Dodaj do ulubionych

Jak zekranizować Jeżycjadę?

16.01.23, 12:33
Natchły mnie niedawne wzmianki paru osób o chęci obejrzenia udanej(!) ekranizacji. Były już wątki tworzące obsadę aktorską Jeżycjady, były wątki krytykujące istniejące już adaptacje, ale o tym jak powinna wyglądać "porządna" adaptacja Jeżycjady (naszym zdaniem) chyba jeszcze nie było?

Sama nie mam za dużo pomysłów, głównie pytań. Przede wszystkim: CO dokładnie możnaby zekranizować?
Cały cykl, w formie serialu, gdzie poszczególne tomy będą kolejnymi sezonami? Perspektywa kusząca, ale jest duże ryzyko, że tak jak my zniechęciliśmy się do kolejnych książek, tak widzowie zniechęcą się do kolejnych sezonów (wiadomo dlaczego) i w którymś momencie produkcję trafi szlag. Niby w ekranizacji nie byłoby tak patologicznego komentarza odautorskiego (bo i jak go pokazać), ale sam fakt, że bohaterowie coraz bardziej się staczają i "wszystko źle się skończy" też nie zachęca do oglądania.

Może zekranizować tylko część Jeżycjady? Najlepiej starą dobrą, wtedy byłyby to względnie niezależne filmy, które niekoniecznie trzeba oglądać w formie -logii (w sensie trylogii, tetralogii, pentalogii, itp.). No i byłyby fajne treściowo.

A może zamiast adaptacji "dzieła właściwego" zrobić film z akcją osadzoną w jego lore, ale nie opartą na żadnej książce… a na tym, czego czytelnikom nie pokazano? O wydarzeniach zakulisowych, takie uzupełnienie dziur, które wyjaśniłoby to i owo. Np. serial o dziejach grupy ESD, w toku którego widzielibyśmy ewolucję związku Gaby i Pyziaka (i którego późniejsze odcinki pokazałyby jak dokładnie wyglądało ich małżeństwo i jego rozpad)?

Co do formy, według mnie najlepszą byłaby animacja - jak zauważył w którymś wątku piotr7777, oszczędziłoby to problemów związanych z ograniczeniami czasowymi (dorastanie dziecięcych aktorów, krytyka odtwórców za małe podobieństwo do postaci). Film mógłby być wyanimowany w stylu książkowych ilustracji. W pierwszych tomach były bardziej karykaturalne, "komiksowe", z czasem stawały bardziej realistyczne (przynajmniej w zamierzeniu) - myślę, że powtórzenie tego zabiegu w ekranizacji byłoby ciekawe artystycznie, styl kreski (=wygląd postaci i świata przedstawionego) ewoluowałby na naszych oczach, symbolizując szeroko rozumiane zmiany.


Tyle ode mnie, jakie wy macie pomysły?
Obserwuj wątek
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 16.01.23, 12:40
      P.S. Normalnie nie jestem zwolenniczką zbytniego "odlatywania" treścią od materiału źródłowego, ale uważam, że w tym konkretnym przypadku byłaby to wręcz konieczność. Z jakiej przyczyny? Ano z takiej, że jeśli ekranizacja będzie wierna książkom, może promować toksyczne wzorce!!!
      Toksycznego przekazu w adaptacji da się uniknąć, jeśli w książce jest tylko komentarzem narratora, ale jeśli przebija się też przez czyny bohaterów (z których mamy brać przykład) to już trudno się go pozbyć. I nie mówię tu tylko o adaptacjach Neojeżycjady, wiemy przecież, że i we wcześniejszych tomach pojawiały się niezłe kwiatki. A nie wszystkie z nich da się wymazać czy zmodyfikować - jest to m.in. cała postać Grzegorza, który swój debiut w sadze zaczyna od demonstracji skrajnego egoizmu i braku empatii, a w swoich kolejnych występach przez resztę cyklu prezentuje się niewiele lepiej.
      • pi.asia Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 16.01.23, 15:19
        Gdyby odautorskie komentarze włożyć w usta którejś z postaci, to wyszłaby niezła groteska. Widzimy np. płaczącą Gabę w tle, a na pierwszym planie Józinka, który mówi Walentemu, że to jest bardzo dzielna kobieta. Walenty oczywiście pyta czemu ona płacze, a Józek na to, że ciotka płacze bo 15 lat temu mąż ją rzucił....

        Ja byłabym za ekranizacją starej Jeżycjady. Góra do Noelki. Ciekawe, jak scenarzysta by wyjaśniłby scenę z małymi Rumunkami, a konkretnie skąd rodzice wiedzieli gdzie ich szukać.

        I byłabym za wierną ekranizacją, a nie swobodną wariacją, bo zwykle w tych swobodnych adaptacjach jest zbyt duża dawka wariacji (patrz "Anne with an E" z mistrzowską obsadą, scenografią, klimatem i totalnie porąbaną akcją).

        A co ciekawe - najwierniej "Anię" zekranizowali Japończycy. Wprawdzie jest to anime, ale tak wierne książce, że nawet nie znając japońskiego wiemy co kto mówi. Tym bardziej, że są angielskie napisy ;)

        youtu.be/i7jtG0T1qTg?list=PL0A3btqyajzRnmKT7N1a7ltbDjr7ZG5V0

        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 16.01.23, 15:54
          To może zrobić by ekranizację wierną, jednocześnie w subtelny sposób obnażającą prawdę o postaciach?
          Ale to grozi ciągniem się z MM po sądach i atakiem wynajętego przez nią snajpera, więc…
          • pi.asia Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 16.01.23, 18:36
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

            > To może zrobić by ekranizację wierną, jednocześnie w subtelny sposób obnażającą
            > prawdę o postaciach?
            > Ale to grozi ciągniem się z MM po sądach i atakiem wynajętego przez nią snajper
            > a, więc…
            >

            Czyli jest wybór - narazić się MM albo całemu forum Filmwebu ;) Chyba wolę pierwszą opcję.
            • ikaria_809 Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 17.01.23, 10:44
              pi.asia napisała:

              >
              > Czyli jest wybór - narazić się MM albo całemu forum Filmwebu ;) Chyba wolę pie
              > rwszą opcję.


              Sąd groziłby temu kto próbowałby Świętą Jeżycką Balladę w ogóle tknąć. Pani Musierowicz już, kiedyś wspomniała to na stronie. Kiedy pytano czy zezwoliłaby zaadaptować Noelkę. Była dyskusja, ale została stanowczo ucięta. Padło wtedy, że ona nie korzysta ze środków masowego przekazu i przykro, by jej było gdyby ktoś niszczył pracę, bo te książki nalezą wyłącznie. Do niej Stwierdziła też, iż żadnemu z polskich reżyserów na tyle, by nie zaufała, bo nie uważa, aby ekranizacje opowieści dobrze wychodziły Po co zatem się upieracie?
              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 17.01.23, 11:59
                ikaria_809 napisała:
                >Sąd groziłby temu kto próbowałby
                >Świętą Jeżycką Balladę w ogóle
                >tknąć. Pani Musierowicz już, kiedyś
                >wspomniała to na stronie. (...) Do
                >niej Stwierdziła też, iż
                >żadnemu z polskich reżyserów na
                >tyle, by nie zaufała, bo nie uważa,
                >aby ekranizacje opowieści dobrze
                >wychodziły Po co zatem się
                >upieracie?

                A po to, że pani Musierowicz POZWOLIŁA zekranizować Kłamczuchę i KK z IS (w formie jednego filmu, bardzo luźno opartego). I przy którymś chyba nawet sama pracowała przy scenariuszu.
                • ikaria_809 Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 17.01.23, 18:38
                  tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                  > A po to, że pani Musierowicz POZWOLIŁA zekranizować Kłamczuchę i KK z IS (w for
                  > mie jednego filmu, bardzo luźno opartego). I przy którymś chyba nawet sama prac
                  > owała przy scenariuszu.
                  Sama poniekąd odpowiedziałaś, Kryjówko... Ponieważ to ONAa wyraziła ZGODĘ. Tak, miała wspópracę scenariuszową z Anną Sokołowską przy obu filmach. Przy czy połączenie dwóch książek wyszło fatalnie. W Kłamczusze, przynajmniej jako tako zgadzały się wszystkie relacje i postaci. Nawet Drzewicz grający Dmuchawca pasował. Jedyną niepotrzebną zmianą był fakt, że Aniela zagrała w końcu Ofeliuę, a Paweł był Hamletem, Nie wiem czemu tak poleciała sama autorka? Tymczasem w kiepskiej ekranizacji tę rolę, Dmuchawca, powierzono już Gosztyle... Gdzie tutaj jakakolwiek logika? Pan Wiesław, choć wiekowo się zgrywał z siwowłosym, roztargnionym polonistą. A drugi odtwórca roli, cóż, porażka. Widać, to uświadomiło Musierowicz, że pisanina na tak wczesnym etapie nijak do adaptacji nie pasuje. Ba, czytałam kiedyś o aferze z hepeningiem ulicznym gdzie studenci próbowali zrobić pokaz z lalkami Jeżycjady. Ponoć nawet nie złymi Była Gabrysia, Pulpecja, Nutria, Pyza i Tygrysek. chcieli pokazać scenę przedstawienia w Dzień Matki i rozmowę o oblanej maturze. Piosarka osobiście podała ich do sądu. Poza tym wątpię, by jakiś zagraniczny aktor chciał grać w takich filmach. A jako Elkę proponowano tutaj, właśnie kogoś z innego kraju.
                  • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 17.01.23, 19:04
                    ikaria809 napisała:
                    >Poza tym wątpię, by jakiś
                    >zagraniczny aktor chciał grać w
                    >takich filmach. A jako Elkę
                    >proponowano tutaj, właśnie kogoś z
                    >innego kraju.

                    Dlatego właśnie myślę, że najrozsądniej byłoby zrobić ekranizację animowaną, żeby uniknąć tego typu problemów z castingiem.
                    Ale skoro MM nawet za wersję lalkową podaje do sądu, to strach pomyśleć co zrobi, co zrobi animatorom naśladującym jej ilustracje.
                    • ikaria_809 Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 17.01.23, 19:41
                      tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


                      > Dlatego właśnie myślę, że najrozsądniej byłoby zrobić ekranizację animowaną, że
                      > by uniknąć tego typu problemów z castingiem.
                      > Ale skoro MM nawet za wersję lalkową podaje do sądu, to strach pomyśleć co zrob
                      > i, co zrobi animatorom naśladującym jej ilustracje.

                      Nie chciałabym być takowym twórcą animacji na podstawie Jeżycjady. Na pewno podała do sądu. Było o tym w jakieś płatnej wersji czasopisma o książkach. Przeczytałam dzięki uprzejmość zaprzyjaźnionej anglistki, która też czytała poznańską sagę. a miała akurat opłacony dostęp. Lepiej dać spokój nawet z teoretycznymi rozważaniami.
                      Odnośnie off topu o serialu Ania, nie Anna to mi się nie podobał pozmieniany wątek z ojcem Gilberta, który umarł. Jakoś to dziwnie wyglądało, podoknie cały epizod z broszką. Maryla była w tej wersji wręcz okrutna dla Ani. W ogóle za dużo tam na siłę wprowadzonej nowatorskości.
                      • julian_arden Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 13:39
                        ikaria_809 napisała:

                        [...]
                        > Odnośnie off topu o serialu Ania, nie Anna to mi się nie podobał pozmieniany w
                        > ątek z ojcem Gilberta, który umarł. Jakoś to dziwnie wyglądało, podoknie cały e
                        > pizod z broszką. Maryla była w tej wersji wręcz okrutna dla Ani. W ogóle za duż
                        > o tam na siłę wprowadzonej nowatorskości.


                        By the way, tytuł polski "Ania, nie Anna" jest idiotyczny, bo wynika z niego, że Ania walczyła o to, by być nazywana zdrobniale. W rzeczywistości (tj. w najbardziej znanym tłumaczeniu) Ania przekonywała, żeby nie mówić do niej Andzia. Ponieważ ta odmiana imienia Anna w Polsce w zasadzie wyszła z użycia, mogłoby być ostatecznie "Ania, nie Anka". Chociaż w ogóle nie widzę powodu, żeby zmieniać oryginał, w końcu akcja filmu JAK MNIEMAM nie dzieje się w XXI wieku.
                        • pi.asia Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 14:21
                          julian_arden napisał:


                          > By the way, tytuł polski "Ania, nie Anna" jest idiotyczny, bo wynika z niego, ż
                          > e Ania walczyła o to, by być nazywana zdrobniale. W rzeczywistości (tj. w najba
                          > rdziej znanym tłumaczeniu) Ania przekonywała, żeby nie mówić do niej Andzia.

                          Ania prosiła Marylę, by ta mówiła "Anne", a nie "Ann". Rzecz nieprzetłumaczalna, dlatego Bernsteinowa (pierwsze, kanoniczne wręcz tłumaczenie) użyła zdrobnienia "Andzia". Bardzo ciekawie wybrnął z tego problemu Paweł Beręsewicz.
                          Otóż w jego przekładzie na pytanie Maryli „jak się nazywasz?” dziewczynka odpowiada „Ania. Anne Shirley”.

                          I dalej: - „Ale jeżeli już musi mnie pani nazywać Anne, to niech to przynajmniej będzie Anne pisane z „e” na końcu, dobrze?
                          - A co za różnica, jak się to pisze? – spytała Maryla, sięgając po czajnik, a na jej twarzy pojawił się jeszcze jeden niewprawny uśmiech,
                          - Ależ ogromna! To znacznie lepiej wygląda! Jak pani słyszy jakieś imię, to nie widzi go pani w myślach, tak jakby było wydrukowane? Bo ja tak. „Ann” wygląda okropnie, ale „Anne” już o wiele bardziej dystyngowanie.”

                          To sprytne posunięcie pozwoliło tłumaczowi zarówno na wyjaśnienie kwestii imienia z „e” na końcu, jak i późniejsze nazywanie bohaterki „Anią”.





                          • ikaria_809 Rożni tłumacze..., 18.01.23, 15:58
                            pi.asia napisała:

                            > julian_arden napisał:
                            > >najdziej znanym tłumaczeniu) Ania przekonywała, żeby nie mówić do niej Andz
                            > ia.
                            >
                            > Ania prosiła Marylę, by ta mówiła "Anne", a nie "Ann". Rzecz nieprzetłumaczalna
                            > , dlatego Bernsteinowa (pierwsze, kanoniczne wręcz tłumaczenie) użyła zdrobnien
                            > ia "Andzia". Bardzo ciekawie wybrnął z tego problemu Paweł Beręsewicz

                            Bardzo mnie ciekawi ta wersja tłumaczenia w wykonaniu mężczyzny, o której Julianie wspomniałeś. W ogóle lubię rożne zgłębiać takie ciekawostki i je śledzić. Jak na przykład z moją ulubioną Jane Eyre. O ile tłumaczenie Teresy Świderskiej jest też najbardziej klasyczne , to czasami niepotrzebnie, rozwleczone i powtórzone są pewne kwestie. Na przykład w klasycznej rozmowie po nieudanym ślubie jest taki piękny moment, kiedy Rochester, mówi Jane, że to nie choroba sprawia, iż nienawidzi żony i tutaj sama kanoniczność jest nudna. Znalazłam nieco inny przekład Emilii Dobrzyńskiej i tam jest troszkę lepiej, prede wszystkim nie ma powtórek. A brzmi to mniej więcej tak;

                            Czy sądzisz, że gdybyś to oszalała mógłbym cię nienawidzić?
                            Tak właśnie myślę, Edwardzie.
                            A więc się mylisz i nie możesz wiedzieć jaki rodzaj miłości mógłbym ci pokazać. Twoje, życie, dusza i ciało są dla mnie ważniejsze, niż moje własne dobro. Gdybyś miała atak trzymałbym cię w ramionach, dopiki by nie minął. Kiedy byłoby po wszystkim byłbym twoją jedyną pielęgniarką, sam zajmowałbym się tobą z nieskończoną czułością.

                            Tłumaczka miała nieco kłopotów z topornością ale pozbyła się takiego nadmiernego przeciągania, to oczywiście luźna parafraza, w moim wykonaniu. Natomiast inność przekładu widać, nawet w scenie oświadczyn gdzie po prostu w którymś momencie pad; Najbardziej chciałbym żebyś zew mną została, boto ciebie kocham od samego początku. Zatem, powiedz po prostu Edwardzie, wyjdę za ciebie, proszę bądź moją żoną. Tutaj też wycięto fragment o pannie Ingram, ale uważny czytelnik wie, co wie. Notabene zresztą lekko zmieniono też wersję tekstu użytą w adaptacji radiowej. Ponoć występowali tam Chamiec i Kucówna i zrobiono z tego majstersztyk. Słuchałam jedynie krótkiego fragmentu, chyba minutowego. Niestety Polskie Radio odebrało nadzieję na więcej.
                            Taki i tłumaczenie Ani to klasyczne jest nudne i mnie osobiście nie oburzyły argumenty za niespolszczaniem imion. Pierwsza tłumaczka nie znała anielskiego i posiłkowała się wzorcem szwedzkiej koleżanki, a przyjaciółki samej Lindgren. Bańkowska ma całkiem niezły styl. Czytałam w jej wykonaniu książkę, radzi sobie dobrze.
                            • pi.asia Re: Rożni tłumacze..., 19.01.23, 00:23
                              ikaria_809 napisała:


                              > Bańkowska ma całkiem niezły styl. Czytałam w jej wykonaniu książkę, radzi sobi
                              > e dobrze.

