kocynder
19.06.22, 23:53
Ponieważ moje tomy MM (jak to ładnie określiła Tt-tka) poszły się źle prowadzić to nie mam jak sprawdzić. Niewykluczone, że gdybym miała tomy to też bym się nie zmusiła do sprawdzania. Ale tak się zastanawiam nad specjalizacją Pałysa Marka.
Otóż zaczyna on jako neurolog. Fajnie. Potem zaś objawia się jako neurochirurg. Jeszcze fajniej. Ale...
Wg danych ze strony bardzo mądrego urzędu znalazłam MINIMALNY czas na specjalizację.
No i mamy:
Neurologia - 5 lat.
Chirurgia - 6 lat.
Neurochirurgia - 6 lat.
Podkreślę -to są terminy minimalne, a bywa, że zdanie egzaminu specjalizacyjnego trwa znacznie dłużej. Możliwe, że w USA jest inaczej, ale z tego co pamiętam Mareczek studiował w Polsce i podlega pod polskie przepisy w tym względzie.
I tak - pierw neurologia - tu nie ma bata, 5 lat od studiów najmniej. Potem chirurgia - też bez poślizgów 6 lat. No, załóżmy, że był genialny (wszak mąż Borejkówny) i do neurochirurgii mu zaliczyli część z tej neurologii, część z chirurgii i, z życzliwości, dajmy mu 3 lata a nie 6. Razem co najmniej 12 lat. Jest ktoś, kto może sprawdzić czy od jego pojawienia się na niwie medycyny do kolejnych specjalizacji upłynęło te minimalne 12 lat?
Ciekawostką jest też praca narkoleptycznego Mareczka. Otóż MM upchnęła go w szpitalu Raszei. Fajnie. Ale forum stwierdziło niezbicie, że Raszeja NIE MA ani neurologii ani neurochirurgi! To czym tam jest Marek? Tak se pomyślałam, że może on pracuje na neurologii na Przybyszewskiego (nie znam Poznania, wujek Gooogle pokazuje, że w szpitalu przy tej ulicy JEST neurologia). Ok, zatrudnił się tam tuż po studiach, tam zrobił speckę neurologię. Wymyślił sobie, że chce zostać neurochirurgiem. W jego "macierzystym" szpitalu chirurgii nie mógł bo gdyż albowiem, więc się zatrudnił na jakąś część etatu w szpitalu Raszei (na chirurgii). Tam zrobił speckę z chirurgii. Po czym abo na Przybyszewskiego (nie wiem czy tam jest neurochirurgia czy tylko neurologia?), albo w którymś innym szpitalu (uniwersyteckim?) zrobił ta nieszczęsną neurochirurgię i tam tez po latach został ordynatorem (o ile mnie pamięć nie myli), a ten kawałek etatu w szpitalu Raszei ma z sentymentu? No dobra, nie żeby to miało sens... :D
Abstrahując już od tego, że absolutnie NIE DA SIĘ zdać egzaminu specjalizacyjnego śpiąc i odwalając (za przeproszeniem) dupogodziny w szpitalu. Nie da się i już.