srebrny_lisek
03.02.23, 17:26
Nie daje mi ostatnio spokoju pytanie, czemuż to, u licha, Roma nie miała powodzenia.
Była raczej pewną siebie dziewczyną, atrakcyjnie ubraną, wygadaną, o charakterystycznej urodzie. Trudno mi uwierzyć, że w otoczeniu nie było fanów filigranowych, sarkastycznych zołz (choćby jednego, w lekarza nie wierzę i nie rozumiem do końca tego zabiegu fabularnego). Myślę, że drobna twarzyczka, mocno pomalowane oczy, mały nosek, duże usta plus minispódniczka nawet tak czysto wizualnie mogły wzbudzać zainteresowanie. Rockowy typ Gamine.
Patrycja, choć mogła posiadać czarującą, zdobną w loczki, rzęsy i dołeczki opływową powierzchnię nie była przecież jakąś wiedźmą, zaklinającą każdego młokosa przy pomocy starożytnego czaru. Nie prezentowała też cielesnego ideału z lat 90-tych na tyle, by powodować zakłócenia energii poprzez wtłoczenie w rolę potencjalnej dziewczyny trofeum (brrr!). Nie wszystkim się podobała, w książce komentarzy na temat jej figury i trywialnego kolorytu nie brakuje. Gusta są naprawdę przeróżne.
Ponadto Roma jako osobowość nie była przyćmiona przez Pulpecję, wręcz przeciwnie, dobrały się na zasadzie kontrastu, obie w tej relacji były silnymi indywidualnościami. Pytanie zatem, co naprawdę powodowało jej brak powodzenia?
Mam kilka hipopotez, a nawet teorii:
1. Tłumienie własnej energii - Roma mogła tłamsić swój nieco szorstki, dekadencko-chochlikowy urok osobisty przy potencjalnych wielbicielach, myśląc, że wzięcie mają tylko aniołki, a nie chochliki, dlatego też wielu z nich nie zdołało jej po prostu dostrzec. Początkowo wzbudzała zainteresowanie, ale w dalszej interakcji energia Romy gasła, niekorzystnie dla niej łagodniała, a wtedy na scenę wchodziła Patrycja, cała w błękitach.
2. Narracja MM - MM mogła Romy nie lubić, do tego potrzebowała materiału, by stworzyć konflikt między bohaterkami, ozdobiła zatem Romę w kilka pryszczyków na nosie, smutną minę, która nie produkuje dołeczków na śmietankowej cerze. I gotowe! Nie ma dołeczków, nie ma absztyfikantów!
3. Roma podświadomie wybierała panów gustujących w różanolicych, kształtnych sybarytkach, zamiast skupić się na tworzeniu swojej grupy docelowej, co ostatecznie skutkowało odrzuceniem.
4. Zbyt szybko pokazywała, że jej zależy (nie mylić z inicjatywą) np. wtykając poufale chipsy w rozdziawioną paszczękę Baltony, podstawiając służebnie tłuste kawałki wołowiny pod sam nos i wyrażała jedynie "p-please, notice me Baltona-senpai".
5. Ostatnia moja hipopoteza jest taka, że Pulpecja miała swój firmowy uśmiech, a Roma nie. Czasami diabeł tkwi w szczegółach.
Mam nadzieję, że nie wyczerpałam tymi punktami forumianej pomysłowości. :)
P.S. I co z tym lekarzem? Czy to zadośćuczynienie Romie ze strony MM? Pochopny ślub z rozpaczy? Zaaranżowane małżeństwo?!