Dodaj do ulubionych

Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika

21.05.22, 16:03

w wątku "Paczka dla pani Pyziak" wywiązała się dyskusja o potencjalnym ojcostwie Larwy, IGStryby (i nie tylko), która mnie natchła. Natchła mnie ona była do spojrzenia okiem krytycznym na potomstwo Borejkówien.

Otóż moi drodzy kolor uwłosienia nadają dwa pigmenty: feomelanina (czerwonawa) i eumelanina (czorna). Im więcej eumelaniny, tym ciemniejsze włosy, im więcej feomelaniny, tym bardziej rudawo się robi. Łatwo zgadnąć, że gdy dużo jest jednego i drugiego, otrzymujemy ciemne włosy z rudawym połyskiem, bo eumelanina maskuje feomelaninę.Jest on (kolor włosów) zasadniczo kodowany w wielu genach, więc dziedziczenie go jest nader skomplikowane. Z jednym wyjątkiem, mianowicie rude uwłosienie jest przenoszone jednym genem recesywnym, powodującym, że ciało produkuje mnóstwo feomelaniny, za to malutko eumelaniny. Gen recesywny to taki, którego musimy mieć dwie sztuki, od mamusi i od tatusia, żeby zadziałał. Gen dominujący zaś działa będąc tylko w jednym egzemplarzu. Gen rudości jest nader rzadki, występuje u jakichś dwóch procent populacji, przynajmniej w Polsce.

Skierujmy zatem lasery naszych ócz na Borejków. Milicja, blondynka (mało eumelaniny i feomelaniny) oraz rudy Ignac płodzą cztery córki. Dwie rude, dwie blond. Okej, wszystko się zgadza, Milicja najwyraźniej jest nosicielką rudego genu. Dalej jednakowoż robi się zdziwniej i zdziwniej.

Blond Gabon i brunet Pyziak płodzą dwie sztuki dzieci, stalowooką brunetkę Larwę i rudą Pyzę. Gabon może być nosicielką rudego genu, ale że na genetycznej loterii trafiła w drugiego nosiciela, to już mało prawdopodobne. Ponadto Pyza Juliusz jest brunetem, a więc kodowana innym genem niz rudość duża ilość eumelaniny (cecha dominująca) zamaskowałaby ekspresję genu rudości.
Blond Gabon i orzechowy Sałaciarz (oboje ciemnoocy) płodzą razem bladego bruneta IGSa. Czy aby naprawdę razem? Mam wątpliwość, bo ciemny kolor jest dominujący, a Sałaciarz jest szatynem, skąd tu nagle brunet? (zezuje w stronę Sławka Lewandowskiego).

Ruda Ida i cziornyj Mareczek płodzą trzy sztuki. Dwie rude (Łusia i Józkiniowiec) i jeden ciemnooki brunet (Ulej Kaźmirz). O ile brunet Ulej z punktu widzenia genetyki jest możebny, o tyle dwoje ryżych podnosi me brwi wysoko, albowiem kolejna z Borejkówien musiałaby wygrać na męża nosiciela rudego genu. Do tego Mareczek jest brunetem, a przypominam, że duża ilość eumelaniny, powodująca ciemny kolor włosów, maskuje skutecznie ekspresję rudego genu (wywołującego dużą ilość feomelaniny).

Ryża Nutria z ryżym Rojkiem produkują ryże dzieci. Pasuje.

Blond aniołek Pulpet z ciemnowłosym Baltoną produkują (wedle wersji z CZ) złotowłosą Anię i rudozłotą Norę (tak jest opisywana w tekście). I znowu, te same zastrzeżenia co do Gabona i Pyziaka. Kolejny nosiciel genu rudości? Serio? Trzech na czterech nierudych zięciów to nosiciele rudego? Niemożliwość.

To ja zapytowuję: kto to jest ten tajemniczy kochanek-rozpłodnik, prawdopodobnie rudy lub brunet, który romansował energicznie z co najmniej trzema z czterech Borejkówien?
Obserwuj wątek
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 21.05.22, 16:26
      Mnie tchła dokładnie ta sama inspiracja i już chciałam zakładać wątek "WIEM CZEMU PYZIAK UCIEKŁ!!!", ale mnie ubiegłaś.
      A dlaczego uciekł? Bo tak naprawdę żadna z córek nie była jego, albo przynajmniej on mógł tak pomyśleć. A powody, jak widać wyżej miał.
      W tamtym wątku, po wrzuceniu Sławków i pośmianiu się z Grzecha, który się farbuje, by ukryć niewygodną prawdę, dopytałam jeszcze o Pyzę. Niby z której strony ona jest Pyziakówną, tak wizualnie? Żeby chociaż tego krzywego nochala, a tak nic! A przecież na temat chwili poczęcia i roku narodzin Róży też były dyskusje, tam też były jakieś niejasności odautorskie. Nie wiem kto ją mógł zmajstrować (NIE mój Robrojek!). Ale załóżmy, że Janusz podczas "obijania się bez celu", przed Alzacją, poważnie przeanalizował swoją relację z żoną, policzył wszystko, porównał daty i uważnie się przyjrzał bodaj 3-letniej Pyzie (nie wcześniej, bo ciężko jednoznacznie coś zauważyć u niemowlaka). Chyba nietrudno się domyślić co zaczął podejrzewać.
      Przy Larwie, owszem, autorka ciągle podkreślała podobieństwo do ojca, ale przy tak monstrualnych sprzecznościach co do jej wyprodukowania przez Janusza, o niebo wiarygodniejsza jest wersja o Gabrysi idącej do banku nasienia z wymaganiem by dawca wyglądał identycznie jak Pyziak.
      • turzyca Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 22:44
        >o niebo wiarygodniejsza jest wersja o Gabrysi idącej do banku nasienia z wymaganiem by dawca wyglądał identycznie jak Pyziak.

        W PRL? Raczej że miała upodobanie do określonego typu, więc ojciec Tygrysa był zbliżony wyglądem do Pyziaka.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 00:39
        Wie ktoś ile w PRL kosztował test na ojcostwo i czy w ogóle takowe były dostępne? Chcę wiedzieć czy moja teoria o wątpliwościach Pyziaka wobec Pyzy się klei
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 12:53
          Bo jakby się kleiła, to wreszcie byłoby jakieś wyjaśnienie dlaczego CKNUK rozwiódł się również z dziećmi
          • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 12:59
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

            > Bo jakby się kleiła, to wreszcie byłoby jakieś wyjaśnienie dlaczego CKNUK rozwi
            > ódł się również z dziećmi

            Obywatelko! cytujcież na co odpowiadacie! Prooooszęęęęęę! <robi oczka Kota ze Shreka>
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 13:02
              bupu:
              >Obywatelko! cytujcież na co
              >odpowiadacie! Prooooszęęęęęę!
              ><robi oczka Kota ze Shreka>

              A to ja do siebie samej dopisywałam, do tego pytania:

              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:
              >Wie ktoś ile w PRL kosztował test na
              >ojcostwo i czy w ogóle takowe były
              >dostępne? Chcę wiedzieć czy moja
              >teoria o wątpliwościach Pyziaka
              >wobec Pyzy się klei<
        • kooreczka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 13:33
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > Wie ktoś ile w PRL kosztował test na ojcostwo i czy w ogóle takowe były dostępn
          > e? Chcę wiedzieć czy moja teoria o wątpliwościach Pyziaka wobec Pyzy się klei

          Testy na ojcostwo to lata 90, w latach 2000 weszły do szerokiego użycia.
          W PRLu ojcostwo można było z dużą dozą prawdopodobieństwa wykluczyć przy niektórych układach grup krwi, z czego skorzystał Nienacki w Skiroławkach
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 14:17
            kooreczka napisała:
            >Testy na ojcostwo to lata 90, w latach
            >2000 weszły do szerokiego użycia.
            >W PRLu ojcostwo można było z dużą
            >dozą prawdopodobieństwa wykluczyć
            >przy niektórych układach grup krwi
            , z
            >czego skorzystał Nienacki w
            >Skiroławkach

            A wiesz przy których układach, a przy których nie? I przede wszystkim przy ilu z możliwych układów?
            Jakie było prawdopodobieństwo, że układ państwa Pyziaków był z tych, co się nie nadawały do sprawdzenia?

            I w ogóle na ile możliwa, przy tego typu badaniach, w tamtych czasach, była pomyłka (że Pyza, choć niepodobna, naprawdę jest Janusza, ale badanie wykazało, że nie jest, więc Pyziak spakował manatki i wio)?
            • przymrozki Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 17:49
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

              > A wiesz przy których układach, a przy których nie? I przede wszystkim przy ilu
              > z możliwych układów?
              > Jakie było prawdopodobieństwo, że układ państwa Pyziaków był z tych, co się nie
              > nadawały do sprawdzenia?
              > I w ogóle na ile możliwa, przy tego typu badaniach, w tamtych czasach, była pom
              > yłka (że Pyza, choć niepodobna, naprawdę jest Janusza, ale badanie wykazało, że
              > nie jest, więc Pyziak spakował manatki i wio)?

              Te "badania na ojcostwo" to po prostu badanie grupy krwi matki, dziecka i potencjalnego ojca. Rzecz to prosta, relatywnie tania, ryzyko błędu minimalne (wyniki badań grupy krwi są dowodami w polskich sądach od lat '30 XX w.).

              A kiedy ma się już wyniki badań, zostaje prosta krzyżówka jak z podręcznika do biologii, dziedziczenie grupy krwi odbywa się według dobrze zbadanych prawidłowości - za grupę 0 i Rh-odpowiada allel recesywny, za A, B i Rh+ dominujący. Dwoje rodziców z grupą 0 nie może mieć dziecka z grupą A. Dwoje rodziców z grupą A może mieć dziecko z grupą 0. I tak dalej.
              • przymrozki Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 17:55
                przymrozki napisała:


                > Te "badania na ojcostwo"

                Autouzupełnienie - "badanie na ojcostwo" jest w cudzysłowie, bo, jak zauważyła Bupu, to nie jest badanie na ojcostwo. To jest tylko badanie, które czasem pozwala wykluczyć ojcostwo konkretnego kandydata. Potwierdzenie, że pan Maciej z grupą krwi A Rh+ mógłby być ojcem Dyzia z grupą krwi AB Rh+ nie dowodzi, że ojcem Dyzia jest pan Maciej. Matka Dyzia musiałaby w sądzie jeszcze jakoś uprawdopodobnić, że miała z panem Maciejem okoliczność mogącą prowadzić do poczęcia.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 18:19
                  przymrozki napisała:
                  >Autouzupełnienie - "badanie na
                  >ojcostwo" jest w cudzysłowie, bo,
                  >jak zauważyła Bupu, to nie jest
                  >badanie na ojcostwo. To jest tylko
                  >badanie, które czasem pozwala
                  >wykluczyć ojcostwo konkretnego
                  >kandydata.

                  Z tego wynika, że nie dałoby się wtedy tak do końca wykazać czy Pyza jest lub nie jest Pyziaka.

                  >Potwierdzenie, że pan
                  >Maciej z grupą krwi A Rh+ mógłby
                  >być ojcem Dyzia z grupą krwi AB
                  >Rh+ nie dowodzi, że ojcem Dyzia
                  >jest pan Maciej. Matka Dyzia
                  >musiałaby w sądzie jeszcze jakoś
                  >uprawdopodobnić, że miała z
                  >panem Maciejem okoliczność
                  >mogącą prowadzić do poczęcia.

                  I udowodnić, że w czasie tej okoliczności nie było żadnych innych mężczyzn poza panem Maciejem. A jak coś takiego udowodnić?

                  Ad pyziakum, z tego, co piszesz wynika, że jeśli krew wyszła zgodna, to może tak być zarówno dlatego, że Janusz jest ojcem, jak i dlatego, że zbiegiem okoliczności rudy rozpłodnik miał grupę krwi, która zapewnia taki sam wynik (krew nie linie papilarne).
                  • przymrozki Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 18:59
                    tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                    > I udowodnić, że w czasie tej okoliczności nie było żadnych innych mężczyzn poza
                    > panem Maciejem. A jak coś takiego udowodnić?

