slotna
20.09.13, 15:58
W kazdym tomie nastepowala jakas fajna, pozytywna przemiana bohaterow, ku pokrzepieniu serc i ducha mlodziezy. A potem w kolejnym okazywalo sie, ze gucio. Moze MM po prostu kazano konczyc ksiazki w sposob nakazany konwencja, ale w glebi serca byla ona zawsze gleboko przekonana, ze swiat jest zlym miejscem?
Szosta klepka - Cesia sie stawia, nie chce miec calego domu na glowie, chce zostac lekarzem. Po czym w Brulionie widzimy ja obarczona dziecmi, nie tylko swoimi.
Klamczucha - Aniela przestaje klamac, chce nad soba pracowac, byc lubiana. W KK jeszcze taka jest, ale juz Brulionie jest irytujaca wariatka i lga jak z nut.
KK - Pyziak zakochuje sie w Gabie i z oblesnego podrywacza zmienia sie w wiernego rycerza, co jezdzi do Czaplinka. A pozniej - wiadomo.
Ida sierpniowa - Ida-histeryczka zadziwiajaco spokojnie i umiejetnie zajmuje sie chorymi Lisieckimi, wyrabia sie; a potem rzuca sloikami i obraza ludzi. Lisieccy sluchaja o Robin CHódzie, ale niestety, wyrastaja na bandytow.
Opium w rosole - Ewa Jedwabinska wreszcie znajduje nic porozumienia z corka, mamy nadzieje na "zyly dlugo i szczesliwie". Z Dziecka Piatku dowiadujemy sie jednak, ze do konca byla klebkiem nerwow, po czym zmarla :P
I tak dalej, i tak dalej... Az strach czytac ;)