaje mają to do siebie, że mogą trwać w niezmienionym kształcie natomiast zmieniać swoją wymowę - jeżeli panna młoda nie czuje się bezwolną owcą oddawaną we władanie mężowi to czemu jej wmawiać, że przez sam gest stawia się w gronie owiec?
                        Dlaczego niby uhonorowanie w ten sposób ojca miałoby odbierać cokolwiek matce? Można ją wyróżnić na inne sposoby.
                        Tradycja polska to rzeczywiście nie jest, nie da się ukryć, że zaburza przebieg uroczystości w której młodzi spotykają się wcześniej i udają się razem do kościoła - okej, to jest jakiś argument na nie. Natomiast cała reszta jakoś zawsze średnio do mnie trafia. Może dlatego, ze wszystkie znane mi panny młode, które chciały być prowadzona do ołtarza przez ojca (łącznie z moją własna matką) to były kobiety mające wyjatkowe dobre i bliskie relacje ze swoimi ojcami i chciały rzeczywiście w ten sposób im podziękować. Nie była to bynajmniej kwestia trendu.
                        • minerwamcg Re: a ja się nie znam 02.10.12, 23:08
                          Zwyczaj ponadto dość paskudnie dyskryminuje pana młodego. Ona defiluje z tatusiem przed ołtarz, a on gdzieś chyłkiem pod tujami, krytą żabką kanałami, od zakrystii, żeby go broń Boże nikt nie zobaczył. Ona ma swoje wielkie entree, a on - no cóż, dodatek. U Borejków rozumiem, bo tam Dziad Borej jest alfą i omegą, ojcem i matką nawet tam, gdzie nie jest ojcem, a mężowie córek i wnuczek to smętne firany przydeptane przez Dziadowy autorytet - ale żeby w życiu? Hm.
                          • skrzydlate.bobry Re: a ja się nie znam 02.10.12, 23:21
                            O, a ja byłam na ślubie, na którym najpierw panna młoda miała swoje entree pod rękę z ojcem, ale jak już doszli do ołtarza, to entree pod rękę z matką wykonał pan młody. I pannę młodą przyćmił. Czyli - zależy co za facet.
                            • tt-tka Re: a ja się nie znam 22.04.14, 22:52
                              w staropolskiej tradycji, cyt. za wspomnieniami Ewy Felinskiej (przelom XVIII i XIX w) panne mloda do oltarza prowadzil mezczyzna lub mezczyzni z rodziny pana mlodego, a jego z kolei wiodly panie z rodziny panny - taki rodzaj publicznego poswiadczenia to byl , ze nowa osobe w rodzinie przyjmuje sie z aprobata i rodzina , tfu, OBIE rodziny akceptuja zwiazek
                              oczywiscie mozna bylo obejsc sie i bez tego, wariant dopuszczalny i stosowany, ale nie sine qua non
                          • ding_yun Re: a ja się nie znam 03.10.12, 00:03
                            minerwamcg napisała:

                            > Zwyczaj ponadto dość paskudnie dyskryminuje pana młodego. Ona defiluje z tatusi
                            > em przed ołtarz, a on gdzieś chyłkiem pod tujami, krytą żabką kanałami, od zakr
                            > ystii, żeby go broń Boże nikt nie zobaczył. Ona ma swoje wielkie entree, a on -
                            > no cóż, dodatek.

                            Wydaje mi się, że w ceremonii ślubu nie chodzi o to, kto będzie miał wielkie entree. A jeśli nawet, to być może konkretny pan młody ma w czterech literach fakt, że to jego wybranka, a nie on przez pięć minut bardziej błyszczy. Często akceptuje się wszystkie pomsyły młodych "bo to w końcu ich dzień, jedyny w życiu" a komentowanie decyzji jest widziane raczej jako nietakt albo domena apodyktycznych rodziców, którzy próbują na siłę przeforsować swoje zdanie. Chcą weseliska na 150 osób za kilkadziesiat tysięcy - w Polsce bardziej standard niż fanaberia. Zamarzy im się cichy ślub i przyjęcie w gronie najbliższych - świetnie, nowocześnie, bardzo rozsądne podejście. Diademy, smokingi, chińskie lampiony, akrobaci na szczudłach - wszystko jest do zaakceptowania. Nie potrafię zrozumieć czemu akurat prowadzenie przez ojca do ołtarza wzbudza takie kontrowersje i często niesprawiedliwe oceny panny młodej.
                        • klawiatura_zablokowana Re: a ja się nie znam 03.10.12, 00:21
                          > A ja szczerze mówiąc kompletnie nie rozumiem tego zżymania się na każdę kobietę
                          > , która ma życzenie, zeby ojciec ją prowadził do ołtarza.

                          Offtop już galopuje, więc bez skrępowania wyjaśniam. Kwas ten bierze się stąd, że wiele panien młodych prowadzonych do ołtarza ekscytuje się tym faktem jako DOWODEM ich niesamowitej relacji z ojcem. I cała reszta, która idzie pod ołtarz z (zaledwie) narzeczonym pod pachą, czuje się tak jakby pośrednio wytykana palcami, że widocznie ich relacja z ojcem coś nie za baudzo. No to się bronią, waląc na odlew "głupim holyłódzkim małpowaniem" etc.

                          Nie twierdzę, że stoję po którejś ze stron, ale kilka lat czytania forów ślubnych przynosi takie obserwacje. To jak ekscytowanie się podwójnym nazwiskiem: niektórzy uważają, że trzeba mieć ku temu czy owemu wielkie a ważkie powody i zaczyna się rozliczanie, kto jest godzien. Każdy ma swoje "ale" i każdy uważa, że powinien się jakoś wytłumaczyć, dlaczego akurat do ołtarza z papą idzie/nie idzie (opcja zerojedynkowa, a każdy wybór podejrzany!). No i gdakanie się nakręca.
                      • chomiczkami Re: a ja się nie znam 03.10.12, 01:51
                        minerwamcg napisała:

                        > BTW, spróbowałybyście się skrzywić na ten idiotyczny zwyczaj na "Ślubie i wesel
                        > u", hi, hi, hi... Każda tam zasuwa z tatusiem i wstawia głodne kawałki o starop
                        > olskiej tradycji i wdzięczności wobec tatusia, jakby mamie się nie należała.

                        O, nieprawda, nie jesteśmy aż takie! Są dwie frakcje: za i przeciw. Druga Wielka Dyskusja to Dyskusja o Nagim Ramieniu. Zapraszam.
                    • ananke666 Re: a ja się nie znam 02.10.12, 23:51
                      Teraz pewnie znacznie rzadziej, ale taka przysięga była i nie wątpię, że do tej pory ktoś ją składa. Nawet całkiem niedawno - jeśli dobrze pamiętam - były dylematy, czy Kate Middleton będzie to posłuszeństwo ślubować, czy nie.
                      • paszczakowna1 Re: a ja się nie znam 03.10.12, 11:00
                        Była i może nadal jest, ale np. w kościele anglikańskim od lat 30-tych jest mało popularna. Pamiętam u Dorothy Sayers (1937 może?), ze jak Harriet uparła się zawierać ślub z Winsey'em wedle starej formuły (z 'obey'), szwagierka Winsey'a uznała to za happening w złym guście.
                        • ananke666 Re: a ja się nie znam 05.10.12, 11:01
                          paszczakowna1 napisała:

                          > Była i może nadal jest, ale np. w kościele anglikańskim od lat 30-tych jest mał
                          > o popularna. Pamiętam u Dorothy Sayers (1937 może?), ze jak Harriet uparła się
                          > zawierać ślub z Winsey'em wedle starej formuły (z 'obey'), szwagierka Winsey'a
                          > uznała to za happening w złym guście.

                          Mogę się mylić, ale w głupim i raczej współczesnym dziele o Bridget Jones taka przysięga występuje na ślubie Jude z Podłym Richardem.
                    • lauragom85 Re: a ja się nie znam 04.10.12, 14:35
                      W Polsce w kościele ewangelickim panna młoda do dzisiaj musi ślubować posłuszeństwo mężowi.
                      Prowadzenie panny młodej do ołtarza przez ojca to rzeczywiście nie jest staropolska tradycja. Polska wszak od dawien dawna jest krajem katolickim, a ten zwyczaj wywodzi się z państw protestanckich. Na filmie to bardzo ładnie wygląda, jak tata prowadzi córkę do ołtarza, ale mało kto wie co to tak naprawdę oznacza (a raczej oznaczało): w ten sposób ojciec (jako pierwszy "właściciel" panny młodej) oddawał swą córkę zięciowi (nowemu "właścicielowi").
                      • dakota77 Re: a ja się nie znam 04.10.12, 14:51
                        Z liturgii slubu na oficjalnej stronie Kosciola Ewangelicko-Augsburskiego:

                        "Ja N.N. (imię i ewent. nazwisko) *przed obliczem Boga żywego i w obecności tych świadków,*z ręki Bożej * przyjmuję ciebie, N.N. (imię i ewnt. nazwisko panieńskie) za żonę swoją, * i ślubuję ci: * miłość, szacunek i wierność małżeńską, * w dniach dobrych jak i złych * dzielić z tobą radość i smutek, * szczęście i nieszczęście, * jak Bóg zrządzi, * oraz, że cię nie opuszczę, * aż Bóg przez śmierć nas rozłączy. * Do tego dopomóż mi, Panie Boże wszechmogący. * Amen* "
                        • iwoniaw Re: a ja się nie znam 04.10.12, 14:56
                          No to jest wersja ślubowania żonie przez męża, więc wiadomo, że on posłuszeństwa nie ślubuje, a oficjalna strona nie podaje, niestety wersji ślubowania żony; osobiście jednak mam koleżankę ewangeliczkę, która posłuszeństwo ślubowała jeszcze zaledwie kilkanaście lat temu.
                          • dakota77 Re: a ja się nie znam 04.10.12, 15:04
                            Sprawdzilam jeszcze raz strone, przysiega narzeczonej jest identyczna.
                            • lauragom85 Re: a ja się nie znam 04.10.12, 16:49
                              To niemożliwe. Trzy, cztery lata temu czytałam artykuł z ewangelickiego czasopisma napisany przez człowieka przygotowującego narzeczonych do ślubu, w którym autor bardzo się dziwił, że w kościele KK kobieta nie ślubuje już mężowi posłuszeństwa, bo w ewangelickim musi to robić do dzisiaj. Przyszli małżonkowie mogą sami ułożyć słowa w przysięgi, ale panna młoda musi w swojej umieścić te o posłuszeństwie wobec męża. Jak będę mieć czas to poszukam tego artykułu i wrzucę link.
                              • lezbobimbo Re: a ja się nie znam 04.10.12, 17:12
                                lauragom85 napisał(a):
                                > Jak będę mieć czas to poszukam tego artykułu i wrzucę lin
                                > k.

