paryska_hortensja
27.10.22, 15:19
Witajcie, pisze po raz pierwszy, ale podczytuje od dawna (musialam stworzyc w ogole nowe konto bo stare gazetowe przepadlo w czelusci dziejow), a ze niedawno skonczylam powtorke calej Jezycjady, oczywiscie tomem CZ mam taka watpliwosc ktora mnie gryzie.
Otoz chodzi o te weekendowa eskapade Nory do stodoly Dentego.
Nora przyjezdza do Idy w piatek, ma zostac caly weekend, spedza noc, stwierdza, ze jednak wroci, ale po drodze jedzie do Dentego i blokuje sie na noc w stodole. To jest noc z soboty na niedziele. Mysli sobie, ze nikt sie nie bedzie martwil, bo przeciez matka mysli, ze Nora jest u Idy, a Idzie zostawila kartke ze wraca i jedzie do dentysty, a Ida nie ma telefonu.
Tylko, ze Ida pisze maila do Pulpy wspominajac, ze Nora wyjechala i pojechala do dentysty, na co Pulpecja wspomina "jakiego dentysty?!". Koniec kropka, wiecej mowy nie ma, Nora odnajduje sie w niedziele i nikt na to nie zwraca uwagi.
Mam nadzieje, ze nie pomylilam dni, no ale wychodzi na to, ze Nora spedzila noc poza domem, nikt nie wiedzial gdzie sie znajduje, ale rodzina w ogole miala to gdzies. I to wszystko przy wielkim ataku histerii o Ignacego ktory zgubil sie na kilka godzin - starszy pan, w dzien, z psem. A tu mowa o samotnej nastolatce w nocy.
A Nora sie martwi, ze rodzice nadopiekunczy- no ja nie wiem, jak dla mnie to maja gdzies jej poczynania.
Pytanie, czy chodzi o generalnie bezmyslnosc Pulpecji i Baltony, czy autorka sie zaplatala i nie zastanowila ze cos tu sie nie zgadza.
Nie wiem czy ta sytuacja byla juz gdzies omawiana? Na pewni w obliczu perypetii Pyziaka i Robrojka i niescislosci w datach to nic, ale kurcze jakos ta historia mi nie daje spokoju, moze w kontekscie tego, ze to glowna bohaterka i jej stosunek do rodzicow jest jednym z glownych tematow powiesci.