Dodaj do ulubionych

Zbędne rekwizyty.

08.04.23, 01:10
Nie chodzi mi stricte o przedmioty. Ale raczej o cechy, fakty, które autorka wprowadza, a nie mają żadnego znaczenia, ani (w sumie) celu. Nie mam na myśli zjawiska "product placement" czyli tego, że dżinsy Odra, a soki Dr. Witt. Raczej...
Dorotka jest szachistką. Jest to nam wspomniane. Po co? Czy szachy odgrywają jakąkolwiek rolę w budowaniu postaci tej Merysójki?Czy jest chociaż jedna sytuacja (poza opisem), w której te szachy by jakoś wystąpiły? "Dorota zerknęła na zegarek. Uj, późno! Powinna się kłaść spać, jutro huk roboty. Ale jej wzrok ponownie wrócił do ekranu komputera, na którym widniała szachownica. Dorota analizowała pojedynek Iksińskiego z Igrekowskim i dochodził właśnie do wniosku, że...", albo inaczej "Słońce świeciło prosto w nos Doroty. Kichnęła i obudziła się. Gwałtownie poderwała się z łóżka! Do licha, zaspała! Pierwszy raz od niepamiętnych czasów! Inna na jej miejscu może by wpadła w panikę, ale nie Dorotka! Szybko ułożyła w głowie plan, co trzeba, w jakiej kolejności i ile czasu musi na to przeznaczyć. Od zawsze tak miała - w sytuacjach stresujących - włączała się w niej królowa szachownicy z wyczuciem stratega planująca na kilkanaście ruchów na przód". Ja - nie pamiętam ANI JEDNEJ wzmianki, sceny, czegokolwiek z tymi szachami. I dla mnie te szachy są takim "zbędnym rekwizytem". Albo ta roczna rezydentura Nutrii na Cyprze. Czy Nutria będąc tam nauczyła się języka? Zwiedziła coś? Nauczyła się jakichś ciekawostek z tamtejszej kuchni? Porobiła tam zdjęcia co cenniejszych zabytków? Poznała kogoś? Czy ten Cypr ją jakkolwiek "zbudował"? Chociażby na zasadzie (ok, wiem, ze nic takiego nie pada, ale może w wersji mniej oczywistej?) "Natalia po powrocie z cypryjskiego wojażu była jak podmieniona. Znikła ta poetyczna, łagodna, zamknięta w sobie i nieco przytłoczona dziewczyna. Jeden rok wystarczył, by Nutria, pomimo niesłabnącego uwielbienia dla poezji, nauczyła się chodzić wyprostowana, nabrała energii w ruchach, a nawet mówiła inaczej, ostrzej, bardziej zdecydowanie. Do tego na Cyprze nauczyła się zestawiać bajecznie kolory, więc jej szafa pękała w szwach od tęczowych apaszek, szali, sukienek, tunik...".
Znalazłyście w książkach inne przykłady "zbędnych rekwizytów"?
Obserwuj wątek
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 10:27
      To ja bym miała takie dwa zbędne rekwizyty - braci Rojek. Wydają się postaciami stworzonymi zupełnie bezcelowo, "żeby były". Widać, że autorka nie miała na nich żadnej koncepcji.

      Ale to po kiego było ich wymyślać? Gdy autor powiększa obsadę o nowe postacie, choćby epizodyczne, to po to by odegrały jakąś rolę, coś sobą wniosły. A co takiego bracia Wąs wnoszą do cyklu swoimi niezbyt rozgarniętymi osobami? Poważnie, po co oni powstali? Nawet panny Górskie, epizodyczne aż do ostatniego tomu, pełniły w cyklu jakąś funkcję - rodzinnych tępoli. A Rojki co?
      • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 10:55
        O. Właśnie o coś takiego mi chodzi. Niby są. Niby bliska rodzina. A w sumie...
      • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 11:11
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

        > To ja bym miała takie dwa zbędne rekwizyty - braci Rojek. Wydają się postaciami
        > stworzonymi zupełnie bezcelowo, "żeby były". Widać, że autorka nie miała na ni
        > ch żadnej koncepcji.
        >
        > Ale to po kiego było ich wymyślać? Gdy autor powiększa obsadę o nowe postacie,
        > choćby epizodyczne, to po to by odegrały jakąś rolę, coś sobą wniosły. A co tak
        > iego bracia Wąs wnoszą do cyklu swoimi niezbyt rozgarniętymi osobami? Poważnie,
        > po co oni powstali? Nawet panny Górskie, epizodyczne aż do ostatniego tomu, pe
        > łniły w cyklu jakąś funkcję - rodzinnych tępoli. A Rojki co?


        Nie, sądzę że to co innego. To jest niezbędne podejście autora wielotomowej sagi. Taki plan wymaga tworzenia postaci na zapas z myślą o wykorzystaniu w przyszłości. W którymś tomie rodzi się powiedzmy Bździągwa Kociobrzydzka (córka Polifonii i Kolofona Kociobrzydzkich), nic, nic, nic, a potem w tomie piętnastym pierwsze zdanie brzmi: "Był piękny poranek. Bździągwa Kociobrzydzka, zwana przez przyjaciół Beatką, otworzyła oczy." I dalej już leci.
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 12:16
          julian_arden napisał:
          >Nie, sądzę że to co innego. To jest
          >niezbędne podejście autora wielotomowej
          >sagi. Taki plan wymaga tworzenia postaci
          >na zapas z myślą o wykorzystaniu w
          >przyszłości. W którymś tomie rodzi się
          >powiedzmy Bździągwa Kociobrzydzka
          >(córka Polifonii i Kolofona
          >Kociobrzydzkich), nic, nic, nic, a potem w
          >tomie piętnastym pierwsze zdanie brzmi:
          >"Był piękny poranek. Bździągwa
          >Kociobrzydzka, zwana przez przyjaciół
          >Beatką, otworzyła oczy." I dalej już leci.

          Problem w tym, że w przypadku tych dwóch ciapciaków autorka tego nie zrobiła.
          Już nawet nie mówię o tym, że odpuściła pisanie Chucherka z Jędrzychem Dziadojkowiczem Wąsowem w roli głównej. Przedtem miała jeszcze kilka tomów, żeby ich wykorzystać (nie wszystkie 8, bo w początkowych byli jeszcze za mali na głównych bohaterów, ale jako znaczące epizody już by uszli).

          Gorzej ma już tylko Ziutek, nie wiem czy jego nadnaturalne rzygi kwalifikują się jako znaczący element fabuły.
          • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 16:13
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

            [...]
            > Problem w tym, że w przypadku tych dwóch ciapciaków autorka tego nie zrobiła.
            > Już nawet nie mówię o tym, że odpuściła pisanie Chucherka z Jędrzychem Dziadojk
            > owiczem Wąsowem w roli głównej. Przedtem miała jeszcze kilka tomów, żeby ich wy
            > korzystać (nie wszystkie 8, bo w początkowych byli jeszcze za mali na głównych
            > bohaterów, ale jako znaczące epizody już by uszli).
            >
            > Gorzej ma już tylko Ziutek, nie wiem czy jego nadnaturalne rzygi kwalifikują si
            > ę jako znaczący element fabuły.


            Jasne, że nie zrobiła, ale plany były zapewne. Byli na wszelki wypadek, bo lepiej mieć, a nie potrzebować, niż nie mieć, kiedy potrzebne :-)
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 16:28
              julian_arden napisał:
              >Jasne, że nie zrobiła, ale plany były
              >zapewne. Byli na wszelki wypadek,
              >bo lepiej mieć, a nie potrzebować,
              >niż nie mieć, kiedy potrzebne :-)

              Najwyżej się Dziadojki przeterminują. I będzie "starzeją się jak ich ojciec!".
              • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 17:44
                tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                > julian_arden napisał:
                > >Jasne, że nie zrobiła, ale plany były
                > >zapewne. Byli na wszelki wypadek,
                > >bo lepiej mieć, a nie potrzebować,
                > >niż nie mieć, kiedy potrzebne :-)
                >
                > Najwyżej się Dziadojki przeterminują. I będzie "starzeją się jak ich ojciec!".


                Oo! I nie ożenią się, bo nie pojawiła się odpowiednia fabuła, i tylko porosną wąsami, posiwieją, na koniec porośnie ich grzyb ścienny i skonają. Ciągle w jednej kawalerce (będą mieszkać razem), bo nie było potrzeby fabularnej, żeby mieli większe mieszkania. Taka jest dola niepotrzebnych postaci w wielotomowych sagach.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 09.04.23, 15:15
                  julian_arden napisał:
                  >Oo! I nie ożenią się, bo nie pojawiła
                  >się odpowiednia fabuła, i tylko
                  >porosną wąsami, posiwieją, na
                  >koniec porośnie ich grzyb ścienny i
                  >skonają. Ciągle w jednej kawalerce
                  >(będą mieszkać razem), bo nie było
                  >potrzeby fabularnej, żeby mieli
                  >większe mieszkania. Taka jest dola
                  >niepotrzebnych postaci w
                  >wielotomowych sagach.

                  Możnaby w takiej maciupciej kawalerce urządzić metę dla postaci-rekwizytów. Na ścianie Grzyborz, taki gąbczasty, stare drewniaki porozrzucane po kątach, po stole biegają zdziczałe wąsy, utytłane w herbatce...
                  • lezbimbella_veganella Re: Zbędne rekwizyty. 10.04.23, 22:38
                    tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                    > julian_arden napisał:
                    > >Oo! I nie ożenią się, bo nie pojawiła
                    > >się odpowiednia fabuła, i tylko
                    > >porosną wąsami, posiwieją, na
                    > >koniec porośnie ich grzyb ścienny i
                    > >skonają. Ciągle w jednej kawalerce
                    > >(będą mieszkać razem), bo nie było
                    > >potrzeby fabularnej, żeby mieli
                    > >większe mieszkania. Taka jest dola
                    > >niepotrzebnych postaci w
                    > >wielotomowych sagach.
                    >
                    > Możnaby w takiej maciupciej kawalerce urządzić metę dla postaci-rekwizytów. Na
                    > ścianie Grzyborz, taki gąbczasty, stare drewniaki porozrzucane po kątach, po st
                    > ole biegają zdziczałe wąsy, utytłane w herbatce...

                    Boru liściasty, jeżyku niby rękawicka!
                    Was wszystkich trzeba zamknąć w kartonie cytatów, co jeden post to bardziej mnie uszczęśliwiacię, rechoczę, kwiczę i rzężę jak syrenka bosco.

                    Jesteście lepsi i grópsi od kościotrupa!!
                    • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 15.04.23, 08:00
                      lezbimbella_veganella napisała:

                      [...]
                      > Boru liściasty, jeżyku niby rękawicka!
                      > Was wszystkich trzeba zamknąć w kartonie cytatów, co jeden post to bardziej mni
                      > e uszczęśliwiacię, rechoczę, kwiczę i rzężę jak syrenka bosco.
                      >
                      > Jesteście lepsi i grópsi od kościotrupa!!

                      Ale bo niezłe wizje, co? A ta autorstwa Kryjówki to jak z "Yellow Submarine", wąsy biegają zdziczałe i inne rekwizyty...
        • lezbimbella_veganella Re: Zbędne rekwizyty. 10.04.23, 22:35
          julian_arden napisał:
          > W którymś tomie rodzi się powiedzmy Bździągwa Kociobrzydzka (córka Polif
          > onii i Kolofona Kociobrzydzkich), nic, nic, nic, a potem w tomie piętnastym pie
          > rwsze zdanie brzmi: "Był piękny poranek. Bździągwa Kociobrzydzka, zwana przez p
          > rzyjaciół Beatką, otworzyła oczy." I dalej już leci.

          Królu Julianie, niezmiernie uradowałeś me zgniłe serduszko Bździągwą, Polifonią i Kalichlorem Kociobrzydactwami, rechocik szczęścia wydobył się z mych czeluści.
          • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 17.04.23, 23:52
            lezbimbella_veganella napisała:

            > > julian_arden napisał:
            > > W którymś tomie rodzi się powiedzmy Bździągwa Kociobrzydzka (córka Polif
            > > onii i Kolofona Kociobrzydzkich), nic, nic, nic, a potem w tomie piętnast
            > > ym pierwsze zdanie brzmi: "Był piękny poranek. Bździągwa Kociobrzydzka, zwana p
            > > rzez przyjaciół Beatką, otworzyła oczy." I dalej już leci.
            >
            > Królu Julianie, niezmiernie uradowałeś me zgniłe serduszko Bździągwą, Polifonią
            > i Kalichlorem Kociobrzydactwami, rechocik szczęścia wydobył się z mych czeluści.


            Kalichlorek też byłby dobry. Istotnie. Ale ja nie jestem królem, Lezbovegabimbo. W ostateczności - księciem.
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 17.04.23, 23:59
              julian_arden napisał:
              >Kalichlorek też byłby dobry. Istotnie.
              >Ale ja nie jestem królem,
              >Lezbovegabimbo. W ostateczności -
              >księciem.

              Jesteś Księciuniem? To gdzie twój wierny Toadie?
              • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 00:09
                tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                > julian_arden napisał:
                > >Kalichlorek też byłby dobry. Istotnie.
                > >Ale ja nie jestem królem,
                > >Lezbovegabimbo. W ostateczności -
                > >księciem.
                >
                > Jesteś Księciuniem? To gdzie twój wierny Toadie?

                Jestem prostym Lordem Amberu :-)
                • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 18:54
                  O ile pamiętam Amberytów, to Julian był dość wredny... ;) Inna kwestia, że oni tam wszyscy od tatusia zaczynając przez wszystkich braci i siostry a na potomstwie kończąc siebie warci... Jednak chyba najbardziej lubiłam Randoma... Chociaż też dość ostrożnie,bo zbytnia sympatia do tej rodzinki jako takiej nie koniecznie wychodzi na zdrowie. :)
                  • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 22:04
                    kocynder napisała:

                    > O ile pamiętam Amberytów, to Julian był dość wredny... ;) Inna kwestia, że oni
                    > tam wszyscy od tatusia zaczynając przez wszystkich braci i siostry a na potomst
                    > wie kończąc siebie warci... Jednak chyba najbardziej lubiłam Randoma... Chociaż
                    > też dość ostrożnie,bo zbytnia sympatia do tej rodzinki jako takiej nie koniecz
                    > nie wychodzi na zdrowie. :)


                    Tak, ale Julian zmienił się znacznie od czasów, gdy rzucał w brata kielichem.
                    • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 20.04.23, 19:52
                      Owszem, trochę się zmienił. Na marginesie - Corwin też nie był taki niewinny na białym koniu jak się przedstawiał. Z opowiadań rodzeństwa i innych, którzy mięli okazję go poznać wyłania się postać wcale nie kryształowa, oj nie... :D
                      Trzeba przyznać, że Roger Zelazny miał niesamowite pióro...
      • bupu Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 21:51
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

        > To ja bym miała takie dwa zbędne rekwizyty - braci Rojek. Wydają się postaciami
        > stworzonymi zupełnie bezcelowo, "żeby były". Widać, że autorka nie miała na ni
        > ch żadnej koncepcji.
        >
        > Ale to po kiego było ich wymyślać?

        Po tego, żeby Nutria była kobietą spełnioną. A kobietą spełnioną w Jeżycjadzie może być wyłącznie ta, która wypełniła ramiona apgarami. Więc tak, Rójki są rekwizytami, dopełniającymi imidżu Matolii.
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 23:36
          bupu napisała:
          >Po tego, żeby Nutria była kobietą
          >spełnioną. A kobietą spełnioną w
          >Jeżycjadzie może być wyłącznie ta, która
          >wypełniła ramiona apgarami. Więc tak,
          >Rójki są rekwizytami, dopełniającymi
          >imidżu Matolii.

          Nie przewidziała, że Apgary bywają czasem opóźnione. Hehe.

          No bo poważnie, płoszenie kur, walka o tablet że aż trzeba ich rozdzielać, zdziwienie ich matki, że znają brzydkie słowa… wszystko to w późnym nastolęctwie. I "bobciowatość" Jędrka we wczesnym. I gorączkowe zabieranie ich do domu po wichurze, jakby nie wiem co się z nimi działo. Co to ma być?
      • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 09.04.23, 08:42
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

        [...]
        > Ale to po kiego było ich wymyślać? Gdy autor powiększa obsadę o nowe postacie,
        > choćby epizodyczne, to po to by odegrały jakąś rolę, coś sobą wniosły. A co tak
        > iego bracia Wąs wnoszą do cyklu swoimi niezbyt rozgarniętymi osobami? Poważnie,
        > po co oni powstali? Nawet panny Górskie, epizodyczne aż do ostatniego tomu, pe
        > łniły w cyklu jakąś funkcję - rodzinnych tępoli. A Rojki co?


        Przyszło mi do głowy, że Bracia Rojek są tu tylko dowcipem literackim autorki (tzn. że są dowcipem, to było jasne od początku, ale że tylko). Skoro rodzina ma na nazwisko Rojek, to musiała urodzić (ta rodzina) braci, żeby było jak w "Przekroju" w latach 50-60. I tyle, nic się z nimi dziać dalej nie musi.
        • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 09.04.23, 08:50
          Jakoś podświadomie cały czas czekałam, kiedy okaże się, że Dzadojek i Matołlia kupili synkom psa imieniem Fafik... I była to JEDYNA myśl jaką ci dwaj wywoływali...
          • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 15.04.23, 07:58
            kocynder napisała:

            > Jakoś podświadomie cały czas czekałam, kiedy okaże się, że Dzadojek i Matołlia
            > kupili synkom psa imieniem Fafik... I była to JEDYNA myśl jaką ci dwaj wywoływa
            > li...
            >

            No właśnie, sama widzisz :-)
      • inny.kwiatek Re: Zbędne rekwizyty. 11.04.23, 03:23
        Bracia Rojek powstali, bo żadna Borejkówna nie może być bezdzietna. Po prostu to jest jedyny model spędzenia życia dla kobiety wedle autorki. I już.
    • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 11:25
      "Po powrocie z Cypru Natalia Borejko przeszła przez ulicę. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, młode córki Ignacego Borejki często przechodziły przez ulicę, jednak w tym wypadku sprawa miała poważniejsze podstawy. Otóż po dotychczasowej stronie ulicy od pewnego czasu miał miejsce punkt, w którym opalony mężczyzna z wąsikiem sprzedawał kebab. Natalii ten widok skojarzył się ze zniszczeniami architektury sakralnej, których rodacy owego człowieka dokonali w Famaguście. Córka Ignacego Borejki, filologa klasycznego, i Kala Amburki, klasycznej dramatopisarki incognito, nie mogła pozostać obojętną. Od tej chwili - postanowiła - jem tylko w MacDonald's".
    • itsjustemichelle1 Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 17:06
      Dorota chyba grała z Ignacym, ale nie mam pewności.
    • ako17 Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 17:52
      Dla mnie rekwizytem jest Grzegorz. Ale nie jest zbędny, wręcz przeciwnie.
      Bez niego bowiem nie byłoby epickiej sceny z Imienin. A ta była przecież absolutnie kluczowa i dla fabuły tomu i dla całej serii.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 08.04.23, 18:08
        Jak raz się bawiłam ChatGPT (ktoś zna delikwenta?), to kazałam mu napisać fanfik, w którym Grzegorz zamienia się w sałatę. I dostałam uroczą bajkę, w której Gaba w złości krzyczy "a żebyś się zamienił w sałatę!" i życzenie się spełnia. A zakończenie było wprost rozbrajające
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 10.04.23, 15:39
        Właściwie jak się głębiej zastanowić, to nasz rekwizyt jest zadziwiająco samoświadomy - odkąd się pojawił snuje refleksje jak to nie jest rodzinie potrzebny (i dlatego może ją olać).
        I przez resztę życia konsekwentnie trzyma się roli bibelotu - rodzinie żony też do niczego się nie przydaje (Gabuchnie nie jest potrzebny nawet na pokaz (że nie jest sama), bo ona i tak najwięcej czasu spędza z rodziną pochodzenia i to z nimi jest kojarzona), a i sam nie angażuje się w życie rodzinne (kilkanaście lat mieszka pod jednym dachem z pasierbicami, a nie zhańbi się choćby korkami z matmy dla Pyzy, lektury podsuwa Ignasiowi tylko gdy Ignac drzemie, bo przecież nie jawnie, itp.).

        Założę się o co chcecie, że gdyby nasz Grzybuar nagle zniknął, to nikt by nie zauważył i przeżyliby w tej błogiej nieświadomości kolejne kilka(dziesiąt?) lat. Pamiętamy przecież jak to wyglądało przy zniknięciu pyskatej i raczej "widocznej" Laury.
    • bupu Re: Zbędne rekwizyty. 09.04.23, 16:16
      Konie i w sumie całe gospodarstwo rolne Flobrych. Bezobsługowe, bezproblemowe, robi za rekwizyt, a może raczej za tło. Mareczek, małzonek Idy, przez większość czasu śpiący, też jest rekwizytem, a nie postacią. Do roli rekwizytu zredukowany został Zwisłojek, po ślubie służący tylko do serwowania herbatki. Rekwizytami są dzieci Róży, o które wszyscy, z mamusią na czele, dbają tyleż, co o sprowadzane z Anglii toboły. Rekwizytem jest Magda Ogorzałka, która istnieje tylko po to, żeby można było dokonać apoteozy Ducha... pardon, Dmucha Świętego. Gdyby zniknęła ze swojej własnej książki nie wpłynęłoby to w żaden sposób ani na fabułę, ani na jakość dzieła.

      >Albo ta roczna rezydentura Nutrii na Cyprze. Czy Nutria będąc tam nauczyła się języka? Zwiedziła coś? Nauczyła się jakichś ciekawostek z tamtejszej kuchni? Porobiła tam zdjęcia co cenniejszych zabytków? Poznała kogoś? Czy ten Cypr ją jakkolwiek "zbudował"? Chociażby na zasadzie (ok, wiem, ze nic takiego nie pada, ale może w wersji mniej oczywistej?) "Natalia po powrocie z cypryjskiego wojażu była jak podmieniona. Znikła ta poetyczna, łagodna, zamknięta w sobie i nieco przytłoczona dziewczyna. Jeden rok wystarczył, by Nutria, pomimo niesłabnącego uwielbienia dla poezji, nauczyła się chodzić wyprostowana, nabrała energii w ruchach, a nawet mówiła inaczej, ostrzej, bardziej zdecydowanie. Do tego na Cyprze nauczyła się zestawiać bajecznie kolory, więc jej szafa pękała w szwach od tęczowych apaszek, szali, sukienek, tunik...".

      No więc coś takiego pada. Cytuję:

      Ciocia Natalia wyglądała super! - Zwykle blada i eteryczna, teraz była opalona jak nigdy w życiu, na
      ciemnozłoto, tak że prawie nie było widać jej niezliczonych piegów, a rudy obłok loków zlewał się
      kolorytem z cerą. Trochę też się zaokrągliła i jakby urosła. Znikła też gdzieś jej zwykła niepewność -
      poruszała się teraz szybciej, głowę nosiła wysoko i nawet mówiła głośniej, nieco rozkazującym
      tonem, jakby chciała być dobrze słyszana w całej grupie.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 09.04.23, 18:22
        bupu napisała:
        >Konie i w sumie całe gospodarstwo rolne
        >Flobrych. Bezobsługowe, bezproblemowe, robi
        >za rekwizyt, a może raczej za tło.

        Dalej nie łapię czemu ono się tak rozrasta z każdym tomem. Chyba autorka nie planowała od początku zwalić tam całej rodzinki?

        >Mareczek, małzonek Idy, przez większość
        >czasu śpiący, też jest rekwizytem, a nie
        >postacią. Do roli rekwizytu zredukowany został
        >Zwisłojek, po ślubie służący tylko do
        >serwowania herbatki. Rekwizytami są dzieci
        >Róży, o które wszyscy, z mamusią na czele,
        >dbają tyleż, co o sprowadzane z Anglii toboły.
        >Rekwizytem jest Magda Ogorzałka, która
        >istnieje tylko po to, żeby można było dokonać
        >apoteozy Ducha... pardon, Dmucha Świętego.
        >Gdyby zniknęła ze swojej własnej książki nie
        >wpłynęłoby to w żaden sposób ani na fabułę,
        >ani na jakość dzieła.

        Konkluzja taka, że dla bohaterów to inni ludzie są w większości niepotrzebnymi rekwizytami. Smutne, ale bardzo borejcze😔

        >No więc coś takiego pada. Cytuję:
        >Ciocia Natalia wyglądała super! - Zwykle blada
        >i eteryczna, teraz była opalona jak nigdy w
        >życiu, na ciemnozłoto, tak że prawie nie było
        >widać jej niezliczonych piegów, a rudy obłok
        >loków zlewał się kolorytem z cerą. Trochę też
        >się zaokrągliła i jakby urosła. Znikła też gdzieś
        >jej zwykła niepewność - poruszała się teraz
        >szybciej, głowę nosiła wysoko i nawet mówiła
        >głośniej, nieco rozkazującym tonem, jakby
        >chciała być dobrze słyszana w całej grupie.

        Czysto deklaratywnie. Bo w praktyce dalej tkwi jak myszka, niewidzialna w tłumie rodziny pełnej nowinek prokreacyjnych, szemrząca coś pod nosem o kawalerce, żeby niedajboru nie usłyszeli, bo nie lubią jak się odchodzi
      • ako17 Re: Zbędne rekwizyty. 10.04.23, 00:00
        bupu napisała:

        > Konie i w sumie całe gospodarstwo rolne Flobrych. Bezobsługowe, bezproblemowe,
        > robi za rekwizyt, a może raczej za tło. Mareczek, małzonek Idy, przez większość
        > czasu śpiący, też jest rekwizytem, a nie postacią. Do roli rekwizytu zredukowa
        > ny został Zwisłojek, po ślubie służący tylko do serwowania herbatki. Rekwizytam
        > i są dzieci Róży, o które wszyscy, z mamusią na czele, dbają tyleż, co o sprowa
        > dzane z Anglii toboły.

        Auć...
        >

        >
        >
      • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 10.04.23, 00:22
        Bupu napisała "No więc coś takiego pada. Cytuję: "Ciocia Natalia wyglądała super! - Zwykle blada i eteryczna, teraz była opalona jak nigdy w życiu, na ciemnozłoto, tak że prawie nie było widać jej niezliczonych piegów, a rudy obłok loków zlewał się kolorytem z cerą. Trochę też się zaokrągliła i jakby urosła...[...]".

        Otóż. Pada. Dokładnie tak, jak info o szachach Doroci. Matołlia dokładnie tak jak przed wyjazdem jest smętna, grząska i bez ikry. Pewność siebie i energia zeszły jej razem z opalenizną?

        Tak, dworek Sopliców, znaczy tych, Flopliców z drewna lecz podmurowany robi za takie tło. Jak w daaawnych czasach w atelier. Były takie płachty, które przedstawiały a to zameczek na skarpie, a to wnętrze luksusowe, a to ekwipaż z herbem na drzwiczkach i na ich tle fotograf ustawiał "modeli" czyli osoby chcące się uwiecznić. I takim "malunkiem" jest ów dwór niewielki lecz zewsząd chędogi.
    • 3piota Re: Zbędne rekwizyty. 09.04.23, 16:48
      Zbędnym rekwizytem są te jakieś pieniądze, które Natalia zarobiła na Cyprze. Podobno miały wystarczyć na zakup malutkiego mieszkanka, a w rezultacie nie wystarczyły nawet na zakup porządnego legowiska. Biedna Natalia nadal sypiała na wyłechtanej kanapie, która pamiętała chyba jeszcze rodziców Kazia Traka.
      • bupu Re: Zbędne rekwizyty. 09.04.23, 18:14
        3piota napisał(a):

        > Zbędnym rekwizytem są te jakieś pieniądze, które Natalia zarobiła na Cyprze. Po
        > dobno miały wystarczyć na zakup malutkiego mieszkanka, a w rezultacie nie wysta
        > rczyły nawet na zakup porządnego legowiska. Biedna Natalia nadal sypiała na wył
        > echtanej kanapie, która pamiętała chyba jeszcze rodziców Kazia Traka.

        No toż mówię ci, że to była karna kanapka. Jeszcze w CR zielony pokój był wyłączną rezydencją Nutrii, z jej łóżkiem, jej wygodnym fotelem, jej kwieciem w wazonie i jej bałaganem. Tymczasem w Imieninach pokój ów nie zawiera w sobie żadnych rzeczy Nutrii, jej łóżko zostaje zastąpione ową straszliwą kanapką, a meble wiklinowe wraz z kolorowymi poduszkami rozpływają się w niebycie. Rodzinka zarekwirowała to wszystko Natalii za karę,!
    • lezbimbella_veganella Re: Zbędne rekwizyty. 10.04.23, 23:39
      kocynder napisała:
      > Nie chodzi mi stricte o przedmioty.
      > Znalazłyście w książkach inne przykłady "zbędnych rekwizytów"?

      Stricte przedmiot namacalny a zbędny i nieprawdopodobny też się znajdzie i to niejeden.

      Nr 1 - Fletnia Pana Borejdziada, dopisana apokryficznie ni stąd ni zowąd raz jeden i nigdy przedtem ani potem nie wspominana. Równie prawdopodobna muzykalność u gnuśnego Ignaca, co internowanie 2 lata w stanie wojennym za "redagowanie gazetek o sztuce"

      Nr 2 - kiejdańska cukiernica. Zajumana zapewne jakimś Radziwiłłom, bo oni się tam magnacili, kiejdanili i tam królowi szwedzkiemu całą Litwę oddali podczas wiadomego Potopu.
      Wiem, że MM na fali kresomanii oraz uwielbienia dla barwnych filmów lat 90ych usiłowała w ten sposób przypisać Borejom szlachectwo nie tylko pretensjonalne ale i dosłowne plus utracone kresowe majątki, ale oczywiście wyszło jej jak pięść wbita w nos wychodzi nosem.
      Boreyko to owszem była nawet jedna prawdziwa szlachta, ale ukraińska i na Ukrainie siedząca, a ich herb rodowy to khę, khę, hinduski znak szczęścia. Taka cukiernica ze swachą skradziona z Litwy podczas 2WŚ to byłaby tylko po hitlerowcach tamtejszych. A bezetów rozpoznawało się po łatwych do przemytu podczas wojennej zawieruchy sygnetach, nie po garach czy bibelotach..
      • bupu Re: Zbędne rekwizyty. 11.04.23, 08:17
        lezbimbella_veganella napisała:

        > kocynder napisała:
        > > Nie chodzi mi stricte o przedmioty.
        > > Znalazłyście w książkach inne przykłady "zbędnych rekwizytów"?
        >
        > Stricte przedmiot namacalny a zbędny i nieprawdopodobny też się znajdzie i to n
        > iejeden.
        >
        > Nr 1 - Fletnia Pana Borejdziada, dopisana apokryficznie ni stąd ni zowąd raz je
        > den i nigdy przedtem ani potem nie wspominana.

        Fletnia zaliczyła drugi występ na weselu Józwy, na którym kawałkiem wysapanym na fletni Ignac powitał przyjechanych z kościoła gości. Do Rumiankowa się prawdopodobnie teleportował, bo z kościoła wszak ruszył w kilometrowym orszaku wlokącym się za powozką.


        > u gnuśnego Ignaca, co internowanie 2 lata w stanie wojennym za "redagowanie ga
        > zetek o sztuce"

        Nie wiem za co wsadzili Ignaca, wiem jednak że nikt rozumny nie dopuściłby tego roztargnionego idioty do jakiejkolwiek konspiracji. Równie dobrze można by wszak wykrzykiwać konspiracyjne tajemnice przez megafon na mieście.
        • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 13.04.23, 18:57
          Mamy napisane otwartym tekstem, że wsadzili go za redagowanie "podziemnych" gazetek kulturalnych. Cokolwiek by to miało być, bo co prawda z autopsji nie pamiętam ale naprędce skonsultowałam z rodzicami, którzy i owszem, tzw "bibułę" zarówno kolportowali jak i czytywali i NIE BYŁO czegoś takiego! Ok, mogły być wzmianki o wydarzeniach kulturalnych, nielegalnych koncertach itp, ale ogólnie nie temu "bibuła" służyła!
          Natomiast mam taką wizję:
          Ignacy Borejko kompletnie nie rozumiał co się dzieje. Jak pozornie małe wydarzenie może wywołać taką lawinę? Wszystko zaczęło się tamtego poranka... Gdy przyszedł do pracy na jego biurku leżała karteczka. Fatalnej jakości papier zadrukowany maczkiem. Uważnie przeczytał tekst, nawet dwa razy. Z satysfakcją znalazł błąd - w trzecim wersie, w jednym zdaniu dwukrotnie powtórzono zwrot "zdarzenie wstrząsnęło". Dopiero za trzecim razem zrozumiał co czyta. No, jeśli to prawda... Zamyślony podreptał ze swoim ulubionym kubkiem (żółtym z namalowanym misiem) zrobić sobie kawę. Arkusik zabrał ze sobą. W kuchence kręcił się Jeglicki, dość słabo znany Ignacemu facet, niedawno dołączył do zespoły bibliotekarzy, ktoś mówił głupio, że partyjny, "z nadania", ale to nie możliwe, bo świetnie znał "Myśli" Platona.
          - Pan zobaczy co znalazłem, pani Jeglicki! - Ignacy podsunął koledze druczek - Wie pan, jeśli to prawdziwe informacje, to... - A już następnego dnia był aresztowany, chociaż kompletnie nie rozumiał kto, o co i dlaczego go oskarża. [... sceny przesłuchań itd ...] Ignacy wszedł do już znanego sobie pokoju. Za prostym biurkiem siedział nieznany mu dotąd około trzydziestoletni mężczyzna o zmęczonych oczach. Na widok wchodzącego wstał. To zdecydowanie spodobało się Ignacemu, było przejawem szacunku i kindersztuby, które bardzo lubił by wobec niego stosowano.
          - Dzień dobry, pani Borejko. - Ton tez był inny niż dotychczas słyszane. Ten młody człowiek mówił spokojnym, niskim głosem, nie szczekał, nie rzucał poleceń. Po prostu mówił. - Wie pan, mamy tu z panem problem. - blady uśmiech na chwilę rozjaśnił jego szare oczy. - Ja tam uważam, ze pan niczemu nie zawinił, w końcu "Innocentia tacite semper clamat praesidium". - Ignacy zadrżał słysząc swoją uwielbianą łacinę w jego ustach - mówiący prawidłowo rozłożył wszystkie akcenty a na dodatek miał przepiękną linię melodyczną. Zaprosił Ignacego, by ten usiadł na krześle naprzeciw niego, zadzwonił, poprosił by przyniesiono herbatę, koniecznie z cytryną. I biszkopty. Podczas przemiłej rozmowy Ignacy dowiedział się, że ów młody człowiek chciał być filologiem klasycznym, zdawał nawet na uniwersytet, ale zabrakło mu punktów, a potem zachorowała jego matka i marzenia musiał odłożyć, na rzecz prozy życia, a kiedy matka zmarła było już za późno... Jednak nie przestał kochać łaciny. Po około godzinnej pogawędce Andrzej (bo takie imię nosił ów oficer) powiedział życzliwie, że nie ma powodów, by dłużej przetrzymywać Ignacego. - Proszę tylko, by pan mi podpisał, że odbyliśmy taką rozmowę, o tu, na dole tej strony... - Ignacy złożył swój zamaszysty podpis i jego młodszy kolega odprowadził go do drzwi budynku.
          Ignacy wrócił do domu, och, jakie to było święto! Gabrysia ze łzami w kasztanowych oczach, Ida piszcząca cienko kozim głosem, Nutria nieśmiało zerkająca zza grzywki i Patrycja jak mały, słodki Budda... I Mila, stęskniona, kochająca...
          Tymczasem w budynku, który Ignacy opuścił "Andrzej" (w rzeczywistości miał całkiem inaczej na imię, jego oboje rodzice żyli i mięli się dobrze) rozmawiał ze swoim przełożonym
          - Nie ma najmniejszego problemu, to idiota. Podpisałby wszystko z wyrokiem śmierci na siebie i swoich bliskich włącznie, nie czytając. Oczywiście podpisał zobowiązanie do współpracy. Wydobywanie z niego informacji to prościzna, tylko podejrzewam, że on może mało wiedzieć. Nasi przeciwnicy nie są chyba aż takimi durniami, żeby dopuszczać tego głąba do jakiejkolwiek tajemnicy? Z tym, ze jednak sądzę iż rozsądniej będzie nie zastraszać tego bęcwała, a po dobroci. Myślę, że zdobyłem jego zaufanie i bez zastanowienia wyklepie mi wszystko o wszystkich pracownikach biblioteki, i ważne i nie ważne. Kto zrobił manko, czyja żona się z kim zdrzemnęła... A jak te informacje wykorzystać, to już nie jego sprawa. - Młody mężczyzna uśmiechnął się drapieżnie.
          • lezbimbella_veganella Re: Zbędne rekwizyty. 13.04.23, 19:24
            kocynder napisała:
            > Mamy napisane otwartym tekstem, że wsadzili go za redagowanie "podziemnych" gaz
            > etek kulturalnych
            z rodzicami, którzy i owszem, tzw "bibułę" zarówno kolportowali jak i czytywali i NIE BYŁO czegoś takiego! Ok, mogły być wzmianki o wydarzeniach kulturalnych, nielegalnych koncertach itp, ale ogólnie nie t
            > emu "bibuła" służyła!

            Dokładnie tak. Bibuła była wyłącznie albo przede wszystkim polityczna i przeciw ustrojowi. Kultura zaś o dziwo miała się stosunkowo podczas stanu, pomijając brak wypłat i inflację - to teatry i aktorzy i inne artysty BOJKOTOWAŁY swobodnie stan wojenny przez nieodgrywanie spektakli - ale też tylko na początku, a potem wróciły do normy. To nie były pacyfikowane strzałami stocznie, fabryki ani kopalnie.
            MM po prostu tak nie znosi polityki, że wymyśliła w Pulpecji tę bibułę o Sztuce Wyższej, za którą rozkojarzony bibliotekarz z Alzheimerem siedział całe 2 lata w OwR

            > Natomiast mam taką wizję:
            > Ignacy Borejko kompletnie nie rozumiał co się dzieje. Jak pozornie małe wydarze
            > nie może wywołać taką lawinę? Wszystko zaczęło się tamtego poranka...

            Fantastyczne! Biję brawo! Ale jako TW nie siedziałby przecież 2 lata w mamrze, dłużej niż nawet pewien elektryk z wąsami jak matematyk (którego to wypuszczono z internowania już w 1982). On by innych do tego mamra doprowadzał - tylko że w Bibliotece Raczyńskich raczej mało było działaczy opozycji.
            Jest jeszcze jeden szkopuł - przed i po OwR Ignac jest przedstawiany jako kompletny autystyk, kompletnie oderwany od rzeczywistości i praktycznie niepełnosprawny. Jest też napisany o pokolenie za młody. Taki dziadzio zdziadziały, który na przykład w ogóle nie rozumie, po co córce buty na ślub.
            • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 13.04.23, 19:53
              Zaraz tam TW. Zwykły OZI. ;) A mamy info, że kiblował dwa kalendarze?
              "Ignac jest przedstawiany jako kompletny autystyk, kompletnie oderwany od rzeczywistości i praktycznie niepełnosprawny". Toteż "Andrzej" powątpiewa, by Ignacio mógł coś ważnego wiedzieć. Ale informacje "koleżeńskie" mógł mieć. Nawet nie wiedząc, że one mogą coś tam znaczyć. Takie... Z prywatnych kręgów. Oczywiście osobie takiej jak Ignac nie przyszłoby do łba, iż np informacja, że żona szefa sypia z jego zastępcą może być "środkiem nacisku" na nią, na wspomnianego zastępcę albo i na samego szefa... Że czyjaś siostrzenica zwiała na zachód. A takie informacje Ignacy mógł mieć. Takie towarzyskie ploteczki, łózkowo - drobiazgowe...
              • sanfran_84 Re: Zbędne rekwizyty. 14.04.23, 09:53
                kocynder napisała:

                Ale informacje "koleżeńskie" mógł mieć. Nawet nie
                > wiedząc, że one mogą coś tam znaczyć. Takie... Z prywatnych kręgów. Oczywiście
                > osobie takiej jak Ignac nie przyszłoby do łba, iż np informacja, że żona szefa
                > sypia z jego zastępcą może być "środkiem nacisku" na nią, na wspomnianego zastę
                > pcę albo i na samego szefa... Że czyjaś siostrzenica zwiała na zachód. A takie
                > informacje Ignacy mógł mieć. Takie towarzyskie ploteczki, łózkowo - drobiazgowe
                > ...

                Raczej nie. Chyba, że by mu się je łaciną wygłaszało, a i to bardziej skupiałby się na akcentowaniu bezokoliczników, niż na treści. Mimo wszystkich jego wad, trudno go sobie wyobrazić jako łowcę plotek z gumowym uchem.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 14.04.23, 10:51
                  sanfran_84 napisał:
                  >Raczej nie. Chyba, że by mu się je
                  >łaciną wygłaszało, a i to bardziej
                  >skupiałby się na akcentowaniu
                  >bezokoliczników, niż na treści. Mimo
                  >wszystkich jego wad, trudno go
                  >sobie wyobrazić jako łowcę plotek z
                  >gumowym uchem.

                  Kto go tam wie, Ignacjo ma dużo sekretów - gdy wszyscy patrzą, widowiskowo spada z drabiny, ale gdy nikt nie widzi, potrafi zabić drzwi balkonowe nie robiąc krzywdy ani sobie ani otoczeniu. Może nie tylko w tej kategorii udaje ofermę dla wygody.
                • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 14.04.23, 20:16
                  Nie łowcę. Ale właśnie dlatego, że on jest dość... Specyficzny, to ludzie (w sensie inni pracownicy, znajomi) nie traktują go jak pełnosprawnego umysłowo (nie wiem czy nie bez racji). I w związku z tym przy nim nie kryją pewnych spraw, których przy kimś innym by nie ujawnili. Raczej chodziło mi o coś takiego:
                  Ignacio mówi "Andrzejowi": "Ta nowa sekretarka Zosia, to jest mądra dziewczyna bo zna Platona. Nawet ostatnio on sam (Ignacio znaczy) widział Zofię w motelu "Pod Sosnami" z dyrektorem Ąckim. Siedzieli w restauracji i omawiali aspekty wegetarianizmu w "Uczcie". Potem Ignacio musiał iść, a oni kontynuowali rozmowę w pokoju! Wspaniała młoda kobieta z otwartym umysłem!". Ignac nie zajarzył (i nie ma opcji, żeby zajarzył!) że młodziutka sekretareczka (blond włosy, błękitne oczy, biust H) ma Platona bardzo dokładnie w nosie, a w dyrektorze Ąckim interesują ją całkiem inne walory niż jego znajomość sofistów. Ba, zapewne i nie jego walory fizyczne (by nie rzec: fizjologiczne), a głównie możliwości ekonomiczne... Do Ignaca taka informacja w ogóle nie dotrze, ale "Andrzej" słysząc o wypadzie sekretarki z dyrektorem "Pod Sosny" już sobie wyszuka więcej potrzebnych elementów.
                  Jak mówię - nie chodzi ani o to, że Ignacy by się zeszmacił i świadomie donosił! Onienienie! On by nigdy! On TYLKO pogada z tym uroczym młodym człowiekiem. I o niczym ważnym! No bo co może być niewłaściwego w rozmowie o Platonie?
                  • ako17 Re: Zbędne rekwizyty. 14.04.23, 22:19
                    kocynder napisała:


                    >
                    > Jak mówię - nie chodzi ani o to, że Ignacy by się zeszmacił i świadomie donosił
                    > ! Onienienie! On by nigdy! On TYLKO pogada z tym uroczym młodym człowiekiem. I
                    > o niczym ważnym! No bo co może być niewłaściwego w rozmowie o Platonie?
                    >

                    Oczywiście, że tak :)
                  • sanfran_84 Re: Zbędne rekwizyty. 15.04.23, 12:31
                    kocynder napisała:

                    Potem Ignacio musiał iść, a oni kontynuowali rozmowę w
                    > pokoju! Wspaniała młoda kobieta z otwartym umysłem!". Ignac nie zajarzył (i nie
                    > ma opcji, żeby zajarzył!) że młodziutka sekretareczka (blond włosy, błękitne o
                    > czy, biust H) ma Platona bardzo dokładnie w nosie, a w dyrektorze Ąckim interes
                    > ują ją całkiem inne walory niż jego znajomość sofistów. Ba, zapewne i nie jego
                    > walory fizyczne (by nie rzec: fizjologiczne), a głównie możliwości ekonomiczne.
                    > .. Do Ignaca taka informacja w ogóle nie dotrze, ale "Andrzej" słysząc o wypadz
                    > ie sekretarki z dyrektorem "Pod Sosny" już sobie wyszuka więcej potrzebnych ele
                    > mentów.
                    > Jak mówię - nie chodzi ani o to, że Ignacy by się zeszmacił i świadomie donosił
                    > ! Onienienie! On by nigdy! On TYLKO pogada z tym uroczym młodym człowiekiem. I
                    > o niczym ważnym! No bo co może być niewłaściwego w rozmowie o Platonie?

                    Hahaha :) jeśli miałoby się to tak odbywać, to faktycznie jest to całkiem prawdopodobne :D
              • lezbimbella_veganella Re: Zbędne rekwizyty. 14.04.23, 23:32
                kocynder napisała:
                > Zaraz tam TW. Zwykły OZI. ;) A mamy info, że kiblował dwa kalendarze?

                No dobra, półtorej roku prawie, ale i tak bardzo dziwnie długo.
                Internowania masowe były w grudniu-styczniu 1981 czyli na samym początku StanuW.
                Internowano przede wszystkim wszelkich Aktywnych Działaczy i Działaczki wiadomego związku zawodowego, oraz KORu chyba też, a nawet polityków partyjnych, w tym też samego Gierka (w ramach zemsty za kryzys gospodarczy zapewne.) To beztroskie, gierkowskie zadłużenie PRLu na ciężkie miliony dularów w zachodnich bankach - które to banki zażądały zaraz spłacania - spowodowało kompletny krach gospodarczy, inflację i rosnące ceny żywności itd. Z gigantycznym minusem w budżecie państwowym władze nie miały pieniędzy nawet na wypłaty w zakładach całej Polski ani nie byli w stanie płacić rolnikom za zboże i zbiory. Przez co strajki w 1980, wiadomy związek zawodowy z postulatem "żądamy chleba!" itd. Na to partyjniacy, zastraszani również przez Wielkiego Brata, postanowili dzielnie, miło i z grzywką brutalnie stłamsić buntujących się i strajkujących obywateli i tak nastąpił cudności stan wojenny. Na stan odpowiedzią było jeszcze więcej strajków, na co odpowiedzią rządu krwawe pacyfikacje strajkujących w kopalniach np. no i internowanie. Internowano albo szykanowano wszelkich osobników, którzy strajkowali, działali w związku zawodowym, roznosili prawdziwą bibułę itp. Wprowadzono godzinę milicyjną, wszędzie pojawiło się wojsko, czołgi dla postrachu, wyłączono telefony w kraju aż do marca 1982 i nie wolno było obywatelom podróżować między miastami bez przepustki. Wielu z tych internowanych działaczy i działaczek skazano na wiele lat więzienia "za szkodzenie ustrojowi".
                W drugiej połowie roku 1982 stan nieco zelżał, zaczęto puszczać internowanych do domu. Wypuszczono z internowania nawet elektryka z wąsem (był już zbyt medialny na Zachodzie) bodajże w listopadzie 1982 a w grudniu 1982 stan wojenny został "zawieszony" - nadal trwał, ale już nie tak srogi - i w czerwcu 1983 stan został całkiem zakończony. A w listopadzie 1983 elektryk dostał Nobla pokojowego i posłał po jego odebranie Dankę z synem, bo bał się, że gdy wyjedzie, to mu partia nie pozwoli wrócić już do kraju.

                I tutaj mamy Ignaca, który z niewiadomych powodów internowany i więziony chyba od tego 1981, przez cały 1982 i przez całą akcję OwR od stycznia do marca 1983. ZA CO? I PO CO? Musiałby zaciukać osobiście jakiegoś szychę partyjnego czy wojskowego, żeby tyle siedzieć.

                > Oczywiście
                > osobie takiej jak Ignac nie przyszłoby do łba, iż np informacja, że żona szefa
                > sypia z jego zastępcą może być "środkiem nacisku" na nią, na wspomnianego zastę
                > pcę albo i na samego szefa...

                Litości. Biblioteka Raczyńskich to biblioteka i muzeum książek polskich i niemieckich z pruskiego zaboru oraz 3 dawno zmarłych pisarzy polskich (Sienkiewicz, Iłła i ktoś jeszcze).
                Dlaczego ubeków podczas stanu wojennego miałoby obchodzić, z kim sypia zastępca kustosza muzealnego albo bibliotekarka?
                BRacz to nie był żaden zakład pełen tysięcy niebezpiecznych, strajkujących robotników, jak Zakłady Cegielskiego, ani nie była to dzisiejsza kapitalistyczna korporacja z mnóstwem jakiś dyrektorów i hierarchów babilońskich.
                Wpływ polityczny czy zagrażający ustrojowi albo sprzeciwiający się stanowi wojennemu w BR? - żaden.

                >Że czyjaś siostrzenica zwiała na zachód.

                Litości, przecież zięc samego Ignaca też zwiał na Zachód. Zwiewanie z kraju zwłaszcza aktywistów opozycji akurat było mile widzane przez partię rządzącą, bo pozbywali się w ten sposób kłopotu z głowy - tylko nie wpuszczali ich potem, jeśli usiłowali wrócić.

                >> A takie > informacje Ignacy mógł mieć. Takie towarzyskie ploteczki, łózkowo - drobiazgowe

                Takie trywialne towarzysko-łóżkowe plotki nie interesowały ubeków. Stan wojenny to nie była telenowela na temat, kto się z kim przespał w bibliotece muzealnej. Jak ubeki chcieli wywrzeć nacisk, to sami zakładali podsłuchy, sami łapali delikwenta, internowali, torturowali i wymuszali lojalki. To były zbiry strzelające do robotników za sam sprzeciw wobec stanu albo za sam strajk.
                Plotki łóżkowe to były używane dopiero parę lat później, w odrażającej Akcji Hiacynt i nie była to typowa akcja.

                No i nadal nie wyjaśniasz Kocyndrze, dlaczego i za co taki TW Ignac tępy ale lojalny z gumowym uchem miałby być internowany i trzymany w areszcie aż do Wielkanocy 1983?
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 15.04.23, 00:09
                  lezbimbella_veganella napisała:
                  >I tutaj mamy Ignaca, który z
                  >niewiadomych powodów
                  >internowany i więziony chyba od
                  >tego 1981, przez cały 1982 i przez
                  >całą akcję OwR od stycznia do
                  >marca 1983. ZA CO? I PO CO?
                  >Musiałby zaciukać osobiście
                  >jakiegoś szychę partyjnego czy
                  >wojskowego, żeby tyle siedzieć.

                  A byłoby możliwe, żeby ktoś Ignaca wrobił w coś grubszego?
                  A na przesłuchaniach, itd., barwna ignacowa osobowość została odebrana jako celowe rżnięcie głupa (bo nikt nie przypuszczał, że serio można być takim pomyleńcem)?

                  >Litości, przecież zięc samego
                  >Ignaca też zwiał na Zachód.
                  >Zwiewanie z kraju zwłaszcza
                  >aktywistów opozycji akurat było
                  >mile widzane przez partię rządzącą,
                  >bo pozbywali się w ten sposób
                  >kłopotu z głowy - tylko nie
                  >wpuszczali ich potem, jeśli usiłowali
                  >wrócić.

                  Czyli Pyziak był aktywistą opozycji...
                  Ha! I kto jest teraz bardzodzielny, Gabuś? Zygzygzyg! (prześmiewczy gest krojenia palcem o palec)
                • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 15.04.23, 08:06
                  Wyluzuj, Lezbimbella. Ja napisałam ŻARTOBLIWĄ scenkę, kpiącą z dopisanej po leciech Ignaców przeszłości walecznej, a ty się ciskasz o realua. Realia są dokładnie takie jak u MM. :) Serio po prostu nie wierzę, że Ignacy się angażował w cokolwiek. Żeby się w coś zaangażować trzeba być "jakimś", określonym, a nie taką kluchą, co to spacerek na etacik, poczytać Arystotelesa, ale sam z siebie nic. Nie wierzę i nic co MM nie napisała mnie nie przekonało. Natomiast i owszem, stoi napisane, że Jęgnac siedział za "podziemne" gazetki kulturalne. Których nie było.
                • ako17 Re: Zbędne rekwizyty. 15.04.23, 23:42
                  lezbimbella_veganella napisała:

                  > kocynder napisała:

                  >
                  > >> A takie > informacje Ignacy mógł mieć. Takie towarzyskie plotecz
                  > ki, łózkowo - drobiazgowe
                  >
                  > Takie trywialne towarzysko-łóżkowe plotki nie interesowały ubeków. Stan wojenny
                  > to nie była telenowela na temat, kto się z kim przespał w bibliotece muzealnej
                  > . Jak ubeki chcieli wywrzeć nacisk, to sami zakładali podsłuchy, sami łapali de
                  > likwenta, internowali, torturowali i wymuszali lojalki. To były zbiry strzelają
                  > ce do robotników za sam sprzeciw wobec stanu albo za sam strajk.
                  > Plotki łóżkowe to były używane dopiero parę lat później, w odrażającej Akcji Hi
                  > acynt i nie była to typowa akcja.

                  Nie traktuj tego tak dosłownie! Kocynder ślicznie opisała mechanizm, w jaki dałby się wkręcić Ignacy, żeby zupełnie niechcący donosić na współpracowników. Może i UB nie całkiem dosłownie, tu i teraz, interesowało czy dyr. X zdradzał żonę z gońcówną, ale mogło im się to potencjalnie przydać w przyszłości, żeby przekonać dyra X, żeby im większe sekrety zdradzał.
                  >
                  > No i nadal nie wyjaśniasz Kocyndrze, dlaczego i za co taki TW Ignac tępy ale lo
                  > jalny z gumowym uchem miałby być internowany i trzymany w areszcie aż do Wielka
                  > nocy 1983?

                  No, to już naprawdę, Kocynder nie musi tak literalnie. W dziele drukowanym też nie było zadowalającego wyjaśnienia.
                  Może go zamkli dla niepoznaki, żeby współpracownicy nie odgadli, że to on donosi? Jemu to by w sumie było zarówno gdzie siedzi, byle by mu książki dali czytać. Na łonie rodziny przecież też się nie udzielał za mocno.

                  A ile on tam w sumie siedział, ten Ignacy?
                • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 17.05.23, 20:56
                  O! Teraz mi przyszło do głowy. Znaczy nie teraz, tylko z godzinę temu przy myciu naczyń, ale pierw skończyłam zmywanie i nim odkopalam wątek...
                  Scena pierwsza zostaje. Ignacio znajduje pozostawioną na jego biurku bibułę, leci do Jeglickiego (czy jak mu tam dałam). Idzie w odsiadkę. Kilka scen przesłuchań, coraz bardziej irracjonalnych. A potem... Na czas dłuższy władza po prostu o głąbie zapomniała. Cicho siedział, smarkał coś po łacinie, co nikomu nie wadziło, to i go nie ruszali, coby zachować resztki zdrowego rozsądku. A po tych blisko dwóch latach ktoś się w papierach doszukał, że bęcwal siedzi i co teraz?! No to mu podstawili "Andrzeja" i dalej według mojej rozpiski. Może być? ;)
                • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 18.05.23, 13:55
                  lezbimbella_veganella napisała:

                  > kocynder napisała:
                  > > Zaraz tam TW. Zwykły OZI. ;) A mamy info, że kiblował dwa kalendarze?
                  >
                  > No dobra, półtorej roku prawie, ale i tak bardzo dziwnie długo.
                  > Internowania masowe były w grudniu-styczniu 1981 czyli na samym początku StanuW
                  [...]

                  Oj, Lezbi, ty normalnie nie łapiesz niuansu. Po prostu groźny był. Lew wielkopolski i przyległych krain. Gdyby go zostawili luzem, to takie by im Birbante Rocca załatwił w bibliotece, że do dzisiaj by lizali rany.
    • pi.asia Re: Zbędne rekwizyty. 12.04.23, 19:57
      kocynder napisała:


      > Znalazłyście w książkach inne przykłady "zbędnych rekwizytów"?

      Narty, na których Natalia namiętnie ujeżdżała. Tak namiętnie, że chciała się wbić młodożeńcom do towarzystwa. Choć nie jestem pewna, czy gdzieś nie pojawiają się te narty w zatłoczonym przedpokoju, wraz z rowerami Pyzy i Tygryska.

      Kalendarz Róży, otrzymany od Grzegorza i gęsto zapisany datami i godzinami zajęć, spotkań itd. Jakie spotkania Pyza tam zapisywała? Te dwie "randki" w tygodniu, jakie łaskawie przeznaczył dla niej Fryc?

      Zielony pas karate Belli Robrojkówny.
      • lezbimbella_veganella Re: Zbędne rekwizyty. 12.04.23, 22:45
        pi.asia napisała:

        > Narty, na których Natalia namiętnie ujeżdżała. Tak namiętnie, że chciała się wb
        > ić młodożeńcom do towarzystwa. Choć nie jestem pewna, czy gdzieś nie pojawiają
        > się te narty w zatłoczonym przedpokoju, wraz z rowerami Pyzy i Tygryska.

        W rzeczy samej. A do tego, już po zimie Pulpecjowej narty przepadają w niebycie, bo Nutria już w tym samym tomie, już na Wielkanoc przerzuca się z nart na żeglarstwo (które okazuje się oczywiście mężologią dla Tuńka Tuńczykowego)

        > Kalendarz Róży, otrzymany od Grzegorza i gęsto zapisany datami i godzinami zaję
        > ć, spotkań itd. Jakie spotkania Pyza tam zapisywała? Te dwie "randki" w tygodni
        > u, jakie łaskawie przeznaczył dla niej Fryc?

        To kalendarz Gaby powinien taki być, skoro niby pracuje na UŁAMie... no i dlatego właśnie praca Gaby nie istnieje. Niewidzialny kalendarz to i Niewidzialny uniwersytet.

        > Zielony pas karate Belli Robrojkówny.

        Na pewno się karate przydało do rozłupywania jabłek kantem dłoni! A, nie, pardąsik, to multitalent multitool Baltona był.
        • ako17 Re: Zbędne rekwizyty. 13.04.23, 13:08
          Wszystkie olimpiady, kółka zainteresowań i inne jakieś tam osiągnięcia Elki.
      • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 15.04.23, 08:08
        pi.asia napisała:

        [...]
        > Zielony pas karate Belli Robrojkówny.


        Tak, to było irytujące. Sam mam taki :-)
        • pi.asia Re: Zbędne rekwizyty. 15.04.23, 16:00
          julian_arden napisał:

          > pi.asia napisała:
          >
          > [...]
          > > Zielony pas karate Belli Robrojkówny.
          >
          >
          > Tak, to było irytujące. Sam mam taki :-)

          Możesz się więc przebrac za Bellę!

          • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 15.04.23, 23:27
            pi.asia napisała:

            [...]
            > > > Zielony pas karate Belli Robrojkówny.
            > >
            > >
            > > Tak, to było irytujące. Sam mam taki :-)
            >
            > Możesz się więc przebrac za Bellę!


            Nie da rady: jakbym dodał sobie te blond warkoczyki, to by wyszedł Obeliks, a nie żadna Bella.
            • bupu Re: Zbędne rekwizyty. 15.04.23, 23:53
              julian_arden napisał:

              > pi.asia napisała:
              >
              > [...]
              > > > > Zielony pas karate Belli Robrojkówny.
              > > >
              > > >
              > > > Tak, to było irytujące. Sam mam taki :-)
              > >
              > > Możesz się więc przebrac za Bellę!
              >
              >
              > Nie da rady: jakbym dodał sobie te blond warkoczyki, to by wyszedł Obeliks, a n
              > ie żadna Bella.


              O'Belliks!
            • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 15.04.23, 23:58
              Też zacnie. Zaopatrzysz się w pieska i wszyscy będą musieli zgadywać czy to Idefiks czy Pusia Dąbek-Nowackich...
    • lezbimbella_veganella Re: Zbędne rekwizyty. 13.04.23, 17:59
      Komputer ATARI Idusi lekarusi, obecny w Nolejce :D
      Czy może mi kto dobry wyjaśnić, co studentka medycyny, a następnie lekarka robiła na Atari w latach 80ych?
      Pykała w słynną grę Star Raiders i inne gierki jak Mule czy Dandy, pisała jakieś teksty w wordprocesorach, czy prowadziła księgowość bankową w pierwszym ekscelu VisiCalc???
      Na czarnym ekraniku cyfry zielone jak oczy Idulca, może hasała po Matrixie i ścigała króliczka???
      • bupu Re: Zbędne rekwizyty. 13.04.23, 19:44
        lezbimbella_veganella napisała:

        > Komputer ATARI Idusi lekarusi, obecny w Nolejce :D
        > Czy może mi kto dobry wyjaśnić, co studentka medycyny, a następnie lekarka robi
        > ła na Atari w latach 80ych?
        > Pykała w słynną grę Star Raiders i inne gierki jak Mule czy Dandy, pisała jakie
        > ś teksty w wordprocesorach, czy prowadziła księgowość bankową w pierwszym eksce
        > lu VisiCalc???
        > Na czarnym ekraniku cyfry zielone jak oczy Idulca, może hasała po Matrixie i śc
        > igała króliczka???

        Hakowała matrixa, żeby zrobić swój doktorat instant. Przypominam, ona w Pulpecji była już doktorem nauk medycznych. Nie lek. med, tylko doktorem nauk, już ze zrobioną specką. Mając lat niecałe 29. A przypomnę też złośliwie, iż studia magisterskie, czyli te, po których zostaje się lekmedem, trwają (i trwały naonczas) lat 6. Studia doktoranckie to następne cztery lata, plus jeszcze staż i specka, bez zhakowania matriksa niemozliwe do upchnięcia w latach dziewięciu.
        • kooreczka Re: Zbędne rekwizyty. 13.04.23, 20:21
          Specjalizację robi się pracując, zawsze można było ją łączyć z doktoratem. Tylko studia 6 lat, potem staż i dopiero doktorat/specjalizacja- zrobienie przed 30 jest bardzo trudne i wymaga sporo chodów.

          Podejrzewam że dla MM lekarz bez doktoratu to jakiś idiota, podejście z którym sama spotykam się bardzo często. Nie chwaląc się mam dobre opinie "na mieście", duże umiejętności i jednocześnie wstręt do robienia doktratu ponieważ
          a) to ściema
          b)Nijak nie przekłada się na umiejętności- moi udoktrowieni znajomi to po części słabi klinicyści, nie umieją robić zabiegów i badań, nie mają połowy moich umiejętności, ale mają "publikacje" i tytuł
          c) szefowie klinik skrzywdzili mnie bardzo- poza mobbingiem ukradli dwie moje prace pod którymi podpisali swoich protegowanych, ukradli mi bazę danych, którą sama pracowicie wklepywałam. Dopisywanie do prac krewnych i znajomych królika jest na porządku dziennym i jeśli jesteś profesorskim pociotkiem to jesteś jako student dopisywany do prac, których nie widziałeś na oczy.

          I pacjenci mają zonk- z jednej strony na jednej wizycie załatwiam to co musieliby rozłożyć na trzy, z drugiej bez dr.n.med. a a prędzej podpalę uczelnię niż wrócę.

          Ciekawe co musiała zrobić Idusia, że tak szybko poszła jej ścieżka kariery? Znajomości nijakich nie ma.
          ---
          Komputery w ochronie zdrowia zasadniczo służą do przechowywania danych i odpalania oprogramowania które... przechowuje dane i czasem coś policzy.
          Sama nie wiem czym Ida miałaby się zajmować- może tworzeniem takowych, gromadzących dane do prac naukowych? Może po prostu drukowała w czasach, kiedy standardowo jeszcze pisało się na maszynie przez kalkę?
          • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 15.04.23, 23:30
            kooreczka napisał:

            > Nie chwaląc się mam dobre opinie "na mieście",
            > duże umiejętności i jednocześnie wstręt do robienia doktratu ponieważ
            > a) to ściema
            > b)Nijak nie przekłada się na umiejętności- moi udoktrowieni znajomi to po częśc
            > i słabi klinicyści, nie umieją robić zabiegów i badań, nie mają połowy moich um
            > iejętności, ale mają "publikacje" i tytuł
            > c) szefowie klinik skrzywdzili mnie bardzo- poza mobbingiem ukradli dwie moje p
            > race pod którymi podpisali swoich protegowanych, ukradli mi bazę danych, którą
            > sama pracowicie wklepywałam. Dopisywanie do prac krewnych i znajomych królika j
            > est na porządku dziennym i jeśli jesteś profesorskim pociotkiem to jesteś jako
            > student dopisywany do prac, których nie widziałeś na oczy.
            [...]

            Jako praktykujący naukowiec mogę powiedzieć, że o stosunkach panujących w w naukach medycznych również słyszałem wiele złego.
      • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 18.05.23, 14:17
        lezbimbella_veganella napisała:

        > Komputer ATARI Idusi lekarusi, obecny w Nolejce :D
        > Czy może mi kto dobry wyjaśnić, co studentka medycyny, a następnie lekarka robi
        > ła na Atari w latach 80ych?
        > Pykała w słynną grę Star Raiders i inne gierki jak Mule czy Dandy, pisała jakie
        > ś teksty w wordprocesorach, czy prowadziła księgowość bankową w pierwszym eksce
        > lu VisiCalc???
        > Na czarnym ekraniku cyfry zielone jak oczy Idulca, może hasała po Matrixie i śc
        > igała króliczka???
        >
        >
        W latach 80. ataryna to był dość poważny sprzęt. Kumpel, który poszedł na informatykę w roku 1982, jeszcze nieduże parę lat później w prezencie ślubnym dostał ZX Spectrum 2, z którego bardzo się ucieszył.
    • sanfran_84 Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 10:39
      pi.asia w sąsiednim wątku przypomniała o nowej rodzinie Pyziaka: to dopiero jest zbędny rekwizyt. Poza patrzeniem przez Laurę na zdjęcie u ciotki, z faktu posiadania przez Janusza gdzieś jakiejś rodziny nie wynika absolutnie nic, okrągłe zero. Nawet tłumacząc się z CKNUKowatości Janusz tę informację pomija, a przecież mógłby Gabrieli wytłumaczyć coś w stylu "próbowałem nawet ułożyć sobie życie z inną kobietą, poślubiłem ją, mieliśmy dwóch synów, lecz ja czułem, że ich także nie kocham, więc zdecydowałem się na rozwód". Wiem, jak to brzmi, ale całe wyznanie CKNUKa jest koślawe, a to zdanie sprawiłoby, że ta rodzina byłaby po coś.
      • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 11:14
        sanfran_84 napisała:
        >pi.asia w sąsiednim wątku przypomniała o
        >nowej rodzinie Pyziaka: to dopiero jest zbędny
        >rekwizyt. Poza patrzeniem przez Laurę na
        >zdjęcie u ciotki, z faktu posiadania przez
        >Janusza gdzieś jakiejś rodziny nie wynika
        >absolutnie nic, okrągłe zero.

        Mało tego, nawet to zobaczenie jej przez Laurę było po nic! A przecież to byłby doskonały pretekst by zniechęciła się do poszukiwań - pomyślenie, że ojciec znalazł już sobie nową, w domyśle lepszą rodzinę, a ją olał.

        A tak zniechęciła się właściwie bez powodu. Bo co, bo ciotka niemiła? Ale przecież ta sama ciotka jednocześnie nie ukrywała przed Laurą gdzie jest teraz jej ojciec! Normalnie jej powiedziała jak jest. To gdyby Laura zapytała ją o konkrety, też pewnie by jej powiedziała.
        • sanfran_84 Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 11:36
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          > Mało tego, nawet to zobaczenie jej przez Laurę było po nic! A przecież to byłby
          > doskonały pretekst by zniechęciła się do poszukiwań - pomyślenie, że ojciec zn
          > alazł już sobie nową, w domyśle lepszą rodzinę, a ją olał.

          No właśnie. Można podsumować: przyjechała, zobaczyła, nic z tego nie wynikło. A żal do idealizowanego ojca za założenie nowej rodziny mógł być dobrym pretekstem do zaniechania poszukiwań.

          > A tak zniechęciła się właściwie bez powodu. Bo co, bo ciotka niemiła? Ale przec
          > ież ta sama ciotka jednocześnie nie ukrywała przed Laurą gdzie jest teraz jej o
          > jciec! Normalnie jej powiedziała jak jest. To gdyby Laura zapytała ją o konkret
          > y, też pewnie by jej powiedziała.

          Akcja z Toruniem jest jedną z najmniej przeze mnie zrozumiałych (i to nie Laury tu nie rozumiem), a jej rozwiązanie jest jeszcze bardziej nie trzyma się kupy. Czasem mam wrażenie, że chodziło w tym tylko o to, żeby Robroj pokazał, jaki z niego bohater i żeby Natalia miała pretekst do ścigania go furgonetką. No i jeszcze żeby Gabriela mogła pocierpieć, a Mila mogła ponarzekać na szkołę, która nie robi kółek teatralnych, reszta to takie tam tło.

          Rodzina ze zdjęcia robi za podwójny zbędny rekwizyt: ani nie ma żadnego wpływu na akcję książki, w której występuje, ani nie ma żadnego wpływu na późniejsze życie CKNUKa.
        • bupu Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 13:29
          tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

          >

          > Mało tego, nawet to zobaczenie jej przez Laurę było po nic! A przecież to byłby
          > doskonały pretekst by zniechęciła się do poszukiwań - pomyślenie, że ojciec zn
          > alazł już sobie nową, w domyśle lepszą rodzinę, a ją olał.
          >
          > A tak zniechęciła się właściwie bez powodu. Bo co, bo ciotka niemiła?

          To elementarne, drogą Watson. Podła CKNUKAlma zakwestionowała wszechogarniającą ślachetność, prawość i świętość Gabonoga. Dlatego Larwa ją znielubiła od ręki. I się zniechęciła.
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 13:34
            bupu napisała:
            >To elementarne, drogą Watson. Podła
            >CKNUKAlma zakwestionowała
            >wszechogarniającą ślachetność,
            >prawość i świętość Gabonoga. Dlatego
            >Larwa ją znielubiła od ręki. I się
            >zniechęciła.

            Mimo, że sama od początku książki widzi błędy rzeczonej matki i do tej pory nie miała problemu z różnorakimi formami kwestionowania jej świętości.

            W ogóle i w tym konkretnym tomie i w większości tomów cyklu dominuje przekonanie, że osoba matki to monolit, nigdy nie popełnia błędów, zawsze jest dobra z automatu, nieważne co zrobi i każdy, kto uważa inaczej jest nienormalny. Chyba nie muszę tłumaczyć jakie to toksyczne i robi młodzieży wodę z mózgu?
            • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 15:46
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

              > bupu napisała:
              > >To elementarne, drogą Watson. Podła
              > >CKNUKAlma zakwestionowała
              > >wszechogarniającą ślachetność,
              > >prawość i świętość Gabonoga. Dlatego
              > >Larwa ją znielubiła od ręki. I się
              > >zniechęciła.
              >
              > Mimo, że sama od początku książki widzi błędy rzeczonej matki i do tej pory nie
              > miała problemu z różnorakimi formami kwestionowania jej świętości.
              >
              > W ogóle i w tym konkretnym tomie i w większości tomów cyklu dominuje przekonani
              > e, że osoba matki to monolit, nigdy nie popełnia błędów, zawsze jest dobra z au
              > tomatu, nieważne co zrobi i każdy, kto uważa inaczej jest nienormalny. Chyba ni
              > e muszę tłumaczyć jakie to toksyczne i robi młodzieży wodę z mózgu?


              Nie, to ja akurat rozumiem. Laura jednak lojalność rodzinną posiada, ma też silne poczucie własności, delikatnym kwiatuszkiem również nie jest. Odwinęła się odruchowo, półobca grubaska w cynglach nie będzie wjeżdżać na jej matkę. Od wjeżdżania na matkę jest najwyżej osobiście Laura, to jej podwórko i żadnej okularnicy do tego nie potrzebuje. To wydaje mi się dosyć naturalną reakcją.
              • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 09:36
                julian_arden napisał:
                >Nie, to ja akurat rozumiem. Laura
                >jednak lojalność rodzinną posiada,
                >ma też silne poczucie własności,
                >delikatnym kwiatuszkiem również
                >nie jest. Odwinęła się odruchowo,
                >półobca grubaska w cynglach nie
                >będzie wjeżdżać na jej matkę. Od
                >wjeżdżania na matkę jest najwyżej
                >osobiście Laura, to jej podwórko i
                >żadnej okularnicy do tego nie
                >potrzebuje. To wydaje mi się dosyć
                >naturalną reakcją.

                Naturalną reakcją tak, ale żeby ta reakcja doprowadziła do tego, że Laura nagle postanowi zaprzestać poszukiwań ojca? To serio aż tak mocno by na nią zadziałało, że zrezygnowałaby ze swojego celu, tak ważnego dla niej i stwierdziła, że wie już wszystko co powinna (czyli co)?
                • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 18:09
                  tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                  [...]
                  > Naturalną reakcją tak, ale żeby ta reakcja doprowadziła do tego, że Laura nagle
                  > postanowi zaprzestać poszukiwań ojca? To serio aż tak mocno by na nią zadziała
                  > ło, że zrezygnowałaby ze swojego celu, tak ważnego dla niej i stwierdziła, że w
                  > ie już wszystko co powinna (czyli co)?


                  No, ciotka bardzo jasno wyłożyła Laurze, gdzie ona sobie może włożyć poszukiwania ojca. Zasadniczo może sobie nimi wyłożyć klatkę dla papug. To co dziecko, odrzucone bardzo brutalnie przez osobę, o której zaczynała wcześniej mieć miłe romantyczne wyobrażenia, miało jeszcze zrobić?
                  • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 18:45
                    julian_arden napisał:
                    >No, ciotka bardzo jasno wyłożyła
                    >Laurze, gdzie ona sobie może
                    >włożyć poszukiwania ojca.
                    >Zasadniczo może sobie nimi
                    >wyłożyć klatkę dla papug. To co
                    >dziecko, odrzucone bardzo brutalnie
                    >przez osobę, o której zaczynała
                    >wcześniej mieć miłe romantyczne
                    >wyobrażenia, miało jeszcze zrobić?

                    Właśnie zajrzałam do książki i widzę, że Alma wprost jej odmówiła podania adresu. W tej sytuacji faktycznie już nic nie może zrobić, włamać się później do mieszkania w poszukiwaniu adresu już nie miała kiedy ani jak. Może gdyby miała więcej czasu, dałoby się jeszcze coś wymyślić.

                    Bo gdy jest u Oleńki w dalszym ciągu powtarza, że chce znaleźć ojca, więc nie jest jeszcze całkiem zniechęcona. Po okłamaniu Myszki na temat rodziny robi jej się trochę wstyd i gdy Robwąs wkracza, zgadza się z nim jechać (btw, Oleńka przypomina przerażające rzeczy, które Laura mówiła o swojej rodzinie, Laura na to ją parafrazuje, że dom to dom i ma się jednak pewne obowiązki wobec rodziny, a Oleńka radośnie wzruszona i mówi dziewczynie, że jest bardzo dzielna - noż ku...!). Potem Dziadoj w aucie z uporem maniak wpędza ją w poczucie winy. Ona próbuje się bronić, tłumaczy się czemu uciekła, mówi przez łzy czego się dowiedziała. A on ją tylko lży, właściwie nią manipuluje, żeby się ukorzyła przed swoją świętą mamusią
      • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 11:58
        sanfran_84 napisał(a):

        > pi.asia w sąsiednim wątku przypomniała o nowej rodzinie Pyziaka: to dopiero jes
        > t zbędny rekwizyt. Poza patrzeniem przez Laurę na zdjęcie u ciotki, z faktu pos
        > iadania przez Janusza gdzieś jakiejś rodziny nie wynika absolutnie nic, okrągłe
        > zero. Nawet tłumacząc się z CKNUKowatości Janusz tę informację pomija, a przec
        > ież mógłby Gabrieli wytłumaczyć coś w stylu "próbowałem nawet ułożyć sobie życi
        > e z inną kobietą, poślubiłem ją, mieliśmy dwóch synów, lecz ja czułem, że ich t
        > akże nie kocham, więc zdecydowałem się na rozwód". Wiem, jak to brzmi, ale całe
        > wyznanie CKNUKa jest koślawe, a to zdanie sprawiłoby, że ta rodzina byłaby po
        > coś.


        Tak, nowa rodzina, która potem znikła bezwonnie, jakby okazała się nieudanym wątkiem, niepasującym do późniejszych pomysłów fabularnych.
        • sanfran_84 Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 13:47
          julian_arden napisał:


          > Tak, nowa rodzina, która potem znikła bezwonnie, jakby okazała się nieudanym wą
          > tkiem, niepasującym do późniejszych pomysłów fabularnych.

          Albo może po prostu była wskazówką dla tych czytelniczek, które się domagały wyjaśnień, co z Pyziakiem: patrzcie, zostawił święta Gabrielę wraz z przychówkiem i okolicami, a zamiast tego sobie życie układa z inną babą i jeszcze dzieci narobił, a na zdjęciu nie ma żadnych teściów i sióstr, i ich rodzin! Fubrawiec i fuja jeden!
          • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 13:59
            sanfran_84 napisała:
            >Albo może po prostu była wskazówką
            >dla tych czytelniczek, które się
            >domagały wyjaśnień, co z Pyziakiem:
            >patrzcie, zostawił święta Gabrielę wraz
            >z przychówkiem i okolicami, a zamiast
            >tego sobie życie układa z inną babą i
            >jeszcze dzieci narobił, a na zdjęciu nie
            >ma żadnych teściów i sióstr, i ich
            >rodzin! Fubrawiec i fuja jeden!

            Na zdjęciu właśnie byli ludzie, którzy mogli być teściami:
            Obok niego stała jakaś młoda blondynka w szortach, z dwójką dzieci, wszyscy uśmiechnięci i opaleni. Jeszcze dalej, za nimi – para w dżinsach. Jacyś starsi państwo. Chyba to wszystko towarzysze podróży, bo mają plecaki i trampki
            • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 15:41
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

              > sanfran_84 napisała:
              > >Albo może po prostu była wskazówką
              > >dla tych czytelniczek, które się
              > >domagały wyjaśnień, co z Pyziakiem:
              > >patrzcie, zostawił święta Gabrielę wraz
              > >z przychówkiem i okolicami, a zamiast
              > >tego sobie życie układa z inną babą i
              > >jeszcze dzieci narobił, a na zdjęciu nie
              > >ma żadnych teściów i sióstr, i ich
              > >rodzin! Fubrawiec i fuja jeden!
              >
              > Na zdjęciu właśnie byli ludzie, którzy mogli być teściami:
              > Obok niego stała jakaś młoda blondynka w szortach, z dwójką dzieci, wszyscy
              > uśmiechnięci i opaleni. Jeszcze dalej, za nimi – para w dżinsach. Jacyś starsi
              > państwo. Chyba to wszystko towarzysze podróży, bo mają plecaki i trampki

              >

              No i też nie wiadomo, co dawniej a co kiedy: czy Pyziak założył tę opaloną rodzinę z kupą dzieci na antypodach, a potem zaczął kraść w Niemczech, czy w Niemczech, a potem zaczął kraść, czy kradł w trakcie, czy po wyjściu z pyerdla zakładał i robił blondynce te dwa karaluszki? Jakoś to wszystko niespójne, no i co, potem rzucił nowe dzieci i przyjechał uczestniczyć w życiu dzieci starych? Najbardziej prawdopodobny przebieg wypadków, to że Janusz najpierw wśród aborygenów zarabiał na tę toyotę piękną aż strach, potem wrócił na produkcję Tygrysa, zamiast kupić samochód kasę chyba przekazał Radzie Zjednoczonych Borejków, i już znowu goły ruszył jakże niesłusznie zarabiać w Alzacji czy innej Lotaryngii, i potem na miejscu znalazł sobie innych teściów, zalężył blondynkę (dwa razy!) i pojechał na wakacje do Peru czy na Majorkę (z których zdjęcie). Następnie stał się CKNUKiem i jako taki zaczął kraść samochody, zaczynając od znajomych teściów, co wyszło na jaw, został zatrzymany przez Geheimestatspolizei i zapudłowany. Nowa rodzina się go wyrzekła, roboty nie miał i w efekcie po wyjściu z germańskiej niewoli dostał mieszkanie socjalne gdzieś w Berlinie powiedzmy oraz zapomogę, i jako taki bankrut życiowy z workami pod oczami stawił się grzecznie na Roosevelta. Z uprzejmą informacją skierowaną do Ignacego, że znane są mu perypetie Gabrieli.
              Ale to naciągane, jezusicku...
              • mircja Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 22:09
                julian_arden napisał:


                > No i też nie wiadomo, co dawniej a co kiedy: czy Pyziak założył tę opaloną rodz
                > inę z kupą dzieci na antypodach, a potem zaczął kraść w Niemczech, czy w Niemcz
                > ech, a potem zaczął kraść, czy kradł w trakcie, czy po wyjściu z pyerdla zakład
                > ał i robił blondynce te dwa karaluszki?


                Ja ciągle nie mogę pozbyć się wrażenia, że Pyziak mógł związać się z kobietą z przychówkiem, podobnie jak wcześniej zrobił to Eugeniusz Jedwabiński. Ale oczywiście MM powinna była wyjaśnić tę kwestię - czy to jego własne, czy też nie, i co się z nimi potem stało. A może sama tego nie rozstrzygnęła, kiedy opisywała zdjęcie nowej rodziny Pyziaka.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 22:31
                  mircja napisała:
                  >Ja ciągle nie mogę pozbyć się
                  >wrażenia, że Pyziak mógł związać
                  >się z kobietą z przychówkiem,
                  >podobnie jak wcześniej zrobił to
                  >Eugeniusz Jedwabiński. Ale
                  >oczywiście MM powinna była
                  >wyjaśnić tę kwestię - czy to jego
                  >własne, czy też nie, i co się z nimi
                  >potem stało. A może sama tego nie
                  >rozstrzygnęła, kiedy opisywała
                  >zdjęcie nowej rodziny Pyziaka.

                  Ej, to by w sumie wyjaśniało dlaczego ta rodzina potem się już nie pojawia - bo nie jest tak "w pełni" rodziną Janusza, bo on był tam tylko z doskoku, tak jak Grzyborz u Borejków. W sensie podejrzewam taki zamysł u autorki (jeśli te dzieci rzeczywiście są z pierwszego związku Pyziakowej) - wielokrotnie pokazała, że według niej ojczym/macocha nie ma żadnych obowiązków wobec pasierbów, więc czemu miałaby nie powtórzyć tego wzorca i w tej rodzinie?
            • sanfran_84 Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 09:30
              tajna_kryjowka_pyziaka napisała:


              > Na zdjęciu właśnie byli ludzie, którzy mogli być teściami:

              Aaaaaaaa, z tego wszystkiego zapomniałam o tle zdjęcia, chyba to laurowe określenie "towarzysze podróży" za bardzo wbiło mi się w mózg, bo pamiętałam tylko postaci, które mogą być żoną/dziećmi (przybranymi lub rodzonymi) Pyziaka.
              Ale w takim razie ta reszta w tle to nie dość, że również dostąpiła bycia podwójnym zbędnym rekwizytem, to w rzeczywistości mogła być faktycznymi towarzyszami podróży, jeśli to zdjęcie z jakiejś zbiorowej wycieczki :) Bo skoro Pyziak był otoczony taką fajniastą rodzinką, że się jedzie na wyprawę wspólnie z teściami i wszyscy są podczas tej wyprawy uśmiechnięci i się dobrze czują, to jego wyznanie CKNUKa bez słówka komentarza o tym, co z tą rodzinką, się nie klei. Chociaż z drugiej strony, to czytelnik wie, że Laura widziała zdjęcie, nie Janusz. Może doszedł on do wniosku, że to się nie wydało i chciał Gabrieli oszczędzić rewelacji o drugich rodzinach, zwłaszcza gdy zobaczył, jak ta się wysypała na jego widok w McD, jak ogólnie była nerwowa i płaczliwa (gdzież ta Gabriela, którą znał z młodości, która w sytuacji kryzysowej z suknią ogarnęłaby towarzystwo w trzy minuty?), jak mało mówiła i generalnie - jak bardzo widać było, że w dalszym ciągu cierpi katusze na wspomnienia o ich związku. Dostał udaru, pomyślał, że życie jest zbyt krótkie, żeby płakać przez 30 lat nad czymś, co dawno minęło, wymyślił historię o CKNUKu, a potem wrócił do swojej uśmiechniętej rodziny w trampkach.
              • piotr7777 Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 16:57
                W tramkach to akurat nie, bo to zima była.
                Ale - w McDusi rodziny Janusz aczej nie ma, bo ze szpitala odbiera go była żona. Jakoś trudno mi uwierzyć, że hipotetyczna pani Pyziak nr 2 nie przjeęłąby się tym, że mąż nie wrócił ze ślubu córki a potem miałaby gdzieś fakt, że jest w szpitalu.
                • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 17:18
                  piotr7777 napisał:
                  >W tramkach to akurat nie, bo to zima
                  >była.
                  >Ale - w McDusi rodziny Janusz aczej
                  >nie ma, bo ze szpitala odbiera go
                  >była żona. Jakoś trudno mi
                  >uwierzyć, że hipotetyczna pani
                  >Pyziak nr 2 nie przjeęłąby się tym, że
                  >mąż nie wrócił ze ślubu córki a
                  >potem miałaby gdzieś fakt, że jest w
                  >szpitalu.

                  Właśnie. A nawet jeśli Pyziakowa 2.0 byłaby po rozwodzie, to ich wspólne dzieci by zauważyły, że ojciec nie wrócił z wyjazdu i zadzwoniły czy coś?

                  Tu jest tyle niejasności, że równie dobrze można założyć, że kobieta ze zdjęcia nawet nie była żoną Pyziaka, a jedynie "tymczasową" dziewczyną, dzieci są jej eksa, a starsi państwo to przypadkowi członkowie zorganizowanej wycieczki.
                  • sanfran_84 Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 18:29
                    tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                    > Tu jest tyle niejasności, że równie dobrze można założyć, że kobieta ze zdjęcia
                    > nawet nie była żoną Pyziaka, a jedynie "tymczasową" dziewczyną, dzieci są jej
                    > eksa, a starsi państwo to przypadkowi członkowie zorganizowanej wycieczki.
                    >

                    Albo wszyscy byli "towarzyszami podróży", którzy będąc z Pyziakiem na jednej wycieczce akurat weszli razem z nim w kadr jakiegoś fotografa, więc się ładnie ustawili do zdjęcia i pouśmiechali. A że Alma nie miała innego zdjęcia brata, to sobie to powiesiła na lodówce i zapomniała odciąć niepotrzebną resztę.
                    To wytłumaczenie najbardziej pasuje do kwestii pt. "Dalsze losy Pyziaka a jego potencjalna druga rodzina".
                • sanfran_84 Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 18:37
                  piotr7777 napisał:

                  > W tramkach to akurat nie, bo to zima była.
                  > Ale - w McDusi rodziny Janusz aczej nie ma, bo ze szpitala odbiera go była żona
                  > . Jakoś trudno mi uwierzyć, że hipotetyczna pani Pyziak nr 2 nie przjeęłąby się
                  > tym, że mąż nie wrócił ze ślubu córki a potem miałaby gdzieś fakt, że jest w s
                  > zpitalu.

                  tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

                  > Właśnie. A nawet jeśli Pyziakowa 2.0 byłaby po rozwodzie, to ich wspólne dzieci
                  > by zauważyły, że ojciec nie wrócił z wyjazdu i zadzwoniły czy coś?

                  Jakby mieszkała w Berlinie (a to tam wraca Pyziak. Albo gdzieś po drodze relacji Poznań - Berlin), to wiadomość o chorobie męża mogła do niej jeszcze nie dotrzeć. Mąż nieprzytomny, Gabriela z wiadomych przyczyn dzwonić do niej nie mogła, w klinice, czy gdzie go tam trzymali, myśleli, że Gabriela i IGS są z nim, więc nie szukali innych kontaktów do zawiadomienia, a i tak szybko go wypuścili, więc po problemie z dzwonieniem do najbliższych. Poza tym, przypominam, że Pyziak wracał pociągiem w kierunku niemieckim, gdy trwało wesele Laury (w sylwestra), więc pani Pyziak 2.0 mogła myśleć, że mąż się z córką w końcu dogadał i jest na weselu. Kilkudniowe milczenie męża/partnera mogła skwitować tym, że spędza on czas z córką w ważnych chwilach, więc ona nie chce przeszkadzać - wróci to porozmawiają.
                  Wiem, że Pyziak mógł być tylko zaproszony na ślub, ale nie musiał. Laura mogła zaprosić go i na ślub i na sylwestrowe wesele, a potem dwa razy mieć pretensje, że przyszedł.
                  • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 18:44
                    Właściwie... Jak to tam czasowo było? Ale konkretnie, ktoś wie? Którego Janusz przyjechał z KitchenAidem, którego miał ten udar, którego wyszedł ze szpitala i którego odjechał racząc gwiazdę Jeżyc CKNUKiem? Chronologii nie pamiętam a nie wrócę za skarby Sezamu...
                    Bo może to wyjaśnienie jest logiczne?
                    • piotr7777 Re: Zbędne rekwizyty. 20.04.23, 18:16
                      To chyba ów KitchenAid jest zednym rekwizytem, bo nikt go nie używa. Ani Laura z Adamem, ani Mila ani Patrycja.
                      • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 20.04.23, 19:03
                        piotr7777 napisał:

                        > To chyba ów KitchenAid jest zednym rekwizytem, bo nikt go nie używa. Ani Laura
                        > z Adamem, ani Mila ani Patrycja.

                        Bo to symbol :-)
      • panna_asienka Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 16:09
        Wiele z was mówi że nowa rodzina Pyziaka miałaby zniechęcić Laurę do dalszych poszukiwań. Ja to widzę inaczej. Dawna Laura jaką znamy pewnie by chciała grzebać jeszcze bardziej. Nawet jeśli nie z ciekawości to po prostu po to by ojcu wszystko wygarnąć ( I wyszłoby to o wiele naturalniej niż te wyrzuty w Makabrusi). Bardzo by mnie ciekawiły relacje Laury z macochą i przyrodnim rodzeństwem od strony ojca. Podeszłaby do nich wrogo i z zazdrością? A może okazaliby jej na tyle ciepła by chciałaby już z nimi zostać? Przekonałaby się że może ojciec nie jest taki idealny jak jej w wyobraźni, ale tym bardziej nie jest tak straszny jak malują go Borejki. Mogłaby też ujrzeć bardziej obiektywnie toksyczność swojej rodzicielki i reszty stada B.

        Widziałabym to po prostu jako dalszą część TiR jeśli tylko autorka nie uparłaby się by akcja jej nowszych powieści toczyła się przez parę dni. Gdyby akcja była rozłożona na przykład na pół roku, to po powrocie do domu od ciotki Laura mogłaby rozsądniej i na spokojnie planować spotkanie z ojcem. Tylko czy Gaba znów nie zalałaby się łzami?

        I smuci mnie to jak została napisana Alma. A przecież można byłoby napisać ją jako zdystansowaną do Laury m(bo przecież nikt nie każe jej automatycznie pałać miłością do nowo poznanej bratanicy.) ale pomocną i wyrozumiałą. Jednak niestety powstała karykatura.
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 17:48
          panna_asienka napisała:
          >Wiele z was mówi że nowa rodzina Pyziaka
          >miałaby zniechęcić Laurę do dalszych
          >poszukiwań. Ja to widzę inaczej. Dawna
          >Laura jaką znamy pewnie by chciała
          >grzebać jeszcze bardziej. Nawet jeśli nie z
          >ciekawości to po prostu po to by ojcu
          >wszystko wygarnąć ( I wyszłoby to o wiele
          >naturalniej niż te wyrzuty w Makabrusi).
          >Bardzo by mnie ciekawiły relacje Laury z
          >macochą i przyrodnim rodzeństwem od
          >strony ojca. Podeszłaby do nich wrogo i z
          >zazdrością? A może okazaliby jej na tyle
          >ciepła by chciałaby już z nimi zostać?
          >Przekonałaby się że może ojciec nie jest
          >taki idealny jak jej w wyobraźni, ale tym
          >bardziej nie jest tak straszny jak malują go
          >Borejki. Mogłaby też ujrzeć bardziej
          >obiektywnie toksyczność swojej rodzicielki
          >i reszty stada B.

          Ja nie mówię, że to zniechęcenie to jedyna słuszna wersja czy najbardziej prawdopodobna, mam na myśli, że to najbardziej by pasowało do narracji i MM mogłaby tak napisać, żeby być bardziej wiarygodną w tym tragicznym antypyziaczym moralitecie.

          Natomiast to, co ty opisałaś podoba mi się dużo bardziej i gdyby MM była zdolna się przemóc i coś takiego napisać, przeczytałabym to co najmniej pięćset razy z rzędu. A jeszcze jakby Laura postanowiła zostać z ojcem (prawnie pewnie średnio możliwe w tamtych czasach, ale chrzanić) i Gaba dostałaby nauczkę... Miodzio!
          Sama piszę właśnie bardzo podobny fanfik, ale nie potrafię przewidzieć kiedy wyjdzie, bo mam jeszcze pięć innych na głowie, a wszystkie długie i rozbudowane.

          A co w tej opowieści zrobiłabyś z Pyzą?
          • panna_asienka Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 18:40
            tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

            > Natomiast to, co ty opisałaś podoba mi się dużo bardziej i gdyby MM była zdolna
            > się przemóc i coś takiego napisać, przeczytałabym to co najmniej pięćset razy
            > z rzędu. A jeszcze jakby Laura postanowiła zostać z ojcem (prawnie pewnie średn
            > io możliwe w tamtych czasach, ale chrzanić) i Gaba dostałaby nauczkę... Miodzio
            > !
            > Sama piszę właśnie bardzo podobny fanfik, ale nie potrafię przewidzieć kiedy wy
            > jdzie, bo mam jeszcze pięć innych na głowie, a wszystkie długie i rozbudowane.
            >
            > A co w tej opowieści zrobiłabyś z Pyzą?
            >

            Właśnie o Pyzie zapomniałam na śmierć! Ale znając ją pewnie wzięłaby stronę Gabona, przynajmniej na początku. Potem stopniowo z nieufnością mogłaby poznawać nową rodzinę. Polubiłaby ich może nie tak jak Laura, ale jednak. Wszystko w sekrecie przed matką. Gabie opowiadałaby co ta chciałaby usłyszeć.
            • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 18:54
              panna_asienka napisała:
              >Właśnie o Pyzie zapomniałam na
              >śmierć! Ale znając ją pewnie
              >wzięłaby stronę Gabona,
              >przynajmniej na początku. Potem
              >stopniowo z nieufnością mogłaby
              >poznawać nową rodzinę. Polubiłaby
              >ich może nie tak jak Laura, ale
              >jednak. Wszystko w sekrecie przed
              >matką. Gabie opowiadałaby co ta
              >chciałaby usłyszeć.

              O ileż to uniwersum byłoby lepsze, gdyby Pyza się wyemancypowała...

              Myślę, że dużo zależy od tego w jakim wieku Pyza odnowiłaby kontakty z Pyziakiem, dobrze by było dla niej, gdyby to się stało jakoś wcześniej, zanim IQ i osobowość jej przyklapły.
              Bo jeśli stałoby się to np. w czasach I lub TiR, to kursującą między dwoma domami Rurzę rozdzierałoby poczucie winy wobec Borejków (którzy na pewno antagonizowaliby ją względem ojca i generalnie utrudniali kontakt) i mogłaby nawet rezygnować ze spotkań, żeby przykrości mamuni nie robić.
              Dobrze byłoby takiej Pyzie zrobić przerwę od Borejków i na jakiś czas zostawić tylko Pyziakiem i jego ewentualną rodziną, np. na wakacje.
        • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 18:04
          "Wiele z was mówi że nowa rodzina Pyziaka miałaby zniechęcić Laurę do [...] ujrzeć bardziej obiektywnie toksyczność swojej rodzicielki i reszty stada B.".
          Owszem, mogłoby. Ale te zdjęcia SĄ zbędnym rekwizytem - bo z nich NIC nie wynika. Ani tym większa zaciętość Laury w poszukiwaniach, ani jej odpuszczenie poszukiwań... Nic. Nie ma ani słóweczka, że Laura odnalazłszy nową żonę ojca wykrzyczała jej, że skoro jej ojciec jest CKNUKiem i nie umiał kochać Gabbini (ŚJBGCP*) to jej tez nie kocha i ją zostawi z dwójką maleńkich dzieciomtek, bo pójdzie kraść samochody w alzackim Berlinie. Albo coś w tym rodzaju. Albo że ich odszukała i okazało się, że... Albo, ze właśnie widząc, że CKNUK jest szczęśliwy nie z Gabbinią (ŚJBGCP) się małolata zaperzyła, że nie to nie, bez łaski! Dowolna reakcja byłaby ok. Aby BYŁA.
          * ŚJBGCP = Święta Jeżycka Betonowa Grzywka Centrum Poznania.
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 21:16
      Tak se myślę, my tu o rekwizytach zbędnych naszym zdaniem, a co z rekwizytami zbędnymi zdaniem autorki?

      Zbędnymi rekwizytami dla MM są z pewnością borejcze pasierbice - pozbyła się ich z rodziny najszybciej jak mogła. I okej, rozumiem, że dorosłe dziewczyny idą na swoje, ale skoro zostały wżenione w odautorsko ciepłą i kochającą rodzinę Borejków, którą odautorsko same uwielbiają(!), to chyba wypadałoby, żeby były traktowane jako jej część?
      A tak zostały leniwie wypchnięte poza kadr. Wydane za mąż (podejrzanie młodo, jak na ich pokolenie), powyprowadzane jak najdalej i wykreślone z pamięci własnym ojcom i ich żonom.

      To już pewnie moja nadinterpretacja, ale odnoszę wrażenie, że Elkę i Belkę tak szybko wykopano z fabuły również po to, żeby "odciążyć" Gabę i Nutrię, żeby nie musiały być macochami i udzielać się stricte poza łonem rodziny pochodzenia.
      • panna_asienka Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 21:29
        Bardzo mnie ciekawią potencjalne relacje Belli i Natalii. Według mnie Nutria nie pasuje mi do roli matki, natomiast do roli macochy wyrośniętej panienki pasuje już o wiele lepiej. Mogłaby z taką pogadać o literaturze, szkole, wyjść na przysłowiowe ciastko. Natalia mogłaby naprawdę szczerze taką pasierbicę polubić, doradzać jeśli byłoby trzeba, aczkolwiek nie byłoby w tym matczynej troski, bardziej taka siostrzana, albo przyjacielska. Tylko czy Belli pasowałaby taka relacja? i czy ogólnie twardo stąpająca po ziemi Rojkówna szukałaby kontaktu z poetyczną macochą?
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 21:38
          W CR widać, że Bella Nutrię lubi i szanuje, nawet trochę podziwia (za tę poetyczność, czego osobiście nie rozumiem - w jaki sposób to czyni ją lepszą?).

          Ale była taka scena, gdzie to Bella musiała Natalią się zaopiekować. Sama w sobie nie była jakaś toksyczna czy coś, ale kontekście tego, że sama Natalia myślała o Belli w kategorii opiekuna (takiej raczej dorosłej), to było to dla mnie dość niezręczne w odbiorze.
          Więc ze wsparciem dla pasierbicy, dawanym z pozycji dorosłej osoby z większym doświadczeniem, może być różnie.
      • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 21:42
        Masz trochę racji, ale... Za pozbywaniem się pasierbic z zasięgu akcji stoi (moim zdaniem) głównie lenistwo autorki. Nie chce jej się "rozkminiać" relacji ani między "wżenioną" drugą połówką, ani między przyrodnim/przybranym rodzeństwem. I nawet jeśli osoba jest na miejscu - to wspomnianych relacji po prostu nie ma - co najwyraźniej widać na przykładzie Gabbini i jej pseudorodziny. Jakie relacje ma Grzendron z Elką? Jakie relacje ma Grzendron z Różą? Jakie relacje ma Grzendron z Laurą? Jakie relacje ma Grzendron z IGS? Jakie relacje ma Gaba z Elką? Jakie relacje ma Gaba z Różą? Jakie relacje ma Gaba z Laurą? Jakie relacje ma Gaba z IGS? Jakie są wzajemne relacje Elki, Róży, Laury i IGS? Ale nie "Och, Elka kocha Gabunię nad żywot własny i plecie androny, że ojcu nie daruje jeśli ją skrzywdzi", a realnie? Ile i jakich scen możemy się doszukać, w których te relacje by nam POKAZANO? W końcu, jakby nie patrzeć Gaba jest główną postacią cyklu i całość kręci się w okół jej osi... Ja jakoś nie pamiętam... W sumie ani jednej takiej sceny. I, podkreślę, moim zdaniem to efekt tego, że autorka nie jest głupia i WIE doskonale, że takie relacje nie mogą być prosto - cukierkowe bo będą niewiarygodne. A równocześnie jest za leniwa, żeby jej się chciało "rozdłubywać to nożyczkami do manicure", woli ciachnąć tasakiem "Elka wyjechała do Japonii", "Bellę szlag trafił w Łodzi" czy coś, niż pisać coś, co przerasta przymiotniki "miła", "dzielna" i "betonowa"...
        • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 22:03
          kocynder napisała:
          >(...) Ale nie "Och, Elka kocha Gabunię nad
          >żywot własny i plecie androny, że ojcu nie
          >daruje jeśli ją skrzywdzi", a realnie? Ile i
          >jakich scen możemy się doszukać, w
          >których te relacje by nam POKAZANO? (...)

          No właśnie, niby mamy myśli i wypowiedzi Elki... ale moim zdaniem one nie mają nic wspólnego z jej faktyczną relacją z Gabą.

          Uważam, że taka postawa wynika z mocno odczuwanego przez Elę braku matki i w efekcie lokowania potrzeb "matkowych" w pierwszej lepszej dorosłej babie, która jest wobec niej miła i ciepła.
          Jest taka scena w N, gdzie Elka wpatruje się z nabożną czcią w Gabinię pakującą prezenty - zachwyca się w myślach, jaka ona silna, mocna, zamaszysta (wgl, niby o czym świadczy taka cecha?), aż zastyga w bezruchu i nie jest w stanie stamtąd odejść. I jeszcze zazdrości Pyziakównom.
          Z tej sceny aż wyziera rozpaczliwe wołanie o matczyną miłość, spragniona jej Elka automatycznie łączy ją z osobą Gaby. Widzę to, bo sama tak mam z sympatycznymi facetami, którzy wiekowo mogliby być moimi ojcami.

          A w praktyce, jak napisałaś, nie widać by Gaba później weszła w jakąś głębszą relację z pasierbicą (btw, z tego względu ich rozmowa w N traci na znaczeniu, bo zaczyna wyglądać jak takie jednorazowe wsparcie, którego Gabetonu mógł udzielić w sumie każdemu). Właściwie nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że Elka sama odcięła się od ojca i macochy, bo z czasem uświadomiła sobie, że wcale nie zyskała tej upragnionej matki, tylko obcą typiarę, dla której nie jest nikim ważnym.
          (Żeby było jasne, nie mówię, że Gaba ma obowiązek zastępować Elce matkę. Opisuję tu wyłącznie perspektywę Elki, która ewidentnie tego pragnęła i zderzenie tych marzeń z realem)
          • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 18.04.23, 22:40
            O. Też pamiętam tą scenę z pakowaniem prezentów. I tak, moim zdaniem (podobnie jak twoim) Elka zazdrości Pyziakównom nie tylko bossskiej Gabryelli, co w ogóle posiadania MATKI. Tak, Elka jest zaopiekowana zapewne lepiej niż Pyziakówny. Ma dziadka i stryjecznego dziadka, którym na serio (a nie tylko deklaratywnie) na niej zależy i którzy serio o nią dbają. Ale jednak ta relacja nie zastąpi relacji rodzicielskiej, a Elka de facto nie ma żadnego z rodziców. Matka jej wzięła i umarła, a ojciec jaki jest każdy widzi - tak jakby go nie było wcale. I, przynajmniej moim zdaniem, w tej scenie Elkę niemal fizycznie boli, że są rodzice, którzy nawet jako samotni rodzice są dla swoich dzieci, bo ona tego nie zna. Tylko... Ta scena mogłaby być wstępem do budowania fajnej relacji między Gabą a Elką. Nawet nie koniecznie macierzyńsko - dziecięcej, bo wszak Elżbieta jest już niemal dorosłą pannicą, ale... Takiej przyjacielsko - opiekuńczej. No, nie wiem jak to opisać. Takiej, żeby Elka mogła zarówno pogadać z Gabą o tym, że mięli iść do kina, ale Tomkowi wypadło zlecenie i musiał..., o tym, że ta głupia profesorka od geografii każe jej (czyli Elce) wkuwać dzienny, miesięczny i roczny poziom wydobycia uranu w jakichś kopalniach na Zadupiu Dolnym, ale ma w zadku, że nikt z klasy owego Zadupia nie potrafi znaleźć na mapie, o tym, że fajny film widziała, ale i przytulić się kiedy chce jej się płakać, kiedy okazało się, że to zlecenie Tomek ma wykonać z koleżanką Asią itd.
            A otrzymujemy co? Puste deklaracje, zerowy kontakt... Jeśli dodamy do tego równie zerowy kontakt zarówno Grzegorza z całą czwórką dzieci (Elka, Róża, Laura, Ignacy Grzegorz), zerowy kontakt Gaby z tąże czwórką i zerowe kontakty między tymiż dziećmi - otrzymujemy coś, z czego ja się nie dziwię, ze Elka zwiała nie troszcząc się zbytni o kierunek...
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 12:21
      Jeszcze Marek Pałys, gdyby nie był całkowicie zbędny, to by tyle nie spał.
      Jest nawet bardziej zbędny niż Grzegorz - ten to przynajmniej ma jakieś życie wewnętrzne i jest w swojej kalarepowatości na tyle wyrazisty, że można coś o nim powiedzieć i jakoś się doń ustosunkować. A Pałys co, czy on w ogóle ma jakieś cechy osobowości?

      I Ulej, na co on komu potrzebny? Rzygać każdy potrafi (nieskromnie przyznam, że jestem w tym dobra, zwłaszcza w wyperfumowanych samochodach i autokarach bez klimatyzacji). Chyba, że jest jakiś moment, w którym Kaziutek robi coś pożytecznego dla fabuły, a ja go przegapiłam.
      • modrogrzbiecik Re: Zbędne rekwizyty. 19.04.23, 16:54
        tajna_kryjowka_pyziaka napisała:

        >
        > I Ulej, na co on komu potrzebny? Rzygać każdy potrafi (nieskromnie przyznam, że
        > jestem w tym dobra, zwłaszcza w wyperfumowanych samochodach i autokarach bez k
        > limatyzacji). Chyba, że jest jakiś moment, w którym Kaziutek robi coś pożyteczn
        > ego dla fabuły, a ja go przegapiłam.
        >

        Według mnie rekwizyt w postaci Ziutka powstał w jednym tylko celu - obudzenia instynktu macierzyńskiego (i ciepłych uczuć w ogóle) w Laurze. Aż do Sprężyny przejawia ona zerowe zainteresowanie dziećmi, kuzynostwo ją wyłącznie drażni, a siostrzenicą chyba nigdy się nie zajmuje. Żeby więc móc jakoś w miarę płynnie przeprowadzic ją od etapu zbuntowanej nastolatki do osoby gotowej do bycia wzorową żoną i matką, MM potrzebowała takiego właśnie rozczulającego kamiennie serce Laury bodźca, a skończyły jej się inne dzieci w odpowiednim wieku.
        A to ciągłe rzyganie to chyba (w zamierzeniu) element komiczny.
        • julian_arden Re: Zbędne rekwizyty. 20.04.23, 19:06
          modrogrzbiecik napisała:

          [...]
          > Według mnie rekwizyt w postaci Ziutka powstał w jednym tylko celu - obudzenia i
          > nstynktu macierzyńskiego (i ciepłych uczuć w ogóle) w Laurze. Aż do Sprężyny pr
          > zejawia ona zerowe zainteresowanie dziećmi, kuzynostwo ją wyłącznie drażni, a s
          > iostrzenicą chyba nigdy się nie zajmuje. Żeby więc móc jakoś w miarę płynnie pr
          > zeprowadzic ją od etapu zbuntowanej nastolatki do osoby gotowej do bycia wzorow
          > ą żoną i matką, MM potrzebowała takiego właśnie rozczulającego kamiennie serce
          > Laury bodźca, a skończyły jej się inne dzieci w odpowiednim wieku.
          > A to ciągłe rzyganie to chyba (w zamierzeniu) element komiczny.


          Mógł jeszcze złożyć jakiś depozyt w pieluszce. I zachwycić tym zbuntowaną Laurę tym bardziej.
          • kocynder Re: Zbędne rekwizyty. 20.04.23, 19:48
            Podobno Ziutek to wynik namów jednej młodocianej czytelniczki, która akurat miała malutkiego braciszka i tenże ulewał. Przypuszczam, że rzeczona czytelniczka (o ile jest prawdziwa) kompletnie nie miała pojęcia o co chodzi, tylko tyle, że słyszała od mamy/cioci określenie. A realizacja? No cóż... W niemowlęctwie bywa ta niemiła przypadłość i nie jest niczym niepokojącym, ale jeśli dwulatek nadal ma ten problem - to już matka powinna szukać pomocy medycznej bo to NIE JEST ani zdrowe ani normalne...
    • haszyszymora Re: Zbędne rekwizyty. 10.05.23, 01:11
      Bezdomne psy i koty przygarniane przez Gabę w Noelce. Ani w tej części, ani w żadnej innej nie widzimy nawet ogonka.
      • ako17 Re: Zbędne rekwizyty. 18.06.23, 12:57
        haszyszymora napisał(a):

        > Bezdomne psy i koty przygarniane przez Gabę w Noelce. Ani w tej części, ani w ż
        > adnej innej nie widzimy nawet ogonka.


        Dokładnie! Żeby to jeszcze były kury czy świnie, to bym przypuszczała, że je zjadają.
        No ale faktycznie, w mieście trudno o zabłąkane kury, krowy czy świnki.
        Ktoś co prawda popełnił już makabryczny fanfik na temat tych psów i kotów, ale ja odmawiam przyjęcia go do świadomości :)
    • tajna_kryjowka_pyziaka Re: Zbędne rekwizyty. 17.06.23, 19:49
      Motorynka Doroty! Czy ona jej kiedykolwiek użyła w toku akcji? Nic tylko piłuje tego konia, który nie ma wlewu paliwa, ale na pewno ma ochwat i gazy, po tym jak go karmią.

      Motorynka zostaje wykorzystana jedynie do miniwątku nieudolnej jazdy IGSa, imho kompletnie niepotrzebnego. To już zawsze uczynny Chrobot nie mógł jego lub Doroty podwieźć po tę torbę?

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się

Nie pamiętasz hasła lub ?

Nakarm Pajacyka