zuzudanslemetro
11.02.17, 11:36
Czytam sobie akurat "Noelkę" i mam taką refleksję, że dziadkowie w Jeżycjadzie są mocno średni i najlepiej wypada Metody. Może niekoniecznie jako dziadek dorastającej pannicy, chociaż prawdopodobnie, ale natrafiłam na wzmiankę, że to dziadek Metody zabierał małą Elkę do teatru lalkowego, na lody, do ZOO i przekarmiał ją watą cukrową. On też ofiarował jej wspaniałe lampki choinkowe i - jak to określiła MM - jemu Elka zawdzięczała wszelkie rozkosze dzieciństwa. I taki właśnie powinien być dziadek.
Co do pozostałych dziadków w Jeżycjadzie to uważam, że Ignacy ostatni raz był fajny i strawny w "Noelce" właśnie. Może nie jest modelowym dziadkiem, ale jest dziadkiem niosącym jakieś bezpieczeństwo domu i ciepło. Potem ma już dla swoich wnuków wyłącznie nużące pogadanki o Marku Aureliuszu (aż dziw, że Laura to wytrzymywała) i robienie szpicla z fajnego dziecka, czym kompletnie zdemolował chłopakowi życie. Dla innych wnuków w ogóle nie jest chyba nikim.
Dmuchawiec natomiast jest całkiem prawdopodobnym i niezłym dziadkiem dla dorastającej Kreski, ale potem... szkoda gadać! Ale to do Magdusi wszyscy mają pretensje, że nie mogła się z dziadkiem dogadać, a to przecież starszy nadaje ton. No, niby był jej pradziadkiem, ale jednak.
Jakoś poza Metodym nie ma w Jeżycjadzie dziadków (ani babć), którzy są od rozpieszczania dzieci, rozumienia ich, zabaw z nimi.
No i dlaczego Metody nigdy, przenigdy nie pojawił się przy wychowywaniu Miągwy? Może Ignaś wyrósłby na fajnego faceta a nie na melepetę.