itsjustemichelle1
04.03.23, 00:38
Róża, prasując niemowlęce ciuszki, stała rozstawiona ze sprzętem w korytarzu, gdy nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Z lekkim znużeniem otworzyła jegomościowi, na około mocno po pięćdziesiątce, od którego czuć było przykry zapach papierosów, a z jego zmarszczek i wyrazu oczu można było wyczytać coś na kształt strachu, bólu, ale i pewnej nadziei.
-Czym mogę pomóc?-spytała z lekkim uśmiechem.
- Dzień dobry, czy ja mógłbym porozmawiać z panią Gabrielą? Ja muszę, ale ja nie mogę się z nią skontaktować.-odrzekł chrypliwym głosem, z widocznym zaaferowaniem rozglądając się po mieszkaniu.
Zaskoczona, doszła do wniosku, że to na pewno ten polecany hydraulik, gdyż znowu od jakiegoś czasu rury wyją, a ponieważ dzwonili na jego telefon, to pewnie nie zapisał mamy numeru, albo nie mógł się z nią skontaktować, gdyż cały dzień była na wykładach i dopiero niedawno wróciła do domu.
-Mamo, ktoś do ciebie!-powiedziała, wprowadzając go do kuchni.
Gabriela, spojrzawszy się na faceta, wyglądała tak, jakby usilnie próbowała sobie kogoś przypomnieć.
-Dzień...dzień dobry. Pan jest...JANUSZ?!- wykrzyknęła.
-Tak, dzień dobry, ja się nazywam Janusz Pyziak. odparł on, oddychając ciężko.
Róża, gdy tylko zrozumiała, co zaszło, z płaczem wybiegła z pokoju, natykając się na kroczącego z godnością dziadka, do kuchni zaczął zaś docierać przykry swąd spalenizny.
***
W domu zapanował straszny harmider. Po kilku godzinach wszyscy członkowie rodziny stopniowo zgromadzili się przy stole, wyraźnie poproszeni o stawienie się na rodzinny mityng przez Gabrysię. Gdy w końcu już, jak jeden mąż, domownicy siedzieli wokół, kobieta wstała, ogłaszając drżącym, acz zdecydowanym głosem:
-Kochani, oto przed wami mój pierwszy mąż, ojciec moich córek, Janusz Pyziak.
Oświadczenie to sprowokowało różne zgoła reakcje. Z wszelkich stron słychać było głosy potępiające i zadziwione, jedynie Róża i Laura nic nie mówiły, Mila siedziała zaś obok męża, a na jej twarzy widać było zawód przemieszany z wściekłością.
-Po co tu przylazłeś, skoro nikt cię tu nie chciał? Takiego życiowego łamagi? Bandyty i oszusta?- spytała, nie siląc się na życzliwość.
Gabriela już chciała się odezwać, ubiegła ją jednak siostra, doktor medycyny:
-Mamo, po pierwsze...
-Wybaczcie, ale ja spróbuję to wyjaśnić. Przede wszystkim, absolutnie nie mam pojęcia o żadnym więzieniu. Po drugie, byłem młody, głupi i niedojrzały. Teraz, będąc w życiu na zakręcie, a nawet, można by rzec, blisko jego końca, ja chcę pewne sprawy uporządkować. Ponieważ jednak z Gabrielą już rozmawiałem, chciałbym spytać Róży oraz Laury- stwierdził, obracając się w stronę dziewcząt- czy zgodziłybyście się chociaż ze mną porozmawiać? Nie musi być dziś...
-Nnoo...odrzekła młodsza z nich, ukradkowo spoglądając na siostrę, kiwającą głową- spoko, w sumie możemy.
***
Kilka dni potem, po całkiem przyjemnym spotkaniu w kawiarni, obie postanowiły odprowadzić Janusza na dworzec. Wchodząc do pociągu, obrócił się on, by wymienić z nimi kilka ostatnich zdań.
-Lauro, a co do twojego biletu do Berlina, odezwę się jeszcze...zapisałaś mój numer telefonu?
-Tak, zapisałam, nie martw się! I jeszcze raz dziękuję, zawsze chciałam zobaczyć zagranicę, a mama nigdy nie chciała z nami zwiedzać...
-Filolog klasyczny? No cóż, dziwne. Różo, paczki z zabawkami spodziewaj się w przeciągu najwyżej dwóch tygodni, nadam ją, jak tylko wrócę do domu.
-Jasne, dam znać jak dojdzie! I zachowam twojego maila- będziesz dostawał zdjęcia małej Mili, chcesz?
-Pewnie!- z mocą odrzekł on, jakby nieco odmieniony, z daleka spoglądając z lekkim uśmiechem na małą Milę, pomimo hałasu śpiącą słodko w wózku.
Wsiadłszy na dobre do pociągu, usiał przy oknie, a gdy tylko zaczął odjeżdżać, ostatni raz pomachał do dziewczyn, ciesząc się ewidentnie z tego, że odpowiedziały mu tym samym.
***