tajna_kryjowka_pyziaka
05.11.22, 21:43
Które jeżycjadowe historie miłosne są dla was tak bezsensowne/sztuczne/nijakie, że najchętniej byście je wycięli i zastąpili czymś zupełnie innym? Albo zmienili parę drobnych (ale znaczących) szczegółów, żeby były bardziej strawne?
Chyba wszyscy się zgodzimy, że Józkiniowce aż się o to proszą z tą swoją zabawą w "kto pierwszy mrugnie". Ale szczerze, to nie mam pomysłu jak inaczej to powinno wyglądać. Dla mnie po prostu żadne z nich nie nadaje się do związku. Z kimkolwiek. Podobnie mam z Larwą i Naszpanem. I Pyzofrycami.
Ale na przykład to niewiadomoco Magdusi i Ignasia (przesadą byłoby nazwać to romansem):
Możnaby np. stworzyć historię braterstwo-siostrzeństwa w niedoli, przeradzającego się w miłość. Ignaś jest dręczony przez kuzyna, olewany przez resztę rodziny i ma matkę, której potrzeby zawsze są ważniejsze. Magda ma wpieprzającą się w jej prywatność, zazdrosną o wszystko bliźniaczkę, ciężko chorą starszą siostrę i matkę, która zwala na nią obowiązek porządkowania mieszkania po pradziadku (wciąż nie mogę w to uwierzyć). Ich relacja mogłaby zacząć się od bliskości wynikłej z podobnych doświadczeń, zwierzaliby się sobie, pocieszali i z czasem staliby się dla siebie nawzajem bezpiecznymi przystaniami, "jedynym/ą, który/a mnie rozumie". A potem, w kolejnym tomie, ich zerwanie możnaby wytłumaczyć odkryciem, że poza podobnymi doświadczeniami nic ich nie łączy jako osoby i wbrew pozorom nie pasują do siebie (traumy rodzinne nie powinny być jedynym co ich trzyma ich razem).
I tyle, nie ma zohydzania Magdy na siłę, żeby uzasadnić zerwanie, nie ma wojującego kłódką samczego Miągwy, ani wpychania poezji do gardła.
A wy które historie miłosne byście poprawili? I co konkretnie byście w nich zmienili?
(Zachęcam do prezentacji alternatyw)