                    W praktyce wygląda to tak, że jeżeli matka Dyzia wykazałaby, że do kontaktów z panem Maciejem doszło akurat mniej więcej w czasie poczęcia Dyzia, to samo to by wystarczyło. Nie musiałaby udowodnić, że pan Maciej był jedyny.
        • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 14:15
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > Wie ktoś ile w PRL kosztował test na ojcostwo i czy w ogóle takowe były dostępn
          > e? Chcę wiedzieć czy moja teoria o wątpliwościach Pyziaka wobec Pyzy się klei

          W latach 80 w naszym pieknym kraju, jak już ktoś wspomniał, ustalaniu ojcostwa służyły badania serologiczne. Badania te nie pozwalają na wskazanie, że ło, ten tu jest na pewno ojcem, co najwyżej, że tym ojcem może być. Da się natomiast z ich pomocą wykluczyć możliwość czyjegoś ojcostwa. Weźmy na przykład podstawowy podział na grupy A, B, AB i 0. Co to oznacza? Otóż na powierzchni krwinek mogą występować specyficzne białka, zwane antygenami. Istnieją w dwóch rodzajach, A i B. Teraz, jeśli ktoś ma na krwinkach białka typu A, to należy do grupy A, jeśli typu B, to do grupy B, jeśli oba typy, to mamy grupę AB, a jeśli ma krwinki gołe i wesołe, to legitymuje się grupą 0. Gen kodujący brak białek jest recesywny w stosunku do genów kodujących ich obecność, więc jeśli ktoś dostanie od mamuni gen A, od tatunia 0, będzie miał grupę A. Żeby mieć grupę 0 trzeba mieć gen 0 po obu rodzicach. Natomiast jeśli od jednego rodzica dostaje się gen A, a od drugiego B, ląduje się z grupą AB.

          No to teraz wyobraź sobie, że Pyziaczek ma grupę A, Gaba 0. Załóżmy, że Pyziaczek coś tam kiedyś o dziedziczeniu grup krwi przeczytał i mniej więcej ogarnia o co chodzi. Wpada mu w ręce książeczka zdrowia Pyzy i czyta tamże iż Pyzunia ma grupę krwi B. Techniczna niemożliwość przy takich grupach krwi rodziców, w Pyziaczku zatem wzrasta podejrzenie, całkiem słuszne, że nie on tę dziecinę wyprodukował. A jeszcze jeśli przekalkulował sobie datę poczęcia i wyszło mu, że zbieżna jest z czasem kiedy go akurat nie było w pobliżu (bo z książeczki wynika, że dziecię było jak najbardziej donoszone i nie ma mowy o przedwczesnych narodzinach, co wpierała mu Gaba), to mógł dojść do nader konkretnych wniosków.
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 14:50
            bupu napisała:
            >W latach 80 w naszym pieknym kraju,
            >jak już ktoś wspomniał, ustalaniu
            >ojcostwa służyły badania serologiczne. >Badania te nie pozwalają na wskazanie,
            >że ło, ten tu jest na pewno ojcem, co
            >najwyżej, że tym ojcem może być. Da
            >się natomiast z ich pomocą wykluczyć
            >możliwość czyjegoś ojcostwa.
            > (...)
            >No to teraz wyobraź sobie, że Pyziaczek
            >ma grupę A, Gaba 0. Załóżmy, że
            >Pyziaczek coś tam kiedyś o
            >dziedziczeniu grup krwi przeczytał i
            >mniej więcej ogarnia o co chodzi.
            >Wpada mu w ręce książeczka zdrowia
            >Pyzy i czyta tamże iż Pyzunia ma grupę
            >krwi B. Techniczna niemożliwość przy
            >takich grupach krwi rodziców, w
            >Pyziaczku zatem wzrasta podejrzenie,
            >całkiem słuszne, że nie on tę dziecinę
            >wyprodukował.
            > (...)

            A duże było ryzyko pomyłki w dokumentach lub samych badaniach?

            Wgl, przypomniałam sobie to jego "obijanie się bez celu" (gdy był z Polsce po Australii, a przed Alzacją). Serio, Janusz Pyziak, który 3 lata zapieprzał w drukarni zanim poszedł do liceum i murował dziewczynie ścianę miałby się obijać?
            Teraz już mamy wytłumaczenie, a nawet dwa:
            a) deprecha po dowiedzieniu się, że żona urodziła nie jego dziecko
            b) poświęcenie czasu pracy na poszukiwania gacha, który to dziecko zmajstrował, żeby mu obić mordę
            • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 15:06
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


              > A duże było ryzyko pomyłki w dokumentach lub samych badaniach?

              Wedle mojej najlepszej wiedzy laboratoria medyczne mieliśmy całkiem dobre.

              > Wgl, przypomniałam sobie to jego "obijanie się bez celu" (gdy był z Polsce po A
              > ustralii, a przed Alzacją). Serio, Janusz Pyziak, który 3 lata zapieprzał w dru
              > karni zanim poszedł do liceum i murował dziewczynie ścianę miałby się obijać?
              > Teraz już mamy wytłumaczenie, a nawet dwa:
              > a) deprecha po dowiedzieniu się, że żona urodziła nie jego dziecko
              > b) poświęcenie czasu pracy na poszukiwania gacha, który to dziecko zmajstrował,
              > żeby mu obić mordę

              Z tym obijaniem się to też dziwnie było. Aniella wspomina, iż Pyziak, po powrocie z Australii, obijał się pół roku, zanim wybył do Alzacji, tym samym przepadając na wieki. Wiemy z OwR, że z Australii wrócił w marcu 1983 roku, więc zgodnie ze wspomnieniami Anielli musiałby wybyć we wrześniu 1983. Wrzesień pora stosowna na winobranie, ale jak w takim razie spłodził Larwę, narodzoną 10 grudnia 1984? Zdalnie?
              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 15:57
                bupu napisała:
                >(...). Wiemy z OwR, że z Australii
                >wrócił w marcu 1983 roku, więc
                >zgodnie ze wspomnieniami Anielli
                >musiałby wybyć we wrześniu 1983.
                >Wrzesień pora stosowna na
                >winobranie, ale jak w takim razie
                >spłodził Larwę, narodzoną 10
                >grudnia 1984? Zdalnie?

                Trzeba zapytać szpiegów, których Milicja za nim posłała. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że niby po rozwodzie kontakt z Jaśkiem się urwał i Gaba nic nie wie co się z nim dzieje, a jednocześnie jej matka wie o nim zaskakująco dużo? SKĄD, pytam się, Mila wie, że ekszięć założył drugą rodzinę (Kalamburka) i że pisuje do siostry (TiR)? Bo nie wierzę, że sam jej się pochwalił podczas pamiętnej wizyty po pijaku.
                • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 18:38
                  tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                  > Trzeba zapytać szpiegów, których Milicja za nim posłała. Bo jak inaczej wytłuma
                  > czyć fakt, że niby po rozwodzie kontakt z Jaśkiem się urwał i Gaba nic nie wie
                  > co się z nim dzieje, a jednocześnie jej matka wie o nim zaskakująco dużo? SKĄD,
                  > pytam się, Mila wie, że ekszięć założył drugą rodzinę (Kalamburka) i że pisuje
                  > do siostry (TiR)? Bo nie wierzę, że sam jej się pochwalił podczas pamiętnej wi
                  > zyty po pijaku.

                  Nie wierzę takoż, że zwierzyłaby się jej Alma, zionąca do Borejkow niechęcią jak Smok Wawelski ogniem. Siostra Pyziaczka prędzej chwycilaby w objęcia osobnika z dżumą, niż siadła przy kawie z Milicją.
                  • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 19:10
                    >Nie wierzę takoż, że zwierzyłaby się
                    >jej Alma, zionąca do Borejkow
                    >niechęcią jak Smok Wawelski
                    >ogniem. Siostra Pyziaczka prędzej
                    >chwycilaby w objęcia osobnika z
                    >dżumą, niż siadła przy kawie z
                    >Milicją.

                    A ty wiesz, że akurat to mi się wydaje prawdopodobne? Alma, którą zapamiętałam z TiR, choć nie lubi Borejków, jednocześnie wydaje się być równie "dulska" jak oni (ślub cywilny jest be and all that jazz), przynajmniej w moim odbiorze.

                    Może właśnie tak było, że gdy trafiła na Milę, powiedziała jej, trochę demonstracyjnie, że "brat ma teraz nową rodzinę w Australii, ta panna z Poznania była tylko cywilna i nic dla niego nie znaczy, a w ogóle to wcale nie był w więzieniu i nie przyniósł wstydu rodzinie! A ja jestem wybitną sepcjalistką od gramatyki opisowej, tak przy okazji!"
                    Podczas gdy w rzeczywistości te zdjęcia nowej rodziny mogły być już dawno nieaktualne, a pan Wiśniak, naprawiając sąsiadce kran, mógł przy okazji wygrzebać parę starych listów adresowanych a to z kicia, a to z Brazylii...
                    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 08.09.22, 13:51
                      tajna_kryjowka_pyziaka (czyli mua) napisała:
                      > Trzeba zapytać szpiegów, których
                      >Milicja za nim posłała. Bo jak
                      >inaczej wytłumaczyć fakt, że niby po
                      >rozwodzie kontakt z Jaśkiem się
                      >urwał i Gaba nic nie wie co się z nim
                      >dzieje, a jednocześnie jej matka wie
                      >o nim zaskakująco dużo? SKĄD,
                      >pytam się, Mila wie, że ekszięć
                      >założył drugą rodzinę (Kalamburka)
                      >i że pisuje do siostry (TiR)? Bo nie
                      >wierzę, że sam jej się pochwalił
                      >podczas pamiętnej wizyty po pijaku.

                      Ej, w ogóle kiedy była ta wizyta, ktoś pamięta?
                      Bo właśnie mnie zaświtało, że jeśli była wtedy, kiedy już istniały testy DNA na ojcostwo, to mielibyśmy od razu jej przyczynę (dlaczego po tylu latach) - tym razem Janusz miał szansę zdobyć jednoznaczne dowody w kwestii ojcostwa Pyzy (a stres związany z dylematem jak później postąpić w zależności od wyników, zaprowadził go do kielicha)
                      • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 08.09.22, 15:06
                        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


                        > Ej, w ogóle kiedy była ta wizyta, ktoś pamięta?

                        Około roku 1993. O wizycie dowiadujemy się z listu, który ma niepełną datę (19xx), jednak jest wspomniane, że Janusz zjawił się po dziesięciu latach przejazdem w Poznaniu. Zatem skoro jego poprzednia bytność w Poznaniu, zakończona wyjazdem na winobranie, wypadła w roku 1983, lub 84, przeto wizyta o której mowa w liście musiała odbyć się w roku 1993 lub 94.

                        > Bo właśnie mnie zaświtało, że jeśli była wtedy, kiedy już istniały testy DNA na
                        > ojcostwo, to mielibyśmy od razu jej przyczynę (dlaczego po tylu latach) - tym
                        > razem Janusz miał szansę zdobyć jednoznaczne dowody w kwestii ojcostwa Pyzy (a
                        > stres związany z dylematem jak później postąpić w zależności od wyników, zaprow
                        > adził go do kielicha)

                        W tym celu musiałby dysponować nie tylko własnym materiałem biologicznym, ale i Pyzinym. I to w obfitości, bowiem testy DNA w tamtych czasach wymagały bardzo dużych próbek. Pytanie skąd by miał ów materiał wziąć...
                        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 10.09.22, 12:00
                          bupu napisała:
                          >Około roku 1993. O wizycie
                          >dowiadujemy się z listu, który ma
                          >niepełną datę (19xx), jednak jest
                          >wspomniane, że Janusz zjawił się
                          >po dziesięciu latach przejazdem w
                          >Poznaniu. Zatem skoro jego
                          >poprzednia bytność w Poznaniu,
                          >(...) wypadła w roku 1983,
                          >lub 84, przeto wizyta o której mowa
                          >w liście musiała odbyć się w roku
                          >1993 lub 94.

                          Czyli idealnie na poczęcie Ignasia...

                          >W tym celu musiałby dysponować
                          >nie tylko własnym materiałem
                          >biologicznym, ale i Pyzinym.
                          >(...) Pytanie skąd by miał
                          >ów materiał wziąć...
                          Może właśnie po to przyszedł na Roosevelta. Pytanie czy wpadł na ten pomysł na trzeźwo czy po kielichu...
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 21.05.22, 16:35
      Co do ryżego kochanka-rozpłodnika, moja wersja jest taka:

      UWAGA, DRASTYCZNE TREŚCI!

      Milicja, rozczarowana od pierwszego wejrzenia pierwszym potencjalnym zięciem, zatrudniła jakiegoś rudego do produkcji... ekhem, ekhem... co by mogła córkom wstrzykiwać gdy spały.
      Gdyby to była "Gra o tron", to kto wie czy nie podebrałaby samemu Ignacowi, również w trakcie snu.

      Mam nadzieję, że mój znajomy psychiatra tego nie czyta...
      • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 21.05.22, 17:58
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

        > Co do ryżego kochanka-rozpłodnika, moja wersja jest taka:
        >
        > UWAGA, DRASTYCZNE TREŚCI!
        >
        > Milicja, rozczarowana od pierwszego wejrzenia pierwszym potencjalnym zięciem, z
        > atrudniła jakiegoś rudego do produkcji... ekhem, ekhem... co by mogła córkom ws
        > trzykiwać gdy spały.
        > Gdyby to była "Gra o tron", to kto wie czy nie podebrałaby samemu Ignacowi, rów
        > nież w trakcie snu.
        >
        > Mam nadzieję, że mój znajomy psychiatra tego nie czyta...


        Może jednak nie idźmy w tę stronę...
        • ciotka.scholastyka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 23.05.22, 13:20

          > Może jednak nie idźmy w tę stronę...

          Zdecydowanie nie.
    • guineapigs Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 21.05.22, 17:24
      Ja tu sie o genetyce wypisywac nie bede, bo sie na tym nie znam. Jedno, co moge napisac to to, ze to faktycznie 'loteria', bo gdzies mi sie obilo o oczy, ze zeby jakis gen sie uaktywnil, to potrzebne sa okreslone warunki. Co oznacza, ze gen sie moze uaktywnic, albo nie. Co z kolei dalej oznacza, ze manie jakiegos genu wcale nie oznacza, ze zostanie on 'odkodowany' w potomstwie.
      Ale jakie sa warunki konieczne i wystarczajace oraz jakie sa statystyki - pojecia nie mam.
      Tu niedawno wypowiadala sie Kocynder w niedalekim watku - ze ma siostre (jak zrozumialam rodzona a nie przyrodnia), ktora ma zupelnie inna budowe ciala niz kocynder we wlasnej osobie, w zwiazku z czym ciuchow sobie podkradac nie ma sensu, bo nie pasuja.

      Pyza jest nieszczupla (odchudza sie), Laura opisywana jako smukla. Wynika z tego, ze nieszczuplosc Pyzy nie jest 'wina' przejadania sie, a wrodzonych predyspozycji. To samo u Borejkowien: Gaba, Ida i Nutria szczuple z natury, Pulpet nieszczuply (ale to moze akurat kwestia wiekszego apetytu).

      Pojecia nie mam, czy geny koloru wlosow dzialaja tak samo, jak geny budowy ciala.

      Z wlasnego ogrodka: moj rodzony papa byl brunetem jak sie patrzy (teraz jest siwiejacym lysielcem lub lysiejacym siwuchem), a jego rodzony brat (znajac moja babcie jest to raczej pewne...) - byl blondynem.
      Moja mama jest sliczna z twarzy (jest po prostu z natury 'panna z insta', nie przesadzam: maly zgrabny nos, owal twarzy rasowy, kosci policzkowe jak po operacji plastycznej, usta jak maliny), ojciec z twarzy po prostu Ordynat Michorowski (ogolnie przystojny jest facet do dzis, nie ma co gadac, mamusia natomiast z figury podupadla z wiekiem...), zas ja z twarzy 'po prostu folklor' - jak to zgrabnie ujmowala moja kolezanka odnosnie twarz nalanych i ogolnie nieszlachetnych w swym wyrazie.

      Jest jeszcze cos takiego, ze geny moga sie 'odkodowac' dopiero w nie kolejnym, ale nastepnym/nastepnych po kolejnym pokoleniu. Czyli nie 'dostaniesz' genu mamy, a gen babci czy prababci. Mam na mysli nie tyle genu, co mozliwosci jego odkodowania.

      Jeszcze co do Pyzy. Ona byla opisana jako miedzianowlosa. Moze to nie ruda, a wlasnie jakis rodzaj szatynki czy brunetki z blond polyskiem dalo taki efekt?

      Mojej mamie tluszcz sie osadza na d***pie, jak i jej calej rodzinie. Mnie sie nie osadza nigdzie, ja po prostu nie tyje nigdzie, Z linii mojego papy kobiety tyja zas wszedzie, od gory do dolu. Ja jestem za chuda, chocbym zarla 5 tys kalorii - po prostu, za przeproszeniem, co wchodzi to i wychodzi. Biust mam duzy z racji gruczolow nie tluszczu, biodra szerokie bo kosci - ale zeby gdzies tam sie zebral tluszcz to prozne nadzieje. A w rodzinie wszystkie baby maja tluszcz, z obu linii. Wyjatkiem jedynie moja babcia ze strony ojca - ona tez byla szczapa o figurze klepsydry (czyli duzy biust, waska talia i szerokie kosci bioder, ale te biodra bez tluszczu, po prostu kosci a nie seksowne kraglosci/tyleczki). Ale to tylko ona, zadna inna kobieta z tej linii rodziny. Wszystkie inne to jablko-gruszki jak leci, czyli tluste wszedzie, czasami bardziej tu lub tu, ale ogolnie to wszedzie tluste.

      Nie bede sie wtracac w genetyke, bo to nie proste rownanie na delte, ale cos o wiele bardziej skomplikowanego. Niestety, wiem jedno: na tej loterii mnie sie trafily same karty do wymiany. Niestety, zycie to nie poker i musze grac tym, co mi dalo pierwsze rozdanie.

      A do Ad Remu: faktycznie zastanawia, ze Borejkowie wypelniaja te nisze statystyczna 'bycia rudym'. Mam wrazenie, ze jedyni rudzi w Pznaniu to Borejkowie z pochodzenia. Bo ogolnie ludzi rudych w spoleczenstwie jest malutki procent, a tu, w Poznaniu, caly /lub niemal caly/ ten procent wypelniaja potomkowie Borejkow. Recesywny gen Borejkow jest silniejszy niz nierecesywny innych?
      Czyli jak to kiedys ktos dal do myslenia: Borejkowie to kosmici?
      • pi.asia Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 17:24
        guineapigs napisała:


        > Czyli nie 'dostaniesz' genu mamy, a gen babci czy prababci. Mam na mysli nie tyle genu, co mozliwosci jego odk
        > odowania.
        >


        Ja jestem za chuda, chocbym zarla 5 tys kalorii. Wyjatkiem jedynie moja babcia ze strony ojca - ona tez byla szczapa o figurze klepsydry (czyli duzy biust, waska talia i szerokie kosci bioder, ale te biodra bez tluszczu, po prostu kosci a nie seksowne kraglosci/tyleczki).
        > Ale to tylko ona, zadna inna kobieta z tej linii rodziny.

        Bardzo często córka dziedziczy geny nie po mamie czy tacie, lecz po babci ze strony taty. Analogicznie - syn po dziadku ze strony mamy. Idzie to jakoś z przeskokiem o jedno pokolenie.
        Moja rodzina jest politechniczna: brat, mama, tata, dziadek ze strony mamy - wszyscy studiowali na PCz, męska część nawet tam wykładała. Brat wrodził się w dziadka.
        Ja się wyłamałam i poszłam na ogrodnictwo. Po wielu latach dowiedziałam się, że babcia ze strony taty też kończyła ogrodnictwo...
        Genu nie wydłubiesz ;)
        • guineapigs Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 21:41
          Pi asia sie wylamala i wtyjasnia to genetyka:
          'Moja rodzina jest politechniczna. Ja się wyłamałam i poszłam na ogrodnictwo. Po wielu latach dowiedziałam się, że babcia ze strony taty też kończyła ogrodnictwo...'

          A to jeszcze ciekawsze niz dziedziczenie koloru wlosow czy oczu. Cz mozna odziedziczyc zainteresowania, talenty? Ja talent a raczej predyspozycje wokalne/muzyczne moge sobie wyobrazic - budowa krtani na przyklad, ale czy tzw. talent aktorski moze byc dziedziczny? Nie pisze polskim podworku, ale czy w Holyludzie sa takie przypadki? Czy dzieci D. Hoffmana sa aktorami?
          W Polsce mamy taki przyklad: Grzegorz Markowski to wybitny wokalista i interpretator, zas jego corka kariery nie robi, wcale sie nie wybila. Byc moze krtan ma, ale czegos tu zabraklo.
          W plastyce mamy klan Kossakow. Niech sie historyk sztuki wypowie na temat: czy oni wszyscy geniusze, czy nepotyzm i marka.
          Ze brunet splodzi bruneta - to do ogarniecia. Ale czy artysta splodzi artyste?
          Oczywiscie nie urodzilam sie wczoraj i wiem, ze zeby byc gwiazda to trzeba miec cos wiecej niz tylko predyspozycje a nawet talent (dzis w zasadzie wystarczy gola d***a) - ale do adremu: czy zainteresowania/talenty sa dziedziczne tak jak wlosy czy oczy?
          Czy Pi asia odziedziczyla gen ogrodniczki po babci? czy moze po prostu babcia byla dla Pi asi bliska i kochana na tyle, ze Pi asia po prostu zafascynowala sie ogrodnictwem bo babcia? BTW i IMHO: zeby ogrodniczyc to tez trzeba miec szczescie czy tam talent. Ja sie staram a mi wszystko usycha i zdycha. Nawet skalniaki. Mysle, ze Bog wyraznie mi sugeruje, bym MU sie nie mieszla w cokolwiek i po prostu sobie gdzies poszla.
          • pi.asia Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 23:01
            guineapigs napisała:

            > Pi asia sie wylamala i wtyjasnia to genetyka:
            > 'Moja rodzina jest politechniczna. Ja się wyłamałam i poszłam na ogrodnictwo.
            > Po wielu latach dowiedziałam się, że babcia ze strony taty też kończyła ogrodni
            > ctwo...'
            >
            > A to jeszcze ciekawsze niz dziedziczenie koloru wlosow czy oczu. Cz mozna odzie
            > dziczyc zainteresowania, talenty?

            Istotny jest fakt, że jest to dziedziczenie z przeskokiem o jedno pokolenie. I w dodatku "na krzyż" - córka dziedziczy po linii ojca, syn po linii matki.


            > Czy Pi asia odziedziczyla gen ogrodniczki po babci? czy moze po prostu babcia b
            > yla dla Pi asi bliska i kochana na tyle, ze Pi asia po prostu zafascynowala sie
            > ogrodnictwem bo babcia?

            Tego, że babcia kończyła szkołę ogrodniczą, dowiedziałam się po wielu latach od jej śmierci. Fakt, była kochana i cudowna, ale mój kontakt z nią ograniczał się do mniej więcej dwóch tygodni latem i bardzo sporadycznych wizyt, np. imienin. A do ogrodnictwa ciągnęło mnie od urodzenia.
            Co było o tyle dziwne, że w najbliższej rodzinie było dwoje inżynierów i dwoje wykładowców Politechniki Częstochowskiej. Ojciec przynosił do domu rysunki techniczne studentów do oceny, a ja lubiłam przy nim siedzieć, słuchając wyjaśnień, że ta strzałka jest za krótka, a ta linia za gruba, i wymiary źle opisane. I było to dla mnie fascynujące. Ale gen po babci zwyciężył.


            >BTW i IMHO: zeby ogrodniczyc to tez trzeba miec szczes
            > cie czy tam talent.
            Trzeba kochać rośliny z wzajemnością. Jeśli jest to miłość jednostronna - nic z tego nie wyjdzie. Wtedy uschnie nawet rojnik na skalniaku i kaktus w domu.
          • turzyca Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 23.05.22, 10:39
            > Ale czy artysta splodzi artyste?

            Jako nastolatka okazjonalnie byłam babysitterką wnuczki bardzo znanego polskiego ilustratora. Urodziła się po jego śmierci, nie miała szansy być w żaden sposób przez niego ukształtowna. Jej rodzic, dziecko ilustratora, realizował się w muzyce. To była miła dziewuszka, łatwa do opieki, zazwyczaj spędzałyśmy popołudnia czytając lub skladając origami. Raz, raz jedyny, podkusiło mnie, żeby zaproponować wspólne rysowanie. Zdaje się, że chodziło o tło do figurek origami. Narysowałam coś, a ona się na mnie popatrzyła z takim jakby zaskoczeniem, wzięła ołówek do ręki i od pierwszego kopa narysowała coś, co znacznie przekraczało mój ówczesny poziom. Obecny zresztą też. A ona miała wtedy z pięć lat, może sześć, na pewno dziecko przedszkolne. Ja mam dysgrafię, ona niejako przeciwieństwo tego. I zakładam, że tak jak dysgrafia jest warunkowana genetycznie tak i ten drugi biegun jest kwestią pewnych predyspozycji genetycznych. Żeby to przekuć w sukces trzeba oczywiście ogromu pracy, samozaparcia, wsparcia oraz łutu szczęścia, ale to ta różnica między rzemieślnikiem a artystą.
            • minerwamcg Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 29.05.22, 12:24
              Auuu! Przypomniałaś mi traumatyczne doświadczenie z Wigilii zespołu, w którym byłam rodzajem tekstopisarza.
              Do fortepianu usiadła pięcioletnia Dorotka, córka flecisty, szefa zespołu. Zagrała kolędę, a potem grzecznie zrobiła mi miejsce - proszę, teraz ty!
              Łomatko. I wytłumacz tu niewinnemu dziecku (dziś to jest artystka całą gębą, wybitna skrzypaczka), że są na tym świecie ludzie nie umiejący grać. W ogóle! Niemuzykalni! Nieodróżniający na słuch G od F! Nuty czytający "na małpę"!
      • kocynder Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 28.05.22, 07:51
        Owszem, Kocynder się. I tak, siostra jak najbardziej rodzona. I pisałam, że owszem, budowę mamy taką, że na bardzo upartego i w sytuacji awaryjnej - jedna może skorzystać z ciuchów drugiej. Ale od razu widać, że ciuch źle leży, jest niedopasowany.
        A co do dziedziczenia kolorytu: mój tata ma dwie siostry. On był całe życie czarnowłosy jak krucze skrzydła. Jego jedna siostra jest złotawą blondynką, a druga ciemną szatynką. I też nie ma wątpliwości, że są rodzeństwem. :)
    • briar_rose Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 21.05.22, 18:39
      Bardzo mnie ten temat zaciekawił, więc pozwolę sobie na lekki off-top ( nie bijcie jelitkami! ). Czy rzeczywiście rude potomstwo jest tak rzadkie w przypadku związków z partnerami o innej barwie owłosienia? Bardzo interesuję się historią, szczególnie żywotami wielkich kobiet i historiami różnych dynastii. I otóż nasz poczciwy Henryk VIII angielski, ze swoich różnych żon ( ciemnowłosych i blondyneczki ) miał wszystkie dzieci rude, od Marii Krwawej, po Elżbietę I i Edwarda. Jak to wyjaśnić? Na genetyce nie bardzo się znam, ale szalenie mnie to interesuje. Sledząc początki dynastii Tudorów, rodzicami Henia był brunet ( brązowe-kasztanowe włosy ) i blondynka, Elżbieta York. A ich liczne potomstwo również było rudawe. Jak to wyjaśnić?
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 21.05.22, 18:47
        To Katherine Parr i Katherine Howard nie były rude?
      • tt-tka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 21.05.22, 18:53
        te "wszystkie rude" dzieci Henryka to raptem czworka, w tym nie wiem, czy nieslubny Fitzroy byl rudy i jaki koloryt miala jego matka; Maria na portretach przedstawiana jest raczej jako ciemnowlosa niz stricte ruda; oraz pytanie - jakich kosmetykow sie wowczas uzywalo /roznych, wiem :)/ i czy one nie podbarwialy wlosow ?

        Elzbieta York byla blondynka, ale tak ogolnie to recesywny gen rudosci mogla miec, kolorytu jej przodkow nie znam, i moglo sie to odezwac w potomstwie do trzeciego pokolenia (na jej wnukach skonczyla sie dynastia, prawda?)
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 21.05.22, 19:19
          >Maria na portretach przedstawiana jest >raczej jako ciemnowlosa niz stricte ruda; >oraz pytanie - jakich kosmetykow sie >wowczas uzywalo /roznych, wiem :)/ i czy >one nie podbarwialy wlosow ?

          A może nie włosy były podbarwione, a farba na ich portretach? W sensie, że z czasem pociemniała, kojarzę skądś, że na bardziej zamierzchłych obrazach tak się zdarza

          >Elzbieta York byla blondynka, ale tak >ogolnie to recesywny gen rudosci mogla >miec, kolorytu jej przodkow nie znam, i >moglo sie to odezwac w potomstwie do >trzeciego pokolenia (na jej wnukach >skonczyla sie dynastia, prawda?)

          U Yorków byli rudzi, pamiętam, że jej kuzyn był rudy, więc jeśli ona również, to wspólni dziadkowie z automatu też.
        • mmoni Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 24.05.22, 17:12
          tt-tka napisała:


          >
          > Elzbieta York byla blondynka, ale tak ogolnie to recesywny gen rudosci mogla mi
          > ec, kolorytu jej przodkow nie znam, i moglo sie to odezwac w potomstwie do trze
          > ciego pokolenia (na jej wnukach skonczyla sie dynastia, prawda?)
          >

          Dynastia Tudorów tak, natomiast jest jeszcze potomstwo sióstr Henryka Marii i Małgorzaty. Oto przegląd prawnucząt Elżbiety z tych, których portrety udało mi się znaleźć

          Z prawnucząt: nieszczęsna Lady Jane Grey nie ma chyba żadnego wiarygodnego portretu (w sensie, że wiadomo na 100%, że to ona osobiście pozowała). Jej prawie równie nieszczęsna siostra Katarzyna (na miniaturze z synkiem) wygląda na rudawą
          https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/6c/Lady_Katherine_Grey_and_her_son_Lord_Edward_Beauchamp_v2.jpg
          I kolejna nieszczęsna Mary Grey
          https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/0f/Hans_Eworth_Lady_Mary_Grey_1571.jpg

          Najsłynniejsza z prawnuczek Elżbiety czyli Maria Stuart, niewątpliwie ruda (to jest portret z czasów młodości we Francji, wiec w miarę wiarygodny, bo potem nosiła peruki, zresztą jak i Elżbieta)
          https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/e9/Fran%C3%A7ois_Clouet_-_Mary%2C_Queen_of_Scots_%281542-87%29_-_Google_Art_Project.jpg
          Earl of Moray, jej brat przyrodni (nieślubny), ciężko powiedzieć coś o kolorycie
          https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/88/James_Stewart_Earl_of_Moray.jpg
          Młody Lord Darnley z jeszcze mlodszym bratem Charlesem (przypomina mi się "Pitt młodszy i Pitt jeszcze młodszy" z Blackaddera)
          https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/02/Hans_Eworth_Henry_Stuart_Lord_Darnley_and_Lord_Charles_Stuart.jpg
      • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 21.05.22, 19:51
        briar_rose napisał(a):

        > Bardzo mnie ten temat zaciekawił, więc pozwolę sobie na lekki off-top ( nie bij
        > cie jelitkami! ). Czy rzeczywiście rude potomstwo jest tak rzadkie w przypadku
        > związków z partnerami o innej barwie owłosienia? Bardzo interesuję się historią
        > , szczególnie żywotami wielkich kobiet i historiami różnych dynastii. I otóż na
        > sz poczciwy Henryk VIII angielski, ze swoich różnych żon ( ciemnowłosych i blon
        > dyneczki ) miał wszystkie dzieci rude, od Marii Krwawej, po Elżbietę I i Edward
        > a. Jak to wyjaśnić? Na genetyce nie bardzo się znam, ale szalenie mnie to inter
        > esuje. Sledząc początki dynastii Tudorów, rodzicami Henia był brunet ( brązowe-
        > kasztanowe włosy ) i blondynka, Elżbieta York. A ich liczne potomstwo również b
        > yło rudawe. Jak to wyjaśnić?

        Elżbieta York nie była blondynką, ona była ruda jak marchew. Dowód rzeczowy nr 1:

        https://spartacus-educational.com/TUDelizabethyork.jpg?ezimgfmt=rs:161x269/rscb1/ng:webp/ngcb1

        Zdjęcie poglądowe nr 2:

        https://www.rct.uk/sites/default/files/styles/rctr-scale-1300-500/public/collection-online/6/a/54430-1531903923.jpg?itok=jpC0g3ro

        I nr 3:

        https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c6/Elizabeth_of_York%2C_right_facing_portrait.jpg

        Proszę zwrócić uwagę na marchewkowe włosięta wyglądające spod nakrycia głowy na każdym z portretów. Tak na marginesie, na Wyspach Brytyjskich i w Kraju Basków stężenie rudych jest największe w Europie.

        Wróćmy do Tudorów. Maria Tudor, córka Henia Ósemki i Katarzyny Aragońskiej była rudawą blondynką, z wiekiem zaś jej włosy nieco ściemniały. Katarzyna z kolei to córka Izabeli Kastylijskiej, na niektórych portretach przedstawianej z koafiurą rudą jak pożar lasu, będącej ponadto prawnuczką (o ile dobrze liczę) Jana z Gandawy, Lancastera. A wśród Lancasterów rudych nie brakowało, zatem silny brunet Jan mógl być nosicielem genu rudości, który przeszedł następnie na jego potomków. W tym Izabelę.

        Drugim (oficjalnym) dzieckiem Henia Ósemki była Elżbieta Tudor, niezaprzeczalnie ruda jak marchew. Jej matką była Anna Boleyn, brunetka, córka Tomasza Boleyn, który wyglądał tak:

        https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/57/ThomasBoleyn1.jpg

        Sądząc z tej płomiennej brody, gen rudości niewątpliwie posiadał.

        No i dziecię numer trzy, Edward VI. Też rudy jak marchew. Jego mamusią była Jane Seymour. Ruda, sądząc z portretu pędzla Holbeina.

        https://i0.wp.com/maryannadair.com/wp-content/uploads/2021/01/holbein-jane-seymour.jpg?fit=609%2C900&ssl=1

        No ale to są Wyspy Brytyjskie, gdzie od jednej trzeciej do połowy populacji ma rude geny, w Polsce natomiast 2-5 procent. Znacząca różnica. Tymczasem Borejkówny losują mężów z takim genem jedna po drugiej.
        • briar_rose Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 21.05.22, 20:06
          Oj, bardziej niż portretami, kierowałabym się zapiskami im współczesnych. Bo z obrazem może rzeczywiście być różnie, jak choćby opisywana przez historyków Mary "Rose" Tudor, piękna siostra Henryka, na jednym z portretów ma włosy niemal czarne.

          Katarzyna Aragońska, matka Marii Krwawej miała wedle przekazów bardzo długie ( mogła na nich siadać) blond włosy o rudawym odcieniu, bardzo białą cerę, niebieskie oczy, bardzo wysokie czoło i mocno zarysowaną linię szczęki ( czyli nijak nie miała typowo hiszpańskiej urody, którą nawiasem mówiąc zawsze odznaczają się aktorki ją grające w filmach i serialach! ).

          Włosy Elżbiety York rzeczywiście były opisywane jako rudozłote.

          Anna Boleyn, matka Elżbiety I. Według opisów współczesnych o czarnych gęstych, prostych i bardzo długich włosach.Miała śniadą cerę, co wtedy uważało się za poważny mankament na urodzie. Brązowe oczy w kształcie migdałów. Sporych rozmiarów nos.

          Jane Seymour - Wedle opisów miała blond włosy, bardzo jasną cerę ( przezywano ją bladolicą), niebieskie, wyłupiaste oczy. A teraz coś o jej urodzie - kiedy Anna dowiedziała się dla kogo Henryk chce ją zostawić była niezwykle zdziwiona. Bynajmniej nie spowodował tego fakt że chce się z nią rozwieść tylko, jak stwierdziła ,,dla kobiety od której jest tyle razy ładniejsza..'', była pewna bowiem że chodzi o jedną z ponętnych francuskich dam dworu. Portret który załączyłaś pochodzi z 1544 roku i przedstawia Marię Tudor, pędzla mistrza Johna.

          Katherine Parr i Katherine Howard nie miały z Heniem żadnych dzieci, ale obie są opisywane jako kobiety o brązowych włosach.


          • briar_rose Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 21.05.22, 20:16
            O, byłabym zapomniała, wrzucam jeszcze jako ciekawostkę :D

            Zachowany do naszych czasów kosmyk włosów Marii Tudor ( siostry, nie córki Henryka, królowej Francji ):

            i.pinimg.com/564x/cc/ff/71/ccff71a3291e8489f0aee32661226dc3--mary-tudor-tudor-rose.jpg

            Prześliczna Maria na portrecie, z włosami ciemnymi:

            3.bp.blogspot.com/-yXJlvK4ixeU/UflJyTJDeVI/AAAAAAAAAMs/etPmMlEa_xY/s1600/Mary_Tudor_Charles_Brandon.jpg

            Tak więc z portretami lepiej uważać. Chyba, że włosy rozjaśniły się wraz z czasem?

            Gen rudości odziedziczyły też nieślubne dzieci Henryka z Mary Boleyn, ich wnuczka Lettice Knollys była bardzo podobna do Elżbiety ( ale ponoć o wiele od niej ładniejsza, co królową wkurzało :D ) i ogniście rude włosy:

            upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/0e/Lettice_Knollys1.jpg
          • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 18:25
            briar_rose napisał(a):



            > Jane Seymour - Wedle opisów miała blond włosy, bardzo jasną cerę ( przezywano j
            > ą bladolicą), niebieskie, wyłupiaste oczy. A teraz coś o jej urodzie - kiedy An
            > na dowiedziała się dla kogo Henryk chce ją zostawić była niezwykle zdziwiona. B
            > ynajmniej nie spowodował tego fakt że chce się z nią rozwieść tylko, jak stwier
            > dziła ,,dla kobiety od której jest tyle razy ładniejsza..'', była pewna bowiem
            > że chodzi o jedną z ponętnych francuskich dam dworu. Portret który załączyłaś p
            > ochodzi z 1544 roku i przedstawia Marię Tudor, pędzla mistrza Johna.

            O uuuups. Ależ wtopa. Zaćmienie umysłu, ani chybi.
    • przymrozki Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 10:31
      Wnoszę o uwzględnienie poprawki, że w polskiej puli genetycznej dominują "jasne" geny. Jest stosunkowo mało ludzi, którzy do maszyny losującej w loterii genetycznej wrzucają swoim dzieciom po dwa allele ciemnookie, ciemnowłose lub ciemnokarnacyjne. Dużo u nas na przykład niebieskookich dzieci ciemnookich rodziców. Z tego też powodu coś, co na południu Europy mogłoby budzić podejrzenia ojca, po polskim ojcu raczej spłynie jak po kaczce - w końcu wystarczy po jednym jasnookim dziadku po każdej ze stron, żeby dziecko miało co najmniej 25% szansy na jasne oczy niezależnie od koloru oczu rodziców. A to się przecież często zdarza, ciemne oczy są u nas w mniejszości. A dziedziczenie koloru włosów jest jeszcze bardziej złożone, więc jeszcze więcej cudów może się stać.

      A do rzeczy.
      1. Gabriela (ciemne oczy, jasne włosy, na pewno ma allel jasnych oczu) plus jasnooki, ciemnowłosy Pyziak mają:
      a) rudą, ale ciemnooką Pyzę, która ma potem dwoje małych blondynów z Szopem-blondynem
      b) ciemnowłosą, ale jasnooką Laurę, która ma małego blondyna z kartonowym Adaaamem (z tym, że ten karton jest blond)
      Ta sama Gabriela plus orzechowowłosa Kalarepa mają bruneta, co jest zasadniczo niemożliwe, bo "jasne geny" są recesywne, dziecko nie powinno być ciemniejsze niż każde z rodziców. Tenże brunet ma dziecko z jasną blondynką, ale nie ma danych o jego kolorycie.

      Morał - o ile możliwe jest, że Gabriela była wierna Pyziakowi (pod warunkiem, że Pyziak był nosicielem rudego genu), o tyle Grzegorza robiła na szaro (a może na stalowo...) jak się patrzy.

      2. Ida (rude włosy, jasne oczy) i Marek (ciemne włosy) mają:
      a) ciemnookich, ale rudych Józinka i Łusię. Józinek rozmnożył się z jasną blondynką, ale nie wiemy jeszcze, co z tego wyszło. Łucji jak mniemam trafił się brunet, bo Jacek, z tego co rozumiem, fenotypowo poszedł w podobieństwo do ojca Japończyka.
      b) ciemnowłosego Uleja, który jest starym kawalerem i żaden dzidziuś nie czeka na niego w przyszłości.

      Morał - Idzie musiał się trafić mąż z rudym genem. To już drugi na tym małym świecie!

      3. Natalia (jasne oczy, rude włosy) ma jasnookiego rudego męża (trzeci nosiciel genu!) i dwoje pasujących do tego układu dzieci. Szymon ma nieznaną nam z opisu dziewczynę, a Jędrek zapewne złowi fioletowookie Chucherko o trudnym do nazwania kolorze włosów (czy to ciemny blond, czy jasny brąz - zależy od ustawień ekranu).

      4. Patrycja (jasne oczy, bardzo jasne włosy) z blondynem Baltoną ma dwie blondynki, co by nawet pasowało, ale wszystkie tu jesteśmy złośliwe i pamiętamy, że Ania urodziła się ruda i w rudości spędziła swe lata szczenięce. Ania jest starą panną i hańba jej, ale Nora wyjdzie za blondyna i powije mu dziecko nieznanego kolorytu.

      Morał: czwarty! czwarty zięć z rudym genem!

      Morał Generalny 1: 100% córek Borejki przynajmniej raz w życiu urodziło dziecko nosicielowi rudego genu.
      Morał Generalny 2: z pięciorga dzieciatych wnucząt Borejki, 100% urodziło dziecko jasnemu lub bardzo jasnemu blondynowi. Być może ze schematu wyłamie się Łucja i Jędrek.



      • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 16:54
        przymrozki napisała:

        >
        > Z tego też powodu coś, co na południu Europy mogłoby budzić podejrzenia ojca, p
        > o polskim ojcu raczej spłynie jak po kaczce - w końcu wystarczy po jednym jasno
        > okim dziadku po każdej ze stron, żeby dziecko miało co najmniej 25% szansy na j
        > asne oczy niezależnie od koloru oczu rodziców. A to się przecież często zdarza,
        > ciemne oczy są u nas w mniejszości. A dziedziczenie koloru włosów jest jeszcze
        > bardziej złożone, więc jeszcze więcej cudów może się stać.

        Ależ oczywiście.

        > A do rzeczy.
        > 1. Gabriela (ciemne oczy, jasne włosy, na pewno ma allel jasnych oczu) plus jas
        > nooki, ciemnowłosy Pyziak mają:
        > a) rudą, ale ciemnooką Pyzę, która ma potem dwoje małych blondynów z Szopem-blo
        > ndynem
        > b) ciemnowłosą, ale jasnooką Laurę, która ma małego blondyna z kartonowym Adaaa
        > mem (z tym, że ten karton jest blond)
        > Ta sama Gabriela plus orzechowowłosa Kalarepa mają bruneta, co jest zasadniczo
        > niemożliwe, bo "jasne geny" są recesywne, dziecko nie powinno być ciemniejsze n
        > iż każde z rodziców. Tenże brunet ma dziecko z jasną blondynką, ale nie ma dany
        > ch o jego kolorycie.

        Nornica Stryba jest brunetką.


        > Morał - o ile możliwe jest, że Gabriela była wierna Pyziakowi (pod warunkiem, ż
        > e Pyziak był nosicielem rudego genu), o tyle Grzegorza robiła na szaro (a może
        > na stalowo...) jak się patrzy.

        W rzeczy samej, też o tym pisałam.

        > 2. Ida (rude włosy, jasne oczy) i Marek (ciemne włosy) mają:
        > a) ciemnookich, ale rudych Józinka i Łusię.

        Józkiniowiec ma oczy niebieskie (WdO),

        Józinek rozmnożył się z jasną blond
        > ynką, ale nie wiemy jeszcze, co z tego wyszło. Łucji jak mniemam trafił się bru
        > net, bo Jacek, z tego co rozumiem, fenotypowo poszedł w podobieństwo do ojca Ja
        > pończyka.

        Owszem, jest brunetem.


        > b) ciemnowłosego Uleja, który jest starym kawalerem i żaden dzidziuś nie czeka
        > na niego w przyszłości.
        >
        > Morał - Idzie musiał się trafić mąż z rudym genem. To już drugi na tym małym św
        > iecie!

        I to jest podejrzane.

        > 3. Natalia (jasne oczy, rude włosy) ma jasnookiego rudego męża (trzeci nosiciel
        > genu!)

        Posiadacz. Nosicielem byłby wtedy, gdyby miał gen rudości a nie był rudy.

        i dwoje pasujących do tego układu dzieci.
        > 4. Patrycja (jasne oczy, bardzo jasne włosy) z blondynem Baltoną ma dwie blondy
        > nki, co by nawet pasowało, ale wszystkie tu jesteśmy złośliwe i pamiętamy, że A
        > nia urodziła się ruda i w rudości spędziła swe lata szczenięce. Ania jest starą
        > panną i hańba jej, ale Nora wyjdzie za blondyna i powije mu dziecko nieznanego
        > kolorytu.
        >
        > Morał: czwarty! czwarty zięć z rudym genem!

        Atmosfera się zagęszcza.

        > Morał Generalny 1: 100% córek Borejki przynajmniej raz w życiu urodziło dziecko
        > nosicielowi rudego genu.
        > Morał Generalny 2: z pięciorga dzieciatych wnucząt Borejki, 100% urodziło dziec
        > ko jasnemu lub bardzo jasnemu blondynowi.

        Mam wrażenie, że IGS i Józkiniowiec jednak osobiście nie rodzili.
        • przymrozki Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 17:43
          No to teraz pytanie - czy siostry B. miały radar rudego genu i pod tym kątem dobierały sobie partnerów (plus do tego Gabriela raz poszła w tango w temacie produkcji beniaminka, ewentualnie Ida też), czy też co najmniej trzy z nich miały mężów pokazowych, a źródłem ich ciąż był jakiś rudy sprawca.

          No i skąd w Posen taka nadpodaż jasnych blondynów?
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 18:11
            >>No to teraz pytanie - czy siostry B. >>miały radar rudego genu i pod tym >>kątem dobierały sobie partnerów (plus >>do tego Gabriela raz poszła w tango w >>temacie produkcji beniaminka, >>ewentualnie Ida też), czy też co >>najmniej trzy z nich miały mężów >>pokazowych, a źródłem ich ciąż był >>jakiś rudy sprawca.

            Skoro wersja hardkorowa z kazirodztwem odpada, a testy genetyczne przed każdą randką mało prawdopodobne, to może chociaż znajdzie się w książkach jakiś epizodyczny rudzielec, który mógłby być winowajcą, za sam kolor włosów? Nawet przypadkowy przechodzeń, ktokolwiek
            • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 18:23
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

              > Skoro wersja hardkorowa z kazirodztwem odpada, a testy genetyczne przed każdą r
              > andką mało prawdopodobne, to może chociaż znajdzie się w książkach jakiś epizod
              > yczny rudzielec, który mógłby być winowajcą, za sam kolor włosów? Nawet przypad
              > kowy przechodzeń, ktokolwiek

              Nie chce nic mówić, ale jedyną rudą osobą nieborejczą w całej Sadze jest Robrojek...
              • przymrozki Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 20:08
                bupu napisała:

                > Nie chce nic mówić, ale jedyną rudą osobą nieborejczą w całej Sadze jest Robroj
                > ek...

                Robrojek, który znika niespodziewanie, no po prostu kamień w wodę, akurat w okolicach czasu narodzin Pyzy...

                Widzę to nawet. Rozanielony Janusz czeka na pierwsze okazanie mu córki, pełen napięcia staje przed szybą, położna okazuje mu rudego oseska, Januszowi mina się wydłuża, a Robert jest już w drodze do Łodzi. Zmartwiony Janusz pakuje się do Alzacji przetrawić miłosny zawód z dala od schadenfreude teściowej, a Gabriela wyławia sobie na pocieszenie jakiegoś stalowookiego szatyna w celu poczęcia Laury, a potem bruneta, bo zamarzył jej się Ignaś.
                • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 21:38
                  przymrozki napisała:

                  > bupu napisała:
                  >
                  > > Nie chce nic mówić, ale jedyną rudą osobą nieborejczą w całej Sadze jest
                  > Robroj
                  > > ek...
                  >
                  > Robrojek, który znika niespodziewanie, no po prostu kamień w wodę, akurat w oko
                  > licach czasu narodzin Pyzy...
                  >
                  > Widzę to nawet. Rozanielony Janusz czeka na pierwsze okazanie mu córki, pełen n
                  > apięcia staje przed szybą, położna okazuje mu rudego oseska, Januszowi mina się
                  > wydłuża, a Robert jest już w drodze do Łodzi. Zmartwiony Janusz pakuje się do
                  > Alzacji przetrawić miłosny zawód z dala od schadenfreude teściowej, a Gabriela
                  > wyławia sobie na pocieszenie jakiegoś stalowookiego szatyna w celu poczęcia Lau
                  > ry, a potem bruneta, bo zamarzył jej się Ignaś.

                  Nie wiem kim był ów brunet, co spłodził był IGSa, ale co do ojca Larwy to dalej obstawiam, że Gaba pocieszała się w krzepkich ramionach Sławka Lewandowskiego. No bo popatrzcie same: Ida zerwała ze Sławkiem będąc jeszcze na studiach, co wspomina Aniela w BBB. To pozwala nam ustalić, że owo zerwanie z hukiem odbyło się między 1983 a 1988 rokiem. Larwa urodziła się w 1984, w grudniu. Może zabiegana studentka medycyny potrzebowała nieco czasu, żeby najpierw dostrzec podobieństwo Larwy do Sławeczka, a potem policzyć to i owo. Siostry bez niezbitych dowodów udusić się nie odważyła, ale ze Sławkiem zerwała na wieki.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 22:16
                  przymrozki napisała:

                  >>Robrojek, który znika niespodziewanie, no po prostu kamień w wodę, akurat w okolicach czasu narodzin Pyzy…
                  Widzę to nawet. Rozanielony Janusz czeka na pierwsze okazanie mu córki, pełen napięcia staje przed szybą, położna okazuje mu rudego oseska, Januszowi mina się wydłuża, a Robert jest już w drodze do Łodzi.<<

                  Jedno muszę przyznać tej teorii - wyjaśnia skąd wziął się ten smęcący dziad z "Córki Robrojka". Po prostu zaraził się wiadomo którędy od Gabochłona i przepoczwarzył w rozpamiętującego dawne krzywdy Gabrojka.

                  P.S. Doceniam, że Pyziaczek okazał się niewinną ofiarą.
              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 20:15
                >>Nie chce nic mówić, ale jedyną >>rudą osobą nieborejczą w całej >>Sadze jest Robrojek...

                ZATŁUKĘ...
                To już wolę schadzki Borejkówien z panem Jankowiakiem albo Metodym, oni są siwi i nie wiadomo jaki kolor włosów mieli w młodości, może właśnie rudy!
    • turzyca Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 22.05.22, 23:51
      A to ja jeszcze dorzucę jedną rzecz, która wszystkim pięknie umyka. Otóż mam kolegę w typie Johna Lennona, którego zresztą rodzony brat wygląda jak rasowy Kolumbijczyk (śniady, ciemnowłosy, z masywną szczęką), zupełnie niepodobni do siebie, a zarazem bardzo podobni do obydwojga rodziców, który mi kiedyś powiedział, że on jest bardzo ciemnym blondynem. Parsknęłam śmiechem, ale usłyszałam wytłumaczenie, które mi dało do myślenia - otóż on nie ma tego czerwonego barwnika. I doszłam do wniosku, że to ma sens, tylko w polskim nie ma odpowiedniego słownictwa, nie rozróżnia się tych podtonów.
      Jak się patrzy na ten typowy podział typów kolorystycznych - wiosny i jesienie mają włosy właśnie z czerwonym barwnikiem, w odcieniach dowolnych od jaśniutkiego blondu, który można określić jako złoty (w przeciwieństwie do platyny, która jest chłodna!), przez truskawkowy, bardziej podbity rudością, miodowy, słoneczny, przez ciemniejsze odcienie z jednej strony opisywane bardziej jako rude, z drugiej bardziej jako odcienie brązu (ale wciąż w ciepłych odcieniach, ze złotymi czy miedzianymi refleksami) aż po brązowo-czarne czyli czarne ale właśnie z ciepłą nutą. I jak nazwać taki kolor po polsku?
      Przykłady tzw. ciemnej jesieni: kodstylu.pl/typy-kolorystyczne-ciemna-jesien/ (angielski google da jeszcze ciemniejsze przykłady).
      Na drugiej osi mamy lata i zimy - w kolorystyce znowu od blond do czarnych, ale one nie będą podbite czerwienią, więc mamy blond platynowy, piaskowy, mysi, a potem to co z braku laku nazywamy brązowym. Tylko są to zimne odcienie brązu. Kończy się oczywiście na królewnie Śnieżce, czarne włosy, czasem wręcz z granatowym połyskiem.

      Teraz pozwolę sobie na krótką erupcję nienawiści do brązowego: takiego koloru nie ma! Brązowy to jest pojęcie worek, potwornie subiektywne i do tego praktycznie nieprzetłumaczalne. W łacinie w ogóle nie ma odpowiednika, niemiecki ma braun, ale jeszcze do XVIII wieku to był raczej odcień fioletowego, trochę jak nasz brunatny w sensie brunatnych siniaków, dopiero z czasem znaczenie przeniosło się na odcienie pomarańczy i czerwieni. Anglicy, wychodząc z tego samego początkowego "brun", uważają brąz za mieszaninę żółci, ew. pomarańczy. Rosjanie brązowy określają mianem w sumie korzennego, w sensie zrobionego z kory. Każde przejście granicy językowej, w przypadku krajów o silnych odmianach regionalnych zgoła właśnie zmiana regionu, powoduje, że tracimy definicję brązu. A jeszcze dojdźmy do kategoryzowania beżu czy khaki (dla mnie khaki jest wyraźnie zielone, mój współlokator nie odróżniał bluzy khaki od brązowego fotela, zlewały mu się.)
      Stąd wszelkie opisy kolorów powyżej blond i poniżej czarnego są koszmarnie nieprecyzyjne i mogą kryć cokolwiek. Chyba że ktoś używa czegoś mierzalnego, nazw z palety, którą da się wyrazić w RGB czy CMYK.

      Np. takie orzechowe włosy - mówimy o kolorze orzechów laskowych (ciepły odcień) czy włoskich (zimny)? Czy może w ogóle o tym, co uzyskamy farbujac włosy orzechami?
      • tt-tka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 23.05.22, 09:26
        odcinajac sie od genetyki, w ktorej nie wyszlam poza doswiadczenia zakonnika Grzegorza, a pozostajac przy kolorach - sa autorki i autorzy, ktore/zy potrafia nawet ten klopotliwy braz okreslic precyzyjnie i najlepiej to wychodzi w starych kryminalach "ogolnie rzecz biorac szatynka, chyba kasztanowe (jak wyglada kasztan, wiemy), ale sam pan wie, ze to nic nie znaczy, ja dzis jestem blondynka i sama nie wiem, jaki kolor wybiore na zime", "piekny odcien miedzi" a nawet w "Przeminelo z wiatrem" cztery rude panny Tarleton, kazda w innym odcieniu, byly ladnie i obrazowo zroznicowane, wlasnie kasztanowa, marchewkowa, zlocistoruda i jeszcze jakas
        • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 28.05.22, 17:16
          tt-tka napisała:

          > odcinajac sie od genetyki, w ktorej nie wyszlam poza doswiadczenia zakonnika Gr
          > zegorza, a pozostajac przy kolorach - sa autorki i autorzy, ktore/zy potrafia n
          > awet ten klopotliwy braz okreslic precyzyjnie i najlepiej to wychodzi w starych
          > kryminalach "ogolnie rzecz biorac szatynka, chyba kasztanowe (jak wyglada kasz
          > tan, wiemy), ale sam pan wie, ze to nic nie znaczy, ja dzis jestem blondynka i
          > sama nie wiem, jaki kolor wybiore na zime", "piekny odcien miedzi" a nawet w "P
          > rzeminelo z wiatrem" cztery rude panny Tarleton, kazda w innym odcieniu, byly l
          > adnie i obrazowo zroznicowane, wlasnie kasztanowa, marchewkowa, zlocistoruda i
          > jeszcze jakas
          >


          Pod rondami kapeluszy było widać wszystkie odcienie rudych włosów - czerwonawe włosy Hetty, złocistoblond Kamili, miedzianokasztanowate Randy i marchewkowe - małej Betty.

          Tako stoi w moim egzemplarzu.
          • tt-tka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 28.05.22, 17:22
            W moim pewnie tez tako stoi, wlasnie taki opis platal mi sie w pamieci !
            i prosze, wszystkie rude, ale zroznicowane i dalo sie to opisac tak, ze czytelnik wie, jakie wlosy miala kazda panna Tarleton
    • turzyca Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 23.05.22, 00:30
      Jeśli chodzi o prawdopodobieństwo rudości, to już je kiedyś przerabialiśmy np. tu: forum.gazeta.pl/forum/w,25788,134983502,134983502,Jasne_wlosy_Gabrysi.html?p=143759167
      i tu:
      forum.gazeta.pl/forum/w,25788,95202900,95202900,Forumna_Ksiega_Cytatow.html?p=99035435
      To jest ważne, bo rude dziedziczy się inaczej niż blond.

      Ja tylko dorzucę, że Pulpecja była ciepła w odcieniu, loczki miała złote, a ciemnowłosy Baltona był za młodu blond Bobciem, odcienie chyba nie zostały opisane, ale dzieci blond i w ciepłej tonacji mogą być, czemu nie, zgadza się.

      Tonacja Gabona jest niejasna, bo bywa opisywana jako osoba z jasnopopielatą strzechą (czyli zimny blond, ogólnie typ lata) to w KK, ale też ze słomianymi włosami, co sugeruje ciepłą tonację. Zakładając ciepłą tonację u niej i Janusza, który miał blond rodzica, mamy Pyzę z wyraźnie ciepłą tonacją (ale zastrzelmy się przy określeniu koloru włosów, bo one są opisywane w przeróżny sposób od rudych przez miedziane, a chyba zaczyna w ogóle jako jasnowłose dziecko), bo po Januszu nie odziedziczyła ciemnych włosów oraz Tygrysa z ciemnymi włosami o odcieniu niewiadomym. Określenia szatyn i brunet używane są w literaturze zamiennie, bo w sumie brunet pochodzi od tego nieszczęsnego brun, we francuskim (a i niemieckim) używane na brązowowłose osoby, tak samo zresztą jak szatyn. I w ogóle patrz punkt "nie umiemy mówić o odcieniach brązu".
      • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 23.05.22, 08:49
        turzyca napisała:


        > Ja tylko dorzucę, że Pulpecja była ciepła w odcieniu, loczki miała złote, a cie
        > mnowłosy Baltona był za młodu blond Bobciem, odcienie chyba nie zostały opisane
        > , ale dzieci blond i w ciepłej tonacji mogą być, czemu nie, zgadza się.

        Oczywiście, że mogą, nikt tego nie neguje. To, co wywołuje naszą podejrzliwość, to to, że najwyraźniej wszystkie cztery panny Borejko poślubiły nosicieli rudego genu. Który akurat w polskiej populacji jest niezwykle rzadki.


        > Tonacja Gabona jest niejasna, bo bywa opisywana jako osoba z jasnopopielatą str
        > zechą (czyli zimny blond, ogólnie typ lata) to w KK, ale też ze słomianymi włos
        > ami, co sugeruje ciepłą tonację. Zakładając ciepłą tonację u niej i Janusza, kt
        > óry miał blond rodzica

        O kolorystyce rodziców Janusza nic nie wiemy. Nawet u Almy nie było żadnych zdjęć ich rodziców.

        > mamy Pyzę z wyraźnie ciepłą tonacją (ale zastrzelmy się
        > przy określeniu koloru włosów, bo one są opisywane w przeróżny sposób od rudyc
        > h przez miedziane, a chyba zaczyna w ogóle jako jasnowłose dziecko),

        Nie. Pyza jest opisywana od początku jako ruda, miedziana, w ostateczności kasztanowa. Wszystkie powyższe kolory wymagają ekspresji genu rudości, w ostatnim przypadku (kasztanowy) lekko zamaskowanej dużą ilością eumelaniny. Aby taka ekspresja była możliwa, Pyza musiałaby posiadać dwie sztuki genu, od mamusi i od tatusia. Co znowu oznacza że wszystkie Borejkowny wylosowały facetów z tym rzadkim genem, co jest mało prawdopodobne.


        bo po Janu
        > szu nie odziedziczyła ciemnych włosów oraz Tygrysa z ciemnymi włosami o odcieni
        > u niewiadomym. Określenia szatyn i brunet używane są w literaturze zamiennie, b
        > o w sumie brunet pochodzi od tego nieszczęsnego brun, we francuskim (a i niemie
        > ckim) używane na brązowowłose osoby, tak samo zresztą jak szatyn. I w ogóle pat
        > rz punkt "nie umiemy mówić o odcieniach brązu".
        >

        Tygrys jest nader konsekwentnie opisana jako brunetka (loki jak czarne węże), a MM rozróżnia te dwa odcienie. Jasno to wynika że wszystkich tomów.
        • turzyca Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 23.05.22, 11:23
          >Wszystkie powyższe kolory wymagają ekspresji genu rudości,

          O ile to jest ten jeden gen. A właśnie z lektury forum dowiedziałam się, że to nie takie oczywiste. Senseeko to bardzo starannie wyliczała kiedyś, linkowałam powyżej, ale skopiuję tutaj:

          "> Rudy Ignac + blond Mila = 2 blond i 2 rude córki

          Taki efekt (fenotypy rude i blond) moglibyśmy z tej krzyżówki uzyskać tylko
          wtedy gdy i Mila i Ignac byliby heterozygotami

          Aa x Aa
          (Ale wtedy oboje byliby rudzi)
          Jednak jeśli rudy (co jest bardzo prawdopodobne) ma wiele alleli wielokrotnych
          od aa - żółtawy blond do AA czerwony rudy poprzez a1, a2 itd charakteryzujace
          się różnymi odcieniami i natężeniem feomelaniny od żółtego przez pomarańczowy do
          czerwonego
          Wtedy Mila mogłaby być np aa1 a Ignac aA
          dałoby to w efekcie dzieci blond aa,
          blond o kolorze włosów Mili aa1,
          bardziej rudych niż Ignac - Aa1
          i o kolorze Ignaca aA.

          Niewykluczona jest też sytuacja że Mila jest powiedzmy aa1 a Ignac a1A
          co by dawało blondynki aa1,
          jasnorude, czy wręcz pomarańczowe a1a1
          i rude a1A
          Oczywiście podobnych kombinacji może być więcej.
          A jeśli do tego dołożymy jakąś odmianę genu b która występowałaby choćby tylko u
          Mili, to zyskamy jeszcze dodatkową gamę odcieni z komponentą jasnobrązową.
          Np Mila mogła być aa1b0b1 - złota blondynka w kolorze starego złota
          (żółty plus pomarańczowy plus lekki brąz)
          Ignac Aa1b0b0 - rudy (czerwony) bez komponenty brązowej (choć chyba przynajmniej
          jedno b miał, bo MM nic nie wspomina o takich przypadłościach jak w przypadku
          Natalii, która z pewnością była b0b0 a z rudości A - i drugi allel albo blond
          albo inny z alleli a np pomarańczowy - zaraz to samo nam wyjdzie w krzyżówce)

          W układzie aa1b0b1 x Aa1b0b0 możemy teoretycznie otrzymać nawet osobnika
          Aa1b0b0 czyli bardzo rudego, takiego jak Natalia, nadwrażliwego na słońce
          (czerwony+pomarańczowy i bez eumelaniny)
          i powiedzmy Aa1b1b0 o ciemniejszych nieco włosach i bardziej odpornego na
          działanie promieni słonecznych
          oraz pszeniczną blond Pulpę aa1b0b0 o jasnej karnacji
          i nieco ciemniejszą Gabę aa1b1b0

          Innymi słowy wszystko się zgadza

          > 1 blond Gaba + 1 szatyn Pyziak = 1 szatynka tygrysia & 1 miedziana(?) Pyza
          (czy 1 ruda alela Gaby po ojcu dalaby rade 2 szatynowym Pyziaczym i 1 Gabinej
          blond aleli?)

          aa1b1b0 - Gaba x Pyziak aabb (plus dodatkowy gen na odcień Pyziaka, ten stalowy
          ;) )

          to daje aab1b (plus geny Pyziacze) wychodzi Tygrys
          i a1ab0B co daje pomarańczowy przyciemniony ciemnobrązowym, wychodzi miedziana
          Pyza (zamiast stalowego odcienia wzięła ten "zwykły")
          (pewnie włączyły się jeszcze geny rozpraszające melaninę, wiec wydaje się
          bardziej ruda niż jest, choć marchewkowa chyba nigdy nie była prawda? A
          miedziany to przecież brąz (b) z rudawym (a1) odcieniem.
          >
          > 1 blond Gaba + 1 krecony kasztan Grzes = 1 ulizany brunet?! (to > po
          listonoszu czy po Pyziaku?;)

          kręcony jest dominujacy więc Grześ spokojnie mógł byc heterozygotą, bo fenotyp
          będzie ten sam

          krecony Kk x prostowłosa kk daje prostowłosego Miągwę kk

          kolor ma B od tatusia i b1 od mamusi plus aa po obojgu
          wychodzi aaBb1 brunet o lekko kasztanowatym odcieniu.
          >
          > 1 ruda Ida + 1 szatyn/brunet Palys = 2 rude dzieci?

          Spokojnie: Ida - Aa1b1b0
          A od Idy dominuje nad a od Pałysa więc dzieciaki wychodzą rude tą Ignacowo,
          Nataliowo i Idusiowo rudą(czerwoną) rudością.
          Ale z równym prawdopodobienstwem (50%) może się im począć dziecko które
          odziedziczy od Idy pomaranczowe a1 a od Marka a i będzie tylko rudawe (jak Pyza).
          Teraz dołóżmy kombinację brązów:
          Od Idy b1 lub b0 czyli kolor albo zda się w 100% na rodzaj brązu Marka albo da
          taki lekko ciemniejszy efekt. Marek był szatyn/brunet, wiec pewnie Bb1 albo coś
          podobnego, może nawet Bb0.
          Więc mogą mieć dzieci rude, miedziane, ciemny blond a nawet rudawy blond.

          > 1 blond Pulpa + 1 buraczkowy-popielaty blond Baltona = 2 rude dzieci?

          Pulpa aa1b0b0
          jak widać oba potomki dostały po jednym allelu a1, drugi pewnie a od Baltony
          (choć wykluczyć się nie da, że i u niego jakiś rudawy allel tez wystąpił i
          wzmocnił efekt Pulpy) i allele b0 b0 od obojga (Baltona musiał mieć choć jeden
          b0 skoro był popielaty)
          to dało w efekcie rudzielców, ale mogą jeszcze
          Re: odcienie jednej barwy i genetyka - dokonczenie
          senseeko 21.10.08, 22:32
          > 1 blond Pulpa + 1 buraczkowy-popielaty blond Baltona = 2 rude dzieci?

          Pulpa aa1b0b0
          jak widać oba potomki dostały po jednym allelu a1, drugi pewnie a
          od Baltony (choć wykluczyć się nie da, że i u niego jakiś rudawy allel tez
          wystąpił i wzmocnił efekt Pulpy) i allele b0 b0 od obojga (Baltona musiał
          mieć choć jeden b0 skoro był popielaty)
          to dało w efekcie rudzielców, ale mogą jeszcze począć jasnych blondasków i
          popielatych
          >
          > 1 ruda Nutria + 1 rudy Rojek = 2 rude dzieci (to chyba jedno ok)
          >
          Jak najbardziej. Choć nie da się wykluczyć i pomarańczowych blondasków, skoro
          Rojek począł swego czasu blond Bellę
          Ufff..."
          • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 28.05.22, 17:00
            turzyca napisała:

            > >Wszystkie powyższe kolory wymagają ekspresji genu rudości,
            >
            > O ile to jest ten jeden gen. A właśnie z lektury forum dowiedziałam się, że to
            > nie takie oczywiste. Senseeko to bardzo starannie wyliczała kiedyś, linkowałam
            > powyżej, ale skopiuję tutaj:
            >
            > "> Rudy Ignac + blond Mila = 2 blond i 2 rude córki
            >
            > Taki efekt (fenotypy rude i blond) moglibyśmy z tej krzyżówki uzyskać tylko
            > wtedy gdy i Mila i Ignac byliby heterozygotami

            Nie. Nie można być rudym heterozygotą.

            > Aa x Aa
            > (Ale wtedy oboje byliby rudzi)
            > Jednak jeśli rudy (co jest bardzo prawdopodobne) ma wiele alleli wielokrotnych
            > od aa - żółtawy blond do AA czerwony rudy poprzez a1, a2 itd charakteryzujace
            > się różnymi odcieniami i natężeniem feomelaniny od żółtego przez pomarańczowy d
            > o
            > czerwonego
            > Wtedy Mila mogłaby być np aa1 a Ignac aA
            > dałoby to w efekcie dzieci blond aa,
            > blond o kolorze włosów Mili aa1,
            > bardziej rudych niż Ignac - Aa1
            > i o kolorze Ignaca aA.

            No więc nie. Obfitość feomelaniny, niezbędną by być rudym, wywołuje jeden gen. Nie koduje on przepisu na żadną z melanin, tylko na białko, które przestawia melanocyty na produkcję eumelaniny lub feomelaniny, zależnie od potrzeb. Jeśli ten gen, nazwijmy go Rudym, jest wadliwy w pewien określony sposób, melanocyty dostają wciąż info, że proszę robić feomelaninę, a eumelaniny robią malutko lub wcale. Jest to gen recesywny, co oznacza, że należy go mieć w dwóch egzemplarzach, żeby organizm go użył. Mając do dyspozycji gen normalny i wadliwy organizm sięgnie po normalny. Jasne do tego momentu?

            No to jedziemy dalej. To, ile organizm będzie robił melanin jest zapisane w innych genach niż gen Rudy, on koduje tylko białko, sterujące melanocytami. W ten sposób geny blond, kodujące wszak małą ilość obu rodzajów melaniny, mogą niejako maskować ekspresję genu rudego, bo i feomelaniny będą melanocyty robić mało, zgodnie z zapisem genetycznym. I stąd właśnie mogą się brać te wszystkie truskawkowe i złote blondy, czy ciepłe brązy.

            Dlatego też problem jaki poddaję w tym wątku pod rozwagę, to nie różnorodność umaszczenia wśród potomstwa Borejkówien, tylko to, że wszystkie cztery panny Borejko, jak jedna żona, znalazły sobie na mężów posiadaczy rudego genu. Który, powtarzam, w Polsce akurat jest dosyć rzadki. Kasztanowa/miedziana Pyza, płomiennie rudzi Józin z Łucją, czy złotoruda Nora, muszą być homozygotami jeśli chodzi o rudy gen, czyli mieć takowy od matki i od ojca. Albo zatem panny Borejko mają niesłychane szczęście na loterii genetycznej, albo dysponują tajemniczym radarem wykrywania rudego genu, albo za kulisami siedzi jakiś rudzielec i radośnie chichocze.
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 28.05.22, 14:49
      Mamy "oficjalną odpowiedź" na temat genezy borejkowskiej genetyki.
      Dorzucam stryja Józeczka (czy on nie miał być brunetem?)
      • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 28.05.22, 16:32
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

        > Mamy "oficjalną odpowiedź" na temat genezy borejkowskiej genetyki.
        > Dorzucam stryja Józeczka (czy on nie miał być brunetem?)

        Niestety, tekst na zdjęciu jest nieczytelny. Co do Józeczka, to zacytuję KK:

        Stryj Józeczek, rudy i chudy, melancholijny jak jego brat Ignacy, spojrzał w sufit, chrząknął i wielkim haustem opróżnił filiżankę z kawą.

        Obywatel ze zdjęcia jest wprawdzie rudy, ale ani chudości, ani melancholii w jego zażywnym obliczu nie dostrzegam.
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 28.05.22, 17:02
          GEN RUDOWŁOSYCH

          Zarówno Weronika, nasza Babcia, jak i Dziadek Walenty

          byli rudzielcami. Pewnie też i dlatego ich ze sobą wyswatano. Najstarszy z pięciorga dzieci tej pary, Marian, także był rudowłosy. Stefan, drugi z kolei, był szatynem. Maria (zwana Lucią) - szatynka! Zofia, czyli nasza Mama, była wręcz niezwykle ruda - miała wspaniałe, bujne, lśniące włosy o uderzającym wprost kolorze szlachetnego ciemnoczerwonego brązu.

          Seweryn, trzeci, jasnorudy.

          „Na przykładzie tej rodziny można prześledzić prawo Mendla" - żartowała. Ale wtedy była już lekarzem i miała dystans do swoich dziewczęcych kompleksów.

          W czasach jej dzieciństwa i młodości rudzielce nie byli lubiani. Często ich wyśmiewano, nazywano Judaszami, uważano za fałszywych i podejrzanych, słowem - ,,innych" - a ona bardzo mocno to odczuwała, bo już była ,,inna" - nieśmiała, niepewna siebie, biednie ubrana, często głodna. Zarazem była też jednak dumna i ambitna, bardzo pracowita, miała też dobry, mocny i pogodny charakter i oczywiście przodowała w nauce, a życie przynosiło jej coraz nowe sposoby na poprawę samooceny. W efekcie umiała wszystko: gotować, piec, smażyć cudowne konfitury, szydełkować, szyć, haftować, wyrabiać koronki, frywolitki, swetry i czapki, ale i majsterkować, tapicerować, murować, układać glazurę, naprawić żelazko, piecyk gazowy, wiertarkę dentystyczną czy pralkę, wyleczyć najtrudniejsze przypadki, wymyślać nowe odkrywcze metody operacyjne, recytować Owidiusza po łacinie, pisać nowatorskie prace naukowe i zabawne wiersze, fascynujące wspomnienia i trudne szarady.

          Podziwiałam Mamę i żałowałam jej z całego serca, kiedy opowiadała o przykrościach dzieciństwa.

          To dlatego - dla niej! - wprowadziłam do Jeżycjady, w kontekście tak pozytywnym, gen rudowłosych: żeby ich pokochano i żeby już nikt nigdy z nich nie szydził!

          Myślę, że ten zamiar w znacznym stopniu mi się powiódł.

          MAŁGORZATA MUSIEROWICZ

          96
          • hanuszka189 Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 09:27
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

            > GEN RUDOWŁOSYCH
            >
            > Zarówno Weronika, nasza Babcia, jak i Dziadek Walenty
            >
            > byli rudzielcami. Pewnie też i dlatego ich ze sobą wyswatano. Najstarszy z pięc
            > iorga dzieci tej pary, Marian, także był rudowłosy. Stefan, drugi z kolei, był
            > szatynem. Maria (zwana Lucią) - szatynka! Zofia, czyli nasza Mama, była wręcz n
            > iezwykle ruda - miała wspaniałe, bujne, lśniące włosy o uderzającym wprost kolo
            > rze szlachetnego ciemnoczerwonego brązu.
            "

            Tu chyba mamy odpowiedź, czemu MM tak lubi Idę - lekarkę. Czyżby to było odbicie własnej rodzicielki?

            Zawsze myślałam, że dwójka rudowłosych nie może mieć dziecka szatyna. Chyba, że jedna osoba była brązowowłosa z jedynie rudawym połyskiem?
    • guineapigs Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 28.05.22, 16:59
      Bupu w poscie zalozycielskim stawia takie pytanie:
      'kto to jest ten tajemniczy kochanek-rozpłodnik, prawdopodobnie rudy lub brunet, który romansował energicznie z co najmniej trzema z czterech Borejkówien?'

      Moja propozycja: listonosz. Wiecie, w kawalach jest taki stereotyp listonosza-zapylacza dam z calego osiedla. Tylko mam dwa problemy
      1.: jedno z dzieci zostalo poczete na Copacabanie, tylko ktore i czy ono bylo rude? Bo jak rude, to albo listonosz tak sie zakochal w de domo Borejko, ze pojechal zapylac az tam, albo de domo Borejko cos pomylila w datach tete a tete (o ile tete a tete mozna miec na Copacabanie, zreszta na Rusfelta 5 takoz nie mozna. W zwiazku z czym pytaniem ciekawszym niz 'kto?' okazuje sie: 'kiedy i jakim cudem?')
      2. Dzieci Pulpeta byly plodzone chyba we Flobrowie? Bo nie pamietam, czy oni mieszkali w Poznaniu na poczatku a potem sie przeniesli z dziecmi? Jak to bylo? Tam tez dotarl uparty listonosz? Ten czlowiek musial miec bardzo silny instyknt 'pozostawiania genow'.A ze uparl sie na de domo Borejkowny? No coz, ludzkie fetysze moga byc naprawde dziwaczne....

      W kazdym razie mi sie wydaje, ze tak z czysto zyciowego punktu widzenia prawdopodobienstwo ze trzem siostrom z Poznania trafili sie rozni i tez z Poznania (chociaz jeden nawet z USA!) nosiciele rzadkiego genu jest bardzo malo prawdopodobne.

      Ja obstawiam listonosza z fetyszem, a kiedy i gdzie on realizowal swoje fantazje - to insza inszosc.

      • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 28.05.22, 17:09
        guineapigs napisała:

        > Bupu w poscie zalozycielskim stawia takie pytanie:
        > 'kto to jest ten tajemniczy kochanek-rozpłodnik, prawdopodobnie rudy lub brunet
        > , który romansował energicznie z co najmniej trzema z czterech Borejkówien?'
        >
        > Moja propozycja: listonosz. Wiecie, w kawalach jest taki stereotyp listonosza-z
        > apylacza dam z calego osiedla. Tylko mam dwa problemy
        > 1.: jedno z dzieci zostalo poczete na Copacabanie, tylko ktore i czy ono bylo r
        > ude? Bo jak rude, to albo listonosz tak sie zakochal w de domo Borejko, ze poje
        > chal zapylac az tam, albo de domo Borejko cos pomylila w datach tete a tete (o
        > ile tete a tete mozna miec na Copacabanie, zreszta na Rusfelta 5 takoz nie mozn
        > a. W zwiazku z czym pytaniem ciekawszym niz 'kto?' okazuje sie: 'kiedy i jakim
        > cudem?')

        Khem. Na Copacabanie poczęty został Kazimierz "Ulej" Pałys. Ciemnooki brunet, tak się składa. Jego starsze, rude rodzeństwo natomiast poczynane było na Jeżycach. Rzuca to nader ciekawe światło na twą hipotezę.


        > 2. Dzieci Pulpeta byly plodzone chyba we Flobrowie? Bo nie pamietam, czy oni mi
        > eszkali w Poznaniu na poczatku a potem sie przeniesli z dziecmi?

        Nie, Flobre najpierw nabyły kawałek ziemi pod lasem, zbudowały mały domek, który potem został Floplicowem, a potem zdaje się zaczęły dopiero produkować progeniturę. Acz nie jestem pewna, poczęcie Ani zostało bowiem obwieszczone w Imieninach, a tam brakuje informacji o tym, gdzie Flobre wtedy mieszkały.
        • tt-tka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 28.05.22, 17:25
          W Imieninach Flobre mieszkaly na Noskowskiego. Juz nie na zapleczu kwiaciarni, tylko w dwoch pokojach po cioci Lili, wynajetych od Mamertow.
          • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 07.09.22, 08:37
            tt-tka napisała:

            > W Imieninach Flobre mieszkaly na Noskowskiego. Juz nie na zapleczu kwiaciarni,
            > tylko w dwoch pokojach po cioci Lili, wynajetych od Mamertow.
            >

            Uświadomiłam sobie, że gdy w pokojach po cioci Lili mieszkali Pulpetowie, na poddaszu mieszkał Robzorpator. Rudy Robzorpator.
    • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 08.09.22, 15:35
      No więc mnie coraz mocniej wychodzi, że tym tajemniczym rudym kochankiem Borejkówien był Robroj/Robzurpator. Otóż bowiem tak:

      - Robrojek znika z Poznania po ślubie Gaby i Pyziaka. Przekaz borejczy niesie, że Pyziaczek nie palił się do ślubu z Gabą, nawet gdy ta zaszła w ciążę, może podejrzewał, że nie on jest tatusiem dziecięcia? W każdym razie w okresie poczęcia Róży jeszcze w Poznaniu był.

      - Robzorpatora co prawda jeszcze w Poznaniu nie było, gdy poczęto Józwę, ten jednak wykazuje do Robzorpatora uderzające podobieństwo w pewnym zakresie. Jest mianowicie utalentowanym złotym rączką, a po rodzinie mamusi tego z całą pewnością nie wziął, tam same niedojdy. Mareczka też przy majsterkowaniu nikt nigdy nie oglądał. Czy smukła ropuszka kiedykolwiek była w Łodzi...?

      - Robzorpator w 1996 roku zaczyna ponownie bywać u Borejków, a także wprowadza się na poddasze willi na Noskowskiego. Rok później mieszkający na parterze rzeczonej willi Pulpetowie oraz zamieszkali na Roosevelta Pałysowie poczynają (niemal synchronicznie) rude dzieciątka płci żeńskiej (odpowiednio Anię i Łusię).

      - Ostatnia poszlaka jest taka, że jedyne nierude dziecko Ida poczyna z dala od Poznania, a zatem i Robzorpatora - na Copacabanie.

      Ponadto doznałam olśnienia w kwestii ojcostwa IGSa. Nie ma co szukać Bogi wiedzą gdzie tajemniczego bruneta o ciemnych oczach, skoro takowy chrapie przecież w suterenie na Roosevelta. I nie mam tu na myśli Sławka Lewandowskiego, chociaż w sumie też by pasował, ale Mareczka. Co by pasowało do mojej teorii spisku na temat rodzicielstwa Larwy. Otóż była ona owocem Gabinej chwileczki zapomnienia ze Sławkiem i to dlatego Ida zerwała z nim z hukiem, nie przez żądania pierogów. I dlatego Idusia tak szczerze nie znosi Larwy, za to ma manię w temacie rywalizacji z Gabą na potomstwo. A Gabie weszło w nawyk macanie idusinych chłopów po kątach...
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 08.09.22, 16:26
        Wspominałam już, że kocham twój tok rozumowania? 😄
        I szanuję, że w twojej teorii większości zbrodni winien jest uzurpator.

        bupu napisała:
        >Robrojek znika z Poznania po ślubie Gaby i
        >Pyziaka. Przekaz borejczy niesie, że Pyziaczek
        >nie palił się do ślubu z Gabą, nawet gdy ta
        >zaszła w ciążę, może podejrzewał, że nie on
        >jest tatusiem dziecięcia? W każdym razie w
        >okresie poczęcia Róży jeszcze w Poznaniu był.

        A zniknął dlatego, że po Poznaniu zaczął grasować podszywający się pod niego zapylacz. I Robroj musiał spakować manatki i wiać, zanim zostanie wrobiony w jego wyczyny.
        • bupu Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 08.09.22, 18:15
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


          > A zniknął dlatego, że po Poznaniu zaczął grasować podszywający się pod niego za
          > pylacz. I Robroj musiał spakować manatki i wiać, zanim zostanie wrobiony w jego
          > wyczyny.

          ...co by wyjaśniało czemu zniknął tak kompletnie, że przez szesnaście lat nikt nic o żadnym Rojku nie wiedział. Wyjasniałoby to również niezgodności życiorysowe - nikt na ślubie nie wiedział o tym, że Robrojek był żonaty i dzieciaty, bo Robrojek nie był żonaty i dzieciaty. Może tam sobie porandkował z flecistką przez chwilę, ale potem odkrył istnienie uzurpatora i uciekł, odpracowawszy ślub Gaby i Janusza. A teraz siedzi w Nowej Zelandii, udając imigranta z UK, nazwiskiem Robert Roy.
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 08.09.22, 19:08
            bupu napisała:
            >...co by wyjaśniało czemu zniknął tak
            >kompletnie, że przez szesnaście lat nikt
            >nic o żadnym Rojku nie wiedział.
            >Wyjasniałoby to również niezgodności
            >życiorysowe - nikt na ślubie nie wiedział
            >o tym, że Robrojek był żonaty i
            >dzieciaty, bo Robrojek nie był żonaty i
            >dzieciaty. Może tam sobie porandkował
            >z flecistką przez chwilę, ale potem
            >odkrył istnienie uzurpatora i uciekł,
            >odpracowawszy ślub Gaby i Janusza. A
            >teraz siedzi w Nowej Zelandii, udając
            >imigranta z UK, nazwiskiem Robert Roy.

            A konkretnie ze Szkocji.

            Tymczasem Borejki dały się nabrać na maskaradę oszusta. Do chwili, gdy Szymon, na forum fanów Minecrafta lub w komentarzach na YT pod McKlockiem, zostaje zaczepiony przez użytkownika 👑RobRoyal👑 i poznaje straszną prawdę. Nigdy już nie spojrzy tak samo na swojego starego, wąsatego, podającego herbatkę ojca...
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 14.10.22, 13:55
      Tak jeszcze á propos Robszusta Potencjalnego Rozpłodnika i mojej teorii o odejściu Pyziaka z powodu domniemanej zdrady z tymże:

      Wiemy, że Jaśko został zapuszkowany nie tylko za kradzież samochodów, ale i za pobicie.
      No to co wy na to:
      Podczas winobrania w Alzacji, czy innego przemytu w Berlinie Pyziaczek spotkał wyemigrowanego Robrojka. Podejrzewając, że to on jest tajemniczym gachem Gaby i prawdziwym ojcem Pyzy, ciężko go pobił. Na tyle mocno go uszkodził, że Robertowi osobowość się przestawiła o 180°, nabawił się ciężkiego PTSD, zaczął się przedwcześnie starzeć i częściowo stracił pamięć. Za ten czyn plus samochody Pyziak dostaje sześć lat, tymczasem niegdysiejszy Robrojek, a obecny Dziadojek ląduje w zakładzie zamkniętym. Miewa retrospekcje z dawnego życia, ale nie potrafi ich umiejscowić w czasie, więc nie wie, kiedy był kosz od Anieli, kiedy ślub Pyziaków, itd. i niektóre z nich traktuje jakby były dalej aktualnie (harbuz). Na oddziale poznaje małą sierotę o imieniu Arabella, która ma amnezję i jedyne, co o niej wiadomo to to, że jej matka była flecistką. Gdy Eks-Robrojek dochodzi do siebie na tyle by wyjść z ośrodka i funkcjonować samodzielnie, postanawia adoptować Bellę. Wmawia jej, że jest jej ojcem i mężem nieżyjącej flecistki. Dziewczynka z wiekiem zapomina/wypiera swoją przeszłość w ośrodku, a jej "tata" trzyma adopcję i jej okoliczności w sekrecie, żeby ludzie nie traktowali ich obojga jak dziwolągów.

      I voila, skoro MM koniecznie chce, żeby Robcio został skapcaniałym zombi, to proszę bardzo!
      • julian_arden Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 14.10.22, 21:00
        Matko, że tak powiem, boska.
      • kocynder Re: Genetyka sobie fika, my szukamy rozpłodnika 16.10.22, 00:26
        WOOOW! Do czego prowadzi nadużywanie wyobraźni w której się wszystko mieści... :D :D :D

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka