Dodaj do ulubionych

Czy Roma musiała żyć w cieniu?

03.02.23, 17:26
Nie daje mi ostatnio spokoju pytanie, czemuż to, u licha, Roma nie miała powodzenia.
Była raczej pewną siebie dziewczyną, atrakcyjnie ubraną, wygadaną, o charakterystycznej urodzie. Trudno mi uwierzyć, że w otoczeniu nie było fanów filigranowych, sarkastycznych zołz (choćby jednego, w lekarza nie wierzę i nie rozumiem do końca tego zabiegu fabularnego). Myślę, że drobna twarzyczka, mocno pomalowane oczy, mały nosek, duże usta plus minispódniczka nawet tak czysto wizualnie mogły wzbudzać zainteresowanie. Rockowy typ Gamine.
Patrycja, choć mogła posiadać czarującą, zdobną w loczki, rzęsy i dołeczki opływową powierzchnię nie była przecież jakąś wiedźmą, zaklinającą każdego młokosa przy pomocy starożytnego czaru. Nie prezentowała też cielesnego ideału z lat 90-tych na tyle, by powodować zakłócenia energii poprzez wtłoczenie w rolę potencjalnej dziewczyny trofeum (brrr!). Nie wszystkim się podobała, w książce komentarzy na temat jej figury i trywialnego kolorytu nie brakuje. Gusta są naprawdę przeróżne.

Ponadto Roma jako osobowość nie była przyćmiona przez Pulpecję, wręcz przeciwnie, dobrały się na zasadzie kontrastu, obie w tej relacji były silnymi indywidualnościami. Pytanie zatem, co naprawdę powodowało jej brak powodzenia?

Mam kilka hipopotez, a nawet teorii:

1. Tłumienie własnej energii - Roma mogła tłamsić swój nieco szorstki, dekadencko-chochlikowy urok osobisty przy potencjalnych wielbicielach, myśląc, że wzięcie mają tylko aniołki, a nie chochliki, dlatego też wielu z nich nie zdołało jej po prostu dostrzec. Początkowo wzbudzała zainteresowanie, ale w dalszej interakcji energia Romy gasła, niekorzystnie dla niej łagodniała, a wtedy na scenę wchodziła Patrycja, cała w błękitach.
2. Narracja MM - MM mogła Romy nie lubić, do tego potrzebowała materiału, by stworzyć konflikt między bohaterkami, ozdobiła zatem Romę w kilka pryszczyków na nosie, smutną minę, która nie produkuje dołeczków na śmietankowej cerze. I gotowe! Nie ma dołeczków, nie ma absztyfikantów!
3. Roma podświadomie wybierała panów gustujących w różanolicych, kształtnych sybarytkach, zamiast skupić się na tworzeniu swojej grupy docelowej, co ostatecznie skutkowało odrzuceniem.
4. Zbyt szybko pokazywała, że jej zależy (nie mylić z inicjatywą) np. wtykając poufale chipsy w rozdziawioną paszczękę Baltony, podstawiając służebnie tłuste kawałki wołowiny pod sam nos i wyrażała jedynie "p-please, notice me Baltona-senpai".
5. Ostatnia moja hipopoteza jest taka, że Pulpecja miała swój firmowy uśmiech, a Roma nie. Czasami diabeł tkwi w szczegółach.

Mam nadzieję, że nie wyczerpałam tymi punktami forumianej pomysłowości. :)

P.S. I co z tym lekarzem? Czy to zadośćuczynienie Romie ze strony MM? Pochopny ślub z rozpaczy? Zaaranżowane małżeństwo?!
Obserwuj wątek
    • przymrozki Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 03.02.23, 18:20
      Wydaje mi się, że źródłem braku sukcesów Romy była przede wszystkim widoczna desperacja. Poza tym nawet jeżeli Roma miała powodzenie w granicach normy, to cóż z tego, skoro ona porównywała się nie z "normą", a z Patrycją. Tymczasem Patrycja w "Pulpecji" przedstawiona nam była jako niewątpliwa piękność, 10/10, taki typ dziewczyny, że do pokoju wchodzi najpierw jej uroda, a dopiero potem ona. Stojąca obok Roma zawsze musiała robić wrażenie "tej brzydszej", co dla kruchej pewności siebie nastolatki pewnie było bardzo bolesne.

      A jeżeli chodzi o lekarza. Mi to zabrzmiało jako ostateczne usprawiedliwienie Patrycji - skoro Roma dostała takiego wścieku matrymonialnego, że zaciągnęła przed ołtarz pierwszą parę spodni, którą zaciągnąć się dało, to rozpad przyjaźni nie był winą Pulpy. Romie odbiło, nic nie dało się zrobić.
      • ako17 Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 06.02.23, 20:43
        przymrozki napisała:

        > Wydaje mi się, że źródłem braku sukcesów Romy była przede wszystkim widoczna de
        > speracja. Poza tym nawet jeżeli Roma miała powodzenie w granicach normy, to cóż
        > z tego, skoro ona porównywała się nie z "normą", a z Patrycją. Tymczasem Patry
        > cja w "Pulpecji" przedstawiona nam była jako niewątpliwa piękność, 10/10, taki
        > typ dziewczyny, że do pokoju wchodzi najpierw jej uroda, a dopiero potem ona. S
        > tojąca obok Roma zawsze musiała robić wrażenie "tej brzydszej", co dla kruchej
        > pewności siebie nastolatki pewnie było bardzo bolesne.
        >
        Ja myślę, że Roma to taka Ida, która nie przeistoczyła się w bujną piękność.
        Zawsze była przekonana o swojej nieatrakcyjności i robiła też wszystko, by pokazać, że jej nie zależy na byciu ładną. Wystrzyżona strzecha, lennonki - nie próbowała się wizualnie poprawić. Poza tym wiecie, jak strasznie robi na poczucie własnej wartości prowadzanie się z koleżanką, która ma ogromne powodzenie? Kiedy każdy napotkany facet - a nawet dwóch - od razu zwraca uwagę tylko na tę drugą...?
        BTW, ja nigdy nie mogłam bezkrytycznie uwierzyć w to powodzenie Patrycji. Nie wiem, jakoś nie wydaje mi się, że akurat ten typ był aż tak powszechnie adorowany.
        Wiem, że jest opisywana jako śliczna-apetyczna, ale ja tego jakoś nie kupuję. Nie jestem facetem - może oni kupują.
        Jeśli chodzi o siostry Borejko, to zdecydowanie najbardziej atrakcyjna wydaje mi się Ida.
        • pi.asia Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 06.02.23, 21:41
          ako17 napisała:


          > BTW, ja nigdy nie mogłam bezkrytycznie uwierzyć w to powodzenie Patrycji. Nie w
          > iem, jakoś nie wydaje mi się, że akurat ten typ był aż tak powszechnie adorowan
          > y.
          > Wiem, że jest opisywana jako śliczna-apetyczna, ale ja tego jakoś nie kupuję. N
          > ie jestem facetem - może oni kupują.

          Tu zapewne wcale nie chodzi o konkretny koloryt (lazurowe oczęta, blond loczki) tylko o to enigmatyczne COŚ, co Patrycja ewidentnie miała.
          W jednej z firm, w której pracowałam, były dwie rzucające się w oczy dziewczyny. Jedna śliczna, apetycznie zgrabna, ciemnobrązowe loki, brzoskwiniowa cera, brązowe oczy, podkreślone starannym makijażem. Gdy wchodziła do pokoju, młodsza część męskiej załogi przestawała dostrzegać inne panie. Potem przywykli i już było normalnie.
          Druga natomiast nie była w żadnym wypadku pięknością. Krótko ostrzyżona, ufarbowana na marchewkę, wysoka, dość szczupła. Na jej widok nawet jeden z dyrektorów (notabene bardzo przyzwoity facet) wyraźnie się ożywiał i zaczynał się z nią przekomarzać. Ona swoją osobą gasiła wszystkie obecne niewiasty, wcale nie powalając urodą. Co ciekawe, z biegiem czasu jej nieuchwytny urok działał coraz silniej.
          A pamiętacie Dziewczynę z "Imienia Róży"? Chuda, śniada, o zapadniętych policzkach... Żadna piękność. Reżyser wspominał, że gdy przyszła na casting, ubrana w zwykły t-shirt i dżinsy, mężczyźni wręczali jej karteczki ze swymi numerami telefonów.
          Czyli może nie uroda - a w każdym razie nie tylko uroda - była głównym atutem Pulpecji?
          • kocynder Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 06.02.23, 21:48
            O. Ja podałam tu (w sensie w tym wątku) przykład Zuli Pogorzelskiej. Obiektywnie patrząc, no, nie brzydka, oko można zawiesić, ale nic specjalnego, są setki ładniejszych. A jednak... Mimo tych setek ładniejszych to właśnie ona była królową. I powiem więcej - to widać i czuć na filmach Z nią. Ten jej wdzięk, to kipiące życie, ten seksapil...
            I tak, myślę, że Patrycja oprócz urody musiała mieć właśnie to niedookreślone "coś".
            • srebrny_lisek Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 07.02.23, 13:08
              Patrycja była ładna w sposób uroczy, kobiecy, miły dla oka. Do tego dochodził magnetyzm i serce zimne jak porcja melby. To na pewno mocne połączenie i książkowo i realnie. ;) Niemniej nawet w książkach MM, ta wszechczarująca Pulpecja, obrywała w monologach wewnętrznych od chłoptasiów, którzy po cichu wytykali jej trywialność kolorytu i nieapetyczną cielesność. Skupiała na sobie negatywną uwagę męskich bohaterów i to dość często, częściej nawet, niż obrywał przysadzisty kuperek Moniki. Może po prostu jej silny urok na niektórych działał jak antyurok, magnes jak antymagnes.
              A to oznaczało, że dla Romy pozostawało sporo miejsca. Pytanie tylko, czy Roma miała je czym zapełnić. Przy odrobinie dobrej woli można ją sobie wyobrazić jako brzydkie kaczątko albo niekonwencjonalną dziewczynę, która, jak Valancy, nie dostrzega swojego czaru.
              • przymrozki Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 07.02.23, 17:40
                srebrny_lisek napisał(a):

                > Niemniej nawet w książkach MM, ta wszechczarująca Pulpecja, ob
                > rywała w monologach wewnętrznych od chłoptasiów, którzy po cichu wytykali jej t
                > rywialność kolorytu i nieapetyczną cielesność. Skupiała na sobie negatywną uwag
                > ę męskich bohaterów i to dość często, częściej nawet, niż obrywał przysadzisty
                > kuperek Moniki.

                Ja bym powiedziała, że równie często. Nieatrakcyjność Patrycji ze względu na banalny koloryt wystąpiła w męskim monologu raz (na dodatek ów monolog wykonał Konrad, chłopię zbyt niezwykłe, żeby podobało mu się to samo, co innym, a przez to niereprezentatywne dla ogółu) podobnie jak raz wytknięto nieproporcjonalny kuper Moniki (monolog Ignacego).

                Może nie wszyscy mężczyźni przewracali się z wrażenia na widok Patrycji, ale akty agresji, które ją spotykały ze strony męskiego świata (porwanie przez Marcelka, nachalne próby wymuszenia innych czynności seksualnych przez chłopaka od popielniczek) wynikały raczej z tego, że wzgardzeni przez Pulpę amanci nie umieli sobie poradzić ze spowodowaną tym frustracją.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 07.02.23, 18:09
                  przymrozki napisała:
                  >Może nie wszyscy mężczyźni
                  >przewracali się z wrażenia na widok
                  >Patrycji, ale akty agresji, które ją
                  >spotykały ze strony męskiego
                  >świata (porwanie przez Marcelka,
                  >nachalne próby wymuszenia innych
                  >czynności seksualnych przez
                  >chłopaka od popielniczek) wynikały
                  >raczej z tego, że wzgardzeni przez
                  >Pulpę amanci nie umieli sobie
                  >poradzić ze spowodowaną tym
                  >frustracją.

                  Aż mnie ciekawi, jak by sobie z nią poradził Baltona, gdyby i nim Patrycja wzgardziła.
                  Skoro Marcelek, wcześniej traktujący Pulpę z aż nazbyt dużym szacunkiem, mógł zmienić się w porywacza i niedoszłego zabójcę, to strach pomyśleć do czego zdolny byłby Florian, który od początku był pisany jako gość pozbawiony szacunku do innych?
                  • julian_arden Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 07.02.23, 18:33
                    tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                    [...]
                    > Aż mnie ciekawi, jak by sobie z nią poradził Baltona, gdyby i nim Patrycja wzga
                    > rdziła.
                    > Skoro Marcelek, wcześniej traktujący Pulpę z aż nazbyt dużym szacunkiem, mógł z
                    > mienić się w porywacza i niedoszłego zabójcę, to strach pomyśleć do czego zdoln
                    > y byłby Florian, który od początku był pisany jako gość pozbawiony szacunku do
                    > innych?


                    Och, skądże. Marcelek był typem niestabilnym, typu ozdobny czajnik z pokrywką. Dziewczyna o raz za dużo go olała, pokrywka spadła. Florian to wbrew wesołym pozorom chłop zrównoważony. Sądzę, że przecierpiałby w milczeniu.
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 03.02.23, 20:43
      Hipoteza 1 - możliwe

      Hipoteza 2 - prawdopodobne. Zwłaszcza, że w późniejszych tomach MM dość bezpośrednio dawała do zrozumienia, że nie lubi "mrocznych" nastolatków z kolczykami, przy Romie mogła jeszcze się pilnować, a jak czytelnicy się nie czepiali, to potem poleciała po bandzie.

      Hipoteza 3 - hmmm... nie łapię. A może po prostu miała do nich pecha?

      Hipoteza 4 - myślę, że właśnie o to chodziło. I jest spójne z tym późniejszym nagłym zamążpójściem - wyraźnie widać, że była zdesperowana. A nawet jeśli nie, to na pewno sprawiała takie wrażenie. A takie zachowania raczej nie są dla potencjalnych partnerów zachęcające.

      Hipoteza 5 - znowu, możliwe
    • kocynder Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 03.02.23, 21:11
      Myślę, że głównym źródłem niepowodzeń Romy była... Potrzeba narracyjna MM. ;) To (oczywiście) z przymrużeniem oka, a serio to raczej było to "zjawisko" złożone. Abstrahując tu od lekarza bo odmawiam przyjęcia go do wiadomości, niezależnie od uszu.
      1. głównym powodem są romciowe kompleksy. Jest taka scena, w "Błękitnym Zamku" LMM: jakiś super mal;arz chce namalować portret Joanny, a ona jest zdumiona, bo ów jest znany z tego, że maluje tylko bardzo piękne kobiety. Wówczas Edward tłumaczy, że pozostaje ona pod "narzuconym" kanonem urody reprezentowanym przez kuzynkę. U Romy, moim zdaniem wystąpiło coś podobnego: przyjaźni się z Patrycją "od zawsze" i od zawsze wiadomo, że to Patrycja jest ładna, a nie ona. Więc jej się utrwaliło, że ładna to znaczy blond loczki, lazurowe oczęta itd. Więc nie dopuszcza do0 siebie myśli, że ona TEŻ jest ładna, inaczej, ale też. Ba, raczej każdego, kto by jej coś takiego zasugerował posądziłaby o złośliwość.
      2. Roma nawet nie próbuje podkreślać swoich atutów: nietwarzowe lenonki itp.
      3. Co do Patrycji zaś... Ostatnio oglądałam stary, przedwojenny film, z Zulą Pogorzelską. No i OBIEKTYWNIE patrząc - ona wcale nie była jakąś super pięknością! Okrągła buzia, nieco za duże przednie zęby, za szerokie biodra w stosunku do wąskich ramion... Ale jak ona się ruszała! Miała styl, charyzmę, masę wdzięku i po prostu była pełna seksu. I tak, faceci w tamtym czasie dostawali na jej tle małpiego rozumu, uważano ją za "najlepsze nogi II RP... A przecież BYŁY piękniejsze od niej! A to ona biła rekordy popularności i trup męski słał się jej gęsto u stóp. Zazdroszczę, bo to nie jest coś czego się można nauczyć, czy co można wypracować - to po prostu trzeba mieć.
      No i na koniec: Pulpecję lubię. Jest to, moim zdaniem, ostatni tom Jeżycjady. Jeszcze napisany dobrze, jeszcze się czyta, ale już są pierwsze oznaki "zła podnoszącego łeb w Mordorze". A wystarczyłoby bardzo mało, żeby Pulpecję "uratować" i zrobić z niej świetną książkę o wygasaniu letniego koleżeństwa, na wyrost zwanego przyjaźnią... Nawet kiedyś pokusiłam się o napisanie kilku (dwóch bodajże) scenek, które dopisane całkowicie zmieniłyby wydźwięk.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 03.02.23, 21:18
        >No i na koniec: Pulpecję lubię. Jest to, moim
        >zdaniem, ostatni tom Jeżycjady. Jeszcze
        >napisany dobrze, jeszcze się czyta, ale już są
        >pierwsze oznaki "zła podnoszącego łeb w
        >Mordorze".

        Skoro w "Pulpecji" były pierwsze oznaki zła, to jak nazwać zachowanie Grzegorza i Gaby w "Noelce"?

        >A wystarczyłoby bardzo mało, żeby Pulpecję
        >"uratować" i zrobić z niej świetną książkę o
        >wygasaniu letniego koleżeństwa, na wyrost
        >zwanego przyjaźnią... Nawet kiedyś pokusiłam
        >się o napisanie kilku (dwóch bodajże) scenek,
        >które dopisane całkowicie zmieniłyby
        >wydźwięk.

        Tu są, przesympatyczne🥰:
        forum.gazeta.pl/forum/w,25788,172695151,172695151,O_Pulpecji_.html
        • kocynder Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 03.02.23, 21:31
          Grzegorz i Gaba w Noelce to temat na osobny wątek. :) Dlaczego mówię, że Pulpecja jest dla mnie początkiem "zła"? Ano dlatego, że jest to pierwszy tom z wszystkich w cyklu, gdzie jedynym co się zmienia w bohaterce to zaopatrzenie w parę portek. Na początku książki Patrycja jest egoistyczną, zapatrzoną w siebie, bezmyślną pannicą, a na końcu książki Patrycja jest egoistyczną, zapatrzoną w siebie, bezmyślną pannicą, uwieszoną na poderwanym chłopie. Wcześniej KAŻDA z bohaterek przechodzi jakąś przemianę, pod wpływem wydarzeń coś w sobie zmienia, podejmuje jakieś decyzje, w jakiś sposób się przełamuje, czegoś się uczy o sobie, o świecie, o relacjach między ludźmi... Patrycja jako pierwsza nie musi się niczego uczyć i nic zmieniać, bo wszak jest Borejkówną, więc jej doskonałość jest oczywista.
          Grzegorz i Gaba nie są głównymi bohaterami Noelki. A sama Elka, pod wpływem akcji książki (i Tomka) przewartościowuje swoje zachowanie, potrafi podejść do Terpentuli, przyznać się do błędu, przeprosić. Czyli przechodzi jakąś zmianę - to nie jest książka wyłącznie o tym jak panienka zdobywa upatrzonego chłopaka. :)
          • bupu Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 04.02.23, 08:26
            kocynder napisała:

            > Grzegorz i Gaba w Noelce to temat na osobny wątek. :) Dlaczego mówię, że Pulpec
            > ja jest dla mnie początkiem "zła"? Ano dlatego, że jest to pierwszy tom z wszys
            > tkich w cyklu, gdzie jedynym co się zmienia w bohaterce to zaopatrzenie w parę
            > portek. Na początku książki Patrycja jest egoistyczną, zapatrzoną w siebie, bez
            > myślną pannicą, a na końcu książki Patrycja jest egoistyczną, zapatrzoną w sieb
            > ie, bezmyślną pannicą, uwieszoną na poderwanym chłopie. Wcześniej KAŻDA z bohat
            > erek przechodzi jakąś przemianę, pod wpływem wydarzeń coś w sobie zmienia, pode
            > jmuje jakieś decyzje, w jakiś sposób się przełamuje, czegoś się uczy o sobie, o
            > świecie, o relacjach między ludźmi... Patrycja jako pierwsza nie musi się nicz
            > ego uczyć i nic zmieniać, bo wszak jest Borejkówną, więc jej doskonałość jest o
            > czywista.

            Ależ, coś w sobie zmieniła. Poglądy życiowe se naprostowała mianowicie. Na początku książki chciała być niezależną Atalantą w żakiecie w pepitke, żyjąca inaczej niż Klan, a na koniec uznała, że klanowa droga życiowa wiodąca przez ślup i rodzinne ciepełko jest jednak tą właściwą. He he.

            Wątek jej córki w CZ, z tym epilogiem, he he, apgarnym jest poniekąd odbiciem Pulpecji. Wszak Norce też się roiły kariery szmery i bajery, a potem się nawróciła na drogę Klanu i wypełniła ramiona jak kobiecie przystało...
            (Przepraszam, idę zwymiotować)
            • julian_arden Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 04.02.23, 20:25
              bupu napisała:

              [...]
              > Ależ, coś w sobie zmieniła. Poglądy życiowe se naprostowała mianowicie. Na pocz
              > ątku książki chciała być niezależną Atalantą w żakiecie w pepitke, żyjąca inacz
              > ej niż Klan, a na koniec uznała, że klanowa droga życiowa wiodąca przez ślup i
              > rodzinne ciepełko jest jednak tą właściwą. He he.
              >
              > Wątek jej córki w CZ, z tym epilogiem, he he, apgarnym jest poniekąd odbiciem P
              > ulpecji. Wszak Norce też się roiły kariery szmery i bajery, a potem się nawróci
              > ła na drogę Klanu i wypełniła ramiona jak kobiecie przystało...
              > (Przepraszam, idę zwymiotować)


              Znany rozpustnik Swinburne (w tłumaczeniu Kasprowicza) w kwestii Atalanty nadmienił, że:

              "Gdy wiosna sforze swej osaczyć każe
              Zimę, księżyca matka wnet poruszy
              Deszcz i szum liści na wietrznym obszarze
              Pól, na murawach i w lesistej głuszy
              Kochania żądny słowik już się wtedy
              Zbyt nie lituje Itylowej biedy"

              W sensie, że naszej Atalancie słowik zaśpiewał (jak buty Lesiowi) i cześć, zwyciężyła wiosna i żądza kochania. Floriane, vicisti, jak to z kolei powiedział kto inny.
            • kocynder Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 04.02.23, 20:40
              Te szpilki od Diora i garsonki w pepitkę to nie był żaden PLAN na życie, a wyobrażenia głupiutkiej małolaty. I nie tyle chciała żyć inaczej niż według przykazań Klanu, co chała mieć te prozaiczne PINIONDZE. A na koniec nie mamy żadnego info by zmieniła poglądy (lub by zaczęła realistyczniej oceniać własne możliwości!) a jedynie, że zaopatrzyła się w upatrzonego chłopa.
              • bupu Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 04.02.23, 21:23
                kocynder napisała:

                > Te szpilki od Diora i garsonki w pepitkę to nie był żaden PLAN na życie, a wyob
                > rażenia głupiutkiej małolaty.

                Pulpa miała wtedy osiemnaście lat, była dwa lata starsza od Nory w CZ. I owszem wizja zostania biznesłumen w pepitkę i na szpilkach była dosyć niepoważnym rojeniem, niemniej jednak fakt jest taki, że Patrycja na początku swojego tomu nie widzi się tam, gdzie umieszczałaby ją mentalność Klanu. Chce być singielką, wypisz wymaluj jak Nora w CZ, chce się zajmować karierą, znowu jak Nora w CZ. Po czym na koniec wszelkie takie wizje idą w kąt, bo w drzwiach stanęły odpowiednie portki z wiechciem w dłoni i czas zachować się jak klanowa kobieta.

                I nie tyle chciała żyć inaczej niż według przykaz
                > ań Klanu, co chała mieć te prozaiczne PINIONDZE. A na koniec nie mamy żadnego i
                > nfo by zmieniła poglądy (lub by zaczęła realistyczniej oceniać własne możliwośc
                > i!) a jedynie, że zaopatrzyła się w upatrzonego chłopa.
                >

                No właśnie, zaopatrzyła się w chłopa, mimo, że się zarzekała na początku, że żadnych mężczyzn, oni tylko przeszkadzają. A na koniec była gotowa wychodzić za Baltonę teraz, zaraz, natentychmiast.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 04.02.23, 21:28
                  bupu napisała:
                  > (...)
                  >Po czym na koniec wszelkie takie
                  >wizje idą w kąt, bo w drzwiach
                  >stanęły odpowiednie portki z
                  >wiechciem w dłoni i czas zachować
                  >się jak klanowa kobieta.

                  Matko Borsko, za pierwszym czytnięciem nie zauważyłam "w dłoni" i się rzuciłam szukać tego pikantnego fragmentu "Pulpecji", gdzie Flor prezentował Pulpie swoje walory😝
                  Gupia kryjówka, bo sprośna
                • kocynder Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 04.02.23, 21:40
                  Co nadal nie jest "przemianą wewnętrzną" bohaterki. Jest tylko złapanie chłopa. Bebe nie tylko złapała Dambo - nauczyła się wychodzić ze swojej skorupy, otwierać, okazywać emocje. Elka nie tylko złapała Tomka - nauczyła się, że nie jest centrum wszechświata, że czasem warto spojrzeć na życie z innego punktu, nauczyła się mówić "przepraszam". I tak dalej. Jaką przemianę przechodzi Patrycja? Poza złapaniem Flora?
                  • julian_arden Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 06.02.23, 23:29
                    kocynder napisała:

                    > Co nadal nie jest "przemianą wewnętrzną" bohaterki. Jest tylko złapanie chłopa.
                    > Bebe nie tylko złapała Dambo - nauczyła się wychodzić ze swojej skorupy, otwie
                    > rać, okazywać emocje. Elka nie tylko złapała Tomka - nauczyła się, że nie jest
                    > centrum wszechświata, że czasem warto spojrzeć na życie z innego punktu, nauczy
                    > ła się mówić "przepraszam". I tak dalej. Jaką przemianę przechodzi Patrycja? Po
                    > za złapaniem Flora?

                    Zmieniła się w farmerkę.
                    • kocynder Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 07.02.23, 06:21
                      Wiesz, ja mając 18 lat chciałam pracować przy obsłudze koncertów rockowych. Bo to takie super: zna się gwiazdy sceny i można posłuchać genialnej muzy za free. Nie pracuję. Czy pójście na filologię mnie zmieniło wewnętrznie? Czy tylko ciut dorosłam i zaczęłam realniej oceniać swoje możliwości? Patrycja kompletnie nie widzi powodów do zastanawiania się nad sobą, do wprowadzenia jakichkolwiek zmian - jest przecież doskonałą jak niewzruszony Budda...
                • julian_arden Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 04.02.23, 21:42
                  bupu napisała:

                  [...]
                  [...]
                  > No właśnie, zaopatrzyła się w chłopa, mimo, że się zarzekała na początku, że ża
                  > dnych mężczyzn, oni tylko przeszkadzają. A na koniec była gotowa wychodzić za B
                  > altonę teraz, zaraz, natentychmiast.


                  Hormon, co chcesz. Widocznie - w odróżnieniu od reszty familii, miała ich w nadmiarze. (Dlatego natychmiast). Ale to już autorka z czegoś, co na dobrą sprawę powinno runąć po paru miesiącach, zrobiła szczęśliwy związek szczęśliwych ludzi. To idealizacja, ale to się dobrze czyta, bo na wstępie całkiem realistycznie opisane. Kto z nas nie pamięta, jak to było... To tylko ciąg dalszy jest bajką, ale niech już mu będzie.

            • hanuszka189 Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 04.02.23, 20:41
              bupu napisała:

              > Ależ, coś w sobie zmieniła. Poglądy życiowe se naprostowała mianowicie. Na pocz
              > ątku książki chciała być niezależną Atalantą w żakiecie w pepitke, żyjąca inacz
              > ej niż Klan, a na koniec uznała, że klanowa droga życiowa wiodąca przez ślup i
              > rodzinne ciepełko jest jednak tą właściwą. He he.

              Akurat sama przemiana Pulpecji jest ładnie napisana. Siedzieli sobie z Baltoną nad jeziorem, o ile pamiętam i doszło do niej, że nie chce mieszkać w mieście, że chce być tu. I to pragnienie zrealizowała. Żadnej z sióstr się coś takiego nie udało, nawet "wytrawnej turystce" Natalii. Pod tym względem życiowa droga Pulpy wcale nie jest tak sztampowa.
      • julian_arden Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 04.02.23, 20:48
        kocynder napisała:

        > Myślę, że głównym źródłem niepowodzeń Romy była... Potrzeba narracyjna MM. ;) T
        > o (oczywiście) z przymrużeniem oka, a serio to raczej było to "zjawisko" złożon
        > e. Abstrahując tu od lekarza bo odmawiam przyjęcia go do wiadomości, niezależni
        > e od uszu.
        [...]

        Generalnie się zgadzam. To był pomysł narracyjny, a nie Romcia jako taka. W ogóle jakoś tak się składa, ze energiczne i w ogóle ogarnięte w dzieciństwie bohaterki (i bohaterowie) zaczynają później robić jakieś dziwne rzeczy. Robrojek, Nutria... Jedna Ida ocalała z tej hatakumby, wyraźnie dlatego, że do bukietu potrzeba była siostra "wyrazista". Roma byłą potrzebna jako kontra dla Pulpy, no i jako symbol zerwania z dzieciństwem przez Pulpę. Odrzucam was, dawne związki i dziecięce przyjaźnie, oto nadeszła dorosłość w syrence bosto. Takie symboliczne. Wyszło trochę kanciasto, ale trzeba oddać sprawiedliwość, że Pulpa nie jest tutaj przedstawiona jako niewinny aniołeczek, jej monologi wewnętrzne i rozterki są miejscami przedstawione z wyraźną ironią, na co nie wszyscy zwracają uwagę. A poza tym cenię jej postępowanie w kwestii popielniczki, choć mogła być grzeczniejsza dla parweniusza. Ale tak ją sobie autorka ustawiła, na facetkę trochę z "ignacowymi" zasadami, ale również z przerostem poczucia własnej wartości. I to poczucie Jacunio jej zadrasnął.
    • pi.asia Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 03.02.23, 21:42
      A ja dopiszę jeszcze coś.
      1. Roma była zafascynowana Baltoną i po prostu nie dostrzegała wokół siebie żadnych potencjalnych wielbicieli.
      2. Roma miała potężne (choć starannie maskowane) kompleksy i nie była w stanie uwierzyć w to, że się komuś może podobać. Tekst własnego brata "ona się nadaje najwyżej na Kostuchę" żadnej dziewczynie nie dodaje pewności siebie
      3. Będąc zafascynowana Baltoną, samą mową ciała i całym swym zachowaniem odpychała innych przedstawicieli płci przeciwnej.

      Sama byłam w szkolnych latach taką "Romą". Nie dostrzegałam oznak zainteresowania ze strony rówieśników. Dlaczego? Może dlatego, że permanentnie byłam w kimś nieszczęśliwie zakochana. Poza tym panicznie bałam się, żeby któryś z chłopaków nie pomyślał, że mu się narzucam. Przeżyłam straszne chwile, gdy mój brat, będący w klasie wyżej, oświadczył mi, że jego kumpel z klasy, Rysiek, powiedział mu, że ja na niego, Ryśka, lecę. Czy miał podstawy by tak sądzić? Raczej nie. Ja pracowałam w szkolnym radiowęźle i przerwy zwykle spędzałam w studio. A Rysiek - w żaden sposób z radiowęzłem niezwiązany - tez tam przychodził. Więc tak naprawdę to raczej on leciał na mnie, nie na odwrót. Ale jak udowodnić, że nie jest się wielbłądem?

      Po latach ze zdumieniem dowiadywałam się, że ktoś tam się we mnie podkochiwał, ale ja zawsze byłam "taka niedostępna" lub wręcz "mająca kogoś". Mało tego, zwykle byli to ci, w których ja też się podkochiwałam, ale wydawało mi się, że kompletnie nie zwracają na mnie uwagi.
      • kocynder Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 03.02.23, 21:59
        Ad ostatni akapit. A coś w tym jest. W czasach cielęco - nastoletnich kochałam się "nad życie" w takim jednym Grześku. Rany, genialny chłopak: coś w typie Brada Pitta, pięknie grał na gitarze, dużo czytał, redagował gazetkę szkolną, pisywał do niej zabawne felietony, a oprócz tego jeździł na koncerty... Przyjaźnił się z fajnym kumplem, Piotrkiem. No, ale (oczywiście!) mnie ignorował. Z Piotrkiem się kolegowałam, mieszkaliśmy po sąsiedzku, stąd czasem "wpadałam w jego orbitę", ale kompletnie nic z tego nie wynikało. Życie jest życiem, lata płynęły, były kolejne miłości nad życie, potem ta jedna, właściwa... A potem, na ślubie kuzyna spotkałam Grześka - okazało się, że z kuzynem pracuje w jednej firmie. W którymś momencie wesela wyszliśmy na taras i usłyszałam, że on się we mnie kochał jak świr przez całe liceum, ale ja cały czas leciałam na Piotrka i on szlachetnie postanowił się usunąć dla mojego szczęścia... Oczywiście, nie muszę mówić, ze w Piotrku NIGDY się w żaden sposób nie kochałam! Szlachetny, psia krew... :D
        • pi.asia Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 04.02.23, 07:32
          kocynder napisała:

          > Ad ostatni akapit. A coś w tym jest. W czasach cielęco - nastoletnich kochałam
          > się "nad życie" w takim jednym Grześku.(...) A potem, na ślubie
          > kuzyna spotkałam Grześka - okazało się, że z kuzynem pracuje w jednej firmie.
          > W którymś momencie wesela wyszliśmy na taras i usłyszałam, że on się we mnie ko
          > chał jak świr przez całe liceum

          Siostro!!! Pójdź w me objęcia!!!

          Jak widać, podobne doświadczenia nie są wcale takie rzadkie, jak by się mogło wydawać. W sumie MM też opisała jedną taką sytuację - Cyryjek i Terpentula.
      • hanuszka189 Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 03.02.23, 23:19
        pi.asia napisała:

        > Sama byłam w szkolnych latach taką "Romą". Nie dostrzegałam oznak zainteresowan
        > ia ze strony rówieśników. Dlaczego? Może dlatego, że permanentnie byłam w kimś
        > nieszczęśliwie zakochana. Poza tym panicznie bałam się, żeby któryś z chłopaków
        > nie pomyślał, że mu się narzucam. Przeżyłam straszne chwile, gdy mój brat, będ
        > ący w klasie wyżej, oświadczył mi, że jego kumpel z klasy, Rysiek, powiedział m
        > u, że ja na niego, Ryśka, lecę. Czy miał podstawy by tak sądzić? Raczej nie. Ja
        > pracowałam w szkolnym radiowęźle i przerwy zwykle spędzałam w studio. A Rysiek
        > - w żaden sposób z radiowęzłem niezwiązany - tez tam przychodził. Więc tak nap
        > rawdę to raczej on leciał na mnie, nie na odwrót. Ale jak udowodnić, że nie jes
        > t się wielbłądem?
        >
        > Po latach ze zdumieniem dowiadywałam się, że ktoś tam się we mnie podkochiwał,
        > ale ja zawsze byłam "taka niedostępna" lub wręcz "mająca kogoś". Mało tego, zw
        > ykle byli to ci, w których ja też się podkochiwałam, ale wydawało mi się, że ko
        > mpletnie nie zwracają na mnie uwagi.

        Jestem - albo byłam - tym samym typem ;) Szczególnie jeśli chodzi o staranne, bardzo staranne, maskowanie wszelkich przejawów zainteresowania osobą, którą byłam bardzo zainteresowana. Ciekawe, skąd się to bierze? Właściwie, tu podobnym typem była raczej Pulpa, nie Roma - Pulpa nawet sama przed sobą nie przyznaje się, że podoba się jej Baltona. Ale ta obojętność wygląda jak wyuczona na przykładzie starszej siostry Gaby, która zamaszyście odrzucała niegdyś Pyziaka - charakter Pulpy by na takie zacięcie nie wskazywał.
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 03.02.23, 23:39
          hanuszka189 napisała:
          >Właściwie, tu podobnym typem była raczej
          >Pulpa, nie Roma - Pulpa nawet sama przed
          >sobą nie przyznaje się, że podoba się jej
          >Baltona. Ale ta obojętność wygląda jak
          >wyuczona na przykładzie starszej siostry
          >Gaby, która zamaszyście odrzucała
          >niegdyś Pyziaka - charakter Pulpy by na
          >takie zacięcie nie wskazywał.

          Ewentualnie też mógł to być wpływ jej dotychczasowych doświadczeń z chłopakami - do tej pory sama nie była nikim zainteresowana, tylko chłopcy wlekli się za nią (co zawsze wydawało mi się przesadzone, zwłaszcza ten od zdjęć, ledwo ją zobaczył i już pędzi za nią z wywalonym jęzorem). Mogła postrzegać zakochanie przez pryzmat zapatrzonych w nią amantów, jako coś co zdarza się innym, ale nie jej, coś od czego ludziom odbija, może trochę ich ośmiesza (traktowała ich raczej lekceważąco). A teraz to ona znalazła się "tam, gdzie oni byli" i trudno jej to ogarnąć, mentalnie i emocjonalnie.
          • hanuszka189 Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 04.02.23, 00:05
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


            > Ewentualnie też mógł to być wpływ jej dotychczasowych doświadczeń z chłopakami
            > - do tej pory sama nie była nikim zainteresowana, tylko chłopcy wlekli się za n
            > ią (co zawsze wydawało mi się przesadzone, zwłaszcza ten od zdjęć, ledwo ją zob
            > aczył i już pędzi za nią z wywalonym jęzorem). Mogła postrzegać zakochanie prze
            > z pryzmat zapatrzonych w nią amantów, jako coś co zdarza się innym, ale nie jej
            > , coś od czego ludziom odbija, może trochę ich ośmiesza (traktowała ich raczej
            > lekceważąco). A teraz to ona znalazła się "tam, gdzie oni byli" i trudno jej to
            > ogarnąć, mentalnie i emocjonalnie.

            Taki był też chyba zamysł MM, wyjaśniony w motywie Atalanty. Też wydaje mi się to przesadzone, można było Patrycję przedstawić dużo bardziej realistycznie i przy okazji bardziej wykorzystać potencjał Romy. Ale od dawna widać, że gdy MM znielubi któregoś ze swych bohaterów, to nie ma odwrotu.
            • cysia.b Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 07.02.23, 14:41
              A mnie brak powodzenia Romy, zwłaszcza na etapie liceum, wcale nie dziwi. Po prostu tak się zdarza i nie trzeba tu żadnego wyjaśnienia.
              Natomiast wkurza mnie niemożebnie, że MM wcisnęła jej te idiotyczne zaręczyny z lekarzem z kliniki jej ojca i nie dała jej szans na własną historię miłosną, która mogła wydarzyć się później. Na studiach, albo i po studiach
              • sanfran_84 Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 07.02.23, 15:25
                cysia.b napisała:

                > Natomiast wkurza mnie niemożebnie, że MM wcisnęła jej te idiotyczne zaręczyny
                > z lekarzem z kliniki jej ojca i nie dała jej szans na własną historię miłosną,
                > która mogła wydarzyć się później.

                I która mogła być przedmiotem osobnego tomu Jeżycjady. Może i znalazło by się w nim miejsce na jakieś pojednanie z Pulpą - nie że od razu BFF, ale powrót do niezobowiązujących spotkań i wspólnych wyjść w większym gronie byłby z pewnością do zrobienia, gdyby emocje związane z Baltonagate już opadły.
                Może właśnie dlatego MM biegiem wydała Romę za mąż - nie miała ani zalążka pomysłu na jej historię miłosną, więc musiała ją umężowić jeszcze na etapie Pulpecji.
                • ako17 Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 07.02.23, 17:06
                  sanfran_84 napisał(a):

                  >
                  >
                  > I która mogła być przedmiotem osobnego tomu Jeżycjady.
                  Tak, Roma zdecydowanie mogła zostać bohaterką kolejnego tomu.


                  > Może właśnie dlatego MM biegiem wydała Romę za mąż - nie miała ani zalążka pomy
                  > słu na jej historię miłosną, więc musiała ją umężowić jeszcze na etapie Pulpecj
                  > i.

                  Nie trzeba było zatem pisać o Romie bezpośrednio po Pulpecji, skoro Autorka pomysłu nie miała. Ale już jako kobieta na studiach otrzymałaby swoją historię, która mogłaby być trudna, skomplikowana i z nietypowym happy endem (np. ukochany ma zajawkę na wysokogórskie wspinaczki/ głębinowe nurkowanie, deklaruje Romie miłość i wierność, ale wyjeżdża w Himalaje czy do Rowu Mariańskiego i Roma nie jest do końca pewna ani czy wróci stamtąd w ogóle, ani czy jej nie porzuci).
                  • sanfran_84 Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 07.02.23, 17:24
                    ako17 napisała:

                    > Nie trzeba było zatem pisać o Romie bezpośrednio po Pulpecji, skoro Autorka pom
                    > ysłu nie miała.

                    Zgadzam się, można było poczekać. Jednak szansa na wszelkie dalsze ciągi dla Romy, czy to bezpośrednio po Pulpecji, czy po kilku latach, upadła w momencie jej zaręczyn. Ciężko sobie wyobrazić, że MM napisałaby historię o takiej Romie, jaką znamy, która zerwała zaręczyny (lub z nią zerwano) i po młodzieńczym niepowodzeniu w łowieniu męża poszła sobie szukać innego. To nie Laura Pyziak ;)
                    Szkoda, bo tomem poświęconym Romie nie tylko można byłoby oddać jej sprawiedliwość i pokazać, że Pulpa również to i owo po czasie zrozumiała, lecz także dopełnić losy rodziny Kowalików, skoro historię miłosną Tomka znamy.
      • koreczek26 Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 09.02.23, 09:32
        Właśnie ze względu na to, co piszesz, absolutnie kupuję brak powodzenia Romy. I też trochę dlatego, że trochę przypomina mi mnie samą z lat nastoletnich.

        Przede wszystkim wczesnonastoletnia ja się zakochała od pierwszego wejrzenia. Chłopak miał absolutnie czarującą osobowość i był idealnie w moim typie. Ta nieodwzajemniona miłość trwała 11 lat (!), aż w końcu postanowiłam zastosować metodę Chmielewskiej (klin klinem). I zadziałała! Gdy, po latach niewidzenia go, wpadłam na niego w wakacje, zamarł, oczy stanęły w słup i oznajmił "Wow! Hej... Jaka jesteś piękna...". Co wywołało moje utomatyczne: "Serio? Teraz?! Teraz żeś się zorientował?!". Rzucone bez cienia żenady i na głos, wywołując rozbawienie starszej pani, która siedziała obok na ławce. Pogadaliśmy chwilę i poszliśmy, każde w swoją stronę. Dzień później dzwonił i próbował się ze mną umówić. Nie wiem, czy na randkę, czy na spacer, nie miało to już znaczenia.

        Nie przeszłam przemiany jak Ida, nie w sensie fizycznym. Nie byłam brzydkim kaczątkiem. Zawsze byłam wręcz bardzo ładna, nie 10/10, ale myślę, że coś na poziomie Laury. Nie chodziło o wygląd, a o to, że ociekałam desperacją.

        Ad rem. Gdyby Roma nie traktowała Baltony jak greckiego boga, to może by udało się jej go zdobyć. Facet wiedział, że już ją "ma" (że dziewczyna przyleci na każde jego zawołanie), a chciał wyzwania, czegoś niedostępnego. Dlatego rzucił się na obojętną Patrycję, o którą dodatkowo wszyscy rywalizowali. A nic nie działa na testosteron tak jak walka z innymi samcami. Oczywiście tu ironizuję, ale mam wrażenie, że dużo w tym jest. Dlatego Roma odpadła w przedbiegach. Nie że względu na lenonki czy wygląd. Ona nie miała Szansy u Baltony z tego samego powodu co Robroj u Anieli czy Ida przed przemianą u Klaudiusza.
        • cysia.b Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 09.02.23, 10:49
          Ale dlaczego nie kupujesz braku powodzenia Romy? Niektórzy ludzie nie mają powodzenia na pewnym etapie życia, albo nawet wcale.
          A Baltona mógł po prostu nie czuć "tego czegoś" do Romy i jej postępowanie względem niej niczego by nie zmieniło. Bardziej mnie dziwi, że Tome tak obojętnie podchodził do zachowania przyjaciela względem swojej siostry.
          • cysia.b Re: Czy Roma musiała żyć w cieniu? 09.02.23, 10:50
            cysia.b napisała:

            >
            > A Baltona mógł po prostu nie czuć "tego czegoś" do Romy i jej postępowanie wzgl
            > ędem niej niczego by nie zmieniło. B

            Jej postępowanie względem niego, oczywiście

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka