Dodaj do ulubionych

Prawdziwe życie Grzegorza Stryby

22.11.22, 15:39
Grzegorz Stryba siedział w kuchni i robił przegląd własnego życia. Próbował określić chwilę, w której się zorientował, że jest inny niż jego rówieśnicy.
Wychowywany przez ojca i stryja, dla których najlepszą rozrywkę stanowiły wzajemne sprzeczki (zwłaszcza Metody celował w prowokacjach), nigdy nie dawał się wciągnąć w soczystą kłótnię i wymykał się wpływom obu panów. Dlaczego? Nie wiedział. Może podświadomie obawiał się, że, mając go w zasięgu wzroku, dowiedzą się zbyt wiele? Nawet tego, czego wtedy sam jeszcze nie wiedział?
Z zielonego pokoju dobiegł go wybuch śmiechu – cała zgromadzona tam rodzina dyskutowała z kolegą Róży, Fryderykiem, który wpadł znienacka po zapomniany ostatnio zeszyt i został zaproszony na herbatkę. Którą to herbatkę, oczywiście, miał przygotować on, Grzegorz. „Ty, Grzesiu, robisz najlepszą herbatę w tym domu” – oświadczyła mu kiedyś jego żona, Gabrysia, a ton, jakim to powiedziała, oznaczał, że odtąd robienie herbaty spadnie na jego, Grzegorza, barki. I wcale nie dlatego, że istotnie robił najlepszą herbatę, tylko żeby po raz kolejny sprowadzić go do roli kuchty i popychadła.
W końcu do czego innego się nadawał?

Znów pogrążył się w rozmyślaniach. Wspominał czasy, gdy w szkole – gdzie zaczynał uchodzić za odmieńca – rzucił się w wir nauki. Dużo czytał, uczył się jak wariat, był zawsze prymusem. Cieszył się, że nie ma matki – ją pewnie zaniepokoiłby fakt, że chłopak nie ma przyjaciół i nie bawi się z innymi dziećmi. A ojciec i stryj cieszyli się, że „ich Grześ” odnosi same sukcesy, prowadzi ascetyczny tryb życia, nie traci czasu na bzdury i nie sprawia żadnych kłopotów. No, może poza jednym – otóż nagle oświadczył, że zostaje wegetarianinem czyli że nie będzie jadł mięsa. Nigdy. Koniec i kropka.
Oświadczenie wywołało awanturę, którą nie przejął się w najmniejszym stopniu. O to mu przecież chodziło, żeby „starsi panowie dwaj” - jak w myślach nazywał Cyryla i Metodego – mieli temat do dyskusji i rozważań o jego dziwactwie, i żeby każde nietypowe zachowanie kładli na karb wegetarianizmu.

Tak więc ojciec i stryj mieli swoją pożywkę do awantur i wzajemnych oskarżeń („to ty, Cyrylu, nauczyłeś to dziecko wybrzydzać przy jedzeniu!!!”), a wegetarianin miał spokój. Przynajmniej zewnętrzny. Bo zaczynał się orientować, na czym polega jego odmienność i zaczynał się tym zadręczać.

***

Ocknął się z zamyślenia, wstał, wyjął z szafki imbryczek, wypłukał go gorącą wodą, nasypał do środka pięć łyżeczek liściastego Yunnana i zalał wrzątkiem. Postawił imbryczek na metalowej płytce, przykręcił gaz do minimum, dolał wody do czajnika i z powrotem usiadł przy stole, ponownie zagłębiając się we wspomnieniach.

***

Uciekając przed samym sobą zdał na studia, zrobił doktorat najwcześniej ze wszystkich kolegów na roku. I – znów na przekór sobie - ożenił się z Ewą, najładniejszą dziewczyną na uniwersytecie. I nigdy nie był naprawdę szczęśliwy. Przez jakiś czas myślał, że po prostu nie umiał. Aż do chwili, gdy odwiedziła ich koleżanka żony, Iwona, z mężem o imieniu Włodzimierz. Niedawno urodziła się Elka i obie panie zatopiły się w rozmowie o pieluszkach, kupkach, butelkach i całej tej okołoniemowlęcej otoczce. Grzegorzowi wydawało się, że Włodzimierz jest tą rozmową mocno znudzony, i już miał zaproponować zmianę tematu, gdy gość znienacka poprosił go o pożyczenie wiertarki. Wiertarki! Zdumiony Grzegorz wyszedł do przedpokoju, gdzie w pawlaczu trzymał skrzynkę z narzędziami, gdy usłyszał za sobą kroki. Odwrócił się i ujrzał wpatrzone w siebie oczy Włodzimierza. Oczy wściekle niebieskie, opatrzone niesłychanie długimi rzęsami. Zamarł, nie mogąc oderwać od nich wzroku.

***
Woda zagotowała się w czajniku, który głośnym gwizdem przywołał Grzegorza do rzeczywistości. Szklanki, spodeczki, cukiernica i łyżeczki były ustawione na tacy już wcześniej, teraz wystarczyło przelać wrzątek do specjalnego dzbanka i zdjąć z gazu imbryczek. Grzegorzowi zajęło to kilkanaście sekund, akurat tyle, by – zaalarmowana gwizdem – wpadła do kuchni Róża. Uśmiechnęła się do ojczyma, błysnęła oczami, chwyciła tacę – i już jej nie było.
Jaka ona jest szczęśliwa – przemknęło przez myśl Grzegorzowi. – Kiedy ja taki byłem? Przez ten krótki rok starannie ukrywanego romansu z Włodkiem? Gdy okazało się, że jest – podobnie jak Włodek – biseksualny i że nie jest to wcale takie rzadkie zjawisko? I że uwielbiają ten sam zespół, którego lider – jak dowiedział się wiele lat później - też był bi? Czasem w samochodzie Włodka nastawiali kasetę „A Night at the Opera” i śpiewali na całe gardło „Bohemian Rapsody”. Tak, wtedy był naprawdę szczęśliwy, choć było to szczęście nielegalne.
Ewa niczego się nie domyślała. Odgrywał przed nią ojca, zakochanego w swej małej córeczce, i uszczęśliwionego wyłącznie tym, że ta mała istotka pojawiła się w jego życiu. Zresztą ich małżeńskie pożycie też mocno zyskało na jego romansie – kiedyś spotkał się z opinią że często tak właśnie bywa, że mąż „skaczący na boki” zaczyna być bardziej zainteresowany również własną żoną.
Nie wiadomo, jak długo by trwała ta sytuacja, gdyby nie Iwona. Ewa nie domyślała się niczego, ale Iwona, osoba znacznie bystrzejsza od niej, zorientowała się w całej sytuacji, zadzwoniła do Grzegorza i w krótkich, dosadnych słowach powiedziała mu, co o nim myśli. Grzegorz nigdy nie dowiedział się, co powiedziała Włodkowi i czy rozmawiała o tym z Ewą – dość, że Włodek bez słowa zniknął z jego życia, a kilka dni później Ewa zginęła pod kołami tramwaju. Nie udało się ustalić, czy był to wypadek, czy samobójstwo.

***
Obserwuj wątek
    • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 15:46
      Prawdę mówiąc, po śmierci żony ledwie się pozbierał. Źle z nim już było. Tęsknota za Włodkiem, wyrzuty sumienia, poczucie winy omal go nie zabiły. Dodatkowo sam widok małej Elki była dla niego nie do zniesienia, bo to przecież jej narodziny spowodowały – pośrednio – pojawienie się w jego życiu Włodka. Ale potrafił wziąć się w garść, tak że nikt tego nie zauważył. Kilkanaście lat później miał już pozycję zawodową, stopień naukowy, sukcesy międzynarodowe i poczucie, jakże miłe, że w pełni wykorzystał wszystkie swoje uzdolnienia i możliwości. Tyle że wciąż był sam. Do czasu aż poznał ją, Gabrysię.

      ***

      Wydawała się mądra, dobra, miła i wyrozumiała. Miała za sobą rozwód – porzucił ją mąż (jakiś, zdaniem Grzegorza, kompletny idiota), ale nie zabiło to w niej optymizmu, energii i odwagi. Mijali się w biegu na uczelni, czasem spotykali w bibliotece lub czytelni i nie wiadomo kiedy nawiązała się między nimi nić porozumienia. Oboje nieco nieufni i pokiereszowani przez życie wydali się sobie czymś w rodzaju plasterka na rany. Z tym, że to raczej ona wiodła prym. To ona zdecydowała, że skoro spotykają się już rok, to najwyższa pora przedstawić go rodzinie. Ta decyzja nieco Grzegorza przestraszyła; już miał się wycofać i po prostu nie przyjść, gdy zadzwoniła i powiedziała, że czeka.
      Tamten wieczór u niej w domu przesądził o wszystkim. Było mu tak dobrze, ciepło i rodzinnie, że wsiąkł z kretesem. Jego wygłodzone serce powiedziało „dość samotności!” i zdecydowało za niego.



      ***
      - Grzesiu, co tak tu siedzisz? – zabrzmiał nagle znajomy głos. Głos kiedyś uwielbiany, teraz budzący tylko niejasny lęk i poczucie winy. Poderwał głowę. W drzwiach kuchni stała Gabrysia, uważnie patrząc na niego brązowymi oczami, w których nie było już dawnego ciepła. – W piecyku jest ciasto, pokrój je i daj na stół.
      Obróciła się na pięcie i wyszła. A Grzegorz, krojąc puszystą piaskową babkę, przypominał sobie kolejne etapy ich małżeństwa, które teraz – z perspektywy czasu - wydawało się figlem, jakie spłatało mu życie.
      Ale w sumie nie miał się czemu dziwić – oświadczył się jej przecież w Prima Aprilis! Zupełnie jakby podświadomie chciał, żeby obróciła jego oświadczyny w żart. Ona jednak zareagowała radosnym, uszczęśliwionym śmiechem i powiedziała „tak” zanim zdążył wycofać się z tej deklaracji. Zresztą też był wtedy szczęśliwy. I później, gdy w podróż poślubną pojechali do Wenecji. I gdy Gaba zaszła w ciążę – cieszył się wtedy jak wsiowy głupek, przynosząc jej z lodówki koperek i ogórki małosolne.
      Lekki niepokój budziły tylko w nim jej córki. Pyza, ta starsza, nastawiona ufnie i przyjaźnie do całego świata była dla niego całkiem miła, ale młodsza, zwana Tygryskiem, od początku traktowała go – jak mu się wydawało - z lekką pogardą, a jej stalowoszare oczy przeszywały go na wylot. Miał wrażenie, że ona zna jego tajemnicę, choć było to wrażenie absolutnie pozbawione realnych podstaw.
      - Grzesiu, gdzie to ciasto?! – ta, o której właśnie myślał, wpadła do kuchni mocno poirytowana. – Pieczesz je dopiero?!
      Speszony, wręczył jej talerz z babką. Laura prychnęła i wymaszerowała do pokoju. Odprowadził ją wzrokiem. Nagle przypomniał sobie, jak nazwała go macochem. To jedno słowo wstrząsnęło nim, choć Laura była zbyt mała, by to zauważyć. I nie chodziło o fakt, że nie jest jej ojcem. Gorzej, że to słowo było takie… dwuznaczne. Jakby zawierało w sobie dwoistość jego natury, łącząc w sobie pierwiastek męski i kobiecy. Oczywiście dziecko nie mogło zdawać sobie z tego sprawy, a słowa „macoch” użyło dlatego, że nie znało słowa „ojczym”. A może i znało, ale w bajkach rzadko występuje ojczym, a o wiele częściej zła macocha. Jednak od tamtej pory Grzegorz czuł się w jej towarzystwie mocno nieswojo, a do jego duszy wkradł się znowu lęk. A ponieważ lęk jest złym doradcą, więc Grzegorz popełnił potworny błąd. Mianowicie powierzył żonie swą tajemnicę.

      ***

      Na wspomnienie tamtej chwili aż zadrżał. To było krótko po przyjściu na świat Ignasia. Gabrysia była tak promienna, tak szczęśliwa, tak serdeczna i życzliwa całemu światu, że uznał, iż potraktuje jego wyznanie za dowód pełnego zaufania i absolutnej szczerości. Zresztą widział, jak wybaczała Pyzie i Tygryskowi – zwłaszcza Tygryskowi – wszystkie przewinienia. Była aż za bardzo pobłażliwa i wyrozumiała, nawet gdy chodziło o takie wyskoki, jak przebieganie przez jezdnię tuż przed samochodami, czytanie cudzych listów, kłamstwa i manipulacje. Nie podejrzewał, że informacja o przeżytym - prawie dwadzieścia lat wcześniej! - romansie rozwali ich szczęśliwe i zgodne małżeństwo. Tymczasem Gabriela zmartwiała, zbladła jak ściana i kazała mu wyjść. Po godzinie przyszła do kuchni, w której siedział, niewidzącymi oczami wpatrując się w ścianę, i oznajmiła, że rozwód nie wchodzi w grę, i że dla dobra rodziny będą udawać udane małżeństwo, ale na razie ma zejść jej z oczu i zniknąć przynajmniej na miesiąc. Gdzie – to jej nie obchodzi. Ma go po prostu nie być. Na nieśmiałą sugestię, że przecież mają synka, i że on chce uczestniczyć w obowiązkach, chce małego kąpać, karmić i przewijać, prychnęła i oświadczyła, że na pewno nie pozwoli, by choćby dotknął jej dziecka. Z naciskiem na „jej”, tak jakby Ignaś począł się bez jego, Grzegorza, udziału.
      Postarał się wtedy o zagraniczne stypendium i wyjechał na pół roku. Gdy wrócił, wszystko było na pozór po staremu, ale w rzeczywistości całkiem się zmieniło, choć zmiany następowały powoli i prawie niezauważalnie i tylko z perspektywy kilku lat widać było, jak bardzo są drastyczne.
      Mały Ignacy Grzegorz zamieszkał w ich pokoju. Oczywiście, póki był niemowlęciem, było to całkowicie zrozumiałe. Ale z biegiem lat Grzegorzowi coraz bardziej doskwierał brak prywatności. Po cichu podejrzewał, że żona specjalnie zainstalowała małolata w ich pokoju, żeby mieć wygodną wymówkę w kwestii obowiązków małżeńskich. No bo jak mieliby się kochać, gdy za szafą śpi – a może, co gorsza, nie śpi! – czterolatek? Delikatnie próby namówienia Gabrieli na wynajęcie czy kupno osobnego mieszkania dla ich piątki (bo przecież w grę wchodziły jeszcze Pyza i Tygrys) spotykały się albo z kamiennym milczeniem, albo z kategorycznym sprzeciwem, toteż Grześ, po kilku nieudanych próbach, kompletnie zarzucił ten pomysł.
      Inną zmianą była pozycja samego Grzegorza. W towarzystwie bywał przedstawiany jako drugi mąż Gabrysi, jak gdyby nie wystarczyło określenie „mąż” i trzeba było podkreślać, że jest on drugi. Grzegorz zauważył również, że jego żona, do niedawna wesoła i dzielna, teraz zaczyna popłakiwać na najmniejszą wzmiankę o pierwszym mężu, Januszu Pyziaku. Zupełnie, jakby nagle wróciły jej uczucia do tego idioty! No tak - mówił sobie z goryczą - Pyziak ją tylko porzucił, zostawił z małym dzieckiem i w ciąży, a on, Grzegorz, dwadzieścia lat temu miał romans z mężczyzną. I nieważne, że obecnie on, Grzegorz, jest wierny żonie jak pies i oddaje jej całą pensję, a Pyziak nie płaci nawet szczątkowych alimentów i kompletnie nie interesuje się swymi córkami.
      Poza tym Grzegorz stał się kimś w rodzaju gosposi. Jego azylem była kuchnia, w której całymi dniami gotował, zmywał i mieszał sałatki. A gdy Gaba wróciła z Warszawy, do której pojechała po wracającą z Cypru Natalię, na dworcu nawet nie przywitała się z mężem. Wręczyła mu tylko walizki i zaczęła witać się z dziećmi.
      Właśnie, dzieci – tu też wszystko się zmieniło. Laura stała się wobec niego harda i bezczelna, a Gaba nigdy nie stanęła po jego stronie i nie przywołała smarkuli do porządku.
      Ale najbardziej bolał Grzegorza stosunek Gabrysi do Ignasia. Mały, początkowo bezgranicznie przez nią uwielbiany, w pewnym momencie stał się rodzinnym kozłem ofiarnym. Gaba kompletnie o niego nie dbała, nie interesowało jej, że Ignaś nie ma porządnych butów i zimą chodzi w adidasach; że nie ma ciepłych spodni, a w dodatku, jak na urągowisko, kupiła mu pomarańczowy skafander i czapkę w biedronki. Zd
      • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 15:49
        Zdaniem Grzegorza, równie dobrze mogła mu naszyć na tyłku tarczę strzelniczą z napisem „Celuj tutaj”. Gaba nie przejmowała się także tym, że chłopiec przejawia poważne fobie żywieniowe. „Ma to po tobie” – mówiła pogardliwie, wyraźnie dając mężowi do zrozumienia, co myśli o wegetarianach. Zresztą o jej stosunku do wegetarian świadczył też sam fakt, że na obiad potrafiła zaserwować mężowi i synkowi kaszę gryczaną z jogurtem i brukselką, podczas gdy dla reszty rodziny gotowała najwymyślniejsze frykasy. Grzegorz wiedział, że jest to forma kary, jaką mu wymierzała. Ale nie rozumiał, czemu znęca się także nad własnym dzieckiem. Może dlatego, że Ignaś był podobny do niego?
        Najgorszy był jednak całkowity brak reakcji Gabrieli na przemoc, jaką stosował wobec ich synka jego młodszy kuzyn. Józinek bił Ignasia przy każdej okazji, przy milczącej aprobacie całej rodziny. Ba, żeby tylko aprobacie! Dziadek Borejko potrafił z zachwytem patrzeć na bójkę obu chłopców, doskonale widząc, że Ignaś nie ma szans w starciu z młodszym, ale znacznie silniejszym Józinkiem.
        Gdy Grzegorz postanowił poważnie porozmawiać z żoną na ten temat i wyegzekwować od niej stawanie w obronie dziecka, usłyszał ironiczne „Co, ma wyrosnąć na miągwę? A może wręcz na … sam wiesz kogo? Bicie dobrze mu zrobi, zmężnieje. Zresztą chłopcy zawsze się biją.”
        Również teściowa Grzegorza, Mila Borejko, zwana Babi, patrzyła na Ignasia z politowaniem, wyraźnie faworyzując Józinka. No cóż, mały nie tylko wizualnie był „jakiś inny” – bo jako jedyny z gromadki wnuków miał ciemne włosy – ale poza tym był wrażliwy i delikatny, bał się lekarzy, zastrzyków, owadów z żądłem, psów i koni; grymasił przy jedzeniu, które budziło w nim obrzydzenie.

        A wszystkie te cechy były dla tej kochającej się rodziny nie do zaakceptowania. Jedynie dziadek Ignacy Borejko zdawał się darzyć wnuka częściową sympatią. Zapewne dlatego, że ubzdurał sobie, iż mały Ignaś w niemowlęctwie zachwycał się czytywanymi mu głośno tekstami Seneki. Ignacy uczył później chłopczyka łacińskich sentencji i podsuwał mu starożytne teksty, kompletnie odsuwając Grzegorza od wychowywania Ignasia. Ba, doszło nawet do tego, że „przygody Sherlocka Holmesa” chłopiec dostał od ojca w głębokiej tajemnicy przed dziadkiem! Ale cóż, Grzegorz nie miał siły walczyć z całym klanem.

        ***
        ***
        Westchnął i zaczął wyjmować ze zmywarki czyste, suche talerze. Ilekroć spojrzał na to pożyteczne urządzenie, robiło mu się zimno na wspomnienie awantury, jaką urządził teść, gdy ujrzał je w kuchni. Równocześnie jednak ogarniała go jakaś radość i satysfakcja, że nie musi już ręcznie zmywać naczyń po posiłkach ośmiu, a czasem i dwunastu osób! Swoją drogą oni wszyscy, cała ta rodzina, nie zdawali sobie najwyraźniej sprawy, ile wody, gazu i płynu do mycia naczyń się przy tym zużywa.
        Zmywarka przypominała mu też desperacką próbę poprawienia stosunków z Gabą, jaką podjął w jej imieniny. Niestety, napatoczył się wtedy ten nieokrzesany Bernard, który nie tylko zepsuł swoją obecnością całą starannie zaplanowaną randkę, ale jeszcze otwarcie szydził z Grzegorza i w ogóle zachowywał się tak, jakby to on był zaproszony przez Gabrysię na uroczyste świętowanie jej imienin. A Gabrysia była wyraźnie zachwycona! Tak, tamten dzień był niejako obrazem całego jego życia – zmącona radość, przerwane szczęście, poczucie winy, brak zrozumienia.
        ***

        Do kuchni wpadła Róża z tacą pełną pustych szklanek i talerzyków.
        – Grzesiu – zawołała od progu – pomożesz mi zebrać resztę rzeczy ze stołu? Chcemy pograć w scrabble, przyłączysz się?
        No tak, cała Pyzunia, jedyna naprawę życzliwa mu osoba w tym domu.
        - Ty, Różyczko, może zbierz resztę - zaproponował - a ja już zacznę to wszystko pakować do zmywarki. I za chwilę do was przyjdę.
        Pochował wyjęte wcześniej naczynia i zaczął wkładać do zmywarki szklanki, spodeczki i talerzyki. Skończywszy to zajęcie, umył ręce, przeczesał dłonią siwiejącą czuprynę i ruszył do zielonego pokoju.
        W progu zderzył się z Fryderykiem, kolegą Pyzy, podobno jej narzeczonym (w co absolutnie nie wierzył – kto normalny zaręcza się w wieku szesnastu lat?). Zwykle widywał go przelotnie –wysokiego, kościstego blondyna w okularach, wojskowym stroju i martensach. Teraz zetknął się z nim nos w nos i po raz pierwszy miał okazję uważnie mu się przyjrzeć.
        Oczy Fryderyka, schowane za szkłami okularów, były wściekle niebieskie, w oprawie długich rzęs…
        ***
        • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 15:56
          Nigdy później nie umiał sobie przypomnieć, jak przebiegała ta gra w scrabble, jakie słowa układał, i kto wygrał. W głowie mu się kręciło, w uszach szumiało, nie mógł się skoncentrować i popełniał idiotyczne błędy, które śmieszyły wszystkich, z wyjątkiem Fryderyka. On jeden spoglądał na Grzegorza z zastanowieniem i ściągniętymi brwiami, nie komentując jego pomyłek.
          ***
          Spotykali się gdzie popadło – najczęściej na uczelni, gdzie Fryderyk wpadał do Grzegorza na korepetycje z matematyki. Tak to w każdym razie było przedstawione osobom postronnym. Nikogo więc nie dziwił widok licealisty odwiedzającego doktora habilitowanego Grzegorza Strybę. Tym bardziej, że - dla zachowania pozorów – Fryderyk czasem przychodził z Różą, która z matmą miewała spore kłopoty. Siedzieli wtedy we trójkę w jakimś eksponowanym miejscu, a Grzegorz przedstawiał im półgłosem zasady obliczania przebiegu zmienności funkcji albo objaśniał zawiłości rachunku prawdopodobieństwa.

          Początkowo Grzegorz czuł się nieprawdopodobnie podle, oszukując zarówno żonę, jak i pasierbicę. Ale – tłumaczył sobie – Gaba jest jego żoną tylko pozornie. Gorzej było z wyrzutami sumienia wobec Róży, najwyraźniej zakochanej w swoim Frycku do szaleństwa. Jednakże tu uspokajał go sam Fryderyk.
          – Róża – tłumaczył – to kamuflaż. Zaręczyny to też kamuflaż. Przedstawiłem ją rodzinie, żeby nikt mnie nie podejrzewał sam wiesz o co, ale to wszystko. Ona chyba ma dość rozsądku, żeby się zorientować, że z tej mąki chleba nie będzie. Ja ustaliłem zasadę, że spotykamy się tylko w dwa popołudnia w tygodniu, i to w godzinach ustalonych przeze mnie. Jeśli nie będzie jej akurat pasować – trudno, przepadło. W dodatku niektóre z tych spotkań spędzamy razem z tobą, na korepetycjach. Jaka dziewczyna wytrzyma z facetem zupełnie niemającym dla niej czasu? Prędzej czy później wróci do jednego z tych przystojniaków, którzy ją adorowali od dłuższego czasu. Wszyscy trzej patrzyli na nią maślanymi oczami, więc będzie miała w czym wybierać. I uwierz mi, Grzesiu, z którymś z nich będzie na pewno o wiele szczęśliwsza niż ze mną. Więc obaj działamy właściwie dla jej dobra.
          Brzmiało to okropnie, jednak Grzegorz dał się przekonać, bo chciał być przekonany. Ale dobrze widział, jak usilnie Róża próbuje się dopasować do roli takiej niby-narzeczonej, dla której nie ma się czasu, której nigdy nie zaprasza się do domu, i którą – po jedynej rodzinnej imprezie w Koszutach - trzyma z daleka od swoich rodziców i rodzeństwa. Była tak uległa i naiwna, że wcale jej to wszystko nie niepokoiło. Zaczęło za to niepokoić samego Fryderyka.
          ***
          - Grzesiu – zaczął Fryderyk, zapatrzony w okno. – To się już zbyt długo ciągnie. Zaczynam być zmęczony tą sytuacją.
          Grzegorz zmartwiał. Znów zostanie sam, bez tej choćby namiastki szczęścia, jaką dawał mu młody Schoppe?! Ponownie będzie przechodził przez to wszystko, co przeżywał po rozstaniu z Włodkiem? No cóż, wiedział, że takie kradzione szczęście nigdy nie trwa długo.
          Fryderyk odwrócił się od okna i zobaczył bladą twarz i zrozpaczone oczy przyjaciela. Jednym skokiem znalazł się przy nim.
          - Nie zrozumiałeś – powiedział prędko, biorąc go za rękę. – Nie jestem zmęczony nami, tylko Różą. Ona uporczywie kontynuuje naszą znajomość, choć chyba widzi wyraźnie, że to nie ma najmniejszego sensu. Musimy coś przedsięwziąć, coś tak spektakularnego, żeby sama, dobrowolnie, mnie zostawiła. A gdyby jeszcze dało się coś tak zainscenizować, by w pobliżu był któryś z tych Lelujków, to cała operacja przebiegłaby całkowicie bezboleśnie dla niej i z ogromną korzyścią absolutnie dla wszystkich.
          - Natalia niedługo wychodzi za mąż – przypomniał sobie Grzegorz. – Z tego co słyszałem, wesele ma się odbyć w dworku w Koszutach.
          - Doskonale! – ucieszył się Fryderyk. – Jest szansa, żeby moje pseudonarzeczeństwo z Różą zakończyło się tam, gdzie się zaczęło. To będzie taka zamykająca klamra. Co za niezwykła symbolika! Grzesiu, nie możemy zmarnować tej okazji.
          ***
          • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 16:01
            Intryga przebiegała szybko i sprawnie. Grzegorz zadbał o to, by w sam dzień ślubu mieć na uczelni zajęcia, których nijak nie dało się przełożyć na inny termin. Oczywiście, były to zajęcia pozorne – zależało mu po prostu na tym, by zamiast tracić czas na ślub i wesele, zarezerwować go na spotkanie z Fryderykiem. Gaba sprawiała wrażenie ucieszonej takim obrotem sprawy. Najwyraźniej, według niej, obecność biseksualnego męża sprofanowałaby rodzinną uroczystość.
            Fryderyk miał łatwiejsze zadanie – najspokojniej w świecie oświadczył Róży, że nie może nawet myśleć o zabawie, bo ma do napisania referat, a to cielę, zamiast zrobić mu karczemną awanturę i prawie siłą zaciągnąć na ślub i wesele ukochanej ciotki, potulnie przyjęło jego oświadczenie do wiadomości. Zdaniem Grzegorza Róża organicznie nie była zdolna do robienia awantur, ale mogła przynajmniej próbować zastosować inny środek z bogatego arsenału kobiecych sposobów do stawiania na swoim. Choćby łzy – one najskuteczniej zmiękczają męskie serca. Zresztą nie tylko męskie, co Grzegorz wielokrotnie obserwował w życiu codziennym. Ilekroć Gabrysi zaszkliły się oczy, cała rodzina rzucała wszystko i leciała ją pocieszać. Tymczasem Róża pojęcia nie miała o tym, jakże prostym, systemie manipulacyjnym.
            W zasadzie Grzesia powinno to cieszyć, bo ułatwiało przeprowadzenie misternego planu, ale równocześnie czuł dla Pyzy litość, nieco zabarwioną zniecierpliwieniem i nawet leciutką pogardą.
            Różę mieli więc z głowy. Problemem stało się jednak ściągnięcie na wesele Lelujków.
            ***
            Nie było to wcale łatwe – w Koszutach mogło zasiąść do stołu najwyżej pięćdziesiąt osób. Listę gości przycinano więc jak się dało – na przykład rodzony brat Ignacego, Józef, był zaproszony z żoną – ale bez córki i jej męża. Nie załapali się także zaprzyjaźnieni z Borejkami od lat państwo Ogorzałkowie. Lelujków, którzy przez życie rodzinne klanu przemknęli jak meteory i znikli, nikt nie brał nawet pod uwagę. Tak się w każdym razie wydawało, i plan Fryderyka utknął w martwym punkcie.

            Nieoczekiwanie z pomocą obu panom przyszła Laura. Dziewczyna, która sama miała poważne plany wobec braci L., a zwłaszcza Wiktora, wpadła na świetny pomysł, który szybko przekazała mamie: Lelujkowie mogliby się zobowiązać, że nie zasiądą do stołu! Zresztą, ani ona zasiadać nie musi, ani w ogóle żadne z dzieci. Mogliby sobie usiąść gdzieś na boczku i utworzyć lobby młodzieżowe. Gaba pomysł kupiła i w ten sposób Wiktor, Adrian i Lucek znaleźli się na weselu, a panowie Schoppe i Stryba mieli całe popołudnie, wieczór i część nocy dla siebie.
            ***
            O tym, co działo się na weselu, powiadomiła Grzegorza Laura, która wróciła w szampańskim humorze i po prostu musiała się przed kimś wygadać, choćby tym kimś był niezbyt lubiany przez nią ojczym. On jednak zdawał się bardzo zainteresowany jej opowieścią i ogromnie się ucieszył, słysząc, że Róża całą prawie noc przetańczyła z Adrianem Lelujką. Laura, która szczerze nie cierpiała Fryderyka, nie posiadała się z radości. Grzegorz również, choć z nieco innych powodów.
            Pyza jednak, jak się okazało, była tak uporczywie uczepiona swojego narzeczonego, że w ogóle nie brała pod uwagę możliwości zamienienia go na znacznie lepszy model. Wprawdzie doskonale widziała, że narzeczony stopniowo się od niej oddala, ale przerażona wizją bycia „tą porzuconą” robiła co mogła, by Fryderyka przywiązać do siebie więzami, których ten nie da rady rozerwać. Co przedsięwzięła, okazało się rok później, tuż przed Sylwestrem.
            ***
            • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 16:05
              Komórka Grzegorza rozbrzęczała się tak gwałtownie, że ten aż się wzdrygnął. Dzwonił roztrzęsiony Fryderyk, domagając się natychmiastowego spotkania. Grzegorz się zaniepokoił – chłopak miał w planach wyjazd na stypendium do USA, w czym mu gorąco kibicował. Czyżby stało się coś, co pokrzyżowało te plany? Musiało to być coś naprawdę poważnego.
              - Już jadę – rzucił do słuchawki i kilkanaście minut później był w uniwersyteckiej czytelni, zupełnie pustej o tej porze dnia.
              ***

              - I co teraz zamierzasz? – spytał chłodno Grzegorz, unikając wzroku Fryderyka i walcząc z mieszaniną uczuć, które nim miotały. Nie umiał ich nawet porządnie określić – była tam głównie rozpacz, ale i obrzydzenie, i – tak, nawet jakaś ulga.
              - Nie wiem – jęknął chłopak. – To klasyczna pułapka biologiczna… Ona nie powiedziała mi… nie zabezpieczyła się…
              - Ty też o tym nie pomyślałeś – stwierdził rzeczowo Grzegorz. – No tak, do tej pory nie musiałeś, to myślałeś, że nigdy nie musisz. Czy ty w ogóle cokolwiek myślałeś? Choćby o konsekwencjach? A pomyślałeś o nas?
              - Ona… ona mnie uwiodła – wymamrotał Fryderyk. - A ja uległem. Grzesiu… ja… my…
              - Nie ma już żadnego „my” – przerwał obcesowo Grzegorz, któremu dotychczasowy ukochany nagle objawił się w całej swej trywialności i podłości. – Wybrałeś. Będziesz miał dziecko, to zobowiązuje. Ja zmarnowałem swoje okazje na bycie dobrym ojcem, ale ty masz ten komfort, że Róża kocha cię całym sercem, i wybacza ci wszystko, mimo że krzywdzisz ją i oszukujesz. Nie zmarnuj tego. I spróbuj się zmienić. Dla niej. I pamiętaj – nigdy ani słowa o tym, co było między nami. Bo to by ją zabiło. Nie żartuję.
              Wstał gwałtownie, prawie przewracając krzesło. Wychodząc, z trudem powstrzymał się od trzaśnięcia drzwiami. Czuł się koszmarnie. Ale przez pokłady odrazy do Fryderyka i obrzydzenia do samego siebie powoli przebijała się coraz większa ulga. W ślad za nią nieśmiało pojawiała się nadzieja i coraz silniejsze postanowienie odzyskania miłości Gabrysi. Nie mógł przewidzieć, że potrwa to kilka następnych, długich lat i uda się dopiero wtedy, gdy żona wreszcie upora się z upiorami przeszłości. Ale wiedział, że odzyska Gabę. Czuł, że potrafi.
              - Mimo wszystko – powiedział sobie, patrząc na wieczorne niebo, z którego zaczęły padać pierwsze płatki śniegu – życie się dzisiaj nie kończy.
              • bupu Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 16:34
                pi.asia napisała:



                > - Mimo wszystko – powiedział sobie, patrząc na wieczorne niebo, z którego zaczę
                > ły padać pierwsze płatki śniegu – życie się dzisiaj nie kończy.


                Przeż to piękne jest! I jak ładnie wyjaśnia różne rzeczy!
                • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 16:45
                  bupu napisała:

                  > pi.asia napisała:
                  >
                  >
                  >
                  > > - Mimo wszystko – powiedział sobie, patrząc na wieczorne niebo, z którego
                  > zaczę
                  > > ły padać pierwsze płatki śniegu – życie się dzisiaj nie kończy.
                  >
                  >
                  > Przeż to piękne jest!

                  Bezwstydnie ukradłam ostatnie słowa z "Przeminęło z wiatrem" :)

                  > I jak ładnie wyjaśnia różne rzeczy!

                  Dziękuję - ale to głównie zasługa tego forum. Tu się nauczyłam, że prawie wszystkie niezrozumiałe sytuacje i zdarzenia z Jezycjady da się wyjaśnić, gdy odrzuci się komentarze odautorskie i skupi na faktach :)

              • ciotka.scholastyka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 23.11.22, 13:09
                "Nie mógł przewidzieć, że potrwa to kilka następnych, długich lat i uda się dopiero wtedy, gdy żona wreszcie upora się z upiorami przeszłości."

                Tylko to zdanie bym wycięła :)
                • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 23.11.22, 14:50
                  ciotka.scholastyka napisała:

                  > "Nie mógł przewidzieć, że potrwa to kilka następnych, długich lat i uda się dop
                  > iero wtedy, gdy żona wreszcie upora się z upiorami przeszłości."
                  >
                  > Tylko to zdanie bym wycięła :)

                  Dlaczego byś wycięła?
                  Umieściłam je jako nawiązanie do sceny w McDusi, gdy Gaba wraca do domu po pożegnaniu z Januszem i wreszcie czuje się radosna i spokojna.
                  • ciotka.scholastyka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 23.11.22, 16:00
                    pi.asia napisała:


                    > Dlaczego byś wycięła?
                    > Umieściłam je jako nawiązanie do sceny w McDusi, gdy Gaba wraca do domu po poże
                    > gnaniu z Januszem i wreszcie czuje się radosna i spokojna.

                    Wiem. Ale wycięłabym je, bo wolałabym pozostawić coś niedopowiedziane. MY wiemy, że tak będzie, ale jeśli traktować to opowiadanie jako coś odrębnego, to nie wyłożyłabym całej kawy na ławę. Czasem czytam w książkach coś w stylu "wieczór był tak ciepły, i tak pogodny, Krystyna czuła się bardzo szczęśliwa. Ten wyjazd to był wspaniały pomysł, uznała. Gdyby wiedziała, że nie upłynie jeszcze doba, a będzie stała przerażona nad stygnącym ciałem swego ukochanego męża..." ;)
                  • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 23.11.22, 23:04
                    pi.asia napisała:
                    >Umieściłam je jako nawiązanie do
                    >sceny w McDusi, gdy Gaba wraca do
                    >domu po pożegnaniu z Januszem i
                    >wreszcie czuje się radosna i
                    >spokojna.

                    A ja byłam pewna, że masz na myśli ich spontaniczny wypad sam na sam w CZ (byłaby wtedy podwójna ironia losu, że Fryc po raz kolejny okazał się FryCKNUKiem)
                    • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 24.11.22, 00:28
                      tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                      >
                      > A ja byłam pewna, że masz na myśli ich spontaniczny wypad sam na sam w CZ (była
                      > by wtedy podwójna ironia losu, że Fryc po raz kolejny okazał się FryCKNUKiem)
                      >

                      Muszę się przyznać, że CZ znam wyłącznie z analizy na Armadzie więc absolutnie nie kojarzę jakiegokolwiek wypadu sam na sam. Ostatnią czytaną i zapamiętaną przeze mnie częścią Jeżycjady jest McDusia, a to tam właśnie Pyziak okazał się CKNUK-iem, co, ku memu wielkiemu zdumieniu, sprawiło Gabie ulgę i pozwoliło pogodzić się z własną przeszłością.

                      Zresztą nie tylko ja byłam tym wyznaniem Pyziaka zdumiona. Roztrząsaliśmy to w wątku nie kochałem cię - to dobra wiadomość?!

                      (WdO i Feblik przeczytałam raz i nie zmusiłam się do ponownego czytania.)
              • ako17 Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 23.11.22, 16:50
                Wow.... :D Jakie to piękne! :)
      • lezbimbella_veganella Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 30.12.22, 23:16
        Pi,Asiu! Padam Ci do nóg z zachwytem i wynoszę na piedestał twórczyń prawdziwej literatury romantycznej. MM to przy Tobie zwykły wycirus.

        To jest MISTRZOWSKIE dzieło. Świetnie nakreśliłaś prawdziwą mięską miłość i wrażliwego, wreszcie prawdziwego Grzesia. I wreszcie prawdopodobnego, a nawet sympatycznego Frycka. BRAWO!! Biję brawo!

        I tak wspaniale tłumaczysz WSZYSTKO co zepsuła w swoich opkach ałtoreczka MM. Szysko!
        Całą tę borejczoszopogabonią patologię rodzicielsko-ciążową tak świetnie rozwiązałaś.

        Kreślę się oddaną fanką i zapytuję Bupu, czy by nie była tak dobra, aby zalinkować niniejsze cudo w stopce forumowej, tam gdzie insze nasze fanfiki wiszO. I jeszcze wiekopomne arcydzieło Haszyszymory, o tym, co wolno Safonie, to nie Gabonie. BUPU przychyl się do mych błagań, proszę, nie pozwólmy takim przepysznym dobrutkom zaginąć w archiwach!

        P.S. Małę, drobniutkie zapytanie Pi.Asiu - czemu Grzechuta tak łatwo przechodzi do porządku dziennego nad utratą Frycka i natychmiast chce się zadowolić powrotem do okropnego babulca Gabobetonu? Przecież to hejtująca i poniżająca go na każdym kroku, wysługująca się nim jak mieszadłem do sałaty homofobiczna wrogini. Odcięła go od Ignasia jak toksyczna wredna żmija z najgorszych telenoweli i koszmarów osób LGBTQAI+.
        Czy na pewno Grześ ma aż taki syndrom sztokholmski, tak bardzo potrzebuje być zdominowany? Przecież Gabon nawet wściekle niebieskich oczu nie ma, tylko kasztany i to wiecznie zapłakane. Czy Grześ nie mógłby w ramach reboundu znaleźć pocieszenie w innych męskich ramionach? Niebieskookich, a wręcz STALOWOokich panów jest tam trochę (a stalowy to zwykły szaro-niebieski).
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 31.12.22, 14:02
          lezbimbella_veganella napisała:
          >Kreślę się oddaną fanką i zapytuję Bupu,
          >czy by nie była tak dobra, aby zalinkować
          >niniejsze cudo w stopce forumowej, tam
          >gdzie insze nasze fanfiki wiszO. I jeszcze
          >wiekopomne arcydzieło Haszyszymory, o
          >tym, co wolno Safonie, to nie Gabonie.
          >BUPU przychyl się do mych błagań, proszę,
          >nie pozwólmy takim przepysznym
          >dobrutkom zaginąć w archiwach!

          Popieram, na forum są porozrzucane naprawdę dobre fanfiki, które na to zasługują. Oprócz wymienionych m.in. "po przebaczenie - wersja poprawiona", również pi_asi. Są też oneshoty kocynder, które, przez to, że są dopisane do czyichś wątków, jeszcze trudniej znaleźć.
          • bupu Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 31.12.22, 15:11
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

            > lezbimbella_veganella napisała:
            > >Kreślę się oddaną fanką i zapytuję Bupu,
            > >czy by nie była tak dobra, aby zalinkować
            > >niniejsze cudo w stopce forumowej, tam
            > >gdzie insze nasze fanfiki wiszO. I jeszcze
            > >wiekopomne arcydzieło Haszyszymory, o
            > >tym, co wolno Safonie, to nie Gabonie.
            > >BUPU przychyl się do mych błagań, proszę,
            > >nie pozwólmy takim przepysznym
            > >dobrutkom zaginąć w archiwach!
            >
            > Popieram, na forum są porozrzucane naprawdę dobre fanfiki, które na to zasługuj
            > ą. Oprócz wymienionych m.in. "po przebaczenie - wersja poprawiona", również pi_
            > asi. Są też oneshoty kocynder, które, przez to, że są dopisane do czyichś wątkó
            > w, jeszcze trudniej znaleźć.
            >


            Macie rację, muszę to wszystko pozbierać ..
            • ako17 Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 01.01.23, 03:08
              bupu napisała:


              > Macie rację, muszę to wszystko pozbierać ..
              >

              mogę pomóc, jeśli będzie taka potrzeba :)
          • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 04.01.23, 20:58
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


            > Popieram, na forum są porozrzucane naprawdę dobre fanfiki, które na to zasługuj
            > ą. Oprócz wymienionych m.in. "po przebaczenie - wersja poprawiona", również pi_
            > asi.

            He, zupełnie nie pamiętałam, że popełniłam coś takiego!!!!
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 04.01.23, 21:05
              pi.asia napisała:
              >He, zupełnie nie pamiętałam, że
              >popełniłam coś takiego!!!!

              No jak to, przecież było genialne! Dla zainteresowanych:
              forum.gazeta.pl/forum/w,25788,162086956,162086956,po_przebaczenie_wersja_poprawiona.html
        • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 04.01.23, 02:05
          lezbimbella_veganella napisała:

          > Pi,Asiu! Padam Ci do nóg z zachwytem i wynoszę na piedestał twórczyń prawdziwej
          > literatury romantycznej. MM to przy Tobie zwykły wycirus.

          O jejusiu.
          Zatkało mnie.
          Przyznam, że właśnie Twojej reakcji na ten fanfik obawiałam się bardzo-bardzo. Jakoś tak głupio sądziłam, że przeczytam coś w rodzaju "co ty możesz wiedzieć...", a przecież miłość czy zauroczenie zawsze jest miłością (czy zauroczeniem), nieważne w którą tęczową stronę skierowane.
          Dziękuję.

          >
          > To jest MISTRZOWSKIE dzieło. Świetnie nakreśliłaś prawdziwą mięską miłość i wra
          > żliwego, wreszcie prawdziwego Grzesia. I wreszcie prawdopodobnego, a nawet symp
          > atycznego Frycka. BRAWO!! Biję brawo!
          >
          Dziękuję ponownie, wciąż w lekkim osłupieniu na taką ilość zachwytów.


          > I tak wspaniale tłumaczysz WSZYSTKO co zepsuła w swoich opkach ałtoreczka MM. S
          > zysko!
          > Całą tę borejczoszopogabonią patologię rodzicielsko-ciążową tak świetnie rozwią
          > załaś.

          To jest - co już wcześniej pisałam - głównie zasługa forum, które nauczyło mnie zaglądania pod maski i doszukiwania się prawdziwych związków przyczynowo-skutkowych. Zanim trafiłam na forum "fani Małgorzaty Musierowicz", byłam bezkrytyczną łykaczką i wielbicielką jej książek.


          > P.S. Małę, drobniutkie zapytanie Pi.Asiu - czemu Grzechuta tak łatwo przechodzi
          > do porządku dziennego nad utratą Frycka

          Zapewne dlatego, że czuje się w tym "związku" podwójnie nieuczciwy - oszukuje i żonę, i pasierbicę. Poza tym coraz wyraźniej widzi parszywy charakter Frycka, dla którego Róża to tylko kamuflaż. No i wreszcie świadomość, że Fryderyk go zdradził i jeszcze zwala winę na Różę. Ach, i w dodatku - mówiąc językiem babek - wpakował Różę w kłopoty. A Grześ Różę naprawdę lubił. Jak się to wszystko złoży do kupy, jest powód do natychmiastowego odwrotu.

          > i natychmiast chce się zadowolić powro
          > tem do okropnego babulca Gabobetonu? (...)
          > Czy na pewno Grześ ma aż taki syndrom sztokholmski, tak bardzo potrzebuje być
          > zdominowany? Przecież Gabon nawet wściekle niebieskich oczu nie ma, tylko kaszt
          > any i to wiecznie zapłakane. Czy Grześ nie mógłby w ramach reboundu znaleźć poc
          > ieszenie w innych męskich ramionach?

          Już wyjaśniam. Powody są dwa, a może i trzy.
          Pierwszy - każdy kolejny związek z mężczyzną byłby dla Grzesia wciąż powielaniem schematu "drugie życie, kłamstwa, oszustwa, brak przyszłości, a w konsekwencji możliwa utrata rodziny"
          Drugi wiąże się z pierwszym - gdyby taki związek wyszedł na jaw, Gaba odcięłaby Grzegorza od Ignasia.
          Trzeci - chyba najważniejszy - tylko i wyłącznie z Gabrysią Grzegorz był naprawdę szczęśliwy. Bez poczucia winy, bez kłamstw, bez ukrywania się i tajnych spotkań, bez strachu, że wszystko się wyda. Ten pierwszy okres ich małżeństwa wciąż jest dla niego utraconym rajem, więc desperacko chce do niego powrócić, znów zaznać prawdziwego spokoju.
          Czy to syndrom sztokholmski? Raczej nie. Prędzej syndrom bitej żony, która wciąż pamięta, jaki ten jej mąż potrafił być cudowny, czuły i kochający, i która wciąż ma nadzieję, że znów będzie tak wspaniale jak kiedyś.

          Akceptujesz takie wyjaśnienie?


          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 04.01.23, 10:15
            pi.asia napisała:
            >Trzeci - chyba najważniejszy - tylko i
            >wyłącznie z Gabrysią Grzegorz był
            >naprawdę szczęśliwy. Bez poczucia
            >winy, bez kłamstw, bez ukrywania się i
            >tajnych spotkań, bez strachu, że
            >wszystko się wyda.

            Ukrywanie się i tajne spotkania akurat były, przed Wigilią w "Noelce" rodziny obojga nie wiedziały o istnieniu ich partnerów
            • julian_arden Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 04.01.23, 18:41
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

              [...]
              > Ukrywanie się i tajne spotkania akurat były, przed Wigilią w "Noelce" rodziny o bojga nie wiedziały o istnieniu ich
              > partnerów


              Bo to było już ukrywanie się nawykowe.
              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 04.01.23, 18:56
                julian_arden napisał:
                >Bo to było już ukrywanie się
                >nawykowe

                U Grzesia, ale co z Gabą? Czemu miałaby się kryć z faktem, że z kimś randkuje?
                • julian_arden Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 04.01.23, 20:36
                  tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                  > julian_arden napisał:
                  > >Bo to było już ukrywanie się
                  > >nawykowe
                  >
                  > U Grzesia, ale co z Gabą? Czemu miałaby się kryć z faktem, że z kimś randkuje?


                  A to jest, powiem ci, ciekawe pytanie. Bo co my w sumie wiemy o naszej Gabrieli?
          • lezbimbella_veganella Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 20.01.23, 23:04
            pi.asia napisała:

            > lezbimbella_veganella napisała:
            >
            > > Pi,Asiu! Padam Ci do nóg z zachwytem i wynoszę na piedestał twórczyń praw
            > dziwej
            > > literatury romantycznej. MM to przy Tobie zwykły wycirus.
            >
            > O jejusiu.
            > Zatkało mnie.
            > Przyznam, że właśnie Twojej reakcji na ten fanfik obawiałam się bardzo-bardzo.
            > Jakoś tak głupio sądziłam, że przeczytam coś w rodzaju "co ty możesz wiedzieć.
            > ..", a przecież miłość czy zauroczenie zawsze jest miłością (czy zauroczeniem),
            > nieważne w którą tęczową stronę skierowane.
            > Dziękuję.

            To ja dziękuję, z całej głębi mego zgniłego lesbiankowego serca. Bardzo wdzięcznam Tobie, że widzisz Love is love i tak dobrze umiesz opisać, że my ludzie Elżegiebete+ tak samo się zakochujemy, kochamy, nie kochamy, rzucamy, cierpimy, zdradzamy, płaczemy za pyziaczkamy, jak kużden inny 🥰🏳️‍🌈🏳️‍⚧️🏴‍☠️ To znaczy tak wiele!


            > Dziękuję ponownie, wciąż w lekkim osłupieniu na taką ilość zachwytów.

            Należy Ci się! Ja albo hejtuję i szydzę, albo uwielbiam wniebogłosy.


            > > I tak wspaniale tłumaczysz WSZYSTKO co zepsuła w swoich opkach ałtoreczka
            > MM. S
            > > zysko!
            > To jest - co już wcześniej pisałam - głównie zasługa forum, które nauczyło mnie
            > zaglądania pod maski i doszukiwania się prawdziwych związków przyczynowo-skutk
            > owych. Zanim trafiłam na forum "fani Małgorzaty Musierowicz", byłam bezkrytyczn
            > ą łykaczką i wielbicielką jej książek.

            A więc forum bawiąc, uczy, ucząc bawi? Wybornie. To forumu jednocześnie jest terapią po krzywdzie, jakie wyrządza psychice czytanie MM, I takie dzieła świetne powstają, o ileż lepsze od nieszczęsnej ałtoreczki opków.

            >No i wreszcie świadomość, że Fryderyk go zd
            > radził i jeszcze zwala winę na Różę. Ach, i w dodatku - mówiąc językiem babek -
            > wpakował Różę w kłopoty. A Grześ Różę naprawdę lubił. Jak się to wszystko złoż
            > y do kupy, jest powód do natychmiastowego odwrotu.

            A tak, rzeczywiście. Durnota Fryca, który jako naukowiec ścisły, nieromantyczny i obsesyjnie kontrolujący, tak idiotycznie nie zabezpieczył się w ogóle.. no I tak, szkoda cielęcinki Pyzuńki.

            > > i natychmiast chce się zadowolić powro
            > > tem do okropnego babulca Gabobetonu? (...)


            > Już wyjaśniam. Powody są dwa, a może i trzy.
            > Pierwszy - każdy kolejny związek z mężczyzną byłby dla Grzesia wciąż powielanie
            > m schematu "drugie życie, kłamstwa, oszustwa, brak przyszłości, a w konsekwencj
            > i możliwa utrata rodziny"

            A co z Elką zapomnianą 30 lat niczem zeszłoroczne gwiazdkowe śniegi??? Utrata toksycznych Borejów, którzy nim pomiatają, sałatę mieszają I zmywają to wszak same zalety!

            > Drugi wiąże się z pierwszym - gdyby taki związek wyszedł na jaw, Gaba odcięłaby
            > Grzegorza od Ignasia.

            Ależ już dawno odcięła, już 20 lat spania czapki w biedronki w jego nogach...

            > Trzeci - chyba najważniejszy - tylko i wyłącznie z Gabrysią Grzegorz był napraw
            > dę szczęśliwy. Bez poczucia winy, bez kłamstw, bez ukrywania się i tajnych spot
            > kań, bez strachu, że wszystko się wyda.

            Ależ.. już od Noelki ukrywał związek z Gabonem przed Cyryjami. A potem, gdy tej betonowej centrum zaufał, zwierzył się wreszcie, i odsłonił całego siebie, to okrutna Gaba i boreje-zmurszeje tak go odcinają od Ignasia, że musiał nawet ukrywać książki szerlokowe..

            . Prędzej syndrom bitej żony, która wcią
            > ż pamięta, jaki ten jej mąż potrafił być cudowny, czuły i kochający, i która wc
            > iąż ma nadzieję, że znów będzie tak wspaniale jak kiedyś.

            Ale to właśnie najstraszniejsze :-) sama widzisz, że Gaba przemocowa i sadystyczna. I że zbity żonogrześ nigdy nie dostanie takiego "lovebombing" od niej jak na początku, więc dlaczego chce do niej i dlaczego ma się mu udać??
            Sęk w sękatej Gabie taki, że od 30 lat MM zrobiła z zabójczej koszykarki tak zabójczą, koszmarną I srogo zaburzoną, że nikt normalny nie chciałby do niej wracać. A Ty tak wybornie i realistycznie opisałaś CZEMU taka.

            > Akceptujesz takie wyjaśnienie?

            Kochana, ja Ciebie akceptuję i całe wyśmienite opowiadanie, ale ;-) te ostatnie końcowe zdania nadal nie pasują do okrucieństwa, jakiego się dopuszczała przez 20+ lat przemocowa Gabbona wobec Grzesia i Ignaca. Chcemy dla Grzechu lepszego losu, to pisałysmy my, rybiki I fanki Twoje w l.m. :-))))))
      • ikaria_809 Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 12.01.23, 21:49


        >
        >
        >
        > - Grzesiu, co tak tu siedzisz? – zabrzmiał nagle znajomy głos. Głos kiedyś uwie
        > lbiany, teraz budzący tylko niejasny lęk i poczucie winy. Poderwał głowę. W drz
        > wiach kuchni stała Gabrysia, uważnie patrząc na niego brązowymi oczami, w który
        > ch nie było już dawnego ciepła. – W piecyku jest ciasto, pokrój je i daj na stół.

        Hmm. przeczytałam ten fanfik o Grzegorzu, nawet dosyć ciekawy. Tylko nie rozumiem czemu jego charakter został wyjaśniony, akurat homoseksualizmem? Nawet wegetarianizm? ;-D Rozumiem, że to próba wyjaśnienia wszystkich nielogiczności, ale chyba ta saga jest pechowa, jednak. Nie nadaje się do ekranizacji ani też tworzenia wersji od czytelników tutaj nie użyje, nawert określenia fan fik, bo to raczej coiś anty. Choć z tym macochem akurat szanowna autorka dzieła ANTY Jeżyco trafiła. W bajkach, raczej nigdy nie występowali ojczymowie. Najgorsze były macoch Kopciuszka albo Zła Królowa.

        Sama niedawno pisałam pewne opowiadanie dziejące się na początku lat osiemdziesiątych i opierałam się między innymi na rożnych relacjach więziennych więźniów politycznych. To mojje opowiadanie przeznaczyłam dla pewnej konkretnej grupy stą taka tematyka. Ale było ciężko.

        {..}Wrześniowe noce codziennie chłodniejsze. Przebywamy wszyscy w niedużej celi. Miejsca zbyt mało, nie umiem określić wieku, niektórych spośród moich współaresztantów. Są dziewczęta, chłopcy. Najstarszy spośród wielu ma prawdopodobnie osiemdziesiąt lat. Niedawno przysłali nam nowych. To kapłan oraz panienka, właściwie jeszcze dziecko. Wychudzona, bardzo głodna. Dla takiego szkraba, również żadnej taryfy ulgowej. Bicie, może coś gorszego? Prawdziwe piekło za życia, Jeżeli istnieje kraina poza tym światem, daj siło wyższa tego zaznać! Po północy już {15 września?}, tę małą wniesiono na rękach po którejś z kolei perswazji służb. Stare wygi, zatwardzali mężczyźni nie dowierzali własnemu osądowi. Skatowano istotę słabą, niemal bezbronną. Opiekowaliśmy się wspólnie kolega, major Romanowski, ksiądz Jerzy i… ja. Przy czym ów drugi z naszego grona był właściwie niczym starszy, troskliwy brat. Oddał Zuzi{tak miała na imię}, swój koc, trzymał za rękę. Musiał widocznie powiedzieć coś zabawnego, bo Romanowskiemu lekko drgnęły wargi, wtedy ostatni raz widziałem również uśmiech nastoletniej ofiary reżimu.(...)


        To jak wytłumaczyć wszelkie niekonsekwencje na linii akcja-bohaterowie u M.M. dodam mające na etapie wykorzystanego tutaj zakresu twórczości dwie dobre redaktorki? MNie się, bowiem tutaj sam Grzegorz, jego małżeństwo z panią Pyziak-Borejko nie zgadza. Mało tego głupio rozwinięto wątek niechęci Laury. Mała dziewczynka pozbawiona ojca raczej lgnęłaby do kogoś takiego. Ten motyw jest obecny w wielu serialach. Nie ma tutaj wpływu, bynajmniej charakter człowieka Wiuec już od dziewiątej części widać wpadki i niekonsekwencje, aż w oczy kłują.
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 12.01.23, 22:06
          >Hmm. przeczytałam ten fanfik o Grzegorzu,
          >nawet dosyć ciekawy. Tylko nie rozumiem
          >czemu jego charakter został wyjaśniony,
          >akurat homoseksualizmem? Nawet
          >wegetarianizm? ;-D

          Biseksualizmem, gwoli ścisłości. I nie nim bezpośrednio, a doświadczeniami z nim związanymi i następstwami ich ujawnienia Gabie.
          A jaką funkcję pełnił wegetarianizm od razu wyjaśniono🙂
          • ikaria_809 Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 13.01.23, 08:15
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

            Biseksualizmem, gwoli ścisłości. I nie nim bezpośrednio, a doświadczeniami z ni
            > m związanymi i następstwami ich ujawnienia Gabie.
            > A jaką funkcję pełnił wegetarianizm od razu wyjaśniono.

            Tak, rozumiem. Jednak biseksualizm rzadko się mówi. Raczej, zawsze występuje coś takiego, że mężczyzna jest gejem, a żeni się by ukryć skłonności. Zainteresowanie dwoma płciami nadal jest pojęciem kosmicznym. Najlepszy dowód, iż rzekomy homoseksualizm Kolbergera ujawnił długo po śmierci Jakiomowicz. Choć nie wiem po co. Nikt raczej w żadnym wywiadzie nie wspomniał o biseksualizmie. Choć tutaj akurat był związek n z Romantowską. Notabene. to wzbudziło oburzenie w środowisko aktorskim oburzenie i Jakimowicza krytykowano. Wiec stąd napisałam homoseksualizm. Zresztą widać w tym opowiadaniu większy pociąg do mężczyzn.
        • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 13.01.23, 10:56
          ikaria_809 napisała:


          > Hmm. przeczytałam ten fanfik o Grzegorzu, nawet dosyć ciekawy. Tylko nie rozumi
          > em czemu jego charakter został wyjaśniony, akurat homoseksualizmem?

          Bo tak sobie wymyśliłam. Prawo autora. Licentia poetica.

          > chyba ta saga jest pechowa, jednak. Nie nadaje się do ekranizacji ani też tworzenia wersji od czytelników tutaj nie użyje, nawert określenia fan fik, bo to raczej coiś anty.

          Jeżu kolczasty, jakie to zdanie jest dziwne - interpunkcja, literówki... To chyba zresztą dwa zdania, tyle że nie rozdzielone.
          Zresztą nie zgadzam się z tą opinią. Bo ta saga akurat idealnie nadaje się do tworzenia fanfików, które - jak sama nazwa wskazuje - są całkowicie fikcyjnymi opowiadaniami, luźno powiązanymi z pierwowzorem. A to moje "coiś anty" jest z pierwowzorem powiązane dość mocno.
          Zekranizować też się tę sagę da i to całkiem nieźle. Nie mam na myśli filmidła "ESD", w którym pomieszano wątki, postacie, ich wygląd i charaktery. Nie jest to przecież wina sagi, tylko nadambitnego scenarzysty! "Kłamczucha" była już lepsza, choć główna rozmamłana bohaterka nijak nie pasowała do opisanej Anieli. Za to Pawełek i Robrojek - miodzio!
          Chętnie obejrzałabym np. ekranizację Noelki.



          • ikaria_809 Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 13.01.23, 13:11
            pi.asia napisała:

            > Zresztą nie zgadzam się z tą opinią. Bo ta saga akurat idealnie nadaje się do t
            > worzenia fanfików, które - jak sama nazwa wskazuje - są całkowicie fikcyjnymi o
            > powiadaniami, luźno powiązanymi z pierwowzorem. A to moje "coiś anty" jest z pi
            > erwowzorem powiązane dość mocno.
            > Zekranizować też się tę sagę da i to całkiem nieźle. Nie mam na myśli filmidła
            > "ESD", w którym pomieszano wątki, postacie, ich wygląd i charaktery. Nie jest t
            > o przecież wina sagi, tylko nadambitnego scenarzysty! "Kłamczucha" była już lep
            > sza, choć główna rozmamłana bohaterka nijak nie pasowała do opisanej Anieli. Za
            > to Pawełek i Robrojek - miodzio!
            > Chętnie obejrzałabym np. ekranizację Noelki.

            Ależ pełne uznanie! Koncepcja świetna. Odnośnie literówek to pilnuję w miarę możliwości. Niestety, ciężko mi idzie pisanie jednocześnie obiema rękami na klawiaturze.
            W Jeżycjadzie, jak u Chmielewskiej dużo jest w komentarzu od autorskim. Ponoć Rosjanie zewkranizowali między innymi Wszystko czerwone, ale wszystko jest na opak. Na przykład Elżbieta jest żoną, nie córką Leszka. Anita z Rojem i tak dalej. Jeżeli tak miałaby wyglądać jakakolwiek ekranizacja Borejkojady, to dziękuję, postoję.
            Zresztą autorka na pewno świętości by nie dała tknąć. Przy tych nieszczęsnych próbach była ponoć współautorką scenariusza i pozwoliła pomieszać Idę z kwiatem? Parodia... Jakoś ciężko mi dopasować aktora, któregokolwiek do Tomka, już o Elce i reszcie nie mówię.
            • julian_arden Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 13.01.23, 13:39
              ikaria_809 napisała:

              [...]
              > Zresztą autorka na pewno świętości by nie dała tknąć. Przy tych nieszczęsnych p
              > róbach była ponoć współautorką scenariusza i pozwoliła pomieszać Idę z kwiatem?
              > Parodia... Jakoś ciężko mi dopasować aktora, któregokolwiek do Tomka, już o El
              > ce i reszcie nie mówię.

              Jako Elka wczesna Natalie Portman, po ufarbowaniu.
              • lezbimbella_veganella Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 20.01.23, 23:57
                julian_arden napisał:
                >
                > Jako Elka wczesna Natalie Portman, po ufarbowaniu.

                Czy to jest koncert mokrych snów i hiperbolicznch życzeń??? :-D
                Czemu chcesz skazić światowej sławy aktorkę o tak przepysznej urodzie występowaniem w takim gniocie, rzewnej a przaśnej kinderkuchekirche, toksycznej telenoweli, gorszej niż filmy Hallmark!??? To czemu się rozdrabniać, od razu lecimy samymi Oskarównami a co! - Nicole jako Idusia (ruda z loczkami, zanim stała się dosłownie Demonem Skalpela), Meryl jako mi.. mi..Mila, Charlize krótkowłosa jako Ga... NIE!!! aż mi rąsia uschła od samego pisania tej ikonoklazji! NJE MOGIE takiego upodlenia nawet napisać. Chyba, że Mariah zrobić na brunetkę Larwę, pyszczek taki liskowaty, no i przegięta diva operowa o 5 oktawach I rejestrze gwizdkowym...

                Nah.. gnioty nieszczęsnej nie zasługują na taką przepyszną oprawę, tożto jak kaszankę w brylanty zdobić..
                • julian_arden Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 21.01.23, 09:38
                  lezbimbella_veganella napisała:

                  [...]
                  > Ga... NIE!!! aż mi rąsia uschła od samego pisania tej ikonoklazji! NJE MOGIE ta
                  > kiego upodlenia nawet napisać. Chyba, że Mariah zrobić na brunetkę Larwę, pyszc
                  > zek taki liskowaty, no i przegięta diva operowa o 5 oktawach I rejestrze gwizdk
                  > owym...
                  >
                  > Nah.. gnioty nieszczęsnej nie zasługują na taką przepyszną oprawę, tożto jak ka
                  > szankę w brylanty zdobić..


                  Ty to potrafisz człowieka na drogę cnoty nawrócić. Zobaczyłem oczyma mego majndu kaszankę sprzedawaną w siateczce z kryształkami Svarowskiego, firmowaną przez Magdę Gessler. I nie, Szarliza odpada, to jest dojrzała piękność wiejska znad rzeki Oranje, nie będę jej mieszać w przygody klanu z Borejkowszczyzny. "W połowie XIX wieku folwark był w dyspozycji kucharza Tyszkiewiczów", twierdzi Wikipedia. Nie ten klimat.
          • ako17 Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 13.01.23, 13:58
            pi.asia napisała:

            > ikaria_809 napisała:

            > > chyba ta saga jest pechowa, jednak. Nie nadaje się do ekranizacji ani
            > też tworzenia wersji od czytelników tutaj nie użyje, nawert określenia fan fik,
            > bo to raczej coiś anty.

            >
            >
            > Zresztą nie zgadzam się z tą opinią. Bo ta saga akurat idealnie nadaje się do t
            > worzenia fanfików,

            Oczywiście Pi.asiu, Jeżycjada (zwłaszcza Neo) jest bardzo fanfikogenna. Ile tu powstało fajnych, zabawnych form literackich - i bardzo ambitnych i długich (BaŁusia), i krótkich ale dosadnych.

            > Zekranizować też się tę sagę da i to całkiem nieźle.

            Też tak sądzę.
            >
            >
            >
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 17:12
      A mówiłam, że to będzie super! Mówiłam i miałam rację!

      Podoba mi się twoja interpretacja sałaciej psychiki, a wegetarianizm jako strategia maskująca to ciekawy pomysł.

      Wzruszyły mnie wspomnienia wspólnego śpiewania w aucie z Włodkiem. W ogóle podoba mi się, że ich romans został przedstawiony w taki czuły i "niewinny" sposób. Jest od groma fanfików, gdzie miłość bohaterów (zwłaszcza gdy są LGBT) jest przedstawiona jako bolcowanko od pierwszego wejrzenia i właściwie nic więcej, a tutaj są przede wszystkim emocje, bliskość, wspólne spędzanie czasu. Dlatego ją "kupuję".

      Ciekawy jest też związek z Fryderykiem - widać, że to on trzyma w nim stery, a Grzegorz mu się poddaje, co jest niezwykłe, biorąc pod wagę o ile Fryc jest od niego młodszy. Zastanawia mnie dlaczego tak się dzieje...
      • sulika Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 22:16
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:
        > Wzruszyły mnie wspomnienia wspólnego śpiewania w aucie z Włodkiem. W ogóle podo
        > ba mi się, że ich romans został przedstawiony w taki czuły i "niewinny" sposób.
        > Jest od groma fanfików, gdzie miłość bohaterów (zwłaszcza gdy są LGBT) jest pr
        > zedstawiona jako bolcowanko od pierwszego wejrzenia i właściwie nic więcej, a t
        > utaj są przede wszystkim emocje, bliskość, wspólne spędzanie czasu. Dlatego ją
        > "kupuję".
        O tak, tu się zgadzam.

        > Ciekawy jest też związek z Fryderykiem - widać, że to on trzyma w nim stery, a
        > Grzegorz mu się poddaje, co jest niezwykłe, biorąc pod wagę o ile Fryc jest od
        > niego młodszy. Zastanawia mnie dlaczego tak się dzieje...
        >

        Bo Fryderyk to człowiek konkretny, nie zoszacy sprzeciwu. Grześ to człowiek wrażliwy i delikatny, do tego nieakceptujacy siebie, targany wyrzutami sumienia.
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 22:36
          sulika napisała:
          >Bo Fryderyk to człowiek konkretny, nie
          >zoszacy sprzeciwu. Grześ to człowiek
          >wrażliwy i delikatny, do tego nieakceptujacy
          >siebie, targany wyrzutami sumienia.

          I nawet doświadczenie życiowe (plus minus 50-letnie) nie daje mu żadnej przewagi?
          Przecież Fryc to przy nim nieopierzony gówniarz (w toku fabuły widzimy go od 16-go do 22-go roku życia). Jakkolwiek mocny w gębie i cwany by nie był, pewnych rzeczy po prostu nie może jeszcze wiedzieć/umieć. Więc bardzo trudno mi uwierzyć, że byłby w stanie aż tak zdominować prawie trzykrotnie starszego faceta, nawet straumatyzowanego, zakompleksionego Grzegorza.
          • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 23.11.22, 00:07
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

            > sulika napisała:
            > >Bo Fryderyk to człowiek konkretny, nie
            > >zoszacy sprzeciwu. Grześ to człowiek
            > >wrażliwy i delikatny, do tego nieakceptujacy
            > >siebie, targany wyrzutami sumienia.
            >
            > I nawet doświadczenie życiowe (plus minus 50-letnie) nie daje mu żadnej przewag
            > i?
            > Przecież Fryc to przy nim nieopierzony gówniarz (w toku fabuły widzimy go od 16
            > -go do 22-go roku życia). Jakkolwiek mocny w gębie i cwany by nie był, pewnych
            > rzeczy po prostu nie może jeszcze wiedzieć/umieć. Więc bardzo trudno mi uwierzy
            > ć, że byłby w stanie aż tak zdominować prawie trzykrotnie starszego faceta, naw
            > et straumatyzowanego, zakompleksionego Grzegorza.

            Będę bronić mojej wizji :)
            Po pierwsze - fabuła niekoniecznie przedstawia Fryderyka mającego 16 lat. Tyle miał, gdy zaręczył się z Różą. A właściwie to Róża tyle miała. Być może Fryderyk był od niej starszy o tyle, że - będąc już w innym roczniku - załapał się na bycie w tej samej klasie co ona. Taką sytuację znam z autopsji - w liceum miałam w klasie kolegów z dwóch różnych roczników. Można więc założyć, że w chwili zaręczyn on miał de facto lat 17, a u Borejków widzimy go nie bezpośrednio po zaręczynach, tylko dużo później. Musiało zresztą minąć trochę czasu, skoro wiadomo, że już dość długo trzyma "narzeczoną" z dala od swej rodziny.

            Po drugie - Fryderyk potrafił rozgrywać ludzi w dowolny sposób. Wymanewrował Lelujków po mistrzowsku. Samą Różę tak zmanipulował, że bez sekundy namysłu poszła z nim na wagary, nie zauważając że postawił ją przed faktem dokonanym i że jej zdaniem kompletnie się nie liczy.

            Po trzecie - i chyba najważniejsze - to, że Grześ miał prawie 50 lat, dawało Fryderykowi przewagę. W takich związkach człowiek mocno starszy często całkowicie poddaje się młodemu kochankowi, w obawie by nie stracić ostatniej szansy na odrobinę szczęścia. A Grzegorz nigdy nikomu nie umiał się skutecznie "postawić". W dodatku lata spędzone w Borejklanie nauczyły go patologicznej wręcz uległości. Vide sytuacja z Bernardem czy książka dawana własnemu dziecku w tajemnicy przed teściem.
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 23.11.22, 07:45
              pi.asia napisała:
              >Będę bronić mojej wizji :)

              Wizja obroniona😉
              Przypomniałam sobie, że mowa o tym Grzegorzu Strybie
    • przymrozki Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 18:46
      Doskonałe! Wreszcie wszystko wyjaśnione w przekonywający sposób!
      • przymrozki Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 18:47
        PS nawet to, czemu Grzegorz tak dziwnie reaguje na to, że Karolek jest podobny do Fryderyka.
    • jakgdyby.nigdynic Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 20:02
      Pi-asia jest milion razy lepsza niż matka w Środzie.
      • jakgdyby.nigdynic Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 20:03
        *pi.asia, przepraszam
      • bupu Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 22:21
        jakgdyby.nigdynic napisała:

        > Pi-asia jest milion razy lepsza niż matka w Środzie.

        Pi-asia jest leprza i gróprza od Robin Hóda!
        • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 23:42
          bupu napisała:

          > jakgdyby.nigdynic napisała:
          >
          > > Pi-asia jest milion razy lepsza niż matka w Środzie.
          >
          > Pi-asia jest leprza i gróprza od Robin Hóda!
          >
          >
          PADŁAM!!!! Wisisz mi czyszczenie ekranu ;)
    • druza.11 Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 22.11.22, 20:22
      Zamarłam.
      Takie to boleśnie ludzko prawdziwe.
      Czy mogło być inaczej? Czy można komuś przypisać winę, podłość, bezmyślność? I czy znalezienie tego kogoś cokolwiek zmieni? Ķto mógł przerwać ten ciąg może nie tyle zmarnowanych ile niespełnionych, niepełnych żyć? Ile da się naprawić, wyprostować?
      Smętnie mi się zrobiło.
    • julian_arden Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 23.11.22, 19:58
      Jak zwykle współczuję Róży. Zawsze miałem cug do takich zakochanych niemot.
    • sulika Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 24.11.22, 13:57
      Strasznie smutne. Alle przez tp pasuje do opisow Grzegorza popelnianych przez autorke. Grzendron, jesli juz wystepuje to smęci jak poranna mgła.
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 29.11.22, 21:51
      Mam jeszcze pytanie (nie obiecuję, że ostatnie).
      Mogę się domyślić, dlaczego zakompleksiony i zdesperowany Grześ zdecydował się na romans z takim Frycem.
      Ale dlaczego Fryc zdecydował się na romans z takim Grzegorzem?
      • sulika Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 30.11.22, 15:16
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

        > Mam jeszcze pytanie (nie obiecuję, że ostatnie).
        > Mogę się domyślić, dlaczego zakompleksiony i zdesperowany Grześ zdecydował się
        > na romans z takim Frycem.
        > Ale dlaczego Fryc zdecydował się na romans z takim Grzegorzem?
        >
        Dobra, to już trudniejsza kwestia. Może go kręcą uległe niemoty (jak Róża). Ponieważ odczuwa silną potrzebę dominacji i chce grać pierwsze skrzypce w związku. Bo nie wiem, to jego pierwszy homozwiazek i chce go przezyc z kimś kto ma już jakies tam doswiadczenie. A Grzendron akurat sie nawinal. Bo lubi starszych. Bo pacyfistyczna Kalarepa, ponoć przystojna, jest w jego typie. Bo nienawidzi Borejów, a w szczególności Gabrieli i chce sie zemscic.
        • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 30.11.22, 21:46
          sulika napisał(a):

          > tajna_kryjowka_pyziaka napisała:
          >
          > > Mam jeszcze pytanie (nie obiecuję, że ostatnie).
          > > Mogę się domyślić, dlaczego zakompleksiony i zdesperowany Grześ zdecydowa
          > ł się
          > > na romans z takim Frycem.
          > > Ale dlaczego Fryc zdecydował się na romans z takim Grzegorzem?


          > Dobra, to już trudniejsza kwestia. Może go kręcą uległe niemoty (jak Róża). Pon
          > ieważ odczuwa silną potrzebę dominacji i chce grać pierwsze skrzypce w związku.
          > Bo nie wiem, to jego pierwszy homozwiazek i chce go przezyc z kimś kto ma już
          > jakies tam doswiadczenie. A Grzendron akurat sie nawinal. Bo lubi starszych. B
          > o pacyfistyczna Kalarepa, ponoć przystojna, jest w jego typie. Bo nienawidzi B
          > orejów, a w szczególności Gabrieli i chce sie zemscic.

          Prawie każdy argument jest trafny - z wyjątkiem ostatniego, bo wszak Fryc nie ma raczej powodu do mszczenia się na Gabrieli.

          Ale ja i tak przebiję wszystkie te argumenty jednym - czy wielka namiętność/miłość poddaje się jakiejkolwiek racjonalizacji? Zaiskrzy. Bolidy, poruszające się do tej pory po różnych trajektoriach, nagle się zderzą i już. Nie ma przebacz.
          Na tej samej zasadzie Róża zakochała się we Frycu. Biorąc całą ich historię na chłodno - to NIE MIAŁO prawa się stać.
          Na tej samej zasadzie mnie zdarzył się wspaniały, gorący romans z facetem niższym ode mnie od głowę, palącym papierosy (czego organicznie nie znoszę) i owłosionym jak małpa od góry do dołu z wyjątkiem głowy. Na zdrowy rozum taki amant nie miał u mnie cienia szansy nawet na wspólny obiad w restauracji. A jednak.
          • julian_arden Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 30.11.22, 22:24
            pi.asia napisała:

            [...]
            > Na tej samej zasadzie mnie zdarzył się wspaniały, gorący romans z facetem niższ
            > ym ode mnie od głowę, palącym papierosy (czego organicznie nie znoszę) i owłosi
            > onym jak małpa od góry do dołu z wyjątkiem głowy. Na zdrowy rozum taki amant ni
            > e miał u mnie cienia szansy nawet na wspólny obiad w restauracji. A jednak.

            Andrzej Zaucha?
            • ciotka.scholastyka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 01.12.22, 10:21
              julian_arden napisał:

              > pi.asia napisała:
              >
              > [...]
              > > Na tej samej zasadzie mnie zdarzył się wspaniały, gorący romans z facetem
              > niższ
              > > ym ode mnie od głowę, palącym papierosy (czego organicznie nie znoszę) i
              > owłosi
              > > onym jak małpa od góry do dołu z wyjątkiem głowy. Na zdrowy rozum taki am
              > ant ni
              > > e miał u mnie cienia szansy nawet na wspólny obiad w restauracji. A jedna
              > k.
              >
              > Andrzej Zaucha?

              Bobuś z "Wszystko czerwone"!
              • bupu Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 01.12.22, 14:46
                ciotka.scholastyka napisała:



                > Bobuś z "Wszystko czerwone"!

                "Tak pragnę, znów pragnę cumciać Cię po Twoim brzuszku"?

                W sumie mógłby jeszcze być Mały Łysy w Kapeluszu...
              • julian_arden Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 01.12.22, 23:08
                ciotka.scholastyka napisała:

                [...]
                > Bobuś z "Wszystko czerwone"!


                Bój ty się... O jak rany, co za wizja.
            • pi.asia Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 01.12.22, 10:29
              julian_arden napisał:

              > pi.asia napisała:
              >
              > [...]
              > > Na tej samej zasadzie mnie zdarzył się wspaniały, gorący romans z facetem
              > niższ
              > > ym ode mnie od głowę, palącym papierosy (czego organicznie nie znoszę) i
              > owłosi
              > > onym jak małpa od góry do dołu z wyjątkiem głowy. Na zdrowy rozum taki am
              > ant ni
              > > e miał u mnie cienia szansy nawet na wspólny obiad w restauracji. A jedna
              > k.
              >
              > Andrzej Zaucha?

              Ómarłeś mnie!
              Leżę, kwiczę i nie mogę wstać.
          • sulika Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 30.11.22, 22:28
            pi.asia napisała:

            > Prawie każdy argument jest trafny - z wyjątkiem ostatniego, bo wszak Fryc nie m
            > a raczej powodu do mszczenia się na Gabrieli.
            >
            To był żąrt akurat
      • sulika Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 30.11.22, 15:24
        Mam jeszcze pomysł. Nie pamietam, czy Grzes studiował z jego ojcem, ale skoro obaj studiowali z Hajdukiem, to moze... Otoz stary Shoppe i Grzyb byli przyjajaciółmi. Ale pewnego dnia, powiedzmy Grzes podkradł mu wyniki badań albo przypisał sobie zasłgi Szopy, ale sadzac po charkterze Sałaty, stało sie to przez przez przypadek. Ojciec Shoppe wciaz chował uraze i jego syn pierworodny postanowił zemscic sie na Grzesiu. Byc moze planuje wyjawic romans rodzinie Borejkow badz w inny paskudny sposob zlamac Salacie serce.
        • sulika Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 30.11.22, 15:29
          W sumie... on to zrobił. Uwiodl Róże wszystko zaplanowal, i wciaz udawał
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 30.11.22, 15:34
          sulika napisała:
          >Mam jeszcze pomysł. Nie pamietam, czy
          >Grzes studiował z jego ojcem, ale skoro
          >obaj studiowali z Hajdukiem, to moze...
          >Otoz stary Shoppe i Grzyb byli
          >przyjajaciółmi

          GRZYB!!! 🍄🤣
          I jeszcze przy-jaja-ciółmi byli?
          Błagam, powiedz, że to autokorekta, bo inaczej już zawsze będę mieć z tymi dwoma nieprzyzwoite skojarzenia
          • sulika Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 30.11.22, 15:43
            Grzyb specjalnie, reszta to niedopatrzenie. Ale teraz to ja będę miec skojarzenia🤣
          • sulika Re: Prawdziwe życie Grzegorza Stryby 30.11.22, 15:45
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

            > sulika napisała:
            > >Mam jeszcze pomysł. Nie pamietam, czy
            > >Grzes studiował z jego ojcem, ale skoro
            > >obaj studiowali z Hajdukiem, to moze...
            > >Otoz stary Shoppe i Grzyb byli
            > >przyjajaciółmi
            >
            > GRZYB!!! 🍄🤣
            > I jeszcze przy-jaja-ciółmi byli?
            > Błagam, powiedz, że to autokorekta, bo inaczej już zawsze będę mieć z tymi dwom
            > a nieprzyzwoite skojarzenia
            >
            A tak na marginesie, nie wiem dlaczego od poczatku byłam pewna, ze zamiast tego Włodka będzie stary Szop.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka