tajna_kryjowka_pyziaka
20.10.22, 07:54
Jakiś czas temu przewinął na forum temat Bernarda Randkowtryniacza i Gabogrzechów Nieasertywnych. I przyjrzawszy się scenom grzesiowego cierpienia, zaczęła mnie nurtować pewna kwestia:
Berni, noszący Gabę na rękach i podlizujący się jej pod byle pretekstem doprowadza Grzesia do furii.
Jednocześnie nie widać, by tej samej Kalarepie przeszkadzał Pypypy…, plączący mu się po domu od ładnych paru lat.
DLACZEGO?
Czy różnicę robi fakt, że w odróżnieniu od widma Pyziaka Bernard jest fizycznie obecny i przez to uchodzi za większe "zagrożenie"?
Ale to trochę się wyklucza z sytuacją mającą miejsce parę lat później, gdy Grześ nie protestuje kiedy Janusz przyjeżdża i daje Gabie posmakować klopsa.
Może więc chodzi o konieczność oglądania całego zdarzenia? Pyziaka, czy to klopsującego, czy tylko wspominanego, Grześ nigdy nie widzi "w akcji". Nie widać problemu, to go nie ma, filozofia borejkostrybowska.
A może Gaba, mimo, że pypypyziakuje już tyle lat, ani razu nie zrobiła tego, gdy jej drugi mąż był w pobliżu? Czy ze wszystkich scen w których Gabryella Boleściwa wydaje wiadome dźwięki, którakolwiek dzieje się w obecności Grzegorza? Może o ślozach postpyziaczych wiedzą wszyscy tylko nie on i biedaczek nie jest nawet świadom, że jest i już zawsze pozostanie tylko "tym drugim"?
No i dlaczego, do ciężkiej deutery, Grzegorz nie był zły na samą Gabę, że tak się dobrze bawiła z randkopsujem? Naprawdę jest aż takim pantoflem? Gaba to Księciunio, a Grześ to Toadie?