                                Daj juz spokoj z tym offtopem. Jesli kogos interesuja przymusy slubne, sam sie dowie.
                                Wrocmy do jezdzenia po kiksach w McDusi.
                                • filifionka-listopadowa Re: a ja się nie znam 04.10.12, 20:18
                                  lezbobimbo napisała:
                                  > Daj juz spokoj z tym offtopem. Jesli kogos interesuja przymusy slubne, sam sie
                                  > dowie.
                                  > Wrocmy do jezdzenia po kiksach w McDusi.

                                  Nadobna Pani, może to kwestia mojego złego dnia i mogłam nie zauważyć dowcipu, ale zakuła mnie ta uwaga.
                                  Offtopy są częścią tego forum, odkąd tylko pamiętam dyskusje potrafiły się rozjeżdżać na najróżniejsze tematy i uważam, że bardzo je ubarwiają. Nie zauważyłam by były w innych wątkach ukrócane. Mnie na przykład bardzo zainteresowała kwestia przysięgania posłuszeństwa i chętnie przeczytałabym wspomniany przez lauragomę85 artykuł.
                                  Innymi słowy uważam, że nie powinnaś arbitralnie stwierdzać kto z jakimi offtopami powinien dać sobie spokój, o ile oczywiście nie łamią one zasad forum lub są pozbawione jakiejkolwiek merytorycznej wartości np:" co prawda w książce napisane jest, że akcja dzieje się w Poznaniu, ale ja i tak uważam, że to Moskwa!!!oneoneone!".

                                  Chyba, że Twoja uwaga miała być w zamierzeniu żartem.
                                  • lauragom85 Re: a ja się nie znam 05.10.12, 21:25
                                    Wspomniany przeze mnie tekst zaczyna się tak:
                                    "Encyklopedia Internetowa, Wikipedia, na dzień 24 września podaje lakoniczną informację: 1928 - Kościół katolicki w Polsce zmienił przysięgę ślubną dla kobiet, usuwając fragment zobowiazujący kobietę do posłuszeństwa mężowi. Jako protestant funkcjonujący w kościele, gdzie kobiety nadal ślubują posłuszeństwo swojemu mężowi ośmielę się poruszyć tę – w moim odczuciu – totalnie nierozumianą kwestię. Większość czytelniczek podniesie brwi ze zdumienia, że w XXI wieku są jeszcze ludzie, którzy kwestionują tak postępowy krok wywalczony przez międzywojenny ruch emancypacji kobiet. Zacznijmy jednak od stanu rzeczy..."
                                    Jeśli kogoś naprawdę zainteresował temat:
                                    www.kosciol.pl/article.php?story=20040923215245777
                      • marajka Re: a ja się nie znam 13.10.12, 17:40
                        > W Polsce w kościele ewangelickim panna młoda do dzisiaj musi ślubować posłuszeń
                        > stwo mężowi.

                        Ani razu nie słyszałam, a Ty ile razy słyszałaś? I w którym Kościele ewangelickim, bo w Polsce są trzy: KEA, KER i KEM.
                        • minerwamcg Re: a ja się nie znam 16.07.19, 18:28
                          Brałam ślub w Kościele Ewangelicko-Metodystycznym, i to nie wczoraj, a prawie piętnaście lat temu, i uroczyście oświadczam, że NIE. Panna młoda nie ślubuje żadnego posłuszeństwa, oboje przyrzekają sobie to samo co do słowa.
      • minerwamcg Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:41
        Istotnie, staropolski to ten zwyczaj jest, jak kiełbasa "Staropolska" z MOM.
      • milka_milka Re: Wpadusie w McDusi 04.10.12, 09:01
        Iwoniaw, książki nie czytałam, nie wiem, co było o udarze napisane, ale co do wywalania, to niestety tak jest. Moją własna rodzona babcię wywalili ze szpitala 3 czy 4 dni po udarze, bo dalej już nic nie mogą i tylko rehabilitacja.

        A tak w ogóle "dzień dobry". Poczytuję forum od dawna, ale odzywać się nie śmiem, Dusi jeszcze nie czytałam i chyba nie wiem, czy chcę...
    • lezbobimbo Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:07
      A i jako nieprawdopodobieństwo, co właśnie dopisawszy w streszczeniu:
      - Bernard bezrobotny artysta ma zarobić z dorywczych chałtur ciastami i cateringiem utrzymanie dwóch synów studiujących niewiadomoco w Holandii. Aniela nie pochwala, więc się nie wtrąca i jest sławą teatralną.

      Jak to dorabianie na stacjach benzynowych do stypendium w NASA, ihihihi
      • nikadaw1 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:30
        dlaczego Bernard jest ciągle określany "bezrobotny artysta" i nie założy po prostu bajkowej firmy cateringowej/cukierni? poza tym on dostaje zlecenia, raz malował do kościoła obraz z draperiami, inną razą urodziwą handlarkę warzyw dla przedsiębiorcy, a artystyczne męki porzucił już dawno na rzecz łątwego tłuczenia obrazków.
        • vi_san Re: Wpadusie w McDusi 01.11.12, 15:41
          A mnie wogóle drażni nieco ogólnie mówiąc "zasobność portfela" Musierowiczowych bohaterów. W "starej Jeżycjadzie" Borejkowie byli zdecydowanie niezamożni, by nie powiedzieć raczej ubodzy. Cóż, żadne tam z Ignacego i Mili "szychy" a cztery córki na utrzymaniu... A teraz? Gabunia mając dwoje dzieci [Pyziak w końcu alimentów jej nie płacił, honorna była] powiedziałabym że finansowo wypłynęła jak łódź na jeziora w słoneczny dzień, Idusia, niech będzie, nie znam biednego lekarza, ale zauważcie, że WSZYSCY wydają sie nie mieć problemów z kasą! Osobną kwestią jest Łałra, która porzuciła postrzelonego Wolfiego [który na męża się nia nadawał, ale to inna bajka], żeby się szybciutko zakochać w doskonale prosperującym przedsiębiorstwie ogrodniczym "Daglezja" z dodatkiem jakiegoś nudziarza...
      • klymenystra Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:35
        Przeciez napisane jest eksplicytnie, że Bernard oszukuje Urząd Skarbowy. Mam podejrzenia, że dostaje zasiłek, a chałturki wykonuje na lewo. Chwalebne, doprawdy.
        • nikadaw1 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:51
          żeby dostawać zasiłek, trzeba mieć przepracowane ileś czasu na etacie, a zasiłek trwa chyba tylko pół roku. dostaje tylko gratis składkę zdrowotną, ale leczy się u Idy za rzeźby. omijając Urząd Skarbowy, nie płaci podatków, ale też nie odlicza VAT. ciekawe kto go zatrudnia i na jakiej zasadzie, skoro nie wystawia faktur. może dostaje umowy o dzieło na wykonanie tortu, ale firmom naprawdę wygodniej jest kupić i dostać fakturę.
          • nikadaw1 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 18:04
            tzn. mógłby pracować na czarno w jednym miejscu na stałe, ale on chyba te torty piecze u siebie w domu? i co chwila ma nowe zlecenia, to tu, to tam? taki system pracy trudniej na dłuższą metę uprawiać na czarno, moim skromnym zdaniem, choćby dlatego, że musi coraz to nowym ludziom proponować omijanie prawa.
            • iwoniaw No właśnie 02.10.12, 18:14
              co innego hobbystycznie coś zrobić czasem za nieopodatkowaną kasę w gronie znajomych czy wymienić tort z okazji jubileuszu znajomego za plombę założoną przez jubilata-dentystę, a co innego robić na czarno usługi dla firm (!!!), które przecież jakichś kwitów na poniesione koszty potrzebują i nie sądzę, żeby coś takiego miało sens.
              • klymenystra Re: No właśnie 02.10.12, 19:16
                Plus kwestie sanepidu. Realizm musieryczny jak się patrzy.
                • minerwamcg Re: No właśnie 02.10.12, 21:30
                  Sanepid to tyciusi pikuś w porównaniu z normami unijnymi odnośnie produkcji żywności. Kuchnia, w której Bernard produkowałby swoje dzieła musiałaby mieć wyparzacz, okadzacz, wodotrysk i bumbramsztykiel z potrójnym percyndlem! Parzystym oczywiście i z homologacją.
        • minerwamcg Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 21:17
          Diabła tam, żeby dostać zasiłek, to trzeba było przed popadnięciem w bezrobocie gdzieś pracować, i to nie całkiem krótko. Ponadto zasiłek dają - jak sprawdziłam na stronie UP - tylko przez 6 miesięcy, a Bernard to swoje kurodomstwo odwala już ładnych parę lat.
    • biljana Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:18
      Z tym "staropolskim" prowadzaniem do ołtarza przez ojca panny młodej to juz utrwalona herezja jest. Bo, o ile dobrze pamiętam, to już obolały Ignac wiódł do ołtarza Natalię.
      • minerwamcg Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 21:22
        No więc właśnie, też na to zwróciłam uwagę. A naprawdę po staropolsku to do tego ołtarza walił tłum ludzi :)
    • piotr7777 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:21
      > - przy Wigilii borejczej jest solennie czytana Ewangelia z fragmentem o Kwiryni
      > uszu namiestniku Syrii, co to urządził spis ludności. Ignac tak się podnieca, j
      > akby Kwiryniusza znał osobiście. Tylko jeśliby byłby naprawdę filologiem klasyc
      > znym, co tak zna osobiście historię imperium rzymskiego, wiedziałby, że akurat
      > Kwiryniusz urządził spis ludności w roku 6 n.e. w tym samym roku też Żydzi odwo
      > łali Heroda Archola-jak mu tam, syna Heroda Wielkiego (rzekomo tego właśnie, co
      > urządził rzeź niewiniątek), a kontrolę nad Judeą przejęli całkiem Rzymianie, b
      > ez królów marionetkowych. Poza tym żaden spis ludności nigdy nie wymagał powrot
      > u do miejsca narodzin dziadka męża. Jednym słowem, fragment ten lepiej pomijać
      > i po prostu czytać o stajence itd.

      Tak się nie da.

      Przy takim założeniu opis narodzin Jezusa składałby się z dwóch wersów.
      "Kiedy tam (czyli gdzie?) przebywali (czyli kto?) nastał dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie była dla nich (tzn. Maryi i kogo jeszcze?) miejsca w gospodzie (a skąd gospoda?)".

      Źródło - Łk 2, 6-7, nawiasy moje.

      Jest to JEDYNY fragment Ewangelii mówiący o narodzinach Jezusa. Dla pierwszych chrześcijan ważniejsze były jego publiczna działalność, nauki, śmierć i zmartwychwstanie.
      Marek o narodzinach Jezusa nie wspomina wcale, Jan w aspekcie symbolicznym (na początku było słowo etc.), Mateusz pisze o tym, co było wcześniej i później.
      Przyjmując Twoje założenie każdy prawdziwy filolog klasyczny powinien być automatycznie ateistą.

      Jeśli naruszyłem zasadę niepisania na tematy religijne to przepraszam.
      Mam jednak wrażenie, że czytanie fragmentu z Ewangelii Łukasza ma w sobie coś z symbolu. Okaleczanie tego symbolu w imię (domniemanej przecież bo opartej na źródłach) wiedzy historycznej jakoś mi się nie podoba. Czy w imię tej zasady mamy np. zmieniać teksty kolęd (inna sprawa, że jedna zmiana już była "Józefa starego" zamieniono na "świetego" co w "Dzisziaj w Betlejem" się broni, ale w "A wczora z wieczora" już nie).
      Pozdrawiam.
      • a_weasley Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:15
        Rozumiem, że zakaz pisania na tematy religijne dotyczy tylko piszących z pozycji religijnych?
    • nikadaw1 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:24
      udaru można dostać o każdej porze roku. inaczej wylewu, ale ponoć fachowa nazwa to udar, i nie wypuszczają po nim tak szybko ze szpitala, bo powoduje pewną niedołężność, paraliż, częściową utratę mowy, przeżuwania, zaniki pamięci itp., w szpitalu często badają mózg. niewielkie udary są mniej niebezpieczne i dają mniej objawów, ale i tak w domu pacjent wymaga opieki.
      • kajaanna Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 18:25
        I w dwa dni po udarze Pyziak wychodzi ze szpitala, idzie (!) rozmawiając z Gabą, a potem tłucze się pociągiem?
        Właśnie, skąd Janusz przyjechał do Poznania?
        • lezbobimbo Udaru Pyziaka czar 03.10.12, 14:58
          kajaanna napisała:
          > I w dwa dni po udarze Pyziak wychodzi ze szpitala, idzie (!) rozmawiając z Gabą
          > , a potem tłucze się pociągiem?

          Hah, malo tego.
          Udaru dostaje Pyziak nagle po tym, jak Laura mu wygarnia, ze je porzucil, a slub odwolany (bo suknia nieobecna, a Pyziak tak).

          Udar polega na tym, ze Pyziak wreszcie rozumie swoj blad bycia Pyziakiem, nagle wydaje krotki okrzyk i mdleje.
          Na to ktos (chyba Ida? nie jest to nawet powiedziane!) stwierdza, ze dostal udaru.
          To wtedy Gaba sie ofiaruje, ze go PODWIEZIE do szpitala przez sniegi i tak czyni.

          Bo po co takiemu tepemu, zuemu, przykremu Pyziakowi z jego chamskim prezentem jeszcze jakas karetka i pierwsza pomoc...

          Udaru Janusz dostaje 27 grudnia, a jest juz na chodzie 31 grudnia, mowi, chodzi, wszystko robi, tylko kochac nie umie.

          > Właśnie, skąd Janusz przyjechał do Poznania?

          Pyziak przyjezdza z Berlina pociagiem, z tym jego obrzydliwym KitchenAidem oraz walizka. Walizke niesie bez przeszkod w drodze powrotnej :P
          • meduza7 Re: Udaru Pyziaka czar 03.10.12, 15:04
            Ej, to mnie się wydaje, że nie dostał żadnego udaru, tylko ktoś na oko postawił diagnozę, bo w Polsce jak wiadomo najpopularniejszy zawód to lekarz, a zaraz po nim nauczyciel (ja was nauczę!).
            A wiecie, że z powodu takiego omdlenia można stracić prawo jazdy? Nawet jeśli nie stanie się to za kierownicą, a zwyczajnie w domu:
            www.kurierlubelski.pl/artykul/666779,zemdlal-i-stracil-prawo-jazdy-grzegorz-melasa-wygral-z,id,t.html
            • memphis90 Re: Udaru Pyziaka czar 27.10.12, 22:30
              Aha, ale lekarza obowiązuje tajemnica lekarska i nie ma prawa powiadamiać nikogo o omdleniach. Z tajemnicy lekarskiej lekarza tylko sąd ma prawo zwolnić. Chyba, że delikwent sam stosowny organ poinformuje i prawko grzecznie złoży.
          • bat_oczir Re: Udaru Pyziaka czar 14.10.12, 14:43
            > Udaru Janusz dostaje 27 grudnia, a jest juz na chodzie 31 grudnia, mowi, chodzi
            > , wszystko robi, tylko kochac nie umie.

            rzuć okiem do sieci pod hasło "TIA".
        • memphis90 Re: Wpadusie w McDusi 27.10.12, 22:28
          Może miał TIA- przemijający napad niedokrwienny? Leczenie objawowe, nie trzeba przesiadywać w szpitalu, z definicji cofa się samo.
          Udar jako taki może być niedokrwienny (zatkanie naczynia) lub krwotoczny (wylew). Oba nieprzyjemne.
      • bupu Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 18:54
        Ściślej rzecz biorąc udar mózgu (nie mylić z cieplnym tudzież słonecznym) to jest stan niedokrwienia fragmentu mózgu. Może być albo krwotoczny, gdy pęknie naczynie krwionośne, albo niedokrwienny, gdy rzeczone naczynie się zatka z jakiegoś powodu. I owszem, pory roku schorzeniu różnicy nie robią, a pacjenta po udarze nie wystawia się za drzwi szpitala gdy tylko zacznie kumać z grubsza rzeczywistość. Najpierw się go z reguły dokładnie bada, sprawdzając jak duży obszar mózgu jest tknięty problemem, czy przypadkiem nie grozi mu udar ponowny, oraz co ten udar spowodowało i jak poważne są jego skutki. I zależnie od wyników się ordynuje stosowną terapię.
        • minerwamcg Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 21:25
          Oo, to samo właśnie miałam napisać. I bywa, że po udarze ludzie są krócej czy dłużej sparaliżowani, nie mówią, mają zaniki pamięci etc. To nie jest stłuczenie kantu tyłka, tylko poważna choroba.
          • bupu Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 21:46
            minerwamcg napisała:

            > Oo, to samo właśnie miałam napisać. I bywa, że po udarze ludzie są krócej czy
            > dłużej sparaliżowani, nie mówią, mają zaniki pamięci etc. To nie jest stłuczeni
            > e kantu tyłka, tylko poważna choroba.

            Ale to Pyziak przecież. Niegodzien, aby nad jego robaczywym, pyziaczym, niezdolnym do miłości mózgiem pochylali się z troską lekarze. Prawdaż.
    • nikadaw1 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:25
      skoro Pyziak nigdy nie kochał, to kiedy to zauważył i co się stało z jego drugą rodziną jak z obrazka na lodówce u Almy?
      • meduza7 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:27
        To proste, drugą rodzinę owszem, założył, ale też jej nie kochał. Ożenił się z rozsądku, o.
    • klymenystra Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:37
      Wpadkę z odprowadzaniem do ołtarza odnotowałam w pierwszym wątku. Wkurzyłam się strasznie, jak to przeczytałam w książce, durna autorka, wyznawczyni tradycji, a nie ma o niej pojęcia.
      • lezbobimbo Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 18:11
        klymenystra napisała:
        > Wpadkę z odprowadzaniem do ołtarza odnotowałam w pierwszym wątku. Wkurzyłam się
        > strasznie, jak to przeczytałam w książce, durna autorka, wyznawczyni tradycji,
        > a nie ma o niej pojęcia.

        Tylko dzięki Tobie to zauważyłam i dziękuję Ci bardzo :)
        Jak czytałam ów fragment, to mnie zemdliła i odrzuciła histeria Łałry kwiczącej, że tylko ojciec Borejko miałby być prawdziwym ojcem, godnym noszenia panny zastawnej do ołtarza.
        • kajaanna Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 19:28
          A kto do ołtarza odprowadza Pana Młodego? Mamusia?
          • a_weasley Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:28
            Kajaanna napisała:

            > A kto do ołtarza odprowadza Pana Młodego? Mamusia?

            Czai się w zakrystii albo jakoś inaczej czeka w okolicach prezbiterium.
            Wejdź na "Ślub i wesele", tam ten temat wraca co miesiąc, że można by kalendarz regulować.
      • datter Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 19:28
        Taka jesteś przemądra, Klymenystro? Tak się akurat składa, że zwyczaj prowadzenia panny młodej przez ojca do ołtarza jest starą tradycją, starszą niż wspólne wejście pary młodej. Może zamiast nazywać innych durnymi, warto się trochę dokształcić?
        • bupu Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 19:32
          datter napisała:

          > Taka jesteś przemądra, Klymenystro? Tak się akurat składa, że zwyczaj prowadzen
          > ia panny młodej przez ojca do ołtarza jest starą tradycją, starszą niż wspólne
          > wejście pary młodej. Może zamiast nazywać innych durnymi, warto się trochę doks
          > ztałcić?

          Stara owszem. Ale nie staropolską. Ni cholery. Może warto się trochę dokształcić? :>
        • klymenystra Re: Wpadusie w McDusi 04.10.12, 12:14
          ORLY? Na katolickim, polskim slubie? Pacz pani, w moim regionie, w regionie mojej babci i prababci zawsze para wchodzila razem.
    • meduza7 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:52
      Dla mnie wpadką jest garsonka Mili.
      Gdyby to była przechowywana z sentymentu sukienka, to ok, z trudem, ale jestem w stanie uwierzyć, że w krytycznym momencie została wyciągnięta z głębin przepastnej szafy i użyta ponownie. Że pożółkła? Ojtam, ojtam, powie się, że to ecru. Jeśli jeszcze miałaby jakiś oryginalny fason, to dla takiej dziewczyny jak Laura byłaby wręcz wymarzona. Ok, dla takiej dziewczyny, jaką kiedyś była Laura, zanim sfiraniała.
      Ale garsonka, proszpa, nie jest strojem na jedną okazję, co to się jej drugi raz nie włoży. I przepraszam bardzo, ale nie wierzę, że oszczędna i dość biedna przy tym Mila nie użyła jej już nigdy; odwiesiła do szafy i tylko przekładała naftaliną i bagnem od moli (a właśnie, że też mole tego nie zeżarły!). W końcu, jak przypuszczam, był to jeden z jej niewielu eleganckich strojów; jeśli nie jedyny.
      A zatem kres żywota garsonki powinien był nastąpić dużo, dużo wcześniej; a nawet jeśli Mila z sentymentu przechowywałaby ją nadal, to pięćdziesięcioletnia znoszona i zniszczona garsonka... ech.
      • piotr7777 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 17:55
        No to przynajmniej wiemy kiedy Pyziak kłamał. Zapewniał Gabrielę o jej miłości a faktycznie jej nie kochał.
        Ale ja w to nie wierzę. Bo wprawdzie żadna z książek, w których występuje Janusz nie zawiera jego przemyśleń z KK i IS (a i poniekąd z OwR) wynika, że na Gabrieli mu zależało. Jeśli to nie była miłość, to co? Zauroczenie?
        • meduza7 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 18:01

          Apetyt na pierogi. Wrócił z Australii wcale nie dla Gaby, tylko dlatego, że mu się pierogów zachciało, ot, co!
          Ja to Pyziakowe "nigdy nie kochałem" jestem w stanie ewentualnie zrozumieć w ten sposób, że facet w życiu tak zgorzkniał, że w tym momencie rzeczywiście nie jest w stanie nikogo pokochać - a ta gorycz zatruwa mu też wspomnienia i wydaje mu się, że zawsze taki był. Co nie jest prawdą, bo - wracać z Australii do Polski, w środku lat 80-tych, w tej po-stano-wojennej beznadziei, przyjeżdżać do tej szarości, bidy i bylejakości - dla kobiety, której się nigdy nie kochało? Bzdura.
          • nikadaw1 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 18:11
            niby nie kochał, ale sumienie go dręczyło, w latach 90. poszedł na Roosevelta, ale Mila go przepędziła, potem zjawił się w CP po przebaczenie, w Spręzynie Gaba myśli coś o dawno wyjaśnionych sprawach, to nie jest grunt do tego, by komuś dowalić "nigdy cię nie kochałem".
            • piotr7777 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 18:55
              nikadaw1 napisała:

              > niby nie kochał, ale sumienie go dręczyło, w latach 90. poszedł na Roosevelta,
              > ale Mila go przepędziła,
              I moim zdaniem szkoda, że ta sprawa nie znalazła ciągu dalszego. Tzn., że Janusz nie powiedział Gabrieli "wiesz byłem u was raz, ale twoja mama kazała mi się wynosić, no fakt, byłem wtedy trochę pijany". Może wtedy doszłoby do konfrontacji Gabriela - Mila? No, ale to nie u MM.
            • croyance Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 18:57
              Pyziak jest swietym czlowiekiem, naprawde.
              Borejkowie traktuja go tragicznie, a on jednak przyjezdza, kupuje prezenty, pojawia sie ... jednak cokolwiek nie zrobi jest NIE TAK, klatwa Autorki na nim ciazy ...
      • nikadaw1 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 18:17
        może Mila nie miała okazji, by nosić biały kostiumik? nie pracowała zawodowo oprócz epizodu w biurze, zaraz po ślubie zaszła w ciążę i się nie obroniła, może też nie cierpiała takiej elegancji na inne okazje niż ślub, na imieniny do Feli i Józefa chodziła w swoich powyciąganych i zużytych ciuchach.
        • bupu Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 18:57
          nikadaw1 napisała:

          > może Mila nie miała okazji, by nosić biały kostiumik? nie pracowała zawodowo op
          > rócz epizodu w biurze, zaraz po ślubie zaszła w ciążę i się nie obroniła, może
          > też nie cierpiała takiej elegancji na inne okazje niż ślub, na imieniny do Feli
          > i Józefa chodziła w swoich powyciąganych i zużytych ciuchach.

          BNo to chyba już wiadomo po "Makbusi", że stroją się tylko kobiety moralnie upadłe, a Kobieta Prawdziwa kostiumik wiesza w charakterze relikwii, by na co dzień paradować w rzęchach.
          • meduza7 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 19:31
            Hej, a jaki czas właściwie mija od śmierci Dmuchawca do przyjazdu Magdusi celem uporządkowania mieszkania? I czy ktoś wie, jaki jest status tego mieszkania - lokatorskie, własnościowe? Kiedy zmarła moja babcia, miałyśmy z kuzynką miesiąc na opróżnienie mieszkania i piwnicy, i zdanie kluczy do administracji. Mieszkanie oczywiście było tylko lokatorskie.
            • karolina.delila Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 20:16
              Dmuchawiec umarł??
              • draconessa Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 20:29
                Protestuje!!! Dmuchawiec jest wiecznie zywy!!!
                • meduza7 Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 22:04
                  Jak Lenin.
        • opelgang Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 22:14
          Jak by nie było, nawet gdyby kitelek (nie umiem inaczej myśleć o tej garsonce) był nieużywany i z metką, po prostu nie pasuje do Laury i jest takim jakby ostatecznym wciśnięciem jej w rolę Kobiety Naprawionej i udomowionej. Ja nie mam nic przeciwko udomowieniu, ale to jest Tygrysek w brylancikowych koralikach, co jeszcze kilka lat temu pędził rowerem i myślał, że taki pęd i niezależność to jest jej żywioł :-( Nie chcę jej w wianeczku, w zgrzebnym lumpeksie, obok narzeczonego z pleksiglasu :-(
          • bupu Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 22:27
            opelgang napisała:

            > Jak by nie było, nawet gdyby kitelek (nie umiem inaczej myśleć o tej garsonce)
            > był nieużywany i z metką, po prostu nie pasuje do Laury i jest takim jakby osta
            > tecznym wciśnięciem jej w rolę Kobiety Naprawionej i udomowionej. Ja nie mam ni
            > c przeciwko udomowieniu, ale to jest Tygrysek w brylancikowych koralikach, co j
            > eszcze kilka lat temu pędził rowerem i myślał, że taki pęd i niezależność to je
            > st jej żywioł :-( Nie chcę jej w wianeczku, w zgrzebnym lumpeksie, obok narzecz
            > onego z pleksiglasu :-(

            Ale to jest symbol. Uborejczenia Laury, która się pokajała za Bul Gabryjeli i straciła wszelkie cechy wężowo-pyziacze, nawet na ilustracjach. I teraz będzie Madamowi de Tektura rodziła dziatki i wypełniała nimi ramiona, porzuciwszy głupie myśli o niezależności, makijażach, strojach i peelingach, panie tego.
            • chomiczkami Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 01:56
              Mnie ten de Tektura w sumie pasuje. Chcę takiego. Z domkiem i wszystkim.
      • nioszka Kostiumik 02.10.12, 22:17
        Ślubny kostiumik Mili został użyty tylko raz, po złotych godach przymierzony, potem wyczyszczony i prrrrrrroszę akurat kiedy był potrzebny się znalazł.
        Albowiem porządne kostiumiki z piki mają długi żywot. Jak wiszą w szafie. A nie butwieją w grobowcu. Albo w kurhanie.
      • jamniczysko Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 11:26
        Z treści "McDusi" wynika, że Mila musiała być wzrostu co najmniej Gabrieli. A nie była, bo od pierwszych tomów (KK, IS) MM nadmienia, że była drobną, niedużą kobietą. Tymczasem żakiet jej ślubnej garsonki był na Laurę za luźny, a spódnica wisiała niemal do kostek. Na laurze, o której akurat autorka konsekwetnie pisze, że miała metr siedemdziesiąt!

        Wpadusia.
        • nikadaw1 Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 12:16
          ale jaka spódnica do kostek, skoro w Kalamburce strój Mili jest określany jako "kostiumik". Ponadto ówczesna moda faktycznie promowała kostiumiki, z rękawami trzy czwarte, tyłem odstającym albo i nie, spódnicą do kolan, prostą lub krynolinką. a la Jackie Kannedy lub Grace Kelly. to skąd nagle długa spódnica?

          trochę przykro, że na żadnym ze swych ślubów Laura nie miała wybranej przez siebie sukienki. w CP Żaba kupiła jej sukienkę w rozmiarze 38, Mila z panieńskich czasów to raczej drobne 36.
          • klymenystra Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 12:56
            Moze ta spodnica byla bardzo dluga, a Laura, jako wysoka, miala ja do kostek? To jedna z najgorszych dlugosci dla nog, swoja droga, dlatego pewnie wygladala niezgrabnie. No i fakt, moda wtedy byla nieco inna.
          • meduza7 Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 13:19
            Kostiumiki z lat 50-tych, do wyboru, do koloru. Jaka spódnica do kostek? Wszystko tuż za kolano. Moda maksi to lata 70-te (spódnica Joanny w kolorach ziemi, która Joannie sięgała do kostek, a Gabie do pół łydki!).
            www.fashion-era.com/1950s/1950s_3_fashion_dressmaking.htm
    • nighthrill Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:02
      Niczym potwory z bagien przy publikacji nowej książki autorki wypełzają dawno nieużywane nicki, a ja wśród nich.

      Wpadki/wątpliwości:

      1. Cały czas jest mowa o rodzicach Adama - czy w "Spreżynie" autorka nie pisała, że jego matka nie żyje, żyje tylko schorowany ojciec? Tymczasem oboje rodzice zapraszają L. i A. na wigilie i oboje są obecni w kościele na ślubie.

      2. Naszpan w przedzień ślubu zabiera do Kostrzyna wszystkie ciuchy i rzeczy Laury, z wyjątkiem pianina, mimo to Laura nie nocuje w nowym domu, ale u Borejków od rana przygotowuje sie do ślubu ( z pustymi szafami?).

      3. Magdusia ucieka od Dmuchawca po dwóch tygodniach mieszkania z nim i wraca do babci do Wrocławia. Do jakiej babci? Jedną jej babcią jest matka Kreski, która chyba nie żyje (?), drugą pani Ogorzałkowa, która mieszka w Pobiedziskach.

      4. Bernard wyjeżdża z Poznania dużo później, niż o 9, bo o 9 dopiero wpada do Borejków z tortem, potem jest zamieszanie z frakiem, suknią, czekanie pod domem krawcowej itp. Wczesnym popołudniem mknie już przez Lubelszczyne. W zamieci.
      • iwoniaw Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:07
        Nie wiem, czy matka Kreski nie żyje - ale skoro żyje, to czemu nie ona przyjechała z Wrocławia likwidować mieszkania po ojcu, tylko aż z Francji musiała w tym celu zostać posłana McDusia, która ani z pradziadkiem nie miała serdecznego kontaktu ani specjalnych związków?
      • lezbobimbo Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:14
        Do jakiej babci? Jedną jej babcią jest matka Kreski, która
        > chyba nie żyje (?), drugą pani Ogorzałkowa, która mieszka w Pobiedziskach.

        Nie tylko Ogorzałka Maciek ale i Kreska ma rodziców - nieznaną nam córkę Dmuchawca i jej męża. Ona żyje raczej, tylko była internowana w OwR.
        Ta internowana córka Dmuchawy - Kreskomama to własnie byłaby wrocławska babcia McDusi (mniejsza o to, gdzie się podział jej monsz, babcia po prostu jest bazą logistyczną dla eurosieroty McDusi).

        Wszystko przez to, że mylić się może Dmuchawiec zwany dziadkiem Kreski, ale będący pradziadem McDusi. To Dmuchawca żona a babcia Kreski dziwnie nie istnieje nigdzie w Rzężycjadzie. Świekra mać, mam nadzieję, że to zrozumiałe.
        • jamniczysko Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 11:31
          Ale dlaczego córka Dmuchawca spędza czas głównie na oglądaniu (tfy!) telewizyjnych seriali? W internowaniu tak jej zrobili?
      • minerwamcg Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:15
        Co do rodziców Adama, to w "Sprężynie" stoi jak wół, że jego mama leży w szpitalu. Widocznie na ślub syna wyzdrowiała. Co do Kreski i jej matki, to skąd przypuszczenie, że nie żyje? Siedziała wraz z mężem w pudle podczas wojny jaruzelskiej, ale przecież jej tam nie zabili? MM była owszem maniakalnym mordercą matek, ale chyba ostatnio jej przeszło...
        Jedyne, o co by się należało zapytać, to czemu pani Krechowiczowa nie przyjeżdża z Wrocławia likwidować mieszkania po ojcu?
        • lezbobimbo Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:20
          minerwamcg napisała:
          > Co do rodziców Adama, to w "Sprężynie" stoi jak wół, że jego mama leży w szpita
          > lu. Widocznie na ślub syna wyzdrowiała.

          Za to w McDusi na ślub Laury choruje pater Fidelis i siedzi na wózku. Dobrze to rokuje, aby i Adam stał się w Tłuczce smętny i rozpaczający nad zmarłymi, o których nie wiadomo gdzie są (wie to tylko Norwid, Micek i Słowacki już nie).

          > Jedyne, o co by się należało zapytać, to czemu pani Krechowiczowa nie przyjeżdż
          > a z Wrocławia likwidować mieszkania po ojcu?

          Bo nie byłoby jak inaczej wetrzeć McDusi w fabułę jak jajo! No i Gaba pęchcąca po mieniu Dmuchawczym nie mogłaby pouczać poezją opornej frytkowniczki, tylko musiałaby okazać na kobiercu szacun damie starszej od niej o pokolenie.

          Wpadka zresztą nielicha :-)
          • el_la Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 22:39
            Magdusia powinna też mieć - w Poznaniu i w okolicach - wcale nielicha rodzine po tatusiu: wujaszka, babcie i innych pociotków. Zamiast spędzać radośnie święta w Pobiedziskach (jeżeli do Wrocławia i Paryża jej nie po drodze) tkwi w charakterze piątego koła u wozu w borejkowskim kołchozie.
            • kasiazjeziora Re: Wpadusie w McDusi 05.10.12, 10:22
              Rzeczywiście, do Pobiedzisk rzut beretem , a tu cisza. Dodatkowo, ta babcia z Wrocławia, wielbicielka seriali ,to przecież wyrodna córka Dmuchawca. Nigdy go nie odwiedzała, biednego, chorego. Potwór jakiś.
              • dakota77 Re: Wpadusie w McDusi 05.10.12, 10:34
                Bo MM wrzuca sobie nowe informacje tak jak jej pasuje, zupelnie nie myslac, jaka bedzie ich wymowa w calosci powiesci czy cyklu. Potrzebna byla babcia we Wroclawiu, prosze, jest. A to, ze nagle wyglada na to, ze nie interesowala sie zupelnie ojcem, to juz drobiazg.
      • lauragom85 Re: Wpadusie w McDusi 04.10.12, 14:42
        nighthrill napisała:

        >
        > 3. Magdusia ucieka od Dmuchawca po dwóch tygodniach mieszkania z nim i wraca do
        > babci do Wrocławia. Do jakiej babci? Jedną jej babcią jest matka Kreski, która
        > chyba nie żyje (?), drugą pani Ogorzałkowa, która mieszka w Pobiedz

        Rodzice Kreski żyją.
    • agni_me Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:05
      W wątku o anusie cnoty słotna kolejny raz przywołała "potrząsanie jak szczurem". I w związku z tym pytam, jak kogo dobrego, a nie źle wychowane osoby z innego miejsca w internecie: co autorka miała na myśli?

      Koty szczurem nie potrząsają, bo trudno złapać coś, co waży czasem niewiele mniej od łapiącego i trząchać. Psy też nie - zwłaszcza terriery, nie mają czasu na takie rozrywki, brutalnie mówiąc - kłapnięcie szczeną i już szukamy kolejnego biedaka. Człowieka znienacka pocałowana przez szczura raczej piszczy wniebogłosy i mdleje/ucieka, lub też otrząsa SIĘ ze szczura, szczura nie dotyka, rzuca jedynie grubym wyrazem (rozgląda się za łopatą/innym narzędziem zbrodni). Szczurolub szczura pomizia raczej, nie będzie nim kolebał i prawił, że szczura walnie. Skąd zatem to trząchanie ogoniastym?

      Rozumiem zamysł, miał mały gwałtocałowacz ofrycony i zaczipsiowiały w żeńskiej postaci być odpowiednio ohydny i miał być potrząśnięty. Szczur, niech będzie szczur. Mógł spojrzeć jak na szczura, odsunąć się jak od szczura, zrzucić zarzucone (zrzucić, zarzucone - brawo, brawo agni) "ramiąko", jakby szczura zrzucał. Ale potrząsnąć szczurem? No naprawdę...
      • lezbobimbo Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:22
        agni_me napisała:
        <Szczur, niech będzie szczur. Mógł spojrzeć jak na szczura, odsunąć się jak od szczura, zrzucić <zarzucone (zrzucić, zarzucone - brawo, brawo agni) "ramiąko", jakby szczura zrzucał.
        > Ale potrząsnąć szczurem? No naprawdę...

        Jak to, nigdy nie potrząsałaś szczurem i do tego natłuszczonym? A co Ty na Wigilię dzieckom pieczesz, a?
        • agni_me Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:47
          Na wigilię to jajka ucieram. Robotem. To corocznie wypacza mi dziecię i charakter. Przez to zaniechałam staropolskich tradycji - do ołtarza poszłam sama, jak to jajko bez kura, a przez nieludzkie miętolenie jajek nigdy nie potrząsnęłam fastfudowo natłuszczonym szczurem.
          Gdzież te niegdysiejsze potrząsania gryzoniem!
      • ready4freddy Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:50
        stawiam śmiały wniosek, że ałtorka w ramach riserczu, za którym nie przepada, pooglądała trochę NatGeoWild albo innego Animal Planet, a potem sobie te kotowate z ekranu i ichnie ofiary potrząsane przeskalowała w dół, żeby było bardziej swojsko :)
      • nikadaw1 Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 07:55
        może to taki szczur do parzenia herbaty.
        • ready4freddy Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 16:04
          co to jest szczur do parzenia herbaty? :O coś jak wilk do kominka? :)
          • lezbobimbo Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 16:06
            ready4freddy napisał:
            > co to jest szczur do parzenia herbaty? :O

            Okreslenie na torebke herbaty (bo ma ogon, cienki kark i jest natluszczona).

            coś jak wilk do kominka? :)

            Nie-e, wilka to mozesz zlapac, jak na ziemi albo na zimnym kamieniu siedzisz!
            • kooreczka Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 17:18
              Do niedawna wydawało mi się, że to uniwersalne określenie, aż pewnego dnia poprosiłam kolegę o kupienie "tetley ze szczurem" i nieborak dość długo zwiedzał supermarket, szukając rzeczonego szczura na opakowaniu.
      • mama_kotula Re: Wpadusie w McDusi 04.10.12, 10:22
        Cytat
        Rozumiem zamysł, miał mały gwałtocałowacz ofrycony i zaczipsiowiały w żeńskiej postaci być odpowiednio ohydny i miał być potrząśnięty. Szczur, niech będzie szczur. Mógł spojrzeć jak na szczura, odsunąć się jak od szczura, zrzucić zarzucone (zrzucić, zarzucone - brawo, brawo agni) "ramiąko", jakby szczura zrzucał. Ale potrząsnąć szczurem? No naprawdę...


        Ja przepraszam, ale się zaplułam, tylko dla większości tu będzie to zaplucie hermetyczne dość i niezrozumiałe :D więc sobie popluję cichutko, w kąciku.
    • a_weasley Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:22
      Lezbobimbo napisała:

      > - gdzieś po dziewiątej rano Bernard zabiera suknię z Poznania. Jest minus trzy
      > i zawieja śnieżna. O trzeciej po południu w zawiei śnieżnej Bernard dojechał ju
      > żż do Lubelszczyzny, i dzwoni do Gaby, bo znalazł suknię i czy ma z tym przyjec
      > hać. Gaba twierdzi, że nie trzeba, bo i tak to nic nie zmieni. Zadziwiające jak
      > szybko i daleko można dojechać w Polsce i to podczas zamieci śnieżnych.

      Zamieć była w Poznaniu, w tym samym czasie we Wrześni mogła być piękna pogoda.
      Od wyjazdu z Poznania za dwie godziny mógł zjeżdżać z A2 w Strykowie (bo dalej wtedy autostrady nie było), zostało mu do Lublina (a nie musiał być o 15 w Lublinie, równie dobrze w Lubartowie na przykład) 220 km. Jeśli miał czarną nawierzchnię, trzy godziny wystarczą. Zostaje mu godzina na zawirowania i zawieję.
      • lezbobimbo Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:27
        a_weasley napisał: Jeśli miał czarną nawierz
        > chnię, trzy godziny wystarczą. Zostaje mu godzina na zawirowania i zawieję.

        Natomiast inni jeżdzący autami po zaśnieżonych acz chrobrych okolicach Poznania, jak n.p. Gaba spóźniają się, bo są takie korki i śniegi.
        Ale się nie upieram, jakby co.
        • a_weasley Re: Wpadusie w McDusi 02.10.12, 23:32
          No i na to właśnie potrzebuje tej godziny (plus ewentualnie czasu przejazdu z miejsca, w którym był o trzeciej, do Lublina).
          Ja wiem, że to jest szczegół, ale skoro już tak się zgadało...
          • verdana Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 09:50
            Chwileczkę, jeszcze nie czytałam, ale zapytam wszkaże
            osoba małoletnia zaostaje wysłana, aby zlikwidować mieszkanie po zmarłym? Prawnuczka? A nawet jak pełnoletnia to:
            mamy opcję pierwszą - mieszkanie własnościowe. Spieszyć się nie trzeba. Młoda dziewczyna nie może w żaden ludzki sposób zadecydować, co dla jej matki i babki jest cenną pamiątką, a co śmieciem do wywalenia. Mieszkanie czyści się z psującej się żywności i czeka, aż przyjadą blizsi krewni.
            opcja druga - mieszkanie trzeba oddać. Tyle, ze oddać moze osoba dorosła, dziedzic zmarłego. Prawnuczka jest faktycznie osobą obcą, jesli nie jest pełnoletnia to nie ma możliwości podpisać niczego, jeśli pełnoletnia - to chyba równie dobrze mieszkanie moze oddać pani X z łapanki, bo ona nie ma do tego prawa...
            • iwoniaw Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 10:32
              Z tą likwidacją mieszkania to jest właśnie spora wpadka; już pal sześć pełnoletniość prawnuczki, ale że przyjeżdża ona z Francji (choć od pradziadka zwiała po dwóch tygodniach rok wcześniej doń wysłana, więc o jakiejś więzi emocjonalnej mowy nie ma), podczas gdy we Wrocławiu mieszka córka zmarłego (babcia, do której McD uciekła).
              Stąd rodzi się równocześnie wpadka "wsteczna" i pytanie, po jaką cholerę Ogorzałkowie wyjeżdżając rok wcześniej do Francji na operację Kasi wysyłają jedną z bliźniaczek do Dmuchawca, podczas gdy w mieście, gdzie ma ona swoich znajomych, szkołę etc. żyje jej rodzona babka, która - jak widać - bez problemu pozwoliła wnuczce u siebie zamieszkać?
              Co kierowało Kreską, że zmusza nastolatkę do wyjazdu do obcego miasta, do wiekowego pradziadka (co wiąże się z koniecznością zmiany całego otoczenia WBREW WOLI) zamiast pozwolić jej zostać u swojej matki?
              • black-apple Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 10:39
                > Co kierowało Kreską, że zmusza nastolatkę do wyjazdu do obcego miasta, do wieko
                > wego pradziadka (co wiąże się z koniecznością zmiany całego otoczenia WBREW WOL
                > I) zamiast pozwolić jej zostać u swojej matki?

                Potrzeba MM do rozpoczęcia nowego wątku w Sprężynie będącego jednocześnie fundamentem fabuły drugiej... aż do czasu zmiany planu i wprowadzenia rocznej (?) przerwy bo tak.

                Innym słowy, w pełni się z Tobą zgadzam i też dumałabym nad rozsądkiem Kreski, gdyby nie zaabsorbowała mnie inna wpadka, ta z Bernardem. Czy jest w książce coś wspomniane o prowadzeniu działalności gospodarczej przez Żeromskiego? Umowy o zlecenie i takie tam? Czy Bernard trzepie kasę bez fakturek na utrzymanie dwóch dorosłych, w pełni zdolnych do pracy tak umysłowej jak i fizycznej synów?
                • wrzesniowamama07 Re: Wpadusie w McDusi 04.10.12, 10:35
                  wprost nie ma. Ale stoi, że nie wszystkie dochody zgłasza do US. Czyli niektóre zgłasza. Dlaczego nie wszystkie - drążę na wątku "donos na Bernarda"
              • kosheen4 Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 11:01
                iwoniaw napisała:


                > Co kierowało Kreską, że zmusza nastolatkę do wyjazdu do obcego miasta, do wieko
                > wego pradziadka (co wiąże się z koniecznością zmiany całego otoczenia WBREW WOL
                > I) zamiast pozwolić jej zostać u swojej matki?

                za każdym razem - ręka ałtorki, z tym, że motywacji pierwszego razu nie poznamy ze względu na wydłużony do lat wielu cykl wydania kolejnej powiastki. za drugim razem - coś trzeba było wymyślić, żeby ta wysiadająca w Sprężynie czipsowa nimfa jakiejś kupy fabularnej się trzymała.
              • nikadaw1 Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 11:07
                no właśnie, przy czym autorka pomija cały problem związany ze zmianą szkoły. nie wiadomo, czy Magda przyjechała do Poznania na stałe, czy tylko na wakacje, czy wypisała się ze szkoły Wro, i wreszcie - dlaczego do licha przyjeżdża na kilka dni przed końcem roku szkolnego, naprawdę nie mogła zaczekać trochę i odebrać świadectwo w normalnym trybie, pożegnać sie ze wszystkimi itp? każdy normalny człowiek wysłałby ją do Poznania na samym początku wakacji, a nie przed.
                • klymenystra Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 11:10
                  Przyjechala na Swieta i Sylwestra tylko.
                  • iwoniaw Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 11:18
                    Ale nam chodzi o ten przyjazd ze "Sprężyny", koszmarnie nieumiejętnie odkręcany w McD.
              • tt-tka Re: Wpadusie w McDusi 22.04.14, 23:19
                bo dmuch taki madry byl i wzniosly, a matka tylko seriale ogladala i mogla tylko dziecku jeszcze bardziej zaszkodzic w rozwoju... tak przypuszczam...
            • asia-fb Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 11:29
              Dzień dobry wszystkim, forum podczytuję od dłuższego czasu, ale chyba sie jeszcze nie odzywałam - premiera McDusi to dobra okazja do wychynięcia z mroków ;)

              Co do mieszkania po Dmuchawcu, jest to imho mieszkanie własnościowe, w którymś z rozdziałów jest wprost napisane że Kreska zamierza mieszkanie sprzedać.
              • jottka Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 11:43
                i zamierza tego dokonać rękami nieletniej? też się zastanawiałam nad postępowaniem spadkowym na odległość, ale fakt, nie brałam pod uwagę tego, na co słusznie zwróciła uwagę minerwa - przecież naturalną dziedziczką dmuchawca jest jego córka, a nie wnuczka... ok, dziadek mógł zostawić stosowne testamenta (wątpię, ale niech będzie), ale i tak kreska musiałaby te sprawy raczej na miejscu uregulować.

                no i to, co podkreśliła verdana - bliska rodzina wysyła do mieszkania po ukochanym dziadku nastolatkę, żeby dokonała stosownej selekcji mienia??? nie chodzi mi już przy tym o ewentualną ocenę wartości dóbr czy rozeznania się w dokumentach, ale choćby ich znaczenie pamiątkowe, no toż to kretynizm do entej:( pomijam fakt, że dziadek, jak wiemy, schorowany był od prawieków, mieszkanie na sprzedaż trzeba by zapewne jakoś ogarnąć, wyremontować itp., kreska z maćkiem musieliby na głowę upaść pod każdym względem.
                • biljana Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 12:40
                  Matka Kreski i Kreska mogłyby tez odrzucić spadek po Dmuchawcu a wtedy przyjąć by go mogły bezpośrednio jego prawnuki. Ale tak czy tak postępowanie spadkowe (w Polsce) jest konieczne. Bez tego nikt nie sprzeda mieszkania.
                  • jottka Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 12:47
                    biljana napisała:

                    > Matka Kreski i Kreska mogłyby tez odrzucić spadek po Dmuchawcu a wtedy przyjąć by go mogły bezpośrednio jego prawnuki.

                    biljana, ale ja nie rozważałam wszystkich hipotetycznych możliwości prawnych:) w końcu możemy też założyć, że córka dmuchawca notorycznie go zaniedbywała oraz bijała podczas rzadkich widzeń z tatusiem, co ją wykluczyło ze spadku, a kreska jest w istocie prostytuującą się narkomanką (to taka ściema dla obcych z tym paryżem:) i dlatego na miejscu pojawia się ni w pięć, ni w dziewięć magdusia, ale chyba nie o to tu idzie...


                    > Ale tak czy tak postępowanie spadkowe (w Polsce) jest konieczne. Bez tego nikt nie sprzeda mieszkania.

                    ja w ogóle wątpię, żeby taką świętość jak mieszkanie dmuchawca wystawiono na sprzedaż! toż to horrendum, no chyba że gabunia je kupi na świątynię poezji:)
                    • biljana Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 13:04
                      moja uwaga była apropos pisania o magdusi jako osobie faktycznie obcej dla dmuchawca.
                      oczywiscie nie jest moim zamiarem wiklanie sie w rozwazania prawne (choc lubie:) ale pokazanie ze bez postepowania spadkowego nie da sie ot tak likwidowac czyjegos mieszkania i to przez osobe niepelnoletnia(!)

                      i przepraszam za jakosc edycyjna tego posta, ale mię uwieraja wypelnione ramiona.
                • klymenystra Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 12:55
                  Magda ma spakowac tylko ksiazki i papiery. Czesc ksiazek oddac bibliotece, a te, ktore jej wypisala Kreska, ma wziac do domu. Papiery pakuje, jak leci.
                  • verdana Re: Wpadusie w McDusi 03.10.12, 13:41
                    Tak likwiduje się mieszkanie po ciotecznym wujku szwagra ze strony zięcia. Nie po ukochanym dziadku.
                    Poza tym nastolatka, która ma pakować i wyrzucać osobiste rzeczy zmarłego, jego kalesony i notatki, która ma poznać jego tajemnice, nie majac z nim żadnego związku - to jakieś pomieszanie okrucieństwa z bezdenną głupotą.
                    • asia-fb Re: Wpadusie w McDusi 04.10.12, 11:17
                      tam zdaje się już ktoś wziął na siebie pierwszy ogień porządków, bo szafa z ciuchami jest opróżniona, podobnie jak szafki kuchenne. Zadaniem Magdy ma być uporządkowanie książek, wycinków z gazet, notatek itp papierzysk. Papiery słusznie pakuje 'jak leci', niech ktoś inny zajmie się oddzieleniem ziarna od plew, co do książek ma odgórne zalecenie, te do biblioteki, te do Wrocławia, te rozdać ukochanym uczniom ;)

                      Acz pomysł by w ten sposób wprzęc Magdę w fabułę też mi mocno zgrzyta ;)
                      • jottka Re: Wpadusie w McDusi 04.10.12, 12:01
                        bo to jest jakieś z gruntu kretyńskie:( pominąwszy już niemożliwości prawne, pominąwszy już fakt, że iks starszych osób mogłoby się tym zająć (no nawet święta gaba za stosownym pełnomocnictwem!), to kazanie nastolatce samotnie sprzątać dom po zmarłym pradziadku to horror jakiś:( robiłam parę razy w życiu coś takiego, w tym również nie jako krewna, a tylko przyjaciółka rodziny, i to jest rzecz wysoce przygnębiająca.

                        a tu jeszcze dziewczyna znajduje się poza domem, wyrwana ze swojej codzienności, a za to w otoczeniu wyjątkowo nieprzyjemnych i pastwiących się nad nią psychicznie osób (patrz ida z pierogami:( ja nie rozumiem, dlaczego ona od razu w ten pociąg do wrocławia nie wskoczyła...
                        • kkokos Re: Wpadusie w McDusi 04.10.12, 14:24
                          kazanie nastolatce samotnie sprzątać d
                          > om po zmarłym pradziadku to horror jakiś:( robiłam parę razy w życiu coś takieg
                          > o, w tym również nie jako krewna, a tylko przyjaciółka rodziny, i to jest rzecz
                          > wysoce przygnębiająca.

                          tam jest to jakoś tak ujęte, że magdusia jako jedyna nie żywi do dmuchawca bałwochwalczego sentymentu - a wszyscy inni tak, i dlatego to sprzątanie byłoby ponad_siły tych wszystkich innych. po prostu każdy dorosły osobnik z tej rodziny, który w życiu już z niejedną traumą musiał się uporać, z całą pewnością wszedłszy w progi mieszkania dmuchawca i wyciągnąwszy rękę w kierunku jego książek na półce trafiony zostałby nagłą apopleksją, taki to stres, panie dziejku. a na siedemnastolatce, która nie była emocjonalnie związana z pradziadkiem, fakt uprzątania chałupy po zmarłym, obcym w gruncie rzeczy starcu nie robi żadnego wrażenia - więc niech sprząta.
                          • emae Re: Wpadusie w McDusi 04.10.12, 14:29

                            > tam jest to jakoś tak ujęte, że magdusia jako jedyna nie żywi do dmuchawca bałw
                            > ochwalczego sentymentu - a wszyscy inni tak, i dlatego to sprzątanie byłoby pon
                            > ad_siły tych wszystkich innych. po prostu każdy dorosły osobnik z tej rodziny,
                            > który w życiu już z niejedną traumą musiał się uporać, z całą pewnością wszedłs
                            > zy w progi mieszkania dmuchawca i wyciągnąwszy rękę w kierunku jego książek na
                            > półce trafiony zostałby nagłą apopleksją, taki to stres, panie dziejku. a na si
                            > edemnastolatce, która nie była emocjonalnie związana z pradziadkiem, fakt uprzą
                            > tania chałupy po zmarłym, obcym w gruncie rzeczy starcu nie robi żadnego wrażen
                            > ia - więc niech sprząta.

                            Cholera, moja Mama nie jest żadnym aniołem ani świętą, ale w życiu nie wysłałaby mnie, żebym zrobiła coś, bo dla niej to zbyt trudne emocjonalnie. Nawet teraz, kiedy jestem dorosłą osobą i teoretycznie mogłabym bez szkody dla mojej psychiki podjąć się czegoś takiego.
                          • turzyca Re: Wpadusie w McDusi 04.10.12, 15:18
                            > tam jest to jakoś tak ujęte, że magdusia jako jedyna nie żywi do dmuchawca bałw
                            > ochwalczego sentymentu - a wszyscy inni tak, i dlatego to sprzątanie byłoby pon
                            > ad_siły tych wszystkich innych.

                            Ale to jest przeciez czesc przezywania zaloby. I w takiej sytuacji jedzie sie zbiorowo, siada sie w tych rupieciach i zbiorowo sie sortuje, co komu i dlaczego. Gada sie, wspomina, placze i smieje i zamyka sie w ten sposob jakis rozdzial zycia.
                          • lezbobimbo Rodzina Pozyczalskich w sosnowych klepkach 04.10.12, 17:32
                            kkokos napisała: każdy dorosły osobnik z tej rodziny,
                            > który w życiu już z niejedną traumą musiał się uporać, z całą pewnością wszedłs
                            > zy w progi mieszkania dmuchawca i wyciągnąwszy rękę w kierunku jego książek na
                            > półce trafiony zostałby nagłą apopleksją, taki to stres, panie dziejku. a na si
                            > edemnastolatce, która nie była emocjonalnie związana z pradziadkiem, fakt uprzą
                            > tania chałupy po zmarłym, obcym w gruncie rzeczy starcu nie robi żadnego wrażen
                            > ia - więc niech sprząta.

                            MM w dodatku to jeszcze popsula wszystko i namacila jeszcze bardziej. Wpadka tutaj jezdzi jedna
                            Przychodzi McDusia wreszcie do tego mieszkania, i pradziadkiem sie nie przejmuje zbytnio.
                            Za to wspomina ze smutkiem jak sami mieszkali w wielkiej KUCHNI tego mieszkania, podzielonej przez Macka (architekta nowoczesnego) deskami sosnowymi i boazeriami na mieszkanie dla pieciorga (Kreskowie plus ich troje corek) :P

                            Wtedy jak sobie przypomina ich gniezdzenie sie niczym te korniki w boazeriach, tez robi jej sie smutno, wyje w duchu za Koncem Dziecinstwa i Szczescia, i teskni za rodzina. (e? W Paryzu jej sie NUDZILO z rodzina i nie chciala mowic po francusku, bo jest anglojezyczna.)

                            Tylko ze do kurtyzany bladej!! Pradziad tez tam caly czas mieszkal! Dlaczego ona nagle ma wymazane puste miejsce i dlaczego nie pamieta w ogole kim on byl?
                            A tylko Kreska tyyyyyle przezyla w tym mieszkaniu, ze teraz sie corka wysluguje? Ale corka tam jak widac tez przywiazana byla, w koncu sie w tej boazerii rodzila.

                            "W kuchni bylo pusto, ktos posprzatal, pozmywal, pozamykal szafki." - bardzo nieodpowiedzialne, moim zdaniem. Przeciez mogla sie tam w ktorejs szafce jeszcze gniezdzic jakas matka korniczatek i jej 3 kasztanki.

                            "Ktos tez oproznil szafe na odziez. Ale w pokoju pradziadka pozostal LEKKI NIELAD.
                            Nie ruszono tych rzeczy, ktore nalezalo uwaznie przejrzec. Wszedzie tu byly ksiazki i gazety, tekturowe i plastikowe teczki, biurko kipialo papierami, notesami, otwartymi tomami.
                            Magda... wlasnie te papierzyska miala uporzadkowac i spakowac lub wyrzucic. Nie miala pojecia jak sie do tego zabrac i strasznie sie jej nie chcialo zagladac w te szpargaly. Postanowila, ze spakuje nie czytajac i niech mama sie w tym rozpatrzy. Kiedys.
                            Wlasciwie wszystko zostalo tu bez zmian i wygladalo jak w zeszlym roku."

                            Gaba patrzy na fotel i widzi skorupke po martwym Dmuchawie. Tak sie rozzala, ze sie zalamuje i ryczy.
                            Omegaba ta ostoja calych Jezyc zawsze chetna do pomocy: "Nie wiem czy dam rade ci pomagac, Magdusiu. - wyznala nagle. - Wolalabym, zeby tu wszystko trwalo tak, jak to profesor zosawil. Nie wiem co tu ruszyc, co wyrzucic. Nie potrafie."
                            McD: "Ksiazki. Ksiazki trzeba spakowac. Zbiory sa cenne, ktos ma po nie przyjechac z Biblioteki Pedagogicznej (AHAHAHAHA). Papiery, listy i fotografie wysle do Wroclawia. Ksiazki z mamy spisu - tez. A reszta..
                            - Wlasciwie nie ma zadnej reszty - cicho powiedziala G i spojrzala na nadlamane okulary. - Wezme je, dobrze? Chcialabym miec cos po nim"

                            Teraz mozemy przynajmniej stwierdzic, ze tak, chalupa z rodzina w boazerii musiala byc wlasnosciowa..
                            • croyance Re: Rodzina Pozyczalskich w sosnowych klepkach 04.10.12, 19:30
                              Po prostu uwielbiam jak ludzie wysluguja sie w trudnych sytuacjach innymi, bo sami sa zvyt wrazliwi, a potem po tych, ktorymi sie wyslugiwali, jezdza jak po lysej kobyle, bo takie serca z kamienia maja ... sorry, ale komunikat 'ja bym nie mogla' to w tym wypadku jednak pelen wyzszosci 'odwal brudna robote prymitywie, ja jestem zbyt delikatna i wrazliwa och och och'.
      • jhbsk Re: Wpadusie w McDusi 05.10.12, 09:20
        a_weasley napisał:

        > Od wyjazdu z Poznania za dwie godziny mógł zjeżdżać z A2 w Strykowie (bo dalej
        > wtedy autostrady nie było), zostało mu do Lublina (a nie musiał być o 15 w Lubl
        > inie, równie dobrze w Lubartowie na przykład) 220 km. Jeśli miał czarną nawierz
        > chnię, trzy godziny wystarczą.

        Trzy godziny? Zimą średnia ponad 70 km/h?

        Od Strykowa do Lublina przez Tomaszów Mazowiecki jest 255 km. Zimą nie da rady przejechać przez trzy godziny, tym bardziej, że są częste ograniczenia prędkości. Chyba, że Bernard prawo drogowe ma tam gdzie podatkowe.
        • tt-tka Re: Wpadusie w McDusi 24.10.15, 04:07
          jhbsk napisała:
          > Od Strykowa do Lublina przez Tomaszów Mazowiecki jest 255 km. Zimą nie da rady
          > przejechać przez trzy godziny, tym bardziej, że są częste ograniczenia prędkośc
          > i. Chyba, że Bernard prawo drogowe ma tam gdzie podatkowe.

          Ma. Jadac od krawcowej operowej na Roosevelta "zlamal wszystkie obowiazujace przepisy", nastepnie "naruszyl kolejne przepisy", w koncu zaparkowal w miejsce niedozwolonym.
          I nie tylko Bernard.
          Komentarz altorki "szczesciem nie zauwazyl go zaden stroz prawa".

          • figala Re: Wpadusie w McDusi 25.10.15, 13:03
            Prawdę mówiąc okrutnie drażnią mnie wstawki o nieprzepisowej jeździe. Właściwie nie samo ich istnienie, ale kompletny brak komentarza, że to jest naganne.
            - Robroj jedzie na czerwonym
            - Aniela pluje pastylką "w dal" (zakładam, że przez okno bo chyba nie sobie w samochód?!) i czy aby gdzieś się nie wcina?
            - Natalia urządza pościg, bez prawa jazdy (przekraczając prędkość, nie pamiętam co jeszcze)
            - Bernard łamiący wszystkie przepisy (w zatłoczonym mieście, przy śnieżycy!!!)

            Wszystko tak bez refleksji? Bez komentarza o fatalnych skutkach?
            • bupu Re: Wpadusie w McDusi 25.10.15, 14:28
              A tak a'propos ruchu drogowego, sprawdziłam kwestię uprawnień do prowadzenia pojazdów konnych. Otóż, Dorotka, która bryczkę potrafiła prowadzić od dzieciństwa, przed ukończeniem piętnastego roku życia rozbijała się nią nielegalnie. Pu ukończeniu, a przed osiągnięciem pełnoletniości też, o ile nie posiadała karty rowerowej lub prawa jazdy kategorii AM, A1, B1 llub T. Że prawka nie posiada, to wiemy, nie wiem natomiast co z kartą rowerową.
            • tt-tka Re: Wpadusie w McDusi 25.10.15, 14:52
              figala napisała:

              Prawdę mówiąc okrutnie drażnią mnie wstawki o nieprzepisowej jeździe. Właściwie
              nie samo ich istnienie, ale kompletny brak komentarza, że to jest naganne.
              - Robroj jedzie na czerwonym
              - Aniela pluje pastylką "w dal" (zakładam, że przez okno bo chyba nie sobie w s
              amochód?!) i czy aby gdzieś się nie wcina?
              - Natalia urządza pościg, bez prawa jazdy (przekraczając prędkość, nie pamiętam
              co jeszcze)
              - Bernard łamiący wszystkie przepisy (w zatłoczonym mieście, przy śnieżycy!!!)


              I Trolla bioraca dwoch pasazerow na skuter, Marek prowadzacy z Lusia na kolanach...


              Wszystko tak bez refleksji? Bez komentarza o fatalnych skutkach?

              Alez z komentarzem. Trolla komentuje wlasne zachowanie "to nielegalne, ale tu nie ma policji", zachowanie Bernarda komentuje sama altorka "na szczescie nie zauwazyl tego zaden stroz prawa".
              Imho jednoznacznie - rob rzeczy niedozwolone i tylko pilnuj, zeby cie na tym nie przylapali.
              O niebezpieczenstwie, o stwarzaniu zagrozenia dla innych MM nie mysli w ogole, bo i po co, skoro ci inni to bezimienna tluszcza, a nie borejkowie. A chlopcom na skuterze nic sie stac nie moglo, bo trolla to heroinia pozytywna, a takie zawsze wychodza calo, a w ogole to Autor wie lepiej. Co, moze nie ?

              • meduza7 Re: Wpadusie w McDusi 26.10.15, 23:14
                Łusia jadąca na kolanach Marka (i kierująca z tych kolan samochodem, o ile dobrze pamiętam), to była w ogóle - przynajmniej takie mam wrażenie - odpowiedź na forumową dyskusję o tym, że dziecko nie powinno jeździć bez fotelika.