ako17
02.11.21, 22:57
Zastanawiam się, dlaczego Gabriela nie zdecydowała się spławić Bernarda, który to wbił najpierw do auta (chyba maluch to był, tak w ogóle?) a następnie do chatki, gdzie skrzaty napaliły w piecu, schłodziły wino i przygotowały wieczerzę imieninową. Przecież jego udział w tym przedsięwzięciu był co najmniej bez sensu, żeby tego nie nazwać dosadniej. Nie pamiętam czy Grzegorz próbował się go pozbyć, zresztą mógł był uznać, że to znajomy jego małżonki i że to raczej ona powinna go odciąć. No bo umówmy się, gdyby nie było tam Gaby, gdyby był np. sam Grzegorz, tudzież Grzegorz z Ignacym Grzegorzem, to Żeromski by się chyba nie narzucał ze swym bujnym towarzystwem.
Przychodzą mi do głowy możliwe uzasadnienia:
1. Gabrieli dogadzało zainteresowanie Bernarda. Mimo, że nie była typową kokietką, to jednak podobało się jej, że jest obiektem adoracji ze strony jeszcze jakiegoś mężczyzny
2. Chciała zrobić Kalarepie na złość i bawiło ją, że mąż się gotuje z irytacji.
3. Za nic w świecie nie chciała zostać sam na sam z mężem.
Wersji, ze było jej żal Bernarda, albo że nie umiała znaleźć odpowiednich słów, by go nie urazić, nie kupuję żadną miarą. Nie przekonuje mnie także to, że po prostu lubiła towarzystwo Żeromskiego i świetnie się w nim czuła, bo gdyby chciała, to spokojnie mogła się z nim spotykać dowolnie często. A niekoniecznie akurat wtedy, gdy widziała, że wyraźnie Grzegorzowi to nie pasuje.
Co sądzicie? Znajdujecie jakieś inne uzasadnienie dla tak irracjonalnego zachowania?