bupu
29.08.21, 16:44
Tak sobie myślę, że Derotka, oprócz bycia archetypiczną baśniową ubogą sierotką, co to ją xiążę pan do rangi małżonki wynosi, jest też perfekcyjną dziewiętnastowieczną panienką z dobrego domu. Czego bowiem wymagano od takiej panienki?
1. Pracowitości. Panience nie wypadało siedzieć z pustymi rękami, powinna była te ręce zapełniać robótkami ręcznymi, książką (ale nic frywolnego, wyłącznie odpowiednie lektury!), albo chociaż modlitewnikiem. No to Derotka nie siedzi, tylko albo się uwija w gospodarstwie, albo czyta dzieła tak pasjonujące jak podręcznik do biologii.
2. Skromności. Cnotliwa dziewiętnastowieczna panienka winna była owszem, dbać o wygląd i strój, ale ze szlachetnym umiarem. Gonienie za modą, nadmiar ozdóbek i falbanek (o kolorowych kosmetykach nie wspominając), zbyt częste przeglądanie się w lustrze, uznawane były za objaw próżności i płochości, które należało tępić. Dorotka, dziewczę idealne, stroje ma proste i w nader ograniczonej liczbie, modę ma w nosie, w lustro nie zagląda. I nie nosi portek, zwłaszcza zaś do świątyni. Do ślubu zaś udaje się w gieźle i bez makijażu.
3. Opiekuńczości. Dziewiętnastowieczne dziewczę idealne winne było dbać o bliskich i pielęgnować ich w chorobie bez słowa skargi. Derotka dba, chorą babcię w powózkach i kołdrach zawozi do domu, teściową in spe wyciąga z rowu i udziela pierwszej pomocy (która cudem tylko nie okazała się ostatnim namaszczeniem), kolejny punkt zaliczony.
4. Posłuszeństwa starszym. Pokorne cielę dwie matki i tak dalej, panienka idealna rączki składa w małdrzyk a buzię w ciup i robi co jej kazano. Dorotka robi. Bez mrugnięcia okiem.
5. Oczywiście wstrzemięźliwości w departamencie miłosnym. Żadnego trzymania się za rękę ani spacerków z mężczyznami przed zaręczynami. Potem wyłącznie z przyzwoitką aż do ślubu. Derotka i Józwa pierwszy raz chwycili się za rączęta w trakcie zaręczyn, potem Józwa nawet pod jednym dachem z Derocią nie zanocował.
Tak na marginesie, czy tylko mnie biblioteczka Derotki niepomiernie irytuje? Dziewczę tam nie ma ani jednej współczesnej książki. Lektury szkolne, Capek, Orwell, dziewiętnastowieczne obyczajówki i Christie. Nic młodszego niż 40 lat. Rany boskie, nawet moja siedemdziesięcioletnia matka z upodobaniem czytuje współczesną litteraturę...