pi.asia
09.12.22, 09:40
Może było już coś na ten temat, przyznam się że nie szukałam.
Otóż.
Do domu Borejków wkracza Marcel, który przyszedł po Patrycję. Zachowuje się bardzo grzecznie, bo mamę Borejko całuje w rękę i wręcza jej różyczkę, zaś ojcu Borejko ściska dłoń.
Dzieje się to w kuchni, gdzie ojciec je kolację, a Pulpecja w stanie rozmamłanym ogląda dobranockę (wraz z Pyzą i Tygrysem).
I uwaga - będzie cycata:
Ojciec Borejko zauważał tylko tych chłopców, którzy przychodzili do jego córek z sentencjami łacińskimi na ustach lub przynajmniej nosili jakieś klasyczne imiona. Teraz więc spożywał spokojnie kolację, pogrążony w lekturze, do momentu, kiedy na ekranie telewizora pojawił się zegar. Wskazywał wpół do ósmej, więc ojciec, który nie znosił już żadnych wiadomości telewizyjnych, zarówno krajowych, jak zagranicznych, odsunął pusty talerz po
kanapkach, wziął swój kubek z herbatą, książkę założył słonym paluszkiem i wydostał się zza stołu, mamrocząc pod nosem jakieś niewyraźne usprawiedliwienia.
Jakim cudem Ignacy nie zwrócił uwagi na Marcelka? Przecież to jest imię tak klasyczne, że trudno bardziej!
Za Wikipedią:
Marceli – imię męskie pochodzenia łacińskiego. Marcellus (Marcelli) to przydomek plebejskiej gałęzi rzymskiego rodu Klaudiuszy (Claudii). Ród Marcellusów odgrywał ważną rolę w okresie republiki.
Aż ośmiu Klaudiuszów Marcellusów było konsulami, a o przedwczesnej śmierci jednego z nich wspomina nawet Wergiliusz w "Eneidzie"!
I oto facet, który "Eneidę" zna chyba na pamięć, a nawet jedną ze swych córek chciał nazwać Wergilią, nie zauważa człowieka o tak klasycznym imieniu?
Ale czego się spodziewać po człowieku, który książkę zakłada słonym paluszkiem...