Dodaj do ulubionych

Jeżycjada promuje alienację rodzicielską?

06.03.23, 20:34
Przejrzałam sobie właśnie stare wątki o rozwo- tfu!, znaczy się porzuceniach na wieki i co zwróciło moją uwagę - sposób w jaki MM pisze o dzieciach wychowywanych bez ojców. Bo jest on dość niepokojący.
(Temat był już wielokrotnie wałkowany przy okazji pokrewnych, ale chyba nigdy wprost, jeśli jest inaczej, proszę o podlinkowanie)

Po pierwsze, manifestowanie przez dziecko swoich potrzeb związanych z nieobecnym ojcem uchodzi w cyklu za zbrodnię - co rodzinka wyprawia z Laurą, wiemy wszyscy. I jeszcze ten dziwny zbieg okoliczności, że jej przekształcenie w przykładną Borejkównę zbiega się z upokorzeniem przez nią Janusza i pośrednim doprowadzeniem do jego udaru…

Po drugie, gdy rodzina próbuje odciąć dzieci od ich ojców, jest to wręcz pochwalane. Mamy "troskliwą" Milę, która przegania Pyziaka i zataja to przed Gabą i dziećmi. Lata później wybitny słowny szermierz Ignac robi to samo z Fryderykiem. Gabuchna trzydzieści lat szlocha gorzko po Pyziaku i w ten sposób tworzy wokół jego osoby mroczną otoczkę, która ma wszystkich odstraszać od tematu (i przy okazji ją samą stawiać w pozycji pokrzywdzonej ofiary). Więc jest odautorsko dzielna, bardzo dzielna. Ciężarna Pyza nie chcąca Fryca więcej widzieć (a więc i dopuścić do dziecka) i mająca nadzieję, że dziecko nie będzie do niego podobne, jest chwalona jako energiczna i odpowiedzialna. Kończę już ten punkt, bo mi niedobrze…

Po trzecie, temat alimentów nie istnieje. A nie wierzę, że MM nigdy o nich nie słyszała.

Po czwarte, te dzieci bez ojców, które są postaciami odautorsko pozytywnymi (Bobcio, Pyza, Dorota, Agnieszka), są przedstawione jako w ogóle nie odczuwające braku rzeczonych ojców. Nie myślą o nich, nie przejawiają względem nich żadnych uczuć - nie ma smutku, żalu, tęsknoty, ale też złości czy nienawiści. Po prostu nic. Tak jakby autorka próbowała udowodnić, że skoro ten ojciec marnotrawny skrzywdził mamusię, to z chwilą odejścia przestaje istnieć i jego nieobecność nie ma prawa dziecka boleć (a jak boli to znaczy, że dziecko rogate).


Chlubnym wyjątkiem od reguły jest historia Aurelii i Eugeniusza, którzy odbudowują swoją relację, a rodzina (w postaci babci) nie tylko im tego nie broni, ale wręcz im kibicuje. Choć i w niej nie obyło się bez zgrzytów - Ewa po rozwodzie miała dawać Gieniowi do zrozumienia, że nie chce od niego żadnej pomocy, a jego pierwsze spotkanie z dzieckiem (od jego wyprowadzki) odbyło się dopiero po jej śmierci. Hmmm…

Żeby było jasne, nie próbuję tu bronić ojców, którzy się na swoje dzieci wypięli. Jednakowoż odbieranie tym dzieciom prawa do odczuwania jakichkolwiek emocji w związku z tą sytuacją mnie odrobineczkę obraża. Tak personalnie.
Obserwuj wątek
    • kocynder Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 06.03.23, 21:31
      Ad po czwarte.
      Bobcia widzimy jako kilkulatka, i całkowicie wiarygodne jest, że maluch, "od zawsze" (przynajmniej od swojego zawsze) mający mamę, wujka i ciocię - po prostu przyjmuje to jako oczywistość. Nie pamiętam, ale Bobcio chyba nie chodził do przedszkola, więc i nie miał gdzie wyrobić sobie poglądu "wszyscy mają tatusia a ja nie!". Jest kumpel, Nowakowski, ale nie mamy informacji o rodzinie żaczkowych sąsiadów, więc też mogła być niepełna. Do tego Wiesia była dzielną babką, nie chlipała po kątach, nie dostawała drgawek na widok wierzby czy tam czegoś. A później nie widujemy Bobcia w relacjach, w których jego relacje z ojcem/brakiem tegoż jakikolwiek sposób miałyby wpływ na akcję. Nie wiemy jak dorastający Florek znosił "niemanie" ojca. Chociaż ja przypuszczam, patrząc na jego dorosłość, że odszukał tatusia, który okazał si być ulubionym kuzynem sułtana Brunei. Nie mogąc przyznać się do romansu (nawet i niegdysiejszego), w dodatku z "niewierną" i to owocnego ukochanej pierwszej żonie, panowie się dogadali - Florian "znikł" co kosztuje kuzyna sułtana dwie godziny erupcji ropy miesięcznie. I voila - mamy wyjaśnienie skąd Pulpa ma na te nowości, ciuchy, lody itd, skąd Florcio ma na HODOWLĘ koni...
      Dorota od samego początku, niemal od poczęcia miała tłuczone do łba, że tatuś to ZUO!!! Zue zuo! A nawet zue zuo do potęgi! Więc w jej świadomości tatuś to takie skrzyżowanie gnijącego zombie z Godzillą i efektem tsunami. Przypadek jednak wcale nie rzadki - dość często można to zjawisko zaobserwować w przypadku par, które się rozstały i nawet i już po rozstaniu facet układa sobie życie. W 99 przypadkach na 100 - matka mająca opiekę nad dzieckiem zacznie mniej lub bardziej skutecznie i mniej lub bardziej inteligentnie zohydzać zarówno eksmęża jak i jego "neksię". I nader często robi to skutecznie!
      O relacji Agnieszki z ojcem, uczciwie przyznam, nie mam pojęcia. Nie wiem czy była gdziekolwiek wspomniana ani czy byla po temu okazja/pretekst wynikający z akcji. I nie ma opcji, że wrócę do dzieł, żeby to sprawdzić! Jeśli ktoś się chce poświęcić, to proszę bardzo, ja się nie będę umartwiać. Głównie sprawdzić, czy była jakakolwiek okazja, by nie na siłę napomknąć o ojcu Agnieszki?
      I Pyza... Ciężki orzech do zgryzienia. Reakcje Larwy na brak ojca są normalne. Oczywiste. Zrozumiałe. I psychologicznie uzasadnione. A co do Róży - to uważam, że wbrew pozorom jej BRAK reakcji - właśnie jest reakcją. I w jej rozumieniu - reakcją normalną. Już rozwijam. Róża jest przez całą rodzinę ustawiana w kontrze do "złego" Tygrysa, ma być pieprzonym słoneczkiem, chce czy nie chce. Ma być dobra, cicha, grzeczna i uśmiechnięta. No i tak jest, nawet jeśli się boi, jeśli jest jej smutno i źle. Nie ważne, ma być cholernym słoneczkiem mamusi, bo jak nie to mamusi będzie smutno. No to jest. I ma to tak głęboko "wdrukowane", że wydaje się jej to "oczywiste" i "normalne". Wie, że nawet myśl o ojcu rani mamusię - więc nie pyta, wyrzuciła nawet z myśli - bo ona musi być dobra dla mamusi.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 06.03.23, 21:59
        kocynder napisała:
        >Bobcia widzimy jako kilkulatka, i całkowicie
        >wiarygodne jest, że maluch, "od zawsze"
        >(przynajmniej od swojego zawsze) mający
        >mamę, wujka i ciocię - po prostu przyjmuje to
        >jako oczywistość.

        Czy na pewno od zawsze? Nie pamiętam żadnej wzmianki, żeby mieszkał w mamą u Żaków od urodzenia, a scenę z sądem nad małym Neronem odebrałam z wydźwiękiem, że Żaczek zastępuje temu Bobciu ojca od niedawna. Myślę, że gdyby robił to od Bobka narodzin, to nie miałby powodów, by wtrącać do rozmowy tekst o zastępowaniu - właśnie dlatego, że dla Bobcia byłoby oczywiste, że to on wymierzy mu karę i nie potrzebowałby żadnych uzasadnień.
        Ale mogę przyznać, że beznamiętne "się rozwiódł" można podpisać np. pod niezupełne rozumienie przez Bobka całej sytuacji, zwłaszcza jeśli rozwód był dawno.

        >Nie pamiętam, ale Bobcio chyba nie chodził do
        >przedszkola, więc i nie miał gdzie wyrobić
        >sobie poglądu "wszyscy mają tatusia a ja nie!".
        >Jest kumpel, Nowakowski, ale nie mamy
        >informacji o rodzinie żaczkowych sąsiadów,
        >więc też mogła być niepełna.

        W takim wieku, w jakim był wtedy Bobcio akurat da się zorientować, że się nie ma jednego rodzica bez takich hiperkonkretnych punktów odniesienia w najbliższym otoczeniu.

        >Do tego Wiesia była dzielną babką, nie chlipała
        >po kątach, nie dostawała drgawek na widok
        >wierzby czy tam czegoś

        To co to był za dźwięk, który wydała, gdy Bobcio powiedział "się rozwiódł"?


        >O relacji Agnieszki z ojcem, uczciwie
        >przyznam, nie mam pojęcia. Nie wiem czy była
        >gdziekolwiek wspomniana ani czy byla po
        >temu okazja/pretekst wynikający z akcji. I nie
        >ma opcji, że wrócę do dzieł, żeby to sprawdzić!
        >Jeśli ktoś się chce poświęcić, to proszę
        >bardzo, ja się nie będę umartwiać. Głównie
        >sprawdzić, czy była jakakolwiek okazja, by nie
        >na siłę napomknąć o ojcu Agnieszki?

        Pamiętam z F, że ojciec Agnieszki był dość zawoalowany, że "daleko" i jest odwiedzany "czasem" (na forum robili zakłady czy nie siedzi w psychiatryku). I czasem jak czasem, ale nie widać, żeby był kimś istotnym w życiu córki, czy to w pozytywnym, czy w negatywnym sensie - po wyrzuceniu z domu Aga nie wzięła go pod uwagę jako potencjalną "przystań", tylko ruszyła do przeludnionego Borejkowa. Wakacje też wolała spędzać z nielubianymi matką i siostrą. Gość równie dobrze mógłby nie żyć.
        • kocynder Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 06.03.23, 23:09
          Wiesz, nie pamiętam szczegółów, ale jeśli nawet Wiesia jakiś czas po rozwodzie wróciła do swojego domu rodzinnego - to nadal nie podważa mojej opinii. Bobcio ma w SK ile? Może nieco ponad pięć lat, raczej mniej niż sześć. Dla takiego szkraba - pół roku to "wieczność". Jeśłi rozwód nastąił gdy chłopiec miał lat cztery, a tatuś (wzór dla Pypypy...!) "dmuchnął" z domu "na saksy" np dwa lata wcześniej - to nie ma opcji, by Bobcio pamiętał inny układ niż "tatuś to coś czego nie ma". Być może np w pół roku po perypetiach Nerona zaczął się interesować "A dlaczego ja nie mam taty?", ale fakt, że nie przeżywa tego w żadne głębszy sposób w tym momencie - moim zdaniem jest ok, zrozumiały i naturalny.
          To, że ktoś ogólnie dzielny i optymistyczny raz sobie chlipnie w dramatycznych okolicznościach nie jest jednoznaczny, z zostaniem wiecznie jędolącą jak dzielna Baba-Gaba. Wiesia ogólnie i na co dzień była bardzo spokojna, ciepła i ogólnie rzecz biorąc optymistyczna. :)
          • kooreczka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 13:44
            Nawet nie musiał nigdzie wyjeżdżać- wystarczy, że pracował do późna, potem koledzy i karty czy piwo, w domu nie interesował się dzieckiem bo małe i nudne- i nie ma więzi do zerwania.
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 14:32
              kooreczka napisała:
              >Nawet nie musiał nigdzie
              >wyjeżdżać- wystarczy, że pracował
              >do późna, potem koledzy i karty czy
              >piwo, w domu nie interesował się
              >dzieckiem bo małe i nudne- i nie ma
              >więzi do zerwania

              Mi się rozchodzi nie o żal za zerwanie istniejącej więzi, a o żal właśnie z powodu jej braku. Laura z czasu przed CP też przecież nigdy Pyziaka na oczy nie widziała i nie miała z nim więzi. A nie przeszkadza jej to smucić się i/lub złościć w związku z jego odejściem.

              Inna sprawa, że Bobcio nie był głównym bohaterem, więc nie wgłębialiśmy się w jego psychikę na tyle by się czegoś konkretnego dowiedzieć. Tu się zgodzę, że mogłam z jego przykładem przeszarżować.
              • kooreczka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 14:50
                Bobcia widzimy w przelocie z zewnętrznej perspektywy- ale jest otoczony ludźmi, którzy zwracają na niego uwagę, reagują i stawiają granicę, biorą pod uwagę potrzeby typu zwierzątko. Jako sześciolatek czuje się bezpieczny i zaopiekowany.

                Laurze wchodzimy do głowy kiedy jest starsza i ewidentnie czuje się zaniedbana i niekochana.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 15:07
                  kooreczka napisała:
                  >Bobcia widzimy w przelocie z
                  >zewnętrznej perspektywy- ale jest
                  >otoczony ludźmi, którzy zwracają na
                  >niego uwagę, reagują i stawiają
                  >granicę, biorą pod uwagę potrzeby
                  >typu zwierzątko. Jako sześciolatek
                  >czuje się bezpieczny i
                  >zaopiekowany.
                  >Laurze wchodzimy do głowy kiedy
                  >jest starsza i ewidentnie czuje się
                  >zaniedbana i niekochana.

                  Tu mówisz już o jakichś konkretnych potrzebach związanych z rodzicem lub jego brakiem.
                  A samo zainteresowanie (nie tęsknota) faktem kto mnie spłodził i czemu go nie ma, nie wynika bezpośrednio z nich. Do tego wystarczy względna świadomość skąd się biorą dzieci i samego istnienia pojęcia "ojciec". Bobcio nie musiałby cierpieć, żeby zainteresować się osobą ojca, do tego wystarczyłoby mu bycie głównym bohaterem książki z przedstawionym życiem wewnętrznym🙂
            • kocynder Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 20:58
              Dokładnie. A do tego - wystarczy, że rozwiódł się np rok wcześniej, kiedy Bobcio miał niespełna cztery lata...
              Do tego dodajmy, że:
              1. Bobcio w SK jest postacią raczej trzecioplanową. Poza ostatnią scenką, kiedy to obserwuje manewry z koszyczkiem i wyobraża sobie korowód rozrywek z nowego "wzdychulca" kuzynki nie mamy chyba ani razu JEGO punktu widzenia na cokolwiek. Nie ma jego perspektywy, jego odbiory zdarzeń, jego emocji.
              2. Bobcio jest kompletnym maluchem. Jest jeszcze w wieku, w którym się raczej nie analizuje życia. Wszystko jest proste: jest mama, wujek, ciocia, kuzynki, dziadek, zabawa w Nerona. Nie ma taty? No, nie ma. Gdyby był - to zapewne po prostu przyjąłby ten fakt do wiadomości i tyle. Nie odczuwa braku - bo jest zbyt mały, bo otaczają go troskliwi dorośli, bo nikt go nie zmusza do myślenia o "Tym, którego Nie Ma" (ani metodą mamuni Deroci - ZUO, ZUO, ZUO!!!; ani metodą świętej Gabbini - Pypypy... Chlip, chlip, chlip, niedobre dziecko!!!).
              3. Bardzo możliwe, że Bobcio za kilka lat zaczął myśleć o ojcu, szukać, dochodzić... (ofkors, historia z kuzynem sułtana Brunei nader kusząca!!!). Ale Bobcia starszego nie widzimy. Spotykamy go ponownie dopiero w Pulpecji, gdzie jest już "starszym nastolatkiem", na dodatek "zajętym romansowo", więc i siła rzeczy nikt (ani autorka ani czytelnicy) nie skupiają się na jego relacjach rodzinnych.
              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 08.03.23, 13:29
                kocynder napisała:
                >Dokładnie. A do tego - wystarczy, że
                >rozwiódł się np rok wcześniej, kiedy
                >Bobcio miał niespełna cztery lata...
                >Do tego dodajmy, że:
                >(...)

                Zgadzam się ze wszystkim, poza punktem, że jest za mały i dla niego "nie ma to nie ma".
                Pięć-sześć lat to już od dawna nie jest małe bobo, dla którego wszystko jest prościutkie póki zaopiekowane. Już trzyletnie dziecko jest w stanie zauważyć różnice między swoim układem rodzinnym, a cudzym (wprawdzie Bobcio nie chodził do przedszkola, ale nie znaczy to, że żył w kompletnej izolacji od innych dzieci, wystarczyłoby mu raz przejść się do piaskownicy). Nie miałby jakichś mega głębokich refleksji, bo na to rzeczywiście o wiele za wcześnie, ale samo zarejestrowanie tego braku było jak najbardziej możliwe.
                Jakby co, piszę tu w sensie czysto intelektualnym, bo jakie emocje się z tym wiązały, to już inna sprawa. Zwłaszcza, jeśli założymy, że Górski, kiedy jeszcze był, pozostawał równie nieobecny co po odejściu.
                • kocynder Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 08.03.23, 14:14
                  Ależ Bobcio odnotował! Wie, że jego ojciec "się rozwiódł". I tyle. Nie analizuje, bo i na to za mały i nie odczuwa braku - jeśli tatuś był typem "wiecznie w pracy" to "się rozwiedzenie" dla dziecka nie zmieniło niczego, z jego perspektywy. :)
    • ikaria_809 Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 08:16
      tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

      > Przejrzałam sobie właśnie stare wątki o porzuceniach na
      > wieki i co zwróciło moją uwagę - sposób w jaki MM pisze o dzieciach wychowywan
      > ych bez ojców. Bo jest on dość niepokojący.
      > (Temat był już wielokrotnie wałkowany przy okazji pokrewnych, ale chyba nigdy w
      > prost, jeśli jest inaczej, proszę o podlinkowanie)

      Zapewne owa tematyka wynika z osobistych doświadczeń. Ojciec autorki też się rozwiódł i mam wrażenie, iż

      Laura to kompilacja jej wrażeń. O matce są wspomnienia często. Natomiast rodziciel ujawnia się wyłącznie dwa razy.t Tym razem serio - informacja o ślubie. -oraz w listach od wychowawcy z liceum. Gdzie tenże załącza ukłony dla obojga rodziców- źródło jak wyżej. Z relacji jaką, kiedyś przeprowadził z Barańczakiem dziennikarz wynika, iż ukształtowały go kobiety. Ojca brak. Domyślać się daje w życiu. Widziałam w jednym piśmie, stąd moja wypowiedź. Nie ma nigdzie mowy o tęsknocie lub potrzebie kontaktu.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 08:55
        >Nie ma nigdzie mowy o tęsknocie lub
        >potrzebie kontaktu.

        Ale może być żal, niechęć i uraza, też zupełnie reakcje, nawet bardziej. A swoim bohaterom autorka również tego odmówiła.
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 09:03
          *zupełnie naturalne
        • kooreczka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 13:45
          Bo ojciec nieobecny to tabu, którego lepiej nie wywoływać z lasu. Dziecku ma wystarczyć matka i jej rodzina.
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 14:26
            kooreczka napisała:
            >Bo ojciec nieobecny to tabu, którego
            >lepiej nie wywoływać z lasu. Dziecku
            >ma wystarczyć matka i jej rodzina.

            No i właśnie tu jest główny problem. Mamunie nieskalane pośrednio mszczą się na eksach, mniej lub bardziej mieszając dzieciom w głowie. Przerażający jest zwłaszcza przypadek Doroty Muszę-Być-Wdzięczna-Mamusi-Że-Przyszłam-Na-Świat-I-Jeszcze-Jej-Wynagrodzić-Ten-Ciężar Rumianek, który już opisała kocynder.
    • itsjustemichelle1 Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 15:23
      Myślałam nad tym ostatnio, cieszę się, że ktoś to też zauważył.
    • bupu Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 17:38
      Ale jakiż mamy tu piękny podwójny standard. Pomstująca na chłopów matka Agi to wredne, zgorzkniałe babsko, chlipiaca pół wieku za Pyziakiem i odmawiającą dzieciom informacji o ojcu Gaba jest dzielna, bardzo dzielna i siup ją na piedestał.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 07.03.23, 17:51
        I nie zapominajmy o Teresce, która jest dwoma w jednym
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 08.03.23, 17:31
      Waham się jak interpretować sytuację Bebe i Kozła.

      Bo z jednej strony Józefina nie robi takich cyrków jak Gabryjela Boleściwa, Gorgona, czy Tereska Norweska, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
      Ale z drugiej jest to kolejny raz, kiedy autorka wciska nam, że rozwód z matką = wypięcie się na dzieci (tak jakby nie mogło być żadnych innych przyczyn braku ojca... co jest nie tak z umieraniem?)
      • kocynder Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 08.03.23, 21:15
        A jeśli idzie o Bebe i Kozia to ja mam taką (wewnętrzną) teorię, acz może ona stać w sprzeczności z tym, co nam podała autorka. Czyli czy aby na pewno Beata i Konrad mają JEDNEGO ojca? Bo ja bym dopuściła, że Józefina dość młodo ()może jeszcze na studiach?) została żoną pana Bittnera, potem urodziła Beatę, zaczęła robić karierę, z mężem było jej coraz mniej po drodze, a potem... A potem okazało się, że jest w ciąży (Konrad), z tym, że mąż wiedział, że to nie jego dziecko...
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 08.03.23, 21:31
          Dla mnie też by było bardziej prawdopodobne, gdyby mieli różnych ojców. A choćby i z samych przelotnych romansów, gdzie żaden z ojców nawet nie wie o ich istnieniu. To by lepiej wyjaśniało dlaczego nie ma nikogo do opieki nad nimi na czas wyjazdu Józefiny.

          Btw, twoja teoria o zdradzie do złudzenia przypomina moją teorię na temat Gaby i Pyziaka. Z której strony Pyza jest do niego podobna, pytam się? Absolutnie by mnie nie zdziwiło, gdyby uznał, że dziecko nie jest jego i dlatego odszedł.
          (W ogóle wygląd Pyzy we wcześniejszych tomach to jakieś kuriozum, początkowo nawet do Gaby nie była podobna - oczy miała Mili, włosy po Ignacu. Tak jakby to ich dzieckiem była, a nie swoich rodziców. Co w sumie nie jest takie dalekie od prawdy, w praktyce ona JEST piątą Borejkówną.)
          • kocynder Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 08.03.23, 21:44
            Podobieństwa bym się aż tak nie czepiała, sama bowiem nie jestem podobna ani do mamy ani do taty. Najbardziej przypominam... Babcię mojego taty. A z żyjących ze starszego pokolenia - jego siostrę. A, słowo, nie ma wątpliwości, kto jest rodzicami! :D |I jednak prędzej poddałabym w wątpliwość ojcostwo Janusza w przypadku Laury niż Pyzuni - kiedy Pyzunia bowiem została poczęta - Janusz jeszcze cięgiem warował przy Gabrysi i kochał. Natomiast co do Laury... Było z milion wątków zarówno DLACZEGO to nie Janusza należy posądzać o ojcostwo, jak i KTO ewentualnie mógł być prawdziwym sprawcą. :)
    • alienacja7922 Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 15.03.23, 16:37
      Tak sobie myślę - że wynika to z osobistych przeżyć Autorki. W swojej autobiografii "Tym razem serio'', jedyna wzmianka o Ojcu pojawia się we fragmencie opisującym Jej narodziny, ale potem Pan Barańczak już nigdzie nie jest wspomniany. Dziadkowie, mama, liczne Ciotki i Wujowie - owszem. Może zatem tu jest trop?
      • ikaria_809 Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 15.03.23, 17:21
        Już wcześniejszy wysunęłam podobną hipotezę. Z tym, że żadnych Barańczak, raczej nie odszedł kiedy autorka była mała. O ile pamiętam była już w na etapie liceum, kiedy padło, że mieszkają z mamą i Stasiem sami. Z książki Poznań, miasto grzechu Kąckiego wynika z kolei, iż ojciec Stanisława i Małgorzaty był psychiatrą, który udatnie przyczynił się do dręczenia jakiegoś poety czy pisarza wsadzając go niesłusznie do szpitala, na odział zamknięty. Nie czytałam, ale znam opinię jednej polonistki z kanału Czytam@piszę. Może zatem owa nieobecność wynikała raczej z racji zawodu? Na ogół jest mowa o kobietach w tej autobiografii. Szczegółowiej mówi, tylko o wuju Marianie Konopińskim, ale wiedza wynika z listów matki oraz pamiętników babki. Taka ciekawostka na marginesie. Oglądałam, kiedyś film pod tytułem Dziewiąty dzień . Bardzo drastyczny, bo pokazujący niedolę księży w Dachau. W jednej ze scen esesman każe uwiezionym na bloku kapłanom przedstawić się, bo chce wiedzieć kogo „ma przyjemność obsługiwać podając im wino" wstaje jedne z wywołanych mowią, że jest z poznania i pracuje w parafii takiej a takiej. Oczywiście daane są fikcyjne, tym niemniej może ktoś słyszał o losie właśnie księdza Mariana? Nawet własnego męża nnie wymienia tam zbyt często.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 15.03.23, 18:20
        To by wyjaśniało dlaczego MM pisze ojców-rozwodników tak a nie inaczej.

        Ale dlaczego ten motyw ojca marnotrawnego ciągnie się w sadze tak długo i wciąż powraca w coraz to nowszych odsłonach? Jakby nie patrzeć, cykl trwał 41 lat (latami wydań od SK do CZ, 43, jeśli liczyć Małomównego), a tu ciągle a to Pyziak powraca, a to pojawia się nowy porzuciciel, w formie Fryca lub kardiologa od Doroty.
        Czyżby ta potencjalna trauma w związku z rozwodem dalej była aktualna? Czyżby (i absolutnie nie piszę tego złośliwie) pypypyziakowanie Gaby było odbiciem tego co czuje sama autorka?
        • bupu Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 15.03.23, 19:27
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > To by wyjaśniało dlaczego MM pisze ojców-rozwodników tak a nie inaczej.
          >
          > Ale dlaczego ten motyw ojca marnotrawnego ciągnie się w sadze tak długo i wciąż
          > powraca w coraz to nowszych odsłonach? Jakby nie patrzeć, cykl trwał 41 lat (l
          > atami wydań od SK do CZ, 43, jeśli liczyć Małomównego), a tu ciągle a to Pyziak
          > powraca, a to pojawia się nowy porzuciciel, w formie Fryca lub kardiologa od D
          > oroty.
          > Czyżby ta potencjalna trauma w związku z rozwodem dalej była aktualna? Czyżby (
          > i absolutnie nie piszę tego złośliwie) pypypyziakowanie Gaby było odbiciem tego
          > co czuje sama autorka?
          >

          Dalej może w tym kierunku nie idźmy, dobrze?
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 15.03.23, 20:08
            bupu napisała:
            >Dalej może w tym kierunku nie idźmy,
            >dobrze?

            Dobrze, bo może się zrobić ślisko.

            Zamiast tego dam wyraz swojemu zawodowi nad zmarnowanym ojcem Agnieszki. Miał być rozwodnik pozytywny i co? Naprawdę, wystarczyło wywalić z F połowę scen z Borejkami
            • bupu Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 15.03.23, 21:15
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

              > bupu napisała:
              > >Dalej może w tym kierunku nie idźmy,
              > >dobrze?
              >
              > Dobrze, bo może się zrobić ślisko.
              >
              > Zamiast tego dam wyraz swojemu zawodowi nad zmarnowanym ojcem Agnieszki. Miał b
              > yć rozwodnik pozytywny i co? Naprawdę, wystarczyło wywalić z F połowę scen z Bo
              > rejkami
              >

              Na przykład te niezliczone sceny, jak siedzą i żrą. Albo wąteczek z Małgerytką, Mareczkiem i Ruinką. Albo okroić wątek Deroci i Józwy, wszak jego przebieg i zakończenie znamy już z WdO.
              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 15.03.23, 21:33
                bupu napisała:
                >Na przykład te niezliczone sceny, jak
                >siedzą i żrą. Albo wąteczek z
                >Małgerytką, Mareczkiem i Ruinką.
                >Albo okroić wątek Deroci i Józwy,
                >wszak jego przebieg i zakończenie
                >znamy już z WdO.

                Albo nawet całkowicie ich stamtąd wywalić. I żeby nie mieli pretesktu, by się wtrącać w akcję, zamienić podróż IGSa i Agi na jakąś daleką wycieczkę studencką o tematyce sztuki, do Krakowa choćby. Przy okazji jedno Borejczątko liznęłoby trochę świata.

                No, może Gaba mogłaby się pojawić jednorazowo, żeby pan Żyra przyprawił ją o zawał swoim ojcostwem niemarnotrawnym.
                • bupu Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 15.03.23, 21:50
                  tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                  >
                  > Albo nawet całkowicie ich stamtąd wywalić. I żeby nie mieli pretesktu, by się w
                  > trącać w akcję, zamienić podróż IGSa i Agi na jakąś daleką wycieczkę studencką
                  > o tematyce sztuki, do Krakowa choćby. Przy okazji jedno Borejczątko liznęłoby t
                  > rochę świata.

                  A niechby jechali z tym Teklowym dzbanem, albo czym innym, nie na Sołacz, tylko, powiedzmy, do Wrocławia. Albo o, do Sobotki! Aga miała dowieźć pociągiem, z odbiorem na dworcu we Wrocku, ale coś się pokitrasiło, trzeba dotrzeć z naczyniem do Sobotki, więc IGS jako ten rycerz w starym folcwagenie ofiaruje się nieboge dowieźć gdzie trzeba. Przy okazji mogliby wleźć na Ślężę... Ach!


                  >
                  > No, może Gaba mogłaby się pojawić jednorazowo, żeby pan Żyra przyprawił ją o za
                  > wał swoim ojcostwem niemarnotrawnym.
                  >


                  A weź, zaraz by jej się czkneło Pypypypy.
                  • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 15.03.23, 22:20
                    bupu napisała:
                    >A weź, zaraz by jej się czkneło
                    >Pypypypy.

                    W kwestii Pypypypy mnie natomiast nurtuje, dlaczego akurat on?
                    Co takiego zrobił biedny Pyziaczek, konduktor łaskawy, który ewidentnie miał rękę do dzieci, że tak narracji podpadł i musiał stać się olewusem plus pijusem?
                    • bupu Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 16.03.23, 06:24
                      tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                      > bupu napisała:
                      > >A weź, zaraz by jej się czkneło
                      > >Pypypypy.
                      >
                      > W kwestii Pypypypy mnie natomiast nurtuje, dlaczego akurat on?
                      > Co takiego zrobił biedny Pyziaczek, konduktor łaskawy, który ewidentnie miał rę
                      > kę do dzieci, że tak narracji podpadł i musiał stać się olewusem plus pijusem?
                      >

                      Nic. Padł ofiarą deifikacji Gaby. Matka Boska Jeżycka przecie nie mogła być winna rozpadowi małżeństwa, więc skoro już autorka postanowiła ją rozwieść, Pyziakowi trzeba było przyprawić gębę fubrawca. A ponieważ czytelnicy zamiast grzecznie przyjąć do wiadomości, że Pyziak Janusz jest Voldemortem Jeżyc, uparcie wyrażali wątpliwość czy Pyziaczek naprawdę mógłby być tak podły, autorka gębę retuszowała na coraz paskudniejszą. Że cham, pijak, złodziej, a poza tym nie lubi Niemena, o! I nadużywa zaimka "ja"! Po czym sceną z klopsem dobitne wskazała, że Gabuchna jest bez winy tudzież zmazy, niepokalanie rozwiedziona, można rzec, to on, ten CKNUK obrzydły, to wszystko jego wina!
                      • przymrozki Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 16.03.23, 10:06
                        bupu napisała:

                        > autorka gębę retus
                        > zowała na coraz paskudniejszą. Że cham, pijak, złodziej, a poza tym nie lubi Ni
                        > emena, o! I nadużywa zaimka "ja"!

                        Co w ogóle jest bardzo ciekawym zestawem zarzutów, jeżeli uwzględni się fakt, że przed Wielkim Nikczemnym Porzuceniem Gabrieli Janusz nie był ani chamem, ani pijakiem. Stało mu się to zatem najwyraźniej następczo, być może nawet w takim właśnie trybie, w jakim Gabriela utraciła dzielność i radość życia, by stać się nadętą matroną, której życie kręci się wokół mielenia wspomnień o rozstaniu sprzed lat. Innymi słowy, ten rozwód najwyraźniej zniszczył obie strony. Jedyna różnica jest taka, że prostszy w konstrukcji i bardziej bezpośredni Janusz kradł sam, a mocniej skupiona na tworzeniu pozorów świętości Gabriela wychowywała na złodzieja swą średnią pociechę.

                        A co do nadużywania zaimków. Z powodów rodzinnych i lokalizacyjnych, a może nawet geopolitycznych, mam regularny kontakt z ludźmi na co dzień mówiącymi po niemiecku. Niezależnie od tego, jak biegła by nie była ich polszczyzna, mają oni tendencję do przenoszenia na nią niektórych struktur gramatycznych właściwych niemieckiemu - w tym do zaczynania zdania od zaimka. Zanim zatem ukamieniowałabym Janusza za zaimkowy egocentryzm, sprawdziłabym, czy nie ma innych objawów mentalnego przejścia na gramatykę germańską.
                        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Jeżycjada promuje alienację rodzicielską? 16.03.23, 18:58
                          przymrozki napisała:
                          >A co do nadużywania zaimków. Z
                          >powodów rodzinnych i
                          >lokalizacyjnych, a może nawet
                          >geopolitycznych, mam regularny
                          >kontakt z ludźmi na co dzień
                          >mówiącymi po niemiecku.
                          >Niezależnie od tego, jak biegła by
                          >nie była ich polszczyzna, mają oni
                          >tendencję do przenoszenia na nią
                          >niektórych struktur gramatycznych
                          >właściwych niemieckiemu - w tym
                          >do zaczynania zdania od zaimka.
                          >Zanim zatem ukamieniowałabym
                          >Janusza za zaimkowy egocentryzm,
                          >sprawdziłabym, czy nie ma innych
                          >objawów mentalnego przejścia na
                          >gramatykę germańską.

                          Może i dlatego go kamienowali, bo zgermanizowany?
                          Tak jak parę tomów później Florian ratował ziemię przed wrażym Niemcem, pewnie żeby mu się na polu pyziaki nie zalęgły.

Nie pamiętasz hasła

lub ?

 

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nakarm Pajacyka