miodowocytrynowa
09.01.18, 16:26
Tak mnie zastanawia gloryfikowanie starych kamienic przez MM i zupełne odsądzanie od czci i wiary bloków i ich mieszkańców. Owszem zgadzam się, ze mieszkania w starych kamienicach są zapewne bardziej klimatyczne od tych w blokach, mniej akustyczne, większe metrażowo, ale imho to koniec zalet. Być może tak twierdzę, bo wychowałam się na jednym z największych blokowisk stolicy i mieszkam na nim do tej pory ( tyle, że już w nowym budynku). W moim bloku z końcówki l. 70 wcale nie mieszkała patologia pokroju Lisieckich, wcale nie było brzydkiej klatki schodowej ani paskudnego frontonu. Mieszkania były duże i dobrze rozplanowane, mieszkańcy-inteligencja pomieszana z robotnikami budującymi dzielnicę ( u mnie w klatce np mieszkało i małzeństwo lekarzy i nauczycielka z mężem inzynierem i pielęgniarka i milicjant z małżonką i kierowca MZK- ale wszystko porządni ludzie. A na osiedlu- rak dla ówczesnej dzieciarni, mnóstwo przestrzeni, było gdzie pojeździć rowerem, gdzie pobiegać z koleżankami, pobawić się w podchody etc. Młode matki miały, gdzie pospacerować z wózkami, czy posiedzieć z dziećmi na placach zabaw. A co takiego cudownego było w starych kamienicach? Takie Borejki podwórka w ogóle nie mieli, z kamienicy wychodzili na zatłoczoną, zasmrodzoną ulicę, nie wiem gdzie chodzili na spacery z dziećmi i gdzie ich dzieci bawiły się we wszelkie dziecięce zabawy. Pamiętam znajomych rodziców, którzy mieszkali w kamienicy na Puławskiej i ich córka zazdrościła mi, że mieszkam w blokowisku i mam mnóstwo koleżanek na podwórku. Teraz też wolę sobie popatrzeć na zieleń i przestrzeń niż na ruchliwą ulicę czy kamienicę naprzeciwko. A wy?