bupu
09.07.21, 13:56
Jak już ustaliliśmy, Borejkowie in toto nie posiadają żadnych więzi poza klanem. Żadnych przyjaciół (na litość Bogini, licealne znajomości Gaby, z którymi Borejkowie nie utrzymują kontaktów towarzyskich, a jeno używają tych ludzi w razie potrzeby, nie liczą się jako życie towarzyskie. W tym samym stopniu co z Bernardem Gaba utrzymuje kkontakty towarzyskie z pralką, albo lodówką) życia towarzyskiego czy kulturalnego, zainteresowań, praca zawodowa istnieje najwyżej w postaci marginesu.
Niemniej jednak, jak sobie popatrzyłam na glębię więzi wewnątrzklanowych, to mną telepnęło. Gdyż głębia owa nieistniejącą jest. Przecież oni są sobą nawzajem zupełnie nie zainteresowani. Nawet nie rozmawiają ze sobą jak ludzie, o tym jak im leci w pracy, a wiesz, taki mam problem, poradź co posadzić w cieniu, dziecko mi się opuściło w nauce, nie mogę się dogadać z żoną w pewnym temacie. No nie rozmawiają. Ich konwersacje to albo anegdotki rodzinne, albo, z przeproszeniem, wzniosłe pierdafony, jakich by się Coelho nie powstydził. Albo łacińskie cytaty. Normalnej ludzkiej konwersacji brak, tak samo jak normalnego ludzkiego wsparcia, takiego na poziomie emocjonalnym. To nie jest, tak naprawdę, kochająca zżyta rodzina, tylko borejkowski ekwiwalent wioski potiomkinowskiej, z fasadą z miłych uśmiechów i nagietkowych kuchni, za którą ukrywa się samotność.