bupu
03.03.18, 15:31
O radosnym idiotyzmie zwanym Szaletem Miłości napisaliśmy już na tym forum ładne parę metrów bieżących postów i wątków. Mnie teraz zaczęło nurtować inne zagadnienie, dotyczące stadła Nadszympansa i Syrenkosarenki. Z czego oni mianowicie żyją?
Nadszympans jest nauczycielem w podstawówce i jako taki w pieniądzach się nie tarza. Larwa, śpiewaczka, nie jest wszakże Anną Netrebko i żadna La Scala, ani inne Metropolitan do stóp jej dolarów nie miota. Małgorzatą Walewską też nie jest i w telewizyjnym szoł sobie nie dorobi. A sądząc z tego, co w książkach, jej kariera opiera się na chałturkach, tu koncercik, tam występik. Z samych chałturek zaś może sobie uścibolić co najwyżej mizerne grosze. A i to odpadnie przynajmniej na chwilę, gdyż ciąża, poród i cała ta rozrywka zaraz po.
Z czego zatem państwo Nadszympansostwo żyją i zamierzają utrzymywać dziecię? Z tej jednej, chudej belferskiej pensyjki? Okej, szalecik rozbuduje im zapewne Gruszka Wszechmogący, z resztek po kolejnej szklarni, ale co dalej? Szalecik trzeba ogrzać, za wodę, jeśli z rurociągu, zapłacić, za prąd takoż. Trzeba coś jeść i niekoniecznie szyszki z tego świerka przy szalecie. W coś się ubrać. Jakoś dojechać do miasta w celach zarobkowych.
A dziecko to już w ogóle, żywa skarbonka. Odzież, pożywienie, pieluchy, inne niezbędne utensylia, kasa leci jak woda z kranu.
I co, wszystko z tej jednej, nadszympansiej pensyjki? Jak nic mam wizję anioła, który przynosi Maszpaństwu codziennie bochenek chleba rajskiego, jak nie przymierzając ojcu Scholastykowi z "Igraszek z diabłem". I w promocji mleko w proszku dla małoletniego.