kooreczka
24.02.21, 22:54
Pomysł, który miałam dość dawno, ale dzisiaj udało mi się zwerbalizować. Mam wrażenie, że Jeżycjadę zabiła serializacja.
MM wyraźnie nie radzi sobie z formatem sagi. Obecne książki są podobne objętościowo do poprzednich tomów i tą samą ilość stron, która zapewniała rozwój i charakterystykę jednej postaci trzeba obdzielić na cały klan. Stąd skróty, obcinanie powinowatych i więzi rodzinnych.
Drugi powód jest bardziej subtelny- jest to tylko moje wrażenie, ale mogę je podeprzeć przykładami. Swego czasu wysunęłam teorię, że większość dziwacznych decyzji postaci bierze się z tego, że MM zapomina, że ani jej postacie, ani czytelnicy nie wiedzą tego co ona.
Choćby Gaba w Tygrysie i Róży- MM wie, że wszystko skończy się dobrze, więc nie każe Gabrysi i reszcie rodziny zachowywać się spokojnie zamiast z obłędem w oczach szukać małolaty. Podobnie z Różą i Frycem- po co Róża ma martwić się za co będą żyć i gdzie mieszkać, skoro jakoś to będzie.
Odbija się to też na charakterystyce. Weźmy choćby poniższy wątek z Józinem i Dorotką- MM zapewne wizualizowała ich jako religijną parę. Stąd ten nieszczęsny motel i ksiądz proboszcz, ale zapomniała dodać wcześniejszej charakterystyki uwiarygadniającej takie a nie inne postępowanie.