Dodaj do ulubionych

poligrafia jako czynnik demoralizacji

02.02.22, 13:42
Pyziak, wiadomo, rozmnozyl sie tuz po maturze albo tuz przed, pomijam, ze z Gaba po ogolniaku i pierwszym roku studiow zapewne
a pozostali uczniowe poligrafika ? Mlodszy od Pyziaka Robroj ma corke starsza niz najstarsze dziecko Pyziaka. Majchrzak, kolega z klasy Robroja, wiec zapewne jego rownolatek ma syna starszego niz rojkowa corka. Co altoressa chciala nam dac do zrozumienia ?
Obserwuj wątek
    • herbacianasaszetka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 02.02.22, 15:18
      Że u niej na bakier z matematyką :)
      • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 03.02.22, 22:33
        He, he, he. Nie ona jedna... :D Któregoś pięknego dnia czytając "Dewajtis" Marii Rodziewiczówny, silnie uderzył mnie jeden szczegół... No, jakem humanistka.... Otóż: w chwili rozpoczęcia historii Marek ma lat 28. Jest to powiedziane wprost, więc załóżmy, że bezdyskusyjne. Jego matka, de domo Wojnatówna, zmarła gdy miał lat osiem. Po czym Paweł Czertwan poślubił drugą żonę., która go pięknie skoligaciła z wielkimi rodami, i obdarzyła go trójką dzieci. Otóż rodzeństwo przyrodnie Marka to Hanka (lat 16, marząca o medycynie), Wicio (dziewiętnastoletni ryski student) i Kazio... No i z Kaziem właśnie mam niejaki problem. Skoro Wicio urodził się w dwa lata po śmierci Wojnatówny - to skąd, na Teutatesa, wziął się SPORO STARSZY Kazio? A wszak Kazio musi być starszy - jest w tekście informacja, że podczas studiów poduczył się angielskiego, a potem spędził w Rossyi sporo lat, do tego stopnia, że mowy ojczystej zapopmniał (czyli nie mógł być np bliźniakiem Wicia). Czyli co? Paweł Czerwan, mówiąc nieelegancko, zrobił Kazia swojej drugiej żonie gdy jego pierwsza żona żyła? Markowi (i autorce) coś się pomyliło i w rzeczywistości Wojnatówna zmarła dużo wcześniej, gdy Marek miał lat trzy? Nie, nie możliwe, przecież pamiętał wyprawy z matką do lasu, jej opowieści itd. Trzylatek by nie miał takich wspomnień. No to która rozwikła tą "zagadkę matematyczną"?
        • minerwamcg Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 09.02.22, 02:27
          Prawda! To mi nie przyszło do głowy. Ofiara "esperalu" panny Anety wygląda jak typ od Marka sporo starszy. Gdyby Rodziewiczówna zrobiła ich rodzonymi braćmi a Hankę i Witolda przyrodnim rodzeństwem, byłoby ok.
          • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 09.02.22, 07:00
            No, ale Marek musiał być jedynakiem, żeby było bardziej dramatycznie. I żeby podkreślić, jaki to on inny, odmienny. :D A wówczas chronologia bierze w łeb, bo prosta matematyka wskazuje, że Lazio musiał mieć CO NAJMNIEJ tyle samo lat co Marek...
            • minerwamcg Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 10.02.22, 12:51
              Z Kaziem - rodzonym bratem też by było ładnie, symetrycznie. Dwa komplety, w jednym pozytywny Marek i zły Kazio, ktory jednakowoż się poprawia, bo rodzony brat świetlanego Marka niepoprawiony zostać nie może, a w drugim komplecie pozytywna Hanka i zły Witold, który może się poprawi a może nie. Ale istotnie, wtedy Witold miałby wspólnie z Markiem prawa do spadku po matce (choć co tam tego spadku było, zagroda, bo nawet nie folwark w Sandwilach).
              • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 10.02.22, 20:46
                Prawo do zagrody po de domo Wojnatównie mieliby Marek i Kazio. Wicio, jako prawie dekadę młodszy i ich przyrodni po ich matce nie dziedziczy. Chyba... No, ale tak czy siak się to nie klei, bo umierający Paweł Czertwan mówi do swojej DRUGIEJ, żyjącej wszak żony, że miała TROJE dzieci. Czyli Kazio był rodzonym bratem Wicia i Hanki, a z Markiem mieli tylko wspólnego tatusia...
                Swoją drogą (abstrahując od matematyki, która nieco Rodziewiczównie kulała) miała ci ona talent prawie jak MM, do opisywania jako "świetlanych, dzielnych i z grzywką" typów albo niesprawiedliwych potwornie, okrutnych itd. Weźmy takiego Pawła Czertwana. Opisywany jako prawy, lojalny, rzetelny, solidny i uczciwy... A realnie? Samolubny egoistą, dla WŁASNEGO kaprysu łamiący życie najstarszego syna, demonstracyjnie rozpieszczający młodsze dzieci... Jeszcze lepiej to widać w 'Strasznym Dziaduniu". Stary Białopiotrowicz jest opisywany w superlatywach, jako mędrzec itd. A w gruncie rzeczy podły, okrutny człowiek bawiący się eksperymentowaniem na własnych wnukach. Przecież to jak potoczyło się życie Wojciecha było WYŁĄCZNĄ "zasługą" dziadunia - rozwydrzającego chłopaka od maleńkości. To przecież on przyczynił się do śmierci przyjaciela Hieronima - Żabby. Gdyby uczciwie zapłacił wnukowi od razu, choćby niepełną kwotę, wszak naprawy młockarni nie dokończył, to może wcześniej wyjechaliby w lepszy klimat, może... Nie, nie przeżyłby, nie w tamtych czasach i tamtej medycynie. Ale żyłby dłużej. A i na sam koniec - nie ma w nim śladu skruchy, że się bawił "w Boga". Jest żal, strach, że Hieronim umrze. Jest chęć zadośćuczynienia za to go złego spotykało. Tylko przyznania winy własnej nie ma, poza stricte technicznymi kwestiami (jak np pochówek matki). Ale nawet i to przyznanie jest przyzłocone, że te kłody pod nogi miały go zahartować, uczynić lepszym. Serio?
                No dobra, lubię Rodziewiczównę, ale umiem postrzegać jej postaci nie do końca tak jak ona to zaplanowała...
                • minerwamcg Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 12.02.22, 06:43
                  Nie, nie, oczywiście, że Kazimierz jest dla Marka bratem przyrodnim, to jest powiedziane otwartym tekstem. Ja tylko tak sobie kombinuję, jak można by było ocalić wpadkę chronologiczną. Co do Czertwana - ojca, to tak naprawdę pozwolił żonie zepsuć tylko najmłodszego - Hanka jest w porządku, zastanawiam się tylko, jak sobie takie nieśmiałe cielątko radzi na studiach. Ale może Julka przebija się za nią, a ona tylko pilnie wkuwa. Kazimierz po kuracji biedrzeńcem panny Anety robi się całkiem do rzeczy, nawet się żeni :) Zgoda, że wrobienie Marka w administrowanie Poświciem było świństwem wobec tego ostatniego - ale z drugiej strony starszy pan nie bardzo miał pole manewru. Ktoś tego biznesu musiał doglądać, a nikt inny się nie nadawał. Choć oczywiście chętnie przyznaję, że wobec Marka to było świństwo. O "strasznym dziaduniu" ani wspomnieć, odrażająca postać.
                  • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 12.02.22, 09:05
                    To że pani Czertwanowa nie "złamała" Hani - to tylko kwestia czasu i interwencji Marka. Pierw, póki żył ojciec matka nie miała nic do gadania, a stary Czertwan uważał, że nauki nie godzi się bronić nikomu (poza własnym pierworodnym), a potem, gdyby nie kwestie finansowe i to, że dr facto Marek wziął ją w opiekę - o medycynie mogłaby zapomnieć, mamusia wypchnęła by ją jak najszybciej za mąż, a że silnej woli Hania nie miała, to przez kilka lat we wspólnym domu matka "urobiłaby ją" na idealną pannę na wydaniu. Zauważ - Kazio studiował i na JEGO studia pieniądze były. Tak jak i na jego podróże. Pieniędzy nie było tylko na Marka. Potrzeby i chęci wszystkich pozostałych Paweł zaspokoił - tylko Markowi nie należało się nic poza bezpłatną funkcją ekonoma. A, przepraszam. Z działu majątku dostał zruinowaną i kompletnie zapuszczoną chałupę w Sandwilach. Podczas gdy młodsi, w tym nieobecny Kazio, dostali dobrze funkcjonujące, bogate jak na tamte możliwości folwarki. Mówisz, że ojciec nie miał wyjścia? Ja nie mówię już o sytuacji po śmierci Pawła. Przecież Marek miał SIEDEMNAŚCIE lat, kiedy wolą ojca został zabrany ze szkoły na zarządcę Skomontów - bo tatunio siedział w Poświciu. A zatrudnić kogoś i tylko go nadzorować nie łaska. Pewnie, "lepiej" za darmochę zrobić z syna niewolnika. Może Marek miał talent matematyczny? Może marzył o politechnice? A może o czym innym? To Pawła nie obchodziło, potraktował syna jak przedmiot, który ma służyć i być przydatny. Na litość, on miał siedemnaście lat, ledwie rok więcej, niż Hanka w dniu śmierci ojca! I tego ojca to nie interesowało, bo dla SWOJEJ idei miał syna w... Zauważ - to była JEGO idea, ojca. Marek Otworów nie znał, nic go z nimi nie łączyło (mówię o czasie kiedy go ojciec zabrał ze szkoły na ekonoma, a nie kiedy już się w Irence zakochał).
                    • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 12.02.22, 09:08
                      Orwidów, oczywiście, nie otworów! Głupi telefon!
                  • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 12.02.22, 13:54
                    Moim zdaniem, choc altorka miala inne, Kazio jest bardzo udany, i to zanim sie postanowil zenic. Pracuje i zarabia, nie patrzy w ojcowska kieszen, matce darowuje dlug, brata ceni, uczucia rodzinne i inne wyzsze zachowal (nie chce brac matczynych perel, bo zonki nie ma, a Cygance dac niepieknie), jest wrazliwy na muzyke... no i kawal swiata zobaczyl, w przeciwienstwie do reszty rodziny. Wybiera zycie na Zmudzi swiadomie, majac porownanie.

                    Nie pamietam, czy wiek Kazia byl explicite podany, ale skoro 19.letni Witold studiuje, i to nie na pierwszym roku, to i Kazio mogl isc na alma mater jako, przykladowo, 17-latek, postudiowac ze dwa latka i potem wziac sie za robienie interesow. I o ile na studiach kontakt z polszczyzna mialby, to w tych stepach kazachskich juz niekoniecznie. Tam wszyscy strasznie dramatyzuja, ale wliczajac studia to Katzia moglo nie byc w domu ze 4-5 lat (majac tatusia z takimi pomyslami wolal zniknac i ja mu sie nie dziwie) i oto mamy 22- lub 23-latka.
                    Inna sprawa, czy pan ojciec Maryni pozwolilby takiemu szczawiowi na konkury ?
                    • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 12.02.22, 16:44
                      Wiek Kazia, w przeciwieństwie do wieku jego rodzeństwa podany nie jest. Ale... Skoro szlajał się po Rossyi na tyle długo, że "mowy ojczystej nie pomni" to to nie mogły być cztery lata. Napisane jest wprost, że go zrozumieć ledwo co idzie. Czyli nie że wtrąca obce słowa, ale ogólnie... Czyli w tych etapach musiał się włóczyć raczej lat koło 10, by do tego stopnia zapomnieć. Plus - choćby w chwili śmierci Pawła, mówią o nim tak, jakby go nie było od lat i to nie na zasadzie niedorośli, wyszumi się i wróci, a raczej, że nie ma go już na tyle długo, że ojciec zabronił jego imienia wspominać, uznając za "nieistniejącego" - tak drastyczna reakcja to też nie na kilkuletnią włóczęgę małolata.
                      Już abstrahując od tego, że gdyby nawet Kazio miał te 23 - 24 lata - to urodził się był jeszcze za życia de domo Wojnatówny, która zmarła by wówczas, gdy Kazio miał 3 - 4 lata... Matematycznie nadal się to nie klei. :) No, z faktów: Marek ma lat 28, jego matka zmarła, gdy miał 8, dwadzieścia lat temu. Wicio ma 19, czyli tuż po pogrzebie markowej matki Paweł poślubił drugą żonę. Możnaby przyjąć, że poślubił wdowę z dzieckiem w wieku swojego pierworodnego, ale wówczas nie ma podstaw, by Kazio cokolwiek dziedziczył po Pawle Czertwanie...
                      Inna kwestia, że (jak piszesz) Kazimierz jest fajny, po kuracji biedrzeńcem od cioci Anetki. Nie głupi, ze smykałką do interesów, wesoły, bezinteresowny...
                      • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 12.02.22, 16:45
                        W tych stepach, a nie etapach! Głupi telefon!
                      • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 12.02.22, 20:34
                        Wedlug mnie Kazio mowe ojczysta pomni doskonale, jakos wszyscy porozumiewaja sie z nim bez wiekszycch problemow... i wez pod uwage, ze ci "wszyscy" to Zmudzini z zapadlego grajdola :), co do ich polszczyzny tez mialabym zastrzezenia.
                        Staremu Czertwanowi moglo wystarczyc do wyklecia i robienia dramatozy, ze syn dmuchnal spod jego reki i zyje sobie jak chce, a nie jak tatko by sobie zyczyl.

                        jest jeszcze jedno wyjasnienie wieku Kazia, bardzo niemoralne, ale co robic - ze Czertwan machnal syna swej drugiej (przyszlej) zonie za zycia pierwszej. A potem uznal, usynowil oficjalnie i jest jak jest :P
                        • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 13.02.22, 09:39
                          Ten wariant już podałam w pierwszej wypowiedzi, acz bez szczegółów. :D Wniosek jednak, że nie tylko poligrafia demoralizuje, głowę dam, że Paweł Czertwan poligrafem nie był. [Nie umiem wstawić ikony "złośliwie chichocze :( ]
                          • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 13.02.22, 11:25
                            No, pozamalzenski romans doroslego goscia to nic pieknego, wiadomo... ale to jednak nie taka masowka, jak hurtowe rozmnazanie sie nastolatkow z poligrafika !
                      • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 13.02.22, 22:34
                        se otworzylam dewajtisa... na lozu smierci stary Czertwan poleca zonie odnosnie Kazia "GDYBY mowy i wiary zapomnial, wtedy nie blogoslaw". Gdyby.
                        Natomiast zapodano, ze Kazio wydzial handlowy skonczyl. Co i tak nie mowi nic o jego latach, skoro na studia jedzie 16-letnia Hanka...

                        Nb - Kazio po skonczeniu studiow pisal do Marka, proponujac mu prace (odplatna, w przeciwienstwie do tego wieloletniego darmowego ekonomowania w Poswiciu) i pomoc w urzadzeniu sie poza Zmudzia. Wrocil, gdy tylko dostal wiadomosc o smierci ojca i koniec koncow zdecydowal sie osiasc, choc zdaje sie w Kownie, nie na wsi. Co by potwierdzalo teze, ze wial konkretnie przed ojcem i od ojca, a nie ogolnie "od swoich".
                        Swoja droga, czy stary sadzil, ze syn po studiach handlowych bedzie mu robil za pisarza prowentowego ? Chyba nie po to mlody studiowal, i nie po ´to, zeby gospodarzyc, wybral taki wlasnie kierunek ? Gdyby chcial siedziec na wsi, skonczylby agronomie :)
                        • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 14.02.22, 07:48
                          Nawet zakładając, że zaczął ów wydział handlowy jako 16 letni młodzian. Studia to jednak lat kilka, powiedzmy - 4. Alma Mater opuszcza jako 20latek. Udaje się w te kirgiskie stepy po sierść z wielbłąda czy co tam. Pęta się co najmniej lat kilka, skoro z jednak, do kuracji cioci Anetki, języka zapomniał (Marek mówi, że trudno zrozumieć co gada, załóżmy, że nie łże). Powiedzmy - 5. Co daje już ćwierć wieku, czyli ledwie trzy lata mniej, niż ma Marek... Więc nie daje rozwiązania jak rzetelny, "prawy" i solidny Paweł Czertwan go zrobił drugiej pani Czertwanowej, skoro żyła jeszcze wówczas jego pierwsza żona.
                          BTW: moim zdaniem masz całkowitą rację, co do ucieczki Kazia od tatunia, acz z powrotem OD RAZU po informacji o śmierci bym nie przesadzała - dość swobodnie uznał, że skoro na pogrzeb i tak nie zdąży, to po co się spieszyć. :)
                          • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 14.02.22, 10:52
                            Marek mowi, ze Kazia trudno zrozumiec, ale pozwole sobie zauwazyc, ze Kazio tez mowi - wlasnym glosem i calkowicie zrozumiale ! Wtraca rosyjskie slowa, ale polskich mu nie brak, z matka, bratem, ciotka rozmawia swobodnie, a z panna Marynia wrecz godzinami :P

                            Mareczek jest sensatem z bardzo silna sklonnoscia do przesady i ma wygorowane wymagania wobec kazdego. Nigdy go nie lubilam.
                            • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 16.02.22, 20:34
                              nadal OT rodziewiczowski, bo mi sie dwa szczegoly nie zgadzaja
                              - czy mamy podany dokladnie wiek Witolda, czy te 19 lat to domyslne ? bo w pewnej chwili marek pyta, a wdowa potwierdza, ze dostala od syna plenipotencje - maloletni nie mogl wystawic plenipotencji, tzn nie miala ona mocy prawnej i jesli nawet p. Czertwanowa tego nie wiedziala, to Marek powinien byl wiedziec
                              - spadek po ojcu - Marek zostal obciazony (i zgodzil sie na to) bezplatnym zarzadem cudzego majatku, ale dostal "zagrode matki i Dewajte". Dewajte to ta dabrowa, o ktorej handlarz mowi, ze "od tego malego za byle co mozna kupic" i w charakterze byle czego daje 10 czy 15 tysiecy ? Czyli rzeczywista wartosc byla duzo wieksza ? No to ... folwark Hanki daje 500 rubli procentu rocznie, czyli wart jest ok. 10 tys., folwark Kazia 700, czyli wartosc ok 14 tysiecy. Mareczek dostal wiecej niz siostra i brat !
                              • minerwamcg Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 16.02.22, 21:38
                                To by znaczyło, że starszy pan Czertwan tak całkiem Boga w sercu i oleju w głowie pozbawion nie był.
                                • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 16.02.22, 21:46
                                  pan Czertwan spelnial zyczenia swoich spadkobiercow ustawowych :), to Marek upomnial sie o dabrowe. Jako jedyny zreszta.
                                  Imo Boga w sercu to on mial, za to oleju w glowie ani troche. Albo odwrotnie. Gdyby mial jedno i drugie, placilby najpierw sobie, a potem synowi normalna pensje za administrowanie majatkiem Orwidow. Rzecz przyjeta i praktykowana.
                              • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 16.02.22, 23:47
                                Sięgnęłam po "Dewajtis". No i tak, sprawdziłam. Matka Marka zmarła, gdy miał lat osiem, co jest napisane "literalnie", więc nie do polemiki. Sam Marek, wracając z Prus (na początku książki) mówi staremu Wojnatowi, że na wiosnę skończył lat dwadzieścia osiem. Skoro sam tak mówi, to też, moim zdaniem, nie do podważenia. W niezbyt długim czasie po śmierci Wojnatówny (de domo) "w Skomontach nowa pani nastała, nowy porządek, inne życie. Wniosła ton i szyk, dała Czertwanowi dzieci troje, delikatnych paniątek, skoligaciła go z pięknymi rodami". A o rodzeństwie: w scenie konania Pawła mamy napisane o Hance: "z klęczek przysunęła się do rak jego szczupła postać dziewczynki może osiemnastoletniej" a o Wiciu: "z mroku wysunął się chłopak dwudziestoletni, uderzająco ładny, smukły". Tymczasem jednak Paweł rozdysponowując ziemię mówi, że Skomontami zarządzi matka w imieniu Witolda, który je za rok, z dniem pełnoletności obejmie. Czyli za "pełnoletniość" uznawano 21 lat? Marka z Rossień wola ojcowska zabrała po drugim roku nauki (podczas sądu obywatelskiego mówi, że miał siedemnaście lat), bo tatunio zażyczył sobie mieć ekonoma w Skomontach w czasie, kiedy sam pilnował Poświcia.
                                Wracając do rodzeństwa Marka - Kazimierz ukończył wydział handlowy w Rydze i "dmuchnął" w dalekie strony. Co do jego problemów językowych mamy wzmiankę, że w czasie Wielkanocnym (czyli zapewne późną wiosną) panna Marynia rozmawiając z ojcem (panem Jazwigło) mówi mu, że Kazimierz porozmawia i z nim (a nie tylko z panną) cytuję "Pogada i z ojcem, niech tylko sobie trochę mowy przypomni". Do Kowna Kazimierza Marek odwiózł zimą, czyli zapewne cztery miesiące wcześniej. I mówi to zakochana Marynia, a nie wymagający Marek, na dodatek Marynia rozmawiająca z Kaziem niemal codziennie. Czyli jednak zrozumieć go było trudno.
                                Co zaś do kwestii majątkowych - Budrajcie Hanczyne nie przynosiły 500 rubli rocznego dochodu! Taką kwotę Marek zobowiązał się wypłacać macosze, w zamian za uwolnienie Hanki, jej metrykę, konieczną do wyrobienia paszportu i zgodę na wyjazd do Paryża na studia. Nie mamy żadnej informacji jaką kwotę Budrajcie przynosiły Markowi. Ejniki, czyli folwarczek Kazia nie jest wart 700 rubli, a za tą kwotę Kazimierz wydzierżawił go bratu. Dodajmy do tego, że i Budrajcie i Ejniki to były "poboczne" folwarki, które nie umywały się do Skomontów, których wartość była na pewno wyższa i z których dochód także był wyższy pod zarządem Marka (pod rządami pani Czertwanowej i Witusia już niekoniecznie, ale to nie kwestia majątku a ekonomii). I tak, żyd za dąbrowę dał 10 tysięcy rubli, mając weksle Witolda na co najmniej piętnaście tysięcy. Dąbrowa zapewne była warta sporo więcej. Z tym, że pełnej wartości dziedzictwa ani Hanki ani Kazimierza ani Witolda nie znamy - znamy tylko konkretne kwoty, które mogą mieć się nijak do rzeczywistej wartości majątków. Plus - nie mamy najmniejszych przesłanek co do ceny Skomontów - poza faktem, iż w rok długi Wicia przekroczyły wartość majątku! Jednak to nijak nie świadczy o cenie tegoż majątku, biorąc pod uwagę, że Wicio lubił ekstrawagancje i życie "na bogato".
                                • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 17.02.22, 00:12
                                  Pelnoletniosc wowczas to bylo ukonczenie 21 lat. Czyli plenipotencja Witolda byla niewazna, a Marek kupujac Zwirble popelnil naduzycie. Chyba ze nie kupil, a wzial w zastaw ?

                                  MY, czytelnicy, slyszymy Kazia. Mowi zrozumiale juz zima. Czemu panna Marynia wybrala ten wlasnie pretekst, nie wnikam.

                                  rrenta rolna wynosila wowcza 5%, tzn majatek ziemski dawal tyle dochodu w stosunku do swojej wartosci - o ile byl dobrze prowadzony i nieobciazony dlugami. Czyli "trzymanie", de facto dzierzawienie folwarku Hanki za te wlasnie kwote daje podstawe do przypuszczenia, ze Budrajcie bylo warte 10 tysi. marek te kwote wyplaca matce, bo niepelnoletnia Hanka ani wydzierzawic, ani dysponowac (swoimi wlasnymi) pieniedzmi nie moze, z mocy prawa, niezaleznie od obstrukcji matki.
                                  Folwark Kazia Zyd chce wziac w dzierzawe za 600 rubli, sam Kazio (po obejrzeniu swojej wlasnosci) zada 700 i tyle zgadza sie placic mu Marek. Czyli - te 14 tysi, nie wiecej warta jest ziemia Kazia.

                                  Poboczne czy nie, brat i siostra dostali od ojca mniej niz Marek. Bo przeciez ani do Skomontow, ani do dochodow ze Skomontow nie maja prawa, to jest Witolda, z obowiazkiem dozywocia dla wdowy.
                                  • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 17.02.22, 00:34
                                    Co do dlugow Witolda, zajrzalam do ksiazki i na dzien dobry matka oblicza je na 30 tysiecy, ale nie wyniklo mi z tekstu, czy zaplacila je pieniedzmi ze spadku, czy z innych zrodel, czy tez nie zaplacila (i procenty rosna). Do dyspozycji miala 15 tysi, 5 Witolda, 5 swoich i 5 Kazia, ktore sobie przywlaszczyla. Byly robione jakies wklady w majatku, zdaje sie wprowadzono plodozmian (czyzby stary Czertwan mial jeszcze trojpolowke ?), co owszem zwieksza dochody, ale po kilku latach, nie po roku. Nowa brama, konie wyscigowe (a moze jeden), zagraniczny rzadca, odpowiednio oplacany... no i majatek z licytacji szedl zawsze ponizej swojej wartosci, jesli Skomonty wystawiono na przymusowa sprzedaz... ogolnie mogly byc warte od 50 tysiecy w gore (Witold nie zdolalby zaciagnac dlugow powyzej wartosci majatku)...
                                    Stary zostawil po sobie 35 tysiecy w gotowce, zarzadzal caloscia co najmniej 30 lat, czyli wszystkie razem folwarki (i dabrowa) pozwalaly odlozyc troche ponad tysiac rocznie. Porozdzielane dawaly dochod odpowiednio mniejszy, co przy bardzo zwiekszonych wydatkach (nie sadze, by stary sknera zyl z rozmachem takim jak jego najmlodszy syn) moglo rzeczywiscie w ciagu roku doprowadzic do katastrofy.
                                  • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 17.02.22, 10:30
                                    Myślę, że użyto słowa "plenipotencja" mając na myśli po prostu zgodę. Opieram to na fakcie iż Paweł Czertwan to żonę ustanowił zarządcą majątku Skomonty do osiągnięcia wieku przez Witolda, czyli nie potrzebowała ona niczyich zgód formalnych, w kontekście ruchów w kręgu rodzinnym. Co do Żwirbli to był to "osobny" kawałek ziemi przynależny do majątku Skomonty. Jak zrozumiałam Marek za jednorazową opłatą (kwoty nie pamiętam) kupił je od macochy (za zgodą "dziedzica") dołączając do gruntów przynależnych do zagrody swojej matki w Sandwilach. Jak zrozumiałam - sprzedać OBCYM, czyli poza rodzinę, można było tylko za zgodą wszystkich potencjalnych spadkobierców, czyli czekając pełnoletności i zgody Hanki (o zgodzie Marka nie wspominam), natomiast ruchy gruntów "w rodzinie", czyli de facto w zakresie całości (zdaje się że uprawomocnienie działu miało nastąpić właśnie po wejściu w pełnoletniość wszystkich dziedziczących) były dopuszczalne.
                                    Co do kwoty za Budrajcie - NIE WIEMY jaka była kwota dochodów z tego folwarku. Wiemy, że Marek umówił się z macochą na pięćset rubli rocznie. Ale kwota dochodu z majątku mogła być np. dwukrotnie wyższa, a Marek zdecydował, że Budrajcie utrzymają siostrę w Paryżu i PONADTO, czyli ponad wikt i opierunek Hani, może dorzucić pięć stów jej mamie.
                                    Kazio Ejniki oglądał będąc pijaniusieńkim, uparł się na 700, bo akurat miał kaprys. Nie mamy żadnych informacji, by Ejniki były warte dokładnie te 700 rubli rocznie. Równie dobrze żyd mógł zaoferować połowę "kwoty wartości", a Kazio, nie znając realiów uparł się "po złości". Z Markiem się na 700 dogadał, bo Marka lubił, plus uważał, że Marek jest "rządny" gospodarz i nie zapuści majątku jak mamunia i braciszek rodzony.
                                    Co zaś do długów Wicia - pierwsza o nich wzmianka jest, gdy Marek pierwszy raz przyjeżdża z Poświcia. I wówczas macochą mówi o 30 tysiącach, które spłaciła. Zapewne na to poszły ruble że spadku (po 5 tysiecy jej, Kazia, Wicia i Hanki) oraz możliwe że jakieś jej oszczędności własne, z pieniędzy tzw "bieżących", być może zbywając jakąś część biżuterii. Natomiast finalnie, na samym końcu książki Irenka Orwid - Czertwanowa słyszy od pana Rymwida, że pod "zarządem" Wicia cyfra jego długów przenosi wartość majątku. :)
                                    • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 17.02.22, 14:21
                                      trzy razy nie

                                      - wyprzedaz ziemi przekracza granice zarzadu cudzym majatkiem, a sprzedac nie swojej ziemi wdowa nie miala prawa, zas zgoda maloletniego, formalna czy nieformalna, jestsila rzeczy niewazna niewazna. Czy w rodzinie, czy poza rodzina, Zwirble przestaly byc wlasnoscia Witolda. Stracil nieruchomosc.

                                      - Marek "wzial na siebie" pieniadze Hanki, czyli zobowiazal sie do ich wyplacenia spadkobierczyni. Hanka studiuje za spadek, a nie za dochody z Budrajciow. Te 500 rubli wyplacane matce - opiekunce nieletniej dziedziczki to wlasnie czynsz dzierzawny. Darowizn z cudzego majatku nikt nie mial prawa robic i mareczek (ani nikt inny9 nie moglby ot tak sobie "dawac matce" z nieswojego

                                      - nie wiesz, w jakim stanie byl Kazio ogladajac Ejniki, ale trzezwego go widujemy, a siedzial tam dluzej niz jeden czy nawet kilka wieczorow. Skoro obcy byl gotow placic za dzierzawe 600, to 700 podyktowane przez Kazia nie jest fantazja, tylko rozsadna kalkulacja. Tym bardzuiej ze gosc ma ekonomiczne wyksztalcenie iliczyc umie, a wyceniac tez.

                                      Nb p. Czertwan nie mogla zaplacic 30 tysiecy, bo taka kwota nie dysponowala nawet po spadkobraniu. Gdyby miala zaskorniaki, placilaby dlugi Wicia na biezaco albo w ogole dalaby mu ciepla reka. Bizuterii sie nie wyzbyla na te splate, bo wiemy, ze swoje klejnoty chciala oddac Kaziowi za zabrane mu 5 tys.
                                      • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 17.02.22, 22:05
                                        "Hanka studiuje za spadek" - za te pięć tysięcy rubli, które mamunia zakosiła na spłacenie długów Wicia? Bo zauważ, że Hanka gotówki NIE MA. Tą kasę zaanektowała matka. I tak, kiedy Marek przyjeżdża z Poświcia Hanka mu oddaje Budrajcie w zarząd i tylko prosi o pomoc w wyjeździe na studia. To Marek wykłada SWOJE pieniądze jako kapitał "na start" w Paryżu. Przejmuje Budrajcie i obiecuje macosze płacić z nich 500 rubli. Nie ma ŻADNEJ informacji, żeby te 500 to był CAŁY dochód, jaki Budrajcie dawały - wiarygodnym jest, że prócz tych paru setek dla mamusi - przynajmniej w części pokrywały tez potrzeby Hanki za granicą. Te pięćset rubli nie jest też, jak piszesz, "czynszem dzierżawnym", a darowizną. Do folwarku Hanki matka miała dokładnie takie samo prawo jak Marek (czyli żadne, a raczej takie, jakie właścicielka, czyli Hanka, udzieliła) - pani Czertwanonwa nie miała więc żadnych praw do pobierania "czynszów dzierżawnych" za nie swoje. i nie przez siebie zarządzane mienie. A Marek nie "dawał z nie swojego" - Hanka (której Budrajcie Paweł Czertwan przeznaczył) oddała je w zarządzanie Markowi - czyli te pięć setek wypłacał z wypracowanego PRZEZ SIEBIE dochodu - jego prawo.
                                        Co do tego, w jakim stanie trzeźwości Kazio oglądał Ejniki to mówi o tym własnymi usty (cytuję): "Ejniki oddali. Oglądałem ich z Witoldem, ale trochę mieliśmy w czubie, to i niewiele widzieli.". No i z tego, że "nie wiele widzieli", można wywnioskować, że to "trochę w czubie" jest w tym przypadku synonimem "byliśmy urżnięci w czarnoziem" a nie "wypiliśmy po kieliszeczku na rozgrzewkę". Trzeźwego Kazia widujemy czasem w Poświciu i już po kuracji biedrzeńcem. Sprowadzony żyd oferował 600 rubli - raczej nie proponował "ceny rynkowej" a liczył na utargowanie czegoś, Kazio uparł się na 700 i tyle było rozmowy. Żyd się Kaziowi nie spodobał, to i gadać z nim nie chciał (*choć zapewne gdyby faktor zgodził się na 700 to by umowę podpisał), przyrodniego brata Kazio lubił, ów brat zaoferował cenę rzuconą ot tak, to i Kazio się zgodził, bo czemu nie? W tej samej rozmowie wszak mówi, że ceni Marka jako "rządnego" gospodarza, który majątek doprowadzi do rozkwitu, by można go było potem drożej sprzedać - nota bene bracia już wtedy umawiają się na prawo pierwokupu dla Marka, acz całkowita cena, za jaką Ejniki zmienią właściciela nie pada. Liczyć Kazio może i umie, ale spędziwszy co najmniej kilka lat w kirgiskich stepach czy gdzie go licho poniosło - może po prostu słabiej orientować się w cenach gruntów na Żmudzi.
                                        Co zaś do długów Wicia - w rozmowie, w której poruszana jest przyszłość i studia Hanki - pojawia się tez temat Witolda. Zarówno kosztów jego utrzymania w Rydze (z 40 rubli miesięcznie jego "kieszonkowe" podskoczyło do 100!), no i pada konkretna kwota długów. 30 tysięcy rubli. A matka mówi, że spłaciła większość, że cały zapas gotówki na to poszedł i została bez grosza, a koniecznie trzeba sprawy "wyprostować" i niezbędne jest natychmiast 10 tysięcy (co by nawet pasowało - pięć tysięcy jej samej, pięć Wicia, pięć Kazia i pięć Hanki - daje kwotę 20 tysięcy rubli - do spłacenia długów zostaje jeszcze 10). Wówczas przywołane są Żwirble. Matka chce sprzedać ten kawałek ziemi, osobny, w stronie Sandwilów, dowiaduje się, że wart on jest najwyżej dwa tysiące. I tu, nie będę przepisywać całego dialogu, ale pada wymiana zdań (na warunki jakie stawia Marek w kwestii studiów Hanki), że za tą cenę każdy kupi, Marek oznajmia, że nigdy bez jego zgody, macocha grozi, że zmuszą go do działu wedle woli ojca, na co pasierb flegmatycznie odbija piłeczkę, że z tym "zmuszaniem" trzeba czekać do pełnoletności Hanki. Ergo - bez zgody WSZYSTKICH spadkobierców nie można było naruszyć NICZEGO z mienia spadkowego po Pawle Czertwanie, natomiast za zgodą - owszem, natomiast sądowe, czyli prawne decyzje w kwestii mogły zapaść dopiero po dojściu do pełnoletności przez Hankę, czyli dopiero za lat kilka. Nie jestem specjalistą od żmudzkiego prawa spadkowego (mniemam, że ty również nie?), być może kwestia podlegała nie tyle panu Jazwigło w Kownie, co raczej sądowi obywatelskiemu?
                                        • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 17.02.22, 22:40
                                          Marek deklaruje Czertwanowej, ze "sume Hanki bierze na siebie" a nawet pyta Hanke, czy chce calosc. Mowa ewidentnie o tych spadkowych pieniadzach, NIE o Budrajciu. Dopoki corka byla nieletnia, jej majatkiem zarzadzala prawna opiekunka, czyli matka - nie przyrodni brat. Dochod z Budrajcia w sytuacji, gdy Hanka nie mieszka w domu powinien byc kapitalizowany, a nie trafiac do rak Czertwanowej, Mareczek rozporzadza nie swoim i na niekorzysc Hanki, stwierdzam z bolem.
                                          gdyby Budrajcie dawaly dochod wiekszy niz te 500 rubli, Czertwanowa wypuscilaby je w dzierzawe komu innemu. Do tego akurat miala prawo, to nie przekracza granic "zarzadu mieniem".
                                          Hanka, moja droga, nie miala zadnych praw ani moznosci udzielania ich komukolwiek, byla calkowicie zalezna od decyzji matki, jako nieletnia i jako dziewczyna. Przypomnij sobie Czahary, Zoska, pelnoletnia, nie ma nawet moznosci wniesc skargi do sadu obywatelskiego, musi znalezc przedstawiciela plci meskiej. Gdyby sasiad nie zgodzil sie wystapic w jej imieniu, swoimi slusznymi pretensjami moglaby wytapetowac izdebke.

                                          Prawo spadkowe, a tez rodzinne dla Krolestwa Polskiego i Litwy akurat znam, bylo, moze nadal jest dostepne on line, bardzo przystepnie napisane z 1885 roku. I stanowczo twierdze, ze to, co robi Marek reka w reke z Czertwanowa jest po primo, co najmniej nieformalne, po drugie niekorzystne dla siostry.

                                          bardzo prosze nie robic z Kazia idioty, on jedyny w tej rodzinie umie robic pieniadze wlasna pomyslowoscia, a nie tylko rutynowa orka i w dziedzinie finansow jest wyjatkowo kompetentny. Oraz ma wlasny pomysl na zycie (nawet niejeden) i go/je realizuje
                                          • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 17.02.22, 23:20
                                            Ale sumę spadku Hanki wypłaca Marek. Ze SWOICH pieniędzy. Bo kwotę Hanki, mamunia przeturlała, na długi Wicieczka zapewne. Majątkiem nieletniej zarządzała matka, ale mogła to zarządzanie scedować na brata przyrodniego spadkobierczyni, zwłaszcza, jeśli było to zgodne z wolą tejże - co też uczyniła, nie za darmoszkę jednakże, a de facto sprzedała córkę - chwalić Boga, że Markowi, który złej woli dla siostry przyrodniej nie miał i postąpił zgodnie z wolą zmarłego tatusia oraz samej panny. Owszem, pyta Hankę czy chce całą kwotę (nie chce, tylko tyle co na drogę i "osiedlenie"). Mniemam, że Hanka chętnie wyrzekłaby się tych pięciu stówek, w sumie zarobionych przez brata (tak, folwark sam z siebie nie zarabiał), aby uzyskać możliwość nauki, więc nawet jeśli trzymać się litery prawa (nie mam pojęcia jakie wówczas prawo obowiązywało) to Marek rozporządził majątkiem siostrzanym zgodnie z jej wolą i dla jej dobra - w przeciwieństwie do mamusi, która jej kasę przewaliła na braciszka, kompletnie nie biorąc pod uwagę ani jej woli, ani tez woli zmarłego ojca. Pani Czertwanowa miała Budrajcie (i Hankę) bardzo głęboko wszędzie, liczyć nie umiała, i jedyne co do niej przemawiało to tęczowe banknoty do ręki. I tak, zapewne można mówić o niejakim "nadużyciu" ze strony Marka, który WIEDZĄC o długach ukochania macochy w pełni świadomie podsunął jej kasę warunkując jej otrzymanie - zrzeczeniem się zarządu nad majątkiem siostry (na osłodę te pięć stów, płatne od razu, gotówką) oraz zgodą na jej wyjazd. Zauważ, że jak tylko Marek rozwiązuje kwestię kasy - mamusia nagle przestaje uważać, że studia z córki zrobią awanturnicę, i natychmiast zajmuje się TYLKO kasą, godząc się an wszystko. Nadal nijak to nie świadczy o możliwościach dochodowych folwarku Hanki, a wyłącznie o znajomości psychologii i umiejętności wyceny przez Marka - uznał, że za kasę może kupić siostrze wolność *(przy okazji realizując SWÓJ cel, znając rozrzutność braciszka przeliczył za ile matka się nie będzie oglądała na nic tylko podpisze choćby cyrograf, złożył ofertę - i wygrał.
                                            I na marginesie - nijak nie robię z Kazia idioty - bo nim nie był. Natomiast nie podważam jego własnych słów - twierdzisz, że nie wiemy w jakim stanie oglądał Ejniki - otóż wiemy, bo sam powiedział Markowi, że oglądał je w stanie upojenia alkoholowego i kompletnie nic nie przyswoił. Że przebywając gdzieś hen daleko mógł nie znać cenników żmudzkich - też nijak nie jest robieniem z niego idioty. Czy jeśli powiem, że mój kuzyn od lat siedzący w Niemczech i w Polsce bywający raz do roku albo i rzadziej (taka sytuacja, że wszyscy jego najbliżsi albo nie żyją, albo też wynieśli się do Niemiec) nie zna polskich relacji zarobkowo - cenowych oznacza, że robię z niego idiotę? No, nie przecież! Tylko po prostu stwierdzam fakt, że nie mieszkając, nie zarabiając i nie robiąc regularnie zakupów w Polsce, mając z Polską kontakt sporadyczny po prostu nie ma bieżącej orientacji. Analogicznie Kazio - pędząc lata w Rossyi po prostu nie miał bieżącej wiedzy, zwłaszcza, że do kuracji panny Anety wiedza na temat wartości gruntów na Żmudzi była mu doskonale zbędna - miał wszak zamiar w step prowadzić perkale a sprowadzać bydło i sierść z wielbłąda. A po kuracji - w Kownie zakłada kantor zbożowy, zgodnie z wcześniejsza umową odsprzedaje bratu przyrodniemu swój folwark. Kazio zdecydowanie da się lubić. :) Z tym, że z jego wiekiem jednak Rodziewiczówna "wtopiła"... :D
                                            • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 17.02.22, 23:40
                                              O boru, juz mi sie nie chce gadac. Nie mogla scedowac, poniewaz po primo, zarzad majatkiem maloletniego wykluczal takie posuniecia bez upowaznienia rady familijnej (ktorej tu w ogole nie powolano, co samo w sobie jest bezprawiem), po secundo, opiekun byl zobowiazany do skladania rachunkow z zarzadu mieniem, a nie chowania dochodow do wlasnej kieszeni, po tertio, nawet przyjecie darowizny na rzecz maloletniego bylo niemozliwe bez upowaznienia tejze rady. Czertwanowa i Marek stosuja samowolke. Oboje na niekorzysc Hanki.

                                              Co do Kazia . Zmudz, a tam Kazio studiowal i pracowal, nie jest Polska, natomiast lezala, owszem, w cesarstwie rosyjskim (jak i Polska), a Kazio w stepy wyruszyl nie przed laty, tylko po zalozeniu tej spolki handlowej. Wczesniej pracowal w urzedzie (wysokim, skoro zebral kapital zalozycielski) i zapewne zgodnie z kierunkowym wyksztalceniem, czyli wlasnie w handlu lub wycenach.
                                              • kocynder Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 17.02.22, 23:45
                                                Ok. Wiesz co i gdzie Kazio robił mimo, że autorka nic na temat nie napisała. Faktycznie, szkoda gadać.
                                                A co do Czahary - to i owszem, Zośka prosi Motolda o reprezentację w imieniu swoim i BRATA Wacława (jak najbardziej mężczyzny), ale weź pod uwagę, że Lucjan i Karol też nie reprezentują się sami a w ich imieniu na sądzie obywatelskim występuje Sterdyński. I to pomimo, że i Lucjan i Karol byli mężczyznami... :P
                                                • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 17.02.22, 23:52
                                                  kocynder napisała:

                                                  > Ok. Wiesz co i gdzie Kazio robił mimo, że autorka nic na temat nie napisała. Fa
                                                  > ktycznie, szkoda gadać.

                                                  napisala, ze Kazio byl urzednikiem.

                                                  > A co do Czahary - to i owszem, Zośka prosi Motolda o reprezentację w imieniu sw
                                                  > oim i BRATA Wacława (jak najbardziej mężczyzny), ale weź pod uwagę, że Lucjan i
                                                  > Karol też nie reprezentują się sami a w ich imieniu na sądzie obywatelskim wys
                                                  > tępuje Sterdyński. I to pomimo, że i Lucjan i Karol byli mężczyznami... :P

                                                  Oni MOGLI wystapic sami. Nie chcieli, ich sprawa, ale mieli taka moznosc. Zoska NIE MIALA.
                                                  >
                                                  • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 18.02.22, 00:11
                                                    "Kazimierz lubil przyrodniego brata, choc sie malo znali, do niego sie odzywal raz pierwszy. Skonczyl w Rydze wydzial handlowy, dostal wysmienita posade i wzywal do siebie kazdego, komu w domu bylo ciezko i ciasno"

                                                    z rozmowy braci "ja juz sie od lata zabieram jechac do was, zaraz po twoim pismie, ale miedzy tem wypadl interes" - Kazio ruszyl w stepy latem lub wczesna jesienia, mowa o liscie powiadamiajacym o smierci ojca. Raptem pol roku.
                                              • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 17.02.22, 23:50
                                                A nawet rzuce kilka paragrafow, co tam
                                                art 451 kazdy sprawujacy opieke powinien sie rachowac z jej sprawowania(...)
                                                art 440 darowizna na rzecz maloletniego uczyniona nie moze byc przez opiekuna bez upowaznienia rady familijnej przyjeta (...)
                                                art 444 zaden opiekun nie jest mocen bez upowaznienia rady familijnej rozpoczynac imieniem maloletniego spraw w przedmiotach majatkowych (...)
                                                art 441 opiekun nie jest mocen bez szczegolnego upowaznienia rady familijnej podnosic ani obciazac kapitalow hipotekowanych maloletniego (...)

                                                te przepisy olali cieplym moczem zarowno wdowa po Czertwanie, jak i jego najstarszy syn (ktory kupowac, zarzadzac, dawac ani wyplacac nie mial prawa tak samo jak matka Hanki i Witolda)
                                        • minerwamcg Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 19.02.22, 20:50
                                          Co ten cholerny Wicio robił, że był w stanie w ciagu dwóch czy trzech lat przepier... trzydzieści tysięcy rubli??? Chyba grał w karty przeciwko zawodowym szulerom. Rozumiem, że możliwości przepier.. pieniędzy są nieograniczone, a Wicio był w te klocki zdolny a nawet utalentowany, ale. Czegoś tu nie rozumiem. Czy przy okazji działu spadku po ojcu, kiedy pani Czertwanowa zbierała pieniądze na jego długi skąd się dało, jego interesy zostały, jak mówiła "wyprostowane"? W półtora roku później Irena mówi "Słyszałam od pana Rymwida wczoraj. Próba poprawy pana Witolda spełzła na niczym, a cyfra długów przenosi wartość majątku." W półtora roku startując od zera był w stanie zadłużyć Skomonty na więcej, niż one były warte? W dodatku wiedząc doskonale, że mu się ziemia pali pod zadkiem? Dziwne to jakieś.
                                          • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 19.02.22, 21:40
                                            Dziwne, niedziwne... przegrac, jesli grywal, mozna dowolna sume w jeden wieczor, a jeszcze jak sie ktos uparl odegrac !
                                            procz tego kochanka, bywaja kosztowne, hulanki (szampan za grosze nie leci), wyscigowy kon czy konie (wiemy tu na forum, ze to nie tylko jednorazowy spory wydatek, ale i wysokie koszta utrzymania), no i te wklady w gospodarstwo, ktore polegaly nie tylko na plodozmianie, ale i na rozwalaniu starych zabudowan, stawianiu nowych...
                                            jezeli cos mnie tu dziwi, to nie sama kwota, a to, ze zaciagnac takie dlugi zdolal kufniasz bez zdolnoisci do czynnosci prawnych - gdyby Wicio skrecil kark albo zadlawil sie jesiotrem, jego wierzyciele mieliby spore problemy z wydostaniem swoich naleznosci.

                                            PS jesli to byly dlugi zaciagane u lichwiarzy, to faktyczna pozyczona suma mogla wynosic kilkanascie tysiecy, reszte zalatwily procenty
                                            • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 19.02.22, 22:33
                                              przykladowo
                                              Orzeszkowa, tekst o jakies 15 lat starszy od Dewajtisa, lichwiarz wylicza klientowi (pelnoletni, zonaty mezczyzna) jego stan zadluzenia

                                              "przed dwoma laty pozyczyles pan u mnie 5 tys. rubli srebrem (...) te piec tysiecy pozyczylem panu na 30% rocznie (...) otoz od owych pieniedzy przyrosl dwuletni procent, 30 od sta czyni przez dwa lata trzy tysiace, procent dwuletni od nieplaconego takze procentu czyni 900 rubli (...) wiec 3990 procentu, dolaczone do 5 tys. kapitalu, tworza pozycje 8900" (prawie dwukrotnosc, tt)
                                              dalej podobnie, tylko procent wzrasta do 35

                                              Lam
                                              "potrzebujesz pan pieniedzy - rob weksel na piec tysiecy, ja za godzine przyjade z pieniedzmi" - faktycznie przyjechal, tylko z 3,5 tysiacem, przezornie procent pobierajac zawczasu, a jeszcze potracil sobie co nieco za stemple i za fatyge. przez kolejnych kilka lat, osiem zdaje sie, dlug urosl do 20 tysiecy

                                              Zapolska
                                              "miala przed soba takiego pana, co to jeszcze nie byl "cos", ale mogl "czyms" zostac (...) "ja dam panu sto renskich na weksel, ale niech kto solidny za panem poreczy ! (gosc jest nowy w miescie, nie ma poreczyciela) ja panu pozycze bez poreczyciela, ale pan bedzie musial dac duzy procent - ja panu dam te sto renskie, odtrace zaraz na procent dwadziescia guldeny za trzy miesiace i na pierwsza rate miesieczna dziesiec - ja panu dam siedemdziesiat guldeny, pan mnie da weksel z rocznym terminem na sto czterdziesci guldeny"

                                              jezeli Wicio robil podobne interesa liczone w tysiacach, a nie w setkach...

                                              "
                                            • minerwamcg Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 19.02.22, 22:52
                                              Oczywiście, że u lichwiarzy, przecież w Towarzystwie Kredytowem (czy jak się takie instytucje nazywały) by mu nie dali. I dlatego, że był kufniasz, i że znano by jego oględnie mówiąc reputacyą. A ta dobrą nie była.
                                              No tak, kilkanaście tysięcy przepier... można. Ale żeby w sytuacji, kiedy się człowiekowi pali pod zadkiem - o czym Witold wiedział, bo w familijnych spotkaniach gdzie o pieniądzach gadano uczestniczył - na tymże zadku trochę nie usiąść i trybu życia nie zmienić, to już trzeba być idiotą. Czarno widzę jego "karierę" w Ameryce, aczkolwiek mogę sobie wyobrazić, że wylany na mordę przez Marwitza (bo to pewne jak amen w pacierzu) wobec realnej perspektywy głodowej śmierci bierze się do jakiejś roboty i w końcu przemyślawszy sobie parę spraw i dostawszy w wyżej wzmiankowaną część ciała wychodzi na ludzi.
                                              • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 19.02.22, 23:03
                                                To "jesli" to moja niezrecznosc, oczywiscie, ze u lichwiarzy :)
                                                jako nieletni nie mogl pozyczyc ani w Towarzystwie, ani w zadnym banku

                                                wiesz, jak liczyl, ze niedlugo bedzie mial kilkadziesiat tysiecy/majatek takiej wartosci, a pozyczal po kilka i precentow nie sumowal - ten pan u Orzeszkowej dowiedzial sie z duzym zaskoczeniem, ze calosciowo (opisana pozyczka nie byla jedyna) wisi lichwiarzowi bardzo duzo, co wliczajac jego drobne sklepowe dlugi praktycznie czynilo go niewyplacalnym, a starszy byl od Witolda. Literatura tego okresu pelna jest takich los caballeros de grengolada, co rachowac nie umieja nawet majac lat kilkadziesiat, a nie kilkanascie i w efekcie z hukiem wylatuja z posiadlosci
                                                • bupu Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 20.02.22, 09:19
                                                  tt-tka napisała:


                                                  > wiesz, jak liczyl, ze niedlugo bedzie mial kilkadziesiat tysiecy/majatek takiej
                                                  > wartosci, a pozyczal po kilka i precentow nie sumowal - ten pan u Orzeszkowej
                                                  > dowiedzial sie z duzym zaskoczeniem, ze calosciowo (opisana pozyczka nie byla j
                                                  > edyna) wisi lichwiarzowi bardzo duzo, co wliczajac jego drobne sklepowe dlugi p
                                                  > raktycznie czynilo go niewyplacalnym, a starszy byl od Witolda. Literatura tego
                                                  > okresu pelna jest takich los caballeros de grengolada, co rachowac nie umieja
                                                  > nawet majac lat kilkadziesiat, a nie kilkanascie i w efekcie z hukiem wylatuja
                                                  > z posiadlosci
                                                  >

                                                  A to i w życiu się notorycznie zdarzało. Cztery najbliższe memu miejscu zamieszkania majątki poszły na przełomie wieków XIX/XX pod młotek, bo dziedzice byli, jak to ładnie ujelas los caballeros dr grengolada. Jeden chciał interes na produkcji mydła robić i taki był z niego rekin biznesu, że w dwa bodaj lata poszedł z torbami. Drugi się zadłużył po uszy, po czym wymyślił, że jak otworzy browar, to zarobi taka kupę pieniędzy, że wszystkich spłaci i sam będzie się tarzał w luksusach. Zarobił kupę, nie pieniędzy, bo żeby ten browar postawić zadłużył się jeszcze bardziej, tuż przed otwarciem przyjechał komornik i opieczętował browar, dwór oraz folwark, pana dziedzica zostawiając jeno z gaciami na tyłku. Trzeci był jak Wicio i przepuścił pieniądze na rozrywki, a czwarty myślał że na piaszczystej ziemi wszystko mu będzie rosło samo, bez dodatkowych starań. Nie chciało jakoś, a wydatki jaśnie pan miał ogromne, nie na usprawnienia w gospodarstwie bynajmniej.
                                                  • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 20.02.22, 10:52
                                                    Los caballeros to z Olgi Lipinskiej ! tez uwazam, ze ladne i trafne :)

                                                    Majatkow pod mlotek idacych wiecej bylo w zyciu, niz w literaturze, choc i w pismiennictwie niemalo. Ja sie tylko dziwie, ze mogl sie tak zadluzac nielat z perspektywami na majatek co prawda, ale poki co niedyspozycyjny. Tacy tez bywali, oczywiscie, ale albo na mniejsze sumy, albo na sfalszowane weksle, albo pod zastaw ruchomosci (np mamusinych perel), a nie nieruchomosci.
                                                  • minerwamcg Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 20.02.22, 18:04
                                                    A poza tym lichwiarze, doskonale sie orientujący w sprawach majątkowych potencjalnych dłużników, wiedzieli, że się u Witolda "speranda" kurczy, i klucz majątków Pawła Czertwana kawałek po kawałku przechodzi na własność Marka. To z jednej strony było dla nich zabezpieczenie, bo wiadomo było, że Marek długi braciszka wykupi, z drugiej - wiadomo było, że Marek umie liczyć i grosza ponad rzeczywistą wartość zastawianej ziemi nie da. No i Marek długi wykupywał, zanim narosły procenty.
                                                  • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 20.02.22, 20:06
                                                    Marek nie bylby w stanie wykupic weksli za kilkadziesiat tysiecy, ani po smierci ojca, ani nawet rok pozniej. No chyba ze za posag Ireny :)
                                                    na tym polegala lichwa (zakazana przeciez), ze nikt nie pozyczal dwoch tysi na 30 lub wiecej procent, tylko od razu szedl weksel na trzy z hakiem tysiace - znaczy trzy (z hakiem) pozyczylas i tyle trzeba zwrocic
    • iwoniaw Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 02.02.22, 16:42
      Gabriela, idąc na Sylwestra do kuzynki, obawiała się w duchu, ile też i z jaką zawartością butelek dostarczy ekipa młodych poligrafów - z ulgą przyjmuje fakt, iż impreza okazuje się nie być libacją alkoholową w zaawansowanym stadium. W ogóle nie ma takich obaw w kontekście faktu, że na tejże imprezie będą też mlodzi licealiści z jej, Gabrieli, szkoly (Pawełek np.) 😉
      • la_felicja Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 13.02.22, 18:51
        We wstępie do poezji Czechowicza (ale nie pamiętam, czyjego autorstwa był ten wstęp) przeczytałam, że w dwudziestoleciu międzywojennym nie było bardziej rozpitego bractwa niż drukarze.
        • tt-tka Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 13.02.22, 20:15
          No, ale czasy w j mamy jakies cztery dziesieciolecia po dwudziestoleciu ! i mowa o mlodziezy szkolnej, nie o drukarzach juz w fachu ! O) mlodziezy, ktora nawet na sylwka nie przemycila zadnych nielegalnych flaszek !

          nb - imo legenda jak wiele innych... pili oficerowie, lekarze, politycy, a kto bardziej i najbardziej, to chyba niezmierzalne. Mozna przyjac, ze nie pili kolejarze w pracy, bo juz po pracy - nie recze.
        • aniadm Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 13.02.22, 20:28
          Ponoć za komuny też.
          A to dlatego, że dostawali służbowy alkohol do czyszczenia kaszt i czcionek.
          Co prawda był to alkohol techniczny, a nie markowa whisky, ale przy odpowiedniej determinacji i zastosowaniu odpowiednich dodatków dawało się wypić.
          W związku z tym, jak się coś miało do załatwienia w drukarni, należało to robić przed południem. Po południu mało kto coś kojarzył.
      • haszyszymora Re: poligrafia jako czynnik demoralizacji 17.02.22, 05:15
        A to jest akurat uroczo zabawne, że ta Gaba, co wygląda jak chłopak i zabójczo rąbie w kosza, w kontakcie z "ludem" zamienia się w przestraszoną Izabelę Łęcką xD

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka