tajna_kryjowka_pyziaka
11.10.22, 19:26
Zainspirowana powracającymi dyskusjami o borejczych patologiach i wątkiem "Będąc (niezbyt) młodą feministką", tworzę analogiczny, skupiony na zjawiskach w Borejlandzie, które mnie ostro triggerują jako studentkę psychologii która przyszłość wiąże z psychologią dziecka i rodziny, a zarazem osobę, która z własnego domu też wyniosła sporo nieprzyjemnych doświadczeń. Lista będzie dość obszerna, bo nie umiem sforumułować punktów tak, żeby były jednocześnie zwięzłe i treściwe, z góry przepraszam za nadmiar tekstu.
6. Niedobór ojcostwa
Nawet jeśli ojciec jakoś uczestniczy w codzienności rodziny, to zwykle niewiele się od niego oczekuje w tej kwestii, zwłaszcza w opiece nad dziećmi, która jeśli już występuje, to w formie bonusa, nie jako norma. W dodatku, w odautorskiej ocenie postaci ojców widoczna jest lekka wybiórczość. Ojciec, którego fizycznie nie ma jest oceniany jednoznacznie negatywnie. Ci, którzy są, ale tak jakby ich nie było, żyjący właściwie obok rodziny, nie doczekują się żadnej odautorskiej krytyki. Ich brak zaangażowania jest wręcz traktowany jako coś normalnego i oczywistego (w hierarchii opiekunów Ziutka nawet Ania Górska wyprzedza jego rodzonego ojca).
Najjaskrawszym przykładem jest oczywiście Kalarepa, który swoim zaangażowaniem w życie córki nie różni się niczym od zuego Pyziaka. Ba, wypada nawet gorzej niż on, bo Janusza nie ma i na tym koniec, a Grzegorz nie ogranicza się tylko do biernej nieobecności w życiu Eli, ale też czynnie wysyła jej komunikaty, że jest dla niego nieważna (choćby zniknęła na parę godzin i nie wiadomo co się z nią działo, randka z Gabą jest ważniejsza). A potem dosłownie znika z jej życia. W relacjach z kolejnymi podobieczymi Grześ nieznacznie się poprawia, bo z poziomu kompletnie obcego człowieka, wchodzi na poziom "tego pana co z nami mieszka i okazjonalnie wchodzi z nami w interakcje". Inna sprawa, że dotyczy to zarówno pasierbic, jak i jego rodzonego syna.
5. Miłość warunkowa
IGS dostaje owacje na stojąco gdy jest mały i słodki i/lub popisuje się erudycją, ale w innych okolicznościach wszyscy na niego bimbają. Czasami otrzymuje więcej uwagi ze strony dziadka, ale i to tylko wtedy, kiedy do czegoś mu się przydaje (np. do szpiegostwa).
Łusia też jest dostrzegana i chwalona tylko gdy jest Bystra-Bardzo-Bystra, więc tylko w tym kierunku dalej się rozwija (widzieliśmy jak nieudolna społecznie i komunikacyjnie jest jako dwunastolatka).
Józin otrzymuje uwagę i aprobatę dopiero wtedy, kiedy zaczyna w czymś przewyższać Ignasia (męskość).
Ania jest coś warta tylko jeśli "bierze przykład z kuzynki", bez tego jest tępą grubaską/flirciarą.
Przypadek Laury to istne kuriozum, bo jej ta miłość jest okazywana na opak - łatkę pyziaczego pomiotu dostaje tylko w niektórych przypadkach "brojenia", przeważnie niegroźnych, natomiast za kradzież z premedytacją dostaje bezwarunkową akceptację. Łodefak?!
4. Przecenianie wpływu genów (i niedocenianie środowiska)
Laura a to "kłamie jak ojciec", a to "promieniuje wzgardliwą drwiną jak Janusz Pyziak". Czyli robi rzeczy, których Jasiu nie robił. W ogóle niezbyt go przypomina z zachowania, wręcz przeciwnie, ma sporo cech na wskroś borejkowskich (cały wątek o tym był). Czemu trudno się dziwić, skoro wychowywała się wśród nich i to oni stanowili dla niej wzorzec do naśladowania, również pod względem cech negatywnych. A mimo to cała rodzina wmawia Laurze (i sobie), że wdała się w tatusia i to po nim ma swoje wady. Tak jakby chcieli usprawiedliwić własną niewydolność wychowawczą.
Podobnie wygląda stosunek do dzieci FryCKNUKa. W "Żabie" Ida, oglądając usg Róży, stwierdza, że dziecko NA SZCZĘŚCIE nie jest podobne do Fryca. A jakby było, to co, zrobicie z niego szopie nasienie co dręczy biedną matkę? Potem powtórka w "Ciotce Zgryzotce" - najpierw Grzegorz stwierdza, że lepiej nie mówić na głos o podobieństwie małych Szopów do ojca, a Ida chamsko mailuje, że Karol jest maruda jak ojciec i nie podoba jej się. Ale wzmianek co on jej takiego zrobił już nie ma.
Podejrzewam, że właśnie z tego przeceniania dziedziczenia po części biorą się zjawiska omówione w dwóch kolejnych punktach. Przekonanie, że dziecko jest od urodzenia "zaprogramowane" i nic tego nie zmieni, zdecydowanie nie motywuje do wychowywania go i jakichkolwiek prób wpływania na jego zachowanie.
3. Faworyzacja:
Róża to grzeczne dziecko i stuprocentowa Borejkówna, a bycie bardziej jak ona czyni życie lepszym. Laura to pyziacze nasienie, na widok którego dzielne kasztany łzawią, a nutrie drżą. I to podejście potem kształtuje je stosownie do tych ról, trochę na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. I przy okazji nastawia przeciwko sobie.
Ania i Łusia nie widują się za często, a i tak zdążono je zaszufladkować jako tępą grubaskę i uroczą małą erudytkę, a potem tępą flirciarę i uroczą dorosłą erudyktę. Dostanie się na najtrudniejszy, najbardziej oblegany kierunek w Polsce nic nie znaczy, gdy jesteś Anią Górską, najlepsze na co możesz liczyć to podziękowania dla kuzynki za zbawienny wpływ.
Na początku Ignaś jest ukochanym małym geniuszem, a Józin od urodzenia jest na niego szczuty poprzez ciągłe porównania, w których on zawsze wypada gorzej. I to potem zbiera owoce w znęcaniu się nad kuzynem. Z biegiem lat role się zamieniają i Józwa jest dzielny, męski i rycerski, a Ignaś to frajer, z którego wszyscy ryją - więc jego cierpienie nie jest warte by się nim przejmować, co najwyżej się pośmiać, a niektórzy wręcz się z niego cieszą (bo mężnieje, a to najwyższa pora, w końcu ma już trzy lata!).
Faworyzacja nie występuje tylko wobec rodzinnej młodzieży, ale i między dorosłymi - dziadostwo Borejostwo wielbi Gabryjelę, z Idy pokpiwają, ale wciąż ją zauważają, natomiast Natalia i Patrycja pozostają niewidzialne.