pi.asia
16.01.21, 15:00
Na początek stosowny fragment:
"Laura uzyskała zezwolenie na pobrodzenie nogami tuż przy brzegu. W związku z tym, ledwie tylko weszła do wody - rzuciła się czym prędzej na głębinę i popłynęła klasyczną żabką aż do połowy jeziora".
A teraz analiza.
Pełna emocji i chaosu podróż zaczyna się w czwartek o 17. Natalia i dziewczynki wyjechały z Poznania pociągiem o 17, potem przesiadły się na taksówkę, potem do autobusu z wycieczką, potem w restauracji Laura zwymiotowała wszystko co zjadła (a było tego sporo), okazało się że jest chora i ma wysoką gorączkę.
Nocleg w namiocie.
Piątek. Pobudka o wpół do piątej rano, posiłek składający się z kubka surowego mleka i czekoladowego wafelka, podróż autobusem (Laura czuje się coraz gorzej) , wędrówka przez pola w upale, trwająca od ósmej do 10.30. Kolejny "posiłek" - Laura pije tylko fantę z aspiryną. W namiocie zasypia, bo jest bardzo słaba.
A wieczorem wypływa do połowy jeziora. Klasyczną żabką. Przypomnę, że Laura ma dziesięć lat.
Tymczasem taka Józia Borynianka, która też chorowała na ospę wietrzną, leżała przez jakieś dwa tygodnie, spuchnięta, słaba i w gorączce. Potem jeszcze przez kilka dni była zwolniona od wszelkich prac.
Jedno z dwojga - albo Laura jest cyborgiem, albo bierze wyjątkowo silne dopalacze.
Gdzie i kiedy się nauczyła pływać, nie wiadomo. Szkoła basenu nie posiada.