Dodaj do ulubionych

Co w rodzinie, to nie zginie?

15.12.22, 14:44
Z góry proszę o wybaczenie, jeśli podobny wątek się kiedykolwiek pojawił (jakoś się na takowy nigdy nie natknęłam ani nie znalazłam w lupce) oraz o poprawienie/uzupełnienie faktów, jeśli mam luki i błędy w pamięci (a mam na pewno).
Otóż chodzi o przewijający się kilkukrotnie w Jeżycjadzie motyw braci/sióstr dzielących ten sam obiekt uczuć.

Sztandarowym (i najbardziej jaskrawym) przypadkiem są tu oczywiście bracia Lelujkowie, walczący o względy Pyzy. Nie można tu zapewne mówić o miłości, raczej pewnym zauroczeniu podsycanym rywalizacją, niemniej: na coś więcej mają niewątpliwie nadzieję wszyscy trzej. Sytuacja jest ciekawa o tyle, że z kolei Laura, siostra Róży, również jest nimi zainteresowana (chyba nie całą trójką naraz, ale przynajmniej Wiktorem na etapie Imienin, w Języku Trolli zaś nawiązuje krótki romans z Luckiem). Sytuacja mocno nietypowa, ale czy możliwa? Pewnie tak.

Podobny motyw pojawia się w Noelce i dotyczy ojca i stryja Grzegorza, i ich dawnego trójkąta miłosnego z Terpentulą. O ile mnie pamięć nie myli, to sytuacja wyglądała mniej więcej tak, że zakochany w dziewczynie Cyryjek kazał jej w końcu wybierać między nim a Metodym, co ją uraziło, bo nigdy nie była Metodym zainteresowana, ten zaś flirtował z nią tylko dla dokuczenia bratu.

Powtórkę tego wątku mamy lata później, w przypadku Żaby i braci Żeromskich. I tutaj znowu ciężko powiedzieć, czy rzeczywiście obaj pałają do niej jakimś większym uczuciem (zwłaszcza o Pawle niewiele wiadomo, bo nie poznajemy jego myśli), czy tylko Piotrek jest zauroczony koleżanką, a jej z kolei podoba się jego brat bliźniak, który trochę wykorzystuje ten fakt również w ramach rywalizacji z bratem.

No i przypadek inny, gdzie uczucia zdecydowanie są głębsze, bo mowa o faktycznie trwających związkach, a nie tylko staraniach - Natalia i bracia Ptaszkowcy-Bratek. Tutaj zasadniczo romans z jednym prowadzi do romansu z drugim, bo wiadomo, że do spotkania Nutrii z Nerwusem ani ich związku w ogóle by nie doszło, gdyby Filip nie był bratem Tunia, a Tunio i Natalia by nie zerwali w tak gwałtowny sposób.

Można by bonusowo dodać sytuację Róży i Laury, w tym samym czasie związanych z dwoma braćmi Schoppe. A także braci - co prawda ciotecznych - Józinka i Ignasia, dla których występują aż trzy punkty wspólne w postaci:
- Trolli - w której Józef, jak powszechnie wiadomo, zakochany jest na zawsze i po grób, Ignacy zaś w Języku Trolli zachowuje się, jakby również był nią zauroczony. Gdyby nie fakt, że chłopcy mają wtedy po 9-10 lat, a Staszka bodajże 15, to IGS z jego "giną za mną te kobiety" przypominałby nieco Metodego w stosunku do Cyryjka;
- Magdy - która najpierw podejmuje krótki i fatalny w skutkach flirt z Józefem, potem zaś wiąże się na jakiś czas z Ignacym;
- Doroty - która przez dużą część Wnuczki wydaje się być niezłym materiałem na dziewczynę IGSa (mają całkiem sympatyczne rozmowy), a ostatecznie kończy jako żona Józefa. (Przykład najbardziej naciągany, ale chyba warty wspomnienia.)

Cały ten mój wywód prowadzi do pytania: czy to jest w ogóle prawdopodobne? Nie podważam tego, że każda z tych sytuacji z osobna mogłaby się zdarzyć w prawdziwym świecie, jednak patrząc na ich zagęszczenie w stosunkowo małym gronie bohaterów (weźmy za punkt odniesienia Różę: spotyka to ją samą, jej siostrę, jej ciotkę, szwagierkę oraz ojca ojczyma, a w pewnym stopniu dotyczy też jej przyrodniego brata i kuzyna) wydaje mi się nieco naciągane. Z "własnego podwórka" kojarzę tylko jeden przypadek, kiedy dziewczyna umawiała się najpierw z pewnym chłopakiem, a potem z jego bratem. Wydaje mi się to sytuacją na tyle rzadko spotykaną, że trochę zadziwia mnie liczba wspomnianych wyżej przypadków. Oczywiście większość jednak nie kończy się finalnie związkiem, ale też w większości nie są to niewinne fantazje, tylko faktyczne smalenie cholewek.
Co wy o tym sądzicie? Czy to czepialstwo i szukanie dziury w całym, czy coś jednak w tym jest? Znacie takie casusy z życia?


I tak całkiem na koniec już dodam powitanie, bo to mój pierwszy post na forum 😊 Czytam je od dobrych paru lat, ale dopiero ostatnio stwierdziłam, że muszę, bo się uduszę, i założyłam w końcu konto.
Obserwuj wątek
    • bupu Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 15.12.22, 16:32
      Witaj witaj, a że zimno okrutnie, naści gorącej herbatki z serwisu Nowakowskiego.

      Casusy takie znam dwa, mianowicie mój dziadek i jego brat zaślubili siostry (nie własne oczywiście, chodzi o to, że babcia i żona stryjecznego dziadka to były siostry). Następnie urodziwa wnuczka tego stryjeczno-ciotecznego zestawu poślubiła przystojnego młodziana, a jakiś czas później nie mniej urodziwa siostrzenica ojca mego zaślubiła nie mniej przystojnego brata owego młodziana. Czyli streszczając: dwie kuzynki wyszły za dwóch braci.

      Acz przyznam, w Jeżycjadzie zdarza się to w większym zagęszczeniu niż w życiu.
      • modrogrzbiecik Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 15.12.22, 16:59
        bupu napisała:

        > Witaj witaj, a że zimno okrutnie, naści gorącej herbatki z serwisu Nowakowskieg
        > o.

        Dziękuję, ach, dziękuję! Właśnie tego mi było trzeba, dobry, gorący jelipton.

        >
        > Casusy takie znam dwa, mianowicie mój dziadek i jego brat zaślubili siostry (ni
        > e własne oczywiście, chodzi o to, że babcia i żona stryjecznego dziadka to były
        > siostry). Następnie urodziwa wnuczka tego stryjeczno-ciotecznego zestawu poślu
        > biła przystojnego młodziana, a jakiś czas później nie mniej urodziwa siostrzeni
        > ca ojca mego zaślubiła nie mniej przystojnego brata owego młodziana. Czyli stre
        > szczając: dwie kuzynki wyszły za dwóch braci.
        >
        > Acz przyznam, w Jeżycjadzie zdarza się to w większym zagęszczeniu niż w życiu.
        >

        To mi przypomniało, że znam jeszcze przypadek nieco inny - kuzyn (od strony ojca) mojego krewnego poślubił ciotkę (od strony matki) tego samego krewnego, czyli stał się dla niego jednocześnie kuzynem i wujkiem. Ale to jest taka sytuacja, o której wciąż się opowiada jako o ciekawym i dziwnym zbiegu okoliczności.
      • julian_arden Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 17.12.22, 19:16
        bupu napisała:

        > Witaj witaj, a że zimno okrutnie, naści gorącej herbatki z serwisu Nowakowskieg
        > o.
        >
        > Casusy takie znam dwa, mianowicie mój dziadek i jego brat zaślubili siostry (ni
        > e własne oczywiście, chodzi o to, że babcia i żona stryjecznego dziadka to były
        > siostry). Następnie urodziwa wnuczka tego stryjeczno-ciotecznego zestawu poślu
        > biła przystojnego młodziana, a jakiś czas później nie mniej urodziwa siostrzeni
        > ca ojca mego zaślubiła nie mniej przystojnego brata owego młodziana. Czyli stre
        > szczając: dwie kuzynki wyszły za dwóch braci.
        > Acz przyznam, w Jeżycjadzie zdarza się to w większym zagęszczeniu niż w życiu.


        W życiu się zdarzało, ale częściej w XIX wieku, Jeżycjada chyba pod tym względem jest naciągana. Mój prapradziad (albo jeszcze jedno pra-) poślubił jedną siostrę, która obdarzyła go piątką pociech i zmarła. Wówczas pojął jej młodszą siostrę, która obdarzyła go drugą porcją tego samego, z czego na drugim końcu łańcuszka ja jestem. No ale to było w okolicach powstania styczniowego.
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 17.12.22, 19:55
          julian_arden napisał:
          >W życiu się zdarzało, ale częściej w XIX
          >wieku, Jeżycjada chyba pod tym względem
          >jest naciągana. Mój prapradziad (albo
          >jeszcze jedno pra-) poślubił jedną siostrę,
          >która obdarzyła go piątką pociech i zmarła.
          >Wówczas pojął jej młodszą siostrę, która
          >obdarzyła go drugą porcją tego samego, z
          >czego na drugim końcu łańcuszka ja
          >jestem. No ale to było w okolicach
          >powstania styczniowego.

          Przy moich pradziadkach też tak było, a dużo później, bo to pokolenie urodzone w latach 40. XX wieku. Prababcia życzyła sobie na łożu śmierci, aby pradziadek poślubił jej młodszą o kilkanaście lat siostrę. Założenie było takie, że on ma jej "pilnować", bo ta siostra była imprezowiczką, wypić lubiła i często wplątywała się w nieciekawe towarzystwo. I ta ostatnia wola została wypełniona.
          • ako17 Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 18.12.22, 22:08
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


            > Przy moich pradziadkach też tak było, a dużo później, bo to pokolenie urodzone
            > w latach 40. XX wieku. Prababcia życzyła sobie na łożu śmierci, aby pradziadek
            > poślubił jej młodszą o kilkanaście lat siostrę. Założenie było takie, że on ma
            > jej "pilnować", bo ta siostra była imprezowiczką, wypić lubiła i często wplątyw
            > ała się w nieciekawe towarzystwo. I ta ostatnia wola została wypełniona.
            >
            Ach, jakie to piękne piękne, że masz takie rodowe wątki na stanie.
            Nie mam. I bardzo zazdroszczę
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 18.12.22, 22:40
              ako17 napisała:
              >Ach, jakie to piękne piękne, że masz
              >takie rodowe wątki na stanie.
              >Nie mam. I bardzo zazdroszczę

              Ten wątek akurat w rodzie nie robił furory, bo ta siostra prababci miała opinię ostatniego klopsa ze względu na swój tryb życia. Ale z nieelegancką satysfakcją dodam, że rodzina się na nią nigdy nie wypięła i do końca życia ją odwiedzali i jakoś pomagali.
              Nikim nie pogardzamy, Milicjo. Z zasady. Nikim. Wiedz o tym.
              • julian_arden Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 19.12.22, 08:50
                tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                > ako17 napisała:
                > >Ach, jakie to piękne piękne, że masz
                > >takie rodowe wątki na stanie.
                > >Nie mam. I bardzo zazdroszczę
                >
                > Ten wątek akurat w rodzie nie robił furory, bo ta siostra prababci miała opinię
                > ostatniego klopsa ze względu na swój tryb życia. Ale z nieelegancką satysfakcj
                > ą dodam, że rodzina się na nią nigdy nie wypięła i do końca życia ją odwiedzali
                > i jakoś pomagali. Nikim nie pogardzamy, Milicjo. Z zasady. Nikim. Wiedz o tym.


                To odpowiednik w mojej rodzinie był podobno pożogą seksualną przedwojennego Zakopanego, zanim wyszła na tzw. ludzi :-)
    • przymrozki Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 15.12.22, 18:34
      Witam jelitkem zaparzonym w kubeczku z krasnalkiem. A krasnalek, rzecz jasna, cały obrzucony jest wątrobą.

      Ja bym strzelała, że to jest suma trzech czynników:
      1. telenowelizacji sagi - jak ma się siedmiu spokrewnionych bohaterów na krzyż to to się musi skończyć chowem wsobnym;
      2. rodzinocentryczności sagi - skoro nikt nie ma prawa mieć przyjaciół i kolegów, to i nie dziwota, że konkuruje się z rodzeństwem i kuzynostwem;
      3. autorka ewidentnie bardzo lubi wątek kilku konkurentów do jednej ręki.
      No i razem faktycznie daje to efekt odgrzewanego kotleta.

      • briar_rose Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 15.12.22, 19:05
        przymrozki napisała:

        > Witam jelitkem zaparzonym w kubeczku z krasnalkiem. A krasnalek, rzecz jasna, c
        > ały obrzucony jest wątrobą.

        Dołączam się do powitań, skwapliwie dorzucając do kubeczka dorocine barbiturany <3
        • modrogrzbiecik Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 15.12.22, 20:11
          briar_rose napisał(a):

          > Dołączam się do powitań, skwapliwie dorzucając do kubeczka dorocine barbiturany
          > <3

          Serdecznie dziękuję! Lubię barbiturany, wszystko lubię <3
          • ako17 Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 16.12.22, 23:50
            modrogrzbiecik napisała:

            > briar_rose napisał(a):
            >
            > > Dołączam się do powitań, skwapliwie dorzucając do kubeczka dorocine barbi
            > turany
            > > <3
            >
            > Serdecznie dziękuję! Lubię barbiturany, wszystko lubię <3
            naści tu jeszcze makowczyk oraz garsonkę po babci, lekuchno pożółkłą, ale wciąż świeżą
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 16.12.22, 23:53
              ako17 napisała:
              >naści tu jeszcze makowczyk oraz
              >garsonkę po babci, lekuchno
              >pożółkłą, ale wciąż świeżą

              I groszki cieplarniane, prosto z lodówki!

              Btw, "modrogrzbiecik" brzmi strasznie słodziutko 🥰
              • modrogrzbiecik Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 17.12.22, 19:12
                tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                >
                > I groszki cieplarniane, prosto z lodówki!

                Z serdeczym podziękowaniem przyjmuję groszki! Cieplarniane z lodówki, takich jeszcze nie miałam.

                >
                > Btw, "modrogrzbiecik" brzmi strasznie słodziutko 🥰
                >
                >

                Dziękuję, też tak myślę 😊 To nazwa ptaszka z rodziny gorzykowatych, równie uroczo wygląda co brzmi:
                • kocynder Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 18.12.22, 11:43
                  Ale śliczny!
            • modrogrzbiecik Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 17.12.22, 19:07
              ako17 napisała:

              > naści tu jeszcze makowczyk oraz garsonkę po babci, lekuchno pożółkłą, ale wciąż
              > świeżą
              >

              Cium cium, dziękuję gorąco <3 Poetycka garsonka, a na niej suche trupki iluzyjnych moli...
              • bupu Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 17.12.22, 23:33
                modrogrzbiecik napisała:

                > ako17 napisała:
                >
                > > naści tu jeszcze makowczyk oraz garsonkę po babci, lekuchno pożółkłą, ale
                > wciąż
                > > świeżą
                > >
                >
                > Cium cium, dziękuję gorąco <3 Poetycka garsonka, a na niej suche trupki ilu
                > zyjnych moli...


                <pada na jedno kolano i podaje bukiet kalafiorów, przewiązanych kraciastą koszulą>
                Suche trupki iluzyjnych moli na milicyjnej garsonce! TAŻ TO GENIUSZ!!!
                • modrogrzbiecik Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 18.12.22, 11:00
                  bupu napisała:

                  >
                  > <pada na jedno kolano i podaje bukiet kalafiorów, przewiązanych kraciastą k
                  > oszulą>
                  > Suche trupki iluzyjnych moli na milicyjnej garsonce! TAŻ TO GENIUSZ!!!
                  >

                  Aaaaaa, dziękuję bardzo dobrodziejce za docenienie oraz bukiet warzyw kwiatowy <3 Duch Danki mię jakoś tak z nagła wziął i ogarnął...
      • modrogrzbiecik Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 15.12.22, 20:09
        przymrozki napisała:

        > Witam jelitkem zaparzonym w kubeczku z krasnalkiem. A krasnalek, rzecz jasna, c
        > ały obrzucony jest wątrobą.
        >

        Dziękuję dobrodziejce niemniej gorąco!

        roni łzę nad biednym, bardzo biednym krasnalkiem, po czym ostrożnie wyławia jelitko i przypina je do palta


        > Ja bym strzelała, że to jest suma trzech czynników:
        > 1. telenowelizacji sagi - jak ma się siedmiu spokrewnionych bohaterów na krzyż
        > to to się musi skończyć chowem wsobnym;
        > 2. rodzinocentryczności sagi - skoro nikt nie ma prawa mieć przyjaciół i kolegó
        > w, to i nie dziwota, że konkuruje się z rodzeństwem i kuzynostwem;
        > 3. autorka ewidentnie bardzo lubi wątek kilku konkurentów do jednej ręki.
        > No i razem faktycznie daje to efekt odgrzewanego kotleta.
        >

        Myślę, że samą prawdę dobrodziejka mówi. Co do punktu trzeciego, to gdyby spojrzeć na kandydatów niespokrewnionych, to byłoby wymieniania a wymieniania, praktycznie w każdej książce pojawia się ten wątek, więc faktycznie MM musi go bardzo lubić.
    • druza.11 Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 15.12.22, 18:40
      Może nie rod,zina ale najblizszy przyjaciel.
      Moja babka prowadzala sie z narzeczonym dość dlugo. W końcu obie rodziny zaczeły naciskać na sformaluzowanie związku. Date ustalono na pierwszą niedzielę karnawału, bowiem na święta BN zjeżdżał do kraju przyjaciel pana młodego, konczący politechnikě w Zurichu.
      no i co powiecie na to, ze ślub odbył się w terminie tyle, że świadek zostsl panem młoddym a pan młody świadkiem
      Cała trójka zyła długo i szczęśliwie.
      Co najzabawniejsxe moja córka powieliła casus prababki
      Mam nadziueję że też będą żyč długo i szczęśliwie ....
    • sayoasiel Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 15.12.22, 19:54
      Moja przyjaciółka z czasów nastoletnich (i później) nigdy jakoś nie czuła motylków w brzuchu. Nie miała żadnych zauroczeń. Mówiła mi, że się boi,że coś jest z nią nie tak,że nikt nie budzi w niej nawet takiego zauroczenia,a co tu dopiero o miłości mówić. Parę dni po tej rozmowie poznała przez gadu-gadu (!!) chłopaka, z którym jej się miło rozmawiało i się zakolegowali. Chłopak ten okazał się,o czym nie wiedzieli, mieszkać w tym samym miasteczku, spotkali się na żywo i krótko po tym zostali parą. Teraz są małżeństwem i mają trojaczki. Czemu o tym tyle piszę ? A,bo myślę, że fajna historia,tak w ogóle. A na temat,bo...przyjaciółka miała starszą siostrę,natomiast jej chłopak miał młodszego brata. Dzięki nim ta siostra i ten brat się poznali. Starsza z sióstr i młodszy z braci pobrali się zanim jeszcze przyjaciółka ze swoim ukochanym się zdecydowali na ten krok. Więc wyszło na krzyż.
      • minerwamcg Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 16.12.22, 22:23
        Spór ich potem w dozgonną przyjaźń się zamienił,
        I Doweyko się z siostrą Domeyki ożenił;
        Domeyko pojął siostrę szwagra, Doweykównę,
        Podzielili majątek na dwie części równe,
        A w miejscu, gdzie się zdarzył tak dziwny przypadek,
        Pobudowawszy karczmę, nazwali Niedźwiadek».
    • kocynder Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 16.12.22, 22:40
      Znam co najmniej kilka takich historii, zarówno w kręgu rodzinnym jak i towarzyskim.
      1. Działo się to w czasie tzw "międzywojnia", czyli przed II Wojną Światową. Moja babcia i jej młodsza siostra podczas jakiejś okazji towarzyskiej poznały dwóch braci. Obie panny były wówczas "tuż po pensji" (w sensie nie że po wypłacie, a po stosownej instytucji pedagogiczno wychowawczej), obaj panowie nosili mundury ułańskie. Pomimo niejakiego oporu rodziców (ułani nie uchodzili za idealny materiał na mężów) obie panny poślubiły wybranków. Jedna para żyła długo i szczęśliwie, drugiej, niestety nie było to dane: ukochany ułan zginął w obozie w Oświęcimiu.
      2. W dalszej rodzinie: siostry przyrodnie (różnica wieku 6 lat) zakochały się w jednym chłopaku (koledze z roku studiów starszej). ów chłopak pierw zauroczył się młodszą, "chodzili ze sobą" kilka miesięcy, potem jednak zakochał się w starszej... Wzięli ślub i żyli spokojnie, ale młodsza siostra piekielnie źle to zniosła (z próbą samobójczą i leczeniem psychiatrycznym włącznie) więc nie do końca szczęśliwa historia, acz para była zgodna i ogólnie małżeństwo z tych udanych.
      3. Siostra mojej dobrej koleżanki. Uczciwe przyznaję: młodsza (4 lata), zdecydowanie ładniejsza, mająca masę seksapilu i takie coś, na co faceci lecą, jak by tego nie nazwać. Przez wiele lat "brała się" za każdego chłopaka siostry. Absolutnie każdego. Wystarczyło, by jej siostra przyszła z jakimś kolegą - ona zaraz zaczynała swoje "sztuczki", kokietowanie itd. Równocześnie doskonale umiała zrobić sobie PR, bo w rodzinie i w kręgach towarzyskich uchodziła za biedactwo, które, no cóż, ma pecha, że zawsze się zakochuje AKURAT w chłopaku siostry, i to nie jej wina przecież, że jest od siostry "bardziej smakowna"... Skutek był taki, że starsza siostra do obłędu ukrywała swoje relacje, z młodszą w sumie nie chciała mieć żadnych kontaktów... Większość rodziny i znajomych uważała, że to z zawiści, albo egoizmu. Ja akurat zawsze widziałam, że młodsza jest cwaną, złośliwą kokietką, która w pełni świadomie rozgrywa ciałem kolejnych facetów. Widać też jestem zawistna.

      Także jak widać: właściwie każda relacja JEST możliwa. Ale... Masz sporo racji - takie nagromadzenie "krzyżówek" w najbliższym kręgu jest nieco naciągane. Jednak moim zdaniem wynika to z jednego podstawowego powodu. Ilu znasz bohaterów "neo" nieskoligaconych w żaden sposób ze świętym klanem? Żeromscy - synowie Anieli, "przyjaciółki" domu i artystki Kalającego Burka, Żaba - siostra Fryderyka i Wolfiego, czyli partnerów Borejkówien de domo Pyziak. Magda - córka odDmuchowej Kreski. I tak dalej...
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 16.12.22, 23:52
        kocynder napisała:
        >3. Siostra mojej dobrej koleżanki. Uczciwe
        >przyznaję: młodsza (4 lata), zdecydowanie
        >ładniejsza, mająca masę seksapilu i takie coś,
        >na co faceci lecą, jak by tego nie nazwać.
        >Przez wiele lat "brała się" za każdego chłopaka
        >siostry. Absolutnie każdego. Wystarczyło, by
        >jej siostra przyszła z jakimś kolegą - ona zaraz
        >zaczynała swoje "sztuczki", kokietowanie itd.
        >(...) Ja akurat zawsze widziałam, że młodsza
        >jest cwaną, złośliwą kokietką, która w pełni
        >świadomie rozgrywa ciałem kolejnych
        >facetów. Widać też jestem zawistna

        Pyza i Larwa!
        • ako17 Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 17.12.22, 00:02
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > kocynder napisała:
          > >3. Siostra mojej dobrej koleżanki. Uczciwe
          > >przyznaję: młodsza (4 lata), zdecydowanie
          > >ładniejsza, mająca masę seksapilu i takie coś,
          > >na co faceci lecą, jak by tego nie nazwać.
          > >Przez wiele lat "brała się" za każdego chłopaka
          > >siostry. Absolutnie każdego. Wystarczyło, by
          > >jej siostra przyszła z jakimś kolegą - ona zaraz
          > >zaczynała swoje "sztuczki", kokietowanie itd.
          > >(...) Ja akurat zawsze widziałam, że młodsza
          > >jest cwaną, złośliwą kokietką, która w pełni
          > >świadomie rozgrywa ciałem kolejnych
          > >facetów. Widać też jestem zawistna
          >
          > Pyza i Larwa!
          >


          no przeca!
        • julian_arden Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 17.12.22, 19:20
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > kocynder napisała:
          > >3. Siostra mojej dobrej koleżanki. Uczciwe
          > >przyznaję: młodsza (4 lata), zdecydowanie
          > >ładniejsza, mająca masę seksapilu i takie coś,
          > >na co faceci lecą, jak by tego nie nazwać.
          > >Przez wiele lat "brała się" za każdego chłopaka
          > >siostry. Absolutnie każdego. Wystarczyło, by
          > >jej siostra przyszła z jakimś kolegą - ona zaraz
          > >zaczynała swoje "sztuczki", kokietowanie itd.
          > >(...) Ja akurat zawsze widziałam, że młodsza
          > >jest cwaną, złośliwą kokietką, która w pełni
          > >świadomie rozgrywa ciałem kolejnych
          > >facetów. Widać też jestem zawistna
          >
          > Pyza i Larwa!


          Si, Kryjówko, Pyza i Larwa, ale również Cyryl i Metody. Kolejny schemat, który w pewnej formie został powtórzony. Zresztą Metody w monologu wewnętrznym wyraźnie sytuację opisuje.
          • kocynder Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 17.12.22, 19:32
            Bo Modro ma rację. Takie sytuacje się zdarzają w najróżniejszych wariantach i odmianach. Ale... Takie napchanie ich w jednym, dość wąskim kręgu blisko skoligaconych osób - i to nie, że czyjaś koleżanka z klasy czy tam kuzynka trzeciego stopnia mieszkająca w Australii, tylko właśnie w najbliższym kręgu - to przegięcie. A dodatkowo - uderza w oczy fakt, że w tym wąskim kręgu NIKT nie widzi w tym "nic nieok". Bo, jakby nie patrzeć, literatura (zwłaszcza ta "typu obyczajowo - młodzieżowa") odwzorowuje rzeczywistość.
            • modrogrzbiecik Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 18.12.22, 16:22
              kocynder napisała:

              > Bo Modro ma rację. Takie sytuacje się zdarzają w najróżniejszych wariantach i o
              > dmianach. Ale... Takie napchanie ich w jednym, dość wąskim kręgu blisko skoliga
              > conych osób - i to nie, że czyjaś koleżanka z klasy czy tam kuzynka trzeciego s
              > topnia mieszkająca w Australii, tylko właśnie w najbliższym kręgu - to przegięc
              > ie. A dodatkowo - uderza w oczy fakt, że w tym wąskim kręgu NIKT nie widzi w ty
              > m "nic nieok". Bo, jakby nie patrzeć, literatura (zwłaszcza ta "typu obyczajowo
              > - młodzieżowa") odwzorowuje rzeczywistość.
              >

              Dokładnie, w 100% o to mi chodziło. Życie pisze czasem przedziwne scenariusze, więc praktycznie w każdy przypadek jestem w stanie uwierzyć (chociaż w casus braci Lelujków z niejakiem trudem). Ale no właśnie - nie wyobrażam sobie, żeby koleżanka mi powiedziała "a faktycznie, o mnie się kilku braci starało, moja siostra mi ich odbijała, o siostrę Frycka też bracia się bili i ciotka Natalia była z braćmi...". Rzeczywiście duży udział tu ma fakt, że Jeżycjada z historii luźno powiązanych ze sobą postaci zaczęła być historią krewnych i znajomych królika, więc też i romanse muszą być w tym określonym gronie.
      • ako17 Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 16.12.22, 23:57
        kocynder napisała:

        > Znam co najmniej kilka takich historii, zarówno w kręgu rodzinnym jak i towarzy
        > skim.
        >
        > 2. W dalszej rodzinie: siostry przyrodnie (różnica wieku 6 lat) zakochały się w
        > jednym chłopaku (koledze z roku studiów starszej). ów chłopak pierw zauroczył
        > się młodszą, "chodzili ze sobą" kilka miesięcy, potem jednak zakochał się w sta
        > rszej... Wzięli ślub i żyli spokojnie, ale młodsza siostra piekielnie źle to zn
        > iosła (z próbą samobójczą i leczeniem psychiatrycznym włącznie) więc nie do koń
        > ca szczęśliwa historia, acz para była zgodna i ogólnie małżeństwo z tych udanyc
        > h.
        > och, jakie to powieściogenne, jakie smaczne.
        Opisane coś podobnego zostało w sadze "Cukiernia pod Amorem", nie dam rady wskazać w którym dokładnie tomie.
        • kocynder Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 17.12.22, 04:17
          "Cukierni pod Amorem" nie znam, nie czytałam, więc nie wiem czy coś tracę. A sytuacja była w mojej dalszej rodzinie, choć zapewne nie jako przypadek jedyny na świecie.
        • kocynder Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 19.12.22, 09:42
          U Agathy Christie też był podobny motyw. W "Słonie mają dobrą pamięć".
      • nchyb Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 19.12.22, 20:31
        >>Skutek był taki, że starsza siostra do obłędu ukrywała >>swoje relacje, z młodszą w sumie nie chciała mieć >>żadnych kontaktów..

        Kocynder, tak z ciekawości zapytam, a jak jest teraz? Czy siostry się dogadują? Czy młodsza odpuściła sobie?
        • kocynder Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 19.12.22, 20:52
          Niestety, to nie Jeżycjada... Siostry nie utrzymują kontaktów, z tego co wiem, młodsza nadal "rekreacyjnie" podrywa chłopaków/narzeczonych/mężów koleżanek... :(
    • mariamm87 Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 17.12.22, 22:33
      Ja znam na takie sytuacje określenie "brat po bracie w jednym warsztacie".
    • kon.zrzeda Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 18.12.22, 15:30
      Moja prababcia, o ile dobrze pamiętam, po tragicznej śmierci męża poślubiła jego brata. Ale to było podyktowane względami praktycznymi- on czuł się w obowiązku zaopiekować rodziną, a ona, wdowa z małymi dziećmi, potrzebowała męża do samodzielnej egzystencji. Ale właściwie nie dziwi mnie istnienie takiego zjawiska w Jeżycjadzie. Te wszystkie wspoldzielone obiekty uczuć są po prostu...pod ręką. Gdyby bohaterowie prowadzili samodzielne życie towarzyskie, mieliby zapewne więcej opcji.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Co w rodzinie, to nie zginie? 18.12.22, 15:37
        No i w późniejszych tomach bohaterowie nabrali takiego "praktycznego" sposobu myślenia (proszenie rodziców o rękę, czarne polewki, przesadzana z kraju do kraju Róża niemogąca samodzielnie egzystować bez Fryca, etc.). W takim środowisku tego typu zjawiska są bardziej prawdopodobne

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka