tajna_kryjowka_pyziaka
20.06.22, 00:37
Wojujący kłódką na szaliku niczym nunchaku. Zastanawia mnie czy skuteczne grzmocenie zbirów za pomocą takiej broni jest fizycznie możliwe?
Z fizyki nigdy nie byłam orłem, a jedyne co jestem w stanie sobie wyobrazić o użyciu takiej broni, to jednorazowe ciosy wymierzane z odległości.
Wydaje mi się, że jakkolwiek ciężka nie byłaby ta kłódka, zawiesiwszy ją na czymś tak giętkim jak szalik, Ignacek nie mógłby szybko zadawać nią jednego ciosu po drugim. A już na pewno nie potrafię sobie wyobrazić jak on jej używa w zwarciu (śnić o Majchrzaku w kabaretkach zamówionym na męską imprezę było zdecydowanie łatwiej). Bo chyba ten oprych, którego Ignaś lał, nie stał cały czas w odpowiednio dużej odległości od przeciwnika, by być w zasięgu jego kłódki? No, chyba, że ten szalik był z tych grubych, wykrochmalonych, skrajnie sztywnych szalików, które można było trzymać pionowo jak cep i w efekcie tłuc końcówką również z bliska…
Niech mi ktoś wyjaśni czy te heroiczne wygibasy IGSa w McD miały rację bytu. Bo ten fragment książki był dla mnie tak nierealny, że aż zaczęłam się zastanawiać czy Miągwa prywatnie nie jest jakimś superbohaterem, któremu prawa fizyki niestraszne…
(W sumie i to nie byłoby całkiem niemożliwe, w końcu jest synem Człowieka z Kalarepy, który sztukę niewidzialności opanował do perfekcji)