                              Chyba raczej w jej tłumaczeniu, nie wykonaniu. Co do stylu - dla mnie pewne rzeczy są nie do zaakceptowania. Tłumaczka (podobno po polonistyce!) robi takie zbitki frazeologiczne i błędy, że aż zęby bolą.
                              Przykłady:
                              Pościel powieś w nogach łóżka. Tylko na jednej nodze.

                              Oczywiście to drugie zdanie to idiom, oznaczający: "pośpiesz się". Ale zestawienie tej "jednej nogi" z nogami łóżka jest mocno niefortunne.
                              Dalej - Ania mówi Mateuszowi nikt nie poślubi takiego niczego jak ja - to jakiś potworek stylistyczny.
                              Mamy też zwrot na wprost od ciebie - w języku polskim nie ma czegoś takiego. Może być "na prawo (lub na lewo) od ciebie" albo "na wprost ciebie".

                              Lecimy dalej.
                              Reszta klasy zaś robiła, co tylko chciała. Jedli zielone jabłka, szeptali, rysowali na tabliczkach obrazki, puszczali koniki polne.
                              W pierwszym zdaniu podmiot (reszta klasy) jest rodzaju żeńskiego, w liczbie pojedynczej. W zdaniu drugim podmiot jest domyślny – zapożyczony ze zdania pierwszego, ale nie wiadomo dlaczego zmienił rodzaj na męski, a liczbę na mnogą.

                              Rano przy śniadaniu Anne rzucił się w oczy niezdrowy wygląd Matthew. Z pewnością od zeszłego roku mocno posiwiał - ta sama sytuacja - podmiot domyślny zapożyczony z poprzedniego zdania. Ale w tym poprzednim zdaniu podmiotem jest wygląd! Wychodzi więc na to, że to ten wygląd posiwiał od zeszłego roku.

                              Wydaje się, że wszystko jest łatwe i proste jak reguła trzech: wpisujesz trzy wyrazy według wzoru, a wynik sam ci wychodzi. - reguła trzech jest regułą matematyczną i dotyczy LICZB a nie wyrazów. Zresztą według jakiego niby wzoru wpisuje się wyrazy i jaki wynik się otrzymuje? To jest tak idiotyczne, że aż śmieszne.

                              Do tego dochodzą ewidentne, szkolne błędy w tłumaczeniu pojedynczych wyrazów. Bańkowska przetłumaczyła przymiotnik "wiry" jako "ruchliwy" zamiast "żylasty"; do grobowego chłodu w salonie pani Spencer dodała "stęchły", a wyzwanie jakie Josie rzuciła Jance dotyczyło "obskakania całego ogrodu na jednej nodze". Chyba powinno być "obskoczenia", poza tym w wyzwaniu wyraźnie była mowa o LEWEJ nodze. To jest spora różnica.

                              No i na koniec najbarwniejszy kwiatuszek z tego ogródka:
                              Anne roześmiała się, próbując wyrwać mu rękę
                              Tego nawet się nie da skomentować.
                              • ikaria_809 Re: Rożni tłumacze..., 19.01.23, 08:51

                                > No i na koniec najbarwniejszy kwiatuszek z tego ogródka:
                                > Anne roześmiała się, próbując wyrwać mu rękę
                                > Tego nawet się nie da skomentować.

                                Czytałam zupełnie inną książkę nie Anne. Tytuł brzmiał O chłopcu, który był kotem
                                . Tutaj akurat tak kuriozalnych pomyłek nie było.Styl tłumaczki mi się podobał więc przeżyłam lekki szok.To wygląda, jakby tekst włożono do elektronicznego tłumacza inna rzecz, że jestem raczej za nietłumaczeniem imion na polskie odpowiedniki. Niestety, właśnie ten błąd pełniła przy Jane Eyre Świderska w pierwszym wydaniu po wojennym. W skutek, czego wyszedł, choćby koszmarnie zgrzytający January, zamiast St Johana i tym podobne. Moim zdaniem, imienia Mary nie ma potrzeby tłumaczyć. Rzeczywiście ten wyjątek został zachowany w przypadku panny Tempel, ale może dla odróżnienia, bo tych imienniczek trochę miała. Natomiast w wydaniach późniejszych , mamy właśnie angielskie imiona. Oprócz właśnie kierowniczki Loowod. Edward w każdym języku brzmi podobnie, podobnie Ryszard, względnie Dick. Co uczyniono w Tajemniczym ogrodzie
                                No, ale nawet sam Polkowski pełnił taki błąd i w części u Rowling Syriusz wołany był jako Czarny. Zasada, jeśli możemy nie tłumaczmy angielskich odpowiedników. Ergo ta Rozalia Brensztajnowa, okazało się pseudonimem literackim Pod którym kryła się żona kogoś tam znanego. Więc to nie Żydówka* Jeśli ktoś nie zna angielskiego zawsze można podać wymowę.

                                *Tutaj macie wyjaśnienie zabiegu z pseudonimem.
                                www.youtube.com/watch?v=B4omiTcH0lo
                                To kanoniczne tłumaczenie też, niestety ma wady pełno tam Karolków, Józi i tych wszystkich zdrobniałych form.
                                • aniadm Re: Rożni tłumacze..., 19.01.23, 10:36
                                  Bo wtedy znajomość angielskiego wcale nie była powszechna. Zostały imiona, gdzie nie byłoby problemów z wymową, typu Ruby. Ale już Josie dla nieznających angielskiego jest trudna do wymówienia i trochę przypomina żydowskie imię męskie. (Nie chodzi o to, że mam coś przeciwko, tylko że dla czytelnika w ówczesnej rzeczywistości imiona funkcjonujące w Polsce jako żydowskie wprowadzały kontekst, którego w książce nie było i być nie miało).

                          • julian_arden Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 16:53
                            pi.asia napisała:

                            [...]
                            > Ania prosiła Marylę, by ta mówiła "Anne", a nie "Ann". Rzecz nieprzetłumaczalna
                            > , dlatego Bernsteinowa (pierwsze, kanoniczne wręcz tłumaczenie) użyła zdrobnien
                            > ia "Andzia". Bardzo ciekawie wybrnął z tego problemu Paweł Beręsewicz.
                            > Otóż w jego przekładzie na pytanie Maryli „jak się nazywasz?” dziewczynka odpo
                            > wiada „Ania. Anne Shirley”.
                            >
                            > I dalej: - „Ale jeżeli już musi mnie pani nazywać Anne, to niech to przynajmnie
                            > j będzie Anne pisane z „e” na końcu, dobrze?
                            > - A co za różnica, jak się to pisze? – spytała Maryla, sięgając po czajnik, a
                            > na jej twarzy pojawił się jeszcze jeden niewprawny uśmiech,
                            > - Ależ ogromna! To znacznie lepiej wygląda! Jak pani słyszy jakieś imię, to n
                            > ie widzi go pani w myślach, tak jakby było wydrukowane? Bo ja tak. „Ann” wygląd
                            > a okropnie, ale „Anne” już o wiele bardziej dystyngowanie.”
                            >
                            > To sprytne posunięcie pozwoliło tłumaczowi zarówno na wyjaśnienie kwestii imien
                            > ia z „e” na końcu, jak i późniejsze nazywanie bohaterki „Anią”.


                            Tak, to było dosyć zgrabne, zakładając, że tłumacz chciał obok tłumaczenia przekazać brzmienie oryginalne. Czy było potrzebne, można dyskutować, ale zrobione dobrze.
                            • aniadm Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 18:12
                              Ale jakie posunięcie tu tłumacz wykonał, oprócz przetłumaczenia tekstu? W oryginale jest tak:

                              " But if you call me Anne please call me Anne spelled with an e.”

                              “What difference does it make how it’s spelled?” asked Marilla with another rusty smile as she picked up the teapot.

                              “Oh, it makes such a difference. It looks so much nicer. When you hear a name pronounced can’t you always see it in your mind, just as if it was printed out? I can; and A-n-n looks dreadful, but A-n-n-e looks so much more distinguished."
                              • pi.asia Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 19.01.23, 00:32
                                aniadm napisała:

                                > Ale jakie posunięcie tu tłumacz wykonał, oprócz przetłumaczenia tekstu? W orygi
                                > nale jest tak:
                                >
                                > " But if you call me Anne please call me Anne spelled with an e.”

                                W oryginale dziewczynka, zapytana jak się nazywa, mówi "Anne Shirley" i dalej już jest mowa, że Anne a nie Ann.

                                Beręsewicz dodał polską wersję imienia. Dziewczynka przedstawia się: Ania. Anne Shirley. (i dalej już dokładne tłumaczenie czemu to ma być Anne a nie Ann).
                                Mamy więc i zgodność z oryginałem, i swojską Anię zamiast Anne.

        • significado-significante Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 17.01.23, 12:12
          pi.asia napisała:

          > I byłabym za wierną ekranizacją, a nie swobodną wariacją, bo zwykle w tych swob
          > odnych adaptacjach jest zbyt duża dawka wariacji (patrz "Anne with an E" z mist
          > rzowską obsadą, scenografią, klimatem i totalnie porąbaną akcją).

          Pi.Asiu, a czy w ramach mikro offtopu mam dwa pytania. Powiedz, proszę, jako ekspertka w temacie, co najmniej podobało Ci się w fabule i akcji "Anne with an E"? Czy po prostu za mocny odjazd od autorskiego konceptu postaci i kontekstu, czy jakieś konkretne wątki? To że się w ogóle pojawiły, czy też może ich niespójność dziejowa itp.? Nie bywam na żadnym forum poświęconym LMM, więc bardzo jestem ciekawa Twojego punktu widzenia.
          Drugie pytanie - czy czytałaś nowy polski przekład Anne z Zielonych Szczytów? Co sądzisz?
          Dziękuję z góry :)
          • ciotka.scholastyka Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 17.01.23, 12:45
            significado-significante napisała:

            > Powiedz, proszę, jako ekspertka w temacie

            O?
          • pi.asia Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 17.01.23, 23:59
            significado-significante napisała:


            >
            > Pi.Asiu, a czy w ramach mikro offtopu mam dwa pytania. Powiedz, proszę, jako e
            > kspertka w temacie, co najmniej podobało Ci się w fabule i akcji "Anne with an
            > E"? Czy po prostu za mocny odjazd od autorskiego konceptu postaci i kontekstu,
            > czy jakieś konkretne wątki? To że się w ogóle pojawiły, czy też może ich niespó
            > jność dziejowa itp.? Nie bywam na żadnym forum poświęconym LMM, więc bardzo jes
            > tem ciekawa Twojego punktu widzenia.

            Generalnie w Netfliksowym serialu wkurzało mnie mnóstwo rzeczy i zaliczałam podczas oglądania dziesiątki facepalmów.
            Pierwszy odcinek był dla mnie jak obietnica prawdziwej, pięknej i wiernej ekranizacji. Od pierwszego kopa zakochałam się w aktorach. Sam pomysł, by buzię Ani pokazać najpierw jako odbicie w szybie wagonu, na tle zachwycającego krajobrazu, był genialny.
            A potem było tylko gorzej.
            Odejście od treści książki miejscami Broniło się całkiem nieźle, ale w całości poszło stanowczo za daleko. To była jazda po bandzie.
            Najgorszym, najgłupszym i najbardziej odjechanym wątkiem był nastoletni Gilbert odbierający poród pośladkowy. Scena totalnie z doopy wzięta i przedstawiająca sytuację absolutnie nierealną. Mój numer 1 z długiej listy.
            Numer 2 to przyjaźń Gilberta z Sebastianem i całe zamieszanie rodzinne Sebastiana - motyw wprowadzony wyłącznie w celu pokazania na ekranie ciemnoskórych bohaterów.
            Numer 3 - wątek fałszywych poszukiwaczy złota - kto wpadł na tak idiotyczny pomysł???
            Numer 4 - lesbijsko-gejowska impreza u ciotki Józefiny

            Mogłabym długo wyliczać.


            > Drugie pytanie - czy czytałaś nowy polski przekład Anne z Zielonych Szczytów? C
            > o sądzisz?

            Czytałam. I zachwycona nie jestem. Sporo rzeczy mi w nim mocno zgrzyta, ale to temat na dłuższą dyskusję. Jeśli chcesz, napisz do mnie na gazetowego maila.

            Czytałam też przekład Pawła Beręsewicza, który uważam za PRAWIE idealny. W jego tłumaczeniu wreszcie dostrzegłam, jak zabawna jest to książka.

            • pi.asia Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 09:28
              Jeszcze o "Anne z Zielonych Szczytów" i jednym bardzo ważnym, wręcz kultowym cytacie. Chodzi o fragment rozmowy Maryli z Mateuszem na temat zatrzymania Ani.

              Oryginał:
              "What good would she be to us?”
              “We might be some good to her"

              Przekład Bernsteinowej:
              (Maryla) - Czym właściwie byłaby ona dla nas?
              (Mateusz) - Może my bylibyśmy czymś dla niej.

              Przekład Beręsewicza:
              (Maryla) - „- Do czego by nam się miała przydać?
              (Mateusz) - Może my byśmy mogli się jej przydać.”

              Przekład Bańkowskiej:
              (Maryla) - "Co by nam z tego przyszło?
              (Mateusz) - "Może wynikłoby z tego jakieś dobro"

              Jak widać, sens jest zupełnie zmieniony.
              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 11:53
                pi.asia napisała:
                >Jak widać, sens jest zupełnie
                >zmieniony

                Mnie w "Ani" zawsze niezmiernie dziwiło, że w którejś wersji ze spolszczonymi imionami zamiast po prostu polskich wersji rzeczonych imion (Paul -> Paweł, itp.) dawano zupełnie inne imiona (np. Paul -> Jaś). Nie rozumiem po co. Rozumiałabym takie zabiegi przy średnio przekładalnych typu Silas.

                Aczkolwiek rozwalił mnie absztyfikant w jednej wersji Robert, a w drugiej Roy😆
                • pi.asia Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 12:16
                  tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


                  > Aczkolwiek rozwalił mnie absztyfikant w jednej wersji Robert, a w drugiej Roy😆
                  >
                  Czyli Robrojek ;)

                  Zmiana imion to jeszcze małe miki. Miałam "Anię z Szumiących Topoli", w której ciocia Misia ( a może ciocia Kasia) była ciocią Krysią - to akurat drobiazg, ale Rebeka Dew zmieniła się w Monikę Rosę. Jak widać, tłumaczka poleciała po całości i przetłumaczyła nawet nazwisko. Dobrze, że nie była konsekwentna w swym działaniu, bo w miejsce Katarzyny Brooke mogła nam zaserwować Katarzynę Potocką.
                  • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 13:26
                    pi.asia napisała:
                    >Zmiana imion to jeszcze małe miki.
                    >Miałam "Anię z Szumiących Topoli",
                    >w której ciocia Misia ( a może ciocia
                    >Kasia) była ciocią Krysią - to akurat
                    >drobiazg, ale Rebeka Dew zmieniła
                    >się w Monikę Rosę. Jak widać,
                    >tłumaczka poleciała po całości i
                    >przetłumaczyła nawet nazwisko.
                    >Dobrze, że nie była konsekwentna w
                    >swym działaniu, bo w miejsce
                    >Katarzyny Brooke mogła nam
                    >zaserwować Katarzynę Potocką.

                    Ale za to zaserwowano nam Juliannę Brooke. Chociaż to jeszcze zrozumiem, bo wybrnięto w ten sposób z kwestii Katherine zamiast Catherine (Julianna zamiast Julia)
                    • julian_arden Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 17:00
                      tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                      [...]
                      > >drobiazg, ale Rebeka Dew zmieniła
                      > >się w Monikę Rosę. Jak widać,
                      > >tłumaczka poleciała po całości i
                      > >przetłumaczyła nawet nazwisko.
                      > >Dobrze, że nie była konsekwentna w
                      > >swym działaniu, bo w miejsce
                      > >Katarzyny Brooke mogła nam
                      > >zaserwować Katarzynę Potocką.
                      >
                      > Ale za to zaserwowano nam Juliannę Brooke. Chociaż to jeszcze zrozumiem, bo wyb
                      > rnięto w ten sposób z kwestii Katherine zamiast Catherine (Julianna zamiast Jul
                      > ia)


                      Pracowałem z jakąś Moniką Rosą chyba nawet :-) Tłumaczenie niby w porządku, a mimo to absurdalne. Katarzyna Potocka bardzo by tutaj pasowała. Przypomina się niesławne tłumaczenie Władcy Pierścieni, jedno z tych nowych, gdzie wydawca (albo tłumacz) dosyć bezczelnie powołał się na Tolkiena, jakoby ten życzył sobie lokalizowania nazwisk i nazw własnych. Stąd potem takie postacie jak Bagosz i Radostek Gorzelak bodajże. Niedługo później wydano w naszym kraju korespondencję Tolkiena, wymienianą między innymi z tłumaczami i wydawcami, w której autor jednoznacznie życzy sobie czegoś wprost przeciwnego...
                      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 17:27
                        julian_arden napisał:
                        >Przypomina się
                        >niesławne tłumaczenie Władcy
                        >Pierścieni, jedno z tych nowych,
                        >gdzie wydawca (albo tłumacz)
                        >dosyć bezczelnie powołał się na
                        >Tolkiena, jakoby ten życzył sobie
                        >lokalizowania nazwisk i nazw
                        >własnych. Stąd potem takie
                        >postacie jak Bagosz i Radostek
                        >Gorzelak bodajże.(...)

                        Ten tłumacz chyba nawet własne imię i nazwisko jakoś oryginalnie przeinaczał, mimo że jego akurat nie kazali mu tłumaczyć 😁
                      • przymrozki Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 20:16
                        julian_arden napisał:

                        Przypomina się n
                        > iesławne tłumaczenie Władcy Pierścieni, jedno z tych nowych, gdzie wydawca (alb
                        > o tłumacz) dosyć bezczelnie powołał się na Tolkiena, jakoby ten życzył sobie lo
                        > kalizowania nazwisk i nazw własnych. Stąd potem takie postacie jak Bagosz i Rad
                        > ostek Gorzelak bodajże. Niedługo później wydano w naszym kraju korespondencję T
                        > olkiena, wymienianą między innymi z tłumaczami i wydawcami, w której autor jedn
                        > oznacznie życzy sobie czegoś wprost przeciwnego...

                        Nie takie nowe, tłumaczenie Jerzego Łozińskiego ma jakieś 30 lat. Łoziński zresztą tłumaczył też nazwy miejsc (np. Bagoszno zamiast Shire czy Tajar zamiast Rivendell) i długo bronił swoich translatorskich wyborów. Twierdził, że daje polskojęzycznym czytelnikom takie same wrażenia, jakie mieliby czytając angielski oryginał.

                        Ale to i tak jeszcze nic. Podobno w ZSRR w pierwszych tłumaczeniach książek Astrid Lindgren bohaterom, z troski o sumienia młodych czytelników, całkowicie zmieniono charaktery.
                        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 20:37
                          przymrozki napisała:
                          >Nie takie nowe, tłumaczenie
                          >Jerzego Łozińskiego ma jakieś 30
                          >lat. Łoziński zresztą tłumaczył też
                          >nazwy miejsc (np. Bagoszno
                          >zamiast Shire czy Tajar zamiast
                          >Rivendell) i długo bronił swoich
                          >translatorskich wyborów. Twierdził,
                          >że daje polskojęzycznym
                          >czytelnikom takie same wrażenia,
                          >jakie mieliby czytając angielski
                          >oryginał.

                          Bagoszno to było Bag End, nie Shire
                          • przymrozki Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 19.01.23, 08:52
                            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                            > Bagoszno to było Bag End, nie Shire

                            Racja. Shire było przetłumaczone na Włość (Włości?).
                        • julian_arden Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 21:18
                          przymrozki napisała:

                          [...]
                          > Nie takie nowe, tłumaczenie Jerzego Łozińskiego ma jakieś 30 lat. Łoziński zres
                          > ztą tłumaczył też nazwy miejsc (np. Bagoszno zamiast Shire czy Tajar zamiast Ri
                          > vendell) i długo bronił swoich translatorskich wyborów. Twierdził, że daje pols
                          > kojęzycznym czytelnikom takie same wrażenia, jakie mieliby czytając angielski o
                          > ryginał.
                          >
                          > Ale to i tak jeszcze nic. Podobno w ZSRR w pierwszych tłumaczeniach książek Ast
                          > rid Lindgren bohaterom, z troski o sumienia młodych czytelników, całkowicie zmi
                          > eniono charaktery.


                          Kiedy w Moskwie w latach 90. widziałem dwa tamtejsze tłumaczenia Władcy Pierścieni, czułem satysfakcję (jak się okazało, przedwczesną), że w Polsce nie mógłby zaistnieć Bilbo Torbins oraz Bilbo Sumkins...
                          • aniadm Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 21:57
                            Wszystko sprowadza się do praktyki przyjętej w danym kraju. W Polsce nie bardzo się przyjęło tłumaczenie nazw znaczących w książkach innych niż dla dzieci. W niektórych językach tłumaczy się wszystko, co ma znaczenie. A w językach posługujących się alfabetem innym niż oryginalny język dzieła, gdzie i tak konieczna jest transliteracja, równie dobrze można przetłumaczyć zamiast tworzyć dziwaczne literowe potworki mające oddać oryginalne brzmienie, które w tej sytuacji i tak nic nie mówi.

                            Jeżeli chodzi o opinię Tolkiena wyrażoną w listach, to są dwie sprzeczne. Wszyscy się powołują na jeden list, w którym mówił, żeby trzymać się wersji angielskich. Ale jest drugi, gdzie twierdził, że tłumacze powinni szukać lokalnych odpowiedników angielskich nazw, żeby lepiej oddać tę swojskość (czysto angielskie nazewnictwo występuje tylko w Shire, cała reszta jest fantazyjna). Nie pamiętam, gdzie on jest, ale widziałam go.
                            • julian_arden Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 19.01.23, 09:21
                              aniadm napisała:

                              [...]
                              > ich. Ale jest drugi, gdzie twierdził, że tłumacze powinni szukać lokalnych odpo
                              > wiedników angielskich nazw, żeby lepiej oddać tę swojskość (czysto angielskie
                              > nazewnictwo występuje tylko w Shire, cała reszta jest fantazyjna). Nie pamiętam
                              > , gdzie on jest, ale widziałam go.

                              Skibniewiska tak robiła. Część nazw w Shire jest przetłumaczona. Natomiast nie pastwiła się nad nazwiskami. Całościowo wyszło dobrze, ale Skibniewska oprócz tego po prostu potrafiła pięknie pisać po polsku.
    • przymrozki Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 17.01.23, 11:04
      Główny problem byłby chyba taki, że znaczną częścią uroku Jeżycjady jest język, czyli rzecz trudna do przełożenia na język filmowy.

      No i, mówiąc oględnie, nie wszystkie części sagi opowiadają ciekawą historię, która na dodatek miałaby cały wstęp, rozwinięcie i zakończenie w jednym utworze. A Neo to już w ogóle nadaje się najwyżej na serial.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 17.01.23, 19:14
        >No i, mówiąc oględnie, nie wszystkie części
        >sagi opowiadają ciekawą historię, która na
        >dodatek miałaby cały wstęp, rozwinięcie i
        >zakończenie w jednym utworze. A Neo to już w
        >ogóle nadaje się najwyżej na serial.

        A konkretnie telenowelę.
        Względnie na serial edukacyjny, który uczy widza rozpoznawać bardziej subtelne formy przemocy i generalnie różne rodzinne patologie.

        Jak mam zajęcia z teorii zaburzeń rodziny, to wśród wymienianych przykładów co jakiś czas powracają takie Gabrysie, Ignasie, Idusie, Józinki... Chyba zrobię kiedyś wątek o stylach przywiązania u poszczególnych postaci
        • przymrozki Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 17.01.23, 19:42
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > A konkretnie telenowelę.
          > Względnie na serial edukacyjny, który uczy widza rozpoznawać bardziej subtelne
          > formy przemocy i generalnie różne rodzinne patologie.

          Albo połączyć jedno z drugim. W ramówce będzie telenowela "J jak Jeżyce", która oczywiście będzie mieć milionową oglądalność. Ulice wyludnią się do pusta w dniu ślubu Idy i Marka (Diana z Karolem w bezsilnej zazdrości obgryzają sobie palce do gołej gości), a wszystkim małym Izaurom rodzice zmienią imię na Gabriela. A po emisji każdego kolejnego odcinka telenoweli, dla chętnych, na innym kanale, zostanie nadany suplement z diagnozą, pogadanką ekspertów i numerem telefonu zaufania dla ofiar przemocy domowej.
    • julian_arden Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 13:35
      Nie ekranizować. Główne zalety, które występują w postaci pisanej, znikną, i zostanie albo dydaktyka albo ciągnięta na siłą przez scenarzystę jakaś tam akcja (gagi i niespodziewane zbiegi okoliczności). IGS będzie jeszcze bardziej gapowaty, może nawet spadnie ze schodów, Józin będzie zwykłym damskim bokserem, Ida postacią z burleski, Gaba postacią z tragedii, a Janusz - międzynarodowym przestępcą ściganym listem gończym. Serce matki tego nie wytrzyma, rzekłbym.
    • kocynder Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 21:27
      Fajnym pomysłem byłaby animacja... Dobry rysownik... Tak sobie wyobrażam - najlepiej z "kreską" mojego ukochanego Polcha. Dla niewtajemniczonych: moim zdaniem jako rysownik komiksów był genialny, a do tego... miał wyjątkowa zręczność rysowania "przystojnych kanalii". Wystarczy popatrzeć na "drugoplanowe" postacie w przygodach Kovala: nawet jeśli na pierwszy rzut oka człowiek jest atrakcyjny, to przy uważniejszej, bardziej wnikliwej obserwacji rysunku - z twarzy można wyczytać wręcz całe katalogi zboczeń. Niestety, Bogusław Polch już nic nie narysuje... A nie znam żadnego innego rysownika, który by w równym stopniu umiał oddać w jednej postaci piękno zewnętrzne i podłość w oczach. Ale tak, kreska to jest, moim zdaniem, ciekawe rozwiązanie.
      Co do akcji - zasadniczo jestem wrogiem "historii w universum". Pomijając wszystko - takie historie są piekielnie trudne, bo, żeby działy się "w universum" muszą zahaczać o głównych bohaterów, a równocześnie ci główni nie mogą stanowić "wypełniacza". Czyli de facto trzeba by napisać zupełnie nową historię, z zupełnie innymi bohaterami. Co mogłoby być fajne (o to wszak monitujemy od lat!), ale... Jeśli zacznie zahaczać o głównych bohaterów to reżyser wyląduje w zakładzie dla obłąkanych, bo za dużo się nie zgadza - z datami, z migrującymi lokalami, z odległościami między punktami itp. Więc raczej jedna historia... Do tego lepsza Jeżycjada - powieści ówczesne były co prawda z zacięciem pedagogicznym, ale podanym fajnie, lekko i bez zadęcia. Ale... Tu napotykamy (znaczy reżyser by napotkał) kłopot tłumaczenia młodszemu widzowi co widz widzi. Bo małolaty (z wyjątkami, oczywiście, ale en masse) nie rozumieją systemu kolejkowego, nie wiedza co znaczy fioletowa bluzka Ewy Jedwabińskiej, czemu "mniej bombków, więcej gołąbków"... Więc z Borejczady.... No i tu kolejny problem (dla reżysera): jak przedstawić chore, patologiczne relacje rodzinne jako fajne i "w porządku"? Z Neoj... moim zdaniem mógłby powstać fajny film na podstawie Żaby. Wiem, jestem w mniejszości, bo większość Ż nie lubi, ale ja uważam, że mozna by fajnie ekranowo wykorzystać kontrast między subtelnie, leciuchno naszkicowanym zarysem początku być może uczucia między Żabą a młodym Żeromskim z pełnokrwistym, emocjonalnym i "fizycznym" zakochaniem Laury i Wolfiego. Oczywiście, trzeba by wiele poprawić (zlikwidować durnotę pani Sznytek w2ożącej uczennicę po wypadku do prywatnego lekarza!) ale ogólnie - Żaba dała by radę.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 21:47
        Jak już się outujemy pod względem preferencji kreskowych, to ja bym chętnie zobaczyła Borejków spod kreski Leszka Gałysza.
        • kocynder Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 18.01.23, 21:53
          Cóż... Ja starsza pani jestem i "moi" rysownicy nie żyją. Bardzo lubiłam też kreskę Jerzego Wróblewskiego. Ale do ekranizacji "B jak Borejko" lepiej mi pasuje Polch. :)
      • julian_arden Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 19.01.23, 09:18
        kocynder napisała:

        [...]
        > "fizycznym" zakochaniem Laury i Wolfiego. Oczywiście, trzeba by wiele poprawić
        > (zlikwidować durnotę pani Sznytek w2ożącej uczennicę po wypadku do prywatnego
        > lekarza!) ale ogólnie - Żaba dała by radę.


        Panią Sznytek w tej kwestii poniekąd rozumiem. Jeśli w grze jest czekanie kilka godzin na izbie przyjęć najbliższego szpitala, to nawet szycie języka przez podejrzanego laryngologa z sutereny wydaje się atrakcyjną opcją.
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jak zekranizować Jeżycjadę? 20.01.23, 14:03
      Aha, i jeszcze bym chętnie obejrzała film/sztukę teatralną/cokolwiek w całości z perspektywy podłego CKNUKa. Jeśli z tego też wyszłaby cała seria, to możnaby ją zatytułować "Pyziacjada".

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka