Dodaj do ulubionych

Czego się nie dowiemy?

08.02.23, 16:51
Jak wiemy, MM ogłosiła (wierszem w stylu Ogdena Nasha), że z Jeżycjadą koniec, finito, szlus i w ogóle piszcie na Berdyczów. Jej prawo, ale zakończywszy w momencie, kiedy następna książka była już zapowiedziana, pozostawiła parę wątków urwanych ni w pięć ni w dziewięć. Inaczej mówiąc "coś" się miało wyjaśnić, a teraz powieś się człowieku - bohaterowie zastygli z jedną nogą uniesioną w górę i otwartą gębą, bo mieli powiedzieć najważniejszą kwestię w swoim papierowym życiu, a tu ich zastał koniec świata. Przedstawionego. Zazwyczaj autor planując emeryturę albo choćby zakończenie cyklu w ostatnim tomie jednak wątki domyka - tego zabije, tamtego ożeni, skarb szukany w tomach 15-24 się w końcu znajdzie, wiecie o co chodzi.
A tu nic. Guzik. Dlatego pytam - co Waszym zdaniem tak właśnie zawisło w powietrzu i czego się już nigdy nie dowiemy? Oczywiście MM zdradzi to i owo gronu swoich wiernych pokłonnic, ale na razie wszystko (mniejsza już o to komu) wisi.
Obserwuj wątek
    • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 16:54
      Śmierć pary założycielskiej. Autorka postanowiła (publicznie w którymś momencie), że musi skończyć cykl, zanim się to dokona, bo czytelnicy źle by to przyjęli. Co jest całkiem możliwe.
      • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 16:56
        julian_arden napisał:

        > Śmierć pary założycielskiej. Autorka postanowiła (publicznie w którymś momencie
        > ), że musi skończyć cykl, zanim się to dokona, bo czytelnicy źle by to przyjęli
        > . Co jest całkiem możliwe.

        P.S. Być może dlatego akcja większości ostatnich książek cyklu toczy się nie w rok czy coś koło tego, ale na przykład w trzy dni. Gdyby tak dalej poszło, musiałyby pojawić się prequele.
    • itsjustemichelle1 Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 17:00
      Nie dowiemy się, jak nazywa się dziecko Józefa :(
      • koreczek26 Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 17:09
        Seba :D
        • itsjustemichelle1 Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 23:23
          koreczek26 napisała:

          > Seba :D
          A co się będziemy ograniczać. Dla żeńskiej płci- Jessica.
          • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 09.02.23, 08:11
            itsjustemichelle1 napisała:

            > koreczek26 napisała:
            >
            > > Seba :D
            > A co się będziemy ograniczać. Dla żeńskiej płci- Jessica.

            Dż.
            • itsjustemichelle1 Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 18:03
              julian_arden napisał:


              > Dż.

              Dżesika, Dżejson, Brajan...
              • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 07:57
                itsjustemichelle1 napisała:

                > julian_arden napisał:
                >
                >
                > > Dż.
                >
                > Dżesika, Dżejson, Brajan...


                Otóż to właśnie :-) Dżordż.
    • itsjustemichelle1 Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 17:05
      Ja mam poczucie, że jesteśmy w zawieszeniu przez to, że autorka zrobiła to tak jakby..."w środku".
      • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 19:34
        itsjustemichelle1 napisała:

        > Ja mam poczucie, że jesteśmy w zawieszeniu przez to, że autorka zrobiła to tak
        > jakby..."w środku".


        Z marszu i raczej niepodziewanie, również dla samej siebie. Stąd chyba ten zjazd kiksem w postaci opisu wesela, gdzie wszystkie dawne bohatery w chocholim tańcu się przewinęli. Skądinąd wiadomo, że prawdziwy cykl skończył się na Kalamburce, reszta to dokrętki.
    • sanfran_84 Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 17:06
      "Najbardziej" niedokończony jest wątek Fryca i Róży. Niby się odezwał, niby Gabriela sypie głowę popiołem (poniekąd), ale co z nimi dalej, to nie wiadomo. Ba, nie wiadomo nawet, czy Frycu był świadom, iż małżonka jego z potomstwem nie wybyli do Polski tymczasowo, tylko na stałe, z przenosinami do szkół włącznie.
      Inne wątki to rzeczy pomniejsze. Wiadomo, że Józef i Dorota w dalszej części cyklu by się rozmnożyli, że IGS i Artystka jeszcze z jedno dziecię by mieli, że Ania (tak, nawet ona), Szymon i Jędrek odnaleźliby swoje drugie połówki, Nory przyszłość znamy, ale i tak po pierworodnych apgarach pojawiłyby się kolejne dziecięcia. Więc takie rzeczy jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Natomiast nie mam pojęcia, jak sensownie rozwiązać wątek niby porzucenia, które nie okazało się porzuceniem i tego akurat sobie nie mogę wyobrazić. Braku dokończenia tego wątku mi autentycznie szkoda :)
      • minerwamcg Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 17:31
        No właśnie. Nigdy nie będziemy wiedzieli, czy tajemnicze znikniecie Fryca to misja ratująca świat czy jeszcze jeden przypadek CKNUctwa na stalowych mutrach. A jeżeli misja, to jaka - wypadałoby choć kawałek szyfru zgubić w toalecie, żeby się czytelnicy mogli domyślić.
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 17:39
          minerwamcg napisała:
          >No właśnie. Nigdy nie będziemy wiedzieli,
          >czy tajemnicze znikniecie Fryca to misja
          >ratująca świat czy jeszcze jeden przypadek
          >CKNUctwa na stalowych mutrach. A jeżeli
          >misja, to jaka - wypadałoby choć kawałek
          >szyfru zgubić w toalecie, żeby się
          >czytelnicy mogli domyślić.

          Ja myślę, że MM nie wyjaśniłaby tego w kolejnym tomie. Pamiętacie jak klarownie wyjaśniała w "Sprężynie" o co chodziło z powrotem Janusza w CP?
          • przymrozki Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 18:30
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

            > Ja myślę, że MM nie wyjaśniłaby tego w kolejnym tomie.

            Może to był jeden z powodów odpuszczenia sobie "Chucherka" - tego się przecież nie dało wyjaśnić. No, chyba że czyniąc z Fryca zupełnie zdegenerowanego fubrawcę, który zostawia żonę i dzieci w zasadzie bez słowa, nie licząc słów o zakończeniu umowy najmu.
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 18:48
              przymrozki napisała:
              >Może to był jeden z powodów
              >odpuszczenia sobie "Chucherka" -
              >tego się przecież nie dało wyjaśnić.
              >No, chyba że czyniąc z Fryca
              >zupełnie zdegenerowanego
              >fubrawcę, który zostawia żonę i
              >dzieci w zasadzie bez słowa, nie
              >licząc słów o zakończeniu umowy
              >najmu.

              Sfubrawienie też by nie pomogło, bo zaraz by się zaczęły pytania z czego Róża żyje w Polsce i czy jej dzieci już zawsze będą mieszkać kątem na Roosevelta na łóżkach polowych.
              A my, hejterzy podłe hieny, zamiast się wkurzać na fuję Fryca, mielibyśmy polewkę z niegramotnej Pyzy. Może mi ktoś wyjaśnić dlaczego ona sama nie mogła przedłużyć tego terminu najmu?
              • bupu Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 20:04
                tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


                > Sfubrawienie też by nie pomogło, bo zaraz by się zaczęły pytania z czego Róża ż
                > yje w Polsce i czy jej dzieci już zawsze będą mieszkać kątem na Roosevelta na ł
                > óżkach polowych.
                > A my, hejterzy podłe hieny, zamiast się wkurzać na fuję Fryca, mielibyśmy polew
                > kę z niegramotnej Pyzy. Może mi ktoś wyjaśnić dlaczego ona sama nie mogła przed
                > łużyć tego terminu najmu?
                >

                Moim jestestwem wczonsa do głębi to, że dorosła, podobno pełnosprawna intelektualnie kobieta, matka (no, przynajmniej nominalnie) dzieciom niepełnoletnim, nie wiedziała kiedy jej się kończy umowa najmu i musiał jej o tym powiedzieć mąż. Serio? Ale naprawdę?
              • przymrozki Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 20:27
                tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                > Sfubrawienie też by nie pomogło, bo zaraz by się zaczęły pytania z czego Róża ż
                > yje w Polsce i czy jej dzieci już zawsze będą mieszkać kątem na Roosevelta na ł
                > óżkach polowych.

                No tak. Musiałoby być tak, że Fryc postanowił porzucić żonę i dzieci, więcej ich na oczy nie widzieć i nie musieć się nimi przejmować, ale jednocześnie nie chciało mu się przeprowadzić rozwodu i nie przeszkadzało mu, że wszyscy żyją z jego pensji. Mąż marnotrawny czasem nawet dzwonił do byłej rodziny z okazjonalną poradą mieszkaniową, przy czym rozłączał się lub milczał buntowniczo jedząc kisiel, gdy Róża pytała go "Fryderyku, czy my ciągle jesteśmy w związku?". Sama Pyza zaś z właściwą sobie charyzmą siedziała na rzyci w mieszkaniu dziadków, trzymając dwoje swoich podrośniętych dzieci w pokoju swojej małej siostrzenicy i czekała na mannę z nieba.

                > A my, hejterzy podłe hieny, zamiast się wkurzać na fuję Fryca, mielibyśmy polew
                > kę z niegramotnej Pyzy. Może mi ktoś wyjaśnić dlaczego ona sama nie mogła przed
                > łużyć tego terminu najmu?

                Oficjalna wersja najwyraźniej jest taka, że prawie czterdziestoletnia Róża, matka dwójki dzieci, nie mogła przecież mieszkać SAMA. Przymykało się oko na jej pobyt z dala od rodziny, gdy towarzyszył jej ten, no jak mu tam, mąż, ale brak męża naturalnie oznaczał, że powinna była wrócić do matki. Natomiast o ile Pyza nie była dotknięta jakąś poważną niepełnosprawnością, nie miało to dosłownie żadnego sensu, co potwierdzi każda pełnoletnia kobieta, której zdarzyło się mieszkać ani u męża, ani u rodziców.

                • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 20:50
                  przymrozki napisała:

                  [...]
                  > Oficjalna wersja najwyraźniej jest taka, że prawie czterdziestoletnia Róża, mat
                  > ka dwójki dzieci, nie mogła przecież mieszkać SAMA. Przymykało się oko na jej p
                  > obyt z dala od rodziny, gdy towarzyszył jej ten, no jak mu tam, mąż, ale brak m
                  > ęża naturalnie oznaczał, że powinna była wrócić do matki. Natomiast o ile Pyza
                  > nie była dotknięta jakąś poważną niepełnosprawnością, nie miało to dosłownie ża
                  > dnego sensu, co potwierdzi każda pełnoletnia kobieta, której zdarzyło się miesz
                  > kać ani u męża, ani u rodziców.


                  Przecież nasz drogi Fryderyk - o ile pamiętam - sam wypowiedział umowę najmu i żonę zawiadomił po fakcie. Bo nie chciał łożyć na tak luksusową miejscówkę i wolał, żeby żoną i przychówkiem w liczbie sztuk dwóch zaopiekowała się na zasadzie znienacka rodzina żony. Co nawiasem mówiąc wygląda jak casus belli i gdyby matka Różyczki (bo nie oszukujmy się, że Różyczka sama), a więc gdyby opiekuńcza zaradna matka Różyczki miała w sobie choć jeden hormon, pojechałaby osobiście do Houston i wyzwała zięcia na pojedynek, po czym przyszpiliła typa szpadą do ściany jak motyla. To samo zresztą mógłby zrobić różyczki ojciec, gdyby go nie schowano za horyzont zdarzeń.
                  • bupu Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 22:07
                    julian_arden napisał:

                    >
                    >
                    >
                    > Przecież nasz drogi Fryderyk - o ile pamiętam - sam wypowiedział umowę najmu i
                    > żonę zawiadomił po fakcie. Bo nie chciał łożyć na tak luksusową miejscówkę i wo
                    > lał, żeby żoną i przychówkiem w liczbie sztuk dwóch zaopiekowała się na zasadzi
                    > e znienacka rodzina żony.


                    Źle pamiętasz. Umowa najmu się skończyła, o czym Różę powiadomił Fryc, bo sama z siebie nie wiedziała. W związku z powyższym nie dziwi mnie, że Frycu postanowił jednostronnie nie przedłużać umowy i wyekspediować Różę na łono rodziny. Zostawiłbyś przychówek z mameją która nie wie jak wygląda jej sytuacja mieszkaniowa i w sumie jej to nie obchodzi?
                    • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 09.02.23, 08:10
                      bupu napisała:

                      [...]
                      > Źle pamiętasz. Umowa najmu się skończyła, o czym Różę powiadomił Fryc, bo sama
                      > z siebie nie wiedziała. W związku z powyższym nie dziwi mnie, że Frycu postanow
                      > ił jednostronnie nie przedłużać umowy i wyekspediować Różę na łono rodziny. Zos
                      > tawiłbyś przychówek z mameją która nie wie jak wygląda jej sytuacja mieszkaniow
                      > a i w sumie jej to nie obchodzi?
                      >

                      No niby nie, ale jeśli nasz szalenie męski następca Einsteina z wysokim czółkiem wszystkim zarządzał ze sprawnością mózgu elektronowego, "a ty kochanie zadbaj o dzieci i zrób zakupy, i żeby było miło jak wrócę pojutrze z pracy do domu", to możliwe że ona nie bardzo miała dostęp do takich danych. Frycek załatwił chałupę i Frycek przelewał należność ze swojego konta. Dobra, wiem, ze to niekoniecznie prawdopodobne, ale tak chyba autorka założyła sobie.
                      • bupu Re: Czego się nie dowiemy? 09.02.23, 11:55
                        julian_arden napisał:

                        > bupu napisała:
                        >
                        > [...]
                        > > Źle pamiętasz. Umowa najmu się skończyła, o czym Różę powiadomił Fryc, bo
                        > sama
                        > > z siebie nie wiedziała. W związku z powyższym nie dziwi mnie, że Frycu po
                        > stanow
                        > > ił jednostronnie nie przedłużać umowy i wyekspediować Różę na łono rodzin
                        > y. Zos
                        > > tawiłbyś przychówek z mameją która nie wie jak wygląda jej sytuacja miesz
                        > kaniow
                        > > a i w sumie jej to nie obchodzi?
                        > >
                        >
                        > No niby nie, ale jeśli nasz szalenie męski następca Einsteina z wysokim czółkie
                        > m wszystkim zarządzał ze sprawnością mózgu elektronowego, "a ty kochanie zadbaj
                        > o dzieci i zrób zakupy, i żeby było miło jak wrócę pojutrze z pracy do domu",
                        > to możliwe że ona nie bardzo miała dostęp do takich danych. Frycek załatwił cha
                        > łupę i Frycek przelewał należność ze swojego konta. Dobra, wiem, ze to niekonie
                        > cznie prawdopodobne, ale tak chyba autorka założyła sobie.


                        I co, Różyczka nawet telefonu do landlorda nie miała? W razie problemów dzwoniła do Fryca, a on z Hameryki informował landlorda, że rura pękła?

                        Poza tym ona, Róża nie rura, się w ogóle nie zainteresowała własną sytuacją mieszkaniową, co w obliczu wyjazdu Fryca, tym bardziej że traktowanego jak porzucenie, powinna była zrobić. I nie jest to jedyny przejaw różanego braku zainteresowania przyziemnosciami życia codziennego. Toż w Poznaniu babsztyl radośnie niańczy cudzego apgara i ma w nosie, że jej dzieci OD MIESIĄCA śpią kątem w pokoju dla niemowlęcia. A przypominam, że Komnata Pogrzybonowa to 50 M2, na których dałoby się tym dzieciom wygospodarować i miejsce do spania i do pracy, żeby nie musiały zadania domowego kątem na stole kuchennym odrabiać.
                        • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 09.02.23, 16:22
                          bupu napisała:

                          [...]
                          > Poza tym ona, Róża nie rura, się w ogóle nie zainteresowała własną sytuacją mie
                          > szkaniową, co w obliczu wyjazdu Fryca, tym bardziej że traktowanego jak porzuce
                          > nie, powinna była zrobić. I nie jest to jedyny przejaw różanego braku zainteres
                          > owania przyziemnosciami życia codziennego. Toż w Poznaniu babsztyl radośnie nia
                          > ńczy cudzego apgara i ma w nosie, że jej dzieci OD MIESIĄCA śpią kątem w pokoju
                          > dla niemowlęcia. A przypominam, że Komnata Pogrzybonowa to 50 M2, na których d
                          > ałoby się tym dzieciom wygospodarować i miejsce do spania i do pracy, żeby nie
                          > musiały zadania domowego kątem na stole kuchennym odrabiać.


                          Ależ chyba jednak rura. Różyczka jest tutaj obsadzona w roli sprzętu domowego czy innej części armatury. Poza tym musi być dzielna, jako potencjalna następczyni Gaby na tym stanowisku. Więc odbywa trening dzielności. A widocznie nie szło inaczej, niż żeby na początku coś musiało zostać potężnie spieprzone, żeby potem wykazać się cnotami niewieścimi. "Jest to chwyt fabularny znany w kręgach autorów powieściach milicyjnych jako "zaniedbywana żona" (S.Barańczak).
                        • milstar Re: Czego się nie dowiemy? 10.02.23, 14:04
                          bupu napisała:


                          > I co, Różyczka nawet telefonu do landlorda nie miała? W razie problemów dzwonił
                          > a do Fryca, a on z Hameryki informował landlorda, że rura pękła?
                          >
                          telefon mieć mogła, ale może nie porozumiewała się w obcym języku, mimo wielu lat na obczyźnie
                          • bupu Re: Czego się nie dowiemy? 10.02.23, 17:32
                            milstar napisała:

                            > bupu napisała:
                            >
                            >
                            > > I co, Różyczka nawet telefonu do landlorda nie miała? W razie problemów d
                            > zwonił
                            > > a do Fryca, a on z Hameryki informował landlorda, że rura pękła?
                            > >
                            > telefon mieć mogła, ale może nie porozumiewała się w obcym języku, mimo wielu l
                            > at na obczyźnie


                            Egad. To kto się komunikował chociażby z nauczycielami Karolka i Mili? Też Fryc? Poza tym przypominam, że Róża miała angielski w liceum, być może również na studiach. Niemożliwe żeby w ogóle nie mogła się porozumieć w tym języku.
                            • przymrozki Re: Czego się nie dowiemy? 10.02.23, 19:11
                              bupu napisała:

                              > ? Poza tym przypominam, że Róża miała angielski w liceum, być może również na s
                              > tudiach. Niemożliwe żeby w ogóle nie mogła się porozumieć w tym języku.

                              W sumie mogła nie mieć - w podstawie programowej nauczania ogólnego jest język obcy nowożytny, teoretycznie i w szkole, i na studiach mogła się uczyć innych języków, a angielskiego albo wcale (co jest mało prawdopodobne, ale możliwe), albo zakończyć edukację na poziomie ledwo-co-komunikatywnym.

                              Poza tym nawet 20 lat nauki niekoniecznie znaczy, że człowiek się nauczy. Zwłaszcza że Róża nie jest jakoś szczególnie zdolna, a szlachetnie ubogie dzieci z rodziny Borejków nie chadzają na płatne zajęcia dodatkowe (które, nie oszukujmy się, są źródłem większości sukcesów językowych uczniów szkół publicznych).
                              • bupu Re: Czego się nie dowiemy? 10.02.23, 20:05
                                przymrozki napisała:


                                > W sumie mogła nie mieć - w podstawie programowej nauczania ogólnego jest język
                                > obcy nowożytny, teoretycznie i w szkole, i na studiach mogła się uczyć innych j
                                > ęzyków, a angielskiego albo wcale (co jest mało prawdopodobne, ale możliwe), al
                                > bo zakończyć edukację na poziomie ledwo-co-komunikatywnym.

                                W Imieninach jest powiedziane wprost, że Róża jako język obcy miała w liceum angielski. A jeśli zakończyła edukację szkolną na poziomie ledwokomunikacyjnym, to nie ma siły, przez te lata w UK (spędzili tam co najmniej 9 lat) musiała swoje umiejętności nieco podszlifować. Do poziomu wystarczającego na dowiedzenie się od landlorda do kiedy ma umowę. Nie uwierzę, że przez prawie dekadę, w trakcie której urodziła dwójkę dzieci, które następnie poszły do szkoły, Róża nie otworzyła gęby do żadnego lokalesa.
                                • przymrozki Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 18:23
                                  bupu napisała:

                                  > W Imieninach jest powiedziane wprost, że Róża jako język obcy miała w liceum an
                                  > gielski. A jeśli zakończyła edukację szkolną na poziomie ledwokomunikacyjnym, t
                                  > o nie ma siły, przez te lata w UK (spędzili tam co najmniej 9 lat) musiała swoj
                                  > e umiejętności nieco podszlifować. Do poziomu wystarczającego na dowiedzenie si
                                  > ę od landlorda do kiedy ma umowę. Nie uwierzę, że przez prawie dekadę, w trakci
                                  > e której urodziła dwójkę dzieci, które następnie poszły do szkoły, Róża nie otw
                                  > orzyła gęby do żadnego lokalesa.

                                  Z drugiej strony - a bo to brakuje emigrantów, którzy po latach życia i pracy za granicą, język państwa przyjmującego znają tyle co ledwo co? Dla Róży utrzymanie tego stanu było w ogóle proste, bo niepracujący i aspołeczny kloc ma mało okazji do rozmowy.

                                  Teoretycznie Pyza powinna była mieć jakiś kontakt z placówkami edukacyjnymi dzieci, ale klan Borejków chyba w ogóle nie słynie z przesadnej troski o dzieci szkolne, szkoły traktuje się jako czarną dziurę pełną jakich-to-dziecko-ma-koleżanek, która wchłania uczniów na kilka godzin dziennie, dręczy je tam i męczy, ale tak jak nie ma co negocjować z czarną dziurą, tak i nie ma sensu podejmowania prób ulżenia dziecku albo ułatwienia mu życia szkolnego.
                                  • ako17 Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 19:42
                                    przymrozki napisała:


                                    >
                                    > Z drugiej strony - a bo to brakuje emigrantów, którzy po latach życia i pracy z
                                    > a granicą, język państwa przyjmującego znają tyle co ledwo co?

                                    No niby tak, ale dotyczy to chyba raczej osób, które wyjeżdżając za granicę, tego języka nie znają w stopniu przynajmniej umożliwiającym porozumienie się. Z tego co rozumiem, Róża jednak trochę ten angielski znała.
                                    Dzieci przecież chodziły do szkoły angielskiej, no nie da się, żeby choć trochę nie miała kontaktu z językiem.
                                    W ogóle to od pokolenia Y w górę w Polsce "wszyscy" raczej mają angielski jako swój drugi język. Oczywiście, mówiąc "wszyscy" mam na myśli osoby, które ukończyły liceum i przynajmniej zaczęły studia.
                                    • przymrozki Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 11:16
                                      ako17 napisała:

                                      > No niby tak, ale dotyczy to chyba raczej osób, które wyjeżdżając za granicę, te
                                      > go języka nie znają w stopniu przynajmniej umożliwiającym porozumienie się.

                                      Myślę, że może to dotyczyć każdego dorosłego emigranta, który ani nie ma szczególnego talentu do języków, ani silnej motywacji do nauki. Jeżeli od początku ma się podstawy wystarczające do niegramatycznego ale skutecznego kupienia bułki w sklepie niesamoobsługowym i poproszenia fryzjera o skrócenie grzywki, może być nawet łatwiej.

                                      > Dzieci przecież chodziły do szkoły angielskiej, no nie da się, żeby choć trochę
                                      > nie miała kontaktu z językiem.

                                      Pośredni i sporadyczny kontakt to mało. Poza tym skoro dzieci znały angielski (pewnie nawet angielski był ich mocniejszym językiem), to Róży było jeszcze łatwiej nie używać języka na mieście. Duże sprawy mógł ogarniać za nią Fryderyk, a małe mała Mila.

                                      > W ogóle to od pokolenia Y w górę w Polsce "wszyscy" raczej mają angielski jako
                                      > swój drugi język.

                                      Na pewno większość, ale poziom tego języka to inna sprawa. Żeby Róża mogła swobodnie rozmawiać ze swoimi angielskimi odpowiednikami klasowymi (a poniżej na pewno by nie zeszła) albo podjąć pracę zgodnie z ambicjami, musiałaby znać angielski biegle.

                                      • lezbimbella_veganella Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 19:08
                                        przymrozki napisała:
                                        > Myślę, że może to dotyczyć każdego dorosłego emigranta, który ani nie ma szczeg
                                        > ólnego talentu do języków, ani silnej motywacji do nauki. Jeżeli od początku ma
                                        > się podstawy wystarczające do niegramatycznego ale skutecznego kupienia bułki
                                        > w sklepie niesamoobsługowym i poproszenia fryzjera o skrócenie grzywki, może by
                                        > ć nawet łatwiej.

                                        Ale Rur-życzka jest młodsza, a przynajmniej była, kiedy emigrowała. Nie jest więc skostniałą babuleńką-wapniaczką, którą okrutna wojna światowa wyrwała z wioski pradziadów i rzuciła do Lądka-Zdroju. Nie jest -teoretycznie! - zbyt stara, aby się zdążyć nauczyć czegokolwiek nowego przed rychłą śmiercią..... TEORETYCZNIE - tylko w praktyce to niechlujstwo MM czyni ją najbardziej upośledzoną umysłowo bohaterką Rzęzicjady.

                                        Poza tym jest humanistką (czyli ultrakobiecym wzorem wg MM) i potrafiła się bez trudu nauczyć wierszy Norwida, kiedy była bezwolnym cielęciem, cytowała go wszak Frycowi w sianie. Zadała też wtedy jedno w miarę przytomne pytanie o pomiary w próżni kosmosu 🔭 Zanim MM chwilę potem dopisała jej pieluszkowe zapalenie mózgu i pytanie o włoski. W dodatku od maleńkości słyszy Pucunia w domu strzępy obcego, niesłowiańskiego języka, z którego mnóstwo latynizmów jest i w polskim i angielskim. Czytała w domu na pewno też więcej niż jej rowiesniczki, nawet mimo oglądania sweet romcomów w TV gdyż albowiem na Ruzwelta TV jest coraz bardziej wyklęta..
                                        W dodatku poszła TEORETYCZNIE na astrofizykę za Frycem, gdzie nigdy by nie została przyjęta ani by nie zaliczyła nawet pierwszej sesji, gdyby w ogóle nie umiała się nauczyć niczego nowego po maturze. NASA natomiast jest amerykańską agencją, przez co większość astronomicznej, aktualnej wiedzy jest po angielsku z automatu, nie po łacinie, wew esperanto ani po polskiemu.
                                        Czyli TEORETYCZNIE jako humanistce młodej, wrodzonej & przesiąkniętej łaciną nie powinno sprawiać aż takich trudności nauczyć się choć trochę komunikatywnie języka, również pełnego łaciny...
                                        TEORETYCZNIE bo w praktyce MM zrobiła z niej kompletnie cofniętą w rozwoju, niepełnosprawną umysłowo rękawiczkę, którą rządzi krzepka rączka mamusi w nią głeboko wrażona..

                                        > Pośredni i sporadyczny kontakt to mało. Poza tym skoro dzieci znały angielski (
                                        > pewnie nawet angielski był ich mocniejszym językiem), to Róży było jeszcze łatw
                                        > iej nie używać języka na mieście. Duże sprawy mógł ogarniać za nią Fryderyk, a
                                        > małe mała Mila.

                                        Litości. Jak można pośrednio i sporadycznie mieć kontakt z angielskim w samym sercu słynnego Oxfordu-Cambridge?? Wszystkie media - tv, radio, internet - wszystkie sklepy, praca Fryca na jednym z 10 najbardziej prestiżowych uniwerków całego ŚWIATA, szkoła dzieci, kościoły, wszystkie tablice drogowe, reklamy, wszystko po angielsku jako w domyślnym i obowiązującym oficjalnie i potocznie języku narodu. Nawet Polishe shopy też po angielsku mają wszelkie napisy i ceny w funtach szterlingach, a nie PLN.
                                        Bezustannie wszyscy na zewnątrz i wewnątrz domu *oprócz niej* porozumiewają się swobodnie anglosaską mową ze swych anglosaskich czaszek. Niemożliwe, że nie słyszała i czytała ani słowa po angielsku, "sporadycznie" i pośrednio, chyba że głucha i niewidoma.
                                        Musiałaby NIGDY nie wychodzić z domu, nawet po najmniejsze zakupy czy na mszę w Polish churchu, tylko wyłącznie na okrągło paczać satelitarny Polsat, w słuchawkach, ewentualnie łapać polską stację w radiu, gdzie nawet reklamy są w mieszanym ponglishu i wszelkie praktyczne sprawy Polacy załatwiają po angielsku z Anglikami.

                                        Dzieci, powiadasz? W UK mają obowiązek szkolny od 5 roku życia. Nawet gdyby Róża trzymała je w domu 5 pierwszych lat, nie mogłyby się nawet bawić na placu zabaw, gdzie wszystkie inne dzieci i ich matki lub sitters mówią po angielsku. A dzieci szybciutko się uczą i to prestiżowego języka w otoczeniu, aby nie odstawać w Oxfordzie jako niekumate imigranty. Dzieci byłyby conajmniej dwujęzyczne, jeśli nie przeważająco angielskojęzyczne.
                                        Poza tym co miałaby załatwiać PIĘCIOLETNIA Mila, od rana do późna siedząca w bardzo wymagającej szkole, gdzie je też i obiad, a w domu odrabiająca lekcje po angielsku?
                                        Nawet na akupy w shopie w towarzystwie malutkiej Mili musiałaby Róża odczepić się od pępowiny Polsatu i wyjść z chaty. A Mila by się wstydziła tak analfabetycznej matki-imigrantki, obniżającej jej prestiż w całym społeczeństwie oksfordzkim poza domem.
                                        Jeśli Pucunia nie umiałaby w englishu, nie mogłaby się nawet porozumieć ze swoimi własnymi dziećmi, które coraz bardziej by się jej przez to wstydziły.

                                        > Na pewno większość, ale poziom tego języka to inna sprawa. Żeby Róża mogła swob
                                        > odnie rozmawiać ze swoimi angielskimi odpowiednikami klasowymi (a poniżej na pe
                                        > wno by nie zeszła) albo podjąć pracę zgodnie z ambicjami, musiałaby znać angiel
                                        > ski biegle.

                                        KLASA, powiadasz? Kwik! Przecież w Anglii Różyczka jest tylko low class, niepracująca imigrantka bez szkoły ze wschodniej Europy. Nawet posiadanie na własność zwykłego domu nie wystarczyłoby, aby uznać ją nawet za lower middle class, czyli beztytułową klasę posiadającą, a tym bardziej jakaś ziemiańska higher class. A oni tylko wynajmują latami. Co z zarobkami i naukową karierą Fryca jest również idiotyczne, po cholerę przez 10 lat dać się wysysać landlordom?? Mogliby płacić mniej za mortgage niż za czynsz.

                                        W królestwie angielskim klasizm szlachecki ma się bardzo dobrze i nieprzerwanie od średniowiecza. W UK jeśli nie jesteś urodzona w prawdziwym, herbowym rodzie z tytułami, jesteś nikim. Same hajsy starczą tylko na merkantylną middle class - nuworyszy. Nawet do wyższej izby parlamentu - House of Lords - jak sama nazwa wskazuje, nie zostaniesz wybrana demokratycznie, jeśli nie jesteś Lordem czy Lady tytułowaną. Nawet małżeństwo Karolka z Dianą było postrzegane jako mezalians, chociaż Dianą była prawdziwą ahystokhatką, ale córką zaledwie wicehrabiego i baronówny zaledwie irlandzkiej. Tylko jej babki, obie Ladies, były akurat dwórkami Queen Mother, i rodzina wynajmowała posiadłość od samej Elżbiety, a mała Dianka bawiła się z małymi królewiczami krwi w sąsiedztwie. Ale stała się full Lady dopiero, gdy jej ojciec odziedziczył tytuł earla z posiadłością rodową gdzieś indziej.

                                        Rushyczka jest zaledwie filthy commoner, i jako niepracująca, nieuczona maturzystka, imigrantka bez nawet licencjatu szkoły wyższej jest ona na poziomie klasowym Welfare Queens na benefitach w council buildings.
                                        Lil Britain & chavs się kłaniają.
                                        Rzekoma cukiernica bez herbu z rzekomych Kiejdan i jakieś bylejakie 2 filologi w rodzinie to żadna "wyższa sfera" nawet w Polsce demoludowej.
                                        Jedyne okienko na prawdziwy prestiż to studia Fryca na najlepszym i najdroższym uniwerku Zjednoczonego Królestwa. Ale nie mogłaby istnieć nawet jako żonka uwieszona na studenciku, gdyby nie umiała nawet rozmawiać po angielsku komunikatywnie. Przecież Fryc nie mógłby takiej niefunkcjonalnej analfabetki nigdzie zabierać, nawet do pubu z kolegami z roku. A i tak wszyscy Eatonowcy po wyborowych internatach patrzyliby na to stadło z politowaniem..

                                        Wniosek? Oxford u MM jest tak samo bezobjawowy i nieistniejący, jak Cypr Nutrii, Australia Pyziaczka, Copacabana Udusi i USA Marka Pałysa. Stadło Różofryców nie mogłoby siedzieć w żadnym Oksfordzie i bezboleśnie się przenieść jednym pstrykiem curyk na fyrtle jeżyckie.
                                        Taki bezbolesny transfer byłby tylko możliwy, gdyby siedzieli w jakiś tatrzańskich Wołowych Kucozdrojach blisko granicy, aby Fryc mógł wyjeżdżać do obserwatorium gwezdokup w słowackich Łomnicach.
                                        • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 19:31
                                          lezbimbella_veganella napisała:

                                          [...]
                                          > Wniosek? Oxford u MM jest tak samo bezobjawowy i nieistniejący, jak Cypr Nutrii
                                          > , Australia Pyziaczka, Copacabana Udusi i USA Marka Pałysa. Stadło Różofryców n
                                          > ie mogłoby siedzieć w żadnym Oksfordzie i bezboleśnie się przenieść jednym pstrykiem curyk na fyrtle
                                          > jeżyckie.
                                          > Taki bezbolesny transfer byłby tylko możliwy, gdyby siedzieli w jakiś tatrzańskich Wołowych Kucozdrojach
                                          > blisko granicy, aby Fryc mógł wyjeżdżać do obserwatorium gwezdokup w słowackich Łomnicach.


                                          Ależ cię wzięło na esej... A ja sobie nie Łomnice, tylko Rużomberok wyobraziłem. Tam się niedawno nasza elita habilitowała na wyprzódki.
                                          • lezbimbella_veganella Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 22:09
                                            julian_arden napisał:

                                            > lezbimbella_veganella napisała:
                                            > > Wniosek? Oxford u MM jest tak samo bezobjawowy i nieistniejący, jak Cypr
                                            > Nutrii
                                            > > , Australia Pyziaczka, Copacabana Udusi i USA Marka Pałysa. Stadło Różofr
                                            > yców n
                                            > > ie mogłoby siedzieć w żadnym Oksfordzie i bezboleśnie się przenieść jedny
                                            > m pstrykiem curyk na fyrtle
                                            > > jeżyckie.
                                            > > Taki bezbolesny transfer byłby tylko możliwy, gdyby siedzieli w jakiś tat
                                            > rzańskich Wołowych Kucozdrojach
                                            > > blisko granicy, aby Fryc mógł wyjeżdżać do obserwatorium gwezdokup w słow
                                            > ackich Łomnicach.


                                            > Ależ cię wzięło na esej...

                                            Esej mój tak obifty jak małżonka docenta, bo MM od 20 lat tworzy bezkarnie eseje o Różejkach.
                                            Z których to wychodzi, że Pyza jest kompletnie niepełnosprawna umysłowo,
                                            a do tego Borejki to nagle jakaś "wyższa sfera" i kresowe ziemiaństwo.
                                            Niestety gniot powtarzany od tylu lat staje się prawdą, i niestety czytelniczki to kupują.
                                            Forumki zaczynają powtarzać te kocopoły, że w Oksfordzie można żyć 10 lat bez angielskiego, mała Mila załatwia małe sprawy za dorosłą babę, a Rushunia nie umie nawet z landlordem, ale to jednocześnie Kresowa Szlachcianka i z byle motłochem nie będzie się zadawać.
                                            To ja nie strafę, ja przeftrzegam, że jak się pisze, drukuje i wydaje to te SŁOWA MAJA KONSEKWENCJE.
                                            Jeśli MM tak urealnia swoje Uniwersum, że bierze atlas, dziabie palcem i pisze nazwę miasta, gdzie wysyła kolejnego Cnuka, to nie ma siły, musi o tej miejscowości pisać prawdę.
                                            Inaczej dzieło wychodzi na kompletnie kretyńską fuszerkę i popis debilizmu.
                                            Nie można napisać bezmyślnie "Oksford" bo to nie Katowice.
                                            Nie można z tego Oksfordu spontanicznie przenieść dzieci do Poznania po 10 latach.
                                            Nie można napisać bezmyślnie "Australia", bo to nie Suwałki i podróż przez 3 kontynenty zajmuje samolotem 2-3 dni z przesiadkami. Więc jakiś last minute spontan przylot na Okęcie na samo zawołanie Gabuni kosztowałby niewyobrażalny pininodz, I wtedy i dzisiaj. Np cały pininodz zarobiony tamże przez półtora roku. A tu jeszcze ten drobny szczegół, że stan wojenny i teść gnije w mamrze politycznym, a Pyziak Triumfator swobodnie wraca pełen dolarów.
                                            Nie można lekkomyślnie pisać "Norwegia" ubogiej wdowy Teresy czy "Paryż" Kreski, bo to też ma konsekwencje.
                                            Nie można pisać, że Borejki to Lepsze Ludzie i mogą się wywyższać nad motłochem, bo znają po łacinie cytaty i mają wypukłe czoła. Ani że to śpiewaczki operowe i sławne dramaturgi, ale chyłkiem po kryjomu.
                                            Nie można pisać Oksford ani stypendium NASA a jednocześnie stacja benzynowa, i jakiś poznański Noblista, który nie wie co to prezerwatywa ani jak się mejla wysyła.

                                            A ja sobie nie Łomnice, tylko Rużomberok wyobraziłem
                                            > . Tam się niedawno nasza elita habilitowała na wyprzódki.

                                            Może byc Różymberga, też obserwatorium w górach, też Tatry no I taka piękna nazwa, Różę ma nawet w godle.
                                            Właściwie Fryco mógłby też wyjechać paczać gwiazdy w Alpy czy nawet i do Chile w Andy - I'm dalej tym nawet lepiej, bo tłumaczyłoby utrudniony kontakt i nieobecność.
                                            Tylko że pod żadnym pozorem Pyzunia nie mogłaby jechać tam i zamieszkać z nim.
                                            Dlatego wybrałam Tatry po stronie polskiej dla Pyzy i Fryca po stronie słowackiej, niby blisko a jednak rozdzieleni.
                                            Bo nawet w bliskim Rozymburku dzieci tam urodzone nie byłyby polskimi dziećmi i nie można byłoby ich przeflancować do Poznania. A tak to byłyby dziatki polskie, a jednocześnie Fryc na tyle daleko, że MM mogłaby udawać, że zły Cnuk porzucił madkę z Brajankami, a jednocześnie wcale nie, bo tylko nieporozumienie zagraniczne było i coś tam w tłumaczeniu zaginęło. Tak trochę kulawo, ale tak się kończy pisanie 2 wzajemnie wykluczających wątków.
                                            • bupu Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 22:27
                                              lezbimbella_veganella napisała:



                                              > A ja sobie nie Łomnice, tylko Rużomberok wyobraziłem
                                              > > . Tam się niedawno nasza elita habilitowała na wyprzódki.
                                              >
                                              > Może byc Różymberga, też obserwatorium w górach, też Tatry no I taka piękna naz
                                              > wa, Różę ma nawet w godle.
                                              > Właściwie Fryco mógłby też wyjechać paczać gwiazdy w Alpy czy nawet i do Chile
                                              > w Andy - I'm dalej tym nawet lepiej, bo tłumaczyłoby utrudniony kontakt i nieob
                                              > ecność.
                                              >

                                              Ja wiem gdzie Frycel wyjechał. Na Antarktydę. Stąd niemożność wzięcia dzieci i małżonki, trudności w kontaktach z rodziną i nagłe wydłużenie pobytu. Zwyczajnie, pogoda niełaskawa była i musiał Fryc posiedzieć z pingwinami dłużej. Baza była amerykańska, profesor prowadzący badania from Austin,Texas, a Gabon, zajęty upajaniem się że na jej wyszło i Fryc jest CKNUKiem, słuchał Rurzy jednym uchem, źle zapamiętał i w mailu do sióstr wszystko poplątał na amen.
                                              • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 22:54
                                                bupu napisała:

                                                [...]
                                                > Ja wiem gdzie Frycel wyjechał. Na Antarktydę. Stąd niemożność wzięcia dzieci i
                                                > małżonki, trudności w kontaktach z rodziną i nagłe wydłużenie pobytu. Zwyczajni
                                                > e, pogoda niełaskawa była i musiał Fryc posiedzieć z pingwinami dłużej. Baza by
                                                > ła amerykańska, profesor prowadzący badania from Austin,Texas, a Gabon, zajęty
                                                > upajaniem się że na jej wyszło i Fryc jest CKNUKiem, słuchał Rurzy jednym uchem
                                                > , źle zapamiętał i w mailu do sióstr wszystko poplątał na amen.


                                                Jest to jakaś koncepcja. Moja koleżanka aktualnie pracuje w Arctowskim... To Fryc Frycowski siedziałby w McMurdo, a jako geniusza z dziedziny nauk ścisłych ściągnięto go celem reaktywacji tamtejszego reaktora, jedynego na Antarktydzie (wyłączonego w latach 70.). Frycek dorzuca teraz łopatą uran do paleniska, a wrócić nie może, bo jest tak napromieniowany, że dzieciom natychmiast wyrosłoby po drugiej głowie.
                                                • lezbimbella_veganella Re: Czego się nie dowiemy? 13.02.23, 00:55
                                                  julian_arden napisał:
                                                  > celem reaktywacji tamtejszego reaktora Frycek dorzuca teraz łopatą uran do paleniska, a wróc
                                                  > ić nie może, bo jest tak napromieniowany, że dzieciom natychmiast wyrosłoby po
                                                  > drugiej głowie.

                                                  Już wyrosły. Doznałam wizji jak u Strugackich. Fryc jest Stalkerem i przemytnikiem zakazanych gadżetów z Zony, co noc unikający śmierci w radioaktywnych pajęczynach i grzmiących serwetkach, a w domu przez to mu urosły bardzo miłe, pokryte złotym futrem, ogoniaste stworzonka.. też tak mało mówią, karimatka im starczy, miska...
                                        • przymrozki Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 20:33
                                          lezbimbella_veganella napisała:


                                          > Ale Rur-życzka jest młodsza, a przynajmniej była, kiedy emigrowała.

                                          PESEL-em może i tak. Mentalnie droga Różyczka ma jakieś 120 lat, tak na oko. Jest niewiele młodsza od dziewiętnastowiecznej Doroty.

                                          > Litości. Jak można pośrednio i sporadycznie mieć kontakt z angielskim w samym s
                                          > ercu słynnego Oxfordu-Cambridge?? Wszystkie media - tv, radio, internet - wszys
                                          > tkie sklepy, praca Fryca na jednym z 10 najbardziej prestiżowych uniwerków całe
                                          > go ŚWIATA

                                          A jaki kontakt ze światem zewnętrznym miała Pyzunia w Posen? Od kiedy studia wyższe straciły dla niej powab polegający li i jedynie na pilnowaniu upolowanej uprzednio pary spodni, Róża tyle miała z życia w wielkim mieście, że czasem wyskoczyła po mleko pełnotłuste. Nie ma żadnego powodu domniemywać, że w Oxfordzie stała się bardziej ciekawa świata i ludzi.

                                          > Dzieci, powiadasz? W UK mają obowiązek szkolny od 5 roku życia. Nawet gdyby Róż
                                          > a trzymała je w domu 5 pierwszych lat, nie mogłyby się nawet bawić na placu zab
                                          > aw, gdzie wszystkie inne dzieci i ich matki lub sitters mówią po angielsku. A d
                                          > zieci szybciutko się uczą i to prestiżowego języka w otoczeniu, aby nie odstawa
                                          > ć w Oxfordzie jako niekumate imigranty. Dzieci byłyby conajmniej dwujęzyczne, j
                                          > eśli nie przeważająco angielskojęzyczne.

                                          Dzieci mogły znać i siedemset języków, żywych i martwych, i w ogóle mówić językami ludzi i aniołów, ale to niekoniecznie znaczy, że Róża utrzymywała jakieś bliższe relacje z rodzicami jakich-to-dziecko-ma-koleżanek.
                                          Skąd moje mroczne podejrzenia, że kiedy Mila pospołu z Karolkiem integrowała się z jakimiś anglojęzycznymi berbeciami, Pyza stała sfochowana w kącie? Dwie przesłanki - po pierwsze, tak właśnie żyła w rodzinnym Posen, po drugie, kiedy jej pan mąż raczył ją był zwolnić z posługi, Róża nie miała niczego, co by ją łączyło z obmierzłym Albionem, a jedynym przyjaznym domem, był dom szwagierki i jej bezimiennego męża. Żadnej oxfordzkiej koleżanki nie stwierdzono.

                                          >
                                          > KLASA, powiadasz? Kwik! Przecież w Anglii Różyczka jest tylko low class, niepra
                                          > cująca imigrantka bez szkoły ze wschodniej Europy.

                                          I słusznie. Róża jest tępawą nadętą kluchą z nieuzasadnionym poczuciem wyższości, nie dla niej szczyty społecznych drabin. Ale w swojej głowie jest na pewno lepsze od emigrantów nieczytających "Iliady" i by się do znajomości z nimi nie zniżyła.
                                          • lezbimbella_veganella Re: Czego się nie dowiemy? 13.02.23, 00:42
                                            przymrozki napisała:
                                            > Mentalnie droga Różyczka ma jakieś 120 lat, tak na oko. Je
                                            > st niewiele młodsza od dziewiętnastowiecznej Doroty.

                                            Ty masz racją, pani! Tożto 15-letnia? 16-letnia? niby Pucunia, patrząc na Nutrię w Jemieninach żałuje Starej Panny, ktorej Żadne Dzidzi nie czeka. Tylko dlatego, że tamta ma 28 lat, nie wyszła za mąż na pierwszym roku i nie rzuciła tychże pozornych studiów, jak tylko zaciążyła w noc poślubną. Jak Ruby w Ani z Zielonego wzgórza, też na nią ani mąż ani dzidziuś nie czekał w przyszłości, tylko że Ruby jednakże umierała na suchoty, a nie na tykający zachciewajkami zegar biologiczny..

                                            To rzeczywiście bardzo 19-wieczna, komiczna mizoginia - bez męża ślubnego kobieta bezpłodną jest i smutną, a studia to tylko giełda matrymonialna, a nie jakaś tam nauka, realizacja pasji, kariera zawodowa..

                                            Tak jak mówisz jest rzeczywiście. O matko bosko... Jeszcze MM w tym samym tomie każe jej tak romantycznie mdleć, z głodu - chociaż pulchniutka i na Warsach dobrze wykarmiona, a Bernard pieje na to z zachwytu, właśnie że romantisz, pięciogwiazdkowa prawdziwa dziewoja, nie to co te zepsute dzisiejsze lafiryndy. Zamiast za chachoł i do lekarza ją czy odholować na chatę, aby rodzina sprawdziła co, się dzieje. Dzisiaj takie mdlenie na oko urodzajnej i odkarmionej Rzepichy-Rzodkwi-Róży to nawet jakiś guz na mózgu może być..
                                            A to właśnie w XIX wieku dziewoje i o biety tak mdlały często, bo zasznurowane ciasno w gorsety, fiszbiny, tiurniury, jeszcze do tego miewały anemię, krzywicę itd..

                                            A wszystko zwieńcza hepi end, czyli zaręczyny w stogu siana, w wieku lat 16 na drugiej randce, bo absztyfikant dzielnie wykiwał 3 pretendentów do ręki królewny i zaklepane. Ona jego teraz jest i co mu zrobisz?
                                            Jaki 16-latek chce się zaręczyć na drugiej randce? Ano taki z 1898 a nie 1998..
                                            To już może szczęśliwa pensjonarka Pucunia rzucać swoją pensyję, w kąt cisnąć liczydło i kajety, złapała męża i może się rozmnażać, bo po to tylko istnieje ona na tym łez padole.

                                            A w koszmarnej Żabie czy JT Fryc ma wielki żal do starców klanu, że go nie ostrzegli, jak się dzieci robi, ani nie upilnowali tego sukuba Różuni, co to uwiodła, jemu niewinnemu wykradła pyłek genetyczny I jakoś bez jego udziału sama się jakby wiatrozapyliła... Co byłoby tylko możliwe, jeśli byłby w XIX wieku wychowany w jakimś klasztorze i nigdy nie uświadomiony.
                                            W odpowiedzi srogi dziad Kościej rodu wypędza go. Poza tym to jego przychodzą błagać o rękę córek i wnuczek pokorni kawalerowie, a on szafuje tymi posągami, czy raczej pretensjami, z łaciny ich odpytuje, wnuczki szpieguje, okno zabija, z kolaski koła zacznie zaraz zdejmować.
                                            Kolejny tom się wręcz Czarna Polewka nazywa. Jakże niesamow

                                            Gdzieś tuj pisałam w innym wońteczku - niech ta MM przestanie udawać, że pisze o zepsutych czasach dzisiejszych, tylko właśnie pójdzie na całość i pisze tylko o jej ukochanym XIX wieku. W kółko o miłości, oświadczynach, absztyfikantach, starych pannach, znikaniu bez wieści na lata całe. Wtedy te turbozaręczyny 12-latków, rzucane studia bo ciąża, zły kościelny mąż co porzucił i patriarchalne bełkotanie miałby wreszcie sens.

                                            > > KLASA, powiadasz? Kwik! Przecież w Anglii Różyczka jest tylko low class,
                                            > niepra
                                            > > cująca imigrantka bez szkoły ze wschodniej Europy.

                                            > I słusznie. Róża jest tępawą nadętą kluchą z nieuzasadnionym poczuciem wyższośc
                                            > i, nie dla niej szczyty społecznych drabin. Ale w swojej głowie jest na pewno l
                                            > epsze od emigrantów nieczytających "Iliady" i by się do znajomości z nimi nie z
                                            > niżyła.

                                            To raczej ambitni emigranci by się nie zniżyli do niej, skoro ona ani nie mówi poprawnie, ani szkoły nie ma.
                                            Gdyby nie Oksfordstepfordzki Fryc, to Pucunia gniłaby na czymś w rodzaju lokalnego East End z podobnymi sobie kluchami rozpłodowymi z minimalną maturą, bez pracy, a na zasiłkach.

                                            Czy ona takie nadęte rzeczy mówi explicite (poza chwaleniem majestatu niemowląt) czy to raczej Gambona Bolesna wysnuwa tezy o wyższości borejczej krwi nad gawiedzią w tych koszmarnych mejlach? Przyznam bez bicia, że jeszcze do mejli nie dotarłam i jakoś nie chcę..
                                            • sayoasiel Re: Czego się nie dowiemy? 13.02.23, 08:19
                                              lezbimbella_veganella napisała:

                                              > Czy ona takie nadęte rzeczy mówi explicite (poza chwaleniem majestatu niemowląt
                                              > ) czy to raczej Gambona Bolesna wysnuwa tezy o wyższości borejczej krwi nad gaw
                                              > iedzią w tych koszmarnych mejlach? Przyznam bez bicia, że jeszcze do mejli nie
                                              > dotarłam i jakoś nie chcę..
                                              >
                                              >
                                              A ja Cię pięknie proszę, abyś jednak dotarła, bo tak czekam na Twoje komentarze...
                                              • lezbimbella_veganella Re: Czego się nie dowiemy? 14.02.23, 21:51
                                                sayoasiel napisał(a):

                                                > lezbimbella_veganella napisała
                                                > > ) czy to raczej Gambona Bolesna wysnuwa tezy o wyższości borejczej krwi n
                                                > ad gaw
                                                > > iedzią w tych koszmarnych mejlach? Przyznam bez bicia, że jeszcze do mejl
                                                > i nie
                                                > > dotarłam i jakoś nie chcę..
                                                > >
                                                > >
                                                > A ja Cię pięknie proszę, abyś jednak dotarła, bo tak czekam na Twoje komentarze

                                                Ochhhh, rumienię się niczem dziewczę w piekarniku 🥰 naprawdę?? Wzruszyłam się, jakem trolliszcze 🥰
                                                Nie wiedziałam, że tak można lubić moje nieskończone czepialstwo.
                                                Postaram się dotrzeć do wszetecznych mejli zatem i nie przepuścić tej Gambonie ani kawałeczka.
                                                Tylko nie wiem kiedy, z najnowszych tomów to utknęłam gdzieś we Wnusi (ekhm),
                                                a co wejdę na forum, to się rozpraszam i komentuje jeszcze dodatkowo o dawnych tomach.

                                                Tymczasem życzę Ci kochana przyjemnych i pełnych mimłości Luperkaliów, tzn. walentynek, czy to platonicznych, czy rumantycznych 💘💝💞💖🫀🍇🌺🏳️‍🌈🏳️‍⚧️
                                                • sayoasiel Re: Czego się nie dowiemy? 15.02.23, 22:38
                                                  lezbimbella_veganella napisała:


                                                  > Tymczasem życzę Ci kochana przyjemnych i pełnych mimłości Luperkaliów, tzn. wal
                                                  > entynek, czy to platonicznych, czy rumantycznych 💘💝💞💖🫀🍇🌺🏳️‍🌈🏳️‍⚧️
                                                  Ach, dziękuję za ten piękny bukiet życzeń. Nie wiedziałam, że aż tak Cię uraduje mój komentarz. Przyjmij ode mnie tę oto wirtualną popielniczkę, nie wymagam żadnych gestów podziękowania, tylko bądź i pisz swoje eseje. Na forum bywałaś, gdy mnie nie było i nie mogłam poznać Twego stylu.
                              • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 10.02.23, 22:26
                                przymrozki napisała:

                                [...]
                                > Poza tym nawet 20 lat nauki niekoniecznie znaczy, że człowiek się nauczy. Zwłas
                                > zcza że Róża nie jest jakoś szczególnie zdolna, a szlachetnie ubogie dzieci z r
                                > odziny Borejków nie chadzają na płatne zajęcia dodatkowe (które, nie oszukujmy
                                > się, są źródłem większości sukcesów językowych uczniów szkół publicznych).


                                No nie, tam przecież same geniusze są, babka dramaturżka, dziad archetypiczny intelektualista, matka profesor, ciotka docent, no dobra, druga ciotka łajza, a trzecia ciotka farmerka Amiszów, ale jednak. Przy takim impecie kolejne pokolenie to już powinien być poziom noblistów, a dziecko Różyczki to już chyba tylko papież.
                    • tokyocat Re: Czego się nie dowiemy? 10.02.23, 21:57
                      Oj tam, oj tam, co takie dzieci potrzebuja ? Troche kaszki i karimate na podlodze. I zimna wode w prysznicu. Taka to borejcza tradycja zalatwienia nadprogramowych wspollokatorow.
                    • ciotka.scholastyka Re: Czego się nie dowiemy? 13.02.23, 10:06
                      bupu napisała:


                      > Źle pamiętasz. Umowa najmu się skończyła, o czym Różę powiadomił Fryc, bo sama
                      > z siebie nie wiedziała. W związku z powyższym nie dziwi mnie, że Frycu postanow
                      > ił jednostronnie nie przedłużać umowy i wyekspediować Różę na łono rodziny.

                      I co, zajął się tym wszystkim dopiero wtedy, gdy ta umowa już się skończyŁA? Skończyła się, a oni nadal tam siedzieli? "A wiesz, Różo, dobrze się składa, bo umowa najmu się skończyŁA - nie zdeklarowałem, co dalej, kiedy zgodnie w zasadami landlord zapytał mnie o to miesiąc wcześniej, a on pozwolił nam tam dalej mieszkać, i nawet teraz tam mieszkacie, mimo że umowa się skończyła, więc opuśćcie dom i jedźcie do Polski"?
                      To jest jeden z idiotyczniejszych wątków w Neo.
                • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 23:21
                  przymrozki napisała:

                  [...]
                  > Oficjalna wersja najwyraźniej jest taka, że prawie czterdziestoletnia Róża, mat
                  > ka dwójki dzieci, nie mogła przecież mieszkać SAMA. Przymykało się oko na jej p
                  > obyt z dala od rodziny, gdy towarzyszył jej ten, no jak mu tam, mąż, ale brak m
                  > ęża naturalnie oznaczał, że powinna była wrócić do matki. Natomiast o ile Pyza
                  > nie była dotknięta jakąś poważną niepełnosprawnością, nie miało to dosłownie ża
                  > dnego sensu, co potwierdzi każda pełnoletnia kobieta, której zdarzyło się miesz
                  > kać ani u męża, ani u rodziców.

                  Ano właśnie. Dorosła, wieloletnia i wielodzietna kobieta, mieszkająca od 10 lat w UK, jeśli nawet nie była w stanie (za pieniądze przysyłane z USA przez niezwykle tam pożądanego z nieznanych powodów męża) utrzymać domu, dostałaby od City Council mieszkanie trzypokojowe w średnim standardzie, zasiłek, i żyłaby na poziomie niedostępnym na Roosevelta. Córka mojej brytyjskiej przyjaciółki, gdy znalazła się w nieciekawej sytuacji materialnej z jednym dzieckiem, dostała takie właśnie mieszkanie w bloku w Hastings bez gadania. Nie było to w niczym podobne do jednego pokoju z łóżkiem polowym na Roosevelta.
      • przymrozki Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 17:43
        sanfran_84 napisał(a):

        > "Najbardziej" niedokończony jest wątek Fryca i Róży.

        Jest to jedyny wątek, którego mi szkoda. Z niskich a niecnych pobudek, ale szkoda. Bardzo byłam ciekawa, jak MM z tego wybrnie nie topiąc logiki i nie ciągnąc za nią na dno przynajmniej jednej z lubianych przez siebie postaci.
      • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 18:10
        sanfran_84 napisał(a):

        [...]
        > cięcia. Więc takie rzeczy jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Natomiast nie mam
        > pojęcia, jak sensownie rozwiązać wątek niby porzucenia, które nie okazało się p
        > orzuceniem i tego akurat sobie nie mogę wyobrazić. Braku dokończenia tego wątku
        > mi autentycznie szkoda :)


        Mnie niezbyt szkoda, bo zawsze lubiłem Różę, a mam wrażenie, że jej losy miały być ilustracją tezy, ze porządnym ludziom zawsze jest pod górkę. Z tak wykreowanego związku, tak jak ta akcja postępowała, nie ma innego wyjścia jak nieszczęście i Róża idąca przez życie jako ofiara. Tylko tym razem nie połowica alkoholika-lekkoducha, a bezlitosnego ascety nauki, pozbawionego uczuć. Taki płodozmian. Jestem wrażliwy na takie rzeczy i mam do nich osobisty stosunek. Więc nie.
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 22:21
      Na pewno nie dowiemy się kim ostatecznie jest to tytułowe Chucherko. Niby nie było o nim w ostatnich tomach, ale MM zdradzała różne spoilerujące szczegóły (że będzie grać na flecie, że Jądruś Dziadojkowicz Wąsow spotka ją w domu kultury), więc to też w pewnym sensie urwany wątek.
      • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 22:27
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

        > Na pewno nie dowiemy się kim ostatecznie jest to tytułowe Chucherko. Niby nie b
        > yło o nim w ostatnich tomach, ale MM zdradzała różne spoilerujące szczegóły (że
        > będzie grać na flecie, że Jądruś Dziadojkowicz Wąsow spotka ją w domu kultury)
        > , więc to też w pewnym sensie urwany wątek.
        >

        Już to brzmi żałośnie.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 22:41
        Jeszcze ewentualnie różne sugestie autorki, przemycane m.in. w Jowiszu - w opisie rysunku młodego Juliusza Witalisa były wzmianki, że dostanie mu się osobowość po matce, żeby był bardziej skomplikowanym psychologicznie bohaterem kolejnych ewentualnych powieści.
        (Mam wizję Juleczka uciekającego z domu, po dowiedzieniu się co tatuś zrobił mamusi, żeby ją usarenkowić.)
        • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 10.02.23, 18:45
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > Jeszcze ewentualnie różne sugestie autorki, przemycane m.in. w Jowiszu - w opis
          > ie rysunku młodego Juliusza Witalisa były wzmianki, że dostanie mu się osobowoś
          > ć po matce, żeby był bardziej skomplikowanym psychologicznie bohaterem kolejnyc
          > h ewentualnych powieści.
          > (Mam wizję Juleczka uciekającego z domu, po dowiedzieniu się co tatuś zrobił ma
          > musi, żeby ją usarenkowić.)


          Bóg (dowolnego wyznania) uchował.
    • ignacywitkacy Re: Czego się nie dowiemy? 08.02.23, 23:38
      Mnie ciekawi, o ile tego nie wiadomo (może przeoczyłam), czy autorka wydając CZ wiedziała już, że zakończy cykl. Bo jeśli tak to słabe to zakończenie czegoś, co pisało się przez 40 kilka lat.
      • przymrozki Re: Czego się nie dowiemy? 09.02.23, 18:06
        ignacywitkacy napisała:

        > Mnie ciekawi, o ile tego nie wiadomo (może przeoczyłam), czy autorka wydając CZ
        > wiedziała już, że zakończy cykl. Bo jeśli tak to słabe to zakończenie czegoś,
        > co pisało się przez 40 kilka lat.

        Myślę, że nie. Dużo pisała na swojej stronie o planowanej akcji "Chucherka", powstała nawet okładka książki. Józinek miał obrosnąć w dzieci, a Jędrek zakończył smutny czas starokawalerstwa.
        • ignacywitkacy Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 17:57
          Pamiętam promowanie, ale były jakieś opóźnienia, zdaje się, też z poprzednim tomem. Powiedzmy, że to trochę zmienia postać rzeczy hehe
    • sanfran_84 Re: Czego się nie dowiemy? 09.02.23, 17:38
      Odkopałam w wątku "Irrrrrytacje_w_Ciotce_z_ostrzezeniem" możliwą rekonstrukcję zdarzeń wykonaną przez @panna.ze.dworku, @iwoniaw, @tt-tka
      Leci to tak (pisownia oryginalna):

      panna.ze.dworku:
      "NIE WIEMY, czy np przed wyjazdem Fryca nie odbyła się np taka rozmowa
      F. - Słuchaj uważnie, Różyczko, i zapamiętaj. Jadę do TAJNEJ bazy wojskowej wykonać TAJNY projekt naukowy dla wojska. Nie będę mógł pisać ani dzwonić przez co najmniej trzy miesiące, może cztery. Nie będę dostępny via net. To jest TAJNY projekt. Fakt, że się nie będę odzywał nie znaczy, że cię nie kocham czy że cię porzucam. Zrozumiałaś?
      R - Tak, Fryderyku, zrozumiałam.
      Po czym do Oxfordu zajechała Baba - Gaba ze swoją odwieczną litanią "AchwyjechałniedzwoniniepiszeporzuciłniecniezawiódłokłamałfujaifubrawiecteżtoprzeżyłamRóżyczkosłoneczkopakujsięidziecijedziemydoPolskibotylkotamnaOjczyznyłoniemożeszżyćwpokoju" i Rózi ze łba wyleciało co mąż jej klarował..."

      iwoniaw:
      "G.: Jak to F. wyjechał? Dlaczego wyjechał? Jak to nie wiesz, na jak długo? Och, znam ja takie wyjazdy... Twój ojciec... (chlip, chlip..)
      R.: No wiesz, nie znam szczegółów. To jakiś tajny projekt. Zresztą jak zadzwoni w przyszłym tygodniu, to może będzie coś wiedział.
      G.: W przyszłym tygodniu? Ach, więc już całymi dniami się z tobą nie kontaktuje? Moje biedne dziecko, porzucona niegdyś przez ojca, a teraz... Co też JA znowu muszę przeżywać! (chlip. chlip...)

      po tygodniu

      G.: Jak to? Nadal nie wraca? Toż już miesiąc tu jestem, a on nadal tam? Zamierza tam zostać na zawsze? Ach, a ty tu sama na obczyźnie, z dala od rodziny! W Poznaniu miałabyś choć bliskich przy sobie! Po co w ogóle tu siedzieć, skoro i tak twój mąż - jeszcze chyba mąż? - pojechał sobie do USA i ma w nosie, co się z Wami stanie... Gdyby mu zależało, to by przyjechał szybko...

      po kolejnym tygodniu

      F.: Różo, projekt nam się przeciąga, na pewno co najmniej do końca sierpnia tu zostanę, a może nawet jeszcze dłużej...
      R.: Ale jak to? A co z nami? Kończy się najem domu, mieliśmy przedłużać...
      F.: Jak to "co z wami"? Przecież dzieci chodzą do szkoły, ja mam pracę tutaj, ale przecież masz wszystkie papiery potrzebne do przedłużenia najmu, o co chodzi?
      R.: No tak, ale bez ciebie to jakoś tak mi tu samotnie... Mama mówi, że w Poznaniu to przynajmniej miałabym rodzinę blisko...
      F.: Mama? To ona jeszcze jest u Was?
      R.: No tak, nie chciała, żebyśmy tu tak samotnie siedzieli...
      F.: Posłuchaj, Różo. Jakie "samotnie"? Dzieci mają tu kolegów, szkołę, dom...
      R.: Ale mama...
      F.: CO mama? No przecież jest u was, źle jej tam? To przecież może wrócić do siebie!
      R.: No właśnie, ona wróci do siebie, bo się jej urlop kończy, a zresztą za dwa tygodnie wesele Józka... Mama mówi, że powinieneś być na tym weselu z nami, że gdyby ci zależało... A tu jeszcze ten najem się kończy i co, po co mam tu go przedłużać, żeby siedzieć sama...
      F.: Różo, wiesz, że nie dam rady być na tym weselu. Ja naprawdę mam ważne rzeczy do skończenia tutaj i podpisałem poważny kontrakt. Oczywiście, że jedź na wesele. Słuchaj, jeśli nie chcesz dłużej wynajmować tego domu, to naprawdę nie jest to konieczne. Ale musisz sama wszystko ogarnąć, dać meble do przechowalni i tak dalej.
      R.: Jak to? Więc mam zlikwidować nasz dom?
      F.: No przecież przed chwilą sama powiedziałaś, że nie chcesz go dłużej wynajmować!
      R.: To nie o to chodzi! Chcę, żebyś to ty do nas przyjechał! Bo inaczej nie ma to sensu! W Poznaniu mam przynajmniej rodzinę i skoro cię nie ma, to nie byłabym sama! Mama...
      F.: No tak, "mama" i "mama"! Skoro jej zdanie jest jak zwykle najważniejsze, to proszę bardzo - jedź do Poznania, przecież oczywiście tam wam będzie najlepiej, tam najtroskliwsza rodzinka!
      R.: Mama nie chce źle! To co, przyjedziesz niedługo?
      F.: Różo, przecież powiedziałem ci nie raz: muszę skończyć projekt. Nie przyjadę ani na wesele Józka, ani tydzień później, ani nawet dwa. Rób, co uważasz za słuszne i nie wkładaj mi w usta i głowę imaginacji twojej matki, bo mam na tej głowie dość innych spraw. Przez najbliższe dwa tygodnie nie będę się odzywał ze względu na pracę - nie mogę o tym opowiadać, to tajemnica służbowa. Potem napiszę albo zadzwonię.


      G.: No i co? Wraca?
      R.: Nie, nie wraca i nie będzie przez dwa tygodnie się teraz odzywał.
      G.: No, nie muszę chyba nic mówić... Takie zachowania to ja znam (chlip chlip)... Pewnie jeszcze zabronił ci jechać na ślub kuzyna?
      R.: Nic podobnego, właśnie zostawił mi całkowicie wolną rękę i powiedział, żebym robiła, jak uważam!
      G.: No tak, wszystko jasne! "Rób jak uważasz!" Czy może być na świecie oznaka większej obojętności wobec drugiego człowieka? Moje biedne dziecko! Moje porzucone wnuki! (chlip chlip)
      R.: Mamuś, nie płacz...
      G.: Jak mam nie płakać, skoro was tu na zmarnowanie, samych zostawię! A w Poznaniu Aga i Ignaś potrzebowaliby cię! Nie tak jak Fryderyk, któremu najwyraźniej jesteś zbędna!
      R.: Mamo, sama nie wiem...
      G.: Różo, dobrze wiesz, tylko nie chcesz przyznać! Jesteś za dobra, więc nie nazywasz po imieniu tego, co zrobił Fryderyk! Zresztą sama powiedziałaś, że jest mu obojętne, czy zostaniecie tutaj, czy pojedziecie do Polski!
      R.: To nie tak...
      G.: A jak? Już mnie możesz wierzyć, dobrze wiem, co to znaczy, że ktoś ma ważniejsze sprawy niż własna żona! Tak czy owak, jesteś potrzebna tym, którzy cię kochają i na ciebie czekają! Chcesz ich zawieść?
      R.: Oczywiście, że nie...
      G.: No więc właśnie. Będę dzielna, bardzo dzielna i pomogę ci się spakować, choć ja tylko wiem, ile mnie to kosztuje, gdy sobie przypomnę, jak twój ojciec miał ważniejsze sprawy niż rodzina (chlip chlip)..."

      tt-tka:
      "Pazdziernik
      - Jak to w Poznaniu ? A co wy jeszcze robicie w Poznaniu ?! Mialas pojechac tylko na wesele ! Co znaczy domek, nie chcialas tamtego, trzeba bylo wynajac inny ! Rozo, nie zawracaj glowy, dzieci opuscily ponad miesiac nauki ! Cooooo? Sluchaj, jak spokojny czlowiek jestem, ale ja wroce, to ci chyba przyleje !

      Roza, radosnie - mamo, mamo, Fryc wraca !"

      :D
      • sanfran_84 Re: Czego się nie dowiemy? 09.02.23, 17:39
        Przepraszam, źle podpięłam, miało być pod niedokończonym wątkiem Fryca i Róży.
      • tokyocat Re: Czego się nie dowiemy? 10.02.23, 22:01
        🙏🙏🙏👍🏻👍🏻👍🏻
      • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 10.02.23, 22:21
        Zgodziłbym się z koncepcją i przebiegiem, z jednym wyjątkiem: Gaba w życiu nie wspomniałaby o Pyziaku tak otwarcie, w typie "twój ojciec". Doznałaby skurczu oskrzelików, gardła, czegokolwiek. Więc coś mi tutaj nie pasuje. Reszta w zasadzie czemu nie. Zresztą Gabba sama (ustami autorki) przyznała się, że nakłaniała Różę do wyjazdu z Oksfordu i powrotu na wielkopolskie równiny, ulegające stepowieniu. Na pewno robiła przy tym sztucznie dziarskie miny i maiła łzę w oku, aż Różę skręcało no i w końcu uległa, biedaczka. Lubię Różę i mam pretensję, że ją w Jeżycjadzie osadzono nagle w roli drugiego pokolenia kobiet sponiewieranych przez życie.
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czego się nie dowiemy? 10.02.23, 22:41
          julian_arden napisał:
          >(...) Lubię Różę i mam pretensję, że ją w
          >Jeżycjadzie osadzono nagle w roli
          >drugiego pokolenia kobiet sponiewieranych
          >przez życie.

          No jak nagle, nie pamiętasz wątku ciążowego? Jeszcze ją wtedy doobsadzono w rolach rozdziewiczatorki w miejscu publicznym, symbolu antyedukacji seksualnej i rodzinnego pasożyta, żeby było zabawniej
          • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 00:27
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

            > julian_arden napisał:
            > >(...) Lubię Różę i mam pretensję, że ją w
            > >Jeżycjadzie osadzono nagle w roli
            > >drugiego pokolenia kobiet sponiewieranych
            > >przez życie.
            >
            > No jak nagle, nie pamiętasz wątku ciążowego? Jeszcze ją wtedy doobsadzono w rol
            > ach rozdziewiczatorki w miejscu publicznym, symbolu antyedukacji seksualnej i r
            > odzinnego pasożyta, żeby było zabawniej
            >

            No, akurat to rozdziewiczanie w miejscu publicznym wydało mi się dość odświeżające w porównaniu z typowym życiem prowadzonym przez bohaterostwo sagi. Jezusek musiał zapłakać. Jednak Róża poprzestała na tym jednym akcie kontestacji.
        • bupu Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 09:49
          julian_arden napisał:

          > Zgodziłbym się z koncepcją i przebiegiem, z jednym wyjątkiem: Gaba w życiu nie
          > wspomniałaby o Pyziaku tak otwarcie, w typie "twój ojciec". Doznałaby skurczu o
          > skrzelików, gardła, czegokolwiek. Więc coś mi tutaj nie pasuje. Reszta w zasadz
          > ie czemu nie. Zresztą Gabba sama (ustami autorki) przyznała się, że nakłaniała
          > Różę do wyjazdu z Oksfordu i powrotu na wielkopolskie równiny, ulegające stepow
          > ieniu. Na pewno robiła przy tym sztucznie dziarskie miny i maiła łzę w oku, aż
          > Różę skręcało no i w końcu uległa, biedaczka. Lubię Różę i mam pretensję, że ją
          > w Jeżycjadzie osadzono nagle w roli drugiego pokolenia kobiet sponiewieranych
          > przez życie.

          Lubiłam Różę tak do Imienin. Potem ni mnie ziała ni grzębiła, co najwyżej przyprawiała o lekki facepalm. Natomiast po CZ darzę Rurzyczke nader serdeczną niechęcią o temperaturze iście wulkanicznej. Nie jestem w stanie żywić innych uczuć do tego egoistycznego babsztyla, który ma swoje dzieci głęboko w... jelicie grubym.
          • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 10:48
            bupu napisała:

            [...]
            > Lubiłam Różę tak do Imienin. Potem ni mnie ziała ni grzębiła, co najwyżej przyp
            > rawiała o lekki facepalm. Natomiast po CZ darzę Rurzyczke nader serdeczną niech
            > ęcią o temperaturze iście wulkanicznej. Nie jestem w stanie żywić innych uczuć
            > do tego egoistycznego babsztyla, który ma swoje dzieci głęboko w... jelicie gru
            > bym.

            Staram się interpretować tamtą sytuację raczej jako przykry numer, jaki autorka wywinęła swojej bohaterce. Swoją drogą, to jest jednak potęga literatury i niezwykle plastycznego talentu M. Musierowicz (nasuwa mi się tutaj cytat z Bułhakowa, dotyczący Iwana Bezdomnego). Przecież my tu traktujemy bohaterów Jeżycjady jak kompletnie żywych ludzi. "Choć co prawda obdarzonych wszelkimi najgorszymi cechami charakteru".
        • tokyocat Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 19:34
          Ja mam tak samo. Roza byla do pewnego momentu calkiem w porzadku. Do momentu, w ktorym MM zrobila z niej gniota, niemote i spieprzyla jej zycie. Roza nie byla uposledzina umyslowo, radzila sobie jako -tako na studiach, ktorych nie lubila. Mogla miec calkiem inne zycie.
          • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 21:08
            tokyocat napisał(a):

            > Ja mam tak samo. Roza byla do pewnego momentu calkiem w porzadku. Do momentu, w
            > ktorym MM zrobila z niej gniota, niemote i spieprzyla jej zycie. Roza nie byla
            > uposledzina umyslowo, radzila sobie jako -tako na studiach, ktorych nie lubila
            > . Mogla miec calkiem inne zycie.


            Sądzę, że była kreowana na następczynię Gaby. Stąd jej słynna pomocność (Gipsowe Centrum w trakcie Betonowienia?) oraz tragedia życiowa w postaci porzucenia przez kolejnego złego samca.
    • ako17 Re: Czego się nie dowiemy? 10.02.23, 22:43
      Nie dowiemy się wielu rzeczy, trudno by wymieniać (dobrze, że przynajmniej Górskiej Nory byt został na naszych oczach zabezpieczony).

      Na ten moment zadaję sobie pytanie:
      Jak się Pyza z dziećmi wynosiła z Oxfordu do Poznania (mając przystanek u Żaby i tego-jej-męża-Walijczyka-którego-imienia-nie-mogę-zapamiętać) to miała również za zadanie spakować pozostawione rzeczy Fryderyka?
      Czy on już wszystkie swoje rzeczy wcześniej spakował i zabrał do USA?

      (Och tak, wiem, że ta sytuacja była już omawiana. Ale jest tak słodko irracjonalna, generuje tyle pomysłów i domysłów, że trudno się oprzeć, kiedy się dotrze do kolejnego poziomu absurdu.)

      Wersja 1: Fryderyk zabrał wszystko, bo miał generalnie mało rzeczy. Nie potrzebował obrastać ciuchami, narzędziami, zdjęciami czy certyfikatami w ramkach (większość miał na pendrajwie) itp. Wszystko co miał, spakował w jedną walizkę i poleciał. No to mamy spokój, bo dalej nic nie wiemy.

      Wersja 2: Fryderyk zabrał wszystko-wszystko, łącznie z ciuchami zimowymi (których chyba domyślnie nie potrzebował w Teksasie, ale nie wiem - niech mnie ktoś poprawi, jeśli się mylę), zbiorem znaczków/ szachami, wszystkimi tomami Feynmana wykłady z fizyki (na pewno je miał w formie papierowej, jestem tego pewna!), plakatem z układem okresowym pierwiastków (też miał, mówię Wam), wszystkimi dyplomami i certyfikatami oraz swoją pracą magisterską w oprawie itp. No to wiadomo, że porzucił, wyniósł się z życia Róży i nie zamierzał wrócić. Wybrał świadomie życie po drugiej stronie Atlantyku. Bez rodziny. Czyli Gaba miała rację.

      Wersja 3: Fryderyk zabrał tylko tyle, ile potrzebował: kilka zmian ubrań, bielizny, podstawowe kosmetyki i rzeczy absolutnie niezbędne: laptop, ładowarkę, nie wiem co tam jeszcze. Ciuchy zimowe i inne rzeczy zostawił, bo wiedział, że wyjeżdża na parę miesięcy, z ewentualną opcją przedłużenia, ale nie Houston miało się stać jego nowym domem na zawsze. Zresztą - bez względu na tajność projektu - myślę, że miał w kontrakcie założenie/ pozwolenie na spotkanie z rodziną w UK (albo może w US) powiedzmy, raz na kwartał.
      Czyli w ogóle nie zamierzał porzucać rodziny, po prostu wyjechał na projekt. A gdy o tym próbował rozmawiać z Różą, ta była zajęta wydłubywaniem mentosa i nie zajarzyła szczegółów. Generalnie, wiedziała, że jest ok i ma normalnie siedzieć w Ox, dzieci mają chodzić do szkół, byt finansowo jest zapewniony. Ale jak Gabriela przyjechała i zaczęła dopytywać o szczegóły, jak, co, kiedy Fryc wraca itp. to się Róża wyłożyła (wstydziła się zadzwonić do męża, bo musiałaby się przyznać, że nic nie zrozumiała) i dla świętego spokoju zgodziła się przeprowadzić do Polski.

      Jest to też trochę po linii tego, co napisało Trio Autorek wcześniej (przepraszam, nie pomnę teraz mian konkretnych, nawet nie wiem w którym wątku) - to było bardzo dobrze napisane i przekonywujące.
      • bupu Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 10:09
        ako17 napisała:

        > Nie dowiemy się wielu rzeczy, trudno by wymieniać (dobrze, że przynajmniej Górs
        > kiej Nory byt został na naszych oczach zabezpieczony).
        >
        > Na ten moment zadaję sobie pytanie:
        > Jak się Pyza z dziećmi wynosiła z Oxfordu do Poznania (mając przystanek u Żaby
        > i tego-jej-męża-Walijczyka-którego-imienia-nie-mogę-zapamiętać) to miała równie
        > ż za zadanie spakować pozostawione rzeczy Fryderyka?
        > Czy on już wszystkie swoje rzeczy wcześniej spakował i zabrał do USA?
        >
        >

        Żeby chodziło tylko o zimowe gacie Fryca... Ale tam był dorobek materialny z prawie dziesięciu lat. Czyli potwornie dużo berechreścia. A one, znaczy Gaba z Rurzą, spakowały to w ile, trzy dni? Dwa? I spadły z tym wszystkim na głowę Żaby (bo jak wiadomo nie da się jechać z Oksfordu prosto na lotnisko), a potem wepchnęły te wszystkie rzeczy na Roosevelta, ku niewątpliwej uciesze młodych Strybow. O formalnościach dotyczących nieszczęsnego kota (dlaczego pchali bidoka przez tunel?) już nie wspomnę.
        • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 10:41
          bupu napisała:

          [...]
          > Żeby chodziło tylko o zimowe gacie Fryca... Ale tam był dorobek materialny z pr
          > awie dziesięciu lat. Czyli potwornie dużo berechreścia. A one, znaczy Gaba z Ru
          > rzą, spakowały to w ile, trzy dni? Dwa? I spadły z tym wszystkim na głowę Żaby
          > (bo jak wiadomo nie da się jechać z Oksfordu prosto na lotnisko), a potem wepch
          > nęły te wszystkie rzeczy na Roosevelta, ku niewątpliwej uciesze młodych Strybow
          > . O formalnościach dotyczących nieszczęsnego kota (dlaczego pchali bidoka przez
          > tunel?) już nie wspomnę.
          >

          Kiedy przenosiłem się z powrotem na tzw. kontynent po roku na tamecznym uniwersytecie, nie chrzaniłem się, tylko zamówiłem transport lotniczy na małej palecie. Chyba nawet nie musiałem sam organizować transportu do magazynu, tylko przyjechali z nią, załadowali, zabezpieczyli i zobaczyłem swoje graty dopiero później w Polsce, jak cargo przyleciało.
          • ignacywitkacy Re: Czego się nie dowiemy? 12.02.23, 23:02
            Borejki to skąpe są, pewnie sobie ułatwili
    • catwoman21 Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 00:22
      Nie dowiemy się też nic o Łusi. Czy skończyła japonistykę, kim została w przyszłości, czy została z Jackiem. O Anii to już nawet nie wspominam, bo jej autorka ewidentnie nie lubi.
      • bupu Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 11:00
        catwoman21 napisała:

        > Nie dowiemy się też nic o Łusi. Czy skończyła japonistykę, kim została w przysz
        > łości, czy została z Jackiem.

        O, możesz w ciemno założyć, że tak. Gwiazda Klanu B. BardzobystraŁucja z Aurą Napięcia Intelektualnego bankowo skończyła studia, po czym zrobiła doktorat i profesurę w olśniewająco młodym wieku, ale tak mimochodem, głównie zajęta ogarnianiem małżonka i rodzących się z japońską precyzją Tanacząt, każde po 15 w dziesięciostopniowej skali Apgar.

        > O Anii to już nawet nie wspominam, bo jej autorka
        > ewidentnie nie lubi.

        Odrażające różowe mydełko zapewne tkwiłoby w bezdzidziusiowym staropanieństwie, do momentu spotkania jakiegoś Wergiliusza, który nawróciłby ją pokazowo na drogę cnót borejczych. Z Wergiliuszem oczywiście zeswatałaby Anię niezawodna Łucja. Po ślubie, urozmaiconym pokazowym występem Fatum, Ania i Wergiliusz zamieszkaliby w Sławojce Miłości, w ogrodzie Ruinki.
    • minerwamcg Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 18:59
      A! Słuchajcie, jeszcze jedno - nie dowiemy się nigdy niczego o losie KOTKA. Doleciał, nie doleciał, wysłali go przez pomyłkę do Egiptu, a tam dorwała biedne zwierzę sekta rodzimowierców i zbudowała mu światynię, nawiał z klatki i mieszka na lotnisku żywiony przez personel lokalnego KFC? No był kotek, nie ma kotka, co mnie jako wielbicielkę futrzaków dodatkowo wkurza.
      • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 19:07
        minerwamcg napisała:

        > A! Słuchajcie, jeszcze jedno - nie dowiemy się nigdy niczego o losie KOTKA. Dol
        > eciał, nie doleciał, wysłali go przez pomyłkę do Egiptu, a tam dorwała biedne z
        > wierzę sekta rodzimowierców i zbudowała mu światynię, nawiał z klatki i mieszka
        > na lotnisku żywiony przez personel lokalnego KFC? No był kotek, nie ma kotka,
        > co mnie jako wielbicielkę futrzaków dodatkowo wkurza.
        >

        O!! Tak!
        • hanuszka189 Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 22:39
          minerwamcg napisała:
          >
          > > A! Słuchajcie, jeszcze jedno - nie dowiemy się nigdy niczego o losie KOTK
          > A. Dol
          > > eciał, nie doleciał, wysłali go przez pomyłkę do Egiptu, a tam dorwała bi
          > edne z
          > > wierzę sekta rodzimowierców i zbudowała mu światynię, nawiał z klatki i m
          > ieszka
          > > na lotnisku żywiony przez personel lokalnego KFC? No był kotek, nie ma k
          > otka,
          > > co mnie jako wielbicielkę futrzaków dodatkowo wkurza.

          I jak kotek miał na imię?? Nie było jeszcze żadnego kota w Jeżycjadzie. Szkoda.

          • lezbimbella_veganella Re: Czego się nie dowiemy? 13.02.23, 01:25
            hanuszka189 napisał(a):
            > I jak kotek miał na imię??

            Bastet oczywiście, albo Lwica Sekhmet, jej poprzednia wersja. Uwielbiam wizję Minerwy, że porwali ją w Egipcie rodzimowiercy i budowali świątynię,🥰🥰🥰🐯🦁

            >Nie było jeszcze żadnego kota w Jeżycjadzie. Szkoda.

            Był przecież jeden, jedynący - Feluś babci Jedwabistej. Nie urojony, nie Schrodingera, karmiony, pieszczony i jedyny zwierzątek Rzęzicjady, który był traktowany przyjaźnie ,,a nie jako prześmieszny rekwizyt do rozgniecenia kanapą jak myszki, rozszarpania przez psy, darmowy automat transportowy czy śmieszny rekwizyt-sprężyna rozwoju wydarzeń (biedny Lucyfer, ignorowany tylko albo malowany) 🙄🙄🙄🙄
            • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 14.02.23, 18:21
              lezbimbella_veganella napisała:

              [...]
              > Był przecież jeden, jedynący - Feluś babci Jedwabistej. Nie urojony, nie Schrod
              > ingera, karmiony, pieszczony i jedyny zwierzątek Rzęzicjady, który był traktowa
              > ny przyjaźnie ,,a nie jako prześmieszny rekwizyt do rozgniecenia kanapą jak mys
              > zki, rozszarpania przez psy, darmowy automat transportowy czy śmieszny rekwizyt
              > -sprężyna rozwoju wydarzeń (biedny Lucyfer, ignorowany tylko albo malowany) 🙄?

              Feluś był w porządku.
              • hanuszka189 Re: Czego się nie dowiemy? 14.02.23, 21:27


                > lezbimbella_veganella napisała:
                >
                > [...]
                > > Był przecież jeden, jedynący - Feluś babci Jedwabistej. Nie urojony, nie
                > Schrod
                > > ingera, karmiony, pieszczony i jedyny zwierzątek Rzęzicjady, który był tr
                > aktowa
                > > ny przyjaźnie ,,a nie jako prześmieszny rekwizyt do rozgniecenia kanapą j
                > ak mys
                > > zki, rozszarpania przez psy, darmowy automat transportowy czy śmieszny re
                > kwizyt
                > > -sprężyna rozwoju wydarzeń (biedny Lucyfer, ignorowany tylko albo malowan
                > y) 🙄?

                Feluś! Ratuje honor, rzeczywiście. Ale on się uchował jak najdalej od Borejków ;)
      • ako17 Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 19:43
        minerwamcg napisała:

        > A! Słuchajcie, jeszcze jedno - nie dowiemy się nigdy niczego o losie KOTKA. Dol
        > eciał, nie doleciał, wysłali go przez pomyłkę do Egiptu, a tam dorwała biedne z
        > wierzę sekta rodzimowierców i zbudowała mu światynię, nawiał z klatki i mieszka
        > na lotnisku żywiony przez personel lokalnego KFC? No był kotek, nie ma kotka,
        > co mnie jako wielbicielkę futrzaków dodatkowo wkurza.
        >

        Bosh... nie było naprawdę żadnej wzmianki w CZ o finalnym losie tej kotki???
        • bupu Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 19:54
          ako17 napisała:

          > minerwamcg napisała:
          >
          > > A! Słuchajcie, jeszcze jedno - nie dowiemy się nigdy niczego o losie KOTK
          > A. Dol
          > > eciał, nie doleciał, wysłali go przez pomyłkę do Egiptu, a tam dorwała bi
          > edne z
          > > wierzę sekta rodzimowierców i zbudowała mu światynię, nawiał z klatki i m
          > ieszka
          > > na lotnisku żywiony przez personel lokalnego KFC? No był kotek, nie ma k
          > otka,
          > > co mnie jako wielbicielkę futrzaków dodatkowo wkurza.
          > >
          >
          > Bosh... nie było naprawdę żadnej wzmianki w CZ o finalnym losie tej kotki???
          >
          >


          Nie. Kotek miał jechać do Polski wieziony przez spec firmę tunelem pod kanałem, tyle wiemy z maila od Gaby. A potem wcięło i ni ma. Ale słuchajcie, może Róża poszła w ślady mamuni i też ma koty urojone?
          • cihuacoatl Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 22:12
            A skąd wiemy, że już niczego się nie dowiemy? Zatrzymałam się na tym, jak MM ogłaszała, że koniec z „Jeżycjadą”, ale wszystkie dalsze losy poznamy z „Bukoliady” - czyli bukolicznej kontynuacji sagi, dziejącej się już na wsi. To nieaktualne? Co więcej, w poście „Monolog Idy” MM pisała, że kompletna „Jeżycjada” to 7 kg książek i że daj jej Boże napisać jeszcze z 5 kg bukolicznej kontynuacji…
            • bupu Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 22:18
              cihuacoatl napisała:

              > A skąd wiemy, że już niczego się nie dowiemy? Zatrzymałam się na tym, jak MM og
              > łaszała, że koniec z „Jeżycjadą”, ale wszystkie dalsze losy poznamy z „Bukoliad
              > y” - czyli bukolicznej kontynuacji sagi, dziejącej się już na wsi. To nieaktual
              > ne?

              Nieaktualne, ostatnio MM oświadczyła iż przechodzi na emeryturę.
              • ako17 Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 23:21
                bupu napisała:

                > cihuacoatl napisała:
                >
                > > A skąd wiemy, że już niczego się nie dowiemy? Zatrzymałam się na tym, jak
                > MM og
                > > łaszała, że koniec z „Jeżycjadą”, ale wszystkie dalsze losy poznamy z „Bu
                > koliad
                > > y” - czyli bukolicznej kontynuacji sagi, dziejącej się już na wsi. To nie
                > aktual
                > > ne?
                >
                > Nieaktualne, ostatnio MM oświadczyła iż przechodzi na emeryturę.


                A Emilia, córka Małgorzaty, na pewno nie będzie pisać tej kontynuacji?
                Tak czy inaczej, wiecie, że stajemy się świadkami końca pewnej Epoki?
                • cihuacoatl Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 23:55
                  Przegapiłam to wierszowane ogłoszenie.
                  W takim razie - nie dowiemy się wielu szczegółów (płci i imion potomstwa kolejnych bohaterów). Ale mnie najbardziej będzie brakować jeszcze jednej naprawdę dobrej historii z konkretną prowadzącą bohaterką. Niechby to i była miłosna historia, nawet i zakończona oświadczynami w wieku lat kilkunastu - jak w „Pulpecji”. Miałam nadziej na tom „w starym stylu” poświęcony Łucji. Trochę mnie zbił z pantałyku Jacek Tanaka już tak obecny w jej życiu i w ogóle cały wątek z pomysłem na studiowanie japonistyki. I tego się już nie dowiem najwyraźniej - czy Łucja zostanie z Jackiem, czy na horyzoncie miała jakieś jeszcze burzliwe wydarzenia, na które tak liczyłam.
          • iwoniaw Re: Czego się nie dowiemy? 11.02.23, 22:14

            > Nie. Kotek miał jechać do Polski wieziony przez spec firmę tunelem pod kanałem,
            > tyle wiemy z maila od Gaby. A potem wcięło i ni ma. Ale słuchajcie, może Róża
            > poszła w ślady mamuni i też ma koty urojone?
            >

            Ale dlaczego Róża, toż tylko jej matka pisze o kotku, Róża nie wspomina go ani słowem, Mila ani Karol też zresztą wcale, ani wlasnym głosem, ani w relacji Idy opisującej kontakty z nimi. Moze Gabriela wymyśliła kotka jak wymyśliła porzucenie rodziny przez Fryca, w końcu "od czego są teściowe", jak to ujęła, tłumacząc swe kłamstwa przed siostrami, gdy okazuje się, że jej wywody z Oksfordu nie tak do konca sie pokrywaja z rozwojem wypadków...
    • koreczek26 Re: Czego się nie dowiemy? 13.02.23, 09:47
      Nie dowiemy się, czy Cesia została lekarzem. Jak się potoczyły losy Bebe (poza byciem matką i żoną Damazego). Jakim ojcem będzie Józek (choć może to i lepiej... widzę to jako scenę, gdy Józef awanturuje się z nastoletnią córką, bo odkrył, że ta ukradkiem maluje się korektorem w łazience, po czym potrząsa nią jak szczurem, podczas gdy Dorota uśmiecha się cichcem na boku i odstawia od siebie ryczące w niebogłosy, pragnące przytulenia niemowlę, żeby go "nie rozpuścić"). Dalej! Czy mała Nora przywali swojemu starszemu kuzynowi/kuzynce w kubek (to by był piękny plot twist. Aczkolwiek nie jestem za uprawianiem odpowiedzialności międzypokoleniowej, więc wolałabym raczej, by nasikała na wujka Józefa. A potem zdzieliła go, śpiącego, plastokowym młotkiem). Nie dowiemy się też, jak potoczyły się losy Szymona i Jędrka. A myślę, że mogłyby być ciekawe. Wróżę im inną drogę, niż jedyna słuszna (liceum, partnerka, studia, ślub, dziecię, praca, doglądanie wnuków i śmierć). I, przede wszystkim, chciałam poznać nastoletniego Juliusza. W moim fanfiku to 18-letni dandys z poglądami dekadenckimi, który utyskuje na swój los i zastanawia się, dlaczego nie może siedzieć spokojnie w posiadłości i komponować muzyki, a zamiast tego musi latać w krótkich gaciach na wf-ie za bandą spoconych upośledzeńców. Aż pewnego dnia czyta "Waldena, czyli życie w lesie" i, podobnie jak lata temu matka w poszukiwaniu ojca, jedzie szukać swojego przeznaczenia wśród natury. Ale nie melduje się u ciotki Patrycji, a wyrusza w Góry Świętokrzyskie, gdzie zaczyna interesować się wątkiem pogaństwa, sabatów czarownic i, gdy w końcu wpada na jedną, długowieczności. Mrrr...
      • ciotka.scholastyka Re: Czego się nie dowiemy? 13.02.23, 10:14
        koreczek26 napisała:

        > Nie dowiemy się też, jak potoczył
        > y się losy Szymona i Jędrka. A myślę, że mogłyby być ciekawe. Wróżę im inną dro
        > gę, niż jedyna słuszna (liceum, partnerka, studia, ślub, dziecię, praca, dogląd
        > anie wnuków i śmierć).

        A niby na jakiej podstawie? Inną drogę to ja bym wróżyła Ani, bo się wyrodziła. Ale młodym Rojkom?
        • koreczek26 Re: Czego się nie dowiemy? 13.02.23, 15:03
          A NIBY na takiej podstawie, że małolaty mają w sobie geny Robroja oraz Belli. :) I że, zamiast pisać sonety i recytować Owidiusza, ganiali kury, a jeden z nich prowadził kanał o McKlocku. Te dzieci ewidentnie mają w odwłoku zdanie przeintelektualizowanej rodziny
          • bupu Re: Czego się nie dowiemy? 13.02.23, 17:46
            koreczek26 napisała:

            > A NIBY na takiej podstawie, że małolaty mają w sobie geny Robroja oraz Belli. :
            > ) I że, zamiast pisać sonety i recytować Owidiusza, ganiali kury, a jeden z nic
            > h prowadził kanał o McKlocku. Te dzieci ewidentnie mają w odwłoku zdanie przein
            > telektualizowanej rodziny


            Nie wiem jak tam Szymon (twórca McKlocka) ale Jędrek gorąco wielbi Jozkiniowca...
            • sanfran_84 Re: Czego się nie dowiemy? 14.02.23, 07:20
              bupu napisała:

              >
              > Nie wiem jak tam Szymon (twórca McKlocka) ale Jędrek gorąco wielbi Jozkiniowca.
              > ..

              To mu się autorytet trafił... ale pamiętajmy, że i Józef nie należy do śpiących z Owidiuszem pod poduszką i jako jedyny z rodziny miał dyspensę na posiadanie w odwłoku poezji - chociaż nielubiących poezji gości jego własna matka przeczołgiwała poczuciem wstydu i wybrakowania. Więc przynajmniej przeintelektualizowanie Jędrkowi nie grozi.
          • iwoniaw Re: Czego się nie dowiemy? 13.02.23, 18:01
            koreczek26 napisała:

            > A NIBY na takiej podstawie, że małolaty mają w sobie geny Robroja oraz Belli. :
            > ) I że, zamiast pisać sonety i recytować Owidiusza, ganiali kury, a jeden z nic
            > h prowadził kanał o McKlocku. Te dzieci ewidentnie mają w odwłoku zdanie przein
            > telektualizowanej rodziny

            Oni te kury ganiali w wieku mocno nastoletnim. Forum wręcz podejrzewalo, że chłopięta są nie do końca w normie intelektualnej.
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czego się nie dowiemy? 13.02.23, 18:30
              iwoniaw napisała:
              >koreczek26 napisała:
              >> A NIBY na takiej podstawie, że małolaty mają w sobie geny Robroja oraz Belli. :
              >> ) I że, zamiast pisać sonety i recytować Owidiusza, ganiali kury, a jeden z nic
              >> h prowadził kanał o McKlocku. Te dzieci ewidentnie mają w odwłoku zdanie przein
              >> telektualizowanej rodziny

              Geny mają Robzurpatora Co Się Podszywa, więc raczej bym się o nich martwiła, niż wiązała nadzieję...

              >Oni te kury ganiali w wieku mocno
              >nastoletnim. Forum wręcz
              >podejrzewalo, że chłopięta są nie do
              >końca w normie intelektualnej.

              Anoż właśnie (choć powinni się po ojcu przedwcześnie starzeć), zwłaszcza Jędrzych z jakiś taki infantylny. A ich matka się dziwi, że jako nastolatki znają brzydkie słowa i musi interweniować, gdy kłócą się o tablet. To raczej nie wygląda na zachowanie matki zdrowych, pełnosprawnych synów
          • ciotka.scholastyka Re: Czego się nie dowiemy? 14.02.23, 11:47
            koreczek26 napisała:

            > A NIBY na takiej podstawie, że małolaty mają w sobie geny Robroja oraz Belli.

            Geny Rozmamłanego Robroja i Rozmamłanej Natalii. To raczej nie nastraja optymistycznie.
            • koreczek26 Re: Czego się nie dowiemy? 15.02.23, 09:49
              Rozmamłanym można być na miliony sposóbów :D Mam gorącą nadzieję, że Szymon i Jędrzej znajdą swój sposób na życie, jedyny i wyjątkowy, których ich uszczęśliwi. Nie zastanawiając się, czy wybrana przez nich ścieżka jest wystarczająco inteligencka.

              Może McKlocek się tak rozwinął, że w uniwersum jeżycjadowym bracia Rojek są odpowiednikiem naszej Ekipy Friza? I, co za tym idzie, są milionerami?
              • ciotka.scholastyka Re: Czego się nie dowiemy? 15.02.23, 10:08
                koreczek26 napisała:

                > Może McKlocek się tak rozwinął, że w uniwersum jeżycjadowym bracia Rojek są odp
                > owiednikiem naszej Ekipy Friza?

                Bracia Rojek są normalnymi, sympatycznymi chłopcami, a nie klubem debili.
                • koreczek26 Re: Czego się nie dowiemy? 15.02.23, 13:02
                  ciotka.scholastyka napisała:

                  > koreczek26 napisała:
                  >
                  > > Może McKlocek się tak rozwinął, że w uniwersum jeżycjadowym bracia Rojek
                  > są odp
                  > > owiednikiem naszej Ekipy Friza?
                  >
                  > Bracia Rojek są normalnymi, sympatycznymi chłopcami, a nie klubem debili.

                  Założenie, że, by tworzyć kontent dla idiotów, trzeba samemu mieć niskie IQ, zdecydowanie jest błędne.
                  • julian_arden Re: Czego się nie dowiemy? 15.02.23, 14:05
                    koreczek26 napisała:

                    [...]
                    > > Bracia Rojek są normalnymi, sympatycznymi chłopcami, a nie klubem debili.
                    >
                    > Założenie, że, by tworzyć kontent dla idiotów, trzeba samemu mieć niskie IQ, zd
                    > ecydowanie jest błędne.

                    No, alternatywą jest bycie łobuzem. I tak źle, i tak niedobrze.
                • minerwamcg Re: Czego się nie dowiemy? 15.02.23, 21:04
                  Z tym bym polemizowała, już kilka razy napisano na tym miejscu, i słusznie, że MM przedstawia ich jako młodych ludzi odstających od normy intelektualnej. Uważam to za grube świństwo, bo ludzie sensowni i z potencjałem, mimo matki-egoistycznej memei, ale może MM coś się pozajączkowało z ich wiekiem, powiedzcie, że to niemożliwe (casus Belli - hi hi hi, ale mi zabawnie wyszło, ojaniemogę).
                  • iwoniaw Re: Czego się nie dowiemy? 15.02.23, 21:18
                    (casus Belli - hi hi hi, ale mi zabawnie wyszło, ojaniemogę).
                    >


                    No tak ze sto razy zabawniej Ci wyszlo niż wszelkie "dowcipy" odautorskie (oraz kradzione z netu) tak mniej więcej od JT. Szapoba.
                  • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czego się nie dowiemy? 15.02.23, 21:44
                    minerwamcg napisała:
                    >Z tym bym polemizowała, już kilka
                    >razy napisano na tym miejscu, i
                    >słusznie, że MM przedstawia ich
                    >jako młodych ludzi odstających od
                    >normy intelektualnej. Uważam to za
                    >grube świństwo, bo ludzie sensowni
                    >i z potencjałem, mimo matki-
                    >egoistycznej memei, ale może MM
                    >coś się pozajączkowało z ich
                    >wiekiem, powiedzcie, że to
                    >niemożliwe

                    Jej się często coś zajączkuje odnośnie wieku postaci dziecięcych. W McD Łusia ma 11-12 lat, a zachowuje się jakby miała 5, w CR nastoletnie Pyziakówny są ubierane jak przedszkolaki, w lakierki i kapelusiki. W NiN autorka ewidentnie zapomniała jaka dzieli je różnica wieku (3 lata to nie tak mało) i uczyniła Pyzę mocno opóźnioną.
                • ignacywitkacy Re: Czego się nie dowiemy? 17.02.23, 00:50
                  chodzi chyba jednak o porównanie skali popularności, a nie całej reszty
      • ako17 Re: Czego się nie dowiemy? 13.02.23, 10:44
        koreczek26 napisała:

        chciałam poznać nastoletniego Juliu
        > sza. W moim fanfiku to 18-letni dandys z poglądami dekadenckimi, który utyskuje
        > na swój los i zastanawia się, dlaczego nie może siedzieć spokojnie w posiadłoś
        > ci i komponować muzyki, a zamiast tego musi latać w krótkich gaciach na wf-ie z
        > a bandą spoconych upośledzeńców. Aż pewnego dnia czyta "Waldena, czyli życie w
        > lesie" i, podobnie jak lata temu matka w poszukiwaniu ojca, jedzie szukać swoje
        > go przeznaczenia wśród natury. Ale nie melduje się u ciotki Patrycji, a wyrusza
        > w Góry Świętokrzyskie, gdzie zaczyna interesować się wątkiem pogaństwa, sabat
        > ów czarownic i, gdy w końcu wpada na jedną, długowieczności. Mrrr...

        gdzie ten fanfik, gdzie?
    • ako17 Re: Czego się nie dowiemy? 14.02.23, 22:38
      A czego się dowiemy? Niezależnie od nowej wydanej książki?
      Jak długo to Forum przetrwa, nie karmione nową, nowiusieńską prozą?
      Przyjmuję zakłady
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czego się nie dowiemy? 14.02.23, 22:50
        ako17 napisała:
        >Jak długo to Forum przetrwa, nie karmione
        >nową, nowiusieńską prozą?
        >Przyjmuję zakłady

        Wypluj te słowa! Nie po to się tu produkuje od 297 dni, 10 godzin i 26 minut, żeby to forum nagle umarło!
        • ako17 Re: Czego się nie dowiemy? 14.02.23, 22:53
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > ako17 napisała:
          > >Jak długo to Forum przetrwa, nie karmione
          > >nową, nowiusieńską prozą?
          > >Przyjmuję zakłady
          >
          > Wypluj te słowa! Nie po to się tu produkuje od 297 dni, 10 godzin i 26 minut, ż
          > eby to forum nagle umarło!
          >

          zakładasz Się?
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czego się nie dowiemy? 14.02.23, 23:34
            ako17 napisała:
            >zakładasz Się?

            Nie mam nic, o co mogłabym się założyć (zegarek z Pyziakiem na tarczy się nie liczy, to mój identyfikator), ale wspomnisz jeszcze moje słowa, kiedyś tu będzie istny wysyp fanfików i ich czytelników.
            A świadomość patologiczności borejczego stadła jeszcze trafi do mainstreamu, już ja tego dopilnuję! Nie mówię, że od razu będę urządzać live'y na YT z dokładną analizą każdego tomu i pomstować na upadek starej dobrej Jeżycjady, ale coś wymyślę.
      • lezbimbella_veganella Re: Czego się nie dowiemy? 15.02.23, 20:00
        ako17 napisała:

        > A czego się dowiemy? Niezależnie od nowej wydanej książki?
        > Jak długo to Forum przetrwa, nie karmione nową, nowiusieńską prozą?

        Przecież żyją i mają się dobrze wszelkie fora pisarek ulubionych, acz zmarłych - Chmielewska, LMM, Austen, siostrzyczki Bronte, itd.
        Nieszczęsna MM naprodukowała tyle tych gnieciuszków z taką ilością wpadek, telenoweli i piramidalnych bzdur, że materiału do wałkowania I analizowania starczy jeszcze na długo.
        I tak jak nawóz zasila płody rolne, tak mierzwa najpierwszej harlekiniary Jeżyc inspiruje nasze lube fanficzki.
        Takie forum krytyki literackiej, redakcji, korektymnogie wydziały psychologii, socjologii, historii, geografii, i kurs pisania dla początkujących literatek zarazem.
        MM pisze już tak strasznie,że bardzo łatwo napisać cokolwiek lepszego i bardziej prawdopodobnego, i od razu mieć tu pozytywny i profesjonalny odzew.

        Ponadto gdy już nawet za kilkadziesiąt lat starościna księgi gości MM odejdzie za tęczowy most, zawsze zostanie jej córa, która będzie mogła swobodnie ciągnąć wózek sagi dalej. Może będzie nawet w stanie przywrócić opowieść do naszych czasów z tego XIX wieku..
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Czego się nie dowiemy? 15.02.23, 21:02
          A NIE MÓWIŁAM?